Podmiot jest nosicielem upadku


Przepraszam  wszystkich za przeciągające się w czasie oczekiwanie na kolejny wpis. Bezlik obowiązków związanych z powoływaniem do istnienia szkoły (formowania się analityka, jak ją nazwano), nie pozwala na solidne zajęcie się treścią wpisu. Wpis ten pisany był fragmentami, które potem scalałem, mam nadzieję, że zgrabnie. Wspomniane powyżej obowiązki miały jednakże pozytywną stronę dla treści wpisu. Pozwoliły na powstanie, mam nadzieję, bardziej syntetycznego wpisu na temat podmiotu (z uwzględnieniem luki, którą kończyłem poprzedni wpis. Śladem tego jest sam tytuł, na pierwszy rzut oka brzmiący metafizycznie, ale o metafizyce nie traktujący).

Zapewne niektórzy czytelnicy mogą odnieść wrażenie, że kreuję tu na swój użytek jakąś filozofię, nie będąc aliści filozofem. Będą w błędzie tak sądząc. Ten wpis utkany jest w zasadniczej swej części ze słów Lacana. Słów mówionych do swych superwizantów, słów przekazanych mi po kilkunastu latach, gdy sam byłem superwizantem superwizantów Lacana.

„Nie można wysłuchiwać ludzi, nie tworząc przy tym jakiejś metapsychologii”, mawiał. Co zatem mawiał o podmiocie, będące równocześnie metapsychologią? (dosłownie po francusku to: jakie było jego „mówione” o podmiocie?)

„Człowiek pochodzi z luki”, i bynajmniej nie jest to twierdzenie metafizyczne. To twierdzenie nad wyraz konkretne. W ostatnim wpisie podawałem przykłady wskazujące na istnienie luki. Przeczytajcie raz jeszcze tamten wpis i z łatwością ją dostrzeżecie. „Dlaczego się tak kłócicie?” pyta się 8-letni syn rodziców. Ci rodzice są skłóceni z bardzo życiowego problemu (ani grama metafizyki w sobie nie mającego) – mąż cierpi na impotencję, co staje się powodem, wszyscy by powiedzieli frustracji, lacaniści powiedzą zaś prywacji, żony. W pierwszym odruchu rodzice zaprzeczają mówiąc „ależ my się nie kłócimy”, okazując tym, że są bardziej dziecięcy od swego dziecka. Reflektują się i zajmując wspólne stanowisko w końcu stwierdzają: „jesteśmy zdenerwowani, bo tata ma kłopoty w pracy”. Brzmi to głupiej niż „dzieci przynosi rodzicom w prezencie bocian”, bo to drugie przynajmniej stawia na wyobraźnię dziecka, albowiem to pierwsze przekonuje dziecko, że najzwyczajniej w świecie jest okłamywane. Mamy oto upadek rodziców, którego nosicielem jest dziecko. Upadek ten jest wszelako konieczny, to znaczy dotyczy wszystkich i zawsze.

„Warunkiem powstania podmiotu jest domaganie”, a to nic innego jak kierowanie się z pytaniem, prośbą, do nie byle jakiego kogoś . Kim jest ten nie byle jakiś ktoś? Prześledźmy teraz: „Czy ty mnie kochasz?”. Czy to jest pytanie o wiedzę, czy pytanie o prawdę? Co prostsi z ludzi nie widzą różnicy między wiedzą a prawdą, a nawet jej zaprzeczają. Lecz oto mamy odpowiedź: „Kocham Ciebie”. Ba, ale jest pewne, a nawet nieuchronne pytanie dalsze: „a czy kochasz mnie naprawdę?”. Na nic tu się zdaje stwierdzenie, biorące swój początek z irytacji: „nie zadawaj głupich pytań”. Pytający już wie, że prawda znajduje się gdzie indziej, a przekonuje go o tym irytacja właśnie.

„Podmiot znajduje się w luce między prawdą a wiedzą”. Każdy podmiot ma swoją prawdę i swoją wiedzę. A na dodatek ma swoją nie-wiedzę, nie wiedzianą wiedzę, czyli swe Nieświadome.

Powracamy więc do domagania kierowanego do nie byle kogo. Tym nie byle kim jest ten, o kim zakładamy, że wie, i to wie coś o prawdzie, powie prawdę, czytaj nie skłamie. Problem, że takiego kogoś, po lacanowsku nazywanego Innym [A], nie ma. Inny nie istnieje. Gdyby istniał nie mógłby nie okłamywać, albowiem okłamanie (mówienie półprawdami) jest pochodną domagania. (Jest prawdopodobne, dla mnie pewne, że ewangelie odrzucone z kanonu, zostały odrzucone z tego powodu; relacjonowana tam miłość między Magdą Magdaleną i Jezusem narażałaby Jezusa na pytania innych kobiet: „dlaczego to ją pragniesz, a mnie nie?”; odpowiada to pytaniom dzieci, np. ” dlaczego tata/mama mnie nie kocha?”, kierowane do odpowiednio mamy/taty, które prowadzą do nie mówienia prawdy, albo nawet do wprost kłamania: „ależ skąd, mama/tata ciebie kocha”.

Dzieje się tak dlatego, że „Inny może dać tylko inny obiekt, niż ten, którego domaga się podmiot”. Np. mama z tatą nie może powiedzieć, że tata „ma kłopoty w pracy pewnym organem”, ale mówi jednak, że „ma kłopoty w pracy”. „Pewny organ” został ocenzurowany. Dla tych, którzy mają dość „wulgarnej analizy”, pokażę to na „niewinnym”, aczkolwiek powszechnie znanym przykładzie. „Możesz pójść i kupić kilo jabłek?”. „Oczywiście, kochanie”. Kupujący wraca i słyszy: „musiałeś mi przynosić takie brzydkie jabłka, chciałam/em o gładkiej skórce, pójdziesz znowu?”. Kochający jest nie po to kochający, by odmówić pójścia jeszcze raz po jabłka, więc idzie. Gdy wraca słyszy: „ładne jabłka, ale takie jakieś nieświeże”. Pytanie komiczne brzmi: ile razy gotowy jest kochający chodzić po jabłka, zanim się wkurzy i zaprzestanie wychodzenia po nie? Jedno jest pewne. W końcu przestanie, zapewne lokując w swoich ustach coś w stylu: „chrzań się”. No i macie, oto upadek kochającego, którego nosicielem jest podmiot.

Czy zatem, a to się nasuwa, nie chce on jabłek? Ależ skąd, po prostu jabłek, których szuka nie ma i nigdy nie było.

„Alternatywą podmiotu nie jest podmiot jaki jest i podmiot cały (nie noszący upadku)”. „Alternatywą jest podmiot i Nic”. W takiej sytuacji „warunkiem istnienia podmiotu jest obiekt [przykładowe jabłka], który jest nie do odnalezienia; jeśli został utracony, to na zawsze”.

KP

P.S. Podane przykłady mają pełne odzwierciedlenie w życiu.

 


6 Comments, Comment or Ping

  1. Doris

    A gdyby „Kochający” za drugim razem przyniósł butelkę calvadosa?? :)

    Kwiecień 18th, 2016

  2. Doris

    Magda Magdalena?? :) niezły lapsus :)

    Kwiecień 18th, 2016

  3. Marx Schneider

    Cytat:” Co prostsi z ludzi nie widzą różnicy między wiedzą a prawdą, a nawet jej zaprzeczają.”

    Przy całej złożoności swojej osobowości zdaje się Pan nie dostrzegać, że różnice pomiędzy dyskutantami bardzo często (tak przynajmniej wynika z moich obserwacji) biorą się z różnego rozłożenia akcentów, a nie ze ślepoty którejś strony. A dyskusje paraliżuje to, że ktoś nie umie lub nie chce stworzyć syntezy, która uwzględniałaby zarówno argumenty jak i kontrargumenty. Inna sprawa, że czasami taka synteza jest niemożliwa. Ale wtedy problem tkwi w przedmiocie, a nie w podmiocie.

    pozdrawiam tam na górze

    Kwiecień 21st, 2016

  4. Krzysztof Pawlak

    Szanowny Panie Pawle,
    gdy powstawał blog, celem jego nie było dyskutowanie, no bo o czym? Celem było prezentowanie psychoanalizy lacanowskiej jako radykalnie innego spojrzenia na istotę ludzką. Radykalnie, to znaczy obalającą założenia np. nauki w sprawie człowieka (przykładowo, dla nauki różnice między człowiekiem a zwierzęciem są tylko ilościowe, w psychoanalizie człowiek widziany jest z pozycji charakterystycznej dla religii – jako nowe stworzenie, której istoty nie można uchwycić od strony zwierzęcia, czyli biologii, ani też psychologii, czyli od strony świadomości). Obala także przekonania religii, że chociaż człowiek jest upadły (w psychoanalizie nie jest upadły, jest tylko nosicielem upadku), to może zaradzić temu upadkowi poprzez zbawienie np. Temu przekonaniu lacanizm mówi „nie”. Dla niego człowiek jest tym kim jest z powodu noszonego upadku; gdyby przestał go nosić, przestałby być człowiekiem (co nie oznacza, że przestałby istnieć). Radykalnie też obala dotychczasową filozofię w punkcie, w którym na pytanie skąd o tym wiadomo, odpowiedź brzmi: bo podmioty o tym mówią. Potwierdzenie tego nie leży więc w myśleniu o świecie, życiu czy ludziach, ale mówieniu podmiotów, i to bynajmniej nie o świecie, życiu czy ludziach.
    Więc o czym miałbym, miano by, dyskutować? O podmiocie, nieświadomości, jouissance, zgoda. Tyle że Pan podziela pozycję Dawkinsa, który krytykuje i atakuje religię za to, że jest religią. Pan zaś krytykuje psychoanalizę za to, że jest psychoanalizą. To tak jakby krytykować hipopotama za to, że nie jest mustangiem.

    Kwiecień 21st, 2016

  5. Marx Schneider

    Psychoanaliza obala nie tyle założenia nauki w sprawie człowieka, co uogólnienia w ludzkim umyśle. To nie nauka stwierdza, że różnica pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem jest tylko ilościowa. To małe słówko ‚tylko’ dodaje człowiek.

    Zresztą Pan interpretując moje słowa i widząc we mnie Dawkinsa robi dokładnie to samo. Wcześniej widział Pan we mnie Witkowskiego, a za chwilę zobaczy bóg wie kogo. Coraz trudniej przychodzi Panu zobaczyć jednostkę.

    Niepotrzebnie formułuje Pan zdania w ten sposób, że psychoanaliza obala coś w nauce. To zniechęca wiele otwartych umysłów.

    Skoro ja powtarzałem w kółko, że dopuszczam rozważania idiograficzne, a Panu to nie wystarczało, to wychodzi na to, że Pan nie chce pogodzić się z tym, że tego typu rozważania, które Pan snuje mogą być co najwyżej nadbudową stojącą nad gmachem nauki. Pan tymczasem chce je usadowić obok, a nie nad.
    Pan chyba wie, że to trudne zadanie i pewnie stąd ta cała złość.

    Jedni na pytanie ‚skąd wiadomo’ odpowiadają: bo encyklopedia mówi. Pan z kolei: bo podmioty mówią.
    To o czym podmioty mówią to też kwestia interpretacji i o tym też można dyskutować, zamiast traktować to po prostu jako źródło. Wszak posługują się słowami. To o czym mówią jest zatem problemem samym w sobie. Ja nie rozumiem zamykania czegokolwiek w jakiejkolwiek immanencji. Układy zamknięte są samodegradujące.

    Sierpień 24th, 2016

  6. Krzysztof Pawlak

    Panie Marxie, obecność Pana tutaj wskazuje, że coś Pan tu odnajduje. Co to jest?
    1.Nie znam założeń nauki na temat człowieka, poza tym, że więcej wiąże go ze szczurem, niż drugim człowiekiem.
    2.Jest jedno założenie lacanizmu na temat człowieka – jest on podmiotem; reszta to konsekwencje tego faktu; czyli człowiekiek jest podmiotem, a żadne zwierze nim nie jest; nauka całkowicie pomija ten fakt. I proszę nie protestować, że jest inaczej. Nauka za podmiot ma świadomość, psychoanaliza zaś nieświadomość. Powie Pan, że nieświadomość jest zmienną nauki, ale tylko według definicji samej nauki. Nieświadomość, tak jak ujmuje ją psychoanaliza, nie ma nic wspólnego z ujęciem naukowym.
    3.Dlatego należy rozstrzygnąć, kto ma więcej do powiedzenia na jej temat, nauka czy psychoanaliza. Jeśli powie Pan, że nauka, to nie mamy o czym rozmawiać, albowiem wtedy zmuszony jestem traktować naukę jako współczesne wyznanie religijne.
    4.To mam na myśli odwołując się do Dawkinsa i Witkowskiego, którzy nauce wierzą i w nią wierzą. Ja wyrażam wobec niej zasadniczy scepty cyzm, nie poznawczy, ale etyczny. Po co ona jest? I może zabrzmi to naiwnie, ale to wyznawca nauki musi odpowiedzieć na to pytanie
    5.Otwarty umysł to taki, który nie boi się obalać i w obalaniu widzi nadzieję „na lepsze jutro”. Nauka, o której Pan pisze, nie kwestionuje sama siebie (np. nie zadaje pytań w stylu „dokąd ona zmierza”, nie ogranicza sama siebie, nie tworzy stref zakazanych dla niej, nie definiuje spraw nietykalnych – jak tylko będzie to mozliwe będzie przeszczepiała ludziom mózgi, idę o zakład),
    6.Otóż to, Pan tylko dopuszcza rozważania idiograficzne, a ja jako lacanista uznaję je za swoiste dla psychoanalizy, „uświęcone”, tzn., że granica między psychoanalizą a nauką biegnie po linii dopuszczalności „przeszczepiania mózgów”, nie użyteczności tego, a nawet potrzebności, ale „świętości” podmiotu, zakazu manipulowania nim itd. Psychoanaliza ma bronić podmiot (człowieka) przed przeszczepianiem mózgu.
    7.Panie Marxie, to nie jest złość, to dylemat, na który swoją rzekomą złością, chcę Panu zwrócić uwagę na zagadnienie – czy dla Pana bycie podmiotem, jak i bycie podmiotu jest rzeczą świętą, czy też nie? Chodzi tu o miejsce sacrum, miejsce „nietykalnego” przez człowieka, miejsce podmiotu nietykalnego przez kogokolwiek.
    8.Kwestia interpretacji? Czy Pan zdaje sobie sprawę, że gdy analityk interpretuje, to nie nadaje znaczenia wypowiedziom? Żeby Pan to zrozumiał, zapraszam Pana jako gościa na sobotni wykład inauguracyjny Szkoły Formowania się Analityka. Mogę to zrobić, bo jestem jej szefem. Proszę powołać się na mnie. Szkoła rusza w najbliższą sobotę o godz.10. Adres: ulica Foksal 3/5

    Wrzesień 14th, 2016

Reply to “Podmiot jest nosicielem upadku”