Kontynuujemy temat rozpoczęty poprzednim wpisem. Trzecią z kolei kategorią łatwo myloną z pragnieniem jest chęć. By ją zrozumieć posłużę się pewną obserwacją. Oto przychodzimy do domu i mówimy „chcę coś zjeść”. Pytanie brzmi: co jest bardziej prawdopodobne, użycie zwrotu „chcę coś zjeść”, czy też „pragnę coś zjeść”? Chociaż użycie obu form jest dopuszczalne, to w tym kontekście użycie drugiej z nich jest bardzo mało prawdopodobne. Sam język wskazuje na różnicę między chceniem a pragnieniem. Różnicę tworzy obiekt.
Czym Jest obiekt? To pojęcie jest skomplikowane w konceptualizacji. I tak jak komentator, na którego komentarz się powołuję, traktuje pojęcie pragnienia jako banalne, tak w przypadku pojęcia obiektu możemy zauważyć podobne zjawisko. Ależ obiekt to banalny przedmiot, mógłby powiedzieć tenże komentator! Tymczasem psychoanaliza stwierdza, że obiekt to nie przedmiot. To raczej „jakieś coś”. Jak to rozumieć?
Weźmy za przykład sosjerkę, z jednej strony, i kobiecy wdzięk, z drugiej. Nikt nie będzie miał wątpliwości, że sosjerka to przedmiot, ale wdzięk już nie. No dobrze, lecz napełnijmy sosjerkę sosem. Czy sos jest przedmiotem? No nie. Z pewnością wszelako, podobnie jak wdzięk, jest czymś. To jakieś coś [w ramach dygresji przywołam tu cudowny filmowy horror o tytule Coś, co jest tłumaczeniem doskonałym angielskiego tytułu The Thing]. Zatem, czyżby sos i wdzięk był rzeczą? W psychoanalizie odpowiadamy na to pytanie twierdząco. Nie chodzi tu o utożsamianie przedmiotu i rzeczy. Chodzi tu o rozumienie rzeczy w taki sposób, w jaki jest to ujmowane w wyrażeniu „w czym rzecz?”. [W czym rzecz gdy chodzi o wdzięk?]. Otóż, to coś, co w rzeczy samej [się znajduje, dodatek mój], nazywane jest przez psychoanalizę obiektem. Wdzięk ma w sobie obiekt i sos ma w sobie obiekt.
Koncept obiektu jest tym, co jednoznacznie odróżnia psychoanalizę od psychoterapii, Ten sam obiekt odróżnia także dwa podstawowe podejścia psychoanalityczne. Obiekt jest pojęciem freudowskim, które występuje w dwóch postaciach – obiektu (der fremde object) i rzeczy (das ding). Te dwa podejścia, nazwijmy je amerykańskim i klasycznym, wzięły się z faktu, że Freud zaproponował dwie teorie popędu. W podręcznikach i opracowaniach, bez odpowiedniej wnikliwości, nazywane są one dualizmem popędowym. Tymczasem Freud w obu przypadkach mówi o teorii popędu, dzieląc przy tym popęd na dwie postacie. Psychoanaliza amerykańska opowiedziała się za pierwszą teorią, czyli popędem Ja, a klasyczna (lacanowska i kleinowska) za popędem śmierci, czyli drugą teorią. Dla psychoanalizy amerykańskiej obiekt jest reprezentacją, czyli wyobrażeniem. Dla klasycznej, w przypadku kleinizmu, to nieświadoma fantazja. Dla lacanizmu, to cząstka Realnego, która odciska się w najbardziej fundamentalny sposób na istnieniu (najpoprawniej byłoby powiedzieć „bytowaniu”) danego podmiotu.
Mamy więc trzy możliwości:
a) obiekt jest wyobrażeniem (na jakimś filmie mama na stole kuchennym stawia dla całej rodziny sosjerkę z sosem. Sosjerkę widzimy, więc nie musimy sobie jej wyobrażać. Sos w niej możemy sobie wyobrazić. Lecz poza wyobrażeniem pozostaje smak, zapach itp.[dla zaciekawionych podaję, że przedmiot, przykładowa sosjerka, może stać się obiektem, ale nie będę tego dalej rozwijał]
b) obiekt może być nieświadomą fantazją, fantazmatem (w pewnym śnie śniący śni ogromny kielich na wino; śmiejąc się mówi „taka ogromna lampa na wino”; jeśli przyjmiemy, że ogromny kielich jest lampą, to może być lampą Alladyna; w konwencji kleinowskiej można powiedzieć, że śniący, jako niepijący alkoholik, śni to, co pozwoli mu na wypicie tego, za czym tęskni; jako lacanista wolę wszakże posłużyć się tu tylko jednym słowem – „dżin”.).
c) obiekt jako coś z Realnego (tutaj obiekt przesłania podmiot, jest skomunikowany z ciałem, nie z podmiotem; ciało staje się ciałem mówiącym; mówi zaś o tym, co go ekscytuje i co go umęcza).
W psychoanalizie lacanowskiej, tak jak w fizyce cząstek elementarnych, istnieje wiele obiektów, minimum 10, aktualne maksimum to 15. Dla porządku wymienię je: obiekt domagania, obiekt potrzeby, obiekt popędu, obiekt pragnienia, pierś, gówno, spojrzenie, głos, obiekt fantazmatu, obiekt jouissance, obiekt jako brak, obiekt jako nic, obiekt pragnienia Innego, obiekt fantazmatu Innego, obiekt jouissance Innego.
Tyle na teraz. Następnym razem temat będzie kontynuowany.
K.P.
4 Comments, Comment or Ping
Obiekt przypisany jest do popędu częściowego. Dlatego jest ich tyle ile popędów. Nie 15. Jouissance tożsame z satysfakcją popędu to rzeczywiście taka satysfakcja, co niby satysfakcjonuje ale nie satysfakcjonuje.
Jest też satysfakcja inna. Ta na koniec analizy. Identyfikacja z Sinthomem jako imieniem i jouissance bliższe ciału, niż Innemu, które funkcjonuje jako kompas.
W seminarium I jest też mowa o takim ustawieniu podmiotowym, gdzie wtórny narcysysym fiksuje się w pozycji pierwotnego. Co wydaje mi się być dokładnie tym samym, co identyfikacja z Sinthomem.
Co do pragnienia, to wszystko nim jest przesiąknięte. Wszystko co mówimy, śnimy i to w taki niewyrafinowany sposób. Depresja i przepracowanie tego wszystkiego do łatwych nie należy.
Pozdawiam
Marzec 23rd, 2019
Mistrza Narrtora bloga w świecie nie chwalą. Przeciwnie.wariat, furiat, oszust. Mi się podobało. Choć narrator dość niesympatyczny, to przekraczający. Jak artysta , szuflandię pop myślenia przewraca. Kto lubi radykałów? Chyba tylko artyści i naukowcy. Czyli trzon zdrowej egzystencji ogółu. Narrator artystą nie jest, choć pewnie preteneduje, pragnie. Słowami chociażby wyszukanymi, lecz nie zrozumiałym dla człowieka, który ani artysta, ani analityk. Stary taki, w koszuli w kratę. Ale.zaskakuje. Tego, co przestał wierzyć
Marzec 28th, 2019
poprzednie wpisy potrafiły być poetyckie albo jak mini opowiadania. Wyrafinowane. Ale to dawne czasy. Czekam aż Autor będzie w formie i ten blog znów będzie tętnił życiem, humorem i ironią
Kwiecień 1st, 2019
Przede wszystkim najpierw muszę podziękować za tak dobrą recenzję mojego pisania. Na moje pisanie wszelako składa się wiele różnych pisań. Dużo czasu poświęciłem na pisanie historii dwóch rodów, ojcowskiego i matczynego. Obszerne fragmenty zamieszczałem w internecie. Skoro więc drugą moją pasją jest genealogia z heraldyką (zawsze łącznie), to nie zabrakło też obszernego studium poświęconego genezie i kolei losów przydomków szlacheckich. Jednakże o ile historia moich rodów wymagała wymyślenia samej historii, narracji, która nie będzie nudziła i będzie wiarygodna dla czytelnika, o tyle w przypadku studium jest to ściśle naukowy artykuł wraz z bibliografią i przypisami. Po latach oczekiwań w połowie zeszłego roku ukazał się w III tomie Herbarza Szlachty Ziemi Łukowskiej. Kilka krótkich i krótszych artykułów z zakresu kliniki i techniki psychoanalizy lacanowskiej też powstało (w tym ilustracje kliniczne i studia przypadków). Mam nadzieję, że stopniowo będą zamieszczane na stronie internetowej sinthome.pl. Stopniowo, albowiem studia przypadków mogą być zamieszczone tylko pod pewnymi warunkami. Oczywiście, obszerne opracowanie teoretyczne i recenzja książki też ujrzała światło poranka. No i blog. Powstawał po to, by poddać analizie i zdecydowanej krytyce, nie ocenie, obszar teorii i praktyki współczesnej psychologii i psychoterapii, ale i dokonań naukowych dziedzin mających związek z człowiekiem (tzw.nauki o człowieku). Styl sarkastyczny, ironiczny, czy nawet zaczepny, jest tu konieczny. Uwzględnijmy bowiem fakty, np. każdy psycholog, nie tylko dyplomowany, może zacząć praktykować z miejsca, ponieważ wierzy się, że ma kompetencje ku temu; z kolei każdy psychoterapeuta w PPB, czy PBP (nie dostrzegam żadnej różnic między tymi skrótami) nie musi poddać się swej osobistej psychoterapii (logicznie rzecz ujmując wynika z tego, że taki psychoterapeuta/ka nie jest ani osobą, ani sobą). Styl wyrafinowany, literacki, tu poetycki, a tam refleksyjny, tu dowcipny, a tam proroczy, jest konieczny, bo pisany dla tych, którzy jeśli nawet nie są wystarczająco inteligentni, to czytają i są oczytani. Piszę go też dla psychoterapeutów i psychoanalityków, dla tych, którym odpowiada teza, że psychoanalizie (wierzę jeszcze, że także psychoterapii) bliżej jest do sztuki niźli nauki. Nie wiem jak długo wytrwam w tej wierze. To, że ostatnie wpisy mają charakter referatu, czy wykładu (nie bez powodu byłem wykładowcą uniwersyteckim), wynika z potrzeb słuchaczy SFA w Sinthomie i niektórych komentatorów. Niedługo powrócę do starego dobrego stylu. Tematów nie zabraknie. Zacznę od kouczów i kouczingu, który radzi używać miotły do powiedzenia słowa „wymiatać”, a także do leczenia grubasów z grubości przy pomocy nalewki z hormonów, które mają sprawić, by odczuwanie głodu bolało (czyli nic nowego pod słońcem, zwykły esperal dla otyłych).
Kwiecień 4th, 2019
Reply to “Pragnienie pragnienia – pragnę pragnąć”