Od niedawna uchodzi za wyraz obycia dyskutowanie o wolnej woli. Dyskutowanie to z mojej strony raczej nadużycie, dobra wola w stosunku do dyskutantów, zakładająca, że chodzi w tym wszystkim o dyskusję. Codzienność przekonuje, że to pobożne życzenie. W tej „dyskusji” chodzi o światopogląd, a nie światopoglądy. O słuszność, a nie o rację. Rzecz w tym, że wszystko zdaje się być podporządkowywane jakiemuś Jednemu jako ośrodkowi wiary, a nie prawdy.
Od pewnego czasu zabieg politycyzacji/teologizacji wolnej woli sięga szczytu. Mamy, my ludzie, wolną wolę, czy nie mamy? Neuroscjentyści twierdzą, że to iluzja, filozofowie, a zwłaszcza teologowie, że rzeczywistość. Wyczytacie to bardzo łatwo zaglądając do tekstu „Iluzoryczny jak wolna wola”, zamieszczonego w numerze 26 TP. Pomimo wnikliwego czytania nie jestem w stanie dostrzec w nim niczego, co by dotyczyło wolnej woli. Skąpe opisy procedur eksperymentalnych pokazują raczej coś innego. I tak, wolna wola utożsamiana jest z dokonywaniem wyborów świadomych. Jeśli tak, to instancją wybierającą jest ego, czy jak wolicie Ja, z którym człowiek jest zrównany. Czytając dalej opis zwróćmy uwagę, że instrukcja do badania Libeta mówi np.: „zadaniem było wykonywanie”, „musiały jednak zapamiętać”, a do badania Alloya i Abramsona: „zadaniem było naciskanie (lub nie)”, „następnie obserwowali [tu znika „lub nie”] rozbłysk”, „prosili uczestników, by ocenili”(czytaj życzyli sobie). Czemu badacze ci nazywają przedmiot swych badań „wolną wolą”, a nie „dobrą wolą” (liczę na twoją dobrą wolę, powiadamy), nie jest mi znane. Sądzę, że im samym też. Tymczasem eksperymenty psychologiczne na ludziach zależą od dobrej woli, a nie od wolnej woli. Dobra wola jest dyspozycją, wolna wola agentem (w rozumieniu czynnika sprawczego). Mało kto wie, ale wolna wola jest przeszkodą dla eksperymentów psychologicznych. By ją usunąć stosuje się różne sztuczki. Płaci się za udział, okłamuje się badanych, zarówno co do celów badania, jak i technik manipulacji zmiennymi (zwodzenie, odwracanie uwagi itp.). Jak można w takiej sytuacji sądzić, że uzyskane wybory są wolne? Nie dziwi zatem, że sami badacze nazywają wolną wolę iluzją.
Innym problemem jest stosowanie „wyboru” jako miernika wolnej woli. Nawet najbardziej subtelne eksperymenty redukują wolę do decyzji, czyli uznają Ja za czynnik sprawczy woli. W konsekwencji traktują wolę jako zmienną zależną od czasu oraz świadomości.
Zatem małe dzieci nie mają wolnej woli.
Przekonałem się o tym podczas badań do swej pracy magisterskiej (była o metodologii badań psychologicznych). Robiłem je w szkole podstawowej w klasach I-IV. W instrukcji do tych badań nikt dzieci nie pytał o to, czy chcą, czy nie chcą w nich uczestniczyć. Mówiło się co i jak, rozdawało papiery, a dzieci robiły o co były proszone. Czy chociaż jedno mogło zaprotestować? Tego nie wie nikt, albowiem nikt im tego nie mówił (sądzę, że i dziś tego nie robi). Taki kształt instrukcji dawał i daje iluzję nadal, że dziecko nie dokonuje wyborów (czy 12-latek może wybrać sam, że będzie chodził na etykę, a nie na religię?).
Z kolei terminalnie chorzy, którzy chcą samodzielnie wybrać moment śmierci „mają ograniczoną świadomość”. W obu przypadkach z góry zakłada się, że centrum istnienia istoty ludzkiej mieści się w mózgu. Nikt tego nie udowodnił (nie wskazano do dzisiaj lokalizacji mózgowej dla czynnika sprawczego, ale kogo to zastanawia?). A co jeśli takowe centrum lokuje się na zewnątrz mózgu?
W badaniach cytowanych w artykule z TP autorzy sprytnie, aczkolwiek nietrafnie, dali sugestię wolnej woli w postaci możliwości nie zrobienia czegoś, czyli, że dysponuje się wolną wolą, gdy można czegoś odmówić (koncepcja veta jako przejawu wolnej woli). Koncepcja veta ma jednak znikome zastosowanie do ludzkich sytuacji wyborów.
Weźmy dwie sytuacje wyborów wymuszonych.
Najpierw wybór „albo-albo” w formule „pieniądze albo życie”. Koncepcja veta jest tu daleko niewystarczająca, bo równałaby się zawetowaniu dwóch wyjątkowo pożądanych rzeczy (nie wybierając tracisz i jedno i drugie). Wymuszenie polega na tym, że wybiera się życie kosztem pieniędzy. Lecz jeśli wybór jest oczywisty, to czy można mówić tu o wolnym wyborze? Skoro mózg zawsze wybiera życie (działa tu uniwersalne prawo ewolucji), to kto dokonuje wyboru, jeśli wybierane są pieniądze? Jeśli to mózg wybiera pieniądze, to jakiej natury jest to ciało, skoro wyborem swym zaświadcza, że ewolucja to nie wszystko? Na nic tu zastrzeżenia, że mózg wybierający pieniądze jest chory, albowiem gdyby tak było, to każdy żołnierz ginący za wolność swego kraju byłby chory.
A teraz wybór w formie „ani-ani”. Każą ci wybierać między jednym lub drugim więzieniem pod groźbą dożywocia w trzecim (to wybór, przed którym stawiane jest dziecko w sprawie rozwodowej rodziców, z mamą czy tatą chcesz być. Veto jest wykluczone, bo jeśli nie ty, to my wybierzemy za ciebie). Co wtedy wskazuje mózg? Bo jeśli „ani mama ani tata, ja chcę ich oboje”, to dlaczego pozostaje to poza wyborem?; a jeśli wskazuje albo mamę albo tatę, to jest w niezgodzie z Ja; tyle że neuroscjentyści utrzymują, że „ja” zawsze parafuje wybór mózgu (to konieczny dogmat, albowiem gdyby tak nie było mózg musiałby przestać być centrum dowodzenia). Co robi w tej sytuacji człowiek, ale nie mózg?
Dokonuje wolnego wyboru, to znaczy wyboru nie zdeterminowanego przez mózg. Dziecko w opisanej sytuacji popadnie w mutyzm, rozboli go brzuch, zacznie wymiotować. Inaczej mówiąc wybierze symptom, co Freud nazwał wyborem nerwicy. Wybór podmiotu oprotestowuje mózg, bojkotuje go. Na planie eksperymentów psychologicznych byłoby to sabotowanie wysiłków centrali, czytaj badaczy. Taki wybór nie jest żadną decyzją i nie uwzględnia w wyborze Ja.
Czynnikiem sprawczym wyboru jest podmiot pragnienia, jego wolność wynika z niewiedzy dotyczącej powodów takiego, a nie innego wyboru.
Z tego wynikałoby, że nieświadomość (a więc „niewiedziane” dla świadomości) jest zewnętrzna w stosunku do mózgu. A jeżeli świadomość jest wytworem mózgu, to w stosunku do niej także. Ale tu wchodzimy w zagadnienie czym jest nieświadomość i tu się zatrzymam.
KP
No Comments, Comment or Ping
Reply to “Dowolna wola kieruje się ku „do woli””