„Obiektem psychoanalizy jest brak obiektu”


Ostatni wpis uruchomił pewne sprężyny, których wyrazem były komentarze. Wszystkie one w jakimś stopniu dotykają enigmy bycia człowiekiem, lepiej, bycia człowieka. Niejasne? Tak, lecz nie sądzę, by mogło być inaczej; ostatecznie, wszystko wskazuje na to, że czarne dziury istnieją, ale czy uda się je fizycznie udowodnić? Matematycznie tak, ale kogo to zadowala? Czy liczby mają substancję? A zatem czarna dziura jest obiektem, na pewno matematycznym, skoro wszystko w nią wpada, a nic nie opuszcza, ale także językowym. Czarna, bo znika w niej światło, i dziura, albowiem istnieje krawędź, granica tego obiektu, oddzielająca prawa fizyki załamujące się na tej krawędzi, od praw matematyki. Oto różnica między Realnym (czarna dziura), a Rzeczywistym (tym, co nie zdążyło jeszcze w nią wpaść/spaść).

Enigma, enigmatyczność to cecha obiektu, motoru działań psychoanalityka („psychoanalityk czyni z siebie ‚obiekt a'”, dla analizanta ma się rozumieć). Ten obiekt jest dziurą (jak chcecie nazywajcie ją „czarną”) w Symbolicznym. Symboliczne obwałowuje tę dziurę, na której krawędzi załamują się możliwości symbolizowania. „Jaki jest sens naszego bycia na świecie?”. Nie życia, albowiem sens jego jest znany – wszystko po to, by przedłużyć ile się da istnienie naszego gatunku. „Co nas, branych z osobna, rozkoszuje i po co?”. Po co istniejemy w dwojakiej postaci, postaciach tak bardzo niedobranych, ale równocześnie tak bardzo na siebie skazanych? To przykłady dziur w Symbolicznym, dziur branych obiektowo, chociaż obywających się bez obiektu.

Dziura jest miejscem bez obiektu (gdyby tam był, pełniłby funkcję zatyczki). Wyłuskując sedno z cytatu tytułowego rzekniemy, że dziura jest miejscem po obiekcie. Obiekt tylko był. Teraz go nie ma, więc nie jest. Ale, do jasnej cholery, chyba będzie; więcej, ma być! Tym jest miejsce pęknięcia, rozłamu między „byciem”, a imperatywem „bycia”, „ma być”. Inaczej mówiąc, Dłonie Rodina (z wpisu ostatniego) muskają obiekt, który był, a nie, który jest. Dłonie te dotykają przeszłości, obiektu na zawsze utraconego, utraconego natychmiast po tym jak się pojawił. Ten utracony obiekt, z chwilą utraty dzieli czas (o ile w ogóle istniał przed tą utratą) na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Człowiek z „wczoraj” bierze siłę, by dożyć jutra. Jutro daje nadzieję, że na nowo odnajdzie się obiekt, od którego wszystko „co moje” się zaczęło. Lecz „jutro” ma do dyspozycji tylko namiastki, pozory obiektu na zawsze utraconego, kopie, choćby i doskonałe, ale tylko kopie.

Negatywem Dłoni jest Myśliciel Rodina. Ja sam chętniej widziałbym go z tytułem Zafrasowany, bo bardziej widać w nim echo protoplasty Adama, niż Kanta rozmyślającego nad gwiazdami na niebie. Samotność Adama zafrasowała nawet jego stworzyciela. Życie to za mało, życie to nie wszystko. Zwierzątka stworzone tuż przed nim zaraz poszły się najeść, a jak już się najadły, to poszły spać. A on, Zafrasowany, co robi? Nic, poza tym, że jest. Jest jak wskrzeszony Łazarz, niby żywy, ale jakiś nieszczęśliwy. Życie, ale daleko niewystarczające. Współczesny Łazarz nosi w serialu francuskim imię Falco. Był w śpiączce 22 lata, by po cudownym obudzeniu się stwierdzić, że żona już od dawna żyje z kimś innym, a córka o nim po prostu zapomniała. Może więc eutanazja jest lepsza od powrotu do świata żyjących? Co ludziom po zmartwychwstaniu, jeśli „żyć” byłoby pozbawione „być”?

Adamowi w sukurs przychodzi ona, obiekt. Ona-obiekt, rozłamuje podmiot – „jest” otwiera się na „być”. Myśliciel Rodina, martwy, chociaż nie umarły, trwa w oczekiwaniu na „bycie”, co zresztą nazywamy rozhisteryzowaniem. No bo cóż wyrwie Myśliciela ze snu-rozmyślania nad tym, czy ten telewizor, czy tamten kupić, jeśli nie ona-obiekt?

To zdarzyło się nawet Kantowi.

KP

P.S. Cytat tytułowy to E,12; cytat w tekście to seminarium Akt Psychoanalityczny z 1967-68, str.21


No Comments, Comment or Ping

Reply to “„Obiektem psychoanalizy jest brak obiektu””