Ucieszyłem się, gdy komentator przejawił tak potrzebne zrozumienie w dyskusji z optymistką Hannah, i wskazał na dewastujące skutki „nic tylko domagań” płynące ze strony kobiet, choć najpierw ze strony matek. Mizoginizm jest jedynie masywną formacją obronną skierowaną przeciwko matczynym domaganiom, masywną na tyle, że później rozlewa się ona na relacje z kobietami w ogóle, przybierając postać nachalnego lub subtelnego olewania pań, pomijania ich i nie liczenia się z nimi.
Z pozoru Hannah ma rację – gdy już mężczyzna wie co i jak, to nic już potem trudnego, by zrealizował rewers znanej zasady, czyli „móc, to chcieć”. To modelowanie zasady Kartezjusza na „wiem, więc jestem” pomija jednak zasadniczy element – obecność podmiotu. Po co bowiem miałby on realizować to czy owo? Jaki interes miałby jakikolwiek mężczyzna, o ile nie jest histerykiem, w przezwyciężeniu swego mizoginizmu?
Warto wiedzieć i zapamiętać, ze dynamika domagań rządzi się regułą: „im więcej domagań czy żądań, tym więcej olewań” i to niezależnie od płci. Ten sam mechanizm odnosi się do kobiet, gdy mężczyzna sobie czegoś od niej życzy. Tylko zamiast mizoginizmu mamy feminizm i ogród zoologiczny utyskiwań. Jaki albowiem interes ma współczesna kobieta z rezygnacji z feminizmu i wzięcia się za prasowanie koszul?
Dotychczas omawiałem typy męskie tak bardzo niepewne tego, co ustanawia ich jako facetów, tak bardzo zakłopotane tym, co jest w nich pragnione przez kobiety, że zmusza ich to do prezentowania paniom takich to przedmiotów, rzekomo wielce cennych, by zapomniały o tym, co ledwo wisi, na rzecz tego co to obiecuje, z „jak” na „ile”. No i panowie znajdują w świecie mnóstwo bonusów, które chronią męskość przed utratą lub uszkodzeniem. Bonusy to rozliczne – może nim być i status i prestiż, własny gabinet i miejsce parkingowe, sekretarka, a może i dwie, tytulatura i wiedza, „ten to ma łeb”” i zdolność potęgowania w pamięci. Nie ma końca bonusom.
Myślałem, że obejdę się bez wspominania o Jajogłowcu, co to robi użytek z celności logicznych, oryginalności sylogizmów, chwytaniu w lot braków w umysłach lub sądach ludzi, czyniącego z siebie Mózgowca, że klękajcie narody. Ale nie da się rady. Trzeba po prostu pokazać i w ich wypadku krótkość ich Ogonków. Mózgowiec-Jaskiniowiec, czyli JKM dał o sobie znać wyśmiewając postępowców za to, że są przeciwnikami polowań na foki. I jak to bywa z przestraszonymi posiadaczami Ogonka, pognębił postępowców, wdeptał w glebę. Napisał tak: „ale (postępowcy) protestują też przeciwko temu, że poluje się na misie polarne – które mordują foki znacznie okrutniej niż ludzie. A przecież jeśli człowiek jest tylko zwierzęciem, to dlaczego jednemu zwierzęciu wolno polować na foki – a drugiemu nie?” Problem w tym, że JKM uczynił z misia polarnego człowieka, a nie człowieka misiem polarnym. O wszystkim decyduje bowiem użycie znaczącego „mordowanie”. Jeżeli miś polarny morduje foki, to po to, ma się rozumieć, by się skórami jej przyozdobić, albo sprzedać za wysoką cenę, a z kolei jeśli człowiek morduje foki, to po to, by się nimi pożywić. I tyle jest wart Ogonek. To przedmiot odwiecznego komizmu i perypetii komicznych, kpin i drwin. I to w pełni zasłużonych, gdy nosiciel tegoż wyobraża sobie, że ma większego Ogonka ode mnie, czy od ciebie czytelniku, bo przecież jego logika jest taka powalająca…no nie? To teraz wyobraźcie sobie, jak to może powalać z nóg kobiety, które zamiast Ogonka dysponują Minusem? Ogonek czyni z mężczyzn tylko prześmieszne istoty, godne docinek i żartów. A najbardziej komiczny jest Jajogłowiec-Mózgowiec – przecież jego logika jest niewyjmowana, a umysł wielki!
Lecz są faceci, którzy ukochali inny bonus, którzy wartość Ogonka mierzą cyferkami stojącymi w szeregu. Ogonek jest wtedy dwucyfrowy, trzycyfrowy, czterocyfrowy…i gdy osiągnie magiczną, a raczej znaczącą granicę w naszym społecznym milieu, sześciocyfrowy Ogonek, istny millionaire-famillionaire, to rodzi się sam Rotschild. To postać groteskowa na swój sposób. Staje się hojny tylko wtedy, gdy Ogonek jest sześciocyfrowy. Wtedy jest on gotów rozdawać prezenty, bonusiki, potrzebującym. Rodzi się święty Mikołaj i posiadacz stoliczka, co się sam nakrywa. Sypie garściami grosiwa, torbami cukierków, kontenerami fistaszków, mówiących prawdę o jego Ogonku. Jest hojny drobiazgami z powodu niewiedzy, niewiedzy dotyczącej tego, jak wielki jest jego trzos, bynajmniej nie sac-du-cul. Nigdy nie wie, kiedy sypanie cukierków czy fistaszków zdegraduje jego Ogonek do ligi pięciocyfrowców.
I oto macie odpowiedź na pytanie, czemu mężczyźni są tak często zwykłymi kutwami. Nie zaradnymi gospodarzami, tylko kutwami właśnie – chronią sześciocyfrowość! Bez niej są tylko zdegradowanymi do niższych lig bankrutami, nawet wtedy, gdy na początku ataku Bożonarodzeniowego rozdawnictwa mieli grosików 1000001, a po rozdaniu zostało im grosików o dwa mniej. Stać ich było tylko na danie grosika jednego. Rzecz w tym, że gdy atak taki się pojawia, nie wiedzą ile grosików posiadają. Więc dają grosik jeden.
Nie dziwcie się przeto, że gdy bezwiednie, wiedzeni animuszem, dadzą grosiki dwa…to zapadają na hipochondrię.
Ciąg dalszy jest nieunikniony.
KP
One Comment, Comment or Ping
>nosiciel tegoż wyobraża sobie, że ma większego Ogonka ode mnie
no tak. Czy zatem możliwa jest jakakolwiek ucieczka?
Grudzień 9th, 2010
Reply to “gdzie ci mężczyźni – Scroodge”