Sprawy religii są delikatne, to znaczy, gdy je dotknąć, uzyskujesz odesłanie do rejonów metafizycznych – tam przebywa wszystko co boskie, tudzież niewysłowione. Lecz im bardziej to Ono tam się skrywa, tym mniej nam wiadomo o relacjach między jego światem, a naszym. Nasz sceptycyzm, nasz Ziemian, posuwa się aż do zanegowania takich związków. Jeżeli nie ma takich związków, co pozostaje Ziemianom? Czyżby tylko współczucie?
Gdy wzmiankowany Karnapa zobaczył świat Zachodu to zapłakał. I tylko tyle? Tylko na tyle go stać? Czy pustka Zachodu tylko łzy jest w stanie wywołać? Nasze święte figurki niekiedy płaczą, a wszystko i tak pozostaje po staremu. Ani Budda się nie budzi, ani Jezus z krzyża nie schodzi. Pustki na Zachodzie zatem coraz więcej.
W tym świetle zdrada Judasza nabiera sensu, a z perspektywy lacanowskiej ta tragiczna postać staje się bohaterem, czyli kimś, kogo można bezkarnie zdradzić, opluć, sponiewierać. Nie godzi się tylko ronić łzy nad pustką świata, którego jest się stworzycielem (wersja chrześcijańska), i nie godzi się tylko płakać nad pustką Zachodu jako pośledniejszą wersją czegoś, co zostało zaprogramowane na coś w rodzaju defilady bytów: „w pierwszym rzędzie idą byty najszlachetniejsze, w ostatnim śmieciarze, szambiarze, grabarze i rzeźnicy”. Komu ci ostatni mają współczuć? Ich byt w trakcie swego bytowania ziemskiego pozostaje niezmienny. Należy im się współczucie! Oczywiście, że tak, lecz czy tylko?
Ponad 250 lat temu niejaki Załuski (z tych Załuskich od biblioteki) zniósł pańszczyznę swych poddanych i przeszedł na dzierżawę. Tu łzy poprowadziły ku czemuś, łzy nie zadowalały się płakaniem. Tym jest aktywizm – nie czekaniem na śmierć, która ma coś zmienić, lecz zmianą śmierć wyprzedzającą. Dlaczego mamy czekać na nastanie królestwa nie z tego świata, skoro świat dzisiejszy nie z tego świata jest?
Może to dziwne, ale to Judasz jest ikoną lewicowości – dość z czekaniem, ruszcie tyłki i sprawcie, że szambiarz czy rzeźnik nie umrze szambiarzem czy rzeźnikiem; albo wyciągnijcie go z szamba, albo sami w szambie mu pomagajcie. Albowiem, gdy szambiarzowi tylko współczujecie, to pozostajecie nie skalani szambiarskim smrodem. Współczucie tylko wtedy ma sens, gdy stajesz się smrodem dla innych, albowiem szambiarze w gronie szambiarzy nie śmierdzą, ich nosy tracą w tym obszarze powonienie.
Zdradzę coś Wam. Przed własną analizą, przez całe dzieciństwo i młodość, miałem mentora. Był to ksiądz, o którego beatyfikację trwają od kilku lat zabiegi. Jako teolog całe życie poświęcił rozwojowi idei Królestwa Bożego. Zdaje się, że królestwo ziemskie go trochę przerażało (w czasie wojny jako kapelan NSZ naoglądał się bezeceństw). Od młodości mojej byłem kimś w rodzaju łącznika jego ze światem ziemskim – nie można tego nazwać przyjaźnią, ale bliską relacją napewno. Staliśmy na przeciwko siebie, on po stronie Królestwa Bożego, ja ziemskiego. W sumie nasze stanowiska sprowadzały się do kwestii: czy człowiek jest chłopem pańszczyźnianym Boga, czy na odwrót. W konsekwencji prowadziło to do „herezji” – jeżeli Bóg (Budda itp.) jest chłopem pańszczyźnianym człowieka, to należy mu współczuć.
Mój mentor był nim, albowiem nigdy nie okazał irytacji z faktu podnoszenia przeze mnie takich kwestii. Ostatni raz widziałem się z nim w szpitalu na kilka tygodni przed śmiercią. Powiedział mi wtedy, że boi się śmierci i poprosił, bym się za niego modlił. W sumie nie musiał mnie o to prosić, miałby to i bez proszenia – współczucie i miłosierdzie nie ma szat ani barw; nie jest ani katolickie ani buddyjskie; gdy prosi o to buddysta, modlimy się za niego po buddyjsku, gdy chrześcijanin po chrześcijańsku. Nie ma lepszych czy gorszych miłosierdź, jeśli mam być z szambiarzem, to tylko po szambiarsku, jeśli z katolikiem, to tylko po katolicku. Kim sam jestem nie ma tutaj zastosowania.
Dla księdza Zygmunta Królestwo Boże było miejscem bez podziałów. Dla mnie dzisiaj, królestwo ziemskie jest światem z podziałami, które wszelako można uczynić mniej przykrymi.
Ale co zrobić, jeśli istnieje tylko jedno królestwo (z definicji ziemskie, podobne do królestwa zwierząt czy roślin)? Tu pojawia się niebezpieczeństwo ateizmu, postawy braku miłosierdzia dla Królestwa Bożego, królestwa świętych, męczenników, aniołów i zapewne innych form bytów oddzielonych od królestwa ziemskiego murem. Opisywałem to jakiś czas temu biorąc za przykład słowa pani Labudy, gdy mówiąc o arcybiskupie rzekła: „pan taki a taki”, zamiast arcybiskup taki a taki. Wyśmiałem to wtedy i naigrywam się z tego dzisiaj. Pani Labuda uznała swoją tożsamość za ważniejszą od samej siebie; widocznie zapomniała, że istniała na długo przedtem zanim określiła się jej tożsamość, tym bardziej ateistyczna.
Tożsamość to nie wszystko. Gdyby tożsamość stała na topie człowieczeństwa, wtedy nie można byłoby zmówić modlitwy nad grobem chrześcijanina, który o to prosił.
I tym oto sposobem dochodzimy do poruszonej i poruszanej przez komentatorów sprawy. Gdy ilekroć jestem przy grobie księdza Zygmunta odmawiam modlitwę, którą bym odmawiał nawet gdybym był buddystą: „Ojcze Nasz, któryś jest…itd”. I mam nadzieję, że mogę teraz liczyć na Wasze miłosierdzie czy współczucie. Niczym innym ono jest, niż tylko tym.
KP
Gdy przystępowałem do pisania tego wpisu, chciałem napisać o czymś trochę innym. Tyle się rzeczy zbiera, że nie chcę, by dłużej czekały. Wątpliwości wokół gender, tajemnica autyzmu, dietetyczne ecie-pecie, dożywotnia izolacja skazanych, rozczarowanie myśleniem pozytywnym, trzeci, czwarty i więcej kobiecych orgazmów. Oto zbiorek tematów wziętych z prasy (to na wypadek, gdyby mało życzliwi myśleli, że to moje własne obsesje). Będę o tym pisał kolejno.
Ksiądz, o którym mowa to ks. kanonik Zygmunt Mościcki (na marginesie, kuzyn prezydenta), niewątpliwie coś mający ze świętości.
6 Comments, Comment or Ping
Ale współczucie zawsze łączy się z działaniem.Buddowie czy Jezus nie robią tylko show, płacząc, czy frasując się. Współczesny buddyzm, a i katolicyzm jest aktywny w konkretnym pomaganiu. Ale o tym Pan na pewno wie. Ja też nad grobem Mamy modlę się po katolicku, to jest oczywiste. Natomiast nie uważam, abym miała zbawiać rzeżników, szambiarzy, etc i tworzyć międzynarodówkę polepszonych rzezników. Sama jestem rzeznikiem. Precz z komuną takiego zbawiania.
Listopad 30th, 2013
„Jeżeli Bog (budda) jest chłopem pańszczyznianym człowieka, to nalezy mu współczuć”. Z Bogiem i buddami tak się współczuje, ze modli się do Niego, albo uczy od nich :)
Grudzień 2nd, 2013
Próba opisania buddyzmu kategoriami lacanistycznymi ma podobny skutek jak opisanie genderu kategoriami katolickimi (albo odwrotnie). Czyli okaleczenie. Potrzebny byłby większy konstrukt, który zawarłby jedno i drugie, bez wzajemnych zniekształceń.
Grudzień 2nd, 2013
Wojtas, ale czasami można się porozumieć nawet bez kategorii buddyjskich, czy lacanistycznych. A kaleczenie, czy zniekształcanie nauk–moim zdaniem—odbywa się dopiero wtedy jak kaleczą się, czy zniekształcają ludzie, a my sobie tu przecież gadamy w pokoju internetowym. Czy nie?
Grudzień 4th, 2013
Jeśli buddysta i lacanista będą sobie płynęli łódką i zaskoczy ich sztorm, to porozumieją się bardzo szybko. Po prostu będą uciekać w bezpieczne miejsce. Natomiast gdy się ich poprosi potem, żeby zgodnie ze swymi przekonaniami opowiedzieli, co się właśnie w ich umysłach przed chwilą wydarzyło, to ich opisy będą bardzo różne. Oba prawdziwe i oba błędne w podobnym stopniu. Po prostu interpretacje. Dlatego myślę, że na wiele pytań najlepszą odpowiedzią jest powstrzymanie się od odpowiedzi. Freudysta-praktyk to wie. Jednak freudysta analizujący świat społeczny wokół niego staje się po prostu jednym z wielu ideologów.
Grudzień 4th, 2013
Wojtas, żyjemy w relatywnym świecie. Na to zgodzi się chyba i buddysta, i lacanista, i każdy. Wczoraj mój 17 letni podopieczny, znany w szkole z przodownictwa we wszystkich mega wygłupach powiedział mi ”pani się nie martwi, zmienie się za dwa miesiące radykalnie i będzie spoko” , „a dlaczego za 2 miesiące, Daniel?”, „a bo kończę 18 i wszystko jest stanem umysłu”. Daniel na pewno nie jest buddystą, nie wie, ze ja jestem buddystką, a zaserwował mi tak buddyjski pogląd… Uzupełnię go–„wszystko jest też między ludzmi” i odpowiedzi pojawiają się często niepytane i są do przyjęcia dla wielu „stron”.
Co do mnie, nie powstrzymuję się od odpowiedzi skoro pojawiają się pytania, choć mam pytania, na które nie szukam odpowiedzi.
Grudzień 5th, 2013
Reply to “Niemożliwe „możliwe, że””