Wypowiedzieć wszystko, powiedzieć nic -cz.II Niemoc


Naprawdę rozumiem komentatorkę i jej prośbę – czy możliwe jest przezwyciężenie fundamentalnej niezgodności między miłością, a rozkoszowaniem się? Czy oznacza to, że mam rozjaśniać istotę tej niezgodności? Spróbujmy.

Miłość jest przede wszystkim narcystyczna, to znaczy, że kochając, kochamy siebie. A pomimo tego kochamy kogoś. Mamy w tym interes. Zawieszamy się na tym kimś, by ten ktoś wyprodukował swą miłość, którą będzie kochał. Kogo? Mnie, oczywiście. Nie sąsiadkę, czy sąsiada. Załóżmy przez chwilę, że to się udaje, że rozkochujemy kogoś i ten ktoś kocha nas. Wszelako, czy jesteśmy spełnieni, czy jesteśmy u celu?

Załóżmy teraz, że rozkochano nas i kochamy tego rozkochiwacza – czy osiągnęliśmy stan wymarzony? W to wierzą neurotycy; wierzą, że „kochaj” jest warunkiem do „i rób co chcesz”, nawet „pieprz”. A tu klops! Miłość, choćby najpiękniejsza, największa, najczulsza, najmocniejsza (zajrzyjcie, gorąco namawiam, do mowy o miłości św.Pawła), to aliści nie wpada na jouissance, na rozkosz. Weźmy przypadki impotencji u mężczyzn i oziębłości (nieważne czy rzeczywistej czy rzekomej) u kobiet. Kto zna przypadki, że pomimo tego miłość przetrwała, a daj boże, że i umocniła się? Św.Paweł nie okłamuje nas co do zasady, ale okłamuje co do istoty. Nigdzie nie poważył się na przypisanie miłości właściwości, którą nazwę „miłość zawsze dogadza”, chcąc powiedzieć, że miłość zawsze sprawia rozkosz. Co to, to nie, św.Paweł nie chce nas okłamać. Nie chce karmić nas mrzonkami. Lecz, skoro miłość tego nie może, nie może zrealizować tak uniwersalnego oczekiwania (panowie lubią pytać „czy miałaś orgazm”, panie „czy było ci dobrze), to po co mówić o niej jako o naj? Łatwo dostrzeżemy, że Paweł z Tarsu zaszczepia w ten sposób być może najbardziej przemocowy fantazmat, który z łatwością pochłaniamy w sobie. Jego logika mówi tylko tyle, że miłość podoba się Bogu, lub temu kogo się kocha, ale sama z siebie nie sprawia kochanemu rozkoszy. Miłość się kończy, gdy musi mierzyć się i mierzyć z impotencją lub oziębłością.

Czemu tak się dzieje? To nie trudne zagadnienie. Jakakolwiek by miłość nie była i jakimkolwiek znakiem nie była reprezentowana, obrączką, wspólnym kontem, rozliczaniem się z podatku, dziećmi, a nawet samym sakramentem, nie gwarantuje wiedzy na temat jouissance osoby kochanej, wiedzy na temat: „co sprawia ci rozkosz, na czym zasadza się twoja rozkosz”. Rozkosz jest zawsze prywatna, to wiedza najosobistsza z osobistej; tak osobista, że nawet sam zainteresowany może jej nie znać. Ta wiedza nie jest w intymności; ona jest w ekstymności (vide fantazje masturbacyjne czy „zboczone sny”); tak daleko bywa ekstymna, że ludzie potrafią posługiwać się podręcznikami gry wstępnej w łóżku i dziwią się, że to jednak nie to. Oczywiście, ludzie potrafią mieć wiedzę, wszelako bardziej o seksie niż rozkoszy. Niektórzy mają jej nawet bardzo dużo, próbują ją uczynić sobie poddaną, eksperymentują i planują. Osiągają tyle, że rozkoszują siebie, lub nawet siebie sobą. Stają się erotomanami, seksoholikami, hedonistami. Dalej jest już tylko apatia, uczenie nazywana też anhedonią.

Kocha się po to, by „rozkoszować się z”, ale i, i to jest zdecydowanie ważniejsze, rozkoszować się kimś, a dokładnie, ciałem „jego” czy „jej”. Rozkoszować się ciałem Innego, ale i pozwolić rozkoszować się ciałem – pod warunkiem wszelako, że ciało jest ciałem Innego, które symbolizuje Innego, a nie jest należące do niego/niej.

Myślę, że dotarłem do granicy przyswajalności dokonywanej z marszu. Zatem zatrzymam się w tym miejscu, by pozwolić czytelnikom na przetrawienie tych wyjątkowo trudnych spraw, zostawiając ciąg dalszy następnemu weekendowi.

Pozostaje odpowiedzieć komentatorce. „Rozkoszowanie się z” w miłości jest ewentualnością, ewentualnością, którą pożądamy i której się boimy. Bardzo ale to bardzo chcemy, by istniało koniecznie. Ponieważ jednak mówimy teraz o sytuacji „łóżka wypełnionego po brzegi, że szpilki nawet w nim nie umieścisz”, łóżka zajmowanego tylko przez dwoje ich, tylko i tylko ich, to stąd pojawia się wymóg domagania, bowiem z definicji kieruje się ono do kogoś. Pragnienie osiągamy tylko domagając się go. Nie ma co liczyć na Ducha Świętego, Yang czy Ying, feromony, wirusy miłości, czy psychoterapię.

„Kochaj mnie, kochaj”, i rób z tym ciałem co chcesz. Co Wy na to?

KP

P.S. W ostatnim zdaniu nie ma pomyłki, brzmi ono: „z tym ciałem”, a nie z mym ciałem. Może ktoś się domyśli dlaczego.


13 Comments, Comment or Ping

  1. Joshe

    Ciało jest wrzucane do garnka, do gry. Momentami tylko wyłaniają się w jego pięknych, silnych dłoniach nieznane mi dotąd krągłości i szpiczastosci. Rób z nim co chcesz, rób mocniej, gdzieś muszą leżeć granice tego szaleństwa. Im bardziej ich szukam, tym bardziej się rozmywam – absurdalność swiata w całej rozciągłości. W tym tańcu śmiejemy jej sie w twarz.

    Luty 17th, 2013

  2. sylvie

    Dlatego, że w miłości mamy większą szansę na wyłączność, w przypadku naszego ciała szansa ta jest dużo bardziej iluzoryczna i niektórzy to już wiedzą. To w teorii ? bo w praktyce zdarza się jednak odwrotnie, miłość nie jest wyłączna, natomiast rozkoszować się możemy, bo tylko tego chcemy wyłącznie jego/jej ciałem, wyłącznie tym konkretnym. A zatem ?Kochaj? i ?rób z mym ciałem co chcesz?.
    Albo może jednak z innej beczki ? ponoć neurotyczki (i neurotycy?) pragną miłości, ale nie mają ochoty być powodem jouissance innego. Więc lepiej odseparować ?to? ciało ode ?mnie? i tym samym dylemat znajduje bardzo praktyczne rozwiązanie.

    Luty 17th, 2013

  3. Joshe

    Jeszcze z tą intymnością. Wydaje mi się, że tutaj związek z miłością jest jasny, łatwy. Kocham moje małe dziecko, cały czas wącham jego głowę, głaszczę spocone włoski, wtulam w siebie, chciałabym pochłonąć, zjeść. Wchodzę do Jej pokoju w nocy, gdy już śpi i wącham jak jakieś zwierze, a znajomy zapach przynosi szczęście, może i rozkosz. Miłość jednocześnie sprawia, ze staje się zupełnie bezbronna, moje serce jest tam gdzieś w świecie. Już nawet nie na przysłowiowym ramieniu. Ja nie wiem, czy miłość jest narcystyczna.

    Podobnie mam z Nim. Kocham jaki jest piękny, jak pachnie, wszystko. Dlatego podpisałam ten cyrograf z ta obroczka na palec, żeby przypadkiem nie zapomniec ;)

    Seks to trochę jednak inna sprawa, gra rożnych rzeczy, popędów, fantazji, fizycznosci. Im większa lekkość i mniej oczekiwań tym jakoś lepiej to idzie. Dla mnie seks jest zabawą, gdzie wszystko nabiera lekkości, najgorsze swinstwa i myśli nabierają lekkości. Rzeczywiście życie bez tej lekkości bytu pewnie jest nie do zniesienia. Czasami fantazjuje, czy impotencja byłaby problemem, czy jak Pan pisze „bycie dla kogoś kiblem” byłoby problemem. Ja myśle, ze w łóżku dużo da się pomieścić i oswoić.

    Luty 18th, 2013

  4. pola

    No dobrze, Joshe, ale jak przypadkiem zapomnisz? Jeśli zapomnisz się? Co wtedy? Jeśli tę lekkość bytu odnajdziesz w ciele i obecności kogoś innego niż wspołautora cyrografu? To czy wtedy będzie do czego wracać? Do samej miłości?

    Luty 20th, 2013

  5. Joshe

    Pola :)

    Zadajesz trudne pytania!! Nie wiem czy dobrze pamietam ale na tym blogu Pan Krzysztof napisał kiedyś, że kobiety mylą jego pragnienie z miłością. I pare innych rzeczy. Może w tym i jest odpowiedz.

    Dobrze, ze piszesz o odnajdywaniu rzeczy w samej obecności kogoś. Ja sie nad tym często zastanawiam, bo ja tego zawsze odnajduje dużo. Pewnie każdy odnajduje tylko o tym nie mysli, lub nie chce myśleć. Czy odnajduję „lekkość” w obecności innych i czy odnajduje pragnienie – jasne, ze tak. Czy sama mam ochotę na tego innego. Czasami tak. Czy pójdę za tym pragnieniem do łóżka – raczej nie. Czy intereferuje mi to z miłością – nie, wrecz odrwotnie. Czy niszczy seks i intymność – nie zauważyłam :)

    To, ze kocham mojego męża i moje dziecko nie znaczy, ze nie mam być osobą w świecie, ze mam się zamknac na ludzi, na mężczyzn, na usmiechy, spojrzenia, smaki, zapachy, na caly ten metabolizm mysli, pragnien, gier, fantazji. Ja miałam matkę ofiarę na ołtarzu rodziny i dlatego nikomu tego nie zrobię, ani żadnemu dziecku, ani mężczyźnie.

    Cyrograf to cyrograf i jak każde zobowiązanie czasami uwiera. Wtedy siadam na dupie, czekam aż trochę minie, po czym zaciskam zęby i do przodu. Ja o tym wiedziałam wychodzac za maz juz po trzydziestce, mialam to nawet dorze przetestowane. Zwą to dorosłością albo racjonalizmem.

    Luty 21st, 2013

  6. Joshe

    P.S. Bez cyrografu mozna sie zapominać, nawet trzeba. Frywolność i smak życia – kobiety noszą ją w lekkości i gładkości ruchów – gdy wchodzą do pomieszczenia, wtedy nawet najgłębsze dekolty bledną ;)

    Luty 21st, 2013

  7. Doris

    PrzeTRWAĆ w życiu można raczej za sprawą wiary niż wiedzy. Mówi się,że miłość czyni cuda- powiem raczej ,że WIARA czyni cuda, wiara w miłość też :)Trzeba w coś wierzyć, mimo wszystko, na przekór wszystkiego/wszystkim, całemu „racjonalnemu światu”,w głupią miłość też :) , bo to daje jakąś nadzieję.Nadzieję na co?? nie mam pojęcia :)
    Nawet wiara w siłę wiedzy, w POSIADANIE tej rzekomej wiedzy tak silnie zaznaczone w komentarzach Joshe, jest lepsze niż nic, chyba :)

    Luty 21st, 2013

  8. Doris

    A w kwestii ” i rób z tym ciałem co chcesz”, z tym a nie moim ciałem – słusznie,bo w sumie poczucie,że to „moje ciało”,że je posiadam na własność to cudowna ułuda.Ja jestem w środku, ciało to moje opakowanie, mój wehikuł do przemieszczania MNIE po moim życiu i do kontaktowania się z innymi Ziemianami i Ziemiankami, więc „rób z tym ciałem co chcesz” teraz i później i jeszcze później też , nawet kiedy już nie będzie takie jak teraz-chcę wierzyć,mam nadzieję, że będziesz chciał to robić z tym ciałem zawsze, nawet kiedy to ciało nie będzie już tym ciałem :) AMEN

    Luty 21st, 2013

  9. Joshe

    Doris

    Ja nie posiadam rzekomej wiedzy, ja sie w życiu wystawiam, bo mam odwagę i nauczyłam sie tez jak przeczekać ból i jak brać krytykę za dobra kartę.

    Nie chciałam brzmieć enigmatycznie i nie chcę też nikomu doradzać. Kto nie wybierze sie na przechadzkę ten się nie dowie.

    Luty 21st, 2013

  10. „tym ciałem” jest spełnieniem warunku, o którym pisze Pan kilka linijek wyżej: „(…) pozwolić rozkoszować się ciałem ? pod warunkiem wszelako, że ciało jest ciałem Innego, które symbolizuje Innego, a nie jest należące do niego/niej”.
    „Tym ciałem” – ciałem Innego, tak to zrozumiałam.

    Luty 21st, 2013

  11. pola

    Miło mi, że się odniosłaś, Joshe:) Dziękuję:)
    A Kuskusa wyczuwam, intuicyjnie zgadzam się. To trudne jednakowoż.

    Luty 21st, 2013

  12. Jacek

    Tak, to trudne. Potwierdzam… Imponująca jest wiara Joshe, którą na początku ja też wziąłem za mężczyznę:)

    Luty 21st, 2013

  13. Joshe

    Wcale nie takie trudne. Troche inspiracji ;)

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=55V6gJ9anjQ

    Luty 23rd, 2013

Reply to “Wypowiedzieć wszystko, powiedzieć nic -cz.II Niemoc”