Marzec 18th, 2011
Gorzej już być nie może!…Może!
Co i raz widzę, jak trudnego zadania się podjąłem, a czasy mi nieprzychylne. To czasy podręcznikowe, poradnikowe, recepturowe i instrukcyjne. A tu tymczasem kilka dni temu zapytano, czy nie mógłbym napisać czegoś o, uwaga, misterium Ukrzyżowania. Boże mój, przecież to nie instrukcja obsługi pralki! A czujecie już jak zaraz odezwą się różni Terlikowscy, nie licząc kleru, i zaczną wygrażać mi, że profan winien iść precz albo zamilknąć. I tylko dlatego, że jestem psychoanalitykiem.
Jak ktoś z komentatorów zgrabnie ujął: temat wielki, a odpowiedź miałka. I znów ta psychoanaliza, niech będzie przeklęta, sprowadza wszystko do banalnego fucking. Ależ tak, na końcu tej drogi jest fucking – tylko czy banalne? Tu nie ma mojej zgody. Wyjaśnię dlaczego.
Za przykład służył mi ostatnio i dziś nadal będzie służył wątek centralny pewnego odcinka serialu Cold Case. Banalny złodziej butów, którymi chciał się wkupić w łaski pięknej dziewczyny (nieuchronnie prowadzi to jednak do fucking, na razie banalnego), zostaje skazany na 2 lata więzienia. I teraz zamiast spokojnie i karnie odsiedzieć słuszną karę, co i raz ucieka z więzienia, za każdym razem dodając do swego wyroku następne 8 lat.
Kłopot w tym, że w tych nowych okolicznościach, mój komentator nadal upiera się przy tym, że wyjściowe fucking i fucking osiągnięte na drodze ucieczek są równie banalne. Oznaczałoby to wszelako tylko tyle, że komentator jest uprzedzony w stosunku do fucking, bo fucking to zawsze fucking – jest banalne!
Ależ dokładnie tak samo ujmował to sam Kant. Oto jeden z jego przykładów: wyobraźmy sobie mężczyznę, który może zrealizować swoje pragnienie polegające na fucking z kobietą jego marzeń; lecz wie on jednocześnie, że gdy tylko je skończy, zostanie ścięty. Co zrobi ten mężczyzna? Co powinien zrobić? Kant jak to Kant, jego nieświadomość ujawnia nam tyle, że uznaje centralną czynność, o którą tu chodzi, za banalną, nie wartą śmierci. I czysty rozum i praktyczny rozum wskazuje nam drogę, by potraktować fucking jako rzecz banalną. Ergo, tylko spaczony rozum nie rozumie, co się do niego mówi, lub naiwny rozum wierzy, że to blef. Czy można albowiem położyć na tej samej szali śmierć i fucking?
I dodaję od razu, nie życie i fucking. W przykładzie Kanta tylko dla prostaczków chodzi o wybór życia, z fucking co prawda, ale nie z tą, którą się pragnie (taki wybór sprowadza fucking do banalności jak amen w pacierzu). Chodzi w nim o to, że wybór fucking jest zarazem wyborem śmierci, konkretnie fucking z upragnioną. Czy teraz szanowny komentator też powie, że nie ma różnicy między fucking z niepragnioną i pragnioną?
Otóż, śmierć w tym przykładzie staje się miarą wielkości – trzeba bardzo pragnąć tego fucking, by wybrać śmierć. Tak oto rzecz zwyczajna, najzwyczajniejsza ze zwyczajnych, zostaje wyniesiona do godności Rzeczy, Sprawy. To dzięki niej, godności, fucking przestaje być kwestią potrzeby, instynktu i biologii (wybór śmierci, szczególnie zanim zdołało się wytrysnąć swymi genami, jest sprzeczny z celem ewolucji), a staje się kwestią pragnienia.
W podobny sposób Ukrzyżowanie jako wybór śmierci nie podnosi jej wartości, przeciwnie, czyni życie godnym. Rzecz jasna mówimy tu nie banalnej śmierci, śmierci biologicznej, pierwszej śmierci jak nazywa ją Lacan. Mówimy o drugiej śmierci, tej, która wpisuje się w wieczność, w nieskończoność Symbolu (Krzyż, Krematorium, ale i Buty), w niezacieralność i niezniszczalność Znaczącego.
Z tej perspektywy antysemityzm jest niezgodą na wyniesienie do godności Żyda, na uwiecznienie jego. A bohater przykładowego odcinka serialu? Gdzie jest jego wybór śmierci? Zatrudnijmy do tego nasze zdolności arytmetyczne. Każde dodane 8 lat do kolejnej ucieczki jest właśnie tym wyborem. 10 ucieczek daje łącznie 82 lata. Do tego dochodzi 20 lat już przeżyte. Mamy 102 lata. Czyli zostając skazany na 2 lata, skazał się na lat 102. On się skazał, rzekomo dla banalnej sprawy. Kant nazwałby go patologicznym umysłem.
Freud lokował popęd śmierci w przymusie powtarzania, w powtarzalności ucieczek naszego bohatera, w rytualnym (rytuał to powtarzanie przecież) odtwarzaniu Triduum Paschalnego, w powtarzalności rocznic.
Czy może być coś gorszego od wyboru śmierci? Tak, może. Niegodne życie.
Nasz bohater miałby je godne, gdyby nieznośna maniera Amerykanów trwania w stanie happy endem zwanym. Udaje się mu uciec przy trzecim razie i żyć ze swą piękną w szczęściu na zawsze. To dopiero jest banał!
KP