Gdy w post scriptum do ostatniego wpisu zadałem pytanie, czy bycie kobietą/mężczyzną zwycięstwem, azali porażką jest, nie sądziłem, że ten problemat tak mało zajmujący jest. Jedyna odpowiedź sprowadza się do roli fatum – jestem mężczyzną/kobietą i nad czym tu dywagować? Jestem jaki jestem, reszta to czcze filozofowanie. Kobiety zamilkły, choć orędowniczki histerii miałyby w tej sprawie dużo do powiedzenia. Czyżby moje czytelniczki uznawały powszechnie swą płciowość za zwycięstwo?
Cóż byłby ze mnie za analityk, gdybym odrzucił powątpiewanie? Gdybym nie zestawiał ze sobą dwóch, wydawać by się mogło, parafii? Pierwsza, to Symboliczne, czyli sprawa płci; druga, to Wyobrażeniowe, czyli kwestia zwycięstw i porażek. Część wspólna tych dwóch to miejsce ciała – czy chcecie myśleć, że atrakcyjności ciała nie można sprowadzać do problemu zwyciestwa/porażki?
Wspomniałem, że nawiążę przy dzisiejszej okazji do wywiadu prof. Zygmunta Baumana w TP z 21/22 maja br. Trudno dociec dlaczego w zmierzchu życia niektórzy z profesorów zostają okrzyknięci mędrcami. Przecież po 80-tce zaczynają mówić samymi truizmami. Tak było z prof. Kołakowskim i tak jest z prof. Baumanem. Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku Dalaj Lamy. Oto jedna z myśli prof. Baumana: „świat ludzki nie jest przybytkiem sprawiedliwości, ale krew w żyłach mrozi myśl o tym, jakim byłby, gdyby mu ideał sprawiedliwości amputować”. Psychoanaliza jest sztuką artykułowania pytań i szeregiem trików w postaci odpowiedzi, którym brakuje kropek nad „i”. Jaki byłby to świat bez sprawiedliwości wiemy. Wystarczy wejść w skórę Jane Goodall, zaszyć się w Afryce i obserwować szympanse. Natura jest światem bez sprawiedliwości, to znaczy świat bez spawiedliwości jest światem bez człowieka. Czy nasza relacja z Naturą jest zwycięstwem czy porażką? Według mnie porażką, i mam nadzieję, że nie muszę dostarczać na to argumentów. Świat bez człowieka byłby zdecydowanie światem dobrym i sprawiedliwym. Co przeto stoi u podstaw przerażenia prof. Baumana? Swojska, socjologiczna mantra: „człowiek człowiekowi wilkiem”; z pewnością nie natura, świat, człowiekowi wilkiem. Przerażenie ogarnia, gdy się pomyśli, że albo mnie pożrą, albo ja pożrę. Ale to już takie, my ludzie, mamy fantazmaty.
Prowadząca wywiad pani tylko czekała na okazję i tylko gdy stary „ateista” wspomniał o ideale sprawiedliwości spytała się go przymilnie: „ale proszę powiedzieć panie profesorze – w co pan wierzy?” Nie, o nie, stary pan profesor nie powiedział, że wierzy w Boga czy Jezusa, ale wierzyć w postęp – czemu nie? Nie jest pan profesor nihilistą, ale pragnienie z wiarą pomylić potrafi. Wywiadowczyni tego nie dostrzegła.
A gdybyście tak spytali się analityków – w co pan/pani wierzy? Koniecznie zastrzegając, że nie przyjmujecie odpowiedzi w postaci pytań, ma się rozumieć. Nie zadawalając się byle mydleniem oczu, tudzież. Dziś pozwolę sobie udzielić odpowiedzi, co prawda nie proszony, ale wywołany do odpowiedzi wywiadem w TP. Nie będę mylił pragnień z wiarą. Ja, psychoanalityk, wierzę w Słowo, nie słowo dane przez kogoś, nie słowo zacytowane przez kogoś, nie słowo przeciwko słowu. Wierzę w Słowo wypowiadane stamtąd, gdzie nikt sie tego nie spodziewa, które można usłyszeć, o ile ma się działające uszy, które przemawia i drąży, przewierca i porusza, dokumentując tym, że jest ono żywe.
Przykłady? Proszę bardzo! „Idź i nie grzesz więcej” (to Jezus), „Cokolwiek nie zrobisz, bedziesz tego żałował” (to św.Sokrates), „Kochać przyszłam, nie nienawidzieć” (to Antygona), i na koniec „Jestem szczęśliwa, ale nie jestem zadowolona” (to metresa XVII-wiecznego króla Francji).
Jak łatwo dostrzec, zostaję osądzony jako niewierzący, choć w żadnym punkcie nie zanegowałem wiary.
Albowiem słowo jest wtedy żywe, gdy ma moc wyroczni.
KP
8 Comments, Comment or Ping
Dla mnie wiara jest z tej samej półki pojęć i tego samego poziomu nieświadomości, co np. narcystyczna wściekłość. Akt woli czy deklaracje nic tu nie mają do gadania. O swoim narcyzmie dowiesz się czegoś, gdy przyjaciel dostanie twój awans – o swojej wierze dowiesz się, gdy złamiesz nogę w górach. Albo i się nie dowiesz, zależy od siły wyparcia. W każdym razie i tak na drugi dzień wszystko zapomnisz. Przynajmniej oficjalnie.
Maj 28th, 2011
Problem poprzednio zadany jest jak dla mnie w typie pytania czym się różni wróbelek. Takie pytanie można wtedy zadać, kiedy się wierzy że w tyle głowy każdego człowieka siedzi facet, który albo się cieszy że bolca między nogami swoimi odnalazł albo się zamartwia, że go tam znaleźć nie może. Najwyżej może jest tak, że w tyle głowy każdego analityka i każdej analityczki siedzi Freud i jego rojenia o własnym bolcu ale więcej nic. To mniej więcej tak jak pomyśleć, że w tyle głowy każdego robola co sobie na drzwiach od szafki różne Dody na tle porszaków przylepia siedzi pani Kleinowa i „bliskości” szuka. Te przyklejone Dody w świetle opinii tej pani Kleinowej – zwycięstwo to czy porażka? Tak można roić i robol chętnie wykształconej osoby wysłucha ale dalej z tego nic nie będzie. Bo ona tam nie siedzi. W bramie ostatnio szedłem na Pradze i tam były dzieci. On i ona i mieli po jakieś dwanaście lat. Tak się mocują że on ją pcha a ona się daje pchać a trochę no spadaj no weź i tam takie. Ona go instynktownie tak cap za ręce obie złapała a on tych rąk swoich nie uwalnia tylko się tak na te nadgarstki spojrzał i ona puściła. I dalej się tak samo mocują no weź no coty on jej tam niby ręke wykręci ała ała spadaj kurde wracam już ze sklepu a oni na schron weszli taki grzybek i gadają. Zwycięstwo to czy porażka?
A tu jest o tym w co kto wierzy. Ja na pewno nie w słowa. Pamiętam takie chwile kiedy nie ma słów. Słowa się rozpadają dosłownie fizycznie się widzi jak literki spadają a każda inny kolor ma i się zamieniają w takie małe kryształki i spadają do wody z dźwiękiem dzwoneczków. Ileż to myśmy się tych kwasów w młodości najedli.. Te dzwoneczki to w parku skaryszewskim. Tyle tych spacerów śladami doktora Groffa tam się odbyło no i kto tu jakie słowa może powiedzieć? Jeden był co filozofię studiował i mówi do mnie o czym się nie da powiedzieć to o tym trzeba milczeć. To ja mu mówię wiesz co stary umówimy się na któryś wekend, pójdziemy na spacer i później pogadamy. W poniedziałek dzwoni do mnie mówi stary miałeś rację. Słowa to taki sam siajs jak cała reszta. A niektórzy w ogóle nic nie mogą powiedzieć od urodzenia ale papierosa to chcą. Dlatego ja nie wierzę w słowa. A w co wierzę? Chyba w kolorki. W tym sensie, że coś się dzieje cały czas. To, albo tamto. Tak, chyba w to właśnie wierzę.
Maj 31st, 2011
a ja w lenistwo wierzę, najbliżej ludzkiej natury leży, jest zdrowe, naturalne, jak nie ma parcia z zewnątrz jest wtedy jouissance w czystej postaci, choć o wiele bardziej by smakowało gdyby lenistwem zwać się nie musiało i nie miało z tej właśnie nazwy pejoratywnego skojarzenia
Maj 31st, 2011
Ale skoro wiara to koniecznie w cos niemozliwego to jak wierzyc w slowo, lenistwo itp…?
Lenistwo jest w zasiegu reki, wiec jak w nie wierzyc? Dla mnie lenistwo to ta pieknie z francuska wypowiedziana rozkosz
Maj 31st, 2011
…etam, w lenistwie przyjemne jest samo odrzucenie parcia, potem się nudzi…
Maj 31st, 2011
A mnie się tak kojarzy że jak kobiety mówią o lenistwie to mówią że sobie siedzą i to jest jakby otwarta przestrzeń żeby coś zrobić. Że one mówią że lubią tak właśnie być jako możliwość. Ale to nie jest puste. Bycie jako możliwość jest doświadczeniem, nie brakiem doświadczenia. Tak też mi się i zdaje że genitalia kobiece nie są brakiem męskich. Są genitaliami kobiecymi. Dlatego pytanie o zwycięstwo i porażkę nie ma treści.
Czerwiec 1st, 2011
Panie Spokojny, bardzo ładnie Pan to ujął.
Czerwiec 1st, 2011
Po kolejnej chwili refleksji chciałam dodać, że ujęcie Pana Spokojnego nie w pełni oddaje to co chciałam wyrazić mówiąc o lenistwie, ładnie obejmuje, ale jedynie część pojęcia. W moim pojmowaniu jest jeszcze miejsce na świadome lenistwo, które wykracza poza ‚siedzenie’, gdzie pojawia się świadome zaniechanie działań w celu osiągnięcia jouissance jak np prawie się to udało bohaterom filmu „Skipping Christmas” :D. Lenistwo wymaga wysiłku, który należy włożyć w odsuwanie parcia z zewnątrz lub wewnętrznego. Ten wysiłek jest błoną oddzielającą nas od jouissance, wystarczy ją rozsunąć i już jest… jouissance.
Natomiast dziś rano olśniło mnie w kwestii walki płci. Przegrywa ten kto ma pragnienie związane z płcią, której nie posiada. Wygranym jest się w oczach przegrywającego, nie ma samoświadomości wygrania na tej samej zasadzie co ‚syty głodnego nie zrozumie’. Przegrany może poczuć się wygranym i mówić o swoim wygraniu, kiedy porażkę obróci sobie w zwycięstwo… itd itp
Czerwiec 2nd, 2011
Reply to “Niewiara nie jest negacją wiary”