Podoba mi się pytanie Tomasa kończące jego komentarz – co ma do stracenia mężczyzna, że tak w różnoraki sposób stara się to coś ochronić przed grabieżą? Wszystkie dotychczas opisane przeze mnie typy tylko to robią – starają się zasejfować to coś. Lecz czym jest to dobro, bynajmniej nie fikcyjne?
Tytułem dygresji dodam, że przedstawiana przeze mnie typologia mężczyzn jest tylko mego autorstwa, a zwłaszcza imiona własne typów. Kwestia Minusa i Ogonka to koncepty istniejące przede mną, fundament, na którym opieram wielość typów.
Powracamy zatem do pytania wyjściowego, a także do kluczowego z punktu widzenia rozważań tyczących zagadnień płci, konceptu „zawiści o członek”. Będę starał się wykazać, że w tym wyśmianym i poniżonym koncepcje kryje się istotna prawda, a jeszcze bardziej istotny sens. Niech współczesne kobiety, tak chętnie nazywane przeze mnie feministkami, i te pokroju pani profesor Środowej, jak również te utajone, wśród nich także czytelniczki mego bloga, zasiądą wygodnie przed monitorem i nie zrażone podejrzeniami o mój prawdziwy czy rzekomy seksizm, podążą ścieżką mego wywodu.
Czy członek, ta zwyczajna odrośl, jest dobrem? A czy głowa jest dobrem? A ręce, a nogi? Istnieje cały szereg dóbr naturalnych, których znaczenia nikt nie waży się podważać. Ręce są ważne, a ich dobro bierze się z możliwości manipulowania nimi, dobro nóg z możliwościami lokomocyjnymi, dobro głowy z możliwościami orientacyjnymi. Przeto dobro penisa bierze się z możliwościami rozrodczymi, przetrwania siebie samego po własnej śmierci, ale także gatunku. Dobra to oczywiste, dlatego Freud musiałby być głupcem, gdyby dobro ograniczał tylko do rejestru potrzeb. Z punktu widzenia tego rejestru oczywistym dobrem są też protezy, choć nie należą do rejestru natury. Tym niemniej są dobrami w rejestrze potrzeb. Produkuje się protezy, by zaspokoić potrzeby. Tak oto mamy wyłuszczony dogmat etyki utylitarystycznej – maksymalnie wiele pożytku dla maksymalnie wielu; dobrem jest to, co zaspokaja potrzeby.
Ale co robi w omawianym koncepcie słowo zawiść? Wskazuje na podstawową słabość takiej etyki. Człowiek nie żyje jedynie w rejestrze potrzeb, nie jest tylko zwierzęciem, konsumentem czy nabywcą. Żyje także w rejestrze pragnień, a nawet bardziej w nim niż tym od potrzeb. Ręce używane są także do duszenia, nogi do kopania, a głowy do wymyślania ekskjuzów. Protezy tych naturalnych dóbr także.
Wszelako, czy penis może służyć także czemuś innemu niż tylko złożeniu nasionka? Jasne, służy dobru w rejestrze pragnień, podobnie jak ręka. Tyle że ręka może zadawalać bardziej utylitarystów niż penis. Maksymalny pożytek z protez można skalkulować tak, by dotyczył maksymalnie wielu, z pewnością prawie całej populacji ludzkiej. Z penisem tak się nie da. Tu maksymalny pożytek może dotyczyć tylko połowy populacji. Tu kryje się rozdroże utylitaryzmu – dobro wcielane przez penisa nie może zostać wyprodukowane. Żadna proteza, żaden gadżet jego nie sprawi, by jego właściciel wdrapywał się na drzewa, przeskakiwał przez płoty, robił wymyki na trzepakach, stawał do bójek jak kogut, uganiał się za piłką, podcinał nogi, chwytał za warkocze, prężył muskuły, biegał kto szybciej, skakał kto dalej, sikał na odległość, ćwiczył się w próbach ogniowych, czasie przebywania pod wodą na jednym wdechu i robił setki innych niepotrzebnych rzeczy w dzieciństwie, które Piotruś Pan z resztą robi zawsze, a dziewczynki i dziewczęta uważają to, i słusznie, za zachowania szczypiorów, dzieciaków i głupców.
W zawiści o penisa chodzi nie o penisa, tylko o radości tych szczypiorów, dzieciaków i głupców. Chodzi w tym o zawiść tyczącą jouissance, nabanalniejszego jouissance, fallicznego, jouissance idiotów.
Ale przecież dziewczynki też tak robią! Tak, ale nie w całym pakiecie. Jeśli chodzą po drzewach, to nie sikają na odległość, ok? Jouissance okazywane przez chłopców, wiecznych chłopców z resztą, jest w zasadzie niedostępne dla dziewcząt. Witalność chłopców, ich potencja, jest dla dziewczyn wzorem, który starają się naśladować. Jeśli czynią to wiernie, stają się chłopczycami, w skrajnych przypadkach wybierają miejsce chłopczycy lesbijki. Jeśli pobieżnie, stają się kobietami fallicznymi i witalność naśladowana staje się pastiszem (spójrzcie na zawodowe bokserki w ringu – wychodzą nań z pełnym makijażem. Żenada!?). Chłopczyce lesbijki naśladują chłopców nawet w łóżku z dziewczynami, ale jednak penisa nie mają. Korzystają z protez wyprodukowanych lub ekwiwalentów naturalnych, pozostaje im wierzyć, że równe to jest radowaniu się z udziałem penisa. Co bardziej pastiszowe wierzą, że ich radowanie się jest większe od radowania z udziałem penisa. Ale tylko wierzą, czyli, jest to radowanie się tylko z udziałem gęby.
I teraz, gdy wiemy już czego się zadrości chłopcom, przejdziemy do współczesnego gatunku mężczyzny, który wyewoluował na naszych oczach. To z pewnością gnom. Różni się tylko od innych gnomów sposobem chronienia emblematu gnomowatości. On abdykuje ze statusu posiadacza męskich dóbr, witalności pchającej go do ryzykownych eskapad, w których traci się zęby, energii zdobywcy, parcia na niekończące pojedynkowanie się. Gdy skręci kostkę zwija karierę piłkarską, gdy inny witalny typ rozkwasi mu nos, kończy u chirurga plastycznego, przed wejściem na drzewo wymiga się koniecznością dbania o szczególnie ułożoną fryzurę, nie uświadczysz go w podejrzanych tawernach i spelunach z tańcami przy rurze. Za to pełno go z „ukochaną u boku” i torbą wypchaną pampersami. Jeśli prowadzi, to tylko Hammera, przeważnie ma kierowcę i kierownicę zarazem. Jest wszędzie, i nigdzie chłopcem, nawet jak ma dzieci, to większość raczej nie jego. Robi za dojrzałego, tylko zmęczenia życiem po nim nie widać. Radości męskich z resztą też. Lokuje się na antypodach Clinta Eastwooda i Seana Connery’ego.
Jest jedynie sobą – Davidem lub Bradem.
KP
5 Comments, Comment or Ping
Seks-izm czasem jedyna możliwość by ogonek zapomniał o lekarzu, siłowni itd i zajął się mną – kobietą :))).
David i Brad pożądani zarówno przez kobiety jak i mężczyzn. Uniwersum tego czegoś , rzec można ”oni mają to coś”. Z drugiej jednak strony odnosi się wrażenie jakby to samo „coś ” nie wystarczało . Nie wystarczy kowbojski kapelusz czy ząb niedźwiedzia. Kapelusz musi być czysty, ustrojony w ‚original” aplikacje, ząb koniecznie ze złota i to może być passe, z białego złota lub platyny. I tu nasuwa się pytanie co tacy mają do ukrycia?
Po co ustrajają to coś ? Do czego potrzebny jest im ten pośredniak?
Styczeń 17th, 2011
Warto by dodać, że ta ewolucja jest inspirowana i umiejętnie sterowana przez tzw środowiska liberalne. Chłopcy gdy tylko dostają się w tryby systemu są, systemowo oduczani bycia chłopcem.
Co gorsza oduczani są też samodzielnego myślenia.
P.S.
Nie pożądam Brada ani Davida.
Styczeń 19th, 2011
kobiety też dostają się do sytemu w równej mierze jak mężczyźni . Nie myślą samodzielnie od wieków to ukrywając. ”Wszyscy” są skupieni na INNYM.
Styczeń 19th, 2011
Skoro istnieje kobieta falliczna, to istnieje też mężczyzna cyckowy. A także mężczyzna maciczny. I typy pośrednie (mężczyzna cyckowo-maciczny). Na przykład taką Wenus z Willendorfu wymyślił mężczyzna bardziej maciczny a Artemidę z Efezu bardziej cyckowy. Nie widzę powodu, dlaczego zaczynać ten łańcuszek od minusa kobiety. I mówić, że skoro mężczyzna sprawia wrażenie jakby miał minusa, to go pewnie zaimportował od kobiety. Dla mnie to właśnie pierwotna mizoginia (ta od za dobrej mamy jest wtórna). Kobietom też jest czego zazdrościć. Ja się czuję czegoś ważnego pozbawiony. Zawsze chciałem mieć cycki.
Styczeń 19th, 2011
No właśnie jak zdefiniować kobietę falliczną skoro wszystkie kobiety jouissance falliczne mają, czyli są falliczne?
A takiej typologii mężczyzn nie znam. Nie rozumiem o jakim minusie męskim piszesz. Metrognom sprawia wrażenie ,że niczego mu nie brakuje. Jest doskonały i wszytko jest doskonałe czego się dotknie.
Styczeń 20th, 2011
Reply to “gdzie ci mężczyźni – gdy spełnia się marzenie feministek, czyli metrognom”