Po dłuższej przerwie niż zwykle spowodowanej wyjazdem za granicę, przyszedł czas na gnoma, podziemnego krasnala, który boi się słońca, a przebywając pod ziemią ryje po omacku. Co wyryje to jego. Cóż, taki los badaczy podziemia.
Pan redaktor Miszalski, uparty poszukiwacz sezamu prawd narodowych, wziął się za przepytanie, a kogóż to innego jeśli nie historyka czarnych kart, niejakiego pana Piotra Kowalskiego, przedstawianego jako historyk niezależny. Pan Miszalski, którego zasługi dla odnalezienia w mrokach podziemia wiodącej nici historii aktualnej, są nie do pozazdroszczenia, indaguje independenta historii Polski z wielce tajemniczego wydarzenia Polski przedwojennej – śmierci generała Zagórskiego. Ma się rozumieć, śmierci zadanej rękami oprawców Piłsudskiego, który bał się ujawnienia kompromitujących go materiałów z okresu współpracy z wywiadem austriackim. Taki przykład przedwojennego Wałęsy – szubrawca, ojca narodu.
Tenże redaktor Miszalski, który od 20 lat wieszczy odtworzenie starego układu natolińsko-puławskiego i zawsze jest bliski wytropienia go i ogłoszenia z triumfem, przebywa w tym grobie historii próbując ją ożywiać, odpytuje pana Kowalskiego na ograny temat skrytobójczej śmierci. Ci naukowcy – humaniści – to naprawdę wielkie głowy. Szczególnie dobrze znają się na psychologii. Bez zmróżenia powiek plotą androny podpierając w ten sposób swe tezy, dawno już udowodnione.
Czytamy więc: „Czemu Piłsudski lub Sławek mieliby ryzykować aż mord polityczny?”; odpowiedź: „Dla mnie ta psychologiczna strona jest bardziej zrozumiała. Jak żywo dzisiaj – w czasach, gdy pojęcie honoru od tamtych lat uległo, powiedzmy, daleko idącej erozji…itd” równie pusto i bez sensu. Od niepamiętnych czasów wszyscy wiedzą, zwłaszcza starsi oraz konserwatyści, że drzewiej honor to był że ho ho! Subiekt sklepowy gdy zrobił pomyłkę to szedł utopić się w Wiśle, a mordu na prezydencie Narutowiczu dokonał człowiek honoru, który nie mógł przemóc swego oburzenia itp. O czym plecie ten historyk pojęcia nie mam; stawia tezy bez cienia dowodu, byleby tylko podbudować swą tezę o wykradzeniu i zatajeniu materiałów obciążających szefa Narodu.
Gnomy w ciemnościach ludzkiego mózgu robią swoje dalej. By obronić wnioski ze swej książki pisze o tajemniczych śmierciach osób, które znały tajemnicę Piłsudskiego. I tak, Jan Hempel przypadkowo zabity na polowaniu, Jan Thullie zatruł się rybą, Oswald Frank zmarł na stole operacyjnym. Nasz poważny naukowiec nie bierze poważnie pod uwagę istnienia przypadku. Woli uważać tych trzech panów za idiotów, którzy znając takie tajemnice nic a nic nie bali się – prawdziwa klątwa Tutenchamona.
Szefa Narodu numer 2, pana Wałęsę spotyka podobny los. Ukradł dokumenty! Kiedyś podpisał coś, chodził na rozmowy, coś rzekł, coś zamieszał, współpracował jednym słowem jak Piłsudski z Austriakami. Gdy stał się szefem zajrzał gdzie trzeba i dokumenty zniknęły. Największy dowód zbrodni! Przyłapany na wiarołomstwie małżonek ukrywa pod łóżkiem sekretarkę. Banalne i śmieszne zarazem. Wiarołomca ma prawo do banalnych i śmiesznych zachowań, ale Wałęsa chowający dokument swej słabostki, już nie.
Niestety, prawdy bywają banalne. Gnomowe umysły kamienieją w ich obliczu. Jako miłośnicy ciemności szukają czarniejszych jej kart niż ciemność. Coraz czarniejszych i czarniejszych. Światło ich wrogiem.
Nazywamy to, psychoanalitycy, nieprzyjmowaniem czegoś do wiadomości.
K.P.
No Comments, Comment or Ping
Reply to “świat ludzików:gnom”