Aktualnie kognitywiści są na topie. By dalej tam tkwić potrzebują psychoanalizy dla swego cogito. Dziś rano natknęłem się komentarz jakiegoś „kognitywisty” od…od bóg wie czego. Napisał ten ktoś, a jakże, że za kodowaniem transmisji z siatkarskich mistrzostw świata stoi Tusk. Nie, to nie jest głupiec, to jest „kognitywista”, mierzalny wariant człowieka myślącego, czyli homo cogitans, bynajmniej nie sapiens. Kognitywiści są po stronie scientia, wiedzy; dlatego potrzebują analizy, która jest po stronie sapientia, mądrości. Na czym polega różnica?
Stada kognitywistów kończących studia psychologiczne łączy jedno. Przyjrzyjmy się temu, czym to jedno jest. Za punkt wyjścia niech posłuży nam faza lustra. Przy czym brana nie tak, jak omawia się ją, o ile w ogóle omawia.
Oto mały byt ludzki, właściwie bycik, zostaje ulokowany przed lustrem. Co się wtedy dzieje? Niektóre byty przez chwilę wgapiają się w to, co w lustrze, a potem idą do swych spraw. Niekiedy robią dziwne miny i gesty, są z siebie zadowoleni lub nie. Lecz co to mi znów za odkrycie, że Ja to Ja, że kiedy szympansowi kognitywista namalował na czole kropę, to szympans ów postawiony przed lustrem, szuka na swym czole tej kropy i ją znajduje?
Kognitywista stwierdza w tym miejscu, że szympans odróżnia obraz od siebie i „wie”, że on to on. Po czym uogólnia obserwację w sąd, w którym szympans i człowiek to byty analogiczne. Co prawda myszy i szczury nie stroją min przed lustrem, ale co tam, służą za analog człowieka w badaniach laboratoryjnych. Fantazmat kognitywistów sprowadza się do formuły, że myszy to ludzie, a raczej, że ludzie to myszy.
Spytacie się, co to ma wspólnego z Realnym. Ano to, że wszystko to, co zakłóca to przekonanie o analogiczności, jest przez kognitywistów ignorowane, aż po ocieranie się o debilizm, albowiem w ich przypadku głupota, zwykła ludzka głupota, to wyraz nobilitacji. Od tuszowania wyników badań w farmakologii, po obietnice raju w przypadku transplantacji genów, mamy do czynienia z sytuacją, że „coś tu nie gra”, że, owszem, można mysz upodobnić do człowieka, ale nie da się rady upodobnić człowieka do myszy. Powtarza się coś w człowieku, coś dla samego powtarzania, sednem jest to „co nie gra”, a nie to „co gra”. „Nie gra” jest istotowo inne od tego „co gra”. Więcej, przyczyna tego co w nas ludzkie tkwi w tym „co nie gra”, a nie w tym co gra. Realne zawsze leży w „poza”.
Faza lustra byłaby banałem, gdybyśmy ograniczali ją do konfrontacji człowieka z lustrem. Problem w tym, że ta konfrontacja prowdzi człowieka do zaglądania w to, co poza lustrem, a nie w to co za lustrem. Kognitywiści zawsze są poirytowani, gdy przypominać im, że obszar poza lustrem nie jest obszarem za lustrem. Gdy ktoś mówi, że ma żonę, dzieci, apartament, pracę, kasę i psa, wystarczy spytać go: „a co poza tym?”, by wykazać, że „poza” nie mieści się „za”. Kognitywista nie lubi języka i mowy, albowiem w tym to polu między człowiekiem a zwierzęciem brak jest analogii. Analitycy nie powinni oponować obserwacjom kognitywistów. Ale przecież, szympansy też zaglądają za lustro, powiedzą negatywni bohaterowie tego wpisu. Tak, zaglądają za lustro, zgoda. Lecz nie zaglądają poza lustro, stwierdzamy my analitycy. Bohaterowie masowej wyobraźni, bo tym są kognitywiści, nie spytają czym różni się jedno od drugiego. Oni stwierdzają, że „za” i „poza” to jedno i to samo, że to synonimy, a zatem analogi.
Studenci to byty, które nie chcą się uczyć, to wyrośnięci gimnazjaliści; chcą łatwo żyć i łatwo się uczyć. Z łatwością wtedy przyjmują wyjaśnienia analogowe: zachowanie szympansa zaglądającego za lustro jest tym samym zachowaniem w przypadku człowieka robiącego to samo. Ale, dlaczego ludzie w ogóle posługują się synonimami? Dlaczego „za” ma przybierać także formę „poza”? Dla nas to jasne, bo człowiekowi to nie wystarcza, nie wystarcza mu „za”. To dlatego mowy ludzi nie da się wmontować w ramy komunikacji. Ludzie nie używają języka, by tylko coś komunikować. Oni używają go także, a może przede wszytkim po to, by coś przekazywać. Information nie jest tym samym co message. „Za lustrem” nie ma niczego, jest pusto…i szympans żyje dalej, a kognitywista uczy dalej spokojnie i błogo. Tymczasem człowiek zagląda „za lustro”, by wypełnić to, co poza lustrem Alicją w Krainie Czarów.
Analitycy to wiedzą, bo słyszą to nieustannie w mówieniu swych analizantów, nawet gdy ci jeszcze nimi nie są. „Rozumie mnie pan?”, pada z ust, pulsując. Tymczasem przychodził do mnie własnie dlatego, że sądził, wierzył, że będę go rozumiał. Inaczej by nie przyszedł. To skąd to „rozumie mnie pan?”. Skąd ta prośba o rozumienie dodatkowe, o rozumienie będące poza rozumieniem zwykłym?
Couch-kognitywista odpowie, że rozumie, lub bradziej wyrafinowany, że „staram się zrozumieć”. Lecz to za mało. „Czy pan mnie rozumie?” odnosi pana-rozmówcę do obszaru „poza”, poza wszelkim rozumieniem, do obszaru, w którym „samość” analizanta, człowieka, nie pozostaje w żadnej relacji analogicznej z analitykiem-człowiekiem. Samość zawsze pozostanie samością, która styka się na poziomie mówienia z samością analityka. Samość analizanta to coś innego niż samość analityka; ludzie różnią się między sobą samościami. Męzczyzna nigdy nie zrozumie kobiety, a kobieta nigdy nie zrozumie męzczyzny. Po co więc przerażająca prośba o rozumienie „czy ty mnie rozumiesz?”, prośba o bycie kimś, kim być nie można?
„Imię-Ojca jest przywoływane przez podmiot”, pisze Lacan, a wprawne ucho łatwo to usłyszy. Imię-Ojca w postaci Innego, bez niego nie da się istnieć w świecie ludzi. Żyć owszem, ale istnieć już nie. Człowieka łączy z człowiekiem jakieś „poza”, a nie tylko komunikacja. I tego nienawidzą kognitywiści.
Człowiek stał się człowiekiem, bo wyrasta z konfrontacji z Realnym, z niezadowolenia domagającego się zadowolenia, z rozpaczy domagajacej się pociechy, z poirytowania domagajacego się kołysanki, ze smutku domagajacego się uśmiechu, z miłości domagajacej się przeszczęśliwości.
KP
P.S. Co to oznacza, że „analiza nie zmienia niczego w Realnym”, cóż będę kontynuował. Jeśli analiza się nie myli, że Realne czyni człowieka, to na straży godności człowieka stoi akurat Realne, jego Realne.
Cytat tytułowy to E,350; w tekście z kolei to E,577
3 Comments, Comment or Ping
Gdyby analiza zmieniała Realne, musielibyśmy wyrzucić do lamusa choćby książki Josepha Conrada (np. takiego „Lorda Jima”) i zastąpić je poradnikami o satysfakcjonującej domagającego się szczęśliwości ego komunikacji, a ego to czubek góry (nie chcę napisać że „lodowej”), jaką jest człowiek, który domaga się zrozumienia, pociechy (nie zawsze „kołysanki” i nie zawsze „przeszczęśliwości”). Zrozumienie i pociecha dla drugiego człowieka nie powinna być gestem charytatywnym analityka. Mam wrażenie, ze Pan to rozumie bo pisze Pan o godności człowieka, której strzeże Realne. Nie nazywa Pan realnego Prawdą, Conrad też nie tropił „prawdy”, ale dawał świadectwo Realnemu, ta wiedza o Realnym jest zawsze niepełna, dzięki temu , jak myślę, można żyć.
Wrzesień 16th, 2014
Realne bywa też zabawne
http://www.zbierak.pl/3834-strefy_erogenne_czlowieka_na_przykladzie_myszy.html
Wrzesień 16th, 2014
Anna, bo jak powiada klasyk: „mała mysz, a mo tysz”…
Wrzesień 16th, 2014
Reply to “„Analiza nie zmienia niczego w Realnym””