Jak większość z Was wie, ostatni okres działalności blogowej poświęciłem objaśnianiu tez Lacana. Nie że chciałbym z tym skończyć, co to, to nie – tezy mistrza będą dalej nam towarzyszyć; dostrzeżecie je w tekście, a w przypisach też o nich wspomnę. Co się zatem zmieni?
Niewiele, poza ewentualnym brakiem cytatów w tytule, a także odejściem na moment, dwa, od ekskluzywnej tematyki i jeszcze bardziej ekskluzywnej terminologii. Czyżbym zapowiadał nowy rozdział? Tak, bo będzie o gender!
Czyżby strzeliło mi coś do głowy? I tak i nie. Chciałbym, by część zapowiadanej książki składającej się z dorobku tego bloga koniecznie zawierała rozdział o gender. Nie bez powodu; raz, że gender było tematem mego, bardzo mądrego jak na ówczesne czasy doktoratu, z którego obrony udało mi się zrezygnować. Dziś większość z tego, co tam zawarłem, byłaby niepoprawna politycznie i niezgodna z obowiązującymi regułami gry w tym obszarze. Dwa, krew mnie zalewa, a pięści zaciskają się w kułak, gdy słyszę te androny, pustosłowie i „naukowe badziewie”, intelektualną pustkę tez dawaną ludziom do wierzenia, tylko do wierzenia. I to, że ludzie mają tylko wierzyć odpowiedziom dawanym przez genderystów i antygenderystów, znać tylko odpowiedzi i zadowalać się nimi, świadczy dobitnie, że genderyzm, na początku pomyślany jako fenomen medyczny, w latach 90-tych ubiegłego wieku stał się orężem ideologicznym. Stawiam twardo tę tezę, albowiem nie każę Wam w nią wierzyć, ale dać ją do przemyślenia. Tymczasem Ci, którzy twierdzą, że status genderyzmu jest naukowy, nie są zainteresowani pytaniami, tylko formułują odpowiedź za odpowiedzią. Naukowe zdaje się dla nich być to, co jest odpowiedzią, a nie to, co jest pytaniem. Ten kapitalistyczny wymiar dyskursu, który z nauki czyni fabrykę odpowiedzi, które muszą kupić nienaukowi nabywcy, a na dodatek z kupna tego towaru mieć „orgazm komunijny” (to zamierzona ironia oparta na bilingwistycznej grze słów, bazującej na terminie: community-making identification, praktycznie bez dwuznaczności wskazującej kierunek i cel działań takich ideologii – stanie się człowiekiem nowoczesnym, człowiekiem, ale broń boże podmiotem. To CMI brzmi w sposób niezamaskowany w WO, GW). Jak to wygląda? Ano tak: jesteś nowoczesny, czyli Nasz, a nie Ich, jeśli rezygnujesz z glutenu w diecie, myślisz pozytywnie, jesteś za małżeństwami jednopłciowymi itp. odpowiedzi/tez.
Czy ja jestem przeciwko tym tezom? Skądże znowu, ja po prostu, zamiast najpierw skonsumować taki towar/tezę w opakowaniu naukowości, chcę zadać parę pytań odnośnie statusu odpowiedzi. Dlaczego? Choćby dlatego, że autor tezy o zgubnym wpływie na zdrowie ludzi glutenu, całkiem niedawno odwołał swą tezę. Czyżby tylko wierzył w nią, bo chyba nie udowodnił?; to samo z pozytywnym myśleniem – oznajmiono niedawno, że teza ta nie znajduje potwierdzenia w badaniach naukowych (tezy wymienione formułowali profesorowie, którzy jak widać tylko byli pierwszymi, którzy wierzyli w nie). A więc, czy może być podobnie z tezami genderystycznymi? Tym bardziej, że obserwuje się w ramach gender-studies, znamienny przesuw od genderyzmu do queer-yzmu.
Zaczniemy zatem od statusu samego pojęcia gender; z czym to pojęcie się je.
Zdaję sobie sprawę, że będą mnie hejtować – tylko dlatego, że będę zadawał pytania, a co za tym idzie formułował tezy wynikające z pytań, na które eksperci unikają udzielania odpowiedzi. Aliści, by nie kończyć dzisiejszym manifestem, coś o gender wspomnę teraz.
Termin gender ujrzał światło dzienne w 1955 roku, zupełnie nieszczególnym roku. Do tego czasu świat śnił swój komfortowy sen z patriarchą Noem w roli głównej. By życie nie zaginęło nakazano Noemu wziąć do Arki dwupłciową parę każdego gatunku zwierząt, bo o istnieniach rozmnażających się bezpłciowo nikt nie pomyślał. By życie przetrwało muszą istnieć w parze dwie płcie, ani mniej, ani więcej, tylko dwie płcie. W tym śnie życie zostaje zdefiniowane przez obecność tylko dwóch płci. W ten sposób życie przedstawione zostało jako coś, co posiada znaczenie w postaci seksualnej. Tylko takie życie się liczy, rozmnażanie się nabrało znaczenia; każde rozmnażanie się ma charakter seksualny. W ten sposób rozmnażanie się powiązane zostało z pragnieniem. Wszystko to sprawką jest fallusa. Wszystko w tym śnie jest uporządkowane w/g zasad logiki fallicznej – mamy dwie płcie o orientacji heteroseksualnej(HT), mające do siebie skłonność o naturze pragnienia. Wybór par zwierząt nie został pozostawiony przypadkowi. Wśród tych par nie ma osobników zorientowanych homoseksualnie (HM), ale co zdecydowanie ważniejsze, osobników o płci zdeformowanej, nieokreślonej, ale od zawsze obecnych, hermafrodytów(HA). Bogu udało się okłamać człowieka. Aż do roku 1955.
Wtedy to w czasopiśmie naukowym o tytule Psychological Findings, John Money, psychoanalityzujący badacz opisał dylematy z płcią występujące u prawdziwych HA. Ci HA mają w swym ciele anatomiczne znamiona obojga płci, np. jajniki i jądra. Którą z płci przypisać osobnikom w tych przypadkach? Przez setki lat nie było problemu, przecież byli to obojnacy. Nikt obojnaków nie pytał się o zdanie. Ich zdanie na ten temat zawdzięczamy poniekąd psychoanalizie, dziedzinie, która zaczęła pytać ludzi o zdanie. No i zrobił się bałagan. Okazało się, że dwa podobne przypadki pod względem anatomiczno-morfologicznym różnią się subiektywną przynależnością do jednej z dwóch płci. Żaden HA nigdy nie określił się mianem płci obojnaczej! Co przeto zdecydowało o odpowiedziach pytanych osób HA?
By uniknąć wielce drażliwej odpowiedzi, że przypadek (albowiem eliminowałaby ona udział ego w procesie identyfikowania się z płcią), Money oparł się na tym co jedynie miał wtedy pod ręką – uznał, że prawdę zna ego. Skoro wybrana przez identyfikację płeć nie wyrasta z biologii/anatomii, nie mogąc być gwarantem takiej identyfikacji, to identyfikacja z płcią pochodzi od ego, tego co ego postrzega jako płeć jemu właściwą. Tak oto Money sformułował tezę o istnieniu płci, której ma się poczucie w wyniku identyfikowania się z istniejącą od zawsze binarnością, wyznaczoną logiką falliczną: można być tylko kobietą, albo mężczyzną. Tym jest gender – płciowość, do której przyznaje się ego, i tylko ono.
Tak więc początkowo gender był konstruktem ściśle naukowym, pomocniczym w kwestii rozważań dotyczących sfery płciowości. Money wtedy nie widział gender poza binarnością falliczną i nie było mu w głowie promowanie gender jako poczucia płci nadrzędnego w stosunku do innych podpór dla płci. Z perspektywy lat widzi się w tej koncepcji Money’a jako nieświadomego gwaranta nadrzędności ego, albowiem ono to jest u niego ostatecznym rozjemcą dylematu prezentowanego przez HA; czyli, nieważne jest jakiej płci jesteś, ważne jaką płcią się czujesz, lub: jesteś taką płcią, jaką się czujesz. Od samego początku widać, że to pojęcie skażone jest tym samym błędem „fałszywego mniemania”, co zdania typu: jestem szczęśliwy, bo czuję się szczęśliwy, zdania, które upewnia ego przez zwrócenie się do obrazu (image), by uzyskać z niego pewność pod postacią znaną w psychologii (choć źródłowo pochodzącym z psychoanalizy) jako self-image. Problemem gender jest jego bezdyskusyjny związek z narcyzmem-ego, jednym z dwóch narcyzmów wyróżnionych przez Freuda.
Gender przez swój związek z ego wkrótce upomniał się o uniwersalność, implicite zawartą w tezie Moneya. Dlaczego HA mogą określać swoją płeć przez jej poczucie, mocą decyzji ego, a HT i HM nie? Czyż nie jest prawdą, że wszyscy mają ego?
To dopiero początek historii emancypowania się człowieka z okowów płciowości fallicznej. A to każe nam zadać pytanie, czy płciowość falliczna jest Jednym/Jedno ludzkiego istnienia?
KP
P.S. Przywoływany artykuł ukazał się w numerze 96, na stronach 253-264; nosi tytuł: Hermaphroditism, Gender and Precocity in Hyperadrenocorticism. Pismo to jest wydawane przez John Hopkins Hospital, później matecznik myślenia genderowego.
30 Comments, Comment or Ping
Myślenie genderowe ma z pewnością matecznik. Ciekawe, czy ma też ojczyznę.
Luty 4th, 2015
No ale właśnie jest odwrotnie Paweł – genderystki i większość lezbijek to głowie miało ojczyznę, a zatem mocno identykifują się i kochają – w lini edypalnej – ojca. W feminizmie i lezbijstwie jest ojca zwykle za dużo i na zasadadzie kompensacji lub odmiany fiksują się na mateczniku.
To jest paradoksalne, ale tak jest.
Ostatnio czytałam Lacana seminarium IV i on tam tylko o relacji z obiektem i strukturze edypalnej i wszelkiej odmienności na tej lini, a takze perwersjach. I pada tam bardzo śmiała teza, a mianowicie, że histeryczki to są męskie, a zatem większość kobiet jest mężczyznami i chodzi im tylko o to by poprzez faceta (trzeci histeryczny element) dobrać się do pragnienia innych kobiet. Znaczy, że związek z facetem wyjawi im czym jest kobieta i czego pragnie. To seminarium Lacana jest fantastyczne.
Niemniej zawsze trzeba patrzyć głębiej. Przypadek Dory, w którym dziewczyna jest histeryczna i wyjawia od razu, że chce ojca, który jest zainteresowany inną kobietą okazuje się być przypadkiem histeryczki, ktora zainteresowana jest tak naprawdę kochanką i przez identyfikację z ojcem a takze wlasciwym mężem kochanki chce się do tej kobiecości dobrać, będąc tak naprawdę lezbijką.
Z kolei przypadek homoseksualnej kobiety Freuda, ktora wydaje się być feministką i deklaruje milosc tylko do kobiet tak naprawdę kocha i pragnie własnego ojca, aż za bardzo.
Od seminarium xvii Lacan zupełnie odchodzi od Edypa, wrzuca go do śmieci jako nieprzydatnego zupełnie.
Luty 4th, 2015
W analizie nic nie jest proste i zanim człowiek dokopie się do obiektu pragnień i miłości oraz wszelkich zahamowań i lęków w tym zakresie, to trzeba przerzucić spory kawał życia. I nic nigdy nie jest tym czym wydaje się być na pierwszy rzut oka. I to jest fantastyczne.
Dlatego ja bym też wszelkie feministki i genderystki indywidualnie rozpatrywała a nie wrzucała tego do jednego worka. Jeśli to robimy ograniczamy się do wyobrażeniowego rejestru, własnych projekcji, naszej
własnej osobowości.
Luty 4th, 2015
Joshe, do tego właśnie próbowałem nawiązać, ale ograniczyłaś się do wyobrażeniowego rejestru :)
Luty 4th, 2015
Ej, no własnie ale ja tutaj staram się różnorodność zaszczepić.
Lacan mówi, że kościół to jest istna siedziba perwersji, i to nie chodzi mu tylko o fetyszyzm (a zatem cos tylko u facetów) czy pedofilię ale też wszelkie tzw „uranie”, a zatem mistycyzmy i inne, które rozgrywają się edypalnie zawsze na lini ojca, ktory nie istnieje. To wszystko jest zajebiście ciekawe.
Luty 5th, 2015
Dlatego właśnie genderyzm jest głupi, bo nie schodzi nawet w połowie w struktury symboliczne, które zawsze indywidualne. Ale to też widać w tych wszystkich genderystycznych kategoriach płciowych, które mnożą się w nieskończoność. Wariacje i permutacje w zakresie ludzkich miłości i pragnień są indywidualne i złożone i nie widać tego lepiej niż w analizie właśnie. Dlatego też i analiza tak długo zajmuje.
Ja uważam, ze genderym jest o tyle dobry, że w kulturze obiegowej zwraca uwagę na tą różnorodność i być może trochę ją z szafy wyciąga, żeby nie powiedzieć z klasztorów. Ja wiem, że owoc zakazany smakuje lepiej, niemniej trochę satysfakcji seksualnej do zdrowia człowiekowi konieczne także.
Luty 5th, 2015
W angielskim jest takie powiedzenie, że trzeba zawsze uważać żeby się w szafie za bardzo nie zasiedzieć, bo prędzej czy później drzwi szafy się otworzą i przywalą komuś innemu w twarz.
Dlatego ja myśle, że gender może z tej przysłowiowej szafy trochę wyciągać. A wiadomo kto boi się wyciągania najbardziej – ci co siedzą w szafie najgłębiej, a zatem kler.
Luty 5th, 2015
Ja nie mówię, że ja jestem lepsza niż jakiś ksiądz. Na analizie dowiedziałam się o swojej strukturze edypalej – kogo kocham, kogo pragnę i jakie mam leki i zahamowania na tym polu. W tym sensie spotkało mnie dobro, które ludzi w tych w klasztorach nie spotka. Oni żyją swoją „normalnością” wytykając palcami wszelkich odmieńców i zboczeńców.
W Anglii właśnie zalegalizowano in vitro z udziałem 3 rodziców – zegaj Gienia świat się zmienia – być moze żegnaj i edyp i to nie tylko symbolicznie, ale w jakimś dziwnym realnym.
Luty 5th, 2015
I jeszcze pytanie do Ciebie Krzyśku. Czy nie jest przypadkiem tak, że w analizie lacanowskiej o seksuacji decyduje tylko to kogo się pragnie i jak. I ani płeć biologiczna ani identyfikacje ego ani nawet to z kim chodzi się do łóżka żadnej informacji tu nie wnoszą.
A zatem histeryczna kobieta ustawia się zawsze po męskiej stronie seksuacji, jak histeryczny facet zawsze jest tylko dziewczyną.
Bez miłości ojca w ogóle nie da się nikogo kochać ani wejść głęboko w kulturę i język. Lecz to jest drugorzędna sprawa. Wszystko kręci się przede wszystkim wokół pragnienia – kto jest upragnionym obiektem i w jaki sposób lub to, czy lubi się być obiektem pragnienia kogoś innego.
Luty 5th, 2015
Podmiot w analizie ma się rodzić z pragnienia, z tego co rozumiem. Ja swoje odnalazłam. Teraz pracuję nad poznaniem i zrozumieniem tego wszystkiego.
Luty 5th, 2015
O źle napisałam – nie odnalazłam – mój analityk rzucił mi wszystko prosto z mostu z zagłowia, po pewnym śnie i jak zawsze mogłam i tu na niego liczyć.
Luty 5th, 2015
Gdybym wczesniej poszła na analizę oszczędzone byłyby mi te wszystkie błąkania po świecie i inne poszukiwania. W sumie nie wiem czy to dobrze czy źle. Obecnie jest zadowolona, ale przede wszystkim spokojna.
Luty 5th, 2015
I tak, mam najlepszego analityka na świecie, który czytał moje tony maili wysyłanych regularnie, po kilka, czasem kilkanaście dziennie przez ostatnich 9 miesięcy z wynurzeniami wszelkiej maści. A to zajęty facet. I jak tu go nie kochać. A, że bezpośredni i nie owija w bawełnę – nawet lepiej! Moze dlatego tak szybko poszło.
Luty 5th, 2015
Zabawnie ma się przy tym konwencja o przeciwdziałaniu wobec przemocy kobiet, która zupełnie nie wie co zrobić z mężczyzną. Cały gender nieco tutaj siada, bo co z tym mężczyzną zrobić?Okazuje się, że chociaż konwencja ma dotyczyć przemocy domowej także wobec mężczyzn, to jako ofiary ci faktycznie najlepiej, żeby były(byli) kobietami.
(http://amnesty.org.pl/uploads/media/konwencja_przemoc_wobec_kobiet.pdf)
Luty 6th, 2015
Kto będzie podmiotem w sprawie o stosowanie przemocy wobec kobiety, która w dniu doniesienia o przestępstwie uważała siebie za kobietę a w dniu orzeczenia wyroku, zdążyła stać się mężczyzną? Czy to płeć nie-żyjąca?
Luty 7th, 2015
Niezgoda na własną płciowość, jeśli wypróbowało się inny sposób obsługi seksualnej i uznało, poczuło, że jest lepszy? Wolę być lesbijką, gejem (bo teraz można już się przekształcić płciowo i niech mi tylko ktoś zabroni…) Za tym kryją się jakieś psychiczne aberracje, jakieś nierozwiązane problemy, które gender próbuje obejść na skróty i w dodatku w stylu maskaradowym, a więc lubianym współcześnie. Spójrzmy tylko na estradowe wykwity gender–te poprzebierane za „kobiety” istoty rzekomo męskie. Teatr japoński też zgłębiał zagadki kobiecości, dając pole męskim aktorom do wcielenia się w kobietę, ale tam chodziło o „istotę” kobiecości jako całości, a w pokazach estradowych z poprzebieranymi facetami to ja widziałam, ze chodzi tylko o seksualność kobiety i to o specyficznie rozumianą seksualność, w jeden określony sposób, powiedzmy to wprost–seksualność z piórkiem w dupie. To jest kabaret. Ale znakiem naszych czasów jest show, przebieranki, maskowanie prostych, często dojmujących braków, więc tak głupia zabawa trwa w przebraniu naukowości.
Luty 9th, 2015
Opisujesz Renato stan, w którym gender to już zmierzch. Gender, pomimo całej swojej dwuznaczności, był i jest kategorią płciową. Zwyczajne Twoje odczucia, podzielane przez ogół, dopatrują się w tym aberracji. Nie bez powodu. Gender rodził się jako kategoria kliniczna, by w końcu zrzucić te szaty (podobnie jak współcześnie nie ma już niesmaczności w miejscu braku kultury; dziś i kultura i sztuka odchodzi od aluzyjności w kierunku dosłowności przedstawiania, nie metaforyzuje) i twierdzić, że płeć na żadnym poziomie nie ma związku z normalnością i anormalnością, jest jaka jest, a raczej jest, jaka chcesz. Tyle że to właściwie już nie gender, to już queeryzm, płciowy happening, nawet nie performance – sprywatyzowana płeć, tak jak coraz bardziej sprywatyzowana sztuka z kulturą.
Luty 10th, 2015
Zapewne będzie to płeć metrykalna
Luty 10th, 2015
Tego właśnie nie potrafiłem nigdy zrozumieć w myśleniu genderowym/queerowym. jedna rzecz to tolerować odmienność, ale czy za taką zgodą nie powinna iść refleksja, na temat tego „czemu tego chcą, o co im właściwie chodzi”? Jak rozmawiam z przedstawicielkami poglądów queerowych mam wrażenie, że takie pytanie jest dla nich zwyczajnie niewygodne, tak jak pytanie jakie można by im postawić” ale dlaczego tak was interesują geje i lesbijki?” Za tym coś się kryje, jak za każdą fascynacją. Mam wrażenie, że łatwiej zatrzymać się na poziomie krytyki męskości jako takiej i budować w jej oparciu jakiś nowy model „męskości”, gdzie mężczyzna może być kim chce (czyli go de facto nie ma), niż poddać autokrytyce własne domagania się.
Luty 10th, 2015
Wiem, już się połapałam, że to Nie gender, a queer. A właściwie córka mnie uczuliła na to rozróżnienie i przy okazji „uświadomiła” mnie, że takie wątpliwości, jak moje są udziałem prawicowej ciemnoty, etc. Była trochę oburzona, że ja też się do tej ciemnoty zaliczam. Ale kiedy, nie dając się —z trudem—zbić z pantałyku mojej liberalnej, elokwentnej córce, trzymałam sie jak pijany i ciemny chłop płota pytania, dlaczego zmieniają płeć, przecież to ogromna ingerencja w naturę, w organizm, żeby już nie wziąć cepa demagogii i nie powiedzieć–ingerencja w „mądrość natury”, to moja emapatyczna córka, z nieudawanym wzruszeniem powiedziała–a wiesz, jaka to tragedia urodzić się jako facet w ciele kobiety? Z tym teraz da się coś zrobić, więc czemu nie robić?–pytała córka. Ja nadal mam wątpliwości natury etycznej, ale aż strach je podnosić, bo młodzież (również moi uczniowie w szkole artystycznej) reagują na tego typu wątpliwości tak emocjonalnie, prawie się obrażają…Co za diabeł w tym miesza?
Luty 10th, 2015
Chodzi o wolnosc absolutna, czyli wolnosc nie od jakichs szczegolnych powinnosci, ale od samej idei powinnosci. Nie ma powinnosci, nie ma cudzych oczekiwan. Zaden mezczyzna nie jest tchorzem, zadna kobieta nie jest brzydka. Chlopaki placza, dziewczyny akceptuja wlasne cialo. Mozesz byc, kim zechcesz, bo sam tworzysz wlasne zasady. Tu nie chodzi o to, zeby zostac kobieta. Tu chodzi o to, zeby zamanifestowac, ze jak zecbcesz byc kobieta, to bedziesz. I nikt nie ma prawa zdecydowac inaczej.
Luty 10th, 2015
Ja też tak to „ogarniam”, że to sobiepaństwo i do niczego rozumnego nie prowadzi. Mówię córce, jeśli jest taki dramat z płcią, ze ktoś w ciele mężczyzny czuje się jak kobieta (znaczy ma pociąg do kobiet, jak zrozumiałam), niech najpierw idzie na terapię, a nie pod nóż. Ale te argumenty nie przemawiają.
Luty 11th, 2015
Ta kwestia słabej tożsamości z naturalną płcią mnie porusza, bo ja też przez to przechodziłam. I miałam marzenia o byciu mężczyzną i cierpiałam z powodu naturalnej kobiecości, ale teraz wiem, że to wiązało się z mało dostępnym emocjonalnie Tatą. Kiedy zrozumiałam uwarunkowania losowe ojca, przyczyny Jego „niedostępności”, kobiecość przestała być dla mnie cierpieniem. Ale ja byłam na terapii.
Luty 11th, 2015
Jedni czcza „wolnosc”, drudzy „naturalnosc” i jedni drugich by radzi na terapie wysylac.
Luty 11th, 2015
Wysyłanie kogoś na terapie jest tak samo skuteczne jak wyciąganie siebie za włosy z bagna. Jakoś to sobiepaństwo mnie nie przekonuje. Stanę się facetem, żeby „udowodnić” swoją wolność, w d… mając zdanie innych i co dalej? Pragnienie innego zanika?
Luty 11th, 2015
Ja się nie znam, ale znów coś mi się kojarzy, że z tym pragnieniem Innego jest paradoksalnie. Bo kto jest gotowy na radykalne operacje i inne takie, i w imię czego – ideału kobiecości, szczęścia, autentyczności?
Czytałam też, że często ci co chcą zmieniać płeć to są podmioty depresyjne, których pragnieniem jest stan pewnego niezadowolenia z siebie. Po zmianie płci nie ma niezadowolenia i nie ma powodu do czegokolwiek i często historie kończą się samobójstwem.
Ostatnio też myślałam o „lubiewie” to zabawna powieść. W niej geje, którzy tak naprawdę pragną normalnych męskich facetów idą na kompromis zadając się z innymi gejami. Czasami wydaje mi się że w walce o prawa do tego czy tamtego, małżeństwa czy rodziny jest tak naprawdę ukryte pragnienie za facetem z krwi i kości.
Ludzie powtarzają dziwne rzeczy i nigdy nie wiedzą czego chcą lub co kryje się za domaganiem. I to jest bardzo analityczne.
Luty 11th, 2015
http://otwartazacheta.pl/index.php?action=view/object&objid=1342&fraza=aldona&lang=pl
w tym filmie jest dużo cierpienia i dużo pragnienia innych. mnie najbardziej złości pragnienie artysty, żeby zrobić ten film i opowiedzieć historię ku swojej chwale.
Luty 11th, 2015
Mnie ten film wzruszył.
Luty 13th, 2015
Ojej. Nie chcę tu nikogo urazić, ale jeśli ktoś myśli, że kwestia zmiany płci jest jakąś zachcianką albo formą ekspresji spowodowaną zagubieniem lub depresją, to najwidoczniej ma niezwykle marne pojęcie na temat natury ludzkiej, płciowości, psychologii. Albo jeszcze lepiej, zmiana płci spowodowana poczuciem tego, że można to zrobić. Ktoś kto o to posądza ludzi, którzy zmieniają płeć najwyraźniej nie wie rownież na czym to polega i jak wygląda taki proces. Albo zwyczajnie naczytał się zbyt dużo skrajnie prawicowych portali. Jak nastanie gender to ludzie rzucą się zmieniać płeć, chłopcy zmienią się w dziewczynki, a dziewczynki od razu w geje. Czy ktoś doprawdy bierze taki scenariusz pod uwagę na poważnie?
Luty 18th, 2015
Szanowny Ronaldzie, Ronaldo, we wpisie zaznaczałem, że będę hejtowany. Hejtowany, to znaczy nienawidzony, nie za to co powiedziałem ani napisałem, ale za to, czego nie powiedziałem i nie napisałem. W kontekście gender nie użyłem jak dotychczas żadnego określenia klinicznego, nie odniosłem się do żadnej koncepcji etiologicznej. Faktem zaś jest, że traktuję kwestie związane z gender na sposób kliniczny, to znaczy jako błąd w naturze, a nie naturę samą. Jeśli wziąć to na Twój sposób, to pedofilia byłaby rzeczą naturalną, albowiem spotykaną w naturze. W Twym ujęciu w naturze wszystko jest naturalne, natura opiera się błędom. Ponieważ mutacja jest rzeczą jak najbardziej naturalną, to zespół Turnera (gdzie gender widać jak na dłoni) nie byłby aberracją. Sześciopalczastość jest wybrykiem natury, czy naturą samą? Nie sądzę, byś był/była osobą na tyle naiwną, aby sądzić, że nie istnieją wybryki natury. One są. Wybrykiem natury jest sam podmiot ludzki. Najlepszym dowodem tego są Twoje słowa, wskazujące bez dwuznaczności, że aktualnie gender jest pojęciem politycznym. Więc upominam zelockie umysły genderystów, że jak na razie pisałem i będę pisał o gender jakim było, gdy powstawało, a nie tym, czym jest teraz.
Co do zaś natury ludzkiej, pozwolę sobie mieć odmienne zdanie: jeśli coś da się zrobić, to znajdzie się człowiek, który to zrobi. Kłopot w tym, że GS ma z tym kłopot. Pokażę to w przypadku transgenderyzmu.
Pozdrawiam nieznajomego,nieznajomą.
Luty 19th, 2015
Reply to “Porozmawiajmy o gender – przedświt”