Co i raz widzę, jak trudnego zadania się podjąłem, a czasy mi nieprzychylne. To czasy podręcznikowe, poradnikowe, recepturowe i instrukcyjne. A tu tymczasem kilka dni temu zapytano, czy nie mógłbym napisać czegoś o, uwaga, misterium Ukrzyżowania. Boże mój, przecież to nie instrukcja obsługi pralki! A czujecie już jak zaraz odezwą się różni Terlikowscy, nie licząc kleru, i zaczną wygrażać mi, że profan winien iść precz albo zamilknąć. I tylko dlatego, że jestem psychoanalitykiem.
Jak ktoś z komentatorów zgrabnie ujął: temat wielki, a odpowiedź miałka. I znów ta psychoanaliza, niech będzie przeklęta, sprowadza wszystko do banalnego fucking. Ależ tak, na końcu tej drogi jest fucking – tylko czy banalne? Tu nie ma mojej zgody. Wyjaśnię dlaczego.
Za przykład służył mi ostatnio i dziś nadal będzie służył wątek centralny pewnego odcinka serialu Cold Case. Banalny złodziej butów, którymi chciał się wkupić w łaski pięknej dziewczyny (nieuchronnie prowadzi to jednak do fucking, na razie banalnego), zostaje skazany na 2 lata więzienia. I teraz zamiast spokojnie i karnie odsiedzieć słuszną karę, co i raz ucieka z więzienia, za każdym razem dodając do swego wyroku następne 8 lat.
Kłopot w tym, że w tych nowych okolicznościach, mój komentator nadal upiera się przy tym, że wyjściowe fucking i fucking osiągnięte na drodze ucieczek są równie banalne. Oznaczałoby to wszelako tylko tyle, że komentator jest uprzedzony w stosunku do fucking, bo fucking to zawsze fucking – jest banalne!
Ależ dokładnie tak samo ujmował to sam Kant. Oto jeden z jego przykładów: wyobraźmy sobie mężczyznę, który może zrealizować swoje pragnienie polegające na fucking z kobietą jego marzeń; lecz wie on jednocześnie, że gdy tylko je skończy, zostanie ścięty. Co zrobi ten mężczyzna? Co powinien zrobić? Kant jak to Kant, jego nieświadomość ujawnia nam tyle, że uznaje centralną czynność, o którą tu chodzi, za banalną, nie wartą śmierci. I czysty rozum i praktyczny rozum wskazuje nam drogę, by potraktować fucking jako rzecz banalną. Ergo, tylko spaczony rozum nie rozumie, co się do niego mówi, lub naiwny rozum wierzy, że to blef. Czy można albowiem położyć na tej samej szali śmierć i fucking?
I dodaję od razu, nie życie i fucking. W przykładzie Kanta tylko dla prostaczków chodzi o wybór życia, z fucking co prawda, ale nie z tą, którą się pragnie (taki wybór sprowadza fucking do banalności jak amen w pacierzu). Chodzi w nim o to, że wybór fucking jest zarazem wyborem śmierci, konkretnie fucking z upragnioną. Czy teraz szanowny komentator też powie, że nie ma różnicy między fucking z niepragnioną i pragnioną?
Otóż, śmierć w tym przykładzie staje się miarą wielkości – trzeba bardzo pragnąć tego fucking, by wybrać śmierć. Tak oto rzecz zwyczajna, najzwyczajniejsza ze zwyczajnych, zostaje wyniesiona do godności Rzeczy, Sprawy. To dzięki niej, godności, fucking przestaje być kwestią potrzeby, instynktu i biologii (wybór śmierci, szczególnie zanim zdołało się wytrysnąć swymi genami, jest sprzeczny z celem ewolucji), a staje się kwestią pragnienia.
W podobny sposób Ukrzyżowanie jako wybór śmierci nie podnosi jej wartości, przeciwnie, czyni życie godnym. Rzecz jasna mówimy tu nie banalnej śmierci, śmierci biologicznej, pierwszej śmierci jak nazywa ją Lacan. Mówimy o drugiej śmierci, tej, która wpisuje się w wieczność, w nieskończoność Symbolu (Krzyż, Krematorium, ale i Buty), w niezacieralność i niezniszczalność Znaczącego.
Z tej perspektywy antysemityzm jest niezgodą na wyniesienie do godności Żyda, na uwiecznienie jego. A bohater przykładowego odcinka serialu? Gdzie jest jego wybór śmierci? Zatrudnijmy do tego nasze zdolności arytmetyczne. Każde dodane 8 lat do kolejnej ucieczki jest właśnie tym wyborem. 10 ucieczek daje łącznie 82 lata. Do tego dochodzi 20 lat już przeżyte. Mamy 102 lata. Czyli zostając skazany na 2 lata, skazał się na lat 102. On się skazał, rzekomo dla banalnej sprawy. Kant nazwałby go patologicznym umysłem.
Freud lokował popęd śmierci w przymusie powtarzania, w powtarzalności ucieczek naszego bohatera, w rytualnym (rytuał to powtarzanie przecież) odtwarzaniu Triduum Paschalnego, w powtarzalności rocznic.
Czy może być coś gorszego od wyboru śmierci? Tak, może. Niegodne życie.
Nasz bohater miałby je godne, gdyby nieznośna maniera Amerykanów trwania w stanie happy endem zwanym. Udaje się mu uciec przy trzecim razie i żyć ze swą piękną w szczęściu na zawsze. To dopiero jest banał!
KP
8 Comments, Comment or Ping
Z pewnością gdyby zakład Kanta rozwiązać na korzyść fucking, byłby to orgazm stulecia, ale moim zdaniem nie dlatego, że zgoda otworzyłaby drogę do uprzednio upragnionej, tylko dlatego, że zgoda STWORZYŁABY upragnioną poprzez ogrom ceny, którą trzeba będzie zapłacić. Myślę że w takiej kolejności to idzie, niezależnie czy chodzi o fucking, czy o skrzyżowane drewienka na ścianie, czy cokolwiek innego. Na początku jest null, nic, nie ma pragnienia, nie ma wartości. Trzeba wybrać śmierć, żeby pragnąć fucking – nie odwrotnie. To właśnie jest przeraźliwie banalne.
Marzec 19th, 2011
Ano i mnie się tak zdaje. Przecież ten gość od butów jakby wyszedł i rzeczywiście przeleciał tę pannę albo i nawet nie przeleciał tylko poznał. Pożył z nią to by się zastanowił po jaką ja cholerę te buty kradłem dla takiej idiotki nudnej, co nic ciekawego do powiedzenia nie ma, ogląda seriale, jęczy tak, że z kilometra słychać kiedy udaje a tak naprawdę wolałbym z jej koleżanką. Budowanie ołtarza nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek realnym obiektem. Widać to w tym filmie Allena który wspomniałem ostatnio. Facet mieszka z kobietą, a przez okno widzi inną kobietę jak się rozbiera i ta inna jest intrygująca itd. Poświęca tę którą ma dla tej w oknie i się przeprowadza. I pierwszej nocy widzi w oknie swoją eks. Każda kobieta wygląda intrygująco kiedy jest w oknie, a kiedy juz się wejdzie do mieszkania to za parę dni jest tak jak mi mówił mój tata. Ten gość od butów nie pragnie dziewczyny tylko mieć ołtarz na którym zginie. Bo chce być jak Pan Jezus. Dać się rozwiesić na drzewie. Ale taka śmierć? Wśród starych kobiet? Kobiety nie mają takich dylematów. Czy kobiety mają pragnienie?
Kiedyś tu było o autyzmie. Że kobieta która nie przekroczyła pozycji „tylko matki” tak robi,żeby dziecko ją przymuszało od zewnątrz do bycia matką. I dlatego jest autyzm? Jak ona stanie się wampem, to dzieciak przestanie być autystyczny? Pytam bo czasy teraz poradnikowe.
Marzec 20th, 2011
Mam wrażenie, że szanowni komentatorzy nigdy nie mieli prawdziwego fucking.
Marzec 20th, 2011
Mieli, ale potem dorośli.
Marzec 21st, 2011
Ja nie miałem. Zawsze mi się zdaje, że to jeszcze nie to. Ostatnio dochodzę do wniosku, że może tak naprawdę to ja w ogóle tego nie lubię..? Tylko nie wiem co lubię. Cokolwiek bym nie lubił, zawsze mi wychodzi że nie lubię tego tylko lubię to co to coś znaczy. Czy jestem DDA?
Marzec 21st, 2011
Wiesz, myślę, że trafiasz w sedno. Na szczęście dla niektórych z nas dorosłość nie jest aż taką nudą jak dla Wojtasa. Ja też myślę, że to często nie jest TO, ale też jestem pewien, że TO istnieje. To oczywiście również banał:)
Inna rzecz: u mnie często bywa tak, że TO jest nie tam, gdzie się spodziewałem. A tam gdzie się spodziewam często nie jest TO tylko… nic takiego.
Jeszcze inna: nie jest wcale takie oczywiste, że rozkosz jest tak jednoznacznie zawsze przyjemna. Przyjemne to jest picie kawy, albo palenie papierosa.
Marzec 22nd, 2011
Nie wiem co tu rozumiesz przez rozkosz. Jeśli nie jest przyjemna, a mimo to ją robimy, dążymy do niej, to być może wystarczy słowo zamienić. Nie że rozkosz tylko „to co człowiek robi”. Na przykład kiedy bita żona rozprawia bez końca o złym mężu a mimo to do niego lezie. Czy to rozkosz, tyle, że nieprzyjemna czy to po prostu to co ona robi?
Marzec 23rd, 2011
Pamietajac o symbolu, mordercy rzeczy, nie moge powiedziec o smierci jako czyms banalnym, byloby to mozliwe tylko wtedy jesli by wziasc smierc za cos zlego. Dla mnie wybor smierci jest czyms zgola odmiennym. To rozni zycie normalnego neurotyka z jego byciem-przed-smiercia od neurotyka bytujacego-ku-smierci. Zlo w swej istocie jest banalne, dlatego trzeba sie niezle napracowac (co jest przeciwienstwem banalnej roboty), zeby zmajstrowac cos tak niemozliwego jak zwiazek seksualny, cos czego zmajstrowac sie nie da, a przeczucie czego znalazlem wyartykulowane przez Lacana w formule „zwiazek seksualny nie istnieje”, cos co tak celnie artukuluje sie dzis w analizie. To wlasnie jest pole do popisu dla sublimacji, przyczynek do tego by z realnego obiektu, tego co poczatkowo jawi nam sie jako paskudztwo uczynic obiekt westchnien, obiekt naszych pielgrzymek by w koncu zlozyc na jego Oltarzu nasza Milosc – tym jest wytchnienie od Das Ding, Milosc, ktora pozwala zejsc rozkoszy czerpanej z przymusu powtarzania do poziomu pragnienia czyli „znalezc jouissance – a zatem zaspokojenie popedu – z osoba, ktorej pragniemy, co przeciez nie zawsze ma miejsce” – jak celnie zauwazyl to Fink.
Marzec 24th, 2011
Reply to “Gorzej już być nie może!…Może!”