„Dwoje nie do pary”


Kto wie czy nie jestem irytującym nudziarzem, wciąż powracającym do „mam cię!” w psychoanalizie, do centralnego peek-a-boo lacanizmu. Każdy związek seksualny (zaangażowany płciowo) nie unika fiaska. Nie istnienie jest weń wpisane od początku. Tak bardzo, że owo nie istnienie jest warunkiem niekończących się prób klecenia go de novo.

Zadajmy tu poważne pytanie: co kryje się za tą niezniszczalną iluzją związku, choć nie może on istnieć? Dzisiaj przybiera to już formę szczególnej obsesji, by nie powiedzieć idee-fixe. Im bardziej ludzie „budują związek”, tym tragiczniej opowiadają o rozczarowaniach; po czym czytają kolejne coraz nowocześniejsze instrukcje budowania, które bez końca kończą się tym samym.

To samo tkwi za wiarą w to, że mężczyźni i kobiety po śmierci i czystym życiu, zjednoczą się w parze z Bogiem. I to pomimo tego, że nie ukrywa się przy tym, że o czystym życiu można tylko pomarzyć. Każdy naukowy opis wyłonienia się płci napotyka trudność początkową – każde nowe istnienie pochodzi z banalnego copula, bycia przez chwilę razem spojonym. Lecz copula to nie relatio. Stosunek seksualny istnieje, spójnia dwóch ciał jak najbardziej, lecz związek seksualny, relacja, odniesienie między dwoma ciałami już nie. Funkcja copula dominuje we wszelkich typach lupanarów, związki nie mieszczą się w tych przybytkach. Relatio najlepiej widać gdy niemożliwa jest copula. Copula jest zastępowane przez epistola, co skłania Lacana do stwierdzenia, że „miłość najlepiej wychodzi w listach”.

U podstaw związku seksualnego leży tabu kazirodztwa, bariera zmuszająca do zerwania jednej relacji na rzecz innej, prawdopodobnej, czytajcie mało pewnej. Gdyby nawiązywaniem relacji kierował instynkt i hormony, niemożliwe byłoby istnienie tak dużej dozy niepewności. Tam gdzie rządzi instynkt zwycięzca bierze wszystko. W świecie ludzi to nie obowiązuje; przegrywający biorący wszystko jest zapewne tak samo częsty jak zwycięzca. A sprawa stoi do góry nogami, gdy pomyśli się, że chodzi tylko o „tę akurat” osobę. Ta cecha czyni zaloty jeszcze bardziej niepewnymi. Czy zwyciężyć, czy przegrać, a może zaimponować, ba, a może zignorować? Instynkt jest bezradny, gdy chodzi o związek między ludźmi.

W tle niemożliwości związków tkwi także reszta pozostała po zerwaniu relacji matka-dziecko. To ta reszta, która odpowiada za niezadowolenie z męskości swych partnerów, za uległość wobec matek, za wtrynianie się matek w życie synów i córek. Za rywalizację między matkami a partnerkami swych synów. Za poniżanie córek i nadskakiwanie zięciom/partnerom..

Matki podtrzymują relację na polu doskonale im znanym – to matkowanie; to wyręczanie synów i córek w atrybutach macierzyństwa. To przekleństwo partnerów ich dzieci.

Lecz nawet zerwanie doskonałe pozostawia resztę. Jej skutkiem jest dwuznaczność obecna w samej miłości. Otóż, nie każda miłość jest namiętna i nie każda jest troskliwa. Nawet w najbardziej namiętnej miłości synowie pozostają przywiązani do rudymentów macierzyństwa, matkowania im; to z kolei odpowiada u ich córek za przeróżne działania kastrujące. By zaskarbić sobie miłość mężczyzn, trzeba wymiar troski oswoić, trzeba im matkować; by zaskarbić sobie miłość kobiet, trzeba oswoić wymiar namiętności, trzeba być namiętnym. To zaś odpowiada za to, że przed utrwaleniem związku mężczyźni widziani są jako zbyt seksualni, kobiety za mało seksualne; po utrwaleniu na odwrót.

Fakt istnienia reszty z relacji matka-dziecko odpowiada też za parcie na tworzenie związku jako przeciwwagi dla obecności matek. Z kolei za mało radykalne zerwanie relacji przekłada się na starokawalerstwo, a także, ale bardziej wyrafinowanie, staropanieństwo (np. i najczęściej przez zastąpienie ojcom matek). Za mało radykalne zerwanie w ramach protestu przekłada się na „homoseksualny wybór’ u synów- odwrócenie się od kobiet i zastąpienie matki przez mężczyznę (to najbardziej ogólny schemat popadania w homoseksualizm u mężczyzn, ten z nich oparty na wyborze podmiotu, w przeciwieństwie do homoseksualizmu substytucyjnego, czy opartego na identyfikacji płciowej).

Reasumując, ilość komplikacji jest tak wielka, że spokojnie można stwierdzić, ze człowiek, choć nie rasa ludzka, jest ubocznym skutkiem ewolucji, skutkiem, który nie chce być latentnym błędem.

KP

P.S. Tytuł to tytuł filmu. Cytaty w tekście pochodzą z seminarium Encore


22 Comments, Comment or Ping

  1. Paweł Droździak

    O tych trzech typach homoseksualizmu chetnie bym kiedys tu poczytal.

    Wrzesień 29th, 2015

  2. doris

    A co w przypadku jeżeli „matkowanie” nie jest pragnieniem kobiety? :)
    I analogicznie, czy istnieją typy męskie,które takowego „matkowania” nie potrzebują?:)

    Październik 2nd, 2015

  3. Joshe

    Tylko, że wariantow tych zerwań – dostatecznych i nie oraz zwróceń i odwroceń może być sporo, zwłaszcza w przypadku kobiety, ktora nie istnieje w symbolicznym, bo brakuje znaczącego. I tej brak implikuje też brak czy niemożliwość związku seksualnego. Brak czy niemożliwość zwana jest w analizie Lacanowskiej jako realne. Tego porządku jest też resztka – objet petit a – nieredukowalne, niezasymbolizowane coś. Tam gdzie brak i niemożliwość tam miejsce dla tego co najlepsze – metafory, mitu i analizy, ktora gdzieś wokół tego braku oscyluje i mimo wszystko go przybliża, i wcale nie stawia tu kropki. Miłość też tu mierzy i mierzy tu kobieta, ktora wobec braku może być w zasadzie wszystkim czym być zapragnie, swoją własną wersją, a nawet per-wersją. Choć przjawiać się będzie zawsze tylko jako matka lub histeryczka i zawsze będzie w tym sczypta nieadekwatności.

    Październik 3rd, 2015

  4. Joshe

    „That’s how the life is played a ten cent masquerade” :)

    Październik 3rd, 2015

  5. Krzysztof Pawlak

    Jeśli nie mają takowego „zacięcia”, pozostaje im tylko histeryczność, jak wspomniała w swym komentarzu Joshe, lub histeryczność zmodyfikowana przez właściwą dla kobiet inną jouissance – tą poza fallusem, tą, która zrywa z fallusem zakotwiczając pragnienie bezpośrednio w Innym, lub zajmując jego miejsce. Wyjaśnijmy, że postulaty ruchów feministycznych nie odpowiadają temu opisowi; ruchy te nie zrywają z fallusem, one chcą mieć równy udział w triumfie fallicznym, czyli nie chcą różnić się od mężczyzn.
    Trzeba mówić bardzo twardo, nie ma mężczyzn poza matkowaniem. Dopóki istnieje konieczny związek między mężczyzną a rozrodem, nadrzędność fallusa ma umocowanie realne w mężczyźnie, podczas gdy dostęp do niego dla kobiet może być umocowany wyobrażeniowo (falliczność kobiet) lub wirtualnie (np. przez zmianę płci na męską). Oczywiście, jeśli człowiek zerwie z biologią w sensie oderwania fallusa od prokreacji, przestanie on być nośnikiem nadrzędności i zniknie przekleństwo płci, wtedy podmiot każdy będzie mógł mieć własną płeć (płeć wirtualną), o ile sobie tego zażyczy. Nie będzie to jednak czas szczęścia ludzkości. Podmioty ludzkie nadal będą pragnąć bycia w związku z kimś (podmiot może istnieć poza Innym tylko autystycznie, więc cóż on miałby chcieć od potencjalnego partnera?). Kwestia jest prosta: cóż mężczyzna poza matkowaniem miałby chcieć od kobiety (od kobiety, a nie od jej ciała)?

    Październik 5th, 2015

  6. doris

    Obiadów domowych :) i świętego spokoju po pracy :)

    Październik 5th, 2015

  7. doris

    A bardziej serio,to pewnie chce od kobiety,żeby była kobietą przez duże K, czyli Kobietą idealną, idealnie tożsamą z jego ukochaną mamusią :)

    Październik 5th, 2015

  8. Krzysztof Pawlak

    Właśnie tak

    Październik 6th, 2015

  9. Joshe

    Ja jednak do końca nie jestem przekonana. I nie mówię to z mojego doświadczenia, bo moje doswiadczenie pod typowe się nie podpina. Wydaje mi się jednak, że dużo jest tych fantazji, ktore płcie łączą i są one takie banalne, np że on ją ratuje z wieży albo z innego bagna. Albo o kopciuszku, małej nóże i idealnie pasującym pantofelku. I w ogole z tego co widzę, to jednak wiele histeryczek i to takich kompletnie przegiętych ma naprawdę fajnych mężczyzn i jakoś to działa.

    Histeryczka z definicji to ktoś kto identyfikuje się z pragnieniem ojca i za wszelką cenę to pragńienie ma być niezaspokojone. A zatem cieszy ją ze on ją pragnie, ale że z nią sypia to już niekoniecznie. I rzeczywiście mężczyznom taki układ zwykle odpowiada. Wtedy on jest takim osiołkiem co to mu marchewka przed nosem sie ciągle kołysze a z tyłu bacik, a to zwykle mobilizuje i napędza w życiu.

    Październik 7th, 2015

  10. Joshe

    Histeryczka szuka mistrza i pana, nad którym będzie władać i zwykle wybiera bardzo dobrze. Czy dobrze dla pana to już inna bajka.

    Październik 7th, 2015

  11. Joshe

    Mowa tu oczywiście o strukturze historycznej. Bo wiadomo, że można mówić o histeryczności w ogole, jako o mechanizmie obronnym bazujacym na prostym wyparciu i somatyzacji. W tym sensie Lacan mówi, że histeria może być jednocześnie najbardziej prymitywnym raczeniem sobie z impulsami i jednocześnie najbardziej zaawansowanym. W tym sensie histeryczności obecna jest we wszystkich strukturach, zarówno neurotycznych jak i nie.

    A z tym matkowaniem, że jak ono przegięte to też podejrzane od razu, że jakaś „reaction formation” i że kobieta robi z dzieci lub z faceta lalkę. Albo w drugą stronę, że jednak zupa była za słona i że jej histeryczności to już nie tylko ochota na niezaspokojone pragnienie ale że ma ochotę na totalną deprywację i dół i że to niezaspokojenie jest posunięte tutaj do limitów.

    Październik 7th, 2015

  12. Joshe

    I znów mówię tylko z teorii, z tego co przeczytane, ale jest to Lacan i to taki „mainstreamowy” – ogólnie przyjęty i interpretowany zarówno po stronie od Millera i jak i od Soler, z tego co wiem.

    Matka jest przekleństwem i dla faceta i dla kobiety – tak czy inaczej – dlatego ja bym uważała, no chyba, że lubimy ostrą jazdę, w skrajnych klimatach :)

    Październik 7th, 2015

  13. Joshe

    I kurcze też bardzo Lacanowski jest nacisk na właściwą konceptualizację Freudowskich pojęć i że to jednak bez tego wszystko idzie na manowce, a literatura psychoanalityczna po Freudzie to dla Lacana głównie były śmieci i jednak te dwadzieścia lat nauczania poświęcił by te pojęcie freudowskie na nowo wyłuskać, ożywić i rozwinąć.

    Mi się wydaje Krzyśku, że ty te pojęcia histeryczności używasz szeroko. A matkowanie to też pojęcie z rejestru bardziej wyobrazeniowego niż strukturalnego, a zatem nieanalityczne i w zasadzie nie wiadomo o czym gadamy.

    Październik 7th, 2015

  14. Anna

    Dzięki Joshe, ja też się pogubiłam. Co to w ogóle znaczy „matkować”? Jeśli to pojęcie jest tak szerokie jak w tym filmiku, to można do niego wsadzić w zasadzie wszystko https://www.youtube.com/watch?v=KRx9SkNLUyk

    Październik 7th, 2015

  15. Krzysztof Pawlak

    Postanowiłem zawczasu ustosunkować się do Twojego komentarza i przerwałem pracę nad kolejnym wpisem. Po pierwsze, poniżenie jakie spotyka wyobrażeniowość to dziecięce lata lacanizmu. Służyło ono do odróżniania swoich i nie swoich, psychoterapii od psychoanalizy, a w obrębie samej analizy, analizy prawdziwej (lacanizm) od fałszywej (analizy ego, analizy obron, kleinizmu). Po prostu, po secesji szkoła założona przez Lacana potrzebowała innego wyróżnika niż Lacan. W zasadzie był to postulat polityczny wskazujący wroga, z którym można było się boksować. Odczułem to na własnej skórze w 1987 w Paryżu, gdy dano mi poznać, że miłe by było, abym nie deklarował, że jestem związany z kleinizmem, ale żebym publicznie dał wyraz swemu rozczarowaniu nim (co było o tyle śmieszne, że tego uczynić uczciwie nie mogłem). Patrząc na to historycznie jest to zrozumiałe. Po śmierci Lacana i odpłynięciu ze szkoły najgłośniejszych wówczas jego uczniów, chodziło o niedopuszczenie do zatonięcia jego szkoły (ECF). Lecz po prawie 30 latach od tego wydarzenia lacanizm wydoroślał. Dziś cytuje się innych psychoanalityków często. Dziś przeciwnikiem jest psychoterapia kognitywna i poznawczo-behawioralna jako antypsychoterapia (anty odnosi się do tezy o niepotrzebności własnej terapii). Dziś punktem spajającym jest „dałem wam węzeł boromejski, byście zdawali sprawę ze swej praktyki”. Węzeł boromejski jest Jednym trzech rejestrów, a żaden z nich nie jest uprzywilejowany na sposób wertykalny.
    Po drugie, „matkowanie”, mothering, zapewne się nie podoba, czyli jest wyobrażeniowe, dlatego że jest pojęciem powstałym w psychoanalizie object-relation”. I tylko z tego względu lepiej go w lacaniźmie nie używać (podobnie jak „nieświadomej fantazji” zrodzonej w kleiniźmie; dla odróżnienia w lacaniźmie mówi się fantazmat, czyli fantazja nieświadoma artykułowana symbolicznie).
    Mothering było tym, co wypadało robić analitykowi (niekiedy wypada i dzisiaj, a lacaniści też to robią) w stosunku do pewnego typu pacjentów, np. dzieci, lub pewnego typu sytuacji, np. zainteresowania się stanem dziecka pacjenta, które znalazło się w szpitalu itp. Mothering różni się co do treści, ale nie co do miejsca, z którego jest stosowane od „fatheringu”. Znany jest „fathering” Freuda zastosowany wobec jednej ze swych pacjentek”. W dniu anschlussu Austrii usłyszała ona od niego: „jak śmie pani przychodzić na analizę; nie widzi pani, co się dzieje na ulicach?” Czyli „nie czas na całuski, gdy larum grają!”.
    Nie należy śpieszyć się z wyciąganiem wniosków co jest, a co nie jest wyobrażeniowe. Życie daje nam wskazówki, co o tym sądzić. Oto przykład: pewna firma w ramach adaptacji zatrudniła uchodczynię z Erytrei. Miała pomagać sekretarce jednego z kierowników. Pewnego dnia ów kierownik został dłużej w pracy; zmęczony wyciągnął się na sofie. Na to weszła Erytrejka i widząc go zaproponowała herbatę. Kierownik odmówił. Lecz Erytrejka nie ustąpiła. Siadła u jego nóg i zaczęła masować mu stopy. W tydzień później kierownik odszedł od swej żony.
    Gdy Lacan starał się ulogicznić, czyli ustrukturować różnicę między płciami napisał: dostęp do mężczyzny kobieta osiąga quoad matrem (za pomocą matki). A także: dostęp do kobiety mężczyzna osiąga quoad castrationem (za pomocą bycia kastrowanym). W sumie oznacza to tylko tyle, że niemożliwe jest, by w opisanej sytuacji masował stopy kierownikowi jakiś Erytrejczyk. Gdyby kierownik był kierowniczką do pomyślenia byłaby sytuacja, że Erytrejka masuje jej stopy, ale czy Erytrejczyk?
    Formalnie nic nie stoi na przeszkodzie, by matkował mężczyzna, ale w logice różnicy między płciami sprawa wygląda inaczej. Gdy za matkowanie bierze się mężczyzna to widziane jest to od strony wyobrażeniowości, jest on małym (i)nnym, nawet nie f(other). Gdy matkuje kobieta, widziane jest to od strony symbolicznej, jest ona m(Other). Ten Inny (Other) przesądza o tym, że nie jest to wyobrażeniowe. Inny (Other) nie istnieje. No bo czy jest do wyobrażenia w aktualnej rzeczywistości taka scena? Ta scena uderzająco przypomina tę z Ewangelii, gdy niewiasta najzwyczajniej w świecie obmywa stopy Jezusa. To czysto symboliczny akt. Niektóre matki znają to – dla nich gówno ich dziecka jest najpiękniejsze na świecie.

    Październik 8th, 2015

  16. Joshe

    Nie wiem, czy nie ma tak u Lacana, że rejestry nie są uprzywilejowane. „Nie ma innej drogi wyjscia z popędu niż symboliczna” oraz „popęd to nie instynkt, popęd odroznia od instynktu to, że ten pierwszy kopie ostro w tyłek”.

    I ja mam wrażenie, że rzeczywiście nic tak nie daje „wyjść” z popędu jak metafora np, albo mimo wszystko farmaceutyki. I dlatego wszystkie inne terapie poza analizą mają przyszłość taką jaką mają, a zatem jej nie mają w ogóle. Rozczarowanie daje się odczuć, bo niesie się szeroko. Czy analiza była rekcyjna wobec ataków kiedykolwiek. Była pewnie, ale bez przesady.

    Lacan był reakcyjny w seminarium xi, od tzw ekskomunikacji, gdy go wywalili z towarzystwa szacownego i zakazali nauczania. Co zrobił Lacan w seminarium xi – powrócił do definicji, do fundamentalnych koncertów psychoanalizy do definicji i do Freuda. Lacan jest niezwykły w tym sensie, ten upór, żeby te analityczne freudowskie pojęcia były dobrze skoncetptualizowane a nie intuicyjne i prekonceptualne. I mi się wydaje, że w tym tkwi sukces Lacana i że jest to ciężka systematyczna praca symboliczna mimo, że u Lacana centrum zainteresowania jest realne – to co niemożliwe, tak jak u Freuda – to co niepowtarzalne w powtarzalnym. Dlatego go wyrzucili po seminarium X, gdzie objet petit a jest zdefiniowany jako nieredukowalne coś, i w tym sensie esencja. Animowanie swiata obiektów.

    Dla mnie to matkowanie to jakaś fantazja taka dziwaczna, której niestety nie dzielę. Fantazje są konieczne, by cos ludzi łączyło, fantazje podtrzymują pragnienie itd. Dzięki mojej analizie udało mi się do wielu fantazji dokopać. Zwykle jest tak, że fantazje są dla nas ważniejsze niż konkretne osoby i np po rozstaniu rozpaczamy bardziej nad fantazją i jej elementami niż konkretną osobą. Czy warto być przywiązanym do fantazji. Ja myśle że nie warto. Ze jak juź to trzeba się nimi bawić i tylko bawić, i animować swiat obiektów. U Lacana podmiotowość kryje się paradoksalnie w tym, że jesteśmy w stanie byc obiektem dla kogos – być i nie być i że to nam nie ujmuje. W tym sensie analiza jest perwersyjna, jakby nie patrzeć.

    Październik 9th, 2015

  17. Joshe

    No i z tym masowaniem stóp facetowi, lub rozczulaniem się nad gównem no to dla mnie czeska bajka zupełnie. I perwersja, ale ta „imaginery” własnie, na lini matki, nie pere-version, gdzie „pere” – ojciec symboliczny jest czystą metaforą, a więc czymś, co zastępuje miejsce czegoś innego, co z kolei zastępuje miejsce czegoś innego. To są zupełnie dwie różne bajki. W pierwszej w struktury edypalne nie wchodzimy w ogóle, w drugiej od struktura edypalna jest tylko punktem startowym, stąd mowa o inversji.

    I rzeczywiście te wszystkie kliniczne przypadki Melanie Klein jak się czyta to to są dzieci gdzieś na skraju upośledzenia umysłowego i autyzmu, a zatem nawet jeszcze nie w języku, przeciąganie w ramach terapi pociągami zabawkami przez przysłowiową macicę. Spektakularne rzeczywiście, i bardzo wyobrażeniowe. Wydaje mi się jednak, że pacjent nieautystyczny zwykle wie dlaczego jest wkurzeny i zawstydzony i nie o odgrywanie i elewację tego wkurzenia chodzi ale o nadanie mu znaczącego. I ten akt symbolizowania jest mortyfikujący. Ten stary dziad! – co on tam dalej robi – wszyscy myśleli źe już dawno martwy a tu proszę gdzieś tam w nieświadomosci siedzi. Znaczący raz przywołany do światła dziennego umiera, i jest to śmierć, ktora przynosi więcej życia – jak to Lacan pięknie ujmuje.

    Październik 10th, 2015

  18. Joshe

    Wyparte znaczące przyprawiają rogi naszemu pragnieniu i korumpują libido – to też metafora Lacanowska.

    Październik 10th, 2015

  19. Joshe

    A jeszcze z obozu przeciwnego niejaki Leonardo R. analityk od dzieci, ktory z kleinizmu sie wywodzi i ktory analizantem niejakiej Collete też był to o matkach i matkowaniu ma opinie takie co to mrożą krew w żyłach i on o tych przypadkach nawija bez końca. Rzeczywiście matka lub ktoś w jej miejsce jest potrzebny, bo bez tego upośledzenie umysłowe i straszne historie. Jednak nadmiar matki to teź tylko straszne historie, kamuflowane zwykle kulturowo tymi wszystkimi mitami dobrej matki, poświęcenia i bezwarunkowej milosci. Z tym zachwytem nad gównem dziecka to też śmierdzi nadmierną fiksacją i pielęgnacją. No i jak wiadomo, ta pielęgnacja prowadzi do bagien strasznych, włączenie z zapielęgnowaniem dziecka na śmierć. I nie jest to bynajmniej metafora.

    Październik 10th, 2015

  20. Joshe

    A jeszcze z obozu przeciwnego niejaki Leonardo R. analityk od dzieci, ktory z kleinizmu sie wywodzi i ktory analizantem niejakiej Collete też był to o matkach i matkowaniu ma opinie takie co to mrożą krew w żyłach i on o tych przypadkach nawija bez końca. Rzeczywiście matka lub ktoś w jej miejsce jest potrzebny, bo bez tego upośledzenie umysłowe i straszne historie. Jednak nadmiar matki to teź tylko straszne historie, kamuflowane zwykle kulturowo tymi wszystkimi mitami dobrej matki, poświęcenia i bezwarunkowej milosci. Z tym zachwytem nad gównem dziecka to też śmierdzi nadmierną fiksacją i pielęgnacją. No i jak wiadomo, ta pielęgnacja prowadzi do bagien strasznych, włączenie z zapielęgnowaniem dziecka na śmierć. I nie jest to bynajmniej metafora.

    Październik 10th, 2015

  21. Joshe

    A jeszcze z obozu przeciwnego niejaki Leonardo R. analityk od dzieci, ktory z kleinizmu sie wywodzi i ktory analizantem niejakiej Collete też był to o matkach i matkowaniu ma opinie takie co to mrożą krew w żyłach i on o tych przypadkach nawija bez końca. Rzeczywiście matka lub ktoś w jej miejsce jest potrzebny, bo bez tego upośledzenie umysłowe i straszne historie.

    Jednak nadmiar matki to teź tylko straszne historie, kamuflowane zwykle kulturowo tymi wszystkimi mitami dobrej matki, poświęcenia i bezwarunkowej milosci. Z tym zachwytem nad gównem dziecka to też śmierdzi nadmierną fiksacją i pielęgnacją. No i jak wiadomo, ta pielęgnacja prowadzi do bagien strasznych, włączenie z zapielęgnowaniem dziecka na śmierć. I nie jest to bynajmniej metafora.

    Październik 10th, 2015

  22. Joshe

    Sorry za powielony ostatni komentarz, ale coś nie chciało żreć, a ja z cierpliwością na bakier – i taka też ze mnie matka :)

    Październik 10th, 2015

Reply to “„Dwoje nie do pary””