Ach, gdyby sublimację można było mierzyć dolarami! Ach, gdyby jej dzieło, czymkolwiek by nie było, można było sprzedawać bez ryzyka! Tym są prawa autorskie, zwyczajną zapłatą za pracę, pensją. To nie jest prawo patentowe, zapłata za rzecz pożyteczną, za wynalazek, twór intelektu. Jeśli wymyśli ktoś generator energii odsłonecznej do zastosowania w domach, to służy on do czegoś i ma mierzalną wartość widoczną w wielkości rachunków za prąd. Odbiorca zyskuje. W sztuce jest inaczej; w tworzeniu jest inaczej, a pan Hołdys domaga się opatentowywania na 70 lat swych wytworów. I dziwi się, że mu się dostaje (może mój ostatni wpis do tego się też odrobinę przyczynił?).
Dla Freuda bazą dla tworu sztuki jest, ni mniej ni więcej, gówno. Taka jest wstępna wartość tego przedmiotu. Lacan idzie krok dalej i stwierdza, że każdy twór sublimacji bierze się z niczego. W procesie sublimacji to „nic” nabiera znaku „+” – plus ponad nic. To może sublimując zapanowujemy nad nicością, pustką? I jako odbiorca i jako twórca? Lecz jak dochodzi do upozytywnienia negatywności, nie w wymiarze jednostkowym, osobistym, ale kolektywnym, społecznym – broń Boże masowym?
Słuchałem niedawno audycji z udziałem prof. Miodka o polszczyźnie, czyli języku polskim w praktyce. Pewna pani triumfalnie czepiła się błędu językowego „ubrać sukienkę”, o czym bardzo dobrze wiedziała, by znaleźć potwierdzenie swego „halo-odkrycia” u pana profesora. Rzekła więc: „przecież nie można ubrać sukienki!” Tu jednakże zdziwił mnie profesor swymi uwagami potwierdzającymi rozumowanie internautki: „sukienki nie można ubrać, można ją nałożyć lub się w nią ubrać”. Niektórzy mogą się spytać mnie, co temu rozumowaniu zarzucam, więc śpieszę z odpowiedzią, że wszystko, a zwłaszcza brak wiedzy o tym, że mowa ludzka jest aparatem, organem dla sublimowania. Przy czym zapewniam, że jestem ortodoksem, też wiem i uważam, że „ubrać sukienkę” jest błędem. Tyle że nie w warstwie znaczenia. Każdy Polak słysząc to wyrażenie świetnie rozumie o co chodzi i wie bez pudła w czym rzecz. Tym jest masowość. Sztuka posługiwania się językiem ma charakter kolektywny, ale w żadnym wypadku masowy. W funkcji komunikacyjnej „ubrać sukienkę” nie zawodzi, jest bezbłędne. A jednak czułe ucho kolektywne uznaje to wyrażenie, ten twór językowy za kicz, nie przypisuje jemu znaku „+”. Ba! Tu zawiódł mnie prof. Miodek, „nałożyć sukienkę” jest poprawne, ale nie dlatego, że jest logiczne. Logika nie ma dostępu do tworów sublimacji.
Bo co powiemy o takim wyrażeniu, poprawnym językowo, ale logicznym do bani jak „wypić szklankę” tego lub owego? Skąd pochodzi tegoż „+”, ten efekt afirmacji bzdury logicznej, afirmacji bezsensu? Profesor ma tylko tyle do powiedzenia, że przyjęło się, utarło się i już. Weszło do uzusu językowego, czyli zostało skolektywizowane. Profesor zdaje się bać narzucającej się konkluzji o arbitralności („jest tak i tyle” w stylu księdza Chmielewskiego). I słusznie, bo skąd pochodzić by miała rzeczona arbitralność, nieodłączny znak przemocy? Jesteśmy za blisko sfer niebiańskich i boskiej ingerencji nakazującej ludziom pokorną zgodę i wycofanie się z myślenia. Pokorna zgoda ludzi to oksymoron. Całe życie ludzkie i ludzka historia mówi nieustannie, że żadna zgoda ludzka nie przechodzi bez protestów.
Jest docenianie, podziwianie, czyli efekty stopniowania, plus zdwojony, potrojony itd. „+” staje się „++”, „+++”. To przydawanie wartości rzeczom już mającym wartość. W szkole „4+” = „dostałeś + za pilność”. Lecz jest też afirmacja, freudowskie Bejahung, afirmacja stworzenia i/lub doświadczenia. Jest sam czysty „+”, nie „+” dodany do Piękna, do Dobra czy Prawdy, ale „+” w miejscu pustym, w miejscu niczego, „+’ jakiegoś „jest”, a nie plus Piękna, Dobra czy Prawdy.
W języku niemożliwość, bezsens „wypicia szklanki” zostaje obalony. Można wypić szklankę. Dzięki mowie twardą rzeczywistość życia można uprzyjemnić. Przyjemnościowe Ja (Lust-Ich) jest pierwotne, powiedział Freud, mając z pewnością na myśli nie ego, a napewno nie jego pierwotną wartość, tylko instancję artykułującą przyjemnościową stronę. W przeciwnym razie Bez-sens by zwyciężył.
Afirmacja, o której mowa, ma organiczny związek z pierwszym kłamstwem, pseudos logos. Drugą jej stroną jest kłamstwo, dzięki któremu możemy istnieć tworząc nie-byt, powołując zarazem do istnienia inny byt. Piękne zastępuje Brzydkie, Dobre zastępuje Złe, Prawdziwe Fałszywe. To skrótowy model wyparcia pierwotnego. Nadal wszelako nie jest to skończona kwestia. W jaki sposób bowiem afirmacja obywa się bez arbitralności, bez udziału woli?
O tym następnym razem. Skorzystam przy tym z wypowiedzi Adama Zagajewskiego, którego miałem okazję poznać dawno dawno temu w Paryżu. Ma ona związek ze śmiercią Wisławy Szymborskiej, której to przykład też będzie okazją do pogłębienia tematu.
To do następnego razu.
KP
3 Comments, Comment or Ping
Jednak współcześnie produkuje się również sublimacje (mam na myśli sztukę) bez tego elementu osobistego, podmiotowego, albo z niewielkim jego udziałem. Mówi o tym choćby druga nazwa Hollywodu – Fabryka Snów. Nawet samo autorstwo bywa tutaj problematyczne, co pokazują plakaty filmowe, gdzie pisze się „film twórców Shreka 2″ – znacząca liczba mnoga i brak nazwisk, które napisane są małą czcionką u dołu – wyraźnie nieistotne w tym procesie produkcji. Można się śmiać, że chodzi tu o sztukę zwykle głupią, ale ona również pozwala pewnie „zapanować nad nicością”.
Wiec czy istnieją sublimacje lepsze i gorsze i czym mierzyć lepszość i gorszość? Czy też istotny jest sam fakt (akt) sublimacji i sam wytwór nie ma już znaczenia, jest wtórny?
Luty 14th, 2012
Brak podpisu pod dziełem mógłby wskazywać na potrzebę dokonania aktu. Nie wiem czy sublimacji, bo nie wiem za bardzo czy istnieje jakieś „czyste gówno” które by można sublimować, w każdym razie w przypadku graffiti rzecz jest wyraźna – autor robi co może żeby nie mieć nic konkretnego z tego co robi a jednak to robi.
W przypadku filmu jest dokładnie odwrotnie. Jeśli piszemy, że to film twórców innego filmu, to po prostu zwracamy się do potencjalnego nabywcy. Podobał ci się nasz poprzedni produkt? – to ten pewnie też ci się spodoba, więc go kup. Nie ważne, byś nas rozpoznawał, ważne żebyś nam zapłacił. I to jest właśnie świat obrońców praw autorskich, bo ta grupa nie dostrzega, że nie mogąc sprzedać także miałaby motyw do tworzenia. Kiedyś zresztą już go mieli, ale zapomnieli odkąd właśnie zaczęto im płacić. To ja, to ja. Popatrzcie, ten od Shreka – 2. Róbcie mi laskę na imprezie, bo jestem wspaniały. Sukces, sukces.. Ale przyroda dąży do równowagi. Kto się wzniesie wysoko, temu instynkt śmierci każe nosem po stole jechać ścieżką zdrowia tak długo, aż pod stołem się skończy. Nikt wyżej nie podskoczy niż waży.
Luty 15th, 2012
Fakt, nikt nie podskoczy, chyba że nazywa się The Rolling Stones.
Luty 16th, 2012
Reply to “Sztuka Bezsensu”