Na wyspach inności (3) – odmieńcy


Nie pamiętam już kto ukuł termin „wyspy neurotyczności”, ale było to zdaje się w latach 40-50-tych ubiegłego wieku. Z pewnością był to pasjonat Innych, bo całą resztę ludzkości eksmitował na wyspy, czyniąc z inności kontynent. Lecz jest odwrotnie – to Inni na krótko przybywają na kontynent, uchodząc przez chwilę za nie-Innych. Nie, nie za normalnych – co to to nie. Ich byt mierzony jest inną skalą. Wśród Kontynentalczyków znajduje się masa wariantów. Są wśród nich dziko wybuchający szałem impetycy i schowani za podwójnym pancerzem milczkowie – mierzy się ich czymś w rodzaju potencjometru; są głośniejsi i cichsi, ryczący i stonowani, ale zawsze to Kontynentalczycy. Wyspiarze to jednak coś innego.

Owszem, impetyk wpada w furię – wszelako dlatego, że czuje się obrażony, dotknięty, zniesmaczony. Istnieje tego powód. Gdy jednak weźmiemy Furiata, to nic nie zapowiada, że za chwilę nim się stanie. Siedzi sobie taki nie-Inny w tramwaju i wtem…dopisujcie co chcecie. To Furie przejęły go w posiadanie, Erynie łakome na jego rozum. Po prostu czasem są głodne i żywią się rozumem, bo same swego nie mają. Lecz czasem lubią się z Wyspiarzem zabawić jak kot z myszką. Nie pożerają rozumu tylko zaczynają go okupować. Podstawiają jedną myśl za drugą, zmieniają kolejność przesłanek, wyrzucają jedne z nich do kosza na śmieci, implantując przy okazji myśl inną, wcale nie wziętą z sufitu, o nie. Ten myślowy implant to wirus przekazywany przez Erynie w trakcie ich zabawy w kotka i myszkę z człowiekiem. I, …i pojawia się Oszołom.

Aliści Oszołom to nie Furiat. Ma on oblicze hiperlogika. Jego wnioskowanie jest twarde jak stal, niezbite, bo to sama prawda. Słabość leży w miejscu implantu, tak zamaskowanego, że odnależć go jest często sztuką.

W nieunikniony sposób przychodzi na myśl zalew myśli generowanych przez myślicieli smoleńskich. Do tej pory nie zajmowałem się myślową produkcją „pasjonatów wyjaśniania Największej Prawdu XXI wieku”, którą jest „Największa Zbrodnia tego samego wieku”. Z prostego powodu – bo kogo obchodzi jaki jest mój pogląd na ten temat? I niby dlaczego miałby być on ważniejszy niż pogląd pana X. czy pani Y? Lecz dziś piszę o czymś kompletnie innym, więc skorzystam z owoców myślenia smoleńskiego.

W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by sądzić i twierdzić, że był to zamach. To gdzie tkwi „ale”? Gdzie tkwi wyspiarski implant w kontynentalnym sposobie myślenia? W podstawieniu odpowiedzi na pytanie proste, tak proste, że pomijane z lubością przez przejętych prawdą narwańców. Kto podjął decyzję o lądowaniu?

Przestańmy wierzyć w zapewnienia, że nie wiemy, albo że odwrotnie, wiemy precyzyjnie. Z pewnością wiemy i nie musimy zapewniać, że precyzyjnie. Decyzja została podjęta albo przez pilota, albo nie przez pilota. Jasne? Taka jest nasza zaledwie-prawda. W tym miejscu lokuje się implant, w miejscu intencji. Jeśli podjął decyzję pilot, to kierował się jakąś intencją, zapewne własną. Jeśli ktoś spoza pilota, a więc pasażer (lub -owie), to też kierował się intencją. Pasjonaci zamachu nie dyskutują o tych dwóch intencjach, tylko zamieniają ją na trzecią – decyzji nie podjął ani pilot, ani pasażer (żaden z nich) – decyzję podjął ktoś trzeci, spoza kokpitu i spoza pokładu, no i miał swoją intencję, ma się rozumieć. Ten implant, Nostromo 8 pasażer, z pewnością mógł to zrobić. Ja tego nie wykluczam. Wniknął w odpowiedni obszar kory mózgowej decydenta i przejął władzę nad jego członkami i percepcją, a resztę znacie.

Zaraz, zaraz, a nie może tak być, zakrzykną Gazetopolszczycy? Może, odpowiem. I dlatego jestem ostrożny i nieufny wobec Was, drodzy rodacy. W takich oklicznościach bowiem, nic nie upewnia nikogo, że tenże Nostromo nie zainfekował umysłów waszych, przesterowując je na paplanie o zamachowcu, z jego intencją również.

Czy zainfekował i mój umysł? Wątpię. Dlaczego? Bo wątpię!

Wątpię, więc jestem! Tymczasem Oszołomy twierdzą inaczej: „Wiem, więc jestem!” Zgadzam się, że mózg myśli i że komputer myśli, ale czy zgadzam się, że mózg wie i komputer wie? Wiedza nie jest tylko skutkiem operacji logicznych, przede wszystkim nie jest. Wiedza jest przede wszystkim narzędziem.

W tym miejscu rozważania na razie skończę, bo rzecz tyczy przecie Wyspiarzy. Dziś zilustrowałem na czym polega  inność Wyspiarzy, czym ona jest. Pozostaje zilustrowanie tego, skąd się ta inność bierze.

KP


No Comments, Comment or Ping

Reply to “Na wyspach inności (3) – odmieńcy”