Świat ludzików: belfegor


Mężczyzna i kobieta – prawdziwa zagadka od wieków.  Ledwo w ostatnim wpisie zasygnalizowałem to i owo, a przychodzi od razu kontynuować. Może z miesiąc temu gazety doniosły o odkryciu hormonu, czy też substancji na miłość, swojska oksytocyna okazała się nią być, a oto socjolog stwierdza, że miłość nie jest czymś naturalnym. Mogłaby gazeta, jedna z drugą, się zdecydować: albo miłość należy do świata naturalnego, oksytocyna to jednak związek chemiczny, albo miłość należy do porządku supranaturalnego, powiedzmy jasno nienaturalnego. A czemu by nie?

Biedne gazety, bijąc się o kupujących (okreslenie zdecydowanie lepsze od czytelników, bo jak te same gazety donoszą, coraz mniej w Polsce czytelników) przescigają się w wieściach kłócących się ze sobą – raz jest to miłość rządzona biologią, drugi, rządzona wielkością dóbr jakimi można zarządzać po poślubieniu kogoś. Niestety, autor nie ma odwagi na wywody na temat miłości,  którą wywołują przedmioty ogólnie użyteczne, społecznie użyteczne. W gruncie rzeczy niewiele różni się od biochemików. Oni, jak to naukowcy, to redukcjoniści – jest tylko jedna substancja wzbudzająca miłość. On – jest wiele substancji wzbudzających miłość, wszystkie one mają wartość użytkową. I tyle. Zdumiewająco proste.

Dalej w redukcjonizmie idzie pewna felietonistka, o której już wspominałem swego czasu. Pani Barbara Buonafiori jest od dawna stałą felietonistką „Najwyższego Czasu”, pisma, które od samego początku jego trwania czytuję. Jej felietony mają nagłówkowy tytuł „Kącik prawdziwej kobiety”. Sam tytuł jest inspirujący. Jako psychoanalityka pasjonują mnie prawdziwe kobiety, których nie ma. Te felietony dokumentują ten fakt wyjątkowo wyraziście. Od początku w tych felietonach nie pada słowo miłość, ani pociąg. Za to jest mnóstwo przepisów. Nie kulinarnych ma się rozumieć – w przeciwnym razie nie zajmowałbym się nimi. Są to przepisy na złowienie mężczyzny i trzymanie go na haczyku aż do jego „wykończenia”. Nasza przemiła pani nie ma chrapki na panów, ogólnie jest anorektyczna, nie konsumuje ich. Cóż, jak prawdziwa kobieta, konsumuje tylko dzieci.

Pisać o kobietach jest nadzwyczajnie trudno, po prostu ich nie daje się pisać, jak oględnie i po mistrzowsku ujał to Lacan. No bo dajcie wiarę, pani Buonafiori twierdzi np., że kryzys demograficzny współczesnego świata zachodniego wywołały krótkie spódniczki. No i konsekwentnie, przemysł testylny był pierwszym cywilizacyjnym dokonaniem ludzkości. Im facet widział mniej, tym więcej dzieci chciał mieć. Im mniej widział, tym bardziej go to podniecało, pisze mój obiekt westchnień. Do czego go to podniecało? „By kraj sie rozwijał, potrzebował jak najwięcej ludzi” i szlus, wszystko jasne. By były dzieci, muszą się rodzić. By sie rodziły, mężczyzna musi złożyć nasionko w kobiecie. By je złożyć, musi być podniecony. I tu wkradamy się do świata nienaturalnego – skąpość ubioru działa antypodniecająco. No to zakryła siebie całą kobieta, by widać było niewiele, a to co widoczne, by podniecało mężczyzn.

Gdzie jest podniecenie kobiet? Nie wiadomo, nie ma go w ogóle. Gdzie choćby fragment ciała meżczyzny? Nie ma go. Jest tylko wielka kołyska w ramionach, wtulić się w nią i poczuć bezpiecznie. Żadnych brudnych myśli, żadnych niestosowności, żadnych wyuzdań ze strony kobiet. Urocza pani, która postanowiła bronić niewinności kobiet, ogłasza współczesną klęskę kiobiecości. Polega ona na tym, że dawniej (jak dawno?) musiał on czekać do ślubu lub przynajmniej kilka miesięcy, by dostać co chce nieraz już na pierwszej randce! Zdumiewające, że dla pani Buonafiori mężczyzna dostaje, a nie bierze, a jeśli nie bierze, to widać jak szlachetną istotą jest – żadnych łapsk wyciągniętych w kierunku pań.

Szanowna pani, chciałoby się spytać, co to za różnica dostać na pierwszej randce, czy po stu randkach? Nasza typowa ‚blondynka” uważa, że kobieta niczego seksualnego nie pragnie, daje dopiero wtedy jak się upewni, że mężczyzna pragnie ją „solidnie”. W tym świecie nie wiadomo po co jest prostytucja, różne anonse, agencje, skoki w bok, pornografia, sekretareczki, hostessy, „dmuchane lalki” jak pisze, nawet sex-shopy. Nie ma tu miejsca na wielgaśne i lilipucie, twarde i miękkie, kolorowe i bezbarwne fallusiki, fallusy i megafallusy. Tyle, że to jest – no więc dlaczego?

Z rezygnacją musimy przywołać znowu ludzika, siostrzycę młodszą sukuba, ducha straszącego w muzeach, dziewczyny skąpo ubranej, a figlarnej. Lubią te dziewczęta panowie, oj lubią. Z tymy okutanymi od stóp do głów wolą mieć tylko dzieci, by potem umieścić swe kobiety-żony w muzeach, na postarch ma się rozumieć.

K.P.


4 Comments, Comment or Ping

  1. Renata

    Analiza poradników psychologicznych dotyczących związków i miłości (Maciej Gdula, „Trzy dyskursy miłosne”, 2009 ) pokazuje szalenie ciekawą rzecz: najwięcej jest poradników radzących językiem biznesowym: zarządzanie emocjami i sytuacjami kryzysowymi, motywowanie, nagradzanie, maksymalizowanie satysfakcji. Plus założenie, że powinnismy skupić sie na swoich pragnieniach i potrzebach, a partnera traktowac jako narzędzie własnej satysfakcji.
    Dlaczego ludzie to kupują, czytają i pewnie probują wcielać w życie? Najłatwiej powiedziec: bo są bandą matołów. Ale zdecydowanie trafniejsza jest odpowiedź Maćka: „Przemawia to do ludzi, bo wydaje im się, że logika rynku jest uniwersalna”. W ten sposób ideologia neoliberalna (w której „trójcą świętą” są: prywatyzacja, deregulacja i daleko idące cięcia wydatków socjalnych, a bogiem Wolny Rynek) niepostrzeżenie, pod sztandarami nowoczesności i wiedzy ekspertów wciska się łóżek i ich okolic.
    :-) A propos: jedną z tych okolic są też śmietniki, w ciągu kilku ostanich lat grodzone, zamykane, żeby żaden obcy w nich nie grzebał, nie daj boże przespał się, użył czegoś, za co ja płacę,a ten nierób nie, do czego tylko ja mam prawo! Ogrodzenie lub zamknięcie na klucz śmietnika to zwykle inicjatywa mieszkańców (lub administracji), którzy moga być dumni z tego, że sa sprawnymi kowalami swojego losu i potrafią zarządzać swoim życiem tak, by mieć mieszkanie, swoj śmietnik i klucz do niego. A ci, co tego nie mają, sami są sobie winni!
    Co na to psychoanaliza?

    Marzec 23rd, 2009

  2. Onka

    BRAWO!!!!

    Marzec 30th, 2009

  3. Onka

    BRAWO K.P.!!!

    Marzec 30th, 2009

  4. anttsiss@gmail.com

    Pisać o kobietach jest nadzwyczajnie trudno.
    Pisać, opisać, napisać, zapisać, uchwycić, uporządkować, sklasyfikować.
    A tu trudność się pojawia. Nie daje się pisać!
    To dobrze czy źle, chciałoby się, z uśmiechem, zapytać?

    Prawdziwa kobieta? Prawdziwy mężczyzna? Prawdziwie męskie cechy? Prawdziwie kobiece cechy?

    Człowiek jest istotą genialnie różnorodną. Ale tu w mig pojawiają się wszelcy nadgorliwi opisywacze, zaszufladkowywacze.
    I niech no tylko nie uda im się czegoś opisać!

    Kwiecień 1st, 2009

Reply to “Świat ludzików: belfegor”