Choroba, której ciężaru nie da się już z siebie do końca zrzucić, ale także fakt, że rusza za tydzień Szkoła Formowania się Psychoanalityka przy Sinthome, wpłynęła na to, by wpisom na blogu przydać nieco lżejszej wagi i powiązać z aktualnym biegiem spraw w świecie i tym kraju. Świadomie porzucam użycie imienia własnego tego kraju, które teraz każą wiązać z sacrum, bez zastanawiania się zresztą co to słowo oznacza. Stąd wolę mówić o nim „czyli nigdzie”, niźli pójść na Smoleńsk, by Czylinigdziem się stać. Albowiem jestem czymś więcej niż Polakiem.
Mój zamysł jest możliwy, bo hermetyczny język lacanowski będzie przedmiotem zajęć SFP (patrz wyżej). Ja zajmę się tym, co lubię najbardziej – tropieniem absurdów współczesności, ich psychoanalizowaniem. Jest ich mnóstwo. Zacznę od publicznego karmienia piersią (w kolejce czekają moje myśli na temat książki o Agnieszce Osieckiej; mowa o „Zdradziecka Agnieszka Osiecka” Piotra Derlatki).
Zdarzyło się ostatnio, że pewna mama oskarżyła, za mało jej było klientów restauracji, prawie ludzkość, a z pewnością obywateli Czylinigdzie, o przesądy, wstecznictwo, nienowoczesność i fobię powiązaną z karmieniem piersią. O co jej chodziło? To oczywiste, że o rzekome ograniczenie wolności mam, bo przecież nie niemowląt, którym wtedy daleko jeszcze do wiedzy o niej, a co zatem idzie, do pragnienia jej. Rodzi się pytanie, całkiem zasadne, czy chodzi o wolność, czyli coś w gruncie rzeczy niepojętego, a co należy do zespołu praw przysługującym ludziom (od jakże niedawna zresztą), czy też o pragnienie, które by się artykułowało musi być wolne, czyli na swej drodze musi spotykać zakazy. Bez zakazów nie da się pragnąć. Ich zniesienie anuluje pragnienie i na scenę wprowadza niepokojącą satysfakcję, niepokojącą, bo perwersyjną. Zakaz nie znika, lecz przybiera formę zakazu obejmującego innych, Innego. Na przykład, „gdy karmię dziecko piersią, ma być zakazane krytykowanie tego, a nawet okazywanie niezadowolenia, nie mówiąc o obrzydzeniu”.
Dobry psychoanalityk ma mówić po Ezopowemu i nie unikać profetyzmu. Przeto rzeknę: zdaje się, że ludzkość zmierza ku inflacji perwersyjności. Nie ku likwidacji zakazów, czego tak bardzo obawiał się Dostojewski, ale ku akumulacji tychże, do imperium zakazów i rządów prawników, bynajmniej nie Prawa. Rządów Sprawiedliwości, aczkolwiek nie Prawa. Nie tak znów daleko wspominanej przeze mnie matce do pewnego prezesa, który to obciąża barki innych zakazami, by osiągnąć Sprawiedliwość dla siebie.
Mało kto wie, że prawie stałem się, jakże dawno temu, działaczem Ruchu na Rzecz Naturalnego Karmienia i Rodzenia. Było to w 1982 w mieszkaniu głównej inspiratorki, pani Ewy N. Nie tu miejsce, by wyjaśniać dlaczego, i bynajmniej nie dlatego, że byłem bardzo nowoczesny, czy lewacki. Wystarczy powiedzieć, że wystarczyło mi być na założycielskim zebranku garstki entuzjastów, by zrezygnować. Nadmienię, że nadal pozostaję zwolennikiem naturalnego karmienia, i o ile to możliwe, naturalnego rodzenia. To znaczy, o ile naturalne jest naturalne. O ile nienaturalne nie jest naturalnym inaczej, o ile nienaturalne nie jest koniecznie normalne. Z tego punktu widzenia perwersyjne jest normalne, ale nie naturalne. Perwersje nie są cechą zwierząt, a jedynie ludzi.
Na tym zebranku pani Ewa miała niemowlę przy piersi. Spało. Nagle zabrakło światła, po czym równie nagle zaświeciło. Niemowlę rozbeczało się gwałtownie, a jego mamusia, a jakże, przy jego akompaniamencie, stwierdziła, że dzidziuś chce jeść, wyłuskała z objęć biustonosza całkiem pokaźną wypełnieniem pierś, przerwała zabranie i zaczęła dzidziusia karmić. Co w tym dziwnego, zapytacie?
Otóż, po pierwsze, niemowlę zostało rozbudzone rozbłyskiem i zapewne było wystraszone. Gdzie tu miejsce na bycie głodnym? Jest ono tylko w głowie mamusi. W relacji między niemowlęciem a matką nie ma niczego naturalnego, zgodnego z jakąkolwiek naturą. Zachowanie niemowlęcia jest tylko interpretacją mamy. Język jako twór symboliczny (niosący znaczenie, a nie tylko informację), jest tworem obcym w naturze. Gdyby był to twór informacyjny, wszyscy wtedy obecni zrozumieliby to tak samo. Nie potrzebne byłoby im wyjaśnienie mamy, że dziecko jest głodne. W ten sposób język ludzki jest tworem nacisku, by nie powiedzieć przemocy. Jest używany performatywnie, by inni rozumieli tak samo i zakazane im było rozumieć to inaczej. „Matka wie lepiej” głosi mit, i macie w to wierzyć.
Przykład szeroko dyskutowany w prasie i internecie, karmienie niemowlęcia w restauracji, unaocznia to jeszcze bardziej. O danej godzinie ma mama z niemowlęciem być w restauracji. Co to oznacza? Otóż to, że restauracja i niemowlę nie są poślubioną parą, są niedopasowani. Wszyscy wokół to wiedzą, tylko mama nie. Założenie, że mama jest głupia byłoby nie na miejscu, więc pozostaje założenie, że dla mamy są one dopasowane – dokładnie w taki sam sposób, w jakim zielone skarpetki na nogach są dopasowane do seksu z kimkolwiek. (Perwert zawsze przekonuje partnera, że są one konieczne, by był seks). Czemu mama nie nakarmiła dziecka przed wyjściem do restauracji? Znacie już odpowiedź. Odpowiedź anuluje obecność Innego. Jest on tolerowany tylko pod warunkiem zaprzeczenia swej inności, zakazu jej posiadania. Tymczasem nakarmienie niemowlęcia przed wyjściem do restauracji jest tym samym, co nakarmienie go tuż przed własnym ślubem (pomijając to, że z pewnością mama zleciłaby komuś innemu trzymanie go w ramionach).
Wolność jest raczej aktem niż prawem. Na tyle aktem, na ile karmienie piersią w restauracji nie zmusza kogokolwiek, o ile jest Innym, do nie wygłaszania opinii własnej na ten temat, zwłaszcza gdy jest krytyczna. Zważmy, że niemowlę na opinii krytycznej nie cierpi i nie czyni go ona głodnym. A bycie podmiotem niesie za sobą określone konsekwencje. Podstawową z nich jest zdanie się na osąd Innego. A od osądu cierpi tylko własny narcyzm. A przecież chodzi o to, by dziecko było nakarmione, a nie by jego mama pawiła swój narcyzm.
KP
P.S. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy dodawali mi otuchy w chorobie-nie-chorobie. Szczególnie dziękuję Pani Dorocie za tęsknotę za blogiem.
6 Comments, Comment or Ping
Panie Krzysztofie, spotkałam na spacerze Mariusza Szczygła. Napisał książkę Prawda. Jeszcze jej nie kupiłam, ale może być interesująca. Miał pisać o stracie, a do prawdy się dobrał. Przecież prawdy nie ma. Prawdą jest jedynie to , że umrzemy jeśliśmy doznali cudu poczęcia. EO
Wrzesień 13th, 2016
Panie Krzysztofie, jakże raduje się moja dusza z Pana powrotu do zdrowia :)
I jak dobrze jest znowu Pana czytać po wakacyjnej „bez-blogowej diecie” :)
Zapowiada się naprawdę piękna pora roku :)
Wrzesień 13th, 2016
No a co z tą modliszką, co to głowę zjada, wybierając przyjemność nad małego innego. Perwersja istnieje w świecie przyrody, jak swiat przyrody istnieje w języku.
To karmienie piersią i wszystkie za i przeciw mają Adresata. A nawet i odpowiedź – patrz powyzej. Czy to napewno o narcyzm chodzi?
Pozdrawiam
Wrzesień 18th, 2016
Z tego co wiadomo, modliszki pożerają swych kopulantów z powodu białka, które posiadają w głowach samce. Tak więc, ich strategia (modliszek) spełnia warunek ewolucyjny, maksymalizacji możliwości przetrwania gatunku. Ponadto odgryzanie głów samców zachodzi tylko w rui. O satysfakcji pań modliszek z odgryzania i pożerania głów ich panów nic mi nie wiadomo. Być może perwersja istnieje w świecie przyrody (tylko co jest jej fetyszem?), ale perwert inny niż człowiek gdzie? I na koniec:
Popęd nie jest instynktem, który charakteryzuje się:
– regularnością wyrażaną cyklicznie
– typowością obiektu
– jednorodnością obiektu
– jednolitością tendencji seksualnej
*popęd charakteryzuje się:
– brakiem rytmiczności
– dziwnością obiektu, który nie gwarantuje zaspokojenia
– obiekt nie jest z góry narzucony
– jest obojętny z punktu widzenia biologii (rozmnażania się)
Wrzesień 21st, 2016
Czy perwersja zawsze ma swój fetysz. W tym tekście freuda o Leonardo da Vinci, freud pisze i fascynacji lataniem, ptakami i uśmiechem kobiety. Czy to jest fetysz?
Czytam właśnie seminarium o przeniesieniu po angielsku. Chyba moje ulubione. Dużo tam o miłości – do pięknych chłopców. Bo tak była miłość rozumiana w Sympozjum Platońskim.
W sumie mnie dziwi, ze odnosisz się do ewolucji, bo Lacana wszelkie odniesienia były raczej negatywne, ze to wcale o przetrwanie i rozród nie chodzi, nawet u zwierząt.
Wrzesień 21st, 2016
Jestem zaskoczony, bo wnikliwy mój czytelnik wie, że lacanizm jest kreacjonistyczny (podmiot wybiera np. pozycję strukturalną, fantazmat itd.). Czy świat zwierząt jest tylko ewolucyjny, tego nikt nie wie z pewnością. Zwierzęta posługują się językiem? Tak, ale czy mówią? Nie! Bo czy mają swego Innego? Czy wśród siebie mają swoje imiona własne?
Przykład z modliszką jest o tyle nietrafiony, że wiadomo o istnieniu takiego białka w łepkach modliszków. Wiadomo też, że zdarza się niezwykle rzadko, że modliszka odstępuje od dekapitacji modliszka. Lecz czy to jest wybór?
Fetysz jest warunkiem sine qua non perwersji, ponieważ jego funkcją jest zaprzeczanie istnieniu różnicy między płciami, a z kolei takie zaprzeczenie jest uniwersalnym mechanizmem w perwersji, czyniącym z perwerta misjonarza wśród kobiet. Perwersja to męski świat i to już neguje możliwość perwersji modliszki, bo to jednak kobieta wśród modliszkowatych. Lecz może u nich perwerci to samice? Tyle, że wygląda to na szukanie za wszelką cenę perwersji wśród zwierząt – tylko po co to robić?
Wrzesień 21st, 2016
Reply to “Podmiotowość bez podmiotu – o człowieku bez-dusznym”