Rzecz w tym, że rzeczona rzecz w rzeczy samej rzeczą nie jest


Przypomnijmy sobie na czym skończyłem ostatnim razem. Załóżmy przez chwilę, że wirus HIV nie jest bytem krwiożerczym w stosunku do limfocytu T. Opisywanie go jako destruktora jest tylko mniej lub bardziej udaną próbą opisania czegoś faktycznego, nadania temu wymiaru rzeczywistego przez posługiwanie się słowem „agresja”. Nie wyjaśnia to kompletnie niczego, albowiem ocenzurowuje „tę samą agresję” obecną we wspomnianych limfocytach, dokonujących „pogromów” na wszelkich obcych ciałach znajdujących się w pobliżu. Czyżby jakieś „coś” było obecne w każdej żywej drobinie, nie mówiąc o żyjących agregatach?

Czy jesteśmy na tyle bezczelni, by usprawiedliwiać „pogromy” jednych dokonywane na innych, które „chcą” zniszczyć naszych? A przecież jesteśmy tylko o krok od nazywania działań naszych limfocytów „samoobroną”, a wirusa HIV „krwiożerczością”. I chociaż nie było moim zamiarem poruszenie tematu hiperaktualnego, tzw. „kryzysu uchodźctwa”, to swobodne me skojarzenia, owoc „bycia ofiarą” psychoanalizy, nasuwają to na myśl.

Przesunąłem akcent z drobin żywych na żyjących ludzi, by wyłonić z myśli Freuda coś o fundamentalnym znaczeniu. Żadne ludzkie plemię, w makro i mikroskali (rodzina, sąsiedzi itp.), nie jest w stanie istnieć w postaci współistnienia. Paweł i Gaweł z bajki Fredry, rytuały plemienne określające sojusze i zasady współistnienia między nimi, istnienie potlaczu (obecnego w karykaturalnej formie do dzisiaj, np. w wyrzucaniu przeterminowanych produktów, żywności nieco zleżałej, gadżetów już niemodnych itp.), to przykłady na istnienie „czegoś”, co ucieleśnia się w postaci tego , co dzieli. Począwszy od koncepcji Raju, budowania Wieży Babel, po współczesne mrzonki tyczące „inkulturacji”, unaukowiania każdego aspektu życia człowieka (przykład?; spotykasz dziewczynę i vice versa, bierzesz od niej telefon, po ilu dniach do niej/niego dzwonicie? W ponad 80% przypadków po 2 dniach), powtarza się to, co dzieli. Finalnie zawsze zwycięża, a ponieważ to co zawsze zwycięża to śmierć, to Freud nazywa to „coś” popędem śmierci. Nie jest to pragnienie, chęć śmierci, ale dążenie ku śmierci – pragniemy żyć wbrew dążeniu ku śmierci.

Z innej beczki, z pewnego punktu widzenia głośny konstrukt Katarzyny Kozyry, jej praca dyplomowa znana pod tytułem Piramida Zwierząt, jest dziełem wybitnym. Określiłem je mianem konstruktu, a nie rzeźby, bowiem mamy w nim do czynienia z życiem w formie zastygłej, urzeczowionej, jak sylwetki mieszkańców Pompejów ogarniętych spływem piroplastycznym. W zasadzie są to dzieła sztuki samoistne, bez jakiejkolwiek premedytowanej obecności twórcy. I robią wrażenie. Tyle że nie bulwersują, co w przypadku Kozyry jest rysem nadrzędnym. Efekt zbulwersowania, obrazy, wynika z obecności twórcy, który Bogiem nie jest (dokonujący podobnego dzieła Bóg w Sodomie i Gomorze, sprowadzający do rzeczy żonę Lota, jest w pełni usprawiedliwiany w swoim gniewie). Skąd zbulwersowanie? Ono płynie z samego dzieła, czytaj obiektu, sfabrykowanego ze śmierci, z której autorka uczyniła użytek. Zauważmy jak bliskie to jest temu jak używano śmierci w obozach koncentracyjnych. Czyżby była tu mowa o jakimś powinowactwie? Możliwa jest, moim zdaniem jako psychoanalityka, tylko odpowiedź radykalna. Tak, właśnie tak! Kozyra filmująca śmierć użytej w konstrukcji klaczy, noszącej nieprzypadkowo jej imię, robi z jej śmierci użytek. Zbliża się do tego wspomnianego przeze mnie „czegoś” najbliżej jak może, ocierając się o to, co C.Soler nazwała akteizmem, działaniem dokonywanym przez obiekt. Ten obiekt nie ma nic w sobie ze wzniosłości, ze splendoru. Freud określił go mianem Fremde Objekt, obiekt obcy, wrogi, który później przeniknął do kleinizmu w postaci złego obiektu. To z tym obiektem człowiek znajduje się w najintymniejszym związku – każdy człowiek. Obiekt ten był też nazywany przez Freuda Rzeczą (das Ding).

Rysuje się frapująca konkluzja, że Rzecz, obcy obiekt, jest koniecznym warunkiem życia, które bez niego nie może się obyć. Inaczej mówiąc, życie bez śmierci jest nie do pomyślenia.

Lecz to nie wszystko w tym temacie. Lacan odstępuje od Rzeczy jako kadru, w którym przegląda się życie. Zadajmy pytanie: śmierć czy życie jest horrorem?

O tym następnym razem.

KP

P.S. Było mi dane w niedługi czas po jej dyplomie poznać Katarzynę Kozyrę. Lecz we wpisie użyłem dla zilustrowania konceptu popędu śmierci powszechnie dostępnych informacji na jej temat (Wikipedia).

Kontrowersje wynikłe po prezentacji Piramidy Zwierząt sprowadziły się do kwestii: czy artyście wolno aż tyle (wersja light), albo czy artyście wolno wszystko (wersja hard)? Problem w tym, że jedyna możliwa odpowiedź brzmi: Tak, albowiem źródło tej odpowiedzi leży w tym „czymś”, o czym starałem się napisać. Dostojewski ze swym „jeśli Boga nie ma, to człowiekowi wszystko wolno” jest zakwestionowany przez Lacana z jego „odwrotnie, jeśli nie ma Boga, to nic człowiekowi nie wolno”. To drugie jest zdecydowanie prawdziwsze, niż to pierwsze. Należy wszelako zauważyć przerażającą radykalność odpowiedzi na pytanie o to, czy wolno artyście wszystko. Czy ma się do tego prawo? I znów: Tak, no bo komu ma służyć prawo? („Nie przychodzę do sprawiedliwych, tylko do grzesznych”)[Mk,2.17]-trawestacja.

 


20 Comments, Comment or Ping

  1. Joshe

    Ojej, ależ to do gatunku Odyseji się podpina. Globalizacja, žycie obok siebie, choćby na internecine się jakby już stało i nie ma tu powrotu do ojczyzny obawiam się, gdyż takowa nie istnieje. I znowu mi się nasuwa Kundera, tym razem w Ignorancji. Pisze tam o bezmyślnej nostalgii, którą zna kazdy emigrant i zapewne i patriota.

    Pisałam już, że Kundera mówi o sobie, że jest pisarzem Francuskim, nie Czeskim. We Francji z kolei o nim mówią „dziecko, ktore stało się Królem”.

    Luty 2nd, 2016

  2. Joshe

    Dzieci swiata nowego, jak Rushdie, Lessing czy Kapuściński stają się Królami obawiam się i może to się w Oddyseuszową fantazję wycina brutalnie, ale cóż – żegnaj Gienia świat się zmienia.

    Luty 2nd, 2016

  3. Joshe

    Z Freuda to też taki Żyd był dla którego Mojzeszowy grobowiec był raczej pusty, jak pisze Lacan. I nasz wielki patriota emigrant, co to za Litwą ojczyzną i Święta Panienką wzdychał paradoksalnie głos dał poganskim dziadom. A konkursy Chopinowskie wygrywają i pewnie już zawsze będą wygrywali Azjaci, a to nawet nie sąsiedzi.

    Czytałam w zeszłym tygodniu Freudowskiego „Mojzesza i monoteizm” w którym .freud upiera się, że Mojzesz był Egipcjaninem. Freud pisał tez teks w momencie hitlerowskiego wygnania z domu w Wiedniu. Być może nie jest to i przypadek.

    Luty 2nd, 2016

  4. Joshe

    Inny Żyd powiedział „literatura i język Niemiecki, to jedyna ojczyzna jaką miałem”.

    Dla wszystkich bezdomnych nostalgia Odyseusza za domem pozostanie fantazją martwą.

    Luty 2nd, 2016

  5. Joshe

    I nie podaruję sobie, żeby nie wrzucić mój ulubiony cytat z Rushdiego:

    ?Disorientation is loss of the East. Ask any navigator: the east is what you sail by. Lose the east and you lose your bearings, your certainties, your knowledge of what is and what may be, perhaps even your life. Where was that star you followed to the manger? That?s right. The east orients.?
    ?That?s the official version. The language says so, and you should never argue with the language.

    But let?s just suppose. What if the whole deal ? orientation, knowing where you are, and so on ? what if it?s all a scam? What if all of it ? home, kinship, the whole enchilada ? is just the biggest, most truly global, and centuries-oldest piece of brainwashing? Suppose that it?s only when you dare to let go that your real life begins? When you?re whirling free of the mother ship, when you cut your ropes, slip your chain, step off the map, go absent without leave, scram, vamoose, whatever: suppose that it?s then, and only then, that you?re actually free to act! To lead the life nobody tells you how to live, or when, or why. In which nobody orders you to go forth or die for them, or for god, or comes to get you because you broke one of the rules, or because you?re one of those people who are, for reasons which unfortunately you can?t be given, simply not allowed. Suppose you?ve got to go through the feeling of being lost, into the chaos and beyond; you?ve got to accept the loneliness, the wild panic of losing your moorings, the vertiginous terror of the horizon spinning round and round like the edge of a coin tossed in the air.

    You won?t do it. Most of you won?t do it. The world?s head laundry is pretty good at washing brains: Don?t jump off that cliff don?t walk through that door don?t step into that waterfall don?t take that chance don?t step across that line don?t ruffle my sensitivities I?m warning you now don?t make me mad you?re doing it you are making me mad. You won?t have a chance you haven?t got a prayer you?re finished you?re history you?re less than nothing, you?re dead to me, dead to your whole family your nation your race, everything you ought to love more than life and listen to like your master?s voice and follow blindly and bow down before and worship and obey; you?re dead, you hear me, forget about it, you stupid bastard, I don?t even know your name.

    But just imagine you did it. You stepped off the edge of the earth, or through the fatal waterfall, and there it was: the magic valley at the end of the universe, the blessed kingdom of the air. Great music everywhere. You breathe the music, in and out, it?s your element now. It feels better than ?belonging? in your lungs.?

    Luty 2nd, 2016

  6. Joshe

    Powiedziala niezadomowiona na zycie emigrantka, ktora mieszka w Greckiej dzielnicy Melbourne – mieście gdzie co trzecia osoba urodzona i wychowana była poza granicami tego kraju. To jest bardzo piękne miasto, w którym analiza kwitnie głownie dzięki licznym Żydom i Argentynczykom, ale nie tylko.

    Luty 2nd, 2016

  7. Joshe

    I przpraszam za bezczelność. ale ten tekst powyżej przyprawia mnie o klaustrofobię. Jedz schabowy i pierogi dziewczyno, codziennie! I rzeczywiście raczej bym zjadla coś zamiast czytać takie rzeczy, ale niekoniecznie ten schabowy i nie tak codziennie.

    Luty 2nd, 2016

  8. Joshe

    A z tego co pamiętam z ojczyzny to ci od alkoholu z tymi od kebaba to w symbiozie idealnej bytują :)

    Luty 2nd, 2016

  9. Joshe

    No i gdyby Nietzsche się tak nie upierał przy tych swoich polskich korzeniach, co podobno wcale nie prawda i gdyby nie nieszczęśliwa miłość do pewnej Rosjanki żydowskiego pochodzenia to by tego Zaratusty wcale nie było.

    Inny jest Innym nie bez powodu. Analiza jest domeną Niezadomowionego. I tyle mam do powiedzenia na ten temat.

    Luty 2nd, 2016

  10. Anna

    U Kozyry obiekt powstał ze śmierci. Ale w obozach koncentracyjnych? Co jest obiektem wg Pana? Dym i popiół? Kozyra robi ze śmierci użytek, w pewien sposób ją uwzniośla. W obozach poniżona była nawet śmierć. Rzeczywiście radykalnie Pan analizuje.

    Luty 2nd, 2016

  11. szymon s

    A jeśli odejść od prawa? Problem nie w tym, co Kozyrze wolno, a co nie, a na fakt, na to, że jak zwrócono mi uwagę podczas dyskusji o tej pracy, że Kozyra skoro wykupiła zwierzę przeznaczone na ubój, to mogła podarować mu wolność zamiast je uśmiercać. Wybrała inaczej – wykorzystała śmierć w swojej sprawie. Mogła, ale czy to wyjaśnia pozbawienie życia zwierzęcia w tym celu? Nie wiem. Nie uważam zwierząt za równych człowiekowi, mimo to pojawia się pytanie o tą przerażającą radykalność i jej odmiany. Może to zrobić, ale z może nie wynika „powinna”. Taka sztuka wydaje się przesiąknięta perwersyjnością w swojej formie. Pytanie wydaje mi się nie brzmi o granicę, gdzie artysta może się posunąć, ale raczej o to, po co robi, to co robi. Umiem sobie wyobrazić osobę, która protestując przeciwko podpalaniu lasów sama podpala las. Wykonuje akt szalony w swoim próżnym artyzmie, ale z naiwną wiarą, że takie szaleństwo zwraca uwagę na problem podpalania lasów. przekroczenie gustu, dobrego smaku to chyba jedna rzecz, a wyniesienie destrukcji, kiedy dodatkowo ta destrukcja realnie się dokonuje to jest druga sprawa. Tu nie chodzi o granice ,ale o cel tego zbliżenia i o ofiary. To jest analityczne i typowe dla artystów… ofiary zwykle są. I nie łatwo mówić o nich w oderwaniu od praw, i „wolno”, „niewolno”. Tu o ofiary chodzi, nie o artystę.

    Luty 2nd, 2016

  12. Anna

    @Szymon. Jeśli chodzi o ofiary, to ofiarą stała się też sama artystka. Dosłownie i w przeności stanęła oko w oko ze śmiercią.

    Luty 2nd, 2016

  13. szymon s

    Zgadzam się Aniu, ale to mi nie wystarcza. Osobiście, nie mogę odciąć się od wątpliwości. Każdy widz pośrednio może stać się ofiarą tego dzieła – tak też można powiedzieć. Tylko czy do takich dzieł trzeba ofiar zewnętrznych, prawdziwego zabijania? Zastanawiam się, co stałoby się, gdyby w tym dziele Kozyra nie wzięła zwierząt przeznaczonych na ubój, a np z jakieś farmy. Czy to coś zmienia, jest bardziej okrutne? Znowu: nie wiem. Albo wzbraniam się przed pośpiesznym sądem.

    Luty 2nd, 2016

  14. Anna

    Szymon, kiedy stajemy się ofiarami dzieła, artysty już dawno przy tym nie ma. Traci zupełnie kontrolę, nad tym co się z widzem stanie. Chyba ma znaczenie, że użyła/nadużyła zwierząt, które „były przegrane”. Kot i pies znalezione zostały martwe. Kozyra zapewniła im tym samym nieśmiertelność? To wszystko brzmi dosyć koszmarnie, nie wiem, czy miało takie być. Na pewno nie powstało po to by wywoływać sensację. To raczej wielowarstwowe zmaganie ze śmiercią, w rzeczy samej mało pogodne. Rzeźba z dużych pluszaków nie byłaby taka sama, prawda? Pospieszny osąd chyba tu nie grozi. Dyskusja trwa od 23 lat. A widziałeś tę rzeźbę na „żywo” ( jakkolwiek to brzmi)? Wygląda bardzo niewinnie! Grozą wieje, gdy ogląda się wideo, na którym jest usypianie konia i „wie się to wszystko”. Sama instalacja jest podobnie niewinna jak wypchane kozice i świstaki w Muzeum Tatrzańskim.

    Luty 2nd, 2016

  15. szymon s

    Anno – Nie widziałem jeszcze tej pracy na żywo , ale kiedy będę miał okazję, na pewno zobaczę. Co do kota i psa prawda że martwe, ale koń był przeznaczony na ubój. Mi chodzi o to, że są istnieje także możliwość wykupu takich zwierząt i uratowania ich od przeznaczenia i tego dotyczy moja wątpliwość o ofiarę w dziele. Czy skoro możesz uratować, to czy należy „nie-uratować” i dopełnić śmierci,? To tego nie chce przesądzać.

    Luty 3rd, 2016

  16. Anna

    Szymon, o tym właśnie jest ta praca. Między innymi.

    Luty 3rd, 2016

  17. Krzysztof Pawlak

    Pani Anno,
    Nie można nie być radykalnym. Zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i grupowym. Po WWII stanęliśmy przed przerażającą „rzeczywistością”, Rzeczą, której istnienie wywiódł logicznie Freud już w 1895. Bardzo jestem osobiście przywiązany do tego konceptu, chociaż wersja Lacana ujmuje ją jako wiecznie żywą i nienasyconą, równie wieczną gumę do żucia, jakiś „blob” o lamellowatej postaci, pochłaniający wszystko, bytujący na genach, a nie z genów powstający. Lecz o tym będzie w następnym wpisie.
    „Rzeczywistość” odsłonięta po WWII ujawnia nie istnienie sacrum i logicznie rzec biorąc czyni z sacrum kolejny pozór. Czym zatem „było” i „jest” sacrum? Zaporą przed „blobem”, zaporą, którą czeka nieuchronny los „bycia pochłoniętą” przez bloba, obdarzanego przy tym rysem miłosnym. Nie można wykluczyć, że Bóg był w Auschwitz, ale Kazania na Górze nie głosił i narodu swego nie ocalał. Tym jest „Inny niezadomowiony”, wspomniany przez Joshe; nie bardzo nam z nim po drodze. Cóż w takiej sytuacji może począć podmiot?
    Sztuka też już nie jest sacrum. Na „przerażającą rzeczywistość” w jej faktyczności, a nie przenośniości, pozorną odpowiedzią jest ideograficzność, a nawet piktograficzność. Pozostaje faktualność. Metaforyczne „urwanie głowy” zmierza wprost do faktycznego urwania głowy. Tym jest przejście od słowa do litery, od „zabiję cię, jak się nie uspokoisz” do „zabicia”, od „rzuciłbym dla ciebie wszystko” do faktyczności, faktualności rzucenia wszystkiego dla kogoś, od „chcę iść do z tobą na koniec świata” do wyruszenia w drogę. Destytucja podmiotowa polega na rozebraniu cebuli, skórkę po skórce, do „jądra”, to oddzielenie się od pozorów słowa, by dotknąć piętna naszego pragnienia (litera), z jakim ono w-ciela się, by przytwierdzić podmiot (nas) do ciała. Piętno staje się Pięknem, a Piękno Piętnem.
    W Piramidzie Zwierząt Kozyra używa „śmierci” (nie zabijając pozwala na zabijanie; dokładnie tak samo jak w antysemityzmie, gdy nie zabija się, równocześnie pozwalając na zabijanie), by radzić sobie i pozwalać nam radzić sobie z życiem. Piękno w swej funkcji ułudy zostaje sproblematyzowane „piramidalnością”, z którą aż do bólu korespondują sterty ciał w formie zwłok na zdjęciach i filmach z wyzwolonych obozów śmierci (co za oksymoron, czyż nie tak?). Czy wolno było to fotografom fotografować? A kto śmie powiedzieć, że nie? Bo czynili użytek ze śmierci? Nie mniejszy niźli święci, używający jej i używanej przez tych, którzy wynoszą ich na ołtarze (przy okazji bez zmrużenia oka mówiąc o „pięknie śmierci”).
    Nie pisałem o pokrewieństwie, a o powinowactwie (którego ośrodkiem jest popęd śmierci). Powstrzymałem się przy tym od bardziej radykalnego stwierdzenia, że wszyscy jesteśmy umoczeni w tym i przez WWII, wszyscy jesteśmy „faszystami” (tym określeniem nazywam również wszystkie formy pokrewne, nazizm, komunizm, stalinizm, dżihadyzm, kolejne mutacje totalitaryzmów), albowiem nawet jeśli nie zabijamy, to pozwalamy na zabijanie (np.szczycimy się, że nie bijemy dzieci i udajemy, że nie szczycimy się tym, że stawiamy mury, przed którymi są ci, co muszą zginąć).
    Czego uczy psychoanaliza? Że Eros, brany jako popęd życia, składa się z popędów cząstkowych („moich dzieci nie biję”, „swoją żonę szanuję”, „o matce nie dam złego słowa powiedzieć” itp.), a Thanathos jest całym popędem. Jeden popęd o dwóch obliczach, Erosa składającego się z cząstek i Thanatosa, który jest całością.
    Uwaga! Nie jestem Agatą Bielik-Robson i nie sądzę, że to co napisałem jest wyrazem skrajnego pesymizmu. Odwrotnie, uwolnione pragnienie czyni z nas, ludzi, jedynymi odpowiedzialnymi za świat. Homiletycznie? Cóż, inaczej nie potrafię, inaczej nie mogę.

    Luty 3rd, 2016

  18. Anna

    Panie Krzysztofie, zaniepokoiło mnie Pana zdanie: „Zauważmy jak bliskie to jest temu jak używano śmierci w obozach koncentracyjnych”. Bo różnie różni i w różnych czasach jej używali i używają. Teraz kapuję w czym rzecz.
    Zastanawia mnie jednak ta buwersacja wokół pracy Kozyry, która trwa do dziś. Kozyra, która Bogiem nie jest, wybrała zwierzęta i postanowiła stworzyć piramidalny obiekt ze śmierci. To ludzi wk… i przeraża. A nie przerażają wybrane/wypchane zwierzęta w muzeach jeździectwa i przyrody: dzikie, piękne zwierzęta (w Muzeum Tatrzańskim jest nawet niedźwiedź!). Bo nikt zabijaniem nie wybierał ich na śmierć? Wybierał je na wieczne życie? Ku poznaniu i uciesze? Bo ten, który wybierał jest anonimowym myśliwym-zdobywcą? Czemu to nie bulwersuje?

    Luty 3rd, 2016

  19. Paweł Droździak

    Bo mysliwy i rzeznik nie wiedza co robia i dlatego to robia, a Kozyra robi to, co robi wlasnie dlatego, ze wie.

    Luty 5th, 2016

  20. Anna

    Myślę, że myśliwy doskonale wie co robi – zdobywa trofeum i pokazuje jaki jest wspaniały. Rzeźnik być może rżnie bez zastanowienia. A Kozyra to wszystko obnaża i pokazuje przez śmierć czym jest mięso życia.

    Luty 5th, 2016

Reply to “Rzecz w tym, że rzeczona rzecz w rzeczy samej rzeczą nie jest”