Refleksje z podróży pociągiem


Od czasu do czasu zasiadam w pociągu i ruszam w drogę. Zazwyczaj zaopatrzony w lekturę odrabiam zaległości. Niekiedy wszelako coś sprawia, że zgłębiam jakieś nagle pojawiające się zagadnienie, które tylko z pozoru zdaje się być banalne. Podróżowałem z trojgiem starszych Państwa, nobliwych i skrywających arystokratyczny rys. Ciężka walizka starszej z trojga z nich pani kłopotała ją wyraźnie, a towarzyszący jej pan z żoną nie rzucał się, by unieść ją ku miejscu jej przeznaczenia w podróży. Zrobiłem więc to ja. Po chwili zostałem, nie bez związku z tym, poczęstowany wykwintną szwajcarską czekoladą. Biorąc ją usłyszałem nie dające wyboru słowa: „ale proszę wziąć dwa kawałki”. W ten sposób zadałem swym myślom pytanie w kwestii uruchomionej tym zdarzeniem. Czy wszyscy obecni wokół pasażerowie wypełniający wagon, czy my wszyscy jedziemy razem?

Zasiadając do pisania tego wpisu chciałem skorzystać z opisanego zdarzenia, które później opracowywałem z uczestnikami comiesięcznego konwersatorium pod nagłówkiem „znaczący w dyskursie a znaczący w popędzie”. Lecz niespodziewanie natknąłem się dziś na wypowiedź Wojciecha Manna: „Tak samo Gary Glitter, artysta, którego nadawałem i przestałem po aferze pedofilskiej” (TP 2016,4). Dzięki niej zagadnienie „razemności” („togetherness”, a nie „to be together”; wszak każdy wie, że możemy być razem równocześnie nie będąc razem; „zebraliśmy się tu razem” to nie to samo co „zebrano nas razem”) stało się dla mnie jaśniejsze do przekazania.

W tym punkcie psychoanaliza nie zgadza się z Wojciechem Mannem, który zdradził swą pozycję jako „nie chcę być razem z Gary Glitterem, pedofilem”. Ta segregacja skutkuje cenzurą -artysta Glitter ma nie być znany od strony swych dzieł. I nie ma znaczenia, że mały to artysta, znany tylko z kilku hitów rock-and-rollowych. Znaczenie ma cenzura, segregacja bytów ludzkich i ich dzieł. Ostatecznie Hitler malował, miernie i głupio, lecz związek między dziełem a twórcą nie jest z gatunku „razem”, ale z gatunku „osobno”. W muzeum kiczu znalazłoby się miejsce dla obrazów Hitlera. Czy wiedza o tym kim stał się Hitler ma decydować o ekspozycji muzealnej? Ocena dzieła jako dobre lub złe nie jest oceną moralną, tylko estetyczną (niezależną zresztą od rodzaju estetyki). Więcej, ocena taka jest donioślejsza od oceny moralnej. To znaczy, że jej walor jest większy od oceny moralnej (dobro w mniejszym stopniu powstaje z niczego niż dzieło artystyczne; dzieło nie ma wzoru z góry, jest kreacjonistyczne; dobro ma swój wzorzec, jest ewolucyjne).

Powróćmy aliści do pytania o jechanie razem. Czym różnią się wypowiedzi „jechaliśmy wszyscy” i „jechaliśmy wszyscy razem”? Tylko zaklęciem. „Razem” zaklina rzeczywistość (rzeczywistość każda jest uwyobrażeniowiona; tak właśnie opisuje świat nauka: „wirus HIV po przedostaniu się do organizmu człowieka atakuje jego system obronny”, lecz skąd niby wiadomo, że nie jest tak, że zostaje gościnnie przyjęty?). Zaklęcie, o którym wspomniałem, „razem” w historii z pociągu oraz „razem” z wypowiedzi W.Manna, zostaje użyte, by nadać „wszystkim” pozór wspólnoty; ono minimalizuje możliwość, wielce niepokojącą, że ta wykreowana znaczącym „razem” wspólnota składa się z odrębnych bytów, odrębnych swą osobnością.

Wyobraźmy sobie, że znajduję się na naukowej konferencji na temat wirusa HIV. Gadają na niej o „atakowaniu przez nie” (a zatem o agresywnej, a nawet wojowniczej ich naturze). Zabieram głos i stwierdzam, że moim zdaniem zarówno limfocyty T, jak i wirusy HIV są przyjaznej natury, i że limfocyty zapraszają w swoje progi wirusy HIV; skutek tej gościny jest destrukcyjny dla limfocytów, lecz nie jest to sprawka wirusów. Nikt tak nie sądzi oprócz mnie. Jestem oto jakimś Jednym w jakimś Osobnym, zarazem będąc w jakimś Razem. Lecz czy na pewno Razem?

Widzimy tutaj horyzont mówiący aż tyle, że Osobno jest warunkiem sine qua non Razem, czyli że razem można być tylko będąc osobno. To punkt docelowy, rozumiany asymptotycznie, bycia psychoanalitykiem. Psychoanalityk istnieje tylko w nieskończoności. Poza nią jest ciągle w stanie stawania się, w stanie nie-zadowolenia z rzadka przetykanego krótkimi chwilami ukontentowania. Lecz to tylko intensja, wymiar gabinetowy jego bycia. A co poza nim?

Zadzwoniono do mnie z zaproszeniem na demonstrację w obronie demokracji. Zadałem dzwoniącemu pytanie: ale w obronie jakiej demokracji? W miesiąc później przeczytałem artykuł, w którym autor pisał, że obywatele tylko wtedy wyjdą w obronie demokracji, gdy będzie chodziło o „lepszą demokrację”.

Kilka lat temu udzieliłem wywiadu, w którym stwierdziłem, że istnieje taki etap w życiu dzieci, w którym przestają być dziećmi, a stają się bachorami. W jakiś czas po nim pojawił się portal założony przez kilka matek doskonale rozumiejących o czym był ten wywiad.

Na koniec, zaproponowano mi podzielenie się opinią na temat, czy 6-latkowie mają chodzić do szkoły, czy pozostać w przedszkolach. Odparłem, że nic o dzieciach bez dzieci, że o to trzeba zapytać same dzieci. Na to stwierdzono, że to zbyt radykalne.

Tym jest bycie psychoanalityka w ekstensji – nauczaniem o sprawach zbyt radykalnych, wygłaszanym publicznie.

Przyjmijmy więc, że wirus HIV nie atakuje limfocytu T. Lecz do destrukcji i śmierci i tak dochodzi. Czemu tak się dzieje napiszę następnym razem.

KP

P.S. Pojęcia nie mam ilu pedofilów w historii komponowało muzykę, lecz zapewne sporo więcej niż tylko Glitter. Niewiedza o tym pozwala nam ją słuchać. Dlaczego zatem wiedza miałaby nas od niej odcinać? Nie wystarcza powiedzenie, że jego muzyka jest gniotem. Być może w pociągu do Krakowa jechał pedofil, ale jeśli tak, to był w nim całkiem osobno. Osobno, ale i razem. I na tym wykładzie Ewangelii dziś zakończę.


4 Comments, Comment or Ping

  1. Marx Schneider

    „W miesiąc później przeczytałem artykuł, w którym autor pisał, że obywatele tylko wtedy wyjdą w obronie demokracji, gdy będzie chodziło o ?lepszą demokrację?.”

    Jak to czytam to przypomina mi się „Wizyta starszej pani” Durrenmata. Nie o lepszą demokrację wszak chodzi, a o kiełbasę.

    Partia rozwala demokrację i rośnie w sondażach. Czy mnie to dziwi? Ani trochę. Przecież rozwalanie demokracji wymaga odwagi i siły. Tym bardziej gdy wszyscy dookoła pukają się w czoło. Co z tego, skoro widać determinację. Ktoś kto się boi potrzebuje silnego, zdecydowanego i zdeterminowanego.

    Styczeń 21st, 2016

  2. Marx Schneider

    Panie Krzysztofie. Gdzie te tłumy przyciągnięte Pana charyzmą? Gdzie ta burza mózgów?

    Styczeń 27th, 2016

  3. Marcin

    Coz, czytamy, zastanawiamy sie, czekamy na kolejne wpisy… Zgaduje… Przynajmniej tak jest u mnie… A co Panie Maxie, tez nikt nie chce panskiego posta skomentowac…?! PozdrawiaM.

    Styczeń 28th, 2016

  4. Marx Schneider

    Tak Panie Marcinie. Nikt nie chce skomentować i to bardzo źle. Tak jak patrzę na to z perspektywy czasu to raczej nie jestem zaskoczony. To było widać wyraźnie w tej długiej dyskusji, w której pojawił się Pan Pawlak. Oczywiście inni wobec tego też. Tylko to wyglądało w ten sposób, że poszczególne postacie wyłaniały się zza jego pleców i wrzucały kamyczki do mojego ogródka, po czym zaraz znikały.
    To tak wygląda jakby jedynie Pan Pawlak stał na własnych nogach a reszta jest uwieszona.

    Marzec 29th, 2016

Reply to “Refleksje z podróży pociągiem”