rodzina w tonacji be


Tylko bez(d)uszni są pupilkami czasów współczesnych. Jak to jest napisane „mają uszy po to, by nie słyszeć”, mają duszę by nic nie czuć. Ma się duszę bo tak wypada, ma się duszę bo tak zapisano w Prawach Człowieka, ma się duszę bo broni jej Trybunał w Strasbourgu. Rzecz by można, stąpił na ziemię Duch Odwieczny i dał ludziom zagwarantowaną prawem Duszę. Dał ją wszystkim po równo, i niemowlętom i dzieciom i dorosłym i starcom. Jak leci. Od tej chwili wszyscy mają prawo do wszystkiego „po równo”, albowiem czy dusze między sobą się różnią?

No to wystandaryzowano nam dusze wszelakie – prawa duszy niemowląt do traktowania ich z odpowiednią delikatnością, prawa dzieci do ochrony ich skór przed złojeniem, a nawet potarmoszeniem, prawa młodzieży do realizowania swej witalności, prawa dorosłych do ochrony swej czci we wszystkich możliwych warunkach. Standaryzacja dusz stała się przekleństwem. Pomieszczenia dla niemowląt mają stałą temperaturę dla wszystkich nich, jaskrawość światła tak samo. Czy ktoś zapyta się niemowląt czy tego chcą? Powiecie, one są za małe by udzielić odpowiedzi. Czyżby? Czy ktoś pyta się dzieci o to, czy oby nie życzą sobie od czasu do czasu, ot tak sobie jak gdyby dla kaprysu, dania im po łapach czy wytargania uszu? Powiedzą na to, że nie można się pytać bo takie odpowiedzi są spowodowane opresją ze strony rodziców. Czy pyta sie ktoś ludzi młodych czy życzą sobie  wycieczek do teatru w oparach pitego piwa? Jasne że nie; jeśli wszyscy mają prawo do swej witalności, wkrótce wszyscy popijają piwo. Taki już los wystandaryzowanych dusz. Czy pytają się dorosłych czy życzą sobie istnieć bez jakielkolwiek prawdy? Jasne, że nie. Prawo stało się zatem strażnikiem praw każdego do kłamstwa, jeśli nie pozwala się przemówić prawdzie pod pretekstem ochrony czci pomówionego.

Wystandaryzowane dusze korzystają ze swych praw w pełni. Dzieci klną niczym dorośli, a może jeszcze bardziej (to o tym pisałem w ostatnim wpisie) – przecież mają prawo do swych standardowych dusz. Dotychczas robili to dorośli, dzieci mogli co najwyżej pragnąć to robić. Dziś wygląda na to, że powoli musimy się przyzwyczajać do istnienia istot nie pragnących, tylko używających. Kto pytał się dzieci o to, czy chcą chodzić do szkoły w wieku 5 lat? Pragnienia podmiotów nie są w cenie. Jedno by chciało chodzić, drugie nie i mit wystandaryzowanych dusz by prysnął. Dla spokoju nie pytajmy. Używajmy dzieci w zgodzie z naszą wolą.

Perwersyjność charakteryzuje istnienie w taki sposób jak gdyby Innego nie było. Nie chodzi o to, że Innego nie ma, rzecz w tym, że się go olewa, zwyczajnie ignoruje. Uczestnicząc w tej perwersyjnej grze staramy się go zastąpić. Więdzą zastępujemy prawdę (to starałem się pokazać w ironii dotyczącej pań psycholożek od wychowania), Wolą zastępujemy pragnienie (przed tym przestrzegał Freud krytykując adleryzm), Skutecznością zastępujemy podmiot (zaczynamy wycinać już wszystkie plamki na skórze pod pretekstem ryzyka nowotworzenia), Produkcją zastępujemy bycie (będąc coraz bardziej tyranizowani wskaźnikami ekonomicznymi).

Wystandaryzowane dusze, jakież to przeciwieństwo „dusz niemytych”, są duszami dzieci, spędzającymi swe całe życie na praktykowaniu beztroskiego dzieciństwa, współczesnej wersji bukoliczności. Żyj tak jak gdyby zakazów nie było, nie męcz się pragnąc, łap co chwycisz i w nogi, przecież masz zagwarantowane prawo w papierowych „kamiennych tablicach” do bycia całym, właściwie co miałby ci zagwarantować Inny? Nie martw się, wyprodukujemy ci cokolwiek będziesz chciał, a nawet to co my będziemy chcieli. No, powiedz co takiego ma Inny, czego Ja, my, nie możemy wyprodukować ? Wyprodukujemy ci grzeczne dziecko, wyprodukujemy ci ładne dziecko i atrakcyjną żonę, wyprodukujemy co jej sex-appeal, wyprodukujemy ci poczucie mocy i władzy nad twym zwierzątkiem, wyprodukujemy sylwetkę i naczynia krwionośne bez złogów cholesterelowych, wyprodukujemy ci Wszystko, nawet twoje pragnienie Rzeczy Niepotrzebnych, ba!, wyprodukujemy nawet twoją radość tym Wszystkim. Wyprodukujemy, wyprodukujemy, wyprodukujemy.

Dotychczas nie można było wyprodukować tego Jednego – rodziny. Uczyniono z niej więc wielkie „be” i zaczęto fabrykować bez umiaru; rodziny bez ojców i matek, rodziny bez ojców, rodziny bez matek, rodziny z samych dzieci się składające, rodziny tylko z dorosłych się składające, rodziny ignorujące Innego.

Z Innym należy obchodzić się ostrożnie, bo lubi pożerać on wszystkie istoty, nawet stworzone przez siebie, te nawet bardziej mu smakują niż inne. Nie nazywajmy go za szybko Bogiem. Tak się bowiem składa, że jedni Bogowie ignorują innych Bogów. Bóg Chrześcijan ignoruje Boga Muzułmanów i vice versa. Ale Inny jest w swym w działaniu. Jak ocalić swój podmiot? Napewno bez Innego się nie da. Jak jednak nie dać się przez niego pożreć? Ano trzeba złożyć okup. Okupem są nasze, podmiotów, pragnienia. Gdzie je odnajdziemy najszybciej? W rodzinach akurat.

Nie jest to hołd składany rodzinom, ani pean na ich cześć. Po prostu Rodzina jest ochroną przez zachłannością, żarłocznością Innego. Abraham musiał się przekonać jak bardzo pragnie Izaaka, by odmówić Bogu jego chęci pożarcia go. Tym jest Rodzina – system pragnień chroniący trwale przed niepohamowaniem Innego.

K.P.


3 Comments, Comment or Ping

  1. Renata Bożek

    Czy Abraham tak bardzo pragnał Izaaka, że związał go i wzniósł nóż, żeby go zabić? Czy zgadzając sie na złożenie syna w ofierze, w ten sposób odmówił Bogu chęci pożarcia go? Izaak przeżył, bo Bóg, widząc, że dostał to, na czym mu zalezało czyli zgodę ojca na zabicie syna, powiedział: „Dziękuję, juz nie chcę jego głowy. Wolę barana”.
    To przypomina mi scenę z „Dzikości serca” Lyncha, w której Bobby Peru więzi Lulę w motelu, brutalnie ją dotyka i powtarza: „Powiedz: zerżnij mnie!”. Gdy w koncu ona wymawia ledwie słyszalne: „Zerżnij mnie”, on odstępuje od niej, uśmiecha się życzliwie i odpowiada: „Nie dziekuję, dzisiaj nie mam czasu, lecz przy innej okazji chętnie bym to zrobił…”. Żiżek w tekście „Gwałt na fantazji czyli postmodernizm jako źródło cierpień” pisze, że to nieoczekiwane (dla widza) odrzucenie jej oferty jest jego ostatecznym tryumfem: osiagnął to, czego chciał – nie sam akt, lecz zgode na akt, czyli jej symboliczne upokorzenie. Udalo mu się pobudzić jej fantazję, poddała sie nie tylko zewnętrznemu przymusowi, ale też, jak to czyta Zizek, jądru własnej jouissance. Dlatego ta scena jest tak niepokojąca.
    A wracając do Abrahama: Bóg, wystawiajac Abrahama na próbę, pokazał mu, że jego pragnieniem jest zabić syna i tylko on, Bóg może go przed tym powstrzymać. Czy to konwencjonalne odczytanie nie jest prawdziwe?

    Kwiecień 5th, 2009

  2. Tomas Dubis

    Świetnie, że przytoczyłaś przykład z Lyncha Žižka. Ta scena jest także niepokojąca, czy nieprzyjemna, z jeszcze jednego powodu, iż odkryliśmy i co za tym idzie, zawstydziliśmy się, naszą własną fantazją. Pan Sławek, mówi o kiepskim żarcie prowokującym widza do nerwowego śmiechu, mającego rozładować energię, która była oszczędzana na scenę kopulacji (lub morderstwa jak w przypadku Abrahama), bowiem nie możemy zapominać o trzeciej postaci obydwu tych aktów – spojrzeniu obserwatora – co jest podkreślone w IV rozdziale PRZEKLEŃSTWA FANTAZJI pod tytułem ?Fetyszyzm jako źródło cierpień. Gwałt na fantazji? (jak widać, a co zauważył wiele notek temu Przemysław Szubartowicz, jak to u Žižka, jest tak jakbyśmy cały czas czytali tę samą książkę ;-) tutaj postmodernizm został tylko zamieniony na fetyszyzm). W jednej sytuacji rolę obserwatora pełni sam podmiot uczestniczący bezpośrednio w wydarzeniu, czyli Izaak, a w drugiej widz, czyli nie bezpośredni uczestnik lecz również nie mogący wyrazić swojego sprzeciwu obserwator, tak jak postać schowana w szafie -> BLUE VELVET.

    Nie jestem pewien na ile Abraham wyraził swoje pragnienie, a na ile zrealizował, w pewien sposób mechanicznie, domaganie swojego boga. Kwestia rozróżnienie miedzy ?readiness?, a ?desire?. W przypadku Abrahama widzę bardziej ?gotowość? niż ?pragnienie?. Za to w przypadku Laury Dern, przez chwilę można było zauważyć rozbudzenie jej pragnienia, finalne ?zerżnij mnie? było u Dern pełne namiętności i dlatego było ?ledwo słyszalne?, jak czuły szept kochanka. Czym u Abrahama była zgoda/gotowość tym u Dern był gest otwarcia dłoni.

    Postawiłaś pytanie czy to konwencjonalne odczytanie może być prawdziwe? Hmm, niestety nie odrobiłem jeszcze zadania z Prawdy, ale zdaje mi się, że było to pragnienie Innego, choć ostatnim razem kiedy wszedłem w dyskusję nad istotą przynależności pragnienia, to popadłem ? jak sądzę ? w konflikt o charakterze semantycznym, tak więc nie wiem, pewnie Mistrz wie. Bardziej prawdopodobnym odczytaniem ? w przypadku tej interpretacji ? byłaby sytuacja odwrotna, czyli taka w której to syn miałby zabić ojca, tylko czy nie jest to zbyt oczywiste?

    Chyba zaczynam rozumieć o co chodzi Anal-itykowi i dziękuję za pobudzenie pragnienia o ktore chodziło mi w poprzednim komentarzu, o zadanie [jak w przypadku Lacana] a nie danie. Choć pewnie jeśli jest się wystarczająco zmobilizowanym, to i z dania można wydusić chęć sięgnięcia do źródeł ;-) Niestety w przypadku osób z objawami abulii lub precyzyjniej hipobulii (kładąc nacisk na obniżenie aktywności, a nie zanik) potrzeba mocniejszych bodźców; swoją drogą ciekawe jak ma się to zaburzenie do kliniki współczesnego symptomu?

    ?U Lyncha przemoc zostaje całkowicie zastąpiona procesem samego słownego uwodzenia? ? czyżby w tym była traumatyzująca wizja terroru, ucieleśniana w postaci Dominy, wykonawcy poleceń masochistycznego kontrahenta [żeby położyć nacisk na zawarty między nimi konkordat]? Tylko, który gwałt jest gorszy ? bardziej bolesny ? ten zadany przez Rodzica czy ten przez Dominę? W drodze analogii do postrzegania cierpienia przez osoby zgwałcone, a u których wcześniej nie pojawiały się takie fantazje i te u których rojenie zniewolenia seksualnego zaistniało w zewnętrznym świecie, a u których wcześniej było tylko wyobrażone, każe mi postawić odpowiedź wskazującą na byt dominujący.

    Kiedy fantazja staje się rzeczywistością, następuje dezintegracja podmiotu, raj przemienia się w koszmar. Wynikało by, że takie ?bachory?, są lub stają się podmiotami masochistycznymi, gdyż podtrzymują w mocy złudzenie kobiety, dominy, jako szefa. Godzą się ze swoją niższą pozycją, aby potajemnie utrzymywać, że to oni są kontrolującymi sytuację, swoje poddaństwo. Na zewnątrz, z mojej perspektywy, z perspektywy narzuconej przez telewizję, nic nie wskazuje na to, że te podmioty (dzieci) przeżywają jakąś traumę, chyba, że tak odczytamy ich początkowy sprzeciw. W tym miejscu zwracam uwagę na mój błąd przy porównaniu odsłonięcia mechanizmów aparatu filmowego do krytyki rodziców odbywającej się na oczach dzieci, która to ukazuje, że król jest nagi. Zapomniałem o czymś tak istotnym jak spojrzenie [gaze] (w odróżnieniu od ?look? czyli wzroku podmiotu; Lacan nazywa tak pojmowane ?spojrzenie jako objet petit a w polu widzenia?), które bynajmniej nie zostaje ukazane w kinie scalenia czyli fuzji pragnienia z fantazją, a z takim mamy doczynienia przeważnie w produkcjach telewizyjnych, co pociąga za sobą utrzymanie programowej mocy przekazu. Pytanie czy dzieci nie zauważyły, że król nie ma znaczących, zanim dostrzegł i wyraził to Inny? Czy w tym momencie po raz pierwszy nie straciły współrzędnych, zarazem nie mogąc odnaleźć odpowiedzi na pytanie o fantazje rodziców (?czego oni tak naprawdę chcą?), w wyniku czego, próbując na nowo zdekonstruować swoją podmiotowość, mogła się wytworzyć struktura perwersyjna (wzmocniona obecnością dominanta), gdyż mimo, że Imię Ojca zaistniało, to nie zdołało zmusić podmiotu do rezygnacji z pewnej przyjemności, do skutecznego oddzielenia go od jouissance.

    W tym kontekście spróbujmy odczytać dosłownie to co Žižek mówi o wylaniu brudnej wody, tak żeby zostało tylko czyste dziecko (a propos ?dusz niemytych?). Jak poradzić sobie z brudną wodą, która zostaje po rozpadzie siebie (kiedy dziecka już nie ma), jak poradzić sobie z rzeczywistością pozbawioną współrzędnych, jak poradzić sobie ma dziecko z brakiem fantazmatycznych współrzędnych pożądania, jak na nowo się zrekonstruować? Odpowiedź to zdystansowanie się do rzeczywistości poprzez wytworzenie nowej fantazji. Nie da się bowiem wylać brudnej wody, tego nadmiaru perwersyjnych fantazji tak, żeby zostało tylko ?zdrowe? dziecko.

    ?śpiewaj! Nie płacz!

    Kwiecień 5th, 2009

  3. Tomas Dubis

    PS AUTOKOREKTA

    Skreślam „pewnie” sprzed „Mistrz wie” oraz oczywiście zamiast „zdekonstruować swoją podmiotowość” powinno się pojawić „zrekonstruować (…)” choć jak się teraz zastanawiam nad tą moją postmodernistyczną wpadką z Derridą w tle, to nie wiem czy przypadek nie okazał się bardziej pasujący. Mógłbym tak sie kajać bez końca, ano, że nie dodałem nawiasu wyjaśniającego rozbicie „Anal-ityka”, tak i jeszcze teraz ten wyraz „rozbicie”… poprzez protekcjonalnie brzmiące podziękowania za „za-danie”, kończąc na błędach w teorii; lepiej jeśli po prostu poddam się pod osąd interpretacji …i tak wyłoniło się moje poczucie winy.

    Kwiecień 6th, 2009

Reply to “rodzina w tonacji be”