Ledwo Realne, Realne, zbyt Realne


W swych zmaganiach z przedstawieniem Wam drogi psychoanalizy (lepiej nie używać modnego dzisiaj określenia  „proces”, ponieważ punkt finalny leży w nieskończoności, podczas gdy proces prowadzi do ściśle określonej finalności; droga zaś może prowadzić do Nikąd, zwłaszcza gdy bieży nią Nikt – Nowhere Man zawsze znajduje się w Nowhere Land), drogi destytucji podmiotowej, obnażenia podmiotowego, podmiotu w stanie nagim. Pozbawiony szat, habitu, ornatu, które to identyfikują go w przestrzeni społecznej, przestrzeni dyskursu, Innego („te szaty przemawiają za tym, że jestem…dla Innego, dla Was, że jestem kimś dla…), staje się nagi,czyściutki. „Król jest nagi!” krzyczy dziecko, w tejże chwili odbierając królowi pozór królewskości, czyniąc go z miejsca obiektem dla… – tylko nie myślcie za szybko!

Opadły szaty i co zasłonił król, zasłoniła królowa, w stanie zawstydzenia, ambarasu, zatrwożenia? Kiedy ledwo-Realne osunęło się, Realne stało się oczywiste. Król i królowa ukazały się jako obiekty dla oczu, nie dla wzroku. Król i królowa stali się obiektem spojrzenia, a nie patrzenia. (W sytuacji relacji znanej jako „Ich-Dwoje” obiekt-nagość nie jest oglądany przez Innego, jest widziany przez kochającego Innego, a taki Inny nie widzi tego, co widzi dziecko. Gdy zdarza się, że kochający dostrzeże coś, co nazwie „utyłeś/łaś”, myślimy, że już nas nie kocha i ukrywamy przed nim to coś).

Czy można pomyśleć, że analiza kończy się z chwilą nie posiadania już niczego do ukrycia? To łatwo się mówi, w ten sposób się mówi, że się nie ma nic do ukrycia, a nie że się ma do ukrycia „nic”. To o to „nic” chodzi, a nie o ukrywanie. Gdy jest to „nic”, ukrywanie znika. Podmiot może zacząć mówić o sobie do analityka, a nawet do kogokolwiek. Ledwo- Realne stało się Realne.

Stop! A jeśli istnieje coś dalej? Czym to mogłoby być? Na pewno byłoby to coś niewyobrażalnego, nie do wyobrażenia i nie do wypowiedzenia. Możliwe do opowiedzenia, ale nie do wypowiedzenia. Zakładam przy tym, że chwytacie różnicę, więc ograniczę się do oznakowania terenu. Każdy dowcip można (o)powiedzieć, ale nie oznacza to, że wypowie się w nim to, co rozśmieszy kogokolwiek, a zwłaszcza Innego. Zatem to, co poza „nic” jest, nikogo nie śmieszy, nawet w najbardziej czarnym z czarnych humorów. To co jest nie do wypowiedzenia w Realnym dotyczy nie-sensu, absurdu, którego nie można wywieść z niczego. To dziura w Symbolicznym, to „świat bez Boga” objawiony przez Auschwitz, ale do Auschwitz i Holocaustu nie ograniczony.

Jak pisać po Auschwitz?. To pytanie, które zadał Adorno, przybiera dla psychoanalityków lacanowskich formę „Jak tu nie pisać po Auschwitz?”. Czy to pozostające poza odniesieniem do jakiegokolwiek znaczenia i sensu „coś” , ma zostać nienapisane, bo nie możliwe jest wypowiedzenie tego?

Słowa, które nie mogą żyć bez konotacji, ale i bez denotacji, przestają być słowami, nie przestając być równocześnie znaczącymi. Tym właśnie jest litera. Herbata jest po prostu h, e, r, b, a, t, a; równie dobrze może być r, e, h, t, a, a, b. Po Auschwitz mówienie słowa „człowiek” jest zbyt realne, by mogło udźwignąć swój sens, swoje sensy. I nie chodzi tu o oprawców tylko, albowiem najprawdziwsi z „ludzi Auschwitz” wiedzieli, że wszyscy, oprawcy i ofiary, byli oprawcami. Samobójstwa tych ludzi, w tym ich potomków, świadczą, że bycie człowiekiem stało się nie-sensem. Podobnie słowo „Bóg”, które stało się tym samym co „Ógb” – nazywajcie go jak chcecie, tylko nie nazywajcie go tak jak dotychczas. Albowiem czy potraficie wyobrazić sobie Jezusa głoszącego Kazanie na Górze w Auschwitz? To co tu piszę, narażając się na nienawiść wiernych, a równocześnie stając się ich oprawcą (przy pomocy tego co jest napisane), chce wyrazić „zbyt- Realne” prawdą, że w Auschwitz nie ma miejsca dla sprawiedliwych. W Auschwitz znika jakakolwiek segregacja, a jedyna jaka pozostała jest absurdem. Od momentu Auschwitz Hitler jest człowiekiem, a wszyscy „ludzie Auschwitz” , oczywiście to metafora, ludźmi być przestali.

Oto „zbyt Realne”! To Realne faktyczne, któremu ani ideały, ani fantazmaty zapobiec nie mogą. Ani Bóg, który od chwili Auschwitz jest już tylko poza Auschwitz (wraz z nauką i naukowcami, pozwalam sobie w związku z tym na bycie oprawcą Pana Marxa).

Możecie się aliści spytać – ale jaki to ma związek z psychoanalizą?

Ma, zarówno w wymiarze intensji (to nie błąd), jak i ekstensji. W wymiarze intensji to np. historia pewnego podmiotu, który w dzieciństwie pod groźbą utraty życia, musiał zjadać gówna zawsze pijanych swych rodziców; i nie głód go do tego zmuszał, tylko rodzice. To „Zbyt-Realne”, to faktyczne Realne, by można było w nie uwierzyć; ale kto z ludzi wierzył, że Auschwitz jest poza ludzką fantazją? Fantazmat Auschwitz jest obroną przed Auschwitz – istnieje Realne i istnieje Zbyt-Realne. W opowieści przywołanego podmiotu znika jakakolwiek segregacja. Nie ma dziecka, nie ma matki, nie ma ojca, nie ma rodziny. To co jest zamiast, nie da się napisać bez partykuły przeczącej „Nie”, określającej jakiś byt. W tej historii nawet Bóg jest przerażającym Nie-Bogiem.

Tylko nie piszcie w dziale komentarzy, że jest to konfabulacja. Nie równajcie do tych, wciąż obecnych, twierdzących, że „ludzie Auschwitz” są postaciami wymyślonymi, a samo Auschwitz kłamstwem. Prawdą jest, że bez kłamstwa nie da się być człowiekiem i prawdą jest, że prawda jest inna. Po prostu, od czasów Freuda kłamstwo nie jest tylko banalnym zaprzeczeniem prawdy, jest obroną przed prawdą.

Pamiętajcie też, że są ludzie nie umiejący kłamać i ich to potrafimy nazywać kłamcami (mówimy np. że mają urojenia, konfabulacje itp.). Tu leży wymiar ekstensji, w przestrzeganiu przed oprawcami, zanim dojdą do władzy. „Gra o tron” jest fikcją, ale wcale nie musi być kłamstwem.

KP

P.S. Następnym razem postaram się rozciągnąć ciut dalej temat ekstensji, odpowiedzialności analityka nie tylko za to, co w gabinecie, ale i za to, co w świecie. Cytat o „jak tu nie pisać po Auschwitz?” pochodzi z książki Roberta Antelme „L’Espece humaine”, szkoda że nie znanej w języku polskim.

 

 

 


2 Comments, Comment or Ping

  1. Joshe

    „Is this vision of becoming human, in your works, not rather pessimistic?

    I am very happy that you asked me that question, since I often find that people call me a pessimist. First of all, at a personal level, that is not at all the case. Secondly, the concepts pessimism and optimism have nothing to do with thought. Debord often cited a letter of Marx’s, saying that ‚the hopeless conditions of the society in which I live fill me with hope’. Any radical thought always adopts the most extreme position of desperation. Simone Weil said ‚I do not like those people who warm their hearts with empty hopes’. Thought, for me, is just that: the courage of hopelessness. And is that not the height of optimism? ”

    Zródło: http://www.versobooks.com/blogs/1612-thought-is-the-courage-of-hopelessness-an-interview-with-philosopher-giorgio-agamben

    Styczeń 14th, 2016

  2. Joshe

    A w tłumaczeniu google leci to mniej więcej tak:

    Czy ta wizje stania się człowiekiem , w Pana pracach ,nie są dość pesymistycznie ?

    Jestem bardzo szczęśliwy, że zadał mi Pan to pytanie, ponieważ często słyszę, że ludzie nazywają mnie pesymistą . Przede wszystkim, na poziomie osobistym, to nie znajduje się zupełnie podbudowy. Po drugie, pesymizm i optymizm to pojęcia nie mają nic wspólnego z myślą. Debord często cytował list Marksa , mówiąc , że ” beznadziejne warunki społeczeństwa, w którym mieszkam napawają mnie nadzieją ” . Każda radykalna myśl zawsze przyjmuje pozycję najbardziej ekstremalnej desperacji. Simone Weil powiedziała: ” nie lubię tych ludzi, którzy ogrzewają swoje serca pustą nadzieją ” . Ta myśl przyjmuje dla mnie formę taką – odwaga beznadziei . I czy to nie szczyt optymizmu ?”

    Styczeń 14th, 2016

Reply to “Ledwo Realne, Realne, zbyt Realne”