Znaczący jest po to, by była podmiotowość


Tym razem miało być o biografii Agnieszki Osieckiej, w której uderza skrajna infantylizacja współczesnej mowy/nie-mowy psychologicznej, w zgodzie z zasadą, że zidiocenie jest składową wyposażenia człowieka, a przez to równania w dół. Powstają zatem książki bez refleksji i bez interpretacji. Powrócę do tego zagadnienia.

Dziś, ze względu na aktualną wagę, zajmę się skandalem bez skandalu. Oto jakiś profesor prawi swoje głodne kawałki o pożytkach ze stosowania klapsów w wychowywaniu dzieci. Na co odzywa się oczywiście chór oburzonych (też ignorantów), którzy są zdeklarowanymi przeciwnikami używania przemocy wobec dzieci. Powiedzmy sobie twardo, i jedni i drudzy są ignorantami. Starają się dyskutować nie o klapsach, mancie, laniu, biciu itd., ale o przemocy. Traktują przy tym termin przemoc jednoznacznie, jak przysłowiowego konia księdza Chmielowskiego. Nasz profesor, jak każdy sądzący podobnie jak on, powiela mit oświeceniowy o konieczności i możliwości wychowania dziecka, co zakłada istnienie ideału, bez bliższej jego konkretyzacji. Środkiem do tego miałby być system nagród i kar. Nasz profesor nie ukrywa, że był obdarzany sowicie klapsami, a mimo to wyrósł na „porządnego człowieka”. Ten „porządny człowiek” zaleca klapsy jako skuteczny środek realizowania ideału „porządności”. I jak 100% ignorant „wie”, że on, jak i każdy inny, czym różni się klaps od ciosu, a także, że porządny człowiek „wie” gdzie leży granica pomiędzy klapsem a przylaniem, oraz że porządny człowiek kontroluję dłoń, wyposażając ją w adekwatną miarę siły. Drwię? Tak! To przecież typowy przykład mitu neurotyka obsesyjnego – jestem panem siebie samego wraz z każdym członkiem swego ciała. Nie krzywdzę, bo używam tylko adekwatnej siły. Każdy zwolennik takiej tezy jest „porządnie wychowany”, bo „porządnie wychowanemu” można to zrobić. Przy okazji w swych elukubracjach  zrównuje klapsa ze spoliczkowaniem, przyznając tym samym, że był prany po pysku przez, a jakże, „porządnego ojca lub matkę”. Robi to tylko po to, by „wierzyć”, że miał porządną rodzinę.

Ale zwolennicy nie stosowania przemocy wobec dzieci, mają swoje „trupy w szafie”. Dla nich koń o trzech nogach (biedaczek po wypadku), nie jest już koniem, podobnie jak pan profesor Stawrowski człowiekiem. Czyżby zasługiwał na resocjalizację? Wyperswadujmy mu to, nakażmy mu poddać się temu. Za nami stoi nasz ideał, idealniejszy niż jego; jego jest ciemny i zacofany, demode; nasz jest prawdziwie idealny i wraz z nim doszliśmy do kresu idealności. Rewolucja osiągnęła swój finał. Nagrodami i perswazją wychowujemy idealne dzieci. I wciska się to pomimo tego, że każdy rodzic wie, że nagrodami stworzy się dziecko rozpieszczone i narcystyczne, a perswadowaniem dziecko przekorne, sabotujące, ignorujące i po prostu nieposłuszne. Okłamywanie siebie i nas, że można stosować nagrody bez kar, a perswazje bez przemocy, świadczą o zakresie ich ignorancji. (Perswazja, aby była skuteczna, musi pochodzić z miejsca autorytetu, ale miejsce to jest nieustannie kwestionowane przez nieposłuszeństwo dziecka, które w nosie ma autorytety lub chce  samo dla siebie lub innych być autorytetem. Co robi kwestionowany autorytet? Chyba wiecie, możecie to sobie przypomnieć). Rodzic więc, który chce uniknąć przemocy w starciu z kwestionowaniem swego autorytetu, jest współcześnie zmuszany do odwołania się do „nadrzędnego autorytetu”. Mieszczą się one w spectrum od policji po psychiatrię, od pedagogów, psychologów, po kaznodziejów, a nawet egzorcystów. Faryzeizm tych ludzi jest aż nadto widoczny. Wiara w to, że psychoterapia dla trudnych dzieci, traktowanie ich przy pomocy leków, szkół profilowanych i ośrodków zamkniętych, nie ma nic wspólnego z przemocą, nie jest nawet naiwnością. To zwyczajne zakłamanie.

Przemoc w wychowywaniu dzieci, jeśli nie zaczyna się wcześniej, to na pewno zaczyna się w okresie zwanym treningiem czystości. Mamy tu do czynienia z pierwszym celem wychowawczym, czyli „masz kontrolować swoje zwieracze”. A co mamy w odpowiedzi? Upór, przekorę. Nie jako paskudną cechę charakteru, ale pierwsze objawienie się podmiotu z wykorzystaniem znaczącego „Ja”. „A czy ktoś spyta się mnie o zdanie, czy tego chcę?”, „ale ja tego nie chcę”, „po co miałbym to robić?”, „o tym czy to zrobię, decyduję ja”, „w swoich sprawach decyduję o sobie sam”, „no, co mi zrobisz, gdy tego nie zrobię?”. Mały człowiek staje się „mi, mnie, sobie, się”. A jednak nie może mieć szczególnych praw, bo są one dla wszystkich. W tym to okresie mały byt musi (czy to nie przymus?) zacząć się liczyć z obecnością Innego wraz z jego domaganiem. Jeśli je ignoruje, musi ponosić konsekwencje -chyba rozumiecie jakie?

No dobrze, ale jakie stanowisko zająć w sprawie klapsów, a nawet tarmoszenia (nie targania) za uszy?

Pewnie każdy pamięta lanie czy manto od swych rodziców. Ale kto pamięta klapsy? No cóż, coś co jest skutecznie wyparte, nie jest groźne.

KP


30 Comments, Comment or Ping

  1. Marx Schneider

    Jakie zająć stanowisko w prawie klapsów? Takie, żeby tego nie robić. Co nie znaczy, że nigdy nie należy użyć wobec dziecka siły fizycznej. Jeżeli dziecko nie chce wyjść z pociągu, a wiadomo, że trzeba wysiąść, to trzeba je stamtąd wywlec.

    Wrzesień 28th, 2016

  2. Krzysztof Pawlak

    No właśnie Marxie, wywlec można, a nawet należy, ale uzyskanie tego samego efektu poprzez klapsa, klapsika czy klapsiątka nie. Dla Pana klaps jest znęcaniem się, a wywlekanie słusznym użyciem siły, chociaż ja wolałbym wziąć dziecko pod pachę i wyjść z nim z pociągu. Czepiam się słów? Tak, bo tu jestem przede wszystkim analitykiem.
    Nie zrozumiał Pan mego wpisu. Nie nawołuję do dawania klapsów, ale do zastanowienia się czym jest negatywny skutek. To kwestia skutecznego wyparcia, które przez zamerykanizowaną psychologię traktowane jest jako rodzaj choroby. Tymczasem sprawa jest prostsza – czy dziecko będzie pamiętało danie mu klapsa, czy też wywleczenie go z pociągu? Jeżeli coś jest w niepamięci, to nie skutkuje niczym groźnym! Z tego oczywiście nie wynika, że należy dawać klapsy. Wynika tyle tylko, by z faktu dania klapsa nie czynić histerii.

    Wrzesień 29th, 2016

  3. Marx Schneider

    Hehe:) Wszyscy byśmy woleli.

    Październik 4th, 2016

  4. Marx Schneider

    Czepia się Pan nie tyle słów co swoich wyobrażeń i statystycznej wiedzy o innych. Z klapsów należy zrezygnować nie dlatego, że to znęcanie się, tylko dlatego, że klaps jest formą samooszukiwania się. To forma hipokryzji. Czarowania się słówkami.

    Październik 4th, 2016

  5. Krzysztof Pawlak

    Cóż, jestem za głupi. Musi mi Pan wyjaśnić związek między daniem klapsa a hipokryzją. A także dalej. Moich wyobrażeń? Może się z Panem zgodzę, ale proszę o napisanie wyobrażeń o czym. Wiedza statystyczna? Ok, ale na czym Pan opiera swoją tezę, że klaps jest formą samooszukiwania się?

    Październik 5th, 2016

  6. Marx Schneider

    Mówimy o sytuacji, w której chce się kogoś po prostu uderzyć. Tymczasem klaps to takie pluszowe słowo. Z całą tą kulturowo-wychowawczą otoczką.
    Lepiej być świadomym swojej agresji zamiast ją pudrować.

    Październik 5th, 2016

  7. Marx Schneider

    Jakich wyobrażeń? O mnie na przykład. O klapsie napisałem tylko tyle, że nie należy tego robić. A Pan już wiedział jakie znaczenie ma dla mnie klaps. Myślał Pan, że kawa jest bez mleka, a okazało się, że bez śmietany. A to ci dopiero.

    Październik 5th, 2016

  8. Krzysztof Pawlak

    Panie Marxie, gadał dziad do obrazu. Po prostu lepiej byłoby napisać, że nie rozumie się psychoanalizy lub się jej nie kocha, niż pisać takie androny. Pan wiąże klapsy z ego bez jakiegokolwiek powodu. Gdy Pan wywleka dziecko z pociągu, to chce Pan używać przemocy? Chce, a może musi? Czy musi ma związek z ego? Poproszę o wykład.
    Pluszowe słowo klaps? Nie będę się nad Panem znęcał, lepiej od razu przesądźmy, że to znęcanie się. Jeżeli chce Pan na blogu psychoanalitycznym dyskutować, to warto byłoby spróbować odpowiedzieć na moje pytanie: dlaczego nie pamięta się klapsów, a lanie tak?
    Czyta mnie Pan co najmniej nieuważnie – jeśli klaps jest słowem pluszowym, to jakim słowem jest klapsiątko?
    Szanowny Panie, jeśli Pan nie chwyta niuansów i myli „też mi coś, dostał w tyłek parę klapsów” z „dostał klapsa, bo na niego zasłużył”, to na nic Pana bytność na tym blogu, ale wszelako bywa Pan na nim. Więc, co Pan tu znajduje dla siebie?

    Październik 6th, 2016

  9. Krzysztof Pawlak

    Każda wiedza jest wyobrażeniowa. Czy Pan wie, że „czarna dziura” jest czarna i że dziura, czy tylko wierzy, że tak jest?
    A wywlekanie należy robić? Behawioryzm w Pana ujęciu jest tak daleko posunięty, że nie istnieje coś, co byłoby działaniem bez celu, aczkolwiek konieczne. Psychoanaliza dlatego niepokoi, że twierdzi, że działania nakierowane na cel są w gruncie rzeczy fikcją.
    Powiem więcej, chociaż nie należy tego robić (dawać klapsa), to będzie Pan to robił.

    Październik 6th, 2016

  10. Marx Schneider

    Panie Pawlak. To zdumiewające. Weźmy te dwa zdania, które Pan napisał. Cytuję:” Każda wiedza jest wyobrażeniowa. Czy Pan wie, że ?czarna dziura? jest czarna i że dziura, czy tylko wierzy, że tak jest?”

    Wyjaśniłem przecież, że chodzi o nieuzasadnione przypisywanie innym różnych rzeczy. Pośpieszył się Pan pisząc, że dla mnie klaps jest znęcaniem się. Powoływanie się w tym kontekście na czarne dziury jest śmieszne:)

    Spróbuję to lepiej wyjaśnić. Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: Przystawia Pan komuś stempel do czoła. Ten ktoś protestuje i zwraca Panu uwagę, żeby Pan tego nie robił, a Pan na to, że przecież tak się robi. Z czarnymi dziurami na przykład.

    Pan nie zrozumiał o co chodzi, a pisze o mnie jak o pospolitym głupku, który plecie androny. Gdyby naprawdę miał Pan świadomość wyobrażeniowości wiedzy to nigdy by Pan nie popełnił takiego elementarnego błędu.

    Październik 13th, 2016

  11. Marx Schneider

    Pisze Pan:”Jeżeli chce Pan na blogu psychoanalitycznym dyskutować, to warto byłoby spróbować odpowiedzieć na moje pytanie: dlaczego nie pamięta się klapsów, a lanie tak?”

    Na jedno już odpowiedziałem i jaka była reakcja? Obronna. A dlaczego obronna? Dobre pytanie:)

    Październik 14th, 2016

  12. Marx Schneider

    Pisze Pan:”Czyta mnie Pan co najmniej nieuważnie ? jeśli klaps jest słowem pluszowym, to jakim słowem jest klapsiątko?”

    Żadnym. Bo nie ma czegoś takiego.

    Październik 14th, 2016

  13. Spokojny

    Mnie mama trzy razy sprala. Raz jak mialem pudla Kropke i zostawiwszy wedke z haczykiem w korytarzu ten pudel wlazl na haczyk. Pisk, wycie dramatyczne, wedki po domu wleczenie za soba i jasna rzecz ze to nie moglp pozostac bez kary. Drugi raz jak podpalilem smietnik na Pierwszego Maja, a gdy przyjechali strazacy oznajmilem im to z dumą. Sadzilem ze ich przyjazd to ich wklad w to swieto tak jak moim bylo podpalenie. Stalo wokol wiele samochodow ktore by sie zajely zywym ogniem bo to Žuki i cel byl taki zebym zapamietal. Tak sie stalo. Od tej pory wielokrotnie z kolegami spuszczalem w Zukach z kol powietrze ale nie bylo juz zadnych podpalen. To dwa. Trzy jak pokazalem babci wała bo mnie ograła w szachy. Ponadto na koloniach nie chcialem jesc knedli wiec pani Irmina grube wielkie babsko usiadla mi na kolanach i wepchła mi te kluchy widelcem w gardlo gdzie od tej pory nikt nie moze mnie widelcem karmic. Dzieki tym zdarzeniom jestem dzis kim jestem dlatego powiadam wam – rodzic nowoczesny nie daje klapsów tylko najwyzej robi aborcje.

    Październik 14th, 2016

  14. Marcin

    Sz. P. Marxie,

    A klapsiak – to jakim jest? Bo istnieje 100%, i w slowie, i w ciele, zapewniaM.

    P.S. A ten stempel – to po co zaraz tak na czolo, gdzie indziej przeciez tez mozna przystawic, a to malo miejsca? ‚Pociagow pod specjalnym nadzorem’ Pan nie ogladal…? Czolo, rzeczywiscie, do czego innego sie lepiej nadaje.

    Październik 14th, 2016

  15. Marx Schneider

    Jeszcze ten cytat skomentuję:

    „Szanowny Panie, jeśli Pan nie chwyta niuansów i myli ?też mi coś, dostał w tyłek parę klapsów? z ?dostał klapsa, bo na niego zasłużył?, to na nic Pana bytność na tym blogu, ale wszelako bywa Pan na nim. Więc, co Pan tu znajduje dla siebie?”

    Stopień zrozumienia wielu rzeczy jest większy lub mniejszy. To oczywiste. Rzadko kiedy jest to 0% lub 100%. I nie istnieje żaden próg uprawniający do bytności gdziekolwiek. Każdy bywa tam gdzie ma ochotę. Lepiej od razu powiedzieć wynocha zamiast ubierać to w jakieś intelektualne formuły.
    I to w dodatku formuły, które są jawnie głupie, bo zastanówmy się chwilę, kto i na jakiej podstawie mógłby ocenić z czego ja wyniosę korzyść a z czego nie. I jaka to będzie korzyść. Albo z czego jej na pewno nie będę miał.

    Nikt tego nie wie i Pan Pawlak też wie, że tego nie wie. Nie może sobie jednak odmówić przyjemności aby kogoś poniżyć. By nie napisać komuś, że nie tylko czegoś nie rozumie ale nawet nie rokuje, że zrozumie, więc najlepiej sobie pójść. Na podobnej zasadzie dostaje się profesorom psychologii, którzy są „ignorantami” albo Witkowskiemu, który należy do „zgrai”.

    Panie Pawlak. Co Panu po rozumieniu tych niuansów, skoro na krytykę reaguje Pan histerią? Trudno mi sobie wyobrazić większą antyreklamę Lacana.

    Tyle niemiłych słów mi Pan napisał do tej pory i nie zorientował się Pan, że ja nie zamierzam Panu odpłacać tym samym. Po co, skoro wszystko można po prostu skomentować. Każdy i tak kompromituje się sam.

    Październik 15th, 2016

  16. Marcin

    Panie Marxie, a jesli Pan Krzysztof histerykiem jest? No to musi tez wlasciwie jakos reagowac? Sam Lacan histerykiem byl, doskonalym, czy tez perfekcyjnym – jak siebie nazywal, dokladnie nie pamietam…

    A co z tym Witkowski, co to za ‚zgraja’… Prosze cos wiecej napisac, bardzo mnie Pan zaciekawil… Prosze sie tez grozbami i pomowieniami Pana Krzysztofa nie przejmowac, i wywlec z bloga nie dac…

    Moze jakos wspolnie nadamy bytnosci tym wszystkim niansa wiekszym i mniejszym – denoncjujac po drodze ku kresowi nie-wiedzy formuly glupie dla korzysci wspolnej…

    Zgadzam sie z Panem, ze jesli kompromitacja – to tylko sam na sam, i ze na klapsa nie warto odpowiadac klapsem, czy tez nawet klapsikiem – chocby nie wiem jak byl pluszowy…

    Ok, no to pozdrawiam i kolejnych pana wpisow waznych i w stylu niedosciglych oczekuje, M.

    Październik 16th, 2016

  17. Joshe

    Z moich ostatnich lektur Lacanowskich, seminarium X i VIII wychodzi coś innego, że z tym znaczącym to takie nieskonczone ślizganie się – znaczący jest reprezentowany przez inny znaczący, ten z kolei przez inny i taki ciąg metonimiczny się robi. I że podmiotowość to własnie gdzie indziej, nie w znaczącym, ale w obiekcie pragnienie, czy obiekcie-sprawcy pragnienia, a zatem obiekcie małym a. Że własnie tutaj pojawia się korek, w tym nieskończonym ciągu znaczących. Ze podmiotowosc kulminuje po stronie obiektu.

    I że pierwsze przejawy tego, to oralne „nie” – „ja nie chcę marchewki”.

    (Jaki ładny przykład wpadł mi pierwszy do głowy!)

    Październik 17th, 2016

  18. Joshe

    To należy, tego nie należy, a Mickiewicz wielkim poetą był.

    Kraina superego. To niebezpieczne grunty, bo jak to mawiają po tej południowej stronie świata – kto żyje wedle superego, ten od superego ginie :)

    Październik 17th, 2016

  19. szymon s

    Apropo tego klapsa czy też klapsiątka, proponuję dyskutującym obejrzeć „Ostatnią Rodzinę”. Tam ten temat jest ładnie poruszony, a nawet można by go rozszerzyć do pytania – czy to zawsze dobrze, że nie ma (nie było) pewnej formy przemocy? Osobiście pamiętam kilka klapsów z dzieciństwa i właściwie jestem za nie wdzięczny.

    Październik 17th, 2016

  20. Marcin

    Znaczacy znaczacego znaczacym poganaia… A na marchewkowym polu wszystko sie moze zdarzyc… Nie dyskredytujmy tak od razu wieszczow, bo czasem ‚non-sense’ tez swoja role do odegrania ma… Nawet jesli cygaro nigdy nie jest cygarem… PozdrawiaM down under and out…

    Październik 18th, 2016

  21. Joshe

    Ołki dołki ;)

    Październik 18th, 2016

  22. Joshe

    No ale Gombrowicz to chyba nie chciał wieszcza dyskredytować i ja podobnie pisząc powyżej z rozbiegu.

    Październik 18th, 2016

  23. Joshe

    Ja uwielbiam romantyzm – baranki, badylki i chmurki!

    Październik 18th, 2016

  24. Krzysztof Pawlak

    Panie Marxie,
    1.Ignorancja to największa z namiętności. I nic tu nie pomoże przywoływanie przestrzeni między 0 a 100% wiedzy. Albo wiem, albo nie wiem. Dlaczego pamięta się lanie na goły tyłek, a klaps w tyłek już nie? Pan na to woli nie odpowiadać, a nawet mierzyć się z tym zagadnieniem. To jest podstawą hejtingu – nie mówić, rozmawiać, dyskutować o czymś, tylko o kimś. I gdy tylko dałem aluzję do tego, że poziom ignorancji Pana na temat psychoanalizy jest wielki, to czepił się Pan „Pana”, pomijając skromnie kwestię ignorancji. To właśnie jest sednem pseudo-dyskusji na temat klapsów. Nie rozmawiamy na temat czym jest przemoc, rozmawiamy o tym, że dający klapsa jest sadystą. No i potem mamy kwiatki – zaciąganie dziecka do dentysty nie jest przemocą, wywlekanie z pociągu też nie, ale danie klapsa (jednego, panie Pawle, a nie serii klapsów) jest. Ignorancja, panie Pawle, nie polega na tym, że się czegoś nie wie („nie wiem” bywa cnotą), ale na tym, że jest się przekonanym, że się wie. Więc, proszę mi pozwolić na bycie idiotą, bo tylko wtedy mam szansę dowiedzieć się od Pana, panie Pawle, dlaczego klaps jest be, a na przykład dawanie psychotropów niegrzecznym dzieciom jest cacy?
    Tę ironię wymieszaną z goryczą, dotyczącą głoszenia sądów bezmyślnie, można odczytać w komentarzu Spokojnego. Jak można być antyklapsowym, zarazem będąc proaborcyjnym? Panie Pawle, jest pan rozczarowujący, no chyba że Pan zajmie stanowisko w rzeczonej sprawie.
    2.A propos np. „Wielkiego Wybuchu”; autor tego określenia widzi początek wszystkiego jako Wybuch, a ponieważ chodzi o wszystko, to jasne, że musi być Wielki. Ja zaś widzę początek (mam wątpliwości, że wszystkiego) jako Rozbłysk i nie Wielki tylko Zagadkowy czy Niesamowity. Kto z nas ma rację?
    3.Jeśli nie ma klapsiątka, to nie ma i kaczątka. Cóż, ludzie naprawdę nie wiedzą po co jest mowa.

    Październik 19th, 2016

  25. Marcin

    No Panie Krzysztofie, ale Pan nas tu wszystkich na dni dlugie sam na sam z Marxem zostawil, uff.

    Ale ja to troche w sumie z innej beczki dzis (doprawdy?), choc moze nawet z prochem…

    Pisze Pan na blogu, ze uprawia Pan piekny zawod – czy jakos tak… A ja jestem ciekaw, gdzie to piekno…? No bo jesli mowimy o byciu komentatorem/krytykiem sztuk i zycia, czy nawet sztuki zycia, to owszem, ale przeciez sa tez jeszcze pacjenci/czy gabinet – jak sam Pan dodaje, a tam wiadomo, jak nie zatwardzenie, to sraczka, no i w ogole pelno prorokow wszelkiej masci w Dostojewskim oczytanych, itp., itd.

    Duzo sie mowi i pisze o pragnieniu analityka, natomiast wcale o ‚satysfakcji’ czy tez moze ‚rozkoszy’ takowego i nie chodzi mi o transgresyjne pokusy i zakusy…

    Ja prace takiego jednego analityka obserwuje od wielu lat, i nie wiem czy on tam w gabinecie tez tak dla piekna, czy paru groszy tam siedzi, wrazenie odnosze, ze jest tam raczej jakas ogolna bieda z nedza estetyczna i tyle…

    Powie Pan, ze trzeba by bylo tego analityka zapytac, ale ja Pana pytam, o to ‚piekno’, niech sie Pan nim podzieli – jesli oczywiscie o zbyt wiele nie prosze… Czy to o ten Rozblysk Zagadkowy i Niesamowity chodzi taki piekny…?

    Październik 20th, 2016

  26. Marcin

    Coz, nie pomylilem sie, to faktycznie wciaz ta sama beczka szamba raczej niz smiechu… Obiecuje poprawe i bardziej konstruktywny udzial w dyskusji na przyszlosc… Przekazmy sobie znak pokoju…!

    Październik 21st, 2016

  27. Krzysztof Pawlak

    Panie Marcinie,
    Kwestia piękna jest tak obszerna, że wymaga aż wpisu, a może i kilku z nich. Więc podejmę ją w szerszym zakresie. Proszę mi o tym publicznie przypominać.
    Może i pisze się dużo o pragnieniu analityka psychoanalizowania, zarówno w gabinecie, jak i w przestrzeni publicznej. Pragnienie to nie jest więc osobistym, prywatnym pragnieniem człowieka-analityka. Jest ono nieodłącznym skutkiem przechodzenia i przejścia przez psychoanalizę, które zostaje zweryfikowane przez procedurę pass, nomen omen przejścia. Jesteś psychoanalitykiem, gdy pragniesz psychoanalizować (analizantów, ale i zastaną rzeczywistość, dzieła sztuki, wytwory kultury, zjawiska kulturowe i społeczne, charakter obowiązujących dyskursów itp. zjawiska), a nie tylko zarabiać, czy zaspakajać swoją ciekawość. Lepiej byłoby powiedzieć, że jest to stan typu „nie mogę tego nie robić”, „nie mogę nie psychoanalizować”. W tym sensie łączy ono analityka z artystą, prorokiem, świętym, a zatem i z perwertem (raczej perwersyjnością). Ten rodzaj musu wskazuje na związek podmiotu ze swym jouissance (odnalezione i zasymilowane przez podmiot w analizie).
    Zamknięcie się analityka w gabinecie, by tylko analizować analizantów, nie przemawia za istnieniem tego pragnienia (albowiem analityk nie ma powodu, by ukrywać swoje jouissance). To co mówi publicznie, co pisze (np. na blogu) wskazuje na jego jouissance (w ten sposób daje się on analizować przez kogokolwiek, poddaje się osądowi, np. Marx o mnie „pan się kompromituje”).
    Czy w pięknie chodzi o Niesłychany Rozbłysk? Nie tylko o to chodzi, ale nie można wykluczyć, że jest to sól piękna (na pewno nie może to być miód, słodycz, bo ona leje się z kiczu).

    Październik 26th, 2016

  28. Paweł (Marx)

    Ten wpis o istocie ignorancji bardzo trafny. Pozwalam Panu na bycie idiotą i sobie też.

    Luty 23rd, 2017

  29. Marcin

    Jestem zobowiazany w obliczu takiego wspanialomyslnego gestu… ;-)

    Listopad 6th, 2017

  30. Marcin

    o przepraszam, powyzsze slowa ‚powinien’ byl wypowiedziec Pan Krzysztof (zgaduje)… Wpisy, daty, adresaci, autorzy, slowa starsznie mi sie pokielbasily… Hawk!

    Listopad 6th, 2017

Reply to “Znaczący jest po to, by była podmiotowość”