No to wracam. Długo mnie nie było. Cóż, zdrowie i brak możliwości. To skrócona wersja tego, co się ze mną działo.
W międzyczasie naszkicowałem kilka kolejnych wpisów. Lecz po wejściu na kokpit zacząłem czytać komentarze. Przeto, jak się okazało, należało na niektóre z nich zareagować; a to ze względu na niewiedzę, a to ignorancję, tudzież uprzedzenia.
Zacznę zatem od „skuteczności”, by na końcu kilka zdań poświęcić casusowi Pani Wojdyłło. W kolejnych wpisach ustosunkuje się do innych kwestii poruszonych w komentarzach.
O tak, dziś można badać skuteczność wszystkiego – do skuteczności horoskopów dołożę skuteczność cyklonu w zagazowywaniu Żydów w komorach, skuteczność szparagów w wywoływaniu erekcji, tudzież wywoływania odruchów okrucieństwa (moje pastwienie się nad Milgramem). Przerażenie celem jest mniejsze od przerażenia, że te badania przeprowadzali naukowcy.
Czym są badania skuteczności psychoanalizy? Swoją pracę magisterską (obronioną w maju 1980) poświęciłem metodologi badań dotyczących ludzi, a dokonywanych przez ludzi wykorzystujących innych ludzi (tzw.nauki społeczne). Zastanówmy się, jak przeprowadzić badania skuteczności psychoanalizy w sytuacji, gdy jedni analizanci przychodzą na sesję 2x w tygodniu, inni 5x, a jeszcze inni 8x (np.3x w ciągu jednego dnia, a potem 5x drugiego dnia)?. Są analizanci przychodzący 3lata, inni 6lat (np.mój przypadek), jeszce inni 10 lat, a niektórzy lat 16, że nie wspomnę o tych co chodzą lat 22. Sesje, bywa że, trwają 5 min. (nie wspominając, że mogą trwać też 1 min.), ale też i 18,29,41,63,108min. Bywa, że analityk trwa w milczeniu miesiącami, przerywanym wypowiedzianym jednym słowem, ale bywa też, że są gadatliwe, bogate w dowcipy, przerywane śmiechem. Analityk może mówić tonem podniesionym, na granicy krzyku, ale także mówić szeptem, nie wspominając o mamrotaniu.
A zatem jak wystandaryzować grupę analizantów do badania skuteczności ich analiz?
Leczenie, słowo, które jeden z komentatorów traktuje niemal z nabożną czcią – cóż, przez 32 lata mojej praktyki psychoanalitycznej (obszerny zapis mej ówczesnej praktyki, dotyczący pierwszego w ogóle analizanta, możecie znaleźć w Niektóre Problemy Psychoterapii, Technika i proces leczenia, Opisy Przypadków; Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1988), nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by przyszły czy aktualny analizant prosił o leczenie z czegoś (co świetnie pokazuje, że analizanci lepiej rozumieją, a może przeczuwają, o co chodzi w psychoanalizie, niźli różni mądrale, którzy uparcie próbują wepchnąć psychoanalizę w ramiona psychoterapii, by uczynić ją pomocniczą gałęzią medycyny).
Choćbym 1000 razy pisał, że psychoanaliza nie leczy czegoś w człowieku, że celem nie jest zdrowie (jak ujął to Freud: „nie warto żyć dla zdrowia”), to i tak znajdą się tacy, którzy będą kwestionować moje prawo do przekazywania przeze mnie wiedzy o psychoanalizie lub, co gorsze, czynić aluzję, że kłamię.
A teraz casus pani Wojdyłło. Poświęcony nie pani Wojdyłło, ale temu co mówiła na temat anoreksji wpis, ukazał się w pierwszym roku istnienia bloga (to informacja dla tych, którzy chcieliby się z nim zaznajomić). Formułuję tezę, że każda osoba, która podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem głoszone przez siebie poglądy, a czyni to z pozycji eksperckiej, nie może nie oczekiwać, że poglądy jej, czy to osobiste, czy też podzielane z autorami podręczników, artykułów, referatów itp.itd., nie będą kwestionowane, a nawet zakwestionowane. Dlaczego przeto byłem w tym wpisie tak surowy? Ponieważ mówienie z pozycji eksperckiej zakłada sformułowanie konceptualizacji jakiegoś zagadnienia, a nie tylko sformułowanie hipotezy, często na poczekaniu. Nie wystarczy stwierdzić np. że homoseksualizm męski jest wynikiem wyjątkowo bliskich, często wręcz intymnych, relacji z matką, przy równoczesnej nieobecności ojca. Trzeba podać jakieś przesłanki, które wzięte łącznie spełniają, choćby w minimalny sposób wymóg „jakiejś” logiki. I tyle.
Czekajcie na następny wpis. Chyba teraz będę zamieszczał je znaczniej szybciej.
K.P.
P.S. „Jakaś” logika? Czy istnieją różne logiki? Markiz de Sade często stwierdza, że skoro Bóg stworzył ciało, a zatem stworzył też rozkosz, a grzech pierworodny nie dotyczy rozkoszy, to nie ma przeszkód, by nie traktować rozkoszy jako dobra i to dobra najwyższego. Ten, przecież logiczny sąd, stoi w opozycji do sądu, również logicznego, propagowanego przez Chrześcijaństwo. Wielki Emmanuel Kant sformułował sąd, że jeśli zagrozić jakiemuś mężczyźnie, który chce przespać się z żoną jakiegoś władcy, że może to zrobić, ale potem zostanie mu ścięta głowa, to ów mężczyzna odstąpi od tego zamiaru. Problem w tym, że jest to sąd fałszywy. Nie może on rościć sobie prawa do uznania go za sąd uniwersalny.
11 Comments, Comment or Ping
Krzysztof, bój się Boga, nareszcie jesteś! – chciałoby się z radości zacytować klasyka. Zdrowia i weny!
Luty 27th, 2019
Przechodzę od kilku miesięcy psychoanalizę lacanowską, i zastanawia mnie to znaczenie ilości sesji w tygodniu, chciałbym wszystko przyśpieszyć (nie wiem co) i już zyskać tę prawdę, której nie potrafię osiągnąć. Od kilku wizyt mam poczucie, że czegoś nie powiedziałem i chciałbym częściej mówić do analityka, ale z wielu powodów jestem w stanie tylko raz w tygodniu znaleźć czas na sesje. Czy warto zwiększać ilość spotkań, czy kontakt przez komunikatory bądź internet jest jakąś alternatywą?
Luty 27th, 2019
Szanowny Panie, w psychoanalizie lacanowskiej częstotliwość sesji nie ma charakteru kanonicznego. Z jednej strony mamy taktykę (po stronie analityka), z drugiej domaganie (po stronie analizanta). Podobnie rzecz się ma z ogólnym czasem trwania psychoanalizy. Poznanie prawdy w stosunku do siebie nie określa jej końca. Liczy się konsekwencja takiego poznania. Jeśli pragnie Pan zwiększyć częstotliwość, wystarczy być cierpliwym, a pragnienie znajdzie ku temu drogę. Do czasu swej choroby uznawałem korzystanie z komunikatorów za środek pomocniczy. Lecz teraz praktykuję poprzez używanie tylko komunikatorów. Analiza w taki sposób jest możliwa, ale gdybym mógł, to powróciłbym do praktykowania gabinetowego. Tyle jeśli chodzi o mnie. Musi Pan sprawdzić, co na to pański analityk/ka. W takich sytuacjach cytuję Sokratesa – „nie warto żyć życiem nie poddanym sprawdzeniu”.
Luty 28th, 2019
Pana obrona w kwestii Pani Woydyłło jest słaba. Dlaczego? Bo zawsze można wziąć na warsztat sam pogląd i go analizować. Bo i po co stosować jakiekolwiek wybiegi personalne? Skoro się Pan do tego nie ogranicza, to znaczy, że Pana celem jest publiczne ukaranie tej Pani. Czyli pradawna metoda polegająca na psuciu komuś opinii za plecami. Zatem nie jest prawdą stwierdzenie, że wpis nie był w ogóle poświęcony Pani Woydyłło.
Marzec 16th, 2019
Jak widać z najnowszych wpisów potrafi Pan z łatwością stosować metodę polegającą na zajmowaniu się samym poglądem. Chcieć, to móc, prawda?
Marzec 17th, 2019
Osoba, która publicznie, nie ukrywając swojej tożsamości, głosi jakikolwiek pogląd, musi brać odpowiedzialność za treść tych poglądów. Jej poglądy na temat klinicznej strony anoreksji, podparte ponadto doktoratem z psychologii, nie mogą zostać bez odpowiedzi, jeśli prowadzą do sprzeczności logicznych. Cytuję „anorektyczki mają motywację do niejedzenia”. Odpowiadam na to „a ja mam motywację do nieumierania”. A jeśli chodzi o niekaranie – Od tego pojęcia zaczyna się naukowa psychologia. Psychologie wychowawcza i uczenia to nic innego jak psychologia skutecznego stosowania kar. Behawioryzm nie istniałby, gdyby nie opierał się na karach. Więc uważam, że wskazanie na nielogiczność pewnego twierdzenia jest najmniejszą z kar.
Marzec 18th, 2019
Czy fakt, że nie zgadza się Pan z czyimś poglądem zmusza Pana, aby zajmować się czymś więcej niż tym poglądem? Podejrzewam, że nie. Zatem jest to Pana wybór. Innymi słowy chce Pan karać. Za nielogiczność?
Chyba raczej za nielogiczność w kontekście doktoratu, który tu się nagle pojawił. I czy wtedy ta kara jest nadal najmniejsza? Chyba już nie bardzo.
Marzec 20th, 2019
Nie ma poglądu bez autora poglądu. Jeśli poddaje się krytyce pogląd, rykoszetem dostaje się i autorowi. Gdyby rzeczona autorka nie użyła nielogicznego w tym kontekście pojęcia „motywacja” (co chciałem wykazać w przykładzie o motywacji do nieumierania), pozostawiłbym jej osobę w spokoju. Ale jeśli osoba z doktoratem z psychologii łączy pojęcie motywacji, które wiąże parcie z pozytywnie definiowanym celem (np.”marzy mi się zdanie egzaminu”) z negacją (niejedzenie), to nie jest to kwestia poglądu, tylko czegoś, co go poprzedza – logika zdania (w znaczeniu filozoficznym), która jest warunkiem prawdziwości zdania, wywodu, a nawet poglądu. Dlaczego? Dlatego, że zdanie „chcę nie jeść” ma za swą konsekwencję śmierć. Niejedzenie zawsze prowadzi do śmierci, czyli prawdziwym zdaniem jest zdanie „chcę umrzeć”. Brak tego słowa w poglądzie autorki sugeruje, że doktorat robiony był w USA, gdzie aluzja do popędu śmierci jest niemile widziana. Pogląd nieprawdziwy jest tylko poglądem błędnym, to błąd. Natomiast błąd logiczny to coś więcej, to grzech.
Marzec 21st, 2019
Nie ma poglądu bez autora lecz autor to nie wszystko. Poglądy się miewa takie lub inne. Stąd krytyka poglądu jest tylko krytyką poglądu. Niczym więcej być nie może.
Marzec 21st, 2019
Cóż, różnimy się i różnić będziemy. Pogląd to nie wszystko. Przeto pozwalam sobie pozostać przy swoim zdaniu.
Marzec 22nd, 2019
Jeżeli pisze Pan o rykoszecie, to to zakłada pewien automatyzm, mechanizm. Nie ma podstaw do zakładania takiego mechanizmu, chyba, że Pan go wskaże.
Marzec 22nd, 2019
Reply to “Powrót (rycerza Jedi, ma się rozumieć)”