Jak napisałem w komentarzu, blog od czasu do czasu będzie zajmował się historią implementacji lacanizmu w Polsce. Na początek cały alfabet Pawlaka, czyli kto jest kto na tym polu. (Litera H na początku tytułu oznacza, że wpis będzie dotyczył historii).
B jak Broca Roland,
Psychoanalityk lacanowski w Paryżu, analizant Lacana, autor wielu książek, specjalista od psychoz. Podobno, mówiono to poufnie, pochodził z rodziny noblisty Pierre Paula Broca, odkrywcy ośrodka mowy w mózgu. Osobiście poznałem go po swym przyjeździe do Paryża na dni polsko-francuskie w 1987. To on po moim powrocie do Polski umożliwił zaistnienie lacanizmu w tym miejscu świata. Po pierwsze, przysłał mi seminarium XI Lacana w tłumaczeniu na angielski i dosyłał następne w ciągu kilku lat. (Seminarium XI stało się później pierwszym przetłumaczonym na polski seminarium, które zostało przetłumaczone w grupie krakowskiej, rozwijającej się wokół mnie i mego gabinetu w Krakowie). Po drugie, i najważniejsze, w czasie pierwszego kryzysu mojej działalności, stanowczo poparł moją działalność organizacyjną i szkoleniową. Na przełomie 1988/89 ktoś bardzo zaniepokojony moim działaniem na polu lacanizmu skontaktował się z Brocą (bodajże wtedy sekretarzem Szkoły, ECF) i opowiedział co robię. Broca stanowczo mnie poparł.
C jak Carrabino Ricardo,
Psychoanalityk włoski. Jako znający język polski (zrobił doktorat z psychologii w Polsce) został opiekunem koła warszawskiego, kupił mieszkanie w Warszawie, w którym otwrzył gabinet psychoanalityczny. Poznałem go w 1990 w Paryżu, na moje zaproszenie przyjechał na pierwsze tygodniowe seminarium do Warszawy (później doroczne, znane jako seminaria czerwcowe, począwszy od 1995). Kibicował zakładanemu przeze mnie pierwszemu towarzystwu psychoanalizy lacanowskiej, znanemu jako Perspektywa Freudowska. Zamieszczał w biuletynie tego towarzystwa swoje opracowania. Był wykonawcą ?nocy długich noży?, gdy w czerwcu 1996 w lokalu towarzystwa w Alejach Niepodległości przeprowadził pierwszy z rozłamów grupy sympatyków skupionych wokół mnie. Przez 2 lata był moim superwizorem. Był inicjatorem mego passe w Paryżu (doszło do skutku w 2000 roku).
D jak Dziomba Serge,
Rodowo, jak mi mówiono Litwin czy Żmudzin. Poznałem go osobiście w 1987 w Paryżu podczas spotkania w jego mieszkaniu. Wiosną 1988 przyjechał z grupą lacanistów do Warszawy. W programie było m.in. spotkanie z grupą studentów UW w ośrodku terapeutycznym Wydziału Psychologii na ulicy Dzielnej, a także wystąpienie otwarte na temat języka i mowy na ulicy Brzozowej, jak i spotkanie z psychiatrami w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Zapisał się w mojej pamięci jako entuzjasta kuchni mojej żony. Aktualnie jest opiekunem grupy krakowskiej. W Krakowie ma też gabinet i mieszkanie. Przez około 2 lata superwizowałem u niego swoją praktykę.
G jak Gorczyca Barbara,
Polskiego pochodzenia psychoanalityczka z Paryża. Psychiatryczka, najpierw analizowana przez Rene Diatkina z freudowskiego towarzystwa psychoanalitycznego, potem przez któregoś lacanistę. Gdy ją poznawałem analizowała się u J-A.Millera. W czasie mego pobytu w Paryżu w 1987 mieszkałem w jej mieszkaniu. Barbara organizowała grupę lacanistów, która w latach 1987-1990 przyjeżdżała do Polski (znana jako grupa franco-polonais). Byłem z nią w bliskich relacjach aż do kryzysu ?przysięgowego? w 1992. Kryzys ów (opiszę go) spowodował podjęcie decyzji przez sekretariat szkoły o otworzeniu gabinetu w Krakowie. W 1993 zakupiono mieszkanie. Był to pierwszy gabinet lacanowski prowadzony w Polsce przez nie-Polaków. Zapamiętałem ją (podobno ze względu na stan zdrowia przeniosła się do Prowansji) jako ?bezwolne narzędzie? Szkoły służące do realizowania celów tejże. Konsekwentnie wykreślała moje nazwisko z dokumentów i historii. Nie zaprotestowała gdy zaczęto oficjalnie forsować ideę o początkach lacanizmu w Polsce. Rzekomo miał się on zacząć w Polsce w 1996 (zapewne chodzi o konferencję warszawską odbywającą się w hotelu Forum, na którą przyjechała specjalnie desygnowana delegatka Szkoły i przeprowadzenie ?nocy długich noży?). Członkowie obu ?oficjalnych? kół, warszawskiego i krakowskiego powtarzają tę datę jak mantrę, pomimo tego, że od 1988 konsekwentnie budowali ruch lacanowski. W ten sposób wymazuje się z oficjalnej historii 2 konferencje z Guy Trobas, krakowskiej w 1993 i poznańskiej w 1992. Data rozpoczęcia istnienia lacanizmu w Polsce za jego początek przyjmuje udane wyizolowanie znacznej części moich analizantów od moich wpływów. Barbara dała się poznać jako niewiarygodnie namiętna nikotynistka. W oparach dymu analizowała polskich analizantów (niektórzy z nich musieli z tego powodu zrezygnować z analiz).
K jak Krajzman Maurice (Mosze)[1936-1990],
Mój pierwszy pobyt we Francji skutkował dwoma ważnymi wydarzeniami. Po pierwsze, pozwolił mi na skonkludowanie swej analizy. Po drugie, na jesieni 1987 z wizytą do Polski przyjechała Barbara Gorczyca z nieznanym mi wcześniej Mauricem Krajzmanem, psychoanalitykiem belgijskim, bardzo dobrze znanym i szanowanym we Francji. Mosze (w bliskich relacjach prosił, by uzywać tej formy imienia) pochodził z żydowskiej rodziny z Łodzi i oprócz celu psychoanalitycznego przywiódł go do Polski cel rodzinny ? odnalezienie grobów rodzinnych na cmentarzu żydowskim w Łodzi. W taki sposób poznałem się ze swoim pierwszym i niezapomnianym superwizorem lacanowskim. Mieszkał w Brukseli. Dla lepszego kontaktu i ze względów sentymentalnych zaczął uczyć się języka polskiego. W trakcie pobytów w Warszawie mieszkał u mnie w mieszkaniu. Jego superwizje przez ich ferment i płodność przyczyniły się decydująco do pokochania przeze mnie Lacana, a pierwszy superwizowany mój analizant, z perspektywy czasu patrząc, uczynił ze mnie analityka.
Mosze zmarł niespodziewanie podczas codziennej nocnej kąpieli na basenie. (Więcej wspomnień i informacji o nim i superwizjach z nim znajdzie się w książce, lub na blogu).
L jak Laurent Eric,
Prezydent Światowego Stowarzyszenia Psychoanalizy [lacanowskiej] w latach 2006-2010; ważna persona w ruchu lacanowskim; jako szef kartelu ?przejścia? (pass) zakomunikował mi wieść-werdykt o mym ?przejściu? i polecił spotkanie z J-P Klotzem (bliższe informacje w tekście o mym pass na stronie Sinthome.pl)
jak Lemoine Eugenie[1912-2006] i Paul[1917-2006],
Poznałem osobiście tych dwoje dystyngowanych staruszków w pałacu Richelieu w 1990, gdy wraz z mym analitykiem zostałem zaproszony na śniadanie w pałacu, w którym mieszkali (podobno byli spokrewnieni z wielkim kardynałem i pałac przypadł im w spadku). To rodzeństwo to wspaniali analitycy, powiązani bardzo blisko z Lacanem. Gennie (pod tym imieniem znana we Francji jako niezła pisarka) była wice szefem ECF w czasach gdy szefem był Lacan. Paul był najpierw wybitnym pediatrą, później uznanym analitykiem. Byli potomkami rodu wybitnych lekarzy. Śniadanie, gdzie służba podawała do stołu, miało być równocześnie naradą dotyczącą rozwoju psychoanalizy lacanowskiej w Polsce oraz planom ekspansji na wschód (chodziło o Litwę)[związane było to z moim wyjazdem w 1989, w towarzystwie Zbyszka Sokolika i Arka Pawelskiego, do koła psychoanalitycznego przy USB w Wilnie. Wyjechaliśmy na zaproszenie tegoż uniwersytetu]. ?Ekspansja? lacanizmu na wschód wpisywała się w plan Millera powołania WAP (Światowego Stowarzyszenia Psychoanalizy, powołane w 1992), a nasze kontakty ze środowiskiem w Wilnie czyniły ze mnie VIP-a. To zapewne spowodowało ?nadzwyczajne przyjęcie? mnie w 1990 w Paryżu.
Ekspansja ta spaliła na panewce (o powodach, dla których się tak stało, napiszę).
M jak Miller J-J,
Poznałem tego ?szefa szefów? podczas dni polsko-francuskich w Paryżu w 1987 jako wybitnie inteligentnego, nadzwyczajnego dyskutanta, który równocześnie swoimi słowami, podczas mego wystąpienia, doprowadził do niesamowitej sytuacji, w której większość słuchaczy wybiegła z sali rozgorączkowana, pozostawiając mnie w wielkiej kosternacji. Dopiero następnego dnia zorientowałem się, że powodem tego nie byłem ja, ale uczestnik, bardzo znana osoba, Leon Chertok (1911-1991), uznany terapeuta od hipnozy, analizant Lacana w latach 1948-1954, który nie uzyskał jednak zgody tegoż na zostanie członkiem SPP (Paryskie Towarzystwo Psychoanalityczne). Od tego momentu stał się zajadłym wrogiem psychoanalizy, a szczególnie Lacana. (o szczegółach tego zdarzenia napiszę). W 1990 dotychczas relacje oparte na wzajemnej rewerencji uległy gwałtownemu ochłodzeniu podczas wymiany zdań w foyer Opery Paryskiej na Placu Bastylii. Zderzyły się dwie silne osobowości w obecności analizantki Millera (patrz Gorczyca), która tłumaczyła z polskiego na francuski. Fakt przeciwstawienia się analitykowi w obecności jego analizantki skutkował też ochłodzeniem relacji między mną a jego analizantką.
N jak Naveau Laure
W 2000 roku udałem się do Paryża na swoje pass. Pani Laure Naveau była jedną z moim ?passerek?. Sama była już analityczką, ale nadal pozostawała w swej analizie. Żona uznanego analityka Pierra Naveau.
P jak Prouet Claire,
Psychoanalityczka, w której mieszkaniu w 1994 zamieszkiwałem podczas kongresu WAP w Paryżu. Przesympatyczna osoba, analizowana przez Colette Soler, zakochana w Lacanie. Sporo się od niej dowiedziałem, przy okazji ucząc się, o psychoanalizie dzieci. W 2009 spotkałem ją ponownie z okazji dni EPFCL (rodzaju konferencji naukowej). Jak było do przewidzenia, po odejściu z WAP Colette Soler, przeszła z nią do EPFCL, tzw. Fora, które Colette Soler stworzyła.
jak Premnitzer (bodajże Didier),
W 1987 podczas dni polsko-francuskich byłem kilka razy na wykładach J-A.Millera. Po pierwszym z takich, usiedliśmy, jak to jest w zwyczaju we Francji, z Barbarą Gorczycą i Sylwią Tendlarz (patrz Tendlarz) w cafe, by porozmawiać i wypić to i owo. W pewnym momencie z sąsiedniego stolika wstał pewien gość, też analityk, zbliżył się do naszego, pochylił do mnie i??wyzwał mnie na pojedynek?. Serio! Okazało się, że doszło już do jego uszu wydarzenie, mające miejsce podczas mego wystąpienia (patrz Miller). Gdy odpowiedziałem Chertokowi na jego pytanie, że nie znam Lacana, a zatem go nie kocham, wywołało to wielkie poruszenie, którego echem było wyzwanie na pojedynek. Pan Premnitzer wyzwał mnie na pojedynek, ponieważ , cytuję, ?obraziłem jego kobietę?. Jak się okazało miał na myśli Lacana. Wyzwania nie przyjąłem, choć Lacana pokochałem. W 2000 roku podczas mego pass spotkałem na wykładzie Premnitzera. O pojedynku nie wspomniał.
jak Pollock Francesca,
Druga z moich passerek, bratanica Jacksona Pollocka, dziś analityczka w Paryżu. Wtedy analizantka. Pamiętam mocno jej mieszkanie w Paryżu, albowiem mogłem spokojnie naoglądać się obrazów jej stryja.
S jak Soler Colette
Pierwszy raz zetknąłem się z nią w 1994. Była wtedy opiekunem dużej grupy polskiej (Do Paryża wyjechało koło krakowskie i poznańskie; warszawskiego jeszcze wtedy nie było). Po latach, gdy w jej mieszkaniu i gabinecie rozmawiałem o swojej superwizji u niej, nie pamiętała tego. Drugie zetknięcie się z nią było spowodowane wykorzystaniem okazji jaka pojawiła się wraz z powołaniem EPFCL jako szkoły niezależnej od Millera. Istniejący już wtedy Sinthome skorzystał z okazji by powiązac się z jakąś szkołą. A ja równocześnie mogłem mieć superwizje u wybitnej analityczki, analizantki Lacana. Superwizje trwały 3 lata.
jak Strauss Marc,
Znany analityk w Paryżu. Pierwszy raz spotkałem go w Paryżu; wtedy nazywał mnie pionierem. Później, jako członek EPFCL, w kluczowych chwilach dla relacji Sinthomu i EPFCL, nagle napisał do mnie prywatny list, w którym powrócił do tematu mego pionierstwa, chcąc ewidentnie sprawić, bym nie przeciwstawiał się zbyt energicznie zamiarom EPFCL (skąd ten pomysł, skoro nigdy energicznie nie sprzeciwiałem się działaniom szkół nakierowanych na istnienie w Polsce kółek i nie dopuszczenie do istnienia silnych towarzystw, nigdy do końca nie odgadłem; przecież nigdy nie posługiwałem się przeniesieniem, by nie pozwolić na frymarczenie mymi analizantami; jeśli mieli obietnicę zrobienia kariery, to mogli odchodzić. Ja zawsze chciałem psychoanalizy w Polsce i dla Polaków z Polski, a centrum dowodzenia we Francji nigdy tego nie chciało). Nazwał się mym przyjacielem, więc skorzystałem z okazji i napisałem mu, że z racji bycia pionierem coś mi się należy poza komplementami. I nasza ?przyjaźń? się skończyła. Był rok 2010. Pod jego koniec plany EPFCL w stosunku do Sinthome zrealizowały się, tyle że częściowo, a nawet w stopniu minimalnym.
jak Stevens Alexander,
Psychoanalityk belgijski, którego poznałem w Polsce w 1996 w Krakowie; był szefem sekretariatu pass. Zdecydował o moim przystapieniu do tej procedury.
T jak Trobas Guy,
Uznany psychoanalityk w Paryżu. Po 1990 był przewidywany na opiekuna kół psychoanalitycznych w Polsce. Podczas dyskusji z nim w trakcie kolacji w Krakowie dyskutowałem z nim plan stworzenia w Polsce prężnego ośrodka psychoanalizy psychoz. Z nieznanych mi powodów nie było dalszej kontynuacji tych planów.
jak Tendlarz Sylvie,
Analizantka argentyńskiego pochodzenia, którą poznałem w 1987 w Paryżu. Dużo dyskutowaliśmy o zasadach rządzących analizami treningowymi dla osób mieszkających poza Francją. W późniejszym czasie była prezydentem Argentyńskiego Towarzystwa Lacanowskiego.
V jak Vereecken Christian,
Psychoanalityk belgijski, który w okresie 1988-1990 był członkiem grupy franco-polanais, powołanej przez ECF dla kontaktów z grupą polską oraz realizacji planów szkoleniowych. (Inni członkowie to Krajzman, Dziomba, Gorczyca, Prouet ? patrz Alfabet). Przesympatyczny, jowialny pan, namiętny dyskutant. Twórca wyrafinowanej i bardzo interesującej koncepcji melancholii. Wiele czasu spędziłem z nim na dyskutowaniu tematu minimalnego koniecznego warunku zaanalizowania, momentu gotowości do rozpoczęcia praktyki analitycznej. Poważne komplikacje zdrowotne spowodowały ograniczenie jego mobilności i odejście z grupy franco-polanais. Obecnie praktykuje w Brukseli i pisze ksiązki.
KP
P.S. Alfabet opisuje tylko osoby centralne dla tworzenia środowiska lacanowskiego w Polsce. Osoby marginalne, osoby efemerydy pominąłem.
6 Comments, Comment or Ping
Szanowny Panie Krzysztofie, nieco slodko kwasne okruch nam sie tutaj w dzien urodzin Lacana posypaly z odrobina gorczycy nawet, ze tak sie wyraze? Nie brakuje ciekawych i zabawnych anegdot, ale sa tez daleko idace i mroczne analogie… Mimo, iz jestem pewien, ze Sycylijczycy potrafia doskonale poslugiwac sie nozami, to ciagle jednak czekam na dokumentacje rzekomych klamstw tegoz… A ta psychoanaliza w Polsce dla Polakow przez Polakow…? Jak wlasciwie ta fantazja ma sie do koncepcji wyboru analityka pokierowanego przeniesieniem…? Panie Krzysztofie, przeciez jeszcze niedawno wszystcy palilismy gdzie sie dalo i co sie dalo… Nie rozumiem o co chodzi z ta anty-nikotynowa krucjata…? Ja w ogole mam nadzieje, ze sie to Panskie abecadlo w jakas wersje IPNu nie zamieni, bo troche lustracja powialo, czy nawet dobra jakas zmiana… Doceniam, ze to jest dla Pana sprawa najwyzszej wagi, ale nie bez powodu powiadaja przeciez ze milosc slepa jest…
Kwiecień 29th, 2017
Panie Marcinie,
Porusza Pan kilka kwestii. Są też takie sugestie, których w Pana komentarzu nie rozumiem (np. o mrocznych analogiach). Kłamstwa tegoż? Jest Pan w stanie poprosić RC od mafii o dokumentację na temat mojej osoby, tzn. kłamstw RC na mój temat (rozpowiadanych publicznie na swych seminariach, począwszy od końca mego pass). Podstawowe kłamstwo RC tyczy mego pass, którego jakoby nie miałem. Cóż, jeżeli skany dokumentujące mój udział w pass nie przekonują czytających, to powstaje kwestia, dlaczego miałbym dokumentować pozycję i status mojej osoby? Alfabet Pawlaka służy pokazaniu, że we Francji bywałem, znam lub znałem osobiście, niekiedy bardzo, co ważniejszych analityków (ważnych dla historii lacanizmu w Polsce). Żadnej krucjaty anty-nikotynowej nie prowadzę, a nikotynizm analityczki jest powszechnie znany (mniej powszechnie znany jest powód tego nikotynizmu, jak i tego, co skłoniło ją do podjęcia analizy). Piszę tylko to, co jest znane publicznie i co nie kwestionuje jej talentu analitycznego. Zarzuca mi się kłamstwo odnośnie moich superwizji. Wymieniłem kilku z nich w Alfabecie (ale nie będę pisał o sprawach na tyle osobistych, że uwiarygodniałoby to, że te osoby znam nadzwyczaj dobrze). Kłamstwo dotyczące mego udziału w pass uznaję za kluczowe – propozycja udziału dotyczy tylko osób, których analizę się uznaje i ma się dwóch analityków akceptujących mój udział (jedną z nich jest RC). Jeżeli mój udział w pass się wyklucza, to nie ma sensu dokumentowanie innych rzeczy. Naprawdę sądzi Pan, że mogę być blagierem, mitomanem itd.? Pomijam sprawę oczywistą, dotyczącą tego, kto dokumentuje kłamstwo, oskarżający czy oskarżany. Proszę wybaczyć, ale moje zdanie w tej sprawie zapewne różni się od Pana zdania. Nie śmiem sądzić, że Pan czegoś nie zrozumiał (tym bardziej, że jeśli ma Pan analizę lacanowską, to można by mi zarzucić działanie przeciwko przeniesieniu), ale psychoanaliza w Polsce dla Polaków przez Polaków dotyczy kwestii powstania w Polsce Szkoły formującej analityków (na podobieństwo szkoły we Włoszech, Hiszpanii, Argentyny i paru innych). Jej powstanie było dyskutowane już w 1990 w Paryżu (powstanie w przeciągu 15 lat), a ja w obecności mego analityka zobowiązałem się do realizowania tego przedsięwzięcia (koła dwa w Polsce powstały jako prapoczątek tego procesu). Od 2o lat czekam na realizację (niektórzy z byłych mych analizantów lata poświęcili na swe analizy u RC i innych). Szkoły nie ma i proszę mi wierzyć, ale jej powołanie nie zależy od przeniesienia (bo wtedy zależy od Innego), ale od pragnienia uwolnionego od fantazmatu (np. fantazmatu wiecznego ucznia). Zaskakująca ta lustracja w Pana komentarzu. Przecież pisałem o tych, którzy byli moimi przyjaciółmi, jednego z nich kochałem jak analityka, inni zasłużyli się w moim życiu życzliwością, współpracą, lojalnością. Tylko niektórzy stali się powodem mojego rozczarowania, goryczy i żalu. Więc to raczej autolustracja. Tout proportions gardee, Panie Marcinie!. Panie Marcinie, proszę nie traktować mnie nieco protekcjonalnie. Gdy rzecz dotyczy SFP, to circa 10 osób pokazało, że to sprawa najwyższej wagi dla nich.
Maj 1st, 2017
Panie Krzysztofie, kazdy ma swoj alfabet i nie raz sie takie historie nawzajem nakładają, czasem nawet w dysonansie i ze zgrzytem wiekszym lub mniejszym… Niektorzy analitycy pala w gabinetach papierosy, inni kadzidelka (moze tez Pan cos wie na ten temat?)… Trudno powiedziec co jest bardziej nieznosne… Wiadomo, ze analiza nie wszystkim i nie zawsze musi wyjsc na zdrowie… A propos, a dlaczego wlasciwie Pan ‚legitimizuje’ swoja analize/analityka osoba WH…?
Panie Krzysztofie, ja nie zamierzam grac z Panem w bilarda, czy inne kulki, ale tez nie obiecuje owacji na stojaco bez powodu… Dokumentacja dotyczaca ‚intinerary’ Panskiego passu jest i choc nieco antyczna w formie, to ja jednak rozumiem, ze nie habit mnicha czyni… Pozostaje jednak wrazenie, ze trudno bylo sie umowic i ze zmeczenie straszne i wszechniemozmosc jakas dlugim cieniem sie na tym doswiadczeniu polozyly ciezko… I jeszcze ten JPK jakis autorytarny, choc skadinad przesympatyczny jowialny pan i namietny dyskutant… ;-)
Panie Krzysztofie, ja sie domyslam ze swiat lacanowski jest pelen polityki, nawet jesli mowimy o jego peryferiach i licze sie ze swoja naiwnoscia tutaj. Odwiedzam Panski blog regularnie i przyklaskuje na sposob w jaki ilustruje Pan elementy teorii i klinikii psychoanalitycznej – zywy i zwawy… Jestem daleki od bycia protekcjonalnym wobec Pana, choc zdarza sie ze nie wiem co czynie… Reszta to raczej kwestia stylu nieokrzesanego… Moja analiza rzeczywiscie ciagle w toku…
Maj 2nd, 2017
Panie Marcinie, niestety nie wiem nic na temat kadzidełek w gabinecie. Ja sam starałem się redukować obecność ekstra elementów w swych gabinetach. Sam nie palę od dzieciństwa, ale 2 tygodnie przemieszkane w mieszkaniu B.Gorczycy (przy rue Vergniaud) w 1987 przeżyłem jako nikotynowy koszmar (pomimo tego, że na czas mego pobytu Barbara mieszkała u znajomej).
Jestem zaskoczony, że miałbym legitymizować swoją analizę i byt analityczny osobą określaną przez Pana jako WH. (Zapewne mowa o moim koledze z czasów pionierstwa analizy w Polsce, lata 1981-1988). Prawdopodobnie jest to jakieś przekłamanie. Z WH znam się się jeszcze z czasów studenckich, potem mniej więcej w tym samym czasie chodziliśmy na psychoanalizę do Sokolika (jego chyba pierwszego analityka). Poza tym uczestniczyliśmy w czwartkowych(?) spotkaniach grupy studiującej psychoanalizę Freuda. Gdy Zbyszek Sokolik został w Polsce sam (Łapiński i Malewski wyemigrowali), część analizantów od tych dwóch dołączyła do analizantów Sokolika i potem uformowała grupę, która założyła PTRP, POlskie Towarzystwo Rozwoju Psychoanalizy (zarejestrowana bodajże w 1992). W 1989 zdecydowaliśmy w tej grupie o założeniu PTRP, a ja z Arnoldem Pawelskim i Elżbietą Bohomolec zostaliśmy tercetem opracowującym statut PTRP. Było to w czasie, gdy jeszcze nie zdecydowałem o związaniu się dozgonnym z lacanizmem. (To ostatnie miało miejsce w 1990 na śniadaniu w pałacu Richelieu). Ta decyzja wiązała się z rezygnacją z członkostwa w PTRP. Stała się ona możliwa po zakończeniu prac nad statutem (było to moje zobowiązanie) i założeniu PTRP (do dzisiaj mam licencję analityczną PTRP, która w parę lat później przekształciło się Polskie Towarzystwo Psychoanalityczne, część Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego, IPA). Te informacje podałem ECF. Informacje o WH podałem też w 1987 (byłem o WH spytany). Przypuszczalnie więc to WH wskazał mnie jako analityka, który może pojechać do Paryża (przekaz chyba popłynął szlakiem: Broca-J.Aleksandrowicz-WH-Pawlak. W imieniu Broca zadzwoniła do mnie B.Gorczyca, która była razem z nim na jesieni 1986 w Polsce).
c.d.jutro
Maj 4th, 2017
Kontynuuję więc, moje pass, dlaczego między moim akcesem (późna jesień 1996) a jego przebiegiem (maj 2000) minęło tyle czasu? Złożyły się na to dwie niezależne od siebie sprawy. 1. Chroniczne, przynajmniej w owym czasie, braki passerów posługujących się jęz.angielskim. W połowie 1997 przydzielono mi dwoje Hiszpanów z Barcelony, Wincentego Palomerę i Rozynę Calvet. Gdy zaś określiłem z nimi termin mego przyjazdu i pobytu w Barcelonie, to okazało się, że Palomera przeszedł swoje pass i został AME, co ze względów formalnych uniemożliwiało mu zostanie passerem. Z kolei w Barcelonie nie było nikogo innego, kto znałby angielski. Procedurę wyłaniania passerów podjęto od nowa. Na braku passerów, którzy znają angielski straciłem przynajmniej 1,5 roku. Problemy z tym związane są wystarczająco opisane w korespondencji. Na końcu zaś, gdy już ustaliłem ostateczny termin pass, zamilkła F.Pollock, tzn. że nie miałem potwierdzenia z jej strony, że będzie dostępna w ustalonym terminie. Milczenie trwało 0,5 roku. Monitowałem i nic. Aż nagle Francesca się odezwała. Okazało się, że miała uszkodzony fax. Teraz dopiero widać, że dzieli nas co najmniej pokolenie, oraz że Polska zrobiła kolosalny postęp. Korespondencję prowadziłem przez fax należący do znanej z koła warszawskiego Agnieszki (byłej mojej studentki z czasów, gdy zacząłem pracować na WP UW). Mam wątpliwości, czy przyznałaby to pytana o moje pass (ale numer faxu jest widoczny, jeszcze widoczny, bo znika z papieru faxowego pismo – stąd antyczność). Komputer posiadam od 2000, od momentu gdy założyliśmy osiedlową sieć internetową (co trwało aż 2 lata). Cóż, 20 lat, a młodzi sądzą, że komputery były już od dawna. Kluczowe decyzje w sprawie pass były uzgadniane listownie. Odbyłem też kilka rozmów telefonicznych (trudno, ale nie nagrywałem ich).
Świat analizy lacanowskiej jest megapolityczny. J-A.M ma duszę polityka, a jak mówią na mieście do własnej analizy został przymuszony względami formalnymi. Jego raptem 2 czy 3-letni analityk, Ch.Melman, odszedł z ECF po tym, jak „przejął władzę” w nim JAM. Informacje o kulisach działania JAM, jak i jego ECF, znam z rozmów z E.Roudinesco. Od niej też znam tło i przepisy rządzące superwizjami (to stało się ważne, gdy zaczęto „kłamać” na temat braku przeze mnie superwizji).
Dlaczego stałem się tak kontrowersyjny? O tym ma być książka, ale będzie też na ten temat we wpisach na blogu.
Przyjąłem, że używanie przez Pana inicjałów (np.WH) ma jakieś dla Pana znaczenie, stąd i ja nie będę ich deszyfrował.
Pozdrawiam
Maj 5th, 2017
Inicjaly to takie przyzwyczjenie zawodowe; przywolalem Hanbowskiego jako pierwszego z szeregu gwiazd Kleinowskich, ktore wymienia Pan w liscie ‚akcesyjnym’ do szkoly; dym kadzidel czasem w gabinecie u Pana Sokolika lzy wyciskal; klaniam sie nisko.
Maj 7th, 2017
Reply to “(H) – okruchy historii, czyli alfabet Pawlaka”