Popęd cz.IV – konstrukt kulturowy i symboliczny[1]


Psychoanaliza jest wrzodem, wrzodem na tyłku świata. Świata nauki, świata wiar wszelakich, świata kultury i sztuki. Psychoanaliza irytuje, irytuje zwłaszcza Innego. W konsekwencji jest wybiórczo nienawidzona. Nienawidzona na pewno z dwóch powodów. Przeklęta seksualność dziecięca (nie mylić z seksualnością dzieci!) i przeklęty popęd śmierci (logiczna konsekwencja istnienia popędu życia – „żyjemy, by umrzeć”, uniwersalny cel wszystkich osobników, czyli „żyję, by umrzeć”).
W tym wpisie zajmę się popędem śmierci. To zapewne najbardziej paradoksalny i skomplikowany koncept, który sprawia trudności nawet filozofom. I nie chodzi tu o kłopot ze zrozumieniem tegoż konceptu. Chodzi o nie przyjmowanie do wiadomości konsekwencji istnienia czegoś takiego. To co innego niż nie zgadzania się z nim, odrzucanie go. By cokolwiek odrzucić, najpierw trzeba to posiadać. By się z czymś zgadzać, trzeba przyjąć jakieś coś do wiadomości. To nie jest standardowa obrona, tak sprymityzowana przez powszechne stosowanie terminu „wypieranie”. Ale o obronach przyjdzie jeszcze czas napisać.
Popęd śmierci to w zasadzie rodzaj wyboru wymuszonego – cokolwiek wybierzesz, działasz przeciwko sobie, w radykalnej wersji ma postać „cokolwiek wybierzesz, umrzesz”.
Dość oczywiste jest, że takie wybory istnieją w życiu ludzi. Przyjrzyjmy się kilku przykładom. Jeden już zasygnalizowałem. Kajfasz przeciwstawia sobie dwa życia – życie jednostki ludzkiej (nie ma większego znaczenia, że jest nią Jezus z Nazaretu) i życie narodu (chociaż dla narodu/ów życie też nie ma większego znaczenia). Kajfasz jest „zwolennikiem” teorii ewolucji i nie zauważa, że w jego ujęciu przetrwanie narodu nie może obejść się bez ludobójstwa (w tłumaczeniach posługujących się terminem „lud” sprawy mają się podobnie).
Drugi przykład dotyczy katastrofy w Czernobylu (pochodzi z serialu paradokumentalnego Czernobyl, opartego na faktach). Otóż, za circa 48 godzin dojdzie do drugiego, o wiele potężniejszego wybuchu, w wyniku którego zginie circa 60 milionów ludzi. Jedynym ratunkiem jest odkręcenie 3 zaworów, które pozwolą napełnić 3 zbiorniki wodą, pozwalając tym sposobem na schłodzenie reszty rdzenia atomowego. Tę pracę musi wykonać minimum 3 ludzi. Mają to być ochotnicy. Prośba o to skierowana jest do kilkudziesięciu pracowników. Wiadomo, że ze względu na poziom napromieniowania trójka ochotników umrze w ciągu 48 godzin. Lecz umrze także za 48 godzin z powodu wybuchu, podobnie jak następnych 60 milionów ludzi. Pracownicy nie wyrywają się do tego. Ale jeden po drugim ich troje zostaje ochotnikami. Więcej ochotników nie ma. Dlaczego ochotnicy się pojawiają? Dlaczego instynkt przetrwania u nich zostaje wyłączony? Dlaczego u 3 zostaje wyłączony, a u pozostałych, dajmy na to 80, nie? Powrócimy do tego jeszcze.
Trzecim przykładem jest fragment, ale jaki!, losów W.Churchilla. W maju 1940, w koszmarze grożącej klęski wojennej staje się mężem stanu i ojcem narodu, by w lipcu 1945 ponieść klęskę wyborczą. Dlaczego tak się stało? W 1951 kolejny raz staje się premierem i w tym czasie na jego rozkaz, na wielką skalę prowadzi się wojnę totalną, rozstrzeliwując jeńców, budując obozy koncentracyjne i dokonując masakr ludności cywilnej. Skąd takie „zamiłowanie” do śmierci? Od rzezi armii brytyjskiej pod Gallipoli w WWI cierpi aż do śmierci na depresję, i niszczy siebie chlejąc i kurząc jak smok nawet na chwilę przed udarem mózgu? Czy jest przypadkiem to, że jego poznana genealogia obejmuje od XII wieku aż do niego samego ciąg wojskowych, mnóstwo z nich wybitnych, w tym jednego zaliczanego do najwybitniejszych w historii?
Wszystkie przykłady obrazują działanie popędu śmierci. Następnym razem postaram się zanalizować wszystkie trzy w sposób, który przybliży wam ten nielubiany, odrzucany i nierozumiany koncept Freuda.
KP
P.S. Nierozumiany w tym przypadku nie oznacza niezrozumienia z powodu owego konceptu skomplikowania. Oznacza jedynie, że nie ma chęci, by go zrozumieć.


4 Comments, Comment or Ping

  1. Paweł (Marks)

    Panie Pawlak. Założył Pan a priori, że u trzech ochotników instynkt śmierci zostaje wyłączony. A skąd Pan to wie? Jeśli dla przykładu są to ludzie wierzący, to dla nich śmierć nie jest czymś realnym. Zatem jest to instynkt życia, a nie śmierci.

    Wrzodem uniwersalnym jest na przykład to, co podważa. Czyli krytyka. Czynnik niszczący, ale też czyszczący. Skłaniający do poprawiania. I wtedy można się zgodzić, że jest to uniwersalny wrzód na tyłku nauki, i wiar wszelakich. Psychoanaliza jednak nie jest jedynie krytyką, o czym świadczą te dwie historyczne interpretacje. Domagające się oczywiście uzasadnienia. Przekierowującego w stronę modelu i jego narzędzi. Przy czym uzasadnienie musi dopuszczać możliwość całkowitego zarzucenia modelu. Jakie narzędzia dają nam taką wolność?
    Zdrowy rozsądek Krzysztofa Pawlaka? W których przypadkach psychoanaliza irytuje w innym sensie niż „irytowanie Innego”?

    Dyskusja z Panem przypomina do złudzenia dyskusję z teologiem. Teologa pyta się: bóg stworzył świat, a kto stworzył boga? Pana z kolei o meta-uzasadnienie podstaw psychoanalizy w stosunku do uzasadnienia naukowego. Do tej pory nie zdradził Pan tej tajemnicy.

    Nie żyjemy by umrzeć. To głupie. To tak jakby powiedzieć: jem, by być głodny. Albo: piję, by być spragnionym. Idiotyczne.
    Ateista mógłby powiedzieć co najwyżej: „Żyję, choć pewnego dnia będę musiał umrzeć w sensie biologicznym”. Przeważnie nie chodzi jednak o śmierć biologiczną.

    Ktoś chce umrzeć? Ale co ma umrzeć? Bo być może coś powinno? Ciało? Dlaczego akurat ono? Już nie działa? Trzeba je ukarać za coś?

    Churchill być może miał wyrzuty sumienia i chciał się nieświadomie ukarać. Ale kara niekoniecznie musi być unicestwieniem ciała. Churchilla zapytałbym raczej: Czy to kara i dlaczego akurat w ten sposób chce się ukarać? W jaki sposób eliminuje Pan tego typu interpretacje nie stosując tylko i wyłącznie spekulacji bazujących na psychoanalizie?

    Maj 24th, 2019

  2. Marcin

    Tak, u Pana Krzysztofa na blogu niestety jest tylko tzw. kawa bez smietanki, a Pan, Panie Pawle, ciagle by chcial taka bez mleka… Trudna sprawa, bo wiadomo przeciez, ze apetyt rosnie w miare jedzenia. PozdrawiaM.

    Maj 26th, 2019

  3. Paweł (Marks)

    Panie Marcinie, dlaczego uparcie Pan sugeruje, że wie, co ja chcę? Zdaje się, że już kiedyś o tym rozmawialiśmy.

    Maj 27th, 2019

  4. Marcin

    Dobrze. Czyli jednak Buddyzm wojujacy ;-)

    Maj 28th, 2019

Reply to “Popęd cz.IV – konstrukt kulturowy i symboliczny[1]”