Pragnienie jest pragnieniem bez końca


Dziś zajmę się pewną tezą, która została wyartykułowana w komentarzu mojego zapiekłego oponenta z dnia 11.04 zeszłego roku. W post scriptum poczynię kilka uwag do drugiego akapitu wzmiankowanego komentarza, w którym pojawiają się zadziwiające elukubracje. Głównym wszelako tematem, który pojawiał się, nie raz nie dwa, w mym blogu przez kilka lat jego istnienia, jest pojęcie pragnienia. Autor komentarza stwierdza, że pragnienie jest pojęciem banalnym. Jeśli dobrze rozumiem, że zacytuję tutaj ks. Chmielowskiego – „koń jaki jest każdy widzi”, to słowo rozumie się samo przez się. Zatem nie różni się od innych pokrewnych słów, pożądanie, życzenie, chęć, motywacja. Tymczasem tak nie jest. I tak:
Motywacja jest parciem nakierowanym na konkretny cel.
Życzenie to parcie nakierowane na Innego.
Chęć to parcie celujące w obiekt.
Pożądanie to parcie celujące w obiekt.
Pragnienie to parcie celujące w obiekt.
Powie mój oponent, że trzy ostatnie łączy obiekt. Owszem, tyle że nie ten sam obiekt.
Cel w przypadku motywacji nie jest uniwersalny, celów jest mnóstwo (jest tak w psychologii). Lecz w psychoanalizie cel jest składową popędu, a nie osobowości czy ego. W tym ujęciu cel jest uniwersalny i jest nim osiąganie, dosięganie satysfakcji. Trzeba tu jednak podkreślić, że satysfakcja w psychoanalizie nie jest ani zadowoleniem, ani przyjemnością. Satysfakcja osiągana jest przez przekraczanie granic wytyczonych zakazem lub tabu. Jest to więc amalgamat rozkoszy i lęku, który w przypadku przekroczenia występuje raczej w formie trwogi, bojaźni, niźli w przypadku zwyczajnego lęku generowanego przez superego (taka satysfakcja jest określana przez Lacana mianem jouissance).
Życzenie jest adresowane do Innego i jest parciem jak w każdej z omawianych kategorii (parcie zaś jest jedną z czterech składowych popędu – są nimi cel, parcie, obiekt i źródło). Oto ktoś zwraca się do Innego: „zrób mi kanapkę” (można także w formie grzecznościowej: „możesz zrobić mi kanapkę?”). Widzimy, że Inny, według proszącego, ma do swej dyspozycji obiekt. Obdarowanie proszącego tymże równoznaczne jest dla proszącego z tym, że jest przez Innego uznany tudzież kochany. Jak łatwo zauważyć w życzeniu też chodzi o obiekt. Lecz ten obiekt posiada Inny. Może go dać lub nie dać. Jeśli daje, uznaje mnie jako byt. Jeśli nie daje, ignoruje mnie, ma mnie w nosie. Łatwo więc wysnuć wniosek, że większa część scysji, kłótni, gniewu ma swe źródło w życzeniu, które podmiot adresuje do Innego, by być przez niego kochanym, uznawanym, szanowanym, podziwianym. Lacan zaproponował, by nazwać tę kategorię terminem „domaganie” i stwierdził, że obiekt domagania ma charakter uniwersalny – „być kochanym”. Cechą charakterystyczną tego obiektu jest to, że a) posiada go Inny, b) jest czymś najcenniejszym, c) jest, że tak powiem, dowodem miłości. Trzy powyższe właściwości są nieprawdziwe. Inny go nie posiada, co oznacza, że obiekt ten jest jedynie obiektem fantazmatu proszącego podmiotu. Nie jest on najcenniejszy, albowiem cenniejszy od niego jest Fallus, który sprawia, że istnieje ktoś cenniejszy, niż podmiot proszący. Stąd też nie jest ten obiekt dowodem miłości. Dowodem jest stanie się fallusem. Lecz wtedy jest się dla Innego albo obiektem fantazmatu, albo obiektem jouissance.
Koniec Cz.I
K.P.
P.S. W pierwszym akapicie komentarza mój oponent pisze o dziwnych rzeczach, raczej przeczytanych niż przemyślanych. Stąd bierze się moje określenie sprzed dobrych kilku lat. Chodzi o „ludzi Witkowskiego”. Nie są to pretorianie Witkowskiego, ani też jego „ludzie” nie tworzą sekty. Pozostają jednak jego wyznawcami. Cytują argumenty i wnioski przeczytane w jego książkach.
I tak, wcale nie uważam, aby wspomniana analizantka odstawiła leki na dowód leczniczych właściwości psychoanalizy. Nie przerwała psychoanalizy. Czy dlatego, że Pawlak i/lub psychoanaliza jest Tyranem? A cóż takiego robi psychoanalityk, co uzasadniałoby takie twierdzenie? Na takie pytanie nie doczekam się odpowiedzi.
Jakie powody uzasadniają odesłanie kogoś do psychiatry lub na badanie krwi? Jedynie medyczne. Miałbym odsyłać do psychiatry kogoś kto mówi na pierwszym spotkaniu poświęconym powodowi, dla którego pojawia się w gabinecie psychoanalityka:A(analizantka) – „ciągle trafiam na takich samych mężczyzn i nie wiem dlaczego”;P(psychoanalityk) – „a na czym polega to, co nazywa pani, cytuję: „takich samych mężczyzn”?;A – „każdy okłamał mnie, że jest wolny”; P – „nikt nie jest wolny moja Pani”. To nazywam tyranią nauki – wysyłanie do psychiatry bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu. Tym bardziej dlatego, że życzy sobie tego niejaki Tomasz Witkowski.
Zainteresowanych tematem odsyłam dla kluczowego tekstu Freuda „Popędy i koleje ich losu”.


18 Comments, Comment or Ping

  1. Krzysztof Dołęcki

    Panie Krzysztofie, a propos tytułu i pragnienia bez końca np. pragnienia mężczyzny, by kobieta go kochała. Czy można zabić w sobie miłość do kobiety? Wiadomo, że można, bo przecież żadna miłość nie jest wieczna. Więc czy wtedy stwierdzenie ze pragnienie nie ma końca, jest prawdziwe?

    Marzec 3rd, 2019

  2. Krzysztof Dołęcki

    Panie Krzysztofie, a

    Marzec 3rd, 2019

  3. Krzysztof Dołęcki

    Panie Krzysztofie, a propos tytułu i pragnienia bez końca np. pragnienia mężczyzny, by kobieta go kochała. Czy można zabić w sobie miłość do kobiety? Raczej można, bo żadna miłość nie jest wieczna, więc czy wtedy stwierdzenie, że pragnienie nie ma końca, jest prawdziwe?

    Marzec 3rd, 2019

  4. Krzysztof Pawlak

    Szanowny Panie, cieszę się, że zadaje Pan pytania. w pierwszym akapicie mego wpisu chciałem uczulić na fakt, że używanie wyglądających na oczywiste pojęć, w psychoanalizie lacanowskiej oczywiste nie jest. Są one wyraziście definiowane. Oprócz motywacji, która nie jest pojęciem psychoanalitycznym, podobnie jak osobowość cz temperament, pozostałe są definiowane przez koncept obiektu (ale nie przedmiotu, raczej rzeczy, ale nie przez odniesienie rzeczy do przedmiotu, lecz do tego, co najlepiej jest widoczne w pytaniu „w czym rzecz?”). Pozostałe cztery koncepty dotyczą pojęcia podmiotu ( i znów, ale nie Ja, Ego, świadomość i kilku innych). Z tego względu pragnienie nie ma płci, wieku i tym podobnych rozróżnień. Artykułowanie pragnienia jest zawsze mylące, jest jedną z form oszukiwania siebie. Niewątpliwie jest w tym pragnienie, ale nie dotyczy tego, co na jego temat jest artykułowane (wyjaśnię to w kolejnym wpisie).
    By zabić miłość swoją do kogoś należy zabić miłość partnera do nas. Za drogowskaz niech służy stwierdzenie G.Simenona: „prawie zawsze ludzie rozstają się (rozwodzą) z powodu zupy”.
    Jest prawdziwe, albowiem pragnienie nie jest miłością.

    Marzec 5th, 2019

  5. Merie Gold

    Z Pana odpowiedzi wydaje się płynąć prosty wniosek, nie istnieje miłość jeśli jest nieodwzajemniona. Ciekawie i smutno jest nie być zdolnym do niej zdolnym. XD

    Marzec 7th, 2019

  6. Krzysztof Pawlak

    Tak! Każda miłość jest odwzajemniona. To jedna z tez na temat miłości, które składają się na jej koncepcję w lacanizmie. Inne to: każda miłość jest narcystyczna, każda miłość jest ewentualnością, każda miłość finalizuje się w łóżku, każda miłość wypełnia łóżko po brzegi, każda miłość kończy się z chwilą, gdy partner/ka staje się bogiem dla współpartnera/ki oraz żadna miłość nie trwa wiecznie (ale bywa, że trwa całe życie.

    Marzec 7th, 2019

  7. Krzysztof Pawlak

    Przepraszam, ale coś ważnego dla mnie oderwało mnie od mojej odpowiedzi i dopiero po pół godzinie zauważyłem, że brakuje jeszcze dwóch tez. Zatem uzupełniam ten brak: każda miłość jest monogamiczna oraz każda miłość jest „cielesna”. Tyle mnie

    Marzec 7th, 2019

  8. Paweł (Marks)

    Cytat:”To nazywam tyranią nauki – wysyłanie do psychiatry bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu. Tym bardziej dlatego, że życzy sobie tego niejaki Tomasz Witkowski.”

    Pan może nie widzieć powodu, bo nie jest Pan psychiatrą. Jeśli jednak racjonalność rozumieć szerzej, to powodem jest współzależność zjawisk, czy też fakt, że człowiek stanowi jedność psychofizyczną.

    Marzec 16th, 2019

  9. Paweł (Marks)

    Cytat: „nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by przyszły czy aktualny analizant prosił o leczenie z czegoś (co świetnie pokazuje, że analizanci lepiej rozumieją, a może przeczuwają, o co chodzi w psychoanalizie, niźli różni mądrale, którzy uparcie próbują wepchnąć psychoanalizę w ramiona psychoterapii, by uczynić ją pomocniczą gałęzią medycyny).”

    Ten konkretny przykład (zakładam, że autentyczny) z post scriptum pokazuje właśnie owe „lepsze czucie”, czym jest psychoanaliza. Jak widać ktoś chce się wyleczyć z pewnego typu mężczyzn.

    Aby dowieść, że psychoanaliza nie jest formą terapii, trzeba by udowodnić, że nie chodzi o to, by bardziej cieszyć się życiem po niż przed.

    Marzec 16th, 2019

  10. Krzysztof Pawlak

    Idea jedności psychofizycznej to nie moja bajka. Osobiście uważam, że to jedno z większych oszukaństw (nie oszustw!). Idea, że jestem w jedności z kosmosem (a tak daleko się ta idea rozciąga) jest mi niemiła. Chciałbym wiedzieć, czy atomy, z których się składam, pochodzą z supernowej, której wybuch zniszczył życie na pobliskiej planecie, czy też nie. Z tymi pierwszymi mi nie po drodze. A po reinkarnacji co się dzieje z moim ciałem? A gdy zmartwychstam w swoim ciele, to którym z nich, młodszym czy starszym, tym sprzed amputacji ręki, cz po niej? A jeśli jakiś guru powie mi, że za dużo myślę, to czy moje myśli należą do mojej jedności psychofizycznej? Mógłbym tak dalej, ale po co, skoro nie jestem wyznawcą religii psychofizycznej jedności? Co do racjonalności, to jak daleko należałoby ją szerzej rozumieć? W zasadzie należałoby każdego wysłać do psychiatry, bo być może nosi w sobie jakąś depresję, psychozę, czy inne coś. Takiej paranoi jestem przeciwnikiem. Mi wystarcza zwykły zdrowy rozsądek.

    Marzec 18th, 2019

  11. Krzysztof Pawlak

    Na Boga! Nigdy nie twierdziłem, że psychoanaliza nie jest formą terapii. Twierdziłem i twierdzę, że nie jest formą psychoterapii. Istnieje mnóstwo form terapii, które nie są psychoterapią.
    Jeśli chodzi o drugi akapit – na początku analitycy nie wiedzą czego chce analizant. A jeżeli mówią czego chcą, to kłamią, bo nie wiedzą czego chcą (analityk tylko wybacza im to, że nie wiedzą). To czego się dowiedzą o swoim „Chcę” nigdy nie jest tym samym, co dotychczas mówili i mówią. Zatem, jeśli mówią, że chcą się wyleczyć z pewnego typu mężczyzn, to zapewniam, że jest inaczej, np. chcą pokochać mężczyznę ( a nie mężczyzn), bez oglądania się na ich typologię. Czyli, że problem nie leży w mężczyznach, tylko w niej – w pokochaniu. Uogólniając, można to sprowadzić do tezy – nie pokocha się tego, na którego się czeka, tylko tego, którego się znajdzie (odnajdzie).
    I jeszcze trzeci akapit – chodzi o to, że po psychoanalizie człowiek bardziej się cieszy sobą, niż życiem.

    Marzec 18th, 2019

  12. Paweł (Marks)

    Nie musi być Pan rozciągać tej idei na cały kosmos. Wystarczy, że zapozna się Pan z badaniami, które wskazują na jedność psychofizyczną i ten zdrowy rozsądek, na który się Pan powołuje, podpowie Panu, że nie ma podstaw, by je przekreślić.

    Tak samo jak nie ma sensu negować faktu, że Pana ciało składa się z atomów, bez względu na ich genezę. Następnie ten sam zdrowy rozsadek podpowie Panu, że są osoby, które lepiej znają się na tych aspektach człowieka, którymi z kolei Pan się nie zajmuje, a które mogą mieć wpływ na nastrój, myślenie, itp.

    Myślę, że Pan to doskonale rozumie i dlatego napisał Pan, że jedność psychofizyczna nie jest oszustwem. A skoro nie jest oszustwem, to nie ma podstaw nazywać jej religią. Bo w ten sposób religią jest też prawo powszechnego ciążenia czy mechanika kwantowa. Otóż proszę szanownego Pana, to nie jest religia.

    Z kolei może Pan definiować sobie jak chce oszukaństwa. I kłócić się o to z innymi psychoanalitykami. Ale by móc sobie to uskuteczniać trzeba mieć wzgląd na to, co religią na pewno nie jest.

    Nie może też Pan powiedzieć, czy Panu po drodze, czy nie po drodze ze zniszczonym życiem na innej planecie, bo to życie nie wpisuje się w żadną znaną Panu narrację poza naukową. A nasze życie nie toczy się tylko i wyłącznie w narracji naukowej.

    Szerzej rozumiana racjonalność obejmuje naukę i narracje, w których toczy się nasze życie. Jedno i drugie.

    Bardziej cieszyć się sobą niż życiem? Sztuczny podział.

    Marzec 20th, 2019

  13. Krzysztof Pawlak

    Proszę Pana, religią jest to w co ludzie wierzą. Nie wiem, o których badaniach naukowych Pan mówi. Aktualne dotyczą mózgu i ciała. Czyli sugeruje to, że mózg i ciało są czymś różnym. Jeśli, jak współczesne poglądy naukowe twierdzą, „psyche”” jest materialnym substratem również materialnego mózgu (tylko dlatego, że byłby bardzo trudny problem z odpowiedzią na pytanie: jak coś materialnego może stworzyć coś niematerialnego?), to czym różni się psyche od physis? Tylko wtedy można sensownie mówić o jedności psychofizycznej. Jeśli te same atomy składają się na całość, to mamy jedność, od której pochodzi wszystko – wystarczający powód do nazywania tego religią. Ta sama nauka uważa, że świadomość ma naturę materialną (i ja tak sądzę). Tyle, że psychoanaliza lacanowska nie zajmuje się świadomością. Zajmuje się tworami pochodzącymi ze składowej określającej byt ludzki – mową. Mowa tworzy znaczenie i sens, czyli coś, co materialne nie jest. Z mowy pochodzi nieświadomość ((a nie ze świadomości), a z nieświadomości biorą się twory, których konkretny człowiek chce się pozbyć, wyrzucić ze świadomości (wiedzy o sobie) – zatem chce być, nawet będąc skazanym na cierpienie, na nie bycie jednością psychofizyczną.
    Przeto pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

    Marzec 21st, 2019

  14. Paweł

    Przy jakim zdaniu? Że nie trzeba się w ogóle zajmować tym co nie jest oszustwem?

    Marzec 21st, 2019

  15. Krzysztof Pawlak

    Można zintegrować ze sobą świadomość, psyche, i ciało – o czym pisałem. Lecz nie można zintegrować nieświadomości ani ze świadomością, ani z mózgiem, ani z ciałem. Zatem pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

    Marzec 22nd, 2019

  16. Paweł (Marks)

    To za mało powiedziane, że religią jest to, w co ludzie wierzą, bo fizykom też się wierzy. Mało kto jest w stanie przeanalizować eksperyment, czy choćby wgryźć się w arkana teorii. A jednak fizyka religią nie jest. Dlaczego? Bo to jest jednak sprawdzalne. Teoretycznie mógłby Pan zadać sobie trud i się tym zajmować. Tymczasem istnieje wiele idei, w które ludzie wierzą, a które są przynajmniej na dzień dzisiejszy niesprawdzalne. I nie mam tutaj na myśli mitów jak te o rodzących dziewicach, tylko rzeczy powszechnie uważane za oczywiste i niepodejrzewane o to, że też są religią. Jak na przykład pogląd, że wszyscy jesteśmy równi co do godności. Nikt nie jest w stanie przeprowadzić eksperymentu, który by taki wspólny mianownik wykazał. Czy wręcz zdefiniował.
    Ja tutaj piszę o rzeczach, o których sam Pan napisał, że nie są oszustwem. Skoro się powiedziało A, to gdzie jest B?

    Odniosę się jeszcze krótko do pewnego stałego motywu przewijającego się w Pańskich postach, a mianowicie chodzi o te liczne uwagi pod adresem nauki, a to wskazujące na jej błędy i ślepe zaułki, a to na nieetyczność samych naukowców.

    Naukę oczywiście można krytykować zawsze, tak jak liberalizm, czy gospodarkę wolnorynkową. O wiele ważniejsze jest jednak pytanie, z jakiej pozycji się to robi? By ją poprawić, czy odrzucić jako taką?

    Gdy Cejrowski krytykuje unię Europejską, to nie dlatego, by ją poprawić, tylko zlikwidować.

    Odrzucenie nauki jako takiej to karkołomne zadanie. I bardzo łatwo o niekonsekwencję. Bo usta mówią jedno, a nogi co innego, gdy się idzie do laboratorium po odbiór wyników.

    Podstawowy podział jest na psyche i soma. Skoro to, co Pan robi jest terapią, ale nie psychoterapią, to tym bardziej nie somoterapią, bo somoterapia kładzie główny nacisk na soma. Podział zatem musi przebiegać gdzie indziej. Dla mnie to bez znaczenia, gdzie, bo ja psyche rozumiem szeroko i dla mnie nawet medytacja to rodzaj psychoterapii.

    Nie ma jednak sensu kłócić się o słowa. Bardziej rzeczowe byłoby uzasadnienie mnożenia dodatkowych podziałów.

    Innym stałym motywem przewijającym się w Pana wypowiedziach jest przeciwstawianie mnie całej reszcie czytelników. Zawsze zastanawiam się wtedy na ile świadomie Pan uprawia populizm, a na ile naprawdę w to wierzy.

    Kiedyś wydawało mi się, że jestem taki indywidualny i niepowtarzalny. Że mam swoje myśli, uczucia, itp. Tymczasem co chwila się okazywało, że tak nie jest. W któreś wakacje pojechałem do Berlina w celach turystycznych, by po powrocie do domu stwierdzić, że tego roku odnotowano ekstremalną liczbę turystów w tym mieście:)

    To samo było z Zakopanem. Na górę wchodziło się dosłownie gęsiego. Jeszcze papierosy palili co poniektórzy.

    Tak więc to nie są moje idee i stąd przeciwstawianie mnie reszcie czytelników jest sztuczne. Prawdopodobnie większość tych osób je podziela, bo odwołują się do dominującej narracji. A idee prezentowane na tym blogu niezintegrowane z tamtymi są jak kwiatek do kożucha. Taki sekularyzm memów jest jak domek z kart.

    To między innymi dlatego zdziwiło mnie atakowanie Ewy Woydyłło. Ona jako nosicielka pewnych memów nie ma tu żadnego znaczenia. Próbuje ją Pan ukarać, bo ma doktorat? I co z tego? Mało to doktorów, którzy popełniają błędy logiczne czy merytoryczne? Nie każdy z doktoratem ma potencjał Lema. Zresztą doktorat to nie jest jeszcze jakiś strasznie wysoki stopień naukowy. Z tego co się orientuję samodzielnym pracownikiem nauki jest się dopiero z habilitacją.

    A może jej wypowiedź była skrótem myślowym? Zadał Pan sobie trud, by to sprawdzić?

    Marzec 22nd, 2019

  17. Paweł (Marks)

    Dlaczego miałaby być wykluczona integracja nieświadomości z ciałem?
    A czy można zintegrować język biologii z językiem fizyki? Kiedyś czytałem w książce do filozofii przyrody, że istnieje problem przekładalności nomenklatury jednego dyskursu na drugi. Ten sam obiekt postrzega się z perspektywy różnych dyskursów, ale czy to nam dzieli sam obiekt? I czy wobec tego biolodzy nie powinni współpracować z chemikami?

    Marzec 22nd, 2019

  18. Paweł (Marks)

    przepraszam, fizykami

    Marzec 22nd, 2019

Reply to “Pragnienie jest pragnieniem bez końca”