Nie język jest wszystkim lecz mowa cz.IV


Gdzie prowadzi nas namysł nad mową? Do teorii komunikacji? Nic bardziej mylnego! Weźmy przykład z pewnej reklamy. Oto jak Lisner zachwala swój produkt. Do sprzedawcy podchodzi niezadowolony klient i reklamuje zakup. Zamawiał frytki, a dostał rybki. Mówi do sprzedawcy: „czy widzi pan tu frytki?”. A on na to: „a jadł pan kiedyś rybki?”. Klient na to, że nie, więc sprzedawca zachęca go w taki sposób: „to dać jej szansę”. Co na to teoria komunikacji? Jeden mówi jedno, a drugi drugie. Na pytanie nie ma odpowiedzi, sprzedawca zdaje się nie rozumieć o co pyta klient. Klient chce potwierdzenia, że dostał frytki. Dostaje w odpowiedzi inne pytanie. Inne pytanie nie wprost potwierdza, że nie są to frytki i w ukryty sposób formułuje przekaz o powabności rybek, a nawet o tym, że chcą one być zjedzone.

Powie ktoś, że na komunikację składa się przekaz wprost oraz przekaz ukryty. Tyle że nie ma to żadnego znaczenia, jeśli klient nie kupi rybek. Chodzi w tym o kupienie, wydanie pieniędzy, na dodatek na to, na co nie ma ochoty klient. Mamy oto przemocowy charakter mowy, jej funkcję performatywną, mającą wywołać, doprowadzić do działania. (Nie straćmy przy tym z oka tego, że język także działa przez przemoc; np. znaczący jest obrazowany przez różnicę, [dziecko, ale nie dziadek] oraz przez zaprzeczenie [dziecko to nie ławka]; ortografia jest też przykładem przemocy języka, co łatwo dostrzec w szkole).

Celem komunikowania się nie jest porozumienie. Wykwintna intelligentia charakterystyczna dla wysublimowanej lewicy wierzy głęboko, że porozumienie jest możliwe. Trzeba tylko rozmawiać i rozmawiać, wysłuchiwać, przyjmować do wiadomości (lepiej potakiwać) i… pozostawać przy swoim zdaniu. Rozmawiać, by nic nie zmieniać. Tymczasem, im więcej się mówi, tym bardziej osiąga się nieporozumienie. By się porozumieć wystarczy minimum, czyli posłużyć się rozkazem.

Przykład rybek i frytek pokazuje, że złudzeniem jest istnienie „autentycznej” komunikacji, komunikacji między Ja i Ty. W komunikację zawsze wtrąci się obiekt. Nawet jeśli relacja z kimś nie jest przedmiotowa (nie traktuje się kogoś jako przedmiot), to pozostaje przedmiotyczna (zachodzi za pomocą przedmiotu, obiektu – teza ta jest podstawą dla teorii i praktyki object-relations). W Różowej Panterze 2 inspektor Clouseau jest instruowany w jaki sposób nie być seksistowski w stosunku do kobiet. Pytany czy rozumie o co w tym chodzi potakuje, po czym wyjaśnia, że ma nie być wszystkiego co kojarzy się…i tu dłońmi obrysowuje w powietrzu kształtną figurę kobiecą (co oczywiście oburza panią szkolącą, która stojąc przed nim nie zauważa, że jest i w szpilkach i w mini).

Pisałem w poprzednim wpisie, że zanim mowa wkroczy w świat sensu, to zajmuje się popędem, zwłaszcza jego 4 składową, celem, którym jest doświadczanie satysfakcji.  To akurat znaczące tego obszaru są wypierane, grawitując jak gdyby wokół punktu centralnego, wyparcia pierwotnego, określonego przez Freuda mianem Bejahung – afirmacji [pierwotnej]. Cóż to takiego? To to, z czym nie radzi sobie żadna wielka religia. O ile możemy sobie bez trudu wyobrazić, że każdemu urodzeniu dziecka towarzyszy sens, to nie każdemu urodzeniu towarzyszy satysfakcja (np. zwyczajna radość). Zasadniczym punktem Bejahung jest afirmacja przez Innego Realnego, Innego afirmującego zaistnienie (bycie) nowego bytu poprzez znaczące swej radości (oj maluśki, maluśki, maluśki, mój ty kartofelku słodki itp. rzewności i radości). Kontrowersje wokół aborcji z tego się biorą – rodzą się dzieci, które nikomu nie sprawiają radości.

Fundamentalną konsekwencją Bejahung jest zaistnienie metafor, ich konieczność. Skoro afirmacja [pierwotna] jest pierwotnie, ostatecznie wyparta (nie do odzyskania), to pozostaje dawać o niej znać, dawać jej wyraz w zastępstwach. Metafory są niczym innym niż takimi zastępstwami.

W kapitalnym skeczu Monty Pythona pt. Niebieska Norweska, bohater zorientował się po zakupie papugi, że kupił co prawda papugę, ale martwą. Wraca do sklepu i próbuje przekonać sprzedawcę, że kupił martwą papugę. Inaczej mówiąc, próbuje uzyskać afirmację od sprzedawcy. Oczywiście jej nie uzyskuje. W skeczu tym domaganie nabywcy kręci się wokół czegoś, co określone jest przez użycie aż 20 metafor (z czego zdołałem napisać 18). Kolejno są to: nie żyje, jest martwa, jest sztywna, zdechła, schnie, jej nie ma, nie istnieje, skrzeczy u dr.Chapmana (wersja nowa, gdy nie żył już Chapman, członek Monty Pythona), św. pamięci  papuga, walnęła w kalendarz, spoczywa w pokoju, wyciągnęła pazury, odwaliła kitę, pofrunęła do bozi, oddała ostatnie tchnienie, jej procesy metaboliczne interesują tylko robaki, wącha kwiatki od spodu, to ex-papuga.

Jak wyjaśnić mnożenie się metafor? Ich zmierzanie ku nieskończoności? Co jest istotą metafory?

KP

P.S. Waham się przed odpowiedzią na te pytania. To kolejny przykład przemocy języka i mowy. Na razie nie wiem czy będę kontynuował ten temat, czy też zajmę się lżejszym gatunkowo tematem. Chyba, że są wśród Was, czytelnicy, zainteresowani tym cyklem.


7 Comments, Comment or Ping

  1. szymon s

    Ja ze swej strony poproszę o kontynuację. Czy nie jest tak, że metafora działa zawsze jak to zabrudzone zwierciadło, żeby dawać tylko szczątkowy dostęp do obiektu, którego metafora dotyka i w tym właśnie przejawia się jej przemocowy charakter?

    Luty 26th, 2017

  2. Krzysztof Pawlak

    Ponieważ metafora jest zastępstwem, to kontakt z obiektem może być tylko szczątkowy, a sam obiekt częściowy. W psychoanalizie mówi się o obiekcie tylko jako częściowym, ponieważ ma się do czynienia z wyparciem pierwotnym, przez co obiekt jest na zawsze utracony, a dostępne są tylko szczątki, nie obiektu, tylko szczątki po obiekcie. Przemocowy charakter mowy i języka pochodzi od obiektu i można pojmować język i mowę jako konsekwencję tego obiektu. O czym świadczy: „au”? O obiekcie działającym na ciało! A „łał”? A „ssss…”? A „beeee..”? Oto Realne obiektu. Poprzez język i mowę podmiot uznaje, nie przez „chcę”, ale przez „muszę”, istnienie tego obiektu. W jaki sposób? Podaję formuły przynależne metaforze :f(S?/S)S, f(S?/S)S=S(+)s, S/S?.S?/x?S(I/s), S/x?S(I/s) lub NP(A/?).
    Jest to na tyle skomplikowane zagadnienie, że wolałbym, by mnie przekonywano do tego. Na blogu miałbym to robić, bez flamastra i tablicy?

    Luty 27th, 2017

  3. Doris

    Jest Pan przecież „złotousty”:) da Pan radę:)
    Czy metafory nie są też sposobem aby chociaż trochę „ograć Realne”???

    Luty 28th, 2017

  4. Krzysztof Pawlak

    Mam ochotę uściskać Panią i rzec: mogłaby Pani zająć się psychoanalizą na poważnie? Tak, metafory powstały po to, by określić bezpieczną odległość między podmiotem a Realnym. Metafora trzyma na dystans Realne. W ten sposób „ogrywa je”. Mówiąc najprościej, metafora jest twórcą sensu. Ponieważ znaczący jest niezależny od znaczenia, dla przykładu „on jest świnią”, to umożliwia produkowanie sensu w miejscu nonsensu – sens w miejscu nonsensu w odniesieniu do prawdy. Jaka jest korzyść z metafor? Gdy nazywam kogoś świnią, to nie muszę stawać się rzeźnikiem. Od stania się rzeźnikiem chroni mnie znaczący „świnia”. Jakiś znaczący zastępuje inny znaczący, który z jakiś względów nie może być wypowiedziany. Na tym polega freudowska instancja cenzury. Dla przykładu, zamiast powiedzieć o kimś „niezły z niego cwaniak” mówi się „niezły z niego lis”.

    Luty 28th, 2017

  5. Anna

    A czego metaforą jest „zająć się psychoanalizą na poważnie” ?

    Marzec 1st, 2017

  6. Krzysztof Pawlak

    Zapewne metaforą kogoś, kto nie sądzi, że kiedykolwiek, kiedyś, może stać się kimś. Dla jasności, w miejsce „psychoanaliza” można wstawić cokolwiek (np.sztukatorstwem). Z miłości do psychoanalizy, sztukatorstwa, starożytnej greki (jak ujął to Molier w Wartogłowie), chodź w me ramiona! Apofontaza dobrze pasuje do ilustrowania robienia czegoś, co się pragnie.

    Marzec 1st, 2017

  7. Marcin

    Panie Krzysztofie, widze ze mocno Pan do zdrowia wraca. Bardzo sie ciesze. ;-)))

    Marzec 5th, 2017

Reply to “Nie język jest wszystkim lecz mowa cz.IV”