No i nabroiłem nieco. Piszę sobie o wiedzy, o tej niezbywalnej właściwości faktu bycia człowiekiem, o koniecznych związkach tejże z miłością, ale ani słowem nie zająknąłem się o niejasności, a może nawet tajemniczości jej statusu. By to unaocznić postawię pewną kwestię pod rozważenie.
Komputery szachowe już od paru dobrych lat są inteligentniejsze od mózgów arcymistrzów. Patrzeć kiedy, a zwyczajne komputery codziennego użytku będą również. Mózg elektronowy będzie sprawniejszy od ludzkiego i już. Można po prostu przyjąć, że inteligencja jest funkcją mocy obliczeniowej mózgu. Przeciętny komputer już dziś jest mądrzejszy od jego przeciętnego użytkownika. Czy coś z tego istotnego wynika? Niewiele, zwłaszcza gdy zadamy następne pytanie: No dobrze, ale czy komputer mądrzejszy od człowieka o tym, że jest mądrzejszy od niego wie?
Wielu twórców z kręgu SF sądziło i sądzi, że komputery wkrótce się zbuntują. Co jednak miałoby być zapłonem dla takiego buntu? Czy moc obliczeniowa, która po przekroczeniu jakiejś granicy (czegoś w rodzaju stałej Plancka), uczyni z komputera Spartakusa, albo objawi im samym status proletariatu, czegoś mądrego wyzyskiwanego przez kogoś głupiego?
Zwykły podrywacz nie ma wiedzy o miłości; dysponuje jedynie instrukcją obsługi „pralki automatycznej”, wartościowej tylko o tyle, o ile ma ona zastosowanie do danego modelu. By się o tym przekonać wystarczy postawić ich w sytuacji poderwania 80-letniej staruszki – instrukcja obsługi nie ma zastosowania do tego modelu.
Amatorkami instrukcji obsługi w jeszcze większym stopniu są same panie. Jakże często namiętnie próbują znaleźć dostęp do instrukcji obsługi tego, który im się spodobał. O ile panowie używają tej instrukcji w stosunku do danego modelu „pralki”, o tyle panie biegają za instrukcją obsługi danego przedstawiciela określonego modelu. Nie chodzi o to, by on się nią zainteresował (jako taka, każda pani jest ośrodkiem zainteresowania wielu panów); chodzi o to, by ten, i tylko ten, się jej oświadczył. Często, jakże często, panie nie wiedzą jako to zrobić.
To dlatego w cenie u pań jest dzielenie się wiedzą – panie doradzają sobie: co zrobić by… A właściwie, po co ta wiedza? Służy ona albo samej wymianie – zwróćcie uwagę na pogaduszki lub funkcję tak zwanej literatury fachowej – albo realizacji, spożytkowaniu wiedzy, ruchowi od wiedzy do pracy, a nie od wiedzy do wiedzy. Rzecz jasna w miłości chodzi tylko o ten pierwszy ruch – jak od wiedzy przejść do czynu; od „chcę z nią spędzić resztę swego życia” do spędzania i spędzenia razem życia; od „chcę go mieć jako męża” do doprowadzenia do spisania odpowiedniego aktu. Kwestia ta przybrała u Freuda postać wytycznej – psychoanaliza ma doprowadzić do tego, by człowiek umiał i kochać i tyrać. Miłość to przede wszystkim praktyka.
I tu dotykamy koszmaru. Istnieją mężczyźni i istnieją kobiety. Istnieje różnica między płciami. Wiemy o niej, albowiem przekonuje nas o tym różna postać świata ich pragnień. Czy to kłopot? Od kiedy wiedza jest kłopotem, a nie zbawieniem? Przynajmniej od czasu skonstruowania bomby atomowej wiemy, że pożytek z wiedzy jest raczej wybuchowy; z pewnością nie anielski.
Świat mężczyzn obraca się wokół posiadania wielu kobiet, najlepiej wszystkich. To męski fantazmat. Mężczyźnie z jedną panią nie po drodze.
Świat kobiet obraca się wokół odnalezienia tego jednego, którego uczyni się też jedynym. To kobiecy fantazmat. Sedno jego tkwi w tym, że najbardziej pragnionym jest Don Juan, Don Giovanni; pragniony przez wszystkie kobiety, ale usidlony monotematycznie i monogamicznie przez jedną z nich. Giovanni pragniony jest przez wszystkie, ale żadna nie będzie go miała. Tyle, że każda z pragnących liczy na to, że akurat jej to się uda. Widzimy przeto, że do momentu „ślubu” każda ona ma swego pana i zresztą tego chce, ale po ślubie to ona staje się panem pana. Śmieszne jest w tym to, że ten pan, który ma swego pana, nic o tym nie wie. Z kolei ona, gdy już zapanowała nad swym panem, odesłała w niebyt powód swego pożądania – don Giovanni znika, zostaje uśmiercony aktem wyłączności.
Czy teraz jest już bardziej zrozumiałe, dlaczego w analizie twierdzi się, że „związek seksualny nie istnieje”? Miłość „przed” i miłość „po” to różne miłości (przy czym punkt przed/po jest różny dla mężczyzn i kobiet; dla pierwszych jest nim uwięzienie, dla drugich zaliczenie). Wystarczy powiedzieć, że związek płci nigdy nie jest czysto seksualny i nigdy czysto aseksualny.
Reasumując, uwodziciel stara się zrealizować męski fantazmat (zdobyć jak najwięcej kobiet). Z kolei szanowne komentatorki sygnalizują istnienie kobiecego fantazmatu – szukają w uwodzicielu serca, najlżejszych jego przejawów. Serca ku komu się kierującego? Chyba wiecie, więc nie będę stosował łopatologii.
Zatem – związek seksualny nie istnieje, ale nie pozbawia to miłości racji bytu.
KP
P.S. O racji bytu każe mówić język, chociaż prawda każe napisać, że nie pozbawia to miłości racji bycia.
13 Comments, Comment or Ping
To jest prawda co Pan mówi. Dlatego dziwię się, że się dziewczynom nie spodobał film tutaj wyświetlany, bo przecież też by chciały mieć jakiś sposób na niego. Mnie się często pytają.
Najwięcej wiedziała o tym ciotka Anielka, która poświęciła całe życie dla swojej miłości. W sumie nie była moją ciotką tylko siostrą mojej prababci ale w opowieści rodzinnej zawsze została Ciotką Anielką, miała długie siwe włosy prawie do pasa i mieszkała w domu starców w Henrykowie.
Jak była wojna, to przedtem dwie siostry inne miały losy i ciotka Anielka jako wolna kobieta się wyemancypowała do Warszawy. Włosy już wtedy długie miała choć jeszcze nie siwe i powiewała nimi tu i tam a znała takich co byli doktorami albo jeszcze studiowali medycynę. Kiedy nastali Niemcy, ona poznała jednego lotnika niemieckiego z Luftwaffe i z nim chodziła unikając takich miejsc w których by jej mogli te włosy poobcinać albo i co gorszego. On jej mieszkanie w Warszawie wynajął ładniejsze duże, tam się spotykali i ona się chciała z nim już ożenić. Te wszystkie rzeczy które są zalecana żeby on pamiętał jakie ona czekoladki lubi i o której ma urodziny i kwiaty i wyglądał jak Hans Kloss to on to wszystko spełniał. Reszta rodziny jej znać nie chciała ale to już i wcześniej tak było więc się w sumie nic nie zmieniło dla ciotki Anielki. Ale nie doszło do tego, bo przyszli Ruscy. A on gdzieś poleciał samolotem i go zestrzelili ci ruscy. Do ciotki Anielki która wtedy siedziała w mieszkaniu i nic ją nie obchodziło bo on zleciał gdzieś na mordę ten jej pilot nic nie docierało, ale przyleciały sąsiadki pani Anielko pani ucieka bo ruscy idą wygarniają takie baby co ze szwabami coś miały to pani ucieka bo panią utopią w kanale albo i co gorszego. Wtedy ona powiedziała że nigdzie nie pójdzie. Ale pani Anielko pani ucieka tu ma pani dwieście złotych jakieś tam kawałek mięsa chleba coś takiego i pani ucieka do rodziny mojej tam jest taki co pani dokumenty załatwi jak pani będzie miała dolary. I ona wzięła ileś tam dolarów co miała i najważniejsze rzeczy czyli jego zdjęcia i wybiegła z domu jak stała z tymi zdjęciami tylko a zanim przyszli ruscy to sąsiadki zabrały radio i parę jej sukienek co tam były które były jeszcze całkiem dobre. Uciekła gdzieś prawie w Bieszczady gdzie na lewych papierach za dolary kupionych przeżyła kilkadziesiąt lat jako wiejska nauczycielka zawsze samotnie nikt nie wiedział gdzie ona jest i tylko moja babcia dostała od niej dwa listy że ona żyje. Mieszkała pod lasem w takiej chatce nie paliła światła wieczorem tylko tak siedziała i była nauczycielką w szkole gdzie uczyła małe bachory które tam chodziły ze wsi jako utrapienie. Z nikim nie gadała nikogo nie wpuszczała i były tam w domu te zdjęcia i tylko z nim rozmawiała z nikim więcej. Później już były lata późne siedemdziesiąte schyłkowy Gierek, jak nas o tym informują w Czasie apokalipsy wszyscy utracili wiarę we wczoraj, w jutro i w dziś i wtedy ona powiedziała że pójdzie do domu starców bo nie ma rodziny to pójdzie do Henrykowa i tak poszła. Tam pomieszkała chwilę i rodzina ją tam odwiedziła i z okna jej było widać konia białego całkiem jak u Andersa albo te jej włosy białe tak mi w głowie zostało ten koń biały i te jej włosy co się tam pasł ten koń ale w końcu powiedziała że ma dosyć bo całe życie żyła w strachu i sobie w pokoju bo miała pokój oddzielny to sobie w pokoju wywiesiła te zdjęcia tego faceta który był przez całe życie jej jedyną miłością i się go nigdy nie wyrzekła. Wtedy wszyscy dostali dosłownie świra, zaczęli wzywać milicję zrobił się skandal dyrektorka ale ona powiedziała, że nie ustąpi bo to jest całe jej życie i jej mogą naskoczyć na starość. Wtedy jej zaczęli z numerami potatuowanymi na rękach przychodzić i tymi tatuażami pod oczy a ona że nie ustąpi i księdza wysłali i ksiądz też jej czymś tam machał przed twarzą a ona też że nie ustąpi i w końcu dostała zawału. Wtedy te zdjęcia znikły nareszcie ze ściany i życie wróciło do normy. Źli zostali ukarani a dobrzy nagrodzeni. Tak to ciotka Anielka poświęciła życie swoje i cześć swoją i śmierć swoją dla swojej jedynej miłości.
Czerwiec 25th, 2012
Problem z tym panem z filmu polega na tym, że właśnie bardzo daleko mu do Don Juana:) on w ogóle nie uwodzi, tylko wykuł na pamięć jak rozmawiać z kobietą. A mówi jak sprzedawca czy pijarowiec.
Czerwiec 26th, 2012
Panie Jacku, i tu się z panem zgadzam. Nie znoszę takich podrywaczy, bo ta mowa trawa, jak pan zauważył to się nadaje do mięsnego. Ja bym mu natychmiast odebrała licencję. Z drugiej strony oczywiście niektórym kobietom może się podobać właśnie taki smutas bez wdzięku-podrywacz na spodenki piękne pani ma. De gustibus..na bezrybiu…itp.Trochę fantazji, wdzięku, lekkości, a wtedy ta instrukcja obsługi pralki się jakoś „uczołowieczy” . Oczywiście strach przed odrzuceniem, ale jemu tak po prawdzie to wszystko jedno do jakiej szatynki czy blondynki klepie te swoje „pacierze”. No ja, nie wchodzi w grę, że zwróci na mnie uwagę, to bym z nim na kawę nie poszła. Seryjny killer podrywu. Czekam na jakieś lepsze wzorce. A historia ciotki Anieli to dopiero historia. No i znowu Spokojny sypnął z rękawa. Pozdrawiam Elżbieta
Czerwiec 26th, 2012
Chyba fantazmat kobiecy to znalezienie TEGO dla którego będzie się tą JEDYNĄ ?? :) Jedyną, ukochaną, narzeczona,żoną, ale i JEDYNĄ kochanką :), byle by jedyną naturalnie :) Czy mylę pojęcie kobiecego fantazmatu z kobiecym pragnieniem??:)
Jednak co naprawdę mnie ciekawi,i tu pytanie do dr Pawlaka- jak to się dzieje,że dla niektórych kobiet, tym jedynym i najważniejszym „facetem ich życia”,staje się ojciec????? I czemu matki na to pozwalają,że córeczki tatusia zajmują ich miejsce???
Żeby nie być gołosłowną posłużę się przykładem pięknej Hanny Lis, która ostatnio udzieliła obszernego wywiadu dla „Gali”.Dla niej też ojciec „Był i jest facetem jej życia” :) Cytuję dalej: ” moje relacje z Ojcem były absolutnie niepowtarzalne.Nigdy nie miałam i nie będę miała takich relacji z mężczyznami, jakie łączyły mnie z Tatą.Dla mnie był mężczyzną absolutnie idealnym.Kochałam go jak ojca i jak brata bliźniaka….”
Czerwiec 27th, 2012
Mnie to też ciekawi, ale dla mnie to nie jest taka wielka zagadka. Ojciec jest zawsze naszym pierwszym facetem, a matka pierwszą dziewczyną. To powielanie wzorców albo się kończy sukcesem, albo totalną klęską. Proszę zauważyć, że często szukamy nawet fizycznie podobnych partnerów, że nie wspomnieć o predyspozycjach psychicznych. Mnie się tak zdarzało. Wynosimy z domu pewne matryce. Budujemy na nich nasze relacje z ludźmi. Pani Lis miała szczęście, bo ojciec ją uwielbiał, komplementował, traktował jak damę. Był z niej dumny. Chwalił się nią. Mój wuj tak kochał swoją córkę, tylko ona po wyjściu z domu przekonała się, że nie wszyscy kochają ja tak jak jej ojciec. To stało się źródłem jej wielu frustracji, a ja jej zazdrościłam tego ojcowskiego uwielbienia. Druga moja przyjaciółka miała bardzo kochającego ją ojca, ale alkoholika. Wybrała alkoholika, a ten bardzo kochał ich wspólne dzieci. Nie umiała inaczej. Kij ma dwa końce Facet kocha via dzieci. Jeśli kocha dzieci to na ogół kocha kobietę , która mu te dzieci urodziła. Może mama Hanny Lis, a może wiele mądrych kobiet przywalając na to, żeby ukochane córeczki tatusia zajmowały ich miejsce,traktujmy to umownie, jak pani pisze, wie jak to się robi, żeby uczucie do nich nie gasło. Dla jasności, mój ojciec był bardzo skryty w okazywaniu swoich uczuć, stąd jest mi obce bycie uwielbianym przez niego. Bycie kochanym już prędzej. Wszakże, w wielu facetach cenię i szukam tego, co ceniłam najbardziej u swojego ojca. Elżbieta
Czerwiec 27th, 2012
Hmm,co tam sobie myślała mama ślicznej Hani, tego nie wiemy:) i duża Hania o tym w wywiadzie nie wspomina :) w ogóle matka w jej wypowiedziach występuje tylko raz- jako współuczestnik pogrzebu Ojca:)
No i dalej, jeszcze bardziej nie rozumiem, jak można jako córka uwielbiać ojca:) można się go bać, po to jest ojciec, można szanować, albo nie szanować,liczyć się z jego zdaniem,bądź nie,kochać albo/i
nienawidzieć ale uwielbiać ??? :)
Zresztą „to szczęście” przynależne jest żonie ojca, a przynajmniej powinno być :)
Czerwiec 28th, 2012
Zupełnie nie rozumiem Doris. Nie ma uczuć przynależnych. Na szczęście uczucia, a więc emocje są niezależne i wolne. Możemy dowolnie je sobie wyznawać. Na nasze uczucia nie mamy większego wpływu zwłaszcza jako dzieci. Mówi się wprawdzie zaskarbić sobie uczucia, a więc dać powód do miłości, albo do szacunku, albo lęku, albo nienawiści albo też np.do uwielbienia w tym przypadku ojca przez HL. I tu może sobie zaprzeczam trochę, bo dorośli mogą manipulować uczuciami dzieci tak jak mogą manipulować wzajemnymi uczuciami. Ale, żeby ojciec był po to, żeby go się bać to ja już zupełnie nie rozumiem? Kiedyś było tak, że ojciec jako jedyny żywiciel rodziny zajmował pozycję szczególną. Był wyrocznią dla żony i dzieci. Bano się co powie ojciec, bo on był od wymierzania kary. Kary cielesne, zmora dzieciństwa. Stanie w kącie itp. Zobaczymy co powie ojciec? Ale teraz te czasy minęły. Może ojciec, wracając do pięknej HL był dla niej i ojcem i matką, skoro ona o niej nie wspomina. A Doris powie: ano właśnie, wykasowała mamusię. Nierzadko się zdarza, że dzieci rywalizują o względy swoich rodziców, bo ojciec jest ciepły i troskliwy a matka jest jedzą albo odwrotnie. Tatuś tyran a matka męczennica. Są dziewczynki, prawie pannice a na kolanach tatusia siadają. Kleją się do niego. Znam takie przypadki i czułam, będąc świadkiem tychże pewne zaniepokojenie. A czy coś jest przynależne tylko żonie, bo Doris pisze „to szczęście” czyli co, to uwielbienie przynależne jest żonie, a wręcz powinno być jej przynależnym. A wiec, w przypadku żony nie jest to nagannym, a w przypadku córki nagannym, bo nieprzynależnym jest uwielbianie ojca. Nie wiemy jakie uczucia żywił ojciec do matki HL, a ona milcząc nie daje jednoznacznej odpowiedzi, choć daje powód do zastanowienia się. W tym wypadku chyba bardziej mnie interesuje uczucie matki do córki niż odwrotnie. Elżbieta
Czerwiec 28th, 2012
Po przeczytaniu tego wpisu mam taką refleksję, że kobiety są strasznie naiwne i pragną niemożliwego.
Smutne to i tragiczne. Smutne i tragiczne dlatego, że w takim razie ?Jak żyć??, jak żyć z mężczyzną? :-)
Już wiem, że pragnienie nie ma nic wspólnego z etyką, jednakże myślę, że każdy z nas, niezależnie czy jest kobietą, czy mężczyzną, nie lubi jak ktoś go oszukuje lub zdradza.
Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
I w związku z tym, nawet jeśli przyjmiemy jako dogmat, że mężczyzna chce mieć jak najwięcej kobiet i spróbujemy to zaakceptować, to jednak, starając się bardzo być ślepą, głuchą i niemową, ciężkie to będzie dla każdej kobiety.
Bo chodzi o zaufanie i tym podobne bajery z kręgu etyki.
Jeśli chodzi o p. Lis, to mam jakieś takie wrażenie, że ona kłamie i koloryzuje lub pomiędzy nią a ojcem była relacja erotyczna, w każdym razie coś niezdrowego.
I nie wiem, czy taki był cel, kiedy Lisówna autoryzując zapewne ten artykuł, zgodziła się na taki zapis.
Jak wiemy, ludzie kłamią i dla mnie, jeśli ktoś tak bardzo wynosi pod niebiosa relacje z kimś, to jest to dla mnie podejrzane.
Tak jak, gdy ktoś mi mówi, że ich małżeństwo jest szczęśliwe i idealne, to wiem, że kłamie.
Nie mówiąc już o tym, jak poczuł się mąż p. Lis, gdy przeczytał ten artykuł. To w takim razie kim on jest dla p. Hani, co ona w takim razie do niego czuje i po co w ogóle dalej z nim jest?!
I co oznacza zdanie: ?Nigdy nie miałam i nie będę miała takich relacji z mężczyznami, jakie łączyły mnie z Tatą?. Trochę to jak na moje ucho śmierdzi?
Jeśli chodzi o to co napisała Doris o roli ojca, to faktycznie obecnie coraz rzadziej się zdarza, aby ojca się bano. On teraz nie wprowadza i nie respektuje PRAWA. On jest mięczakiem, słuchającym posłusznie żony i robiącym co ona chce. Może od czasu do czasu próbować cichutko protestować, ale i tak zostaje na tym co chce żona.
Pytasz się Elżbieto, czy coś jest przynależne tylko żonie.
Tak, inne uwielbienie, inne dla córki a inne dla matki. Z córką (przynajmniej teoretycznie i od tego jest ojciec, aby to wprowadzać i to respektować) ojciec nie powinien chodzić do łóżka, ale z matką jak najbardziej.
Nie powinien brać podlotka na kolana, ale swoją żonę jak najbardziej.
W inny sposób powinien okazywać miłość żonie, a w inny swojej córce.
I w tym przypadku (jeśli założymy, że p. Hania nie fantazjuje na potrzeby kreowania siebie jako osoby idealnej, bez wad, mającej również idealne relacje z ojcem ? chociaż mogło być również i całkiem odwrotnie), albo p. Hania kłamie, albo jej ojcu coś się pokręciło w głowie.
Może być jeszcze i taka możliwość, że matka p. Hani miała w nosie całą rodzinę i męża również i w związku z tym ojciec przelewał miłość na córkę i stąd wrażenie p. Lis o taaakiej relacji.
Może być jeszcze tysiąc innych możliwości, ale prawdy pewnie się nigdy nie dowiemy :-)
Czerwiec 29th, 2012
Właściwie z Hannah mamy podobne obawy i podejrzenia, stąd napisałam, ze może ojciec HL mógł być i ojcem i matką dla niej, a więc relacje w domu były zaburzone, albo co najmniej dziwne. Ponadto w sprawie jakiegoś tam podlotka trzymanego na kolanach przez ojca, to również budzi moje zaniepokojenie o czym pisałam. Pewnie, że miłość ojca do córki powinna być z natury inna niż do żony choćby z powodu seksu, ale sam fakt jego uprawiania z żoną nie musi być wyrazem uwielbienia jej przez męża. No a seks z dziećmi, żeby było jasnym żadnych insynuacji!!, jest jak się okazuje nie tak rzadki i to w domach z różnych środowisk, i jest wysoce naganny. A może ta historia HL i jej ojca jest tylko potwierdzeniem tego, że dla kobiety, te fantazmaty- pragnienia miłości dotyczące, to właśnie oczekiwanie od mężczyzny „uwielbienia” i okazywanie mężczyźnie uwielbienia. Przeżywania idealnej miłości, gdzie on jest jedyny, wybrany i kochany. Wierny. Kochający, przynoszący kwiaty i obrzucający prezentami, a do tego przystojny i jako zwieńczenie tej idylli to fantastyczny w łóżku. A nawet jak nie jest taki wymarzony w te klocki, figo fago, to przecież ma tyle innych zalet, że seks jakoś ujdzie w tłoku. Ileż małżeństw tkwi ze sobą a to dla dzieci, a to dla rodziców, teściów albo z powodu utrzymania prestiżu społecznego. Moja jedna przyjaciółka jak się dowiedziała o niewierności męża to nareszcie znalazła prawdziwy impuls, żeby „z kury domowej” wprawdzie z bardzo uśpionymi ambicjami i zdolnościami popartymi imponującą wiedzą, nareszcie zaczęła się realizować zawodowo. Z grafika wykreśliła niedzielne obiadki dla teściowej, zresztą okropnej baby. Zyskała natychmiast jeden cały dzień dla siebie. Dzieci ze szkoły zaczęła odbierała niania, która również zaczęła odwozić je na liczne zajęcia dodatkowe, bo skoro męża było stać na kochankę, to stać go na pomoc domową, bo kochanka została spalona. A dzięki tym zmianom przyjaciółka miała swoje wyjścia z domu, swoje sprawy i swoje niezależne terytorium tylko dla siebie. Mąż był zszokowany. Nauczył się kąpać dzieci i czytać im na dobranoc, ta niewolnica miłości zaczęła mu imponować i zdjęła z niego ten balast oczekiwania od niego bycia ideałem, któremu nie jest się, zresztą w obie strony, sprostać. A moim zdaniem, o czym nie ma tutaj ani słowa, to to, że ludzie „skazani na siebie” jakbyśmy tego nie nazwali, miłością też, muszą się co najmniej się lubić no i trochę się sobie podobać, ale nade wszystko lubić swoje towarzystwo, a już najlepiej jeśli łączy ich wspólna pasja do chodzenia po górach, jazdy na nartach,do tańca, kina czy do zwierząt. Zwierzęta szczególnie polecam, bo to się przytuli i chlapnie ozorem po pysiu, no i prześpi się na poduszeczce. Elzbieta
Czerwiec 29th, 2012
Elżbieto,
jeśli chesz mieć takiego mężczyznę o jakim piszesz wyżej, to tylko jako kochanka :-)
Czerwiec 29th, 2012
Czyli że co – córka nie może uwielbiać ojca, bo od razu pojawia się podejrzenie, że w grę wchodzi „brudny” seks??? No kobity, bez przesady…
I proszę jaka rywalizacja matki z córką o uwielbienie:) A od kiedy to niby nie można córki brać na kolana?? Nawet ‚podlotka’? Nie wiedziałem, że siedzenie na kolanach to taka (uchhhh…) strrraszna erotyczna czynność. To pewnie przytulać też nie można, o pocałunku np. w czoło nie wspominając? Proszę jak się rzuciły, żeby odmierzać ile uwielbienia się córce należy….
Czerwiec 29th, 2012
A niby dlaczego?. Tej przyjaciółce się udało, co zresztą zawdzięczała pewnej poznanej przypadkowo w samolocie pani na trasie Londyn -Warszawa. Popijając a i owszem ta pani powiedziała jej: no tylko nie wolno ci rezygnować z siebie i chodzić w przydeptanych butach i rozczochraną być afiszować się swoim nieszczęściem. Kiedy po 10 latach, od wydarzenia, przyjaciółka umarła to on powiedział mi , ze bez niej czuje się nikim, a spełniał się w swoim zawodzie i odnosił niemałe sukcesy międzynarodowe..Przewartościowali swoje małżeństwo. Nie zrezygnowali, a znaleźli inne wspólne i cementujące ich związek sprawy. Z seksu nie zrezygnowali, a to on bardziej niż ona zaczął o nią walczyć i na nowo zdobywać. Jak już mija szał ciał i wkrada się pewna „nuda” to najlepiej znanej mi parze trochę już państwa w wieku słusznym, właśnie plecak i wielokilometrowe spacery w każdy weekend świetnie poprawiły ich wzajemne relacje. Bo robić coś wspólnie to trochę coś innego niż robić coś dla niego/dla niej. To takie good bye dla: ja dla ciebie tyle poświeciłam, a ty babę masz na boku. Ma babę nie tylko dlatego, że facet chce je mieć wszystkie i że z, jak pisze KP, z jedną panią mu nie po drodze. No nie odkrywajmy wszystkich kart, a wtedy będzie miejsce na kreację. Kreację w związku.Oczywiście nic mnie nie obchodzi zimny drań i skurwysyn. Temu już nic nie pomoże chyba, że złoży go ciężka choroba, a wtedy kochanka go wyrzuca za burtę i potulny wraca do żony lizać rany. Ileż takich związków. E
Czerwiec 29th, 2012
Jak napisałam wcześniej, nie byłam uwielbiana przez ojca, a i jego nie uwielbiałam, bo najzwyczajniej uwielbiać się nie dawał. Nie odpowiadał na takie sygnały. Jak napisałam wcześniej ojciec był osobą skrytą i nie demonstrującą swoich uczuć ani w stosunku do dzieci ani żony. Nie ukrywam, że bardzo pragnęłam, żeby było inaczej. Był ze szkoły tych, którzy uważali, że to jemu, ojcu, należy się najwyższy szacunek. Tak go wychowano. kiedy więc wyznał mi miłość ojcowską w windzie między 6 a 9 piętrem już jako dorosłej kobiecie, to przyjęłam to za pewnik. Od tej pory nie oczekiwałam już od niego ciągłego potwierdzania swoich uczuć w stosunku do mnie. Nie zmienia to faktu, że uwielbiana bym chciała być i vice versa. Jak się okazuje żadna receptura nie jest dobra, bo HL nie znajduje już takich, jak miało to miejsce z ojcem, relacji z innymi mężczyznami. A może nie może pogodzić się myślą, że nie jest już boginią na piedestale i troszkę dowala panu L. E
Czerwiec 29th, 2012
Reply to “Między dominą a Bogiem (3) – na granicy światów”