Nieco retorycznie zacznę ten wpis. Dlaczego Freud oddziela popęd życia od popędu seksualnego (faktycznie zaś od popędów seksualnych, co już poruszałem)? Toż życie jawi się nam jako nierozłącznie związane z popędem seksualnym. Życie dla biologów jest faktycznie powielaniem, w najbardziej podstawowej formie, powielaniem genomu. A cały proces to umożliwiający zwie się rozmnażaniem. Myślenie, że seks podporządkowany jest rozmnażaniu, właściwe może być tylko ludziom mającym awersję do myślenia. Lecz ciężko uwierzyć jest, że na przykład biskupi polscy są półgłówkami. Od wieków sądzą owi kapłani, że seks jest podporządkowany rozmnażaniu, a ma być podporządkowany małżeństwu, a także ludzkiemu ego. Ale nie dlatego tak myślą, że są niekumaci, tylko dlatego, że obawiają się nie podporządkowania seksualności czemukolwiek. Myślą, że seksualność to chaotyczna, rozwichrzona siła popędowa, pozbawiona jakichkolwiek prawideł. Swe obawy rozciągają na każdy afekt, ponieważ zachowania afektywne to zachowania „bez głowy”, czyli acefaliczne. Rządzić zachowaniem ma głowa (cephalus) i już. Wydaje się, że taki sąd, a lepiej powiedzieć taka „wiara”, stoi za skrajnym mizoginizmem wszystkich religii wyznających „jedynobóstwo”. To szersze określenie niż monoteizm – jeden Bóg/Boga/Bóg. Można wierzyć w jednego Boga nie mając głowy (oczywiście chodzi o „nad sobą”). Seksualność dzieci i staruszków jest dla tak myślących groźna. Dlaczego? Ludzie chcą żyć, a na dodatek chcą żyć przyjemnie. Nie chcą żyć tylko po to, by się rozmnażać. Przyjemność, rozkosz, to coś dla nich niepojętnego i niepotrzebnego. To okropne jak wiele obowiązków jest zaniechanych, gdy istnieje rozkosz. Od ilu spraw odciąga ona człowieka? Zgroza prawdziwa, a tfu!
O co więc chodzi z tą seksualnością? Dlaczego gorszy po dziś dzień tylu „cnotliwych”? W zasadniczej części bierze się to z chęci niepamiętania, że było się dzieckiem, i to seksualnym dzieckiem. Dlatego przyjrzymy się skąd bierze się ta radosna seksualność dziecka – radosna tylko do czasu.
Mama raptownie wkracza do pokoju dziecka, podczas gdy kilkulatek w „podejrzany” sposób manipuluje przy swoim ptaszku i mówi w niezbyt życzliwym tonie „grzeczny chłopczyk tego nie robi”. Co mówi to zdanie? Że chłopczyk jest niegrzeczny, bo robi jakieś to. Czym jest owe To? Lecz zacznijmy od „grzecznego chłopczyka”. Każdy z nas jest przesiąknięty słowami, znaczącymi jesteśmy przesiąknięci, jak i przejęci. Jako dzieci chcemy być „grzecznymi” dla mam. Co prawda po omacku dowiadujemy się jak być grzecznymi dla swej mamy, ale w końcu się dowiadujemy. Nasiąknęliśmy znaczącymi. Lecz druga część wypowiedzi, „tego nie robi”, jest szczególna. Szczególna przez swą enigmatyczność, niejasność, zagadkowość – czym jest „tego„? Taki znaczący pozostaje na powierzchni, nie wsiąka i to on odpowiada za seksualizację. A gdyby nowocześnie wykształcona mama powiedziała „czy musisz się onanizować?” To nadal byłby to znaczący enigmatyczny, tyle że przybrałby formę „onanizować„. Powiedzmy, że bardzo mądre dziecię spytałoby nowoczesną mamę: „a co to takiego?”. Mama, w tym wypadku już hipernowoczesna, starając się być mamą najnowocześniejszą, odpowiedziałaby przykładowo „jest to coś bardzo przyjemnego”. Fajne nie, tylko dlaczego coś tak przyjemnego miałbym sobie odmawiać, pomyśli dziecko. Jeśli jest genialne zabije ćwieka mamie/tacie mówiąc „ale ja chcę robić sobie przyjemnie”. „A je nie chcę tego oglądać ani o tym wiedzieć” brzmi kolejna odpowiedź rodzica, któremu do określenia „nowoczesny” niektórzy z wielką chęcią przydaliby miano „liberalnego”.
Wszystko co seksualne jest dyskursywne. Dlatego popęd jest konstruktem kulturowym Seksualność próbuje usymbolizować coś, co nie daje się wyrazić, a zatem pozostawiają rozmówcę z poczuciem braku. Tego braku nie uzupełni żadna wiedza, nawet ta, której używają zwolennicy edukacji seksualnej mówiąc o niej jako wiedzy naukowej. Takowa istnieje, ale jest pusta. Upada gdy dziecko pyta najprościej: „dlaczego mama i tata to robią?”. Znacie odpowiedź na to pytanie?
Zakończę dziś wypowiedzią Picassa „byłem dzieckiem gdy nauczyłem się rysować Rafaelem, resztę życia próbowałem nauczyć się rysować jak dziecko”.
No Comments, Comment or Ping
Reply to “Popęd cz.VII – koncept kulturowy i symboliczny [4]”