Znaczący, znaczący i po znaczącym


Co jakiś czas czytam wpisy, by zorientować się w stopniu ich czytelności dla czytających. W tym mnie samego. Tydzień po ukazaniu się ostatniego wpisu pomyślałem, że ja tu sobie piszę, ale czy jasne jest to, co jest opisywane?
Separacja od znaczącego – jak to właściwie wygląda? Dziś postaram się ukazać to, co ma miejsce podczas separowania się od znaczącego. Do tego potrzebny jest konkretny przykład kliniczny. A ponieważ są wśród nas trwali wrogowie psychoanalizy (np.pan Marks, co to ma odwagę przyznać, że ma psychoanalizę w d…, ale nie ma już jej, gdy chodzi o kwestię trwałości swego pobytu tutaj, i to w jakże intensywny sposób. Narzuca się więc, że jest tu, na tym blogu, po to, by dawać wyraz swej wrogości do niej), to za przykład służyć będzie „mój” własny znaczący i praca (freudowskie przepracowanie) moja nad nim wraz z jej skutkiem. Prezentację ograniczam tylko do absolutnie koniecznego wymiaru.
Ostatnia rozgrywka w mej analizie otwarta została snem. W nim autor tego bloga siedzi za biurkiem i próbuje napisać coś na kartce papieru. Skutek okazuje się niezadowalający co skutkuje utworzeniem z kartki papieru kulki zmiętego papieru. Kulką ową autor wykonuje wrzut do kosza na śmieci. Czynność tę wykonuje kilkukrotnie.
Jest w tym śnie i odniesienie do fantazmatu pierwotnego autora, a także do przymusu powtarzania. Lecz nie to jest w tym miejscu interesujące. Tu interesujące jest jak nieświadomość przekształca osobisty znaczący w postać, którą strawienie kończy finalnym wydaleniem. Po nim nie ma już co trawić – znaczący stracił jakąkolwiek wartość konsumpcyjną.
Do rzeczy więc:
1.Bez zbędnych wyjaśnień muszę nadmienić, że autor opowiadając sen swemu analitykowi użył frazy „wrzut/wrzód[to homofonia, podstawowy środek nieświadomości do manipulowania znaczącym, ukazywania jego analizantowi] wrzodu, wrzodu, który…itd”. Znaczący objawił się w postaci „wrzód[wrzut] wrzodu wrzodu”. Mamy przeto zamiast jednego aż 3 wrzody: wrzód jako wrzut, ale też wrzód wrzodu, i jakby tego było mało, dziwaczny wrzód wrzodu wrzodu.
2.Widzimy tutaj jak znaczący wrzód/wrzut krystalizuje w coś, co odarte zostaje z sensu, choć początkowo zdaje się sens mieć – wrzód wrzodu – coś na kształt „wrzód na dupie”. Tyle że wrzód wrzodu, wrzód na wrzodzie, nie istnieje poza samą konstrukcją gramatyczną. Lecz to nie koniec, wrzód na wrzodzie wrzodu (czyli na wrzodzie wrzodu na wrzodzie) jest już tylko absurdem, który można powtarzać bez końca (wrzód wrzodu wrzodu wrzodu wrzodu…). To wrzucanie/wyrzucanie wrzodu do kosza oddziela podmiot od sensu, naznaczając podmiot pieczęcią absurdu. Mówią ci, że masz wrzód, a ty na to, że masz wrzód wrzodu, a może nawet wrzód wrzodu wrzodu. Oni na to, że to absurd – nie ma wrzodów na wrzodzie, wrzód nie jest czymś cierpiącym, ciało owszem, ale nie wrzód. Ty na to, że tak, masz wrzód wrzodu wrzodu – przecież wam mówię!
Zatem Marks miałby rację pisząc o sensie w swym komentarzu, gdyby nie to, że zmuszony jest wprowadzić kłopotliwy koncept sensu właściwego, od którego podmiot jest zależny (w przeciwieństwie do psychoanalizy , w której sens zależny jest od podmiotu).
3.Dla ilustracji jak to przekłada się na bycie podmiotu zaczerpnę uroczą scenę z filmu Sophie i wschodzące słońce. W niej przyszli kochankowie spotykają się w zakątku w sam raz dla takowych. I ona i on myślą tylko o jednym – pójść w końcu ze sobą do łóżka. On mówi do niej: zatańczmy. Ona do niego w odpowiedzi: nie umiem tańczyć. On w odpowiedzi na to: ja też nie umiem (piękno tej sceny polega na tym, że on jest mistrzem tańca). Skłamał we właściwym sensie tego słowa. Ale, zwróćcie uwagę, że gdyby ona powiedziała, że dla niej jest to pierwszy raz, to on powiedziałby także, że dla niego też (chociaż też byłoby to nieprawdą. Który mężczyzna by tak powiedział? Żaden!. Tak może powiedzieć tylko podmiot mężczyzny [ale nie męski podmiot)
Tyle na dziś.
KP
P.S.Może następnym razem zajmę się kwestią: dlaczego psychoanalityk?


40 Comments, Comment or Ping

  1. Paweł (Marks)

    Nie jestem wrogiem psychoanalizy, bo dla mnie psychoanaliza to jedynie pewna technika analizująca sny, czynności pomyłkowe, wolne skojarzenia itp. która poszerza świadomość. By posłużyć się analogią – mechanika kwantowa jest jedna, ale już nie jej interpretacje. Krytyczny stosunek do interpretacji nie jest krytycznym stosunkiem do mechaniki kwantowej jako takiej.

    Nie wprowadzam żadnego sensu właściwego od którego podmiot jest zależny. Sensu nie trzeba wprowadzać, bo rzeczywistość nie jest absurdem i zawsze jakiś sens jest zastany. Istotny jest tylko stosunek do tego sensu. Czy sens jest czymś co przepływa jak chmury po niebie czy może jest traktowany śmiertelnie poważnie?

    Sporo Pan już tych postów opublikował i ma wiernych czytelników. Jednemu zadałem niedawno pytanie jak rozpoznaje Jankielów psychoterapii, psychoanalizy itp. W odpowiedzi przeczytałem: nie wiem a potem, że warto słuchać serca.
    Czasami mówi się, że to uczniowie wystawiają nam świadectwo i tak chyba jest też w tym przypadku.

    Ciekaw jestem jak to serce wskazuje nam rozróżnienie pomiędzy cierpieniem, które prowadzi do zbawienia (jakkolwiek rozumianego) a tym, które skutkuje tragedią. Wiertło, które za chwilę wyleczy ząb, czy trucizna, która powoli trawi?

    Jeśli nie serce to co w takim razie? Prof. dr. czy mgr. przed imieniem. Różnie to bywa z tymi utytułowanymi. Dyskusje merytoryczne? Jak wyglądają i do czego prowadzą można zaobserwować na tym blogu.

    Tak więc niech Pan nie ma do mnie pretensji, że wypracowałem swoje kryterium i niech mnie Pan nie stygmatyzuje tutaj tylko dlatego, że według tego kryterium ma Pan niską ocenę. Bo to zaczyna przypominać pewnego prezesa, który też wprowadza podziały i stygmatyzuje.

    Według tego kryterium nie może być mistrzem ktoś, kto walczy z duchami czy tworzy barykady będące iluzją. Bardzo nieładnie wyraził się Pan na przykład o Witkowskim, a przecież można by równie dobrze powiedzieć, że to jest okazja dla Pana, by wyrazić swoje stanowisko.

    Z duchami nie trzeba walczyć, bo ich nie ma. Są za to np. konkretne propozycje terminologiczne: immanencja, transcendencja i albo są optymalne, albo nie są.

    Grudzień 1st, 2017

  2. Marcin

    Immanencja, transcendencja, kompetencja, impotencja, koniugacja, deklinacja, masturbacja… Panie Pawle, Pawelku, Mordo ty moja… Przepraszam, nie moglem sie opanowac… Czy to Panu odpowiada jako moja odpowiedz na Panskie pytanie… Jesli nie, to przepraszam unizenie… pozdrawiaM, jestesmy w kontakcie.

    Grudzień 1st, 2017

  3. Joshe

    Wrzud wrzodu wzwodu … również przepraszam ;)

    Grudzień 3rd, 2017

  4. Paweł (Marks)

    Z niektórymi, co już korzystają z psychoanalizy nie ma jak widać dyskusji co do najbardziej ogólnych założeń czy ram tejże, co wcale nie oznacza, że nie jest ona możliwa, czy potrzebna.

    Grudzień 4th, 2017

  5. Marcin

    Panie Pawle, prosze wyjasnic zasady dyskusji oraz podstawowe zalozenia, a natychmiast sie do tychze zastosuje… No chyba, ze Pan najpierw skorzysta z psychoanalizy… Niestety trudno roztrzygnac co jest mozliwe, a co potrzebne, a co jest juz mechanika kwantowa… Dobra, pozyjemy zobaczymy, jestesmy w kontakcie…

    Grudzień 4th, 2017

  6. Paweł (Marks)

    Panie Marcinie, z przychodnią nie ma dyskusji. Przy czym to pojęcie jest tutaj rozumiane szeroko. Przychodnia zasadniczo chce korzystać, a nie roztrząsać. Tak więc pozdrawiam.

    A tymczasem skomentuję sobie ten fragment z poprzedniego wpisu.

    Oto on:”Tymczasem, chodzi o to, że gdy widzimy pacjenta w ramionach terapeuty, to nie wiemy, czy terapeuta wziął w ramiona pacjenta, czy też pacjent wtulił się w nie. Różnica jest dość wyraźna i zasadnicza. W psychoanalizie ważną rolę odgrywa wymiar Pasywność/aktywność. Aktywność przypisana jest jedynie podmiotowi (on wziął ją/go w ramiona), pasywność aliści jest cechą jedynie obiektu (ona/on wzięła go/ją w ramiona). Pierwsze, bez cienia wątpliwości należy do błędów w sztuce, do przekroczenia, nie norm etycznych, ale zasady, by nie działać w sposób blokujący lub uniemożliwiający kontynuowanie kuracji. Drugie zaś, zajmowanie przez terapeutę miejsca obiektu, działa z korzyścią dla kuracji (co zasygnalizuję w punkcie następnym), albowiem obiekt nie ma żadnego związku z normami i zasadami ? obiekt niczego nie łamie i nie przekracza.”

    Wcześniej zwróciłem już uwagę na fakt, że podział aktywność vs pasywność jest sztuczny. Na ile aktywne a na ile pasywne jest POZOSTAWANIE w danym stanie? Pozostawanie jest na pewno efektem decyzji. Decyzji na podstawie czego i po co?

    Truizmem jest stwierdzenie, że aktywność czy pasywność może być pozorna. Czy np. medytacja jest aktywna czy pasywna? Erich Fromm uważał, że jest to stan najwyższej aktywności.

    Poza tym warto zapytać dlaczego właściwie aktywność analityka miałaby blokować czy uniemożliwiać kurację? Wszak mamy tu słynny przykład samego Lacana, który spoliczkował swoją analizantkę. No to raczej nie było pasywne. Sprawa komplikuje się zatem dodatkowo.

    Skoro jednak Pan Pawlak wprowadza tu zasadę ogólną (aktywność jako błąd w sztuce), to ja rozumiem, że on to robi na podstawie jakiś faktów. A skoro tak, to podejście nomotetyczne wchodzi kuchennymi drzwiami. Bo oto mamy pewne fakty, na podstawie których ustalamy odgórnie pewne zasady. A opracowywaniem faktów zajmuje się nauka.

    Analityk czy terapeuta może też ustalać pewne zasady na bazie swoich indywidualnych doświadczeń z analizantami, ale to jest nieprofesjonalne, bo próbka może nie być reprezentatywna. Usilne trzymanie się takich zasad jest mocno kontrowersyjne.

    Zasada, by postępować tak by nie blokować ma charakter formalny i nie przesądza co konkretnie robić, a czego nie robić. Każdy jest wszak indywidualnością i być może dla kogoś odblokowujący byłyby seks grupowy w gabinecie z inicjatywy analityka. Skoro jednak stosuje się pewne zasady odgórnie, to głównie dlatego, że pewne fakty za tym przemawiają. Kto je ustalał? Dlaczego? Jak? i Po co?

    Jak widać sporo tu pytań i niejasności. Miarą dogmatyzmu analityka i terapeuty jest to, czy jest on w ogóle skłonny na nie odpowiadać.

    Grudzień 5th, 2017

  7. Marcin

    Panie Pawle, wspanaily wpis, jak zwykle, czytac Pana komentarze jest po prostu czystym zaszczytem… Mam nadzieje, ze Pan Krzysztof i wszyscy tu bywajacy to docenia… Dam Panu znac jak zaloze wlasnego bloga – to moze mnie Pan tez uwiarygodni i czci doda… SciskaM.

    Grudzień 5th, 2017

  8. Marcin

    A propos… Sex grupowy w gabinecie z inicjatywy analityka… Gdzie i kiedy…?

    Grudzień 5th, 2017

  9. Marcin

    No Panie Krzysztofie, to czekamy na dalsza historie tego homofonicznego wzwodu… Mam nadzieje, ze wszystko jest czytelne…?!

    Grudzień 6th, 2017

  10. Krzysztof Pawlak

    Panie Marcinie, rzecz będzie o komentarzu pana Marksa, którego pozytywy Pan dostrzegł, a i ja tu i ówdzie dostrzegam. Lecz spekulacje na temat aktywności/pasywności, które czyni w swym komentarzu nijak się mają do mego ostatniego wpisu ? pkt 3.
    Moim zdaniem wyraźnie zaznaczyłem, że cecha aktywność/pasywność nie jest cechą osobniczą. Podział aktywność i pasywność powiązany jest nie z osobą, gdzie jedno jest negatywem drugiego, ale z miejscem w strukturze ? jest podmiot i jest obiekt (w podobny sposób do podziału płciowego ? jest co prawda kobieta i mężczyzna, ale jedna dla drugiej nie jest negatywem, jedna płeć dla drugiej jest innością, odmiennością, czyli że nie ma płci przeciwnej, jest tylko odmienna; do tej kwestii powrócę).
    Dalej mówimy, za Freudem i Lacanem, który jest w pełnej zgodzie w tym względzie z Freudem, że podmiot jest zawsze aktywny, nie ważne czy medytuje, czy uprawia sport; jest aktywny nawet gdy śpi, ponieważ sny i śnienie jest aktywnością podmiotu.
    Pasywność określa funkcję obiektu. Na przykład kamień, nie porusza się. Może zostać poruszony lub poruszać (gdy idziemy drogą i nagle zobaczymy, dajmy na to kwiat, po czym stajemy, to nie my stanęliśmy, tylko spowodował to kwiat ?to fundament i klucz do psychoanalizy, w centrum życia podmiotu leży obiekt), lecz sam z siebie się nie poruszy.
    Pasywność określa sposób działania kobiet w polu pragnienia. Jak wszystkie podmioty, kobiety także są określane przez aktywność, lecz taką, którą określa sformułowanie ?dawanie się do??, dawanie do się zobaczenia (oglądania), tańczenia, podziwiania, itd. Tak więc tryb bierny w języku określa pozycję kobiet w odniesieniu do pragnienia i Innego. Stąd złudzenie pasywności. ?Dać się oglądać? to aktywność, ale wyrażona trybem biernym.
    Sprawy mają się prosto. Aktywność od pasywności odróżniamy dzięki używaniu trybu biernego w mowie. Kamień daje się podnieść (tak jak kobieta daje się przenieść przez próg domu), sam się nie podniesie.
    Wspomina się także o jakichś procesach decyzyjnych, postanowieniach itp. elukubracjach. W ten sposób aktywność zostaje sprowadzona do działań, a przy okazji ego/Ja zostaje wyniesione do jakiejś quasi-religii czyniącej a jednostki ludzkiej coś w rodzaju kościoła ? każdy może głosić dowolne opinie na dowolny temat, przedmiot wiary jednostki. Powtórzę raz jeszcze. To nie Ja/Ego/Świadomość (także buddyjska) jest w centrum człowieka, tylko obiekt (freudowski fremde objekt). Tak zwana decyzja człowieka to najbardziej podejrzany przedmiot badań w psychoanalizowaniu.
    Na koniec uwagi do komentarza Joshe, czyli gry słów między wrzód-wzwód. Jedną z pierwszych nauk w trakcie mego wieloletniego pobierania ich była obserwacja na temat tego, na czym polega różnica między analizowaniem przez kobiety i przez mężczyzn. Kobiety zaczynają analizowanie z wielką swobodą i efektywnością, ale w końcówce analizowania zaczynają się kłopoty. Mężczyźni odwrotnie.
    Widać to na przykładzie z komentarza. Nie jest to homofonia. Wrzut/wrzód to homofonia ? to samo słowo, tak samo mówione, dotyczące innego znaczenia niż wyjściowe (w angielskim np. her/hair, her legs to nie to samo co hair legs). Wrzód/wzwód zaś to tylko rym. Mogłoby być wrzut/zrzut,przód itp. W sytuacji psychoanalitycznej praca z homofonią jest minimalna. Analizant mówi ?wrzód?, analityk słysząc homofonię cytuje ją ?wrzód?? i zazwyczaj kończy wtedy sesję. Dalsza praca pozostawiona zostaje analizantowi (dlatego Lacan określa analizanta jako ?podmiot analizujący się[siebie sam]?. Znika w takich sytuacjach zagrożenie sugestią ? oba znaczenia jednego słowa wypowiedział sam analizant. Wrzutka Joshe miałaby postać ?wrzut? ? ?wzwód??, co nie uniknie podejrzeń o sugestię (?wzwód? zostało powiedziane przez analityka).
    I to by było na tyle.

    Grudzień 16th, 2017

  11. Joshe

    Racja, że jak już kobieta analityk to już nie to samo co bardziej kobieta lub bardziej analityk.

    Czy to po polskiemu przyznawać rację? Ich don’t tynk so.

    Styczeń 1st, 2018

  12. Tatarak

    Szanowny Panie Krzysztofie,

    zabieram głos w sprawie fragmentu dotyczącego przytulania pacjenta, ponieważ zrodził we mnie pewne wątpliwości. Uważam, że technika jest wtórna względem obranej przez analityka strategii prowadzenia kuracji, toteż daleko mi do odrzucania pojedynczej interwencji (o ile można to tak nazwać, nie wikłając się w dychotomię aktywność-pasywność) tylko ze względu na jej „nietypowy” charakter. Jednak w moim przekonaniu taki rodzaj działania (tudzież braku reakcji na działanie analizanta) w gabinecie jest kontrowersyjny, ponieważ analityk w tym przypadku, owszem, zajmuje pozycję przedmiotu, ale przedmiotu jouissance, a nie przedmiotu pragnienia. A jednak w mojej opinii, powinien zajmować pozycję tego ostatniego, chociażby w taki sposób by wprawiać w ruch dyskurs analizanta. Sam Lacan wielokrotnie podkreślał, że psychoanaliza jest praktyką mówienia. Niektóre źródła wspominają o kontakcie fizycznym Lacana z pacjentami (jak chociażby wspomniany przypadek głaskania – bo chyba jednak nie uderzania – pacjentki po policzku), ale nie jest powiedziane, że styl prowadzenia kuracji przez Lacana musi być wzorem psychoanalizy Lacanowskiej.
    W samym nauczaniu Lacana zachodzi wprawdzie w pewnym momencie przesunięcie akcentów ze znaczenia na jouissance, ale nawet na etapie seminariów poświęconych Joyce’owi centralne miejsce wciąż zajmuje pojęcie znaczącego. Oczywiście, znaczący to nie mówienie, a lalangue to nie język, tym niemniej w żadnym razie ta ewolucja na poziomie teorii nie podważa wcześniejszych twierdzeń Lacana dotyczących „mówionego” charakteru kuracji analitycznej, a raczej jest z nimi w zgodzie.
    Zastanawia mnie więc, czy rzeczywiście piętnowane przez Pana zastrzeżenia psychoterapeutów dotyczące kontaktu cielesnego, są tak bezzasadne, jak twierdzi Pan w swoim tekście. Skoro bowiem analityk ma się stać pasywnym obiektem (jak wynika z Pana tekstu, obiektem jouissance analizanta), to równie dobrze mógłby nie wyrażać sprzeciwu wobec fizycznej przemocy analizanta lub innych jego zachowań o charakterze jawnie seksualnym. Rodzi się też we mnie pytanie, jak pogodzić obojętność analityka-przedmiotu na wytyczne jakiegokolwiek dyskursu, skoro ocena, co jest korzystne dla kuracji pacjenta, a co nie, siłą rzeczy opiera się na jakimś dyskursie – konkretnie: psychoanalitycznym.

    Pozdrawiam i dziękuję za powód do refleksji!

    Styczeń 6th, 2018

  13. Joshe

    Obiekt pragnienia i obiekt przyczyna pragnienia rozróżnienie.
    Teoretycznie to jest tez jeszcze big Other w trójcy. Z seminarium III. Czy to klaps czy głaskanie, bo nie wiem czy mam się cieszyć czy raczej płakać w odpowiedzi?? I co jest w konwencji a co już nie. Freud mówi o ?trzymaniu młotka?, w tekście o przeniesieniu. Lacan uwielbiał rygor teoretyczny i metodyczny, który nie implikuje sztywnych standardów, wręcz przeciwnie.

    To z podstaw takich podstawowszych, w ramach jouissanse, bo jak inaczej?!!

    Styczeń 10th, 2018

  14. Paweł (Marks)

    Płcie nie są ani przeciwne ani odmienne. Chce Pan wyciągać jakieś daleko idące wnioski z faktu, że ktoś ma członka albo pochwę? Rodzi się dziecko i trudno stwierdzić płeć. Był niedawno w der Spiegel artykuł na ten temat. I nierzadko lekarz sięga po skalpel. Nie w jakimś kraju afrykańskim tylko do niedawna w Niemczech! Czy dla takiego lekarza ma znaczenie czy mówimy o przeciwności czy odmienności? Problemem kogoś takiego jest to, że ma dwie szufladki w głowie. Tymczasem gender to konstrukt.

    Styczeń 18th, 2018

  15. Paweł (Marks)

    Że niby jestem spekulantem? To zobaczcie co robi Pan Pawlak nie-spekulant:

    Przesłanka większa: Bierność analityka jest korzystna dla analizy
    Przesłanka mniejsza: Zachowanie X analityka jest bierne.
    Wniosek: Zachowanie X jest korzystne a przynajmniej nieszkodliwe

    Rozumowanie jest prawidłowe w sensie formalnym, ale to dopiero hipoteza.
    Fizycy teoretycy też rozumują prawidłowo, a wiele ich hipotez ląduje w koszu. A zważcie, że mowa tu o fizyce, czyli najtwardszej nauce realnej.

    Styczeń 18th, 2018

  16. Paweł (Marks)

    Mam dziś dla Was coś ekstra. Film o bezdomnym ze Zgierza Całość trwa 2 minuty.:

    https://www.youtube.com/watch?v=5EsJ4fX2WhI

    Kliknijcie sobie na 1:38 i posłuchajcie co ta urzędniczka mówi. Czyż nie jest to kwintesencja totalitaryzmu? Pozdrawiam.

    Styczeń 20th, 2018

  17. Marcin

    Rzeczywiscie jest to jakas kwintesencja… troche tak jak bym slyszal Pana mówiącego o Panu Krzysztofie, ktory ‚nie wiadomo co on tam jeszcze wymysli…?!’

    Styczeń 20th, 2018

  18. Ilia Muromiec

    Jak mieszka w szalasie i go przeniosa do domu opieki, to cwaniaczki podniosa wrzask ze sie narusza podmiotowosc wolnego czlowieka co chcial zyc inaczej. A jak przyjdzie zima i on zamarznie, te same cwaniaczki zrobia afere o kolesia ktory zyl latami w szalasie i nikt sie nim nie zainteresowal nawet, a teraz nie zyje bo na czas nie bylo opieki. Zawsze jest okazja zeby wrazliwoscia zablysnac.

    Styczeń 20th, 2018

  19. Paweł (Marks)

    Albo głupotą Pani Ilio, tak jak Pani, bo człowiek w filmiku wyraźnie powiedział, że chce aby mu dano spokój.

    Styczeń 21st, 2018

  20. Nowy

    Czy to już koniec bloga? Więcej będzie czy nie będzie? Czuje się na siłach autor, czy odpuszcza temat?

    Luty 11th, 2018

  21. Paweł (Marks)

    Dzień dobry wszystkim!

    Wiem, że czekaliście:) Wybaczcie kochani, ale miałem ostatnio sporo obowiązków. Rychło zatem zabieram się do nadrabiania zaległości. Nie wiem jakim cudem, ale jeden wpis Pana Pawlaka mi umknął.
    Chodzi o ten oto post: http://www.sinthome.pl/blog/2016/03/09/miec-ja-i-byc-ja/
    Jest w nim zawarta polemika ze mną, toteż chciałbym się teraz do niej odnieść. Oto kilka złotych myśli szanownego autora:

    „Pamiętacie pasjonata nauki Marxa? Upierał się on, na sposób Kanta, że nie wszedłbym na most, gdybym nie wiedział, że zbudował go ktoś zaufany, czyli ekspert. Nie miał racji, chociaż nie udało mi się go o tym przekonać. Jego wniosek trzymał się na założeniu, że wiedza poprzedza istnienie każdego mostu. Tak nie jest. Przekonują o tym dzieci. Dostają zabawkę i pytają: a co jest w środku? Czy muszą mieć wiedzę, by to sprawdzić? Muszą mieć młoteczek (ten z rodzaju ?srebrny młoteczek Maxwella?), którym rozbiją skorupę zabawki. To ?brak? jest motorem budowania mostów; pierwszy budowniczy chciał się znaleźć po drugiej stronie rzeki (?a co tam jest??) i nie musiał znać inżynierii, by przystąpić ani do kombinowania, ani budowania. Wiedza o budowaniu mostów jest wtórna w stosunku do pragnienia znalezienia się po drugiej stronie czegoś. Wszystkie mosty, prywatne i publiczne, są efektem ?chcenia?, w przestrzeni publicznej nazywanego zamówieniem. Ktoś, kto chciałby znaleźć się po drugiej stronie, ale z lęku, zahamowania czy symptomu, nie zdecydował się na ten czyn, jest więźniem swej nerwicy. A ten, kto w taki czy inny sposób tam się znajdzie, przekracza nerwicę.”

    I jeszcze ten cytat: „Podmiot nie ma cech psychologicznych i jako taki nie może być przedmiotem psychologii. Nie będąc tejże przedmiotem, nie może też być przedmiotem nauki. Gdyby przyjąć, że psychoanaliza jest nauką (a nie jest), to byłaby to nauka o człowieku (istnieją nauki o człowieku, ale nie o jednym, tylko jako kategorii, np. człowiek korporacji, studenci, robotnicy, profesorowie itd.).”

    Skomentuję najpierw ten drugi fragment:
    Najpierw zapytajmy co jest sednem myślenia naukowego. Otóż większość osób zapewne się zgodzi, że jest to posługiwanie się rozumem na bazie doświadczenia. Należy zatem zapytać dlaczego Pawlak tak radykalnie stawia sprawę. Tu nauka, tam nie-nauka. Tu fizyka, tam psychoanaliza. Czyżby faktycznie w rozważaniach psychoanalityków nie było ani kszty myślenia naukowego? A to co Pan autor tu płodzi to skąd się bierze? Ze świętego objawienia?

    Nawet gdybyśmy się zgodzili z Pawlakiem, że podmiot pozbawiony cech nie może być przedmiotem nauki, to na litość boską cała reszta już jak najbardziej. Rozważania o tym, czym nie jestem, nie są mniej ważne od tych, czym jestem. Rozumienia nie osiąga się tylko poprzez odpowiedź na pytanie: czym jest X. Pełne rozumienie obejmuje odpowiedź zarówno na pytanie czym jest X jak i czym nie jest X. Przygotowanie gruntu nie jest mniej ważne niż wykonanie ostatecznego kroku w kierunku poznania swojej tożsamości.

    Warto też zauważyć, że skoro podmiot nie może być przedmiotem nauki, to tym bardziej nie może być przedmiotem pisaniny Pawlaka. To co opisane jest bowiem zawsze przedmiotem. Tym niemniej Pawlak pisze.
    A w stosunku do tego co pisze można przykładać kryteria nauki szeroko rozumianej (patrz wyżej). Na koniec dodam, że takie stawianie się poza nauką jest bardzo wygodne. Można jednym ruchem ręki odsunąć od siebie wszelkie krytyczne uwagi.

    A teraz pierwszy fragment.
    Czytając pierwszy wpis poczułem się dosłownie jak imbecyl. Zostałem mianowicie w nim przedstawiony jako ktoś, kto nie rozumie, że chcenie przedostania się na drugi brzeg jest ważnym czynnikiem budowy mostu. Panie Pawlak! Bardzo dziękuję za przypomnienie mi tego faktu.
    Zauważcie. Znowu ta dychotomia. Chcenie, a nie wiedza. To tak, tamto nie. Inna dychotomia. Marx nie ma racji, Pawlak ma rację. Tu prawda, tam kłamstwo.

    No to sobie przeanalizujmy ten wpis. Pojawia się w nim mityczny pierwszy budowniczy. To ciekawe. Gdyby ktoś napisał o pierwszym jajku lub pierwszej kurze, to pewnie ludzie by się na niego dziwnie patrzyli. Pierwszy budowniczy natomiast jest brany za dobrą monetę.

    Panie Pawlak. Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak pierwszy budowniczy. A już tym bardziej nie ma pierwszego budowniczego, który by się kierował tylko chceniem. Żeby zbudować most potrzebne jest i chcenie i wiedza. A wiedza przekazywana jest od wcześniejszych budowniczych. I tak ad infinitum, aż do pierwotniaków i wcześniej. No chyba uznaje Pan teorię ewolucji? Czyżbym pisał zbyt naukowo? Podejrzewam, że dla Pana Pawlaka to bez znaczenia, czy powoła się na realny fakt, czy na taki dziwny konstrukt jak pierwszy budowniczy. Wszak jesteśmy na terenie psychoanalizynienauki. A psychoanalizanienauka nie potrzebuje współpracować z nauką (przypomnę, że Pawlak zasadę interdyscyplinarności nazwał współczesnym mitem), bo jest jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa.

    To tyle pozdrawiam i do potem.

    Marzec 25th, 2018

  22. Paweł (Marks)

    PS: Jeszcze odnośnie tego budowniczego. Ktoś może być bardziej pomysłowy niż inni i jako pierwszy zbudować pomost. No, ale chyba zgodzicie się, że ta wiedza w dużym stopniu bazuje na wiedzy wcześniejszej i przekazanej. Na przykład zgromadzonej przy budowie domu czy legowiska. Ktoś wykonuje krok, ale bazuje na barkach wcześniejszych pokoleń.
    Jakąś inżynierię trzeba znać. Choćby najprymitywniejszą. Zasada chcenia plus zasada realizmu pozwalają realizować plany.

    Marzec 25th, 2018

  23. List

    Panie Marx, kto był pierwszym twórcą inżynierii najprymitywniejszej? Jeśli zrodziła się ewolucyjnie, to kim był ten, który zaczął? A jeśli ktoś zaczął, to dlaczego zaczął? Albo lepiej: po co? Socjalistyczny kombinat zaczął? Kolektywnie, z dziada pradziada czerpiąc szczątki wiedzy? Te pańskie gadki-szmatki zasłaniają to, że mowa jest o pragnieniu podmiotu. Jeśli pragnie pan być w Nowym Jorku, to pan tam leci. Ale jeśli pragnie pan tam być, ale nie leci, bo się boi samolotów, albo zasłania się tym, że nie zostawi żony z dzieckiem, bo to nieetyczne, to jest pan więźniem nerwicy. Stawiajmy sprawy jasno: podmiot jest odpowiedzialny za to, czego pragnie, a szczególnie za odstąpienie od swego pragnienia. Gdyby facet po podstawówce zbudował drewnianą windę, to pojechałby pan nią, czy raczej stempel: ja, inżynier, zbudowałem, dałby panu gwarancję i usprawiedliwienie? Nauka też jest efektem pragnienia, a raczej próbą zatkania nieusuwalnego braku. Zatem: kiedy leci pan w kosmos? Albo: kiedy pan stamtąd wreszcie wróci?

    Marzec 30th, 2018

  24. Paweł (Marks)

    Panie List

    Odpowiedź na pytanie kto był pierwszym nie istnieje na poziomie formy. Tak jak nie istnieje odpowiedź na pytania zawarte w koanach. Na poziomie formy nie ma ani początku ani końca. Dlatego wszystkie odpowiedzi na poziomie formy są skazane na porażkę.

    Skoro już Pan pisze, to nie ma Pan innego wyjścia jak tylko posługiwać się formą, ale trzeba to robić umiejętnie. Czyli uwzględniać prawa, jakimi rządzą się formy. A te prawa jak najbardziej istnieją i dlatego życie jest grą. Są wygrani, są przegrani, ale tylko a poziomie formy.

    Gdyby facet po podstawówce zbudował drewnianą windę, to bym nią nie pojechał. Nieliczenie się z realiami nie świadczy o braku nerwicy. Z drugiej strony realizowanie pewnych pragnień nie świadczy o zdrowiu. Można pragnąć być kimś, kim się nie jest, czyli rzeczy niemożliwych.

    Brak jest nieusuwalny, ale tylko na poziomie formy. Nasza prawdziwa natura nie jest wybrakowana. Gdy to poznamy, to nadal gramy, ale ta gra polega wtedy na przechadzaniu się po łące w słoneczny dzień, a nie jak wcześniej z piekła do nieba. Dwie osoby chciałyby być w związku. Jednak dla jednej jest to paląca kwestia, dla drugiej już niekoniecznie.

    .

    Marzec 31st, 2018

  25. Marcin

    A propos? Slyszalem kiedys o takim zwiazku gdzie strona palaca byla kwestia niekoniecznie nieusuwalna? W czasie spacerow po lace slonce czasem mocno pieklo, i moze miedzy innymi dlatego wlasnie mogli czuc sie kims kim nie byli, choc nie na pewno? Wiadomo przeciez, ze w swej formie pogoda jest dla bogaczy, a fortuna kolem sie toczy nie liczac sie z realiami rzadzacych sie praw? Bo raz sie przegrywa, a raz wygrywa, a czesto jedno jest drugim i tym samym? Niestety, odpowiedzi na nurtujace pytania nie bylo w ustalonych kanonach wiedzy, nie, ba, nie bylo ich tez w wybrakowanym podreczniku samopomocy? Choc na samym poczatku nie bylo tez konca, to brak newrwicy byl faktem nie do konca przesadzonym i ciagle grali dalej w konkursie na najlepsza pare realizujac ukryte pragniemia jawnie? Co Pan mysli, Panie Pawle Kochany, czy moze tez chodzilo Panu po prostu o odglos paszcza??

    Kwiecień 7th, 2018

  26. Paweł (Marks)

    Komentarz do tekstu:
    http://www.sinthome.pl/blog/2009/01/07/klopoty-ze-zdrowiem/

    Krzysztof Pawlak:” Kilka dni temu jedna z psychoanalizantek wspomniała o poszukiwaniach w internecie odpowiedzi na pytanie o skuteczność psychoanalizy. Zdradziła się przy tym z zawahaniem, iż skuteczność ta równa jest zeru. Nic tylko 0%. Cóż! Lecz co robi dalej na kozetce?… Ten naukowy sąd, nasz współczesny Tyran…

    No właśnie. Przyjrzyjmy się Tyranowi. Podejrzewam, że niejedna osoba czytająca ten blog była u psychoterapeuty zanim trafiła na psychoanalizę.
    W ilu przypadkach terapeuta kazał najpierw skontaktować się z psychiatrą lub przynajmniej zrobić badanie krwi? By wykluczyć chociażby sytuację awitaminozy mającej podobne objawy jak depresja?
    Wpisalibyście takie zalecenie do kodeksu etyki terapeuty? No pytam się!
    Pytanie jest raczej retoryczne, bo po co zajmować się oddzielaniem od małego, średniego, wielkiego Innego, skoro wystarczy usunąć nowotwór.

    Jak czytam ten blog to mam wrażenie, że zachodzi tu wielkie NIEPOROZUMIENIE.
    Pawlak co chwila powtarza jak mantrę, że nauka też wzięła się z pragnienia. Nikt tego nie kwestionuje, można by wręcz rzecz, że to stwierdzenie jest banalne. O co więc chodzi? Może o to, że część osób ma wbite do głowy, że pragnienie musi być uzasadnione? A uzasadnienie zawsze odwołuje się do jakiegoś innego. Czy to nauki, czy to religii etc.
    Przecież cały proces socjalizacji na tym polega.
    -Kazik, wpadnij na urodziny!
    -ale nie mam ochoty.
    -Jak to nie masz ochoty? Chory jesteś? Coś ci dolega.
    -Nie, nic mi nie dolega. Po prostu nie mam ochoty.
    -Obraziłeś się?
    -Nie, nie mam ochoty!
    -K…wa, weź to włącz w jakiś system, bo tak to my się nie będziemy bawili.
    Jeżeli Kazik jest tego samego pokroju co inni, to coś wymyśli, bo wie, że inni się boją i wie, że on sam na ich miejscu też by się bał.
    Gdyby pragnienie musiało być uzasadnione, to znaczy, że realizacja pragnienia innego niż przewiduje Wielki Brat pociąga za sobą konieczność stania się drugim Lutrem. A ile osób ma w sobie taki potencjał?

    Jeszcze jedna rzecz. Analizantka Pawlaka jak najbardziej zastosowała podejście naukowe, bo stwierdziła:?Jednak będę chodzić, bo przez rok nie musiałam brać leków?. Innymi słowy: Przykładam do Pawlaka kryterium pochodzące od Innego i mi wychodzi na plus, a nie na zero.
    No bo przecież branie lub nie-branie leków to wszak bardzo namacalne kryterium, nieprawdaż? Można sporządzić kartotekę i wykres.

    U konkretnej osoby takie stwierdzenie może być przejawem tego, o czym wcześniej pisałem -> niemożności spotkania się ze swoim pragnieniem, które nie byłoby uwikłane w coś pochodzącego z zewnątrz. Ale to wcale nie znaczy, że kartoteki i wykresy można o dupę potłuc. Bo pytanie, czy po zakończonej analizie nadal leki nie będą brane jest też ważnym pytaniem. Bo być może działają czynniki specyficzne związane z osobą Pawlaka, o których nie wie ani on ani ona.

    W wydaniu Pawlaka odrzucenie nauki jawi się niemal jako zapowiedź sukcesu. A przecież problemem nie jest nauka, tylko alienacja.

    Jeszcze inaczej mówiąc: Nauka jako taka nie generuje nerwic. To nerwica określa taki, a nie inny stosunek do nauki. Zresztą nie tylko do nauki. To może być cokolwiek innego.

    Jeśli miałbym podejść do tematu z pozycji buddyzmu, to powiedziałbym tak: Forma jako taka nie jest problemem. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy siebie redukuję do formy.

    A tak swoją drogą. Czy to nie zastanawiające, że Pawlak złamał śluby milczenia w stosunku do mnie? I to nie jeden raz. Otóż w stosunku do mnie z całą pewnością nie złamał. Po prostu to, co ja piszę nie jest moją własnością, ani język, ani poglądy, ani argumenty. Ja Ameryki nie odkryłem. Pawlak ma zatem do wyboru: Skomentować to co pochodzi od Innego lub nie. Jego sprawa. Ważne by mieć świadomość, że ze mną nie ma to nic wspólnego. Zresztą co to znaczy ze mną? Pamiętajmy też, że na blogu siłą rzeczy panują inne zasady niż w gabinecie. Chociażby przez to, że Pawlak ustawił się w roli komentatora.

    Kwiecień 11th, 2018

  27. Marcin

    Pawlak to, Pawlak tamto, Pawlak smo i owo… Co brakuje troche Pawlaka… i do plota nie chce podejsc i lapy podac… :-)

    Kwiecień 11th, 2018

  28. Smutny Kulturysta

    Z witaminka zdecydowanie. Ale witaminka kodeksowo powinna byc naturalna w salateczce, nie jakies tam syntetyki. No i trzeba tez o wystroju wnetrz pomyslec. Jasne kolorki, meble w drewienku, ptaszki zeby swiergolily.. I swiatelko. Duzo swiatelka. I zaraz sie panu polepszy. A na nerwy to Persen albo melisa. Mnie pomaga.

    Kwiecień 11th, 2018

  29. Wesoly Zenista

    U nasz ci co jedza witaminki dyzo szybciej koany rozwalaja. Ryz w torebkach odradzamy. Juz Budda lubil sobie popic plusza z uczniami

    Kwiecień 11th, 2018

  30. Paweł (Marks)

    Widzę, że towarzystwu dopisuje humor. Za chwilę ukaże się książka Tomasza Witkowskiego pt:”Psychoterapia bez makijażu. Rozmowy o terapeutycznych niepowodzeniach” Dokument. Poczytajcie. Zobaczymy, czy będziecie mieli ochotę rechotać.

    Kwiecień 11th, 2018

  31. Marcin

    Strasznie groznie sie zrobilo… Tylko co ma wlasciwie wspolnego psychoterapia z tematyka tego bloga… Przeciez jest to dobrze udokumentowany fakt, ze Freud sie np. z Dora pomylil, i co… ? Mamy teraz wszyscy razem chorem Om-Om-Om zaczac recytowac czy wyspiewywac w protescie…? Kto to w ogole jest ten Witkowski… A dlaczego nie Eichelberger czy Santorski…? A moze encyklika JP2 sie najlepiej od razu interdyscyplinarnie zajac… Pawel, co ty, po tej lace na sloncu za duzo spacerowales, czy jak…?

    Kwiecień 12th, 2018

  32. Paweł (Marks)

    Psychoterapia to był tylko przykład. Bez względu na to czy psychoanaliza jest rodzajem terapii czy nie jest, wszystko można badać pod kątem skuteczności. Badano nawet horoskopy.

    Większość osób akceptuje zasadniczy paradygmat naukowy zgodnie z którym trzeba sprawdzić, czy coś działa. I dlatego analizantka Pawlaka powiedziała mu, że chodzi, bo odstawiła leki.

    Większości osób brakuje jednak dobrego rozeznania w tych sprawach i dlatego wróżki mają pracę.

    Mój znajomy wierzy w tak zwane prawo przyciągania, zgodnie z którym przyciągasz to, co pomyślisz. Co chwila powtarza: O zobacz, przyciągnąłem to i tamto. Każde pozytywne zaskoczenie tak interpretuje.
    Gdy rozmowa weszła na temat statystyki, to się zdenerwował.

    I kto wie, czy nie dlatego Pawlak mnie tu hejtuje. Podejrzewam, że nie raz miał taką analizantkę. Stąd wystarczy powtarzać w kółko ludziom, że psychoanaliza to ni terapia, ni nauka. I w końcu to bezmyślnie łykną. I Pan, Panie Marcinie jest tego dobrym przykładem.

    Po co Pan się mnie pyta kim jest Witkowski? Przecież to łatwo sprawdzić. Chce Pan zasugerować, że to nikt znaczący i powinno się dać Eichelbergera? Ma Pan mentalność motłochu, dla którego istnieją tylko ci, co się lansują w mediach.

    No dobra, wystarczy tego siania wrogości. To do potem.

    Kwiecień 14th, 2018

  33. Marcin

    Potem to wie pan co… A teraz to o ten kat skutecznosci poprosze… Taki rozwarty lub bardziej taki ostry…? Ach te znaczace i nie znaczace nic… Tak sie ten pana kolega zdenerwowal troche jak pan gdy rozmowa schodzi na temat psychoanalizy… Dziwne jakies w odpychaniu przyciaganie wyczowaM.

    Kwiecień 14th, 2018

  34. Marcin

    O prosze, nawet ortografie motlochu stosuje… mam nadzieje, ze we wrogosci swojej bedzie pan wyrozumialy i wspanialomyslny jak zwykle… ;-)

    Kwiecień 14th, 2018

  35. Paweł (Marks)

    Patrzcie go. Znalazł się psychoanalityk amator, który teraz sobie pozgaduje na mój temat.
    A może by Pan tak pozgadywał na temat Pawlaka, który publicznie zaatakował Ewę Woydyłło?!

    Oto stosowny cytat: Rzecz była o anoreksji i pani Woydyłło, skoro sama się autoryzuje, to i ja jej nazwiska nie zachowam w tajemnicy, powiedziała co następuje: ?anorektyczki mają motywację do niejedzenia.? Psychologowie uwielbiają się wymądrzać i im bardziej nie mają nic do powiedzenia, tym bardziej plotą.

    Źródło:
    http://www.sinthome.pl/blog/2008/11/27/enigma-pewnego-obiektu-czyli-o-ponizeniu-psychologii/

    To na pewno nie są standardy dyskursu pomiędzy ekspertami.
    No ale Pawlak, którego Pan Marcin określił Jankielem zapewne wyraża swoją wrogość wyłącznie na bazie czynników zewnętrznych.

    Z kolei w stosunku do mnie stosuje się interpretacje i zgadywanki sugerując mi tym samym, że mam sprawy do przepracowania.

    Raczej nie należy od Pana Marcina oczekiwać, że nam tu wyjaśni jak on rozróżnia rzeczy przepracowane od nieprzepracowanych.

    Panie Marcinie drogi. Niech Pan zacznie używać kory mózgowej, bo zrobi sobie Pan krzywdę.

    Kwiecień 25th, 2018

  36. Marcin

    Lepiej odpocznij troche Pawel… bo intelektualnie mocn jestes chyba przepracowany w tym dochodzeniu krzywd… Sciema i drogi szczesliwej tez.

    Kwiecień 25th, 2018

  37. Nen

    Siedzę właśnie nad Sintomem, konceptem. Mało sensu a dużo jouissance. Symptom jest czymś co jest męczące dla wszystkich oprócz zainteresowanego, nosiciela ;-) Metafora czy rymowanie.

    Joyce z tymi znaczącymi sie rozprawił podobno ostatecznie i dostał czego chciał – efekt.

    ?Life worth living? or ?life work leaving?.

    Czerwiec 19th, 2018

  38. Marcin

    Oj, symptom moze byc tez bardzo meczacy dla nosiciela, a nawet i dla donosiciela… ;-) Zainteresowanego lub nie… Nawet jesli o rozkoszowaniu sie mowimy… A tak z czystej ciekawosci, to co ten Joyce dostal…? W sensie – co to byl za efekt…

    Czerwiec 20th, 2018

  39. NEN

    Joyce zatkał/zablokował znaczący rojem innych znaczących i neologizmów. W taki sposób, że ta chmara, rój odrywa się od tego pierwotnego znaczącego i traci on swoje moce organizacyjne względem całej reszty. W ten sposób mamy efekt przeciny do tego w analizie, znaczący nie rozwija się i nie otwiera nowe świate pełne znaczeń i fantazji. Wręcz przecinie, dziwna chmara obala znaczący zupełnie – tak jak w tytule powyższego postu. W tym sensie Joyca nie da sie czytać w sensie interpretować, można jedynie studiować jego sposób posługiwania się językiem i efekty jakie to przynosi. Joyce powiedział otwarcie, że chce być studiowany prze akademię przez następne stulecia i chyba sobie poprawnie prrzewidział.

    Niemniej Joyce rozprawił się w taki sposób z wieloma tematami gnębiącymi podmiot w analizie. Brak naturalnego związku między płciami, ojcem, kazirodctwem u podstaw pragnienia, językiem angileskim, który dla Irlandczyka był językiem opresora i zaborcy. Jak Lacan pisze, Joyce pokazał, że słowo to wielka ściema i dokładnie to słowo z bagażem w którym diabeł drzemie. W ten sposób rozprawił się z jezykiem angielskim definitywnie, rozbijąc go na częsci i redukując do nonsensu.

    Co do efektów na poziomie tekstu. Jak się patrzy na tekst Finnegans Wake i te neologizmy i zlepki słów to zabiera chwilę, żeby to przeczytać i zdecydować co tam poprzemia i jakie słowa się z tego wyłaniają. W ten sposób pojawia się pewien nagły wgląd, epifania, która nie jest możliwa na poziomie mowy. Co też jest jakby pod prąd psychoanalizie. Zamiast rozwalać symptom zaszyfrowany w słowo, sodtajemy nowe słowa – nowe symptomy rozbrzewające enigmatycznym, nieokreślonym jouissance.

    Niemniej jak Lacan twierdzi w XXIII, Joyce doszedł tak dalego w swoim języku jak ktoś tylko może we własnej psychoanalizie.

    Sorry jeśli to brzmi trochę niezręcznie i nie po polskiemu. Nalezy wybaczyć dyslektykowi na długiej emigracji :)

    Lipiec 15th, 2018

  40. Tomasz Dubis

    …Krzysztofie, dlaczego psychoanalityk?! ;)

    Październik 29th, 2018

Reply to “Znaczący, znaczący i po znaczącym”