„Fallus jest powodem pragnienia Innego”


Zagadnienie podniesione przez Wojtasa a propos imienia tego czegoś w sposób przypominający dociekliwość dzieci – a dlaczego „dom” nie jest nazywany „mod”? – dlaczego Fallus musi być nazywany „fallus”, a nie X. czy „kfvxer”?, jest już odpowiedzią, tyle że Wojtasa nie zadowalającą. Bóg wie zresztą wiedzieć dlaczego tak jest. Czy decyduje odniesienie do organu płciowego, które jest dziś już coraz mniej zrozumiałe. Ostatecznie nie nadaje mu się miana „kutas”, by wspomnieć te bardziej wyraziste.

Wojtas domyśla się w czym rzecz, albowiem proponuje miana ściśle i bezdyskusyjnie symboliczne. Tak, fallus jest mianem symbolicznym, dlatego nie nosi miana „kutas”, bo wtedy zatonąłby w czeluściach obrazów, wyobrażeń o określonej naturze – byłby jak „wielki wybuch”, megapłodna struga, z której zrodził się cały nasz świat i wszechświat. I nie od rzeczy byłoby wtedy przypuszczać o istnieniu idei megaseksizmu odpowiedzialnego za wszystko wokół. Dlatego „fallus nie jest obiektem”, „fallus nie jest fantazmatem” oraz „fallus nie produkuje efektu wyobrażeniowego”. A jeśli dzieje się, że produkuje, to odpowiada za zjawisko obsesji (lecz nie obsesyjności), motoru życia chłopczyków w przedszkolu czekających w napięciu na następny dzień, by się przekonać w jakich majtkach przyszła dziś pani przedszkolanka, co bardzo frywolnie przedstawiono w jednym z odcinków Dr.House’a, w którym poszło już nie tylko o kolor majteczek, ale wprost wykradzenie ich nosicielce.

Fallusa znamy tylko z jego funkcji. Najpierw jako generatora sensów – przybiera wtedy imię Logos i jest u zarania wszystkiego, co się liczy u człowieka i dla człowieka. „Na początku było Słowo”, tak daleko było Słowo, że na pytanie „jakie twoje miano?” Bóg odrzekł „jestem, który jestem”. Fallus jako znaczący wszystkich znaczących zawiera też siebie w autoreferencyjnej relacji. Jest jak „shifter” wskazujący w indeksujący sposób na siebie samego. „Kochaj Innego jak Siebie samego” wskazuje bez złudzeń na nieodróżnialność siebie od Innego. „Mogę Cię pocałować” jest czymś innym niż „pocałujmy się, czyli pocałujmy siebie”.

„A słowo było u Boga”, czyli Innego. Nie znamy słów innych niż Innego. Wszystkie słowa jakie znamy pochodzą od niego, od nas mogą pochodzić tylko znaczenia, to ich autorem jesteśmy. Słowa są do nas mówione, my je tylko powtarzamy.

No dobrze, wygląda to sensownie. Ale dlaczego jest to mówione, mówione do?

Weźmy kołysankę „Summertime”. Śpiewana jest małemu dziecku i składa się z samych kłamstw. To musi być bardzo małe dziecko, skoro prosi się go o to, by przestało płakać. Ono nie musi niczego rozumieć, nie musi znać znaczenia słów, tym niemniej jest śpiewana jemu, nie mruczona, śpiewana. Dlaczego?

Ta obserwacja Freuda, że „mówione” ma zawsze adresata prowadzi go do postulowania (choć jest to wniosek logiczny) obecności intencji, nie intencji jako czynnika sprawczego, ale intencji, którą ujawnia zaistnienie dziecka. W „Summertime” płacz dziecka wywołuje śpiew mający go uśpić, ale może być, że uciszyć, nawet jeśli na zawsze. Czule śpiewa się słowa, które będąc kłamstwami skrywają być może pragnienia oszczędzenia dziecięciu losu rodziców.

Co powoduje Innym? To nasz Fallus w kolejnej swej funkcji – powodu pragnienia Innego. Dziecko płacząc nie używa słów, ale traktowany jest on jako płacz mówiący. Co mówi ten płacz? To co mówi jest ubrane w słowa, znaczące, którymi dysponuje Inny. Stąd znaczące są zawsze w polu Innego. Starsze dziecko będzie używało słów, ale także wtedy będą one Innego.

Znaczące są wehikułem dla pragnienia. Dziecku z „Summertime” pragniono życia, o którym wiedziano, że nie może być jego udziałem. Życia bez powodów do płaczu. Wiemy to tylko dzięki słowom, dzięki mówieniu, nie ważne że śpiewanemu.

Gdyby zaś dziecku nucono melodię, a nie śpiewano, pragnienie tym rządzące można byłoby sobie tylko imaginować. Oczywiście nie można wykluczyć, że odszyfrowano by je poprawnie, ale pewności mieć nigdy nie będzie można. Przewagi fallusa są tutaj oczywiste.

KP

P.S. Cytaty:, tytułowy E,693; w tekście, kolejno: E, 690, E,690 i E,690. Wszystkie pochodzą z tekstu „Znaczenie fallusa”.


25 Comments, Comment or Ping

  1. xxx

    No dobrze, ale dlaczego ten Fallus, ta pra-zasada świata jest rodzaju męskiego? To w żaden sposób nie jest neutralne i wskazujące na samego siebie.

    Styczeń 7th, 2015

  2. wojtas

    Panie Krzysztofie, trochę mi się tu Pan kojarzy z tym prokuratorem z Białegostoku, który jako jedyny w namalowanej na ścianie swastyce nie dopatrzył się symbolu nazistowskiego. No cóż, w sumie miał rację.

    Styczeń 8th, 2015

  3. Krzysztof Pawlak

    Okazuje się, że to co analityk lacanowski praktykuje bez większych kłopotów, dla innych stanowi zasadniczą trudność. Znaczący jako taki, znaczący sam przez się, nie znaczy nic. Starałem się to pokazać na przykładzie czystego szaleństwa, używając do tego wypowiedzi konkretnej osoby. Znaczący „rodzic” ma znaczenie dopiero wtedy, gdy istnieje znaczący „dziecko”, a i to w formule: jeśli rodzic, to dziecko; najpierw rodzic, potem dziecko. Za to odpowiada Fallus. Dla osoby zwyczajnej, uznającej siebie za normalną, „rodzic” odnosi do „dziecka”, a „dziecko” do „rodzica”. Z relacji wynikania bierze się to, że „rodzic” staje się S1 (zwany też znaczącym-mistrz), a „dziecko” S2 (zwany znaczącym-wiedza). S1 prowadzi do S2, czyli S1—–S2; to relacja wynikania: rodzic odnosi do dziecka. I zwrotnie, „dziecko odnosi się do rodzica”, co bywa oznaczane strzałką zwrotną rysowaną jako łuk, od S2 do S1. Takie wiązanie jest ogniwem łańcucha zwanego „łańcuchem znaczącym”. Podobne wiązanie odpowiada za funkcjonowanie dyskursu. Przy czym w dyskursach S2 jest nadrzędne (czyli występuje przed S1). W konsekwencji bierze się S2 za S1, coś jak branie skutku za przyczynę. Tymczasem swastyka nie rodzi nazizmu, ale odwrotnie. Mamy tu problem wielkiej wagi, czyli wyłonienia się trwałego powiązania, ekskluzywnego, między swastyką a nazizmem, gdzie swastyka robi za S1. Otóż branie S2 za S1 jest typowe dla neurotyków, zwyczajnych ludzi. Dla nich wiedza stanowi o prawdzie, podczas gdy dla analityków wiedza jest pozorem prawdy (na poziomie S1 „swastyka” nie różni się od „w was tyka”, fallus stoi i za „swastyką” i za „w was tyka”). Fallus podkopuje każdą wiarę w sens jako bazę dla relacji międzyludzkich. Prokurator miał rację, ale ze swą racją pozostał sam. Nie wahajmy się zauważyć, że w identyczny sposób dochodzi do utożsamienia Polaka z antysemitą. Jeśli Polak, to antysemita. Lecz to sąd oparty na pozorze. Ba!, pisząc to udowadniam, że jestem antysemitą, albowiem jestem Polakiem.

    Styczeń 8th, 2015

  4. Krzysztof Pawlak

    To, co odpowiedziałem Wojtasowi odnosi się także do Twego pytania, XXX. Prawdą jest, że nieświadomość freudowska, nieświadomość w psychoanalizie, jest wyłącznie męsko-centryczna, to znaczy, że w nieświadomości tego rodzaju nie ma niczego, co byłoby pozafalliczne. Przypominam, że nieświadomość psychoanalityczna nie składa się z obrazów, a jedynie ze znaczących, słów – nieświadomość mówi, a nie przedstawia. Jak dotychczas nie natrafiono na żaden ślad bytu, którego ślad czy znak nie byłby znaczącym, nie opierał się na języku. Nieświadomość freudowska jest mono, jest tylko i wyłącznie mową. Z mocą podkreślmy, że „mowa niewerbalna”, jak i „język ciała”, są tylko skrótami myślowymi; „mowa niewerbalna” nie jest mową, tylko przedstawianiem, a „język ciała” zaś to język martwy, litery, hieroglify, piktogramy, które nie są mówione, a tylko napisane. W takiej sytuacji nie jesteśmy w stanie odszyfrować go – brakuje specyficznego „kamienia z Rosetty”. W psychoanalizie nie ma mowy ciała, ale za to ma się „ciało mówiące”, mówiące znaczącymi, słowami.
    W takiej czy innej formie musi istnieć język jako Jedno, by istniało powiązanie między kobietą a mężczyzną – centralny problemat w psychoanalizie i życiu ludzi skazanych na Płeć. Nie istnieje mowa zwyczajnych ludzi, która by nie ciążyła w kierunku relacji między M a K. Istnieją jednak ludzie, którzy zdają się nie mieć z tym żadnych relacji. Są to psychotycy. Jednak w ich przypadku mamy do czynienia z „popchnięciem w kierunku kobiet”, o którym wspomniałem na końcu cyklu o szaleństwie, a do czego wrócę w kolejnym wpisie, albowiem XXX chcesz tego.
    Musi zatem być jeden język wspólny dla obu płci, by te płci kolidowały ze sobą i zarazem ciążyły ku sobie, by w ogóle obie płcie ze sobą mogły rozmawiać. Ale dlaczego jest on męsko-centryczny? To nie tak. W tym punkcie Ty XXX, jak i badacze gender, feminizm itp. ulegają złudzeniu seksistowskiemu. Polega to na dostrzeganiu „sex” w miejscu S1, gdy jest on obecny zaledwie w miejscu S2. W konsekwencji w miejsce stereotypów płciowych (gender) umiejscawia się mega-stereotyp jednej płci (sex), często stający się obsesją (prawie lub dokładnie w taki sam sposób w jakim niejaki Adolf stał się antysemitą). Tymczasem Fallus ma miano „Imię Ojca”, które Ty XXX bierzesz mechanicznie, czyli wyobrażeniowo jako miano mężczyzny. Nic bardziej błędnego; sądzenie, że każdy ojciec jest mężczyzną nie jest prawdą ostateczną, nie jest zasadą rządzącą światem. Są natomiast ojcowie narodów, którzy obywają się bez matek i aktów płciowych. Za jakiś czas laborantki będą produkować gamety (upraszczając łączyć będą chromosomy wyprodukowane przez siebie w zestawy XX i XY). Te dzieci będą mieć matki i ojców, zapewniam. Matkami i ojcami będą kobiety, ale język i nieświadomość będą falliczne. To Ojciec stoi za językiem i nieświadomością (ściśle, wyparciem), czyli dyskurs jest ojco-centryczny, a nie męsko-centryczny. Dlaczego wszelako nie kobieto czy matko-centryczny? Ponieważ język człowieka jest językiem metafor, a metaforę daje się opisać tylko w odniesieniu do ojca – relacja między jajem-kurą-pisklęciem jest pewna, podczas gdy między spermą-dawcą spermy-pisklęciem niepewna. Na samym początku świata ludzkiego ojciec jest metaforą, zastępstwem. Pisklę ma ojca, który na samym początku jest domniemany. Jego uprzywilejowanie nie jest pochodzenia kulturowego, ale symbolicznego (na styku symbolicznego i realnego), albowiem to matki-kobiety upierają się przy jego obecności przy dziecku i matce. I to nawet wtedy, gdy wiedzą one, że ojciec dziecka nie jest dawcą spermy – ojciec jest zastępstwem dla dawcy spermy.
    Więc dlaczego matki-kobiety przy takim kłamstwie się upierają, XXX?
    W tekście wyjaśniłem, że fallus jest pra-zasadą świata ludzkiego, bynajmniej nie całego.

    Styczeń 9th, 2015

  5. Joshe

    To że nieswiadomosc jest ustrukturyzowana jak język nie znaczy, że istnieje tutaj jakiś związek tożsamościowy. Lacan jedyne co o nieświadomości pisze, to tyle że „ma ona coś do czynienia z miłością”.

    Styczeń 9th, 2015

  6. Paweł Droździak

    Nieswiadomosc, to tylko jezyk? Czyli poped seksualny, to tylko mowa?

    Styczeń 9th, 2015

  7. wojtas

    Wychodzi na to, że analityk to taki ktoś, kto w domu powieszonego będzie mówił wyłącznie o sznurze. I nie zawaha się pomajtać swastyką przed Żydem. Dla mnie to w sumie OK, tyle że w gabinecie. Powieszony dokładnie po to przychodzi, by usłyszeć o sznurze, mówienie o czymś innym byłoby nieuczciwością. Oczywiście musi to nastąpić w odpowiednim momencie. Natomiast poza gabinetem odpowiedni moment nie istnieje. Poza gabinetem taki analityk będzie nieokrzesanym gburem. I nie ma tu znaczenia, czy słuchacze są neurotyczni lub obsesyjni. Patrząc na tzw. społeczny dyskurs nietrudno zauważyć, że większość z nas czeka w napięciu na następny dzień, by się przekonać w jakich majtkach przyszła dziś pani przedszkolanka. Tutaj fallus zawsze będzie kutasem. Mówienie o fallusie będzie machaniem kutasem. I będzie to wywoływać reakcję. Taką jak we Francji.

    Styczeń 9th, 2015

  8. xxx

    To, że język jest ojco-centryczny, a nie męsko-centryczny, to mnie przekonuje. Zastanawia mnie jednak to uprzywilejowane miejsce wszelkiej męskości w psychonanalizie (ojciec, fallus, logos etc).

    Styczeń 10th, 2015

  9. Paweł Droździak

    Wojtas, co do machania, w zasadzie zgoda. To jest machanie. Choc nie wiem, czy to zle. Moze wlasnie tak byc powinno? Nie wiem. Ale o co chodzi z ta Francja?

    Styczeń 10th, 2015

  10. wojtas

    Ja nie o tym, że złe czy dobre. Tylko o tym że duża jest nieprzystawalność obu światów i coś umownego w jednym świecie jest bardzo dosłowne w drugim. Tzn. jeśli już rozumiem umowność, to powinienem mieć świadomość, jak to co mówię może być odebrane w drugim świecie. Nie wytłumaczy się komuś fallusa jak ten ktoś widzi kutasa a wręcz spowoduje się jego (jej) wrogość.

    Podobnie dziennikarze machali Mahometem. Broni się ich, to zrozumiałe – ale ilu z nas pokazałoby te rysunki znajomemu katolikowi czy muzułmaninowi?

    Machać czy nie machać, to oczywiście niewłaściwe pytanie. Ja tylko mówię, że jeśli już machać, to świadomie. A już najgorsze to machać ale udawać że się nie macha. Że występuje się tylko i wyłącznie w służbie prawdy (równości, wolności etc.).

    Styczeń 10th, 2015

  11. Anna

    Dwa światy dwoma światami i różne rozumienia różnymi rozumieniami. Na blogu o psychoanalizie chyba wiadomo, o którym świecie mowa. Nie mogę się oprzeć, Wojtasie, wrażeniu, źe od kilku wpisów naciskasz: „ej, Pawlak, powiedz, że fallus to kutas”. A Pawlak pisze, że fallus, to dużo więcej niż zwykły kutas.

    Styczeń 10th, 2015

  12. wojtas

    Patrząc na historię dyskusji na blogu, nie powiedziałbym, że zawsze „wiadomo” o którym świecie mowa. Poza tym, używanie pewnych terminów w zamkniętym gronie specjalistów mocno je „odznaczeniawia” i można się często zdziwić, jak te terminy odbierane są potocznie. Zwracam uwagę na ten punkt, bo sam uważam, że myśl psychoanalityczna jest cenna, tylko że sami analitycy niepotrzebnie ją hermetyzują.

    Druga sprawa, to staram się wychwycić zasadność tego lacanowskiego „ożenku” psychoanalizy ze strukturalizmem. Korzyści są ogromne w moim odczuciu, głównie z przesunięcia znaczenia nieświadomości z id na superego, mówiąc językiem Freuda. Dlatego np. Paweł pyta, co z popędami, przecież też mogą być nieświadome. Ale to inna kwestia.

    Patrząc na Lacana od strony Freuda, jest to poszerzenie horyzontów. Natomiast wychodząc od strukturalizmu, lacanizm jest pewnym zawężeniem, w kierunku kliniki. I teraz: zastanawiam się, na ile to zawężenie jest pragmatyczne a na ile Lacan żeni obie myśli trochę na siłę. Kwestia fallusa w tym kontekście wygląda mi na jakąś historyczną pozostałość po freudowskiej teorii zazdrości o penisa, wtedy zupełnie w sensie dosłownym. Zawartość teorii znaczących jest już kompletnie różna od teorii Freuda.

    Nietzsche mówi „kobieta jest prawdą” dokładnie w tym samym znaczeniu jak Pawlak mówiący „kobieta jest fallusem”. Nie jest to wynalazek Lacana. Dlaczego więc znaczące musiało się zmienić na fallusa? Może i się czepiam, ale to właśnie na tym blogu słyszymy, że mowa ma znaczenie. No i na pewno nie naciskam na to żeby Pawlak powiedział, że fallus to kutas. Jeśli już, to na to, żeby powiedział, że fallus nie jest tak całkiem z kutasem bez związku.

    Styczeń 10th, 2015

  13. Anna

    Jak się odbiera słowa potocznie, to w ogóle można się zdziwić. Jak słowa nabierają nowych znaczeń też. Np słowo „skuty” nie znaczy dla licealisty ani skutego w kajdany, ani upitego, a zjaranego (to takie moje nowe doświadczenie). Nie mówiąc o tych samych słowach rozumianych inaczej w zależności od światka specjalistów: „ekspresja” dla historyka sztuki jest czym innym niż dla genetyka. Bo pierwszy myśli o obrazach, a drugi o genach. Ale jakoś nie umiem wyobrazić sobie świata, gdzie zanim coś powiemy będziemy machać kartką: teraz mówię jak analityk, teraz jak licealistka, genetyk, etyk czy „zwykły” człowiek. Wychodzi na to, że ten jeden język, co no niby ma służyć możliwości rozmowy między kobietą a mężczyzną, bardziej miesza niż klaruje i że sprawa płci jest tu najmniej istotna.

    Styczeń 10th, 2015

  14. Paweł Droździak

    Czemu nie zastapic slowa fallus slowem „krzyz”? A jak ktos nie chce, to moze Swaróg? I wowczas nie „funkcja falliczna”, tylko Joga Swaroga. A tu jednak fallus, nie Swaróg. Czemu? A moze wlasnie dlatego „fallus”, ze w tym slowie zbiega sie znaczeniowe z popedowym, wlasnie dzieki realnej funkcjonalnosci kutasa, do ktorej slowo fallus (tu sie zgadzam z Wojtkiem) jednak nawiazuje? Fallus to podstawa sensu. Ok. Wyobrazmy sobie, ze fallus, to jednak choc troszeczke, no chocby w minimalnym stopniu jednak tez i kutas. Moze byc kutas, ale moze byc i siusiak, ktory nijak w kutasa sie przemienic nie chce. Ewidentne jest, ze fallus, to bardziej kutas, niz siusiak. A jesli siusiak w kutasa sie przemienic nie chce, wowczas sprawa wlasnie nie ma sensu. Zarownk na poziomie popedu, jak i na poziomie znaczenia. I ti laczy wierzacych w psychoanalize, wierzacych w krzyz j wyznawcow Swaroga. Co do tego Jednego zgadzaja sie wszyscy.

    Styczeń 11th, 2015

  15. Krzysztof Pawlak

    Będę odpowiadał kolejno; 1.Hermetyzacja w najdoskonalszej postaci ma miejsce w matematyce, gdzie słowa zostają zastąpione cyferkami i znaczkami; lecz co mówić o psychoanalizie laikom? Do mówienia jest mnóstwo rzeczy, ale które z nich mówić? Albo łatwe albo trudne, w tym nawet wyjątkowo trudne. Mówienie o psychoanalizie laikom to stosowanie psychoanalizy in extenso. Co mówić? Seriale amerykańskie i takież filmy wskazują, że należy mówić tylko o rzeczach trudnych, a nawet bardzo trudnych, choćby po to, by pokazać jak bardzo poważna to dziedzina. Tyle nasłuchałem się o wyparciu w tych serialach, że psychoanaliza w nich jest wiedzą idioty. Czego należy nauczać o psychoanalizie decydują opinie o niej. „Nie rozumiem tego” jest wskazaniem, że trzeba o tym mówić i mówić, by czynić ją przyswajalną i inspirującą. Parę spraw w psychoanalizie, my analitycy nadal nie rozumiemy w zadowalający sposób.
    2.Jedyne złącze psychoanalizy lacanowskiej ze strukturalizmem bierze się z lingwistyki strukturalnej (pojęcie znaczącego i znaczonego) i takiejże antropologii (struktura pokrewieństwa). Oczywiście popędy są nieświadome nie z racji swej natury, lecz z racji opanowywania instynktu przez język/symboliczne, z racji znaczących. Instynkty poddane symboliczności ustanawiają popędy (to Freud już), dlatego zwierzęta są pozbawione popędów.
    3.Na kwestię fallusa składają się dwa zasadnicze czynniki: Phi duże, którym się teraz zajmowałem i zajmuję, czyli znaczący wszystkich znaczących, oraz phi małe, wyobrażeniowe falliczne, wyobrażeniowość falliczna, w której umiejscawia się „kutasowość”; na planie symbolicznym, planie Ojca, który nie musi się posługiwać Wackiem, by płodzić, męskość nie istnieje inaczej niż tylko pod postacią potentio (możność uznania nie swego biologicznie dziecka za swoje jest przykładem potenio, potencjalności działania przekraczającej granice natury); na planie wyobrażeniowym, planie związanym z penisem, mamy całą gamę roszczeń fallicznych wynikających z posiadania przez chłopców organu dumy i rozkoszy. To na tym planie rozgrywa się kwestia posiadania fallusa (np. posiadania przez kobiety mężczyzny,męża,dziecka,urody itd.) lub bycia fallusem (męskość kobiet, równość płac, praw itp. spraw, które zaciemniają różnicę między płciami, uprzywilejowując tak czy owak fallusa). Phi duże nie ma pochodzenia freudowskiego, zgoda.
    4.”Kobieta jest prawdą” tylko poza fallusem; „kobieta jest fallusem” jest prawdziwe tylko w odniesieniu do maskarady, w której lubują się kobiety, a maskarada nie jest prawdą kobiety (szpilki czynią kobietę wyższą, atrakcyjniejszą, wyniosłą, wystrzałową itd., ale nie czynią z niej kobiety – jak udowadniają transwestyci, szpilki noszą oni o wiele udatniej od kobiet samych).

    Styczeń 12th, 2015

  16. Krzysztof Pawlak

    Miłość bliźniego jest ograniczeniem wolności słowa. Czy zatem to co robi Charlie jest hejtowaniem? Wątpię. To wyraz bezduszności oraz durnowatego przesądu „białego człowieka”, że zwieńczeniem ich systemu rządów, ich dyskursu, jest wolność słowa, którą rozumie się jako „mówienie wszystkiego”. Kochanemu osobnikowi można powiedzieć wszystko, lecz należy mu tego oszczędzić.

    Styczeń 12th, 2015

  17. Krzysztof Pawlak

    Cieszę się, że mowa jest o męskości, a nie o mężczyźnie. Rzeczywistość nieświadomości jest seksualna, czytaj dotyczy ona elementu uprzywilejowanego – jest nim „związek seksualny nie istnieje”, strukturalna niemożność ustanowienia harmonii między płciami. Harmonia taka jest pożądana/pragniona przez obie płcie. Lecz pragnienie zależne jest od fallusa, który wywodzi się od Ojca, który ustanawia je bez używania Wacka (Imieniem Ojca na pewno nie jest Wacek). Ojciec zaś znany jest realnie tylko ze struktury rodziny, w której mężczyzna doznaje zaszczytu bycia ojcem. Być może jest tak, że uprzywilejowanie mężczyzn bierze się z zaszczytu bycia ojcem, zwłaszcza tym okłamanym. Zważmy jak uprzywilejowują współczesne feministki mężczyzn – właściwym mężczyzną jest mężczyzna-ojciec, ten własnych dzieci, jak i nie własnych. To forma adoracji fallusa wyłuskanego z seksualności.
    Co by nie myśleć, powód falliczności nieświadomości, męskości libido, jak i istota różnicy między płciami, to jedne z tych trudności, bardzo trudnych trudności, na których potykają się nawet najwybitniejsi psychoanalitycy.

    Styczeń 12th, 2015

  18. xxx

    Bardzo łatdnie Pan to wyłożył. Dziękuje.

    Styczeń 12th, 2015

  19. Renata

    Czytałam niedawno artykuł w kwartalniku religioznawczym Nomos. Artykuł „Anima i Khadoma. Krytyczne studium porównawcze Junga i buddyzmu tybetańskiego” Natana Katza.Ten wybitny psychoanalityk przedstawia znaczenie nieświadomości dla indywiduacji ludzkiej i treści tzw. animy (kobiece psychiczne wcielenie tego, co ważne dla indywiduum, a nieuświadomione, zepchnięte, etc.) wzorując się –do pewnego stopnia–na funkcji znanej z życiorysów mahasidów khadomy. Wielcy oświeceni jogini (Naropa, Milarepa i inni) zawsze na drodze do oświecenia spotykali a to wstrętną staruchę, a to niegodną pasterkę lub prostytutkę, która pokazywała im to, czego im brakowało, by ze świętości zrezygnowali, a urzeczywistnili się. Te khadomy biorą swoją nazwę od „przestrzeni niebieskiej” (kha), drogi (do) i rodzajnika żeńskiego (ma). Są one związane z mądrością przestrzeni, a więc tzw. nie-cosi, pustki, sunyaty i są nie tylko psychiczne, bo Jung to podkreślał, a buddyści to „wiedzą”, z dla człowieka Zachodu „psychologiczny” jest zawsze „tylko psychologiczny”. Tak więc tu „wielka dziura” na niebie, khadoma, kobiecość jako ni-coś (brak fallusa) zapładniająca wielkie Fallusy oświeconych (po tym zapłodnieniu). Tak sobie kombinuję na marginesach tego interesującego artykułu, ale zauważam przy okazji, że psychoanalitycy mają problem (Jung miał) z samym podłożem psychiki—skąd się bierze anima, a skąd w ogóle psychika, a człowiek? Buddyści mówią, że brak esencji poza tymi zjawiskami.

    Styczeń 13th, 2015

  20. Krzysztof Pawlak

    Nie jestem jungistą, a nie wiem czy wśród czytelników tego bloga tacy są, więc nie wiem, czy Jung miał problem z podłożem psychiki. Nie wiem też jakie związki z psychoanalizą ma Nathan Katz, ale z pewnością praktykiem nie jest – jest spirytualistą. Nie jest też tak, że psychoanalitycy mają kłopot z podłożem psychizmu. Problemem przywołanego artykułu jest niejasność samego terminu psychiczność; w psychoanalizie psychika jest esencjonalna – decyduje o tym, m.in. falliczność. Zresztą jeśli Khadoma jest emanacją psychiczności, to z całą pewnością jest to falliczne – z racji znaczącego, którego Renato opisałaś. Nieesencjonalne jest tylko pozafalliczne, nienazywalne – khadomy tym nie są. Ciekawe jest jak Naropa, Milarepa i inni rozpoznawali niegodność pasterek, staruchowatość staruch oraz prostytutkę. Takie postaci nie chodzą z identyfikatorami na szyi. To też plan falliczny. Funkcja tych bytów jest taka sama jak u niebuddystów, którzy śnią o kobietach z penisem. Pomimo penisa „wie się”, że to kobieta. Tenże penis jest „zastępczym” znaczącym, identyfikatorem kobiety. Jakby nie patrzeć, każde nieświadome jest seksualne.

    Styczeń 13th, 2015

  21. Renata

    Tak, ja się z tym zgadzam. Khadomy zawsze pojawiają się w postaci kobiet, a więc jak najbardziej mają związek z seksualnością. Jak adepci wadżrajany rozpoznawali niegodność tych dakiń? Po wyglądzie i miejscu w hierarchii społecznej. Były stare, były prostytutkami, były wieśniaczkami, choć zdarzało się także, że wyglądały jak królowe. Były–jak ja to rozumiem–projekcjami ich nieświadomych i wypartych treści. Bo świadomie oni, ci jaśnie pretendujący do oświecenia panowie , dążyli do świętości estetycznej, bez skazy, wzniosłej. A dakinie pod postaciami tych jakże seksualnie niegodnych kobiet pokazywały–musisz zintegrować i to, aby się urzeczywistnić, bo i to—ta nasza niegodność–jest częścią światła. I oni, chcąc nie chcąc, szli w ich służbę i integrowali tę właśnie seksualność, dzikość, niewybredność dakiń. Jaki pan, taka dakini–chciałoby się powiedzieć. Naropa np. był wielkim opatem klasztoru, świętym na maksa i był przerażony, kiedy nieczysta starucha mu nawtykała i wskazywała drogę jeszcze raz i jeszcze –jak dla niego–trudniejszą. A więc khadomy (dakinie) są falliczne, ale takze poza tą falliczność wykraczają (bo cały byt wg dharmy jest pozbawiony esencji). Może dlatego Katz (który jest badaczem dharmy) cytuje Junga, który zauważa, że dla człowieka Zachodu psychiczność jest „tylko” psychiczna. Dla studiujących i praktykujących dharmę psychiczność jest również pusta, nieesencjonalna. Przejawia się jako zjawisko (jak wszystko, co się przejawia) i mozna i trzeba ją badać dla dobra istot czujących, ale trzeba także wiedzieć, że nie jest to żaden absolutny ani mniej absolutny punkt odniesienia, żaden fundament—na poziomie, nazwijmy go „wyższym”. Jung zdaje się to przeczuwał. Ja też nie żadna jungistka, choć książka „Archetypy i symbole” bardzo przemawiała do mojej wyobrazni, kiedy ją czytałam. I tak tylko chciałam się podzielić wrażeniem, że psychoanalizy zmierzają do wyjaśnienia również ludzkiego bytu w sensie ogólnym (u Pana to stoi na mowie, fallusie, Fallusie), ale ja mam czasami chęć popatrzeć poza falliczność, ale być moze to się nie da i być może to jest ta ludzka granica poznawalnego namacalnie, choć różne praktyki często dowodzą, że jednak niekoniecznie. No bo taki Milarepa, Naropa, Padmasambhawa poprzez „falliczne” khadomy (dakinie) osiągnęli oswiecenie, a z tego, co zrozumiałam, psychoanaliza zmierza do „Realnego”. Co to jest to Realne? Trudno powiedzieć. Co to jest to oświecenie–też mnie trudno powiedzieć, ale z tego, co mnie nauczano to jest to zintegrowana świadomość (wiedza, że za wszystkimi zjawiskami brak esencji) plus współczucie. Stąd współczucie i pustość to takie słowa klucze dla dharmy. Mam wrażenie, ze w psychoanalizie (która chyba jednak stoi na tym Fallusie) jest podobnie :)

    Styczeń 13th, 2015

  22. Joshe

    Ja jeszcze się odniosę do jednej rzeczy, bo albo mi się coś miesza, albo Pawlakowi się coś zamieszało. Laikiem jestem prawie kompletnym, ale na seminaria chadzam i tam ciagle o tych rożnych rodzajach miłości, ale narracja głownie biegnie tak, ze od posiadania to są faceci, ze oni to muszą mieć i to i tamto i kobietę swoją także, w tych wszystkich pierwotnych kulturach to kobieta przecież cenny inwentarz i dobro wymienne najwyższej wartości. Natomiast kobiety są od braku i one to tak posiadają tyle o ile, trochę dziecko, trochę psa, czasami coś w ramach kastracji wyrzucą, jednym razem sukienkę innym razem kilogram tuszy, a jeszcze innym obetną włosy, a zatem to wszystko, co jest tylko zasłoną dla braku. Mówi się też bez końca, ze w miłości takiej standardowej to facet ustawia się w pozycji „mieć fallusa” a kobieta w pozycji „być fallusem”. To dlaczego Pawlak pisze na odwrót?

    Styczeń 21st, 2015

  23. Joshe

    Nawet w języku odbija się przynależność taka a nie inna – „muszę ją mieć” i „czy zostaniesz moją” i „oddać się jemu” – nie odwrotnie.

    Styczeń 21st, 2015

  24. Joshe

    A nadmierna faliczność kobiety to z tego, co ja rozumiem ma się przejawiać w nadmiernym nacisku na posiadanie tego co mają faceci bez konieczności bycia czyjąś kobietą (jak chce feminizm) lub faliczność polegająca na zarządzaniu folwarkiem z panem jako inwentarzem włącznie (a zatem byciem tzw herszt babą).

    Styczeń 21st, 2015

  25. Joshe

    Uroda, szpilki, apaszka i rozwiany włos to ma być zasłona dla braku. Tutaj kobieta jest maskaradą. Z tego co wiem lacanisci lokują maskaradę po stronie kobiecości i przeciwstawiają ją fetyszyzmowi – a zatem szpilkom i rozwianym włosom u panów.

    Mówi się też ze jest lekkość z tym jak kobieta moze stać się faliczną, wsiąść do samochodu, zapalić papierosa i być szefem korporacji. Natomiast nie ma takiej lekkości w drugą stronę – jakkolwiek faceci staraliby się wejść w maskaradę piękności bedą tylko fetyszystami. Ot asymetria.

    Styczeń 21st, 2015

Reply to “„Fallus jest powodem pragnienia Innego””