„być dobrym w złu”


Tytuł w tej formie to dla niedowiarków także Lacan. Jak napisałem jakiś czas temu, aż do odwołania tytuły będą w cudzysłowiu, to znaczy, że są to słowa samego Lacana. Słowa brzmią znajomo, echa sięgają daleko. A na dodatek są przewrotne. Zdecydowałem się je zacytować, albowiem żarliwa wiara pani Bogny czyni jej obecność na tym blogu tyci irytującą. Etyka, ten bzik, jest wszech, bo ma zapobiegać każdej możliwości pojawienia się zła. Nie faktowi, ale samej możliwości. Ta żarliwość kłóci się wszelako z dobrem postulowanym przez etykę wszech. Skoro nie ma zła bez ludzi (mówienie o złu tkwiącym na dnie Rowu Mariańskiego jest po prostu czcze), to eliminowanie zła możliwe jest tylko w kontekście eliminowania samych ludzi.

Oczywiście, można powoływać się na Oświecenie i na edukację przeciwko złu skierowaną, ale w sumie jest to świecka ewangelizacja uczniów i uczniaczków. Czyż nie tego samego próbuje papież Franiszek? Nieuchronnie zmierza on do śmieszności. Apeluje o ewangelizowanie świata, które miałoby być czynione przez tych, którzy sami potrzebują ewangelizacji. Któż miałby to robić? To jasne, że Duch Święty i daleki jestem od stawiania tezy, że coś takiego nie istnieje. Piszę tylko, że nierozwiązywalny dylemat pedagogiki zawiera się w tym, że grzeszni mają nauczyć innych grzesznych bycia niegrzesznymi.

To akurat proponuję dzisiaj przyjąć za kontekst tego, co chcę teraz i tu objaśnić.

Tytułowe słowa Lacana padają w jego tekście Kanta Sadem(E,766) (dostępny od dawna po polsku) i są pierwszym przybliżeniem, a moim zdaniem najbardziej nośnym, do kwestii podnoszonej przez istnienie jouissance. To powiązanie w śmiertelnym, aczkolwiek miłosnym, uścisku zła z dobrem. To oś, w gruncie rzeczy, popędu. Zważmy, że dualność świata jest fikcją narzucaną nam przez etykę tradycyjną, która jest niczym innym, jak odbiciem relacji mistrz/pan-niewolnik – ukrytym założeniem jej jest, ze mistrz/pan jest cnotliwszy od niewolnika, a sama ta relacja jest dobrem i odbija z kolei relację między bogiem, istotą bezgrzeszną, a ludźmi. Ciąg relacji podporządkowań jest osią tej etyki. Na przykład profesorowi Legutce przychodzi z łatwością nazywać licealistów gówniarzami, przy jednoczesnym obrażalstwie na możliwość nazywania go debilem przez licealistów. Relacje w tej etyce są z definicji nierówne. I tak, rodzice mogą więcej niż dzieci, nauczyciele niż uczniowie, lekarze niż pielęgniarki, generałowie niż…filozofowie niż..itd.

Łatwo, lecz czy łatwo, zauważyć, że w tej etyce mistrz/pan przebiera się w cnotę i sobie używa mogąc mówić o innych per gówniarze, debile i gorzej, gorzej, coraz gorzej. Co ujawnia „spisek kelnerów” w Polsce (sformułowanie zapożyczone od kolegi) poza jouissansowaniem tych, których miałoby się widzieć jako naszych rządzących? Nic innego!

To jest problem etyki tradycyjnej. Niezależnie od tego pod jak grubą warstwą pudru zwanego cnotliwością kryje się podmiot, pod spodem i tak będzie zło dające tyle dobrego tym, którzy się temu oddają, czyli wszystkim. Stosowanie się do kanonów etyki tradycyjnej wcale nie czyni człowieka dobrym, jedynie zatrzymuje go na drodze do większego zła, drodze na spotkanie Rzeczy. Jeśli zabijamy napastnika w obronie własnej rodziny, tym samym pozbawiamy kogoś innego rodziny. W żadnym razie taki czyn nie czyni nas szlachetniejszymi.

„Być dobrym w złu” Lacan zapożycza od Sade’a. Do jego czasów ten, który jouissansuje oznaczał kogoś, kto cieszy się życiem, bynajmniej nie hedonistę, tylko tego, któremu życie nie stoi na przeszkodzie do przyjemności. Od czasów Sade’a, po rewelacji Freuda w jego Poza Zasadą Przyjemności i objawieniu konceptu jouissance u Lacana w Etyce Psychoanalizy, jouissance mieści się poza przyjemnością. Jouissance jawi się podmiotowi jako nieodparty urok zła. Nieodparty przez żadną formę abstynencji i ascezy. Wprost przeciwnie, umartwianie się jest uleganiem temu urokowi – żaden jarosz już się nie ostał, liczy się tylko jaroszostwo największego kalibru. Wkrótce prawa zwierząt zostaną rozciągnięte na owsiki. To co jest trudne, nie do pojęcia, to fakt, że na takiej drodze podmiot postępuje etycznie, o ile nie odstępuje od swego pragnienia.

Niedawno jedna z analizantek zadała pytanie, niby mnie, ale jak zawsze Innemu – czy mogę osiągnąć czystość seksualną? Odpowiedź nie jest trudna: tak, trzeba oddać się całkowicie seksualności. Osiągnie się to wstępując na drogę pełnej ascezy seksualnej. Tylko wtedy będziesz w tym dobry; lecz czy tego naprawdę chcesz? Czy chcesz, by nic nie zabrudzało seksualności? Czystość seksualna to ekstrakt jouissance.

Chcecie mieć kontakt z jouissance uważajcie na oksymorony. Oto garść z nich: usprawiedliwione zabójstwo, sprawiedliwa kradzież, zrozumiałe wiarołomstwo, miłosierne odebranie życia, życzliwy sarkazm, przyjazna krytyka, a także zwyczajowe frazeologizmy, ma się rozumieć życzliwe i przyjazne: „dobrze mu/jej/im tak”, „chciałeś, to masz”, „tylko dobrze ją wymłóć”” i mnóstwo, mnóstwo innych.

„Być dobrym w złu” – a czy ma człowiek inny wybór?

KP


126 Comments, Comment or Ping

  1. Szanowny Panie, Ponieważ moja obecność na blogu jest dla Pana „irytująca”, nie będę już zadawać pytań. Niestety, nie umie Pan odpowiedzieć na żadne konkretne pytania. Czy to zła wola czy brak krytycznego myślenia? Nie rozstrzygnę tego. Ma Pan sporą wiedzę, ale pożytku z niej żadnego. Pozdrawiam

    Lipiec 2nd, 2014

  2. Powtarza Pan w kółko w każdym wpisie te same banały, a kiedy zadaje się konkretne pytanie (nie z powietrza, ale mocno odnoszące się do Lacana i do lektur, które znał), Pan nie odpowiada. To chyba nie zła wola. Po prostu brak krytycyzmu i wnikliwości. Szkoda mego czasu. Sam Pan nie rozumie doniosłości koncepcji aktu i zbywa mnie udając, że to oczywiste a moje pytania są dziecinne. I moje pytania budzą Pana irytację. Trochę to już rozumiem :) To już naprawdę mój ostatni komentarz.

    Lipiec 2nd, 2014

  3. Joshe

    Zdecydowanie lepiej być dobrym w złu, niż złym w dobru.

    Lipiec 2nd, 2014

  4. Hannah

    Ostatnio poruszyła mnie bardzo sprawa prof. Chazana. Zauważyłam, że większość moich znajomych nie zastanawia się nad etycznością lub nie etycznością jego postępowania, ale są oburzeni, że nie pozwolił na aborcję dziecka, które zdaje się (to ciekawe, że nigdzie nie mogę znaleźć tej informacji…) miało już 8 miesięcy.
    Zastanawiam się czy jeśli „Dziecko nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu…”, to czy to znaczy, że mamy prawo je zabić?
    A jego prawo do godnej śmierci? A czy my nie popełniamy wtedy zabójstwa i czy wtedy nazwiemy aborcję usprawiedliwionym zabójstwem lub miłosiernym odebraniem życia?

    Lipiec 5th, 2014

  5. M

    Dzień dobry. Zwykle jestem tu tylko cichym widzem, ale że Pani Hannah poruszyła temat także i mnie poruszający, więc chciałbym dorzucić swoje trzy grosze.
    Zastanawiam się nad tą „godną śmiercią” i jak powinniśmy ją zdefiniować. Jakie konkretnie ona ma znaczenie dla tego małego pozbawionego jakiejkolwiek symboliczności dziecka? Bo jeżeli za godne mamy uważać kilkumiesięczne umieranie z powodu zakażenia mózgu, to wydaje mi się istotnym pytanie, komu owa „godność” przyniesie korzyść – czy małemu przyszłemu nieboszczykowi, co z życia nigdy nie posmakuje niczego prócz cierpienia, czy może tylko tym, co jego śmierć w tę godność chcą ubrać? I przede wszystkim czemu tak bardzo zależy im na niej? Czy ulga od cierpienia, faktyczna, namacalna, jest dla tego dziecka naprawdę czymś gorszym, niż ulotne, abstrakcyjne pojęcie godności, której definicji nigdy ono nie pozna? Czy broniąc jego prawa do godnej śmierci nie bronimy jej tak naprawdę dla siebie?
    Nie ma chyba wątpliwości, że prof. Chazan zachował się całkowicie etycznie. Kwestia problematyczna polega jedynie zdaje się na tym, że ów etyczny akt nie przyniósł korzyści nikomu, prócz tego, kto się tą etyką kierował. W wyniku tego mamy prof. Chazana, który dzięki swojemu działaniu jest w świetnym humorze i dziecko, które przez to następne miesiące będzie cierpieć katusze swojej wypaczonej egzystencji. Komu więc tak naprawdę służy ta etyka?
    P.S. Coś mi wcięło pierwszy komentarz, to wklejam jeszcze raz.

    Lipiec 5th, 2014

  6. Hannah

    Do M: co proponujesz zamiast „kilkumiesięcznego umierania”?

    Lipiec 5th, 2014

  7. Mewa

    Zastanawia mnie, co oznacza wyrażenie ?godna śmierć? w przypadku dziecka, które ma mózg na wierzchu, wiszącą gałkę oczną i od momentu urodzenia umiera w agoniach? I o czyją godność tu chodzi? Bo jak słusznie zauważa M chyba nie samego dziecka. Ono możliwość godnego umierania straciło w momencie odmówienia jego matce przez prof. Chazana wykonania aborcji.

    W przeciwieństwie do M mam głębokie wątpliwości, co do etyczności postępowania prof. Chazana. I nie uważam, żeby kwestia problematyczna polega ?jedynie? na tym, że, jak pisze, ów etyczny akt nie przyniósł korzyści nikomu, prócz tego, kto się tą etyką kierował. Ta kwestia to właśnie clue całej sprawy. Etyka w przypadku lekarza polega na kierowaniu się dobrem pacjenta, a nie dobrem własnym. Jak powiedział kiedyś Adam Michnik ( bo chyba on to powiedział, a może był to Włodzimierz Bartoszewski?) bohaterstwa można oczekiwać jedynie od siebie. Skazanie na bohaterstwo ?godnej śmierci? matki i jej chorego dziecka wydaje mi się wyjątkowo obłudnym sposobem uprawianiem etyki. Czasem, zamiast umywać ręce, trzeba się chyba trochę ubrudzić.

    Lipiec 5th, 2014

  8. Hannah

    Mewa popatrz w Internecie jak wygląda aborcja (w sumie ładne słowo-nic nie znaczące). Jak obejrzysz te zdjęcia, to myślę, że będziesz wiedzieć co znaczy „godna”. Acha i przypomnę jeszcze wszystkim chrześcijanom, że jest przykazanie „Nie zabijaj”.

    Co do Chazana, to uważam, że każdy ma swoje sumienie i powinien postępować zgodnie z nim. Jedyne co mogę mu zarzucić, to fakt, że jako pracownik państwowy nie wskazał innego lekarza oraz to, że jako dyrektor szpitala nie powinien narzucać innym lekarzom swojego sumienia.

    Lipiec 5th, 2014

  9. Mewa

    Wydaje mi się, że ?nie zabijaj? jest nakazem etycznym wszystkich ludzi, a nie jedynie chrześcijan, więc proszę nie straszyć mnie Kościołem.

    Nie rozumiem, dlaczego śmierć tego dziecka po urodzeniu jest bardziej godna niż śmierć przed jego urodzeniem, poza tym, że aborcja oszczędza płodowi, jak i jego matce tygodni cierpień. Czego i w imię czego broni argumentacja ?godnej śmierci??

    Bronimy nieuleczalnie chorego i zdeformowanego płodu, który i tak nie ma szans na przeżycie, a nie bronimy życia i zdrowia kobiety, która pragnie potomstwa? Jeżeli bronimy ?życia?, to bądźmy w tym konsekwentni, a jeśli bronimy litery Kościoła, to nie chowajmy się za formułą ?wolności sumienia?. Jest taki bardzo piękny przykład obrony życia właśnie, kiedy po wybuchu nuklearnym w elektrowni Fukuyama grupa emerytów na ochotnika zgłosiła się do uprzątnięcia radioaktywnych śmieci. Ci ludzie, w większości po 70-tce, tłumaczyli swą decyzję tym, że oni już swoje życie przeżyli i może lepiej jest nie narażać młodych. Broniąc ?młodych?, bronili życia.

    Lipiec 5th, 2014

  10. Hannah

    Mewa, tępa dzida z Ciebie.

    Lipiec 5th, 2014

  11. Paweł Droździak

    Co do Chazana, to uważam, że każdy ma swoje sumienie i powinien postępować zgodnie z nim. Jedyne co mogę mu zarzucić, to fakt, że jako pracownik państwowy nie wskazał innego lekarza oraz to, że jako dyrektor szpitala nie powinien narzucać innym lekarzom swojego sumienia.” – czyli co? Sumienie jest wewnatrz, nie wychodzi na zewnatrz i nie jest zwiazane z zadna obiektywna realnoscia? To przeciez sie kuoy nie trzyma. Jesli ktos jest przekonany, ze cos jest zbrodnia, to chyba jest tez przekonany, ze jest obiektywnie zbrodnia, a nie, ze jest zbrodnia tylko dla niego? W takim razie jest oczywiste i przewidywalne, ze bedzie sie staral zbrodni przeciwdzialac tam, gdzie ja identyfikuje. Jak w ogole mozna sie spodziewac, ze bedzie inaczej? Oczywiscie oznacza to, ze spoleczenstwo oparte na mantrze „moim zdaniem” pozostaje spojne jedynie w rzeczach niewaznych, no ale tak wlasnie niestety sprawy sie maja. Jak przychodzi do czegos powazniejszego, to tolerancja sie konczy i zaczyna sie prawdziwe zycie, w ktorym trzeba zdecydowac, ze albo jest tak, albo tak. Inna rzecz, ze jak sie pozwalalo lekarzom na klauzule sumienia, to ten, kto to organizuje, mo.przewidziec, ze trzeba stworzyc jakis niezalezny byt, ktory bedzie decydowal, gdzie ktora osobe poslac. No ale wiara w to, ze „moim zdaniem” i „nie narzucajmy innym” wszystko zalatwia, jest w narodzie potezniejsza, niz wiara w niepokalane poczecie.

    Lipiec 5th, 2014

  12. Hannah

    Paweł, o co ci chodzi?

    Lipiec 6th, 2014

  13. Anna

    Chazan stanął ze swoim sumieniem ponad prawem. Więc tu chyba nie chodzi o „moim”, „twoim” zdaniem, tylko o poczucie, że „moje” zdanie, moje „boskie” sumienie jest „naj”.

    Lipiec 6th, 2014

  14. Paweł Droździak

    Chodzi mi o to, że nie mozna spodziewac sie po nikim, ze zrelatywizuje wlasna etyczna ocene.

    Lipiec 6th, 2014

  15. Joshe

    No właśnie. Ocena etyczna.

    A co to właściwie jest? Ocena?

    A tajemnica, a intymność, a delikatność, a wolny wybór. Ja myslalam, że o tym jest etyka ta chrześcijańska i ta hipokratekska. A tu wszyscy się w prokuratorów, sąd ostateczny i katów bawią, a wszystko na cudzym ludzkim nieszczęściu. Mi się zbiera na wymioty.

    Lipiec 6th, 2014

  16. Paweł Droździak

    Chazanowi i jego kolegom mozna postawic milion slusznych zarzutow, oprocz, moim zdaniem tego jednego, ktory mu sie stawia najczesciej, a ktory jest po prostu surrealistyczny. Zarzucaja mu, ze majac poglady, jakie mial, dzialal tak, jakby sadzil, ze te poglady opisuja realjosc, a nie tak, jakby sadzil, ze to tylko jego poglady, a inni moga miec inne przeciez. Jak dla mnie stawianie tego akurat zarzutu jest znakiem, ze ludzie poszaleli.

    Lipiec 7th, 2014

  17. Jacek

    Nie zgadzam się. To jasne, że poglądy prywatne mają wpływ na to co się robi wykonując funkcję publiczną, ale oczekiwanie oddzielenia tych dwóch sfer jest chyba jedną z rzeczy, które sprawiają że ludzie mogą funkcjonować nie dając sobie w łeb przy każdym konflikcie. Jak sobie wyobrażasz choćby sytuację kiedy trafiasz do sądu – i chcesz sprawdzać (jak?) jakie poglądy prywatne/religijne ma sędzia?

    Chazan nie zgadza się z prawem, które obowiązuje i w mało etyczny sposób wykorzystuje furtkę prawną – to, że nie ma listy szpitali, które wykonują takie aborcje. Stąd argumentuje, że on nie może wiedzieć do którego szpitala odesłać pacjentkę.

    Uważam, że jest to dosyć bezczelne kłamstwo, tym bardziej, że sam przyznał iż kiedyś wykonywać aborcje. więc jak może nie wiedzieć? Ale zamiast wprost powiedzieć: nie zrobię tego, on mówi: ja nie wiem kto to może zrobić i prawo pozwala mi nie wiedzieć.

    Lipiec 7th, 2014

  18. Paweł Droździak

    Ależ oczywiście, że on nie uznaje wyższości prawa cywilnego nad swoją religią. Żaden realny wyznawca religii takiej wyższości nie uznaje. Na tym właśnie religia polega. Problem w tym, że projekt państwa świeckiego nie bierze pod uwagę możlwości istnienia wyznawców realnych. Dlatego się nie uda, niestety. I tego właśnie jesteśmy świadkami. Myślę, że ten konflikt, to nie jest szczyt, tylko pierwsza jaskółka.

    Lipiec 7th, 2014

  19. Jacek

    Ale w społeczeństwie takim jak nasze religia wchodzi w grę właściwie tylko w przypadku narodzin, małżeństwa i śmierci – aborcja, antykoncepcja, eutanazja. To są trzy tematy, które jakby stwarzają czy budzą religijność, bo gdyby nie to nieszczęsne dziecko to nikt nie wiedziałby o Chazanie i o tym, że jest katolikiem. Więc ten konflikt raczej nie ma na co się rozszerzyć, pozostanie w granicach tych trzech tematów.

    Lipiec 7th, 2014

  20. Paweł Droździak

    Zycie, smierc i cala reszta :) Seks, trwalosc zwiazkow i kto ma prawo emitowac pieniadze. Cala reszta tematow pozostanie w zakresie slodkiej tolerancji.

    Lipiec 7th, 2014

  21. Paweł Droździak

    A bylbym zapomnial. Jeszcze to, kto ma odpowiadac za skutki patrzenia. Czyli kto ma w siebie wbudowac bariere – czy kobieta ma zaslaniac, czy mezczyzna ma udawac, ze nie widzi. Tu tez religia sie wypowie i tez kompromisow miedzy roznymi opcjami bym sie nie spodziewal. Ale pozostale rzeczy beda zalatwiane na zasadach tolerancji. Na przyklad jakie kto lubi zespoly. Czego sluchasz? Ja metalu, ty disco polo. Czy to w czyms przeszkadza, jesli nikomu nie wadzi? Nie ranmy swoich uczuc.

    Lipiec 7th, 2014

  22. Paweł Droździak

    A jeszcze przy okazji dodam, bo sie wlasnie dowiedzialem. Pacjentka Chazana zglosila sie do niego w 22 tygodniu ciazy. Szosty miesiac. Pisze, bo jak na tak dyskutowana sprawe malo kto to wie, a moze byc wazne.

    Lipiec 7th, 2014

  23. Krzysztof Pawlak

    Ta informacja ma znaczenie, ale nie w odniesieniu do sumienia. By nie dokonywać aborcji wystarczała tylko taka informacja. Sumienie w przypadku pana profesora służy niestety za parawan. Co można powiedzieć o sumieniu okiem psychoanalityka?
    A.Sumienie nigdy nie ma postaci kolektywnej, nie występuje w formule „My”, a więc nie ma czegoś takiego jak sumienie katolickie. Jest tylko sumienie katolika, lecz katolickość jest w tym przypadku cechą przygodną.
    B.Sumienie nie jest dzieckiem superego, niczego nie nakazuje i zakazuje; ma związek z pragnieniem, nie winą
    C.Sumienie jest pochodną ideału-Ja, a nie idealnego-Ja
    D.Większą część życia podmiotu sumienie przesypia. Budzi się tylko, gdy powstaje pytanie o pragnienie, a nie o dobro (chyba że pragnienie rozumiemy jako dobro)
    E.Co mam zrobić w danej sytuacji, do której zostałem wezwany? Takie pytanie pojawia się tylko wtedy, gdy brakuje wiedzy na temat tego, jak postąpić. Inaczej mówiąc, jest to pytanie o to, co „mam zrobić w tej sytuacji?” lub „co chcesz, bym zrobił w tej sytuacji? (przy czym Inny jest tutaj w tej horrrorycznj pozycji, w której Inny milczy)?”
    F.Otóż, to nie sumienie jest motywem profesora; on powołuje się na sumienie, by uciec od lęku, tego osobistego trwożnika, który trzyma człowieka w szachu, dopóki podmiot nie odpowie sobie, co pragnie zrobić.
    Pan profesor nazywa sumieniem pogląd na świat i zycie, światopogląd lub system wiary, który ze swej istoty jest kolektywny, podczas gdy sumienie to kwestia pragnienia, za które odpowiedzialny jest sam i tylko sam podmiot. W takiej sytuacji katolikom mówię, że w kwestii pragnienia może on liczyć tylko na łaskę Boga, w którą jako katolik ma obowiązek i pragnienie wierzyć. Oznacza to, że nawet nie musi się z tego spowiadać, albowiem kwestia grzechu nie istnieje, ponieważ aby grzeszyć trzeba wiedzieć, że się grzeszy. To co mówię katolikom wyjątkowo im leży i prawie zawsze spotykam się z ich wdzięcznością. Czego jednak nie robią tego spowiednicy? Bo są wrogami podmiotowego pragnienia.

    Lipiec 8th, 2014

  24. Paweł Droździak

    Tak, to jest bardzo ciekawe, ze Chazan, kiedy sie broni, w ogole nie uzywa tego argumentu o polrocznej ciazy. On mowi, ze nie zrobil zabiegu, bo jest katolikiem. W tym sensie on nie mowi o sumieniu podmiotowym i indywidualnym, tylko o tozsamosci. W tym sensie to jest dla m ie spojne, bo mysle, ze bycie wyznawca generalnie nie polega na szukaniu sumienia, tylko na zastapieniu go przez tozsamosc okreslona przez dyrektywy. Stad takie deklaracje „katolikow otwartych” ze „pozosfawiaja ludziom wybor” brzmia dla mnie troche nonsensownie. Jesli chcesz miec wybor, to po co ci ta tozsamosc? Postawe wyznawcy dobrze doprecyzowal w pewym wywiadzie Mamed Khalidov, kiedy opowiadal o swoim islamie. Jesli to robisz, to nie jestes muzulmaninem. I kropka. Oczywiscie w tozsamosci okreslonej przez religie chodzi o wladze, bo w religii, na ktorej sie spoleczna organizacja opiera, zawsze o nia chodzi. Podmiotowosc i podmiotowe wybory, jak bohaterow konfliktow z greckich tragedii, nie moga istniec w skali globalnej. To jest cos ekskluzywnego, co niejako zeruje na spoleczenstwie, czy tez wymyka sie spoleczenstwu, w ktorym rzadzi oparte na tozsamosci wypelnianie zalecen. Proby zbudowania „spoleczenstwa podmiotow kierujacych sie pragnieniem” nie udadza sie. Skonczy sie pop psychologia, poradnikami, astrologia i islamem, a zanim do niego dojdzie, bedzie faza przejsciowa w postaci oscylowania miedzy fasadowym katolicyzmem „nie wierze, ale chrzcze” a Chazanem.

    Lipiec 8th, 2014

  25. Paweł Droździak

    Zreszta widac to nawet po krytykach Chazana. Nikogo tak naprawde nie obchodzi ile ta ciaza miala miesiecy. Nawet jak maja podana ilosc tygodni, to nie przeliczaja tego na miesiace. Widzialem to na fejsbuku. To naprawde niesamowite. Nie interesuje ich podmiotowy wybor tylko tozsamosc. On nie abortowal, o jest katolikiem, a oni go krytykuja, bo sa postepowcami.

    Lipiec 8th, 2014

  26. Mewa

    Nie wiem, jak to medycznie dokładnie wygląda, ale z tego co podają media, bo innych źródeł informacji nie mamy, można było wywnioskować, że w momencie, gdy kobieta zgłosiła się do Chazana, ten zabieg można było jeszcze w miarę bezpiecznie wykonać. Jednak on grał na zwłokę, co udowodniła mu prokuratura, by to uniemożliwić. To chyba jednak dość istotny aspekt wojny pomiędzy „katolikami” a „postępowcami”.

    Lipiec 9th, 2014

  27. Pawel Drozdziak

    Gral na zwloke, bo jest katolikiem. O bycie katolikiem mozna miec pretensje.O logiczne i nieuniknione konsekwencje tego faktu, to juz troche moim zdaniem bez sensu. To tak, jak miec pretensje do muzulmanina, ze nie chce jesc wieprzowiny. Co do legalnosci zabiegu w 22 tygodniu, nawet z ciekawosci zajrzalem do ustawy. Ona mowi, ze mozna wykonac zabieg w wypadku ciezkiego uszkodzenia, o ile plod ie osiagnal zdolnosci do przezycia poza organizmem matki. W praktyce to jest czasem nie do przewidzenia i jesli dobrze zrozumialem to, co czytalem, zwyczajowo w sprawach spornycn przyjmuje sie 21 tydzien jako ostateczna granice. Cxyli w sumie tez 6 miesiac, ale sam poczatek. Jak dla mnie jesli ciaza jest polroczna, nie powinno sie juz mowic o aborcji, a raczej o eutanazji. Ktorej bym osobiscie nie wykluczal, bo sam tez chcialbym miec prawo do eutanazji, jesli bede w taiim stanie, w jakim bylo to dziecko, ale warto sie wyrazac precyzyjnie. Sam Chazan nie broni sie w ten sposob, nie wskazuje na wiek ciazy, bo jako katolik nie moze wziac udzialu w zadnej formie w zadnej aborcji na zadnym etapie i nie dokonalhy tego na zadnych warunkach. Ja na przyklad, jako absolutny poganin, sam moge decydowac. On, chcac byc konsekwentnym, nie moze. A medis, coz.. tez nie podkreslajs, ze to byl szosty miesiac, bo zalezy im na tym, by obraz byl calkowicie jednoznaczny. Katolicy twierdza, ze to dlatego, ze dzieciak byl z in vitro, a zbliza sie ogloszenie raportu, gdzie skutecznosc w sensie realnuch, zdrowych porodow zostaje zestawiona z nakladami. Oni twierdza, ze tem raport jest miazdzacy i po to teraz ta afera. Ma to pewne cechy myslenia paranoicznego, ale faktycznie sprawa jest troche dziwna. Polroczna ciaze nawet u ateisty nie jest latwo usunac i nie tylko w Polsce.

    Lipiec 9th, 2014

  28. Mewa

    Ja nie mam do niego pretensji o to, że jest katolikiem, to kwestia jego wiary i nic mi do tego. Mam pretensję do niego jako lekarza, jeśli manipulował tą kobietą z powodu własnych przekonań. Jeśli. Sprawa, jak widać, nie jest jednoznaczna, choć lekarz, który odebrał poród mówił o 20., a nie 22 tygodniu życia. Nie wiem, czy to miałoby jakieś realny wpływ na ocenę tej sytuacji.

    Lipiec 9th, 2014

  29. Joshe

    W angielskim używa się terminu terminacja ciąży. W Australii do 24 tygodnia rodzice mogą zadecydować w przypadku w upośledzenia płodu. Potem trzeba mieć rzeczywiście poważny powód, ale nie słyszałam, zeby to było przedmiotem publicznej debaty.

    W Nowej Zelandii podobno ludzie poszli dalej niż w innych krajach i w zasadzie z postępem badań prenatalnych nie znajdziemy obecnie w populacji wielu ludzi z syndromem Downa. Syndrom został realnie wyelimowny, co jest pewną formą eugeniki. Ja w sumie nie wiem, co o tym myśleć. Bycie dobrym w złu, czy złym w dobru? Nie wiadomo.

    Lipiec 9th, 2014

  30. Joshe

    A tak powinnam jeszcze dodać, że w przypadku Astralii zależy od stanu, bo jest ich parę i kazdy obnosi się strasznie w swojej niezależności legislacyjnej.

    Lipiec 9th, 2014

  31. Paweł Droździak

    > Ja nie mam do niego pretensji o to, że jest katolikiem, to kwestia jego wiary i nic mi do tego. Mam pretensję do niego jako lekarza, jeśli manipulował tą kobietą z powodu własnych przekonań. Jeśli.

    myślę, że manipulował. To oczywiste zachowanie u kogoś, kto jest przekonany, że walczy o to, by nie dopuścić do zabójstwa. Oczywiście można założyć tak, jak większość Europy dziś zakłada, czyli, że bycie wyznawcą może być jedynie kostiumem i nie wywoływać żadnych efektów w realnym świecie, które by wychodziły poza obręb naskórka wyznawcy. To się sprawdza przy religijności zwyczajowej. Ludzie tak robią. Współżyją z kim chcą i kiedy chcą, mają nieślubne dzieci, robią aborcje itd., ale chrzczą dzieci, wysyłają na religię, chodzą do kościoła i żądają udzielenia kościelnego ślubu, tudzież chowania na katolickim cmentarzu z mszą. Co nie przeszkadza im wierzyć w reinkarnację, tudzież chodzić na horoskopy. Gospodarz mówi w tym momencie o łasce Boga, z której katolik może korzystać i w którą ma obowiązek uwierzyć. Ja nie sądzę, żeby to była kwestia wiary w cokolwiek. Ci ludzie w nic szczególnie nie wierzą. Po prostu realizują pewne zwyczaje, żeby nikt się ich nie czepiał i tyle. Dlatego ja zwykle mówię w takich sytuacjach coś w rodzaju „no wie pan.. religia religią, to są bardzo ważne sprawy na pewno, ale to jest tam daleko w niebie, a tu my mieszkamy na ziemi, człowiek żyje między ludźmi i jakoś żyć trzeba.”. I się wtedy śmieją i też im to leży, choć chyba trochę inaczej. Ale jeśli ktoś nie odpuszcza tego, to mówię, że jedyne, co mam do zaproponowania, to spojrzenie z boku z perspektywy osoby, która w ogóle w to wszystko nie wierzy. Może źle mówię, ale jakoś mnie ta łaska nie przekonuje. Chazana i jego kumpli też jak widać nie przekonuje i generalnie abrahamistów, bo jak widzę, na całym świecie oni próbują się jakoś coraz konkretniej definiować.
    Co do oceny sytuacji, gdyby tydzień był dwudziesty, u katolika nie będzie to mieć wpływu na ocenę. On po prostu nie dokona aborcji w żadnej sytuacji, o ile o swoim katolicyźmie mówi serio. Większość ludzi na szczęście nie mówi o nim serio i dzięki temu w ogóle da się tu jakoś żyć.

    Lipiec 9th, 2014

  32. Joshe

    Choć są to niewielkie różnice.

    Lipiec 9th, 2014

  33. Joshe

    Polska jest taką grecką Agorą, z krzyżem pośrodku :)

    Lipiec 9th, 2014

  34. Joshe

    A zatem poganizm wygrywa, nie dajmy się zwieść pozorom.

    Lipiec 9th, 2014

  35. Mewa

    Co do Chazana, to pełna zgoda. 20. czy 2 nie miałby tu znaczenia. Ale rozmawiamy z perspektywy świeckiego, przynajmniej w teorii, państwa. Z tego, co piszesz wyżej w 20 tygodniu aborcja byłby legalna i koło się zamyka.

    Lipiec 9th, 2014

  36. Paweł Droździak

    W polskich pogańskich czasach to nie był problem. Człowiek wiedział, że z choroby nie wyjdzie, to dawali mu rutę i lulek i szedł lulu. Dziś musi się zebrać wysoka komisja, która wniosek wnikliwie rozpatrzy.

    Lipiec 9th, 2014

  37. Joshe

    No i rytuał musi być, wspólny, uzgodniony. Te sumienie i inne argumenty to są takie z dupy, tak praktycznie rzecz biorąc, bo nie z bibli. Zresztą który katolik czyta Biblię? Nie słyszałam, nie widziałam.

    Lipiec 9th, 2014

  38. Joshe

    Na komisję cierpią wszyscy, ci swieccy, ci religijni i naukowi. To znak czasów.

    Lipiec 9th, 2014

  39. Paweł Droździak

    W sensie, że Chazan byłby nie w porządku wobec prawa? No byłby. Tylko próbuję powiedzieć, że to jest bardzo naiwne myślenie o państwowości, że można zbudować prawo, które dla ludzi będzie ważniejsze, niż ich religia. W sprawach pozbawionych znaczenia, owszem. Ale w sprawach poważniejszych, prawo podąża za metafizyką, albo jest martwe. Obejrzyj ten film: http://www.youtube.com/watch?v=ruOASffCA44
    To przyszłość. Chazany, to tylko takie pierwsze jaskółeczki.

    Lipiec 9th, 2014

  40. Joshe

    Ojej ale ja mieszkam w Melbourne i tutaj jest piekiełko nie jedno i nie takie, demonstracje, i inne uliczne przegięcie czasami są przegięte, po czym wszyscy się rozchodzą do domu, a w poniedziałek idą wspólnie do pracy, w której „dressing code” jest bardzo zuniformizowany i narzucony i tak się teź zachowują, zunifikowani, grzeczni. To jest ten liberalizm, że możesz na ulicy wyzwać kogoś od najgorszych i po zębach nie dostaniesz.

    Często nadal mnie to uderza, jak ludzie są w stanie nawrzucać przypadkowemu przechodniowi, wobec ogólnej uprzejmości. Dziwi mnie tez jak to czasami jest przegięte werbalnie a do rękoczynów nigdy nie dochodzi.

    Lipiec 9th, 2014

  41. Joshe

    Ja widzę optymizm w tej różnorodności obok siebie, i ze możesz wykrzyczeć co chcesz a nikt pewnej granicy z tego powodu nie przekroczy. Potem jest tylko skandal w sieci jak ktoś coś nagra i na u-tubą wrzuci.

    Lipiec 9th, 2014

  42. Joshe

    Liberté, égalité

    Lipiec 9th, 2014

  43. Mewa

    Zawsze myślałam, że to fasadowość jest najgorsza, bo skoro mamy katolicyzm-wydmuszkę, to po co nam on w ogóle. Ten prawdziwy ma przynajmniej jakąś rację bytu. Problem jednak polega chyba również na tym, że ten deklarowany jako prawdziwy niewiele ma wspólnego ze swoją istotą. Bez oporu możemy na przykład opluwać ludzi za to, że myślą inaczej, tak jakby XI przykazanie w ogóle nie istniało. I tak jakby logiczne myślenie, albo myślenie samo było z katolicyzmem wyłączne. A to chyba wcale tak nie musi być.

    Lipiec 9th, 2014

  44. Joshe

    Taka demonstracja muzułmańska w Polsce nigdy się nie zdarzy, a w jakimś zapiździałym brytyjskim miasteczku pod tytułem Leeds owszem. To coś o tych Brytolach mówi, i mówi dobrze, moim zdaniem.

    Lipiec 9th, 2014

  45. Joshe

    To ze dziewczyna w czerwonej sukience idzie wtulam muzułmanów odważnie teź cos o tej społeczności mówi, i mówi dobrze.

    Lipiec 9th, 2014

  46. Joshe

    Na bliskim wschodzie ta scena nie miałaby prawa bytu, w Polsce takze, a w Leeds i w Melbourne owszem tak, dlatego ja kocham tu żyć.

    Lipiec 9th, 2014

  47. Joshe

    Mewa, wszystko jest fasadą. A im więcej analizy tym więcej fasad, same fasady :)

    Lipiec 9th, 2014

  48. Paweł Droździak

    Fasadowość jest, myślę, genialnym wynalazkiem chrześcijaństwa i jego najważniejszym wkładem w rozwój Europy. Muzułmanie tego nie wymyślili i dlatego są, gdzie są. Co do prawa, Rzym jak zarządzono, że będzie chrześcijański, miał już swoje prawo i swoich prawników. To prawo zresztą przecież też miało religijne korzenie, do tej pory jest w symbolu posążek Temidy przecież. Każdy prawnik europejski jest w tym sensie duchowo bliżej starożytnego Rzymu, niż chrześcijaństwa. Niestety fasadowość jest możliwa do momentu, kiedy się nie zaczyna totalnie podważać tożsamości. Jak się to robi, fasadowość się oczyszcza i się ludzie zaczynają dookreślać. Czyli nie tylko wieszają sobie portret papieża, ale zaczynają czytać encykliki i je wdrażać. Czego konsekwencją jest na przykład absolutny zakaz aborcji.
    A jeśli chodzi o tę dziewczynę w sukience, no cóż.. Jest naiwna, jak cała koncepcja kulturowa, która ją wychowała. Do pewnego momentu może chodzić w tej sukience i skojarzenie z Agorą jest jak najbardziej na miejscu. Do pewnego momentu Hypatia też mogła sobie gwiazdy liczyć.

    Lipiec 9th, 2014

  49. Joshe

    Ja akurat myślę, że do puki ludzie chodzą odważnie i z podniesionymi głowami i mogą wykrzyczeć z siebie co chcą to trzeba się tylko cieszyć. To jest przecież fantastyczne. Za tydzień w tym samym miejscu przejdzie obsceniczna parada trans kolesiów. A to tylko jakaś brytyjska prowincja.

    Lipiec 9th, 2014

  50. Joshe

    Też jaki to paradoks straszny, że w stanach dalej działa i ma demonstracje ku klux klan i inne dziwne faszystowskie formacje, ktore notabene twierdzą że sie zreformowały i np przyjmują już też Meksykanów. Przecieź to jest kosmos, zwłaszcza, że mówimy o kraju gdzie szaleje kultura politycznej poprawności. To jest dopiero urzeczywistnioną utopia, zmaterializowane psychoanalityczne niemożliwe.

    Lipiec 9th, 2014

  51. Paweł Droździak

    No więc dokładnie na tej samej zasadzie idzie sobie Chazan i mówi „nie będę robił tego, co sobie życzycie”. Liberte egalite :)

    Lipiec 9th, 2014

  52. Mewa

    No własnie. Mnie to przeraża…

    Lipiec 9th, 2014

  53. Joshe

    Ale on nie jest na ulicy. Na ulicy to on sobie może mówić co chce, w pracy jest biały kitel, jest lekarz, jest pacjent, tajemnica lekarska i tradycja i etyka, ktora sięga setki lat. Są w końcu legislacja i jest blizni, ktory ma prawo do wyboru, do godności. Jak lekarz tego nie kuma to konował z niego nie lekarz i tyle.

    Lipiec 9th, 2014

  54. Joshe

    A zatem kastracja.

    Lipiec 9th, 2014

  55. Paweł Droździak

    Lekarzem się kształcisz, ale lekarzem nie umierasz. Religia działa nawet po śmierci :)
    Co do „istoty chrzescijaństwa”, którą Mewa wspomniałaś – nie ma niczego takiego, jak „istota chrześcijaństwa” którą by się dało zastosować gdziekolwiek praktycznie. Pierwsi chrześcijanie działali trochę jak hipisi. Nie mieli zamiaru przejmować władzy i brać odpowiedzialności za cały ten bajzel. Chcieli po prostu być fajni. Jak to działało w przypadku hipisów, widać na filmie Hair. Jesteś fajny i imprezujesz z fajnymi ludźmi. Jak masz dziecko, o je oddajesz Murzynce i dalej jeździsz i jesteś fajny, a jak ci zabraknie kasy, to przychodzisz do rodziców. Oni – niefajni – dają i dalej jesteś fajny. W przypadku chrześcijaństwa działało to podobnie. Chodzisz sobie, dzielisz się wszystkim, a co zrobić z gwałcicielami, mordercami, sporami spadkowymi, niechcianą pracą, którą trzeba wykonać i barbarzyńcami na granicach? Ano oddajesz cesarzowi co cesarskie, niech frajer bierze te parę miedziaków i niech się on martwi. Ty jesteś dalej fajny. Cesarz, który ustawił chrześcijaństwo jako religię państwową, zrobił im taki numer, jaki by zrobił jakiś milioner hipisom, kupując im w prezencie jakąś odpowiednio dużą wyspę. Macie i rządźcie się tam sami. Powodzenia. Widać, co się wtedy dzieje, choćby na przykładzie Christianii i squatów. Nagle zasady robią się bardzo strict i czasem trzeba nawet powołać małą policję, która wcale drugiego policzka nie nadstawia. Co robi? Ano wywala na zewnątrz. Ale co się stanie, jak nie będzie już żadnego „zewnątrz”, ani żadnego cesarza, tylko zostajemy sami z gwałcicielami, mordercami, złodziejami i całym tym siajsem i żadna wielka woda od wietnamskich komunistów nas już nie oddziela? Może ktoś z nimi porozmawia? Najlepiej wyślijmy ich na terapię. Na pewno są takie specjalne programy. Unia nam je sfinansuje, dziewczyny są zaraz po studiach, to sobie dorobią.. Och, zgubiliśmy istotę. Gdzie istota..? Poszła się walić. Mnie tam chrześcijanie akurat nigdy nie czułem, żeby opluwali. Raczej mam poczucie, że ostatnio to ich wszędzie opluwają.

    Lipiec 9th, 2014

  56. Joshe

    No nie wiem. Lekarzem trzeba być, trzeba wiedzieć co to znaczy, i być moźe lekarzem umierać.

    Przypomniało mi się ten wielki analityk, co to sławę robi wielką ostatnio, jonathan Lear napisał taki piękny esej co to znaczy być nauczycielem. Żeby żłapać esenscję. Bo co to znaczy być dobrym nauczycielem? Albo dobrym lekarzem?

    Ja myślę, że to trzeba duszę oddać, a to więcej niż religia.

    Lipiec 9th, 2014

  57. Joshe

    Istotą chrześcijaństwa jest milosc bliźniego.

    Lipiec 9th, 2014

  58. Pawel Drozdziak

    Tylko co to znaczy, Joshe? Niektorzy z milosci pisza piecset smsow dziennie, nawet, jak ten odbiorca nie chce. Budda z milosci do wszystkich istot zostawil zone z dzieckiem. Japoncy z milosci do cesarza rozwalali sie samolotem o burte amerykanskiego statku. Chazan tez powie, ze kocha blizniego, a ten blizni, to to dziecko. Kocha, to nie zabije. Chocby na niego pluje, on sie nie uleknie, bo Pasterz najwyzszy z nim jest. Inny powie, ze z milosci do swego ukochanego bedzie klamal w sadzie i nie da jego bylej tej satysfakcji, zeby doszla swojej krzywdy. Oksytocyna na przyklad, nie wiem, czy wiesz, odpowiada nie tylko za przywiazanie, ale i za ksenofobie. Podwyzsza tez zdolnosc do klamstwa na rzecz swoich. Nawet to zbadano :) Czy to cos mowi o naturze ludzkiej? Mysle, ze tak.

    Lipiec 9th, 2014

  59. Pawel Drozdziak

    O, juz beda zaraz HGW ekskomunikowac. I oczywiscie cale stadko zdziwionych. No jak to tak ekskomunikowac? Dlaczego? Z jakiego powodu? No jakze tak mozna.. Kocham to po prostu.

    Lipiec 9th, 2014

  60. Jacek

    Chyba trochę przesadzasz z tym lękiem przed religią i trochę demonizujesz ludzi wierzących. Religia w Polsce ma swój wymiar dosyć odstręczający, ale to przecież nie musi takie być.

    Lipiec 9th, 2014

  61. Paweł Droździak

    Nie musi, jeśli ktoś nie traktuje tego poważnie. Większość ludzi na szczęście nie traktuje tego serio, dlatego mamy możliwość umawiać się na randki, mieszkać z kimś bez ślubu, stosować pigułki itd. Wszystko opiera się na istnieniu tego nawiasu, czy jak kto woli fasadowości. To chrześcijański wynalazek, dzięki któremu abrahamizm jest możliwy do przeżycia. Gdyby nie to, byłby absolutną katastrofą, jak to jest w krajach islamskich. Ale tak, czy inaczej, bez jakiejś bazy religijnej nie ma moim zdaniem państwa. To znaczy może istnieć w fazie schyłkowej, przez kilkadziesiąt lat, ale w końcu się rozleci.

    Lipiec 9th, 2014

  62. Joshe

    No własnie coś to tam znaczy, ta chrześcijańska miłość bliźniego. Z tego co wiem to Lacan z jednej strony lubił ten jej element oddania wszystkiego co masz, bo im mniej masz, tym więcej egzystencji jakby. Co ma podobno być pozycją analityka ale teź kobiet. Z drugiej strony nabijał się z niej, że jest upośledzona i wybrakowana taka miłość bez nienawiści i zazdrości. Według Lacana większość ludzi religijnych w ogole nie jest wierząca, a są największymi ateistami, bo religia im służy jako wymówkę by sobie głowy nie zaprzątać. Ten lekarz teź ma wymówkę by sobie głowy nie zaprzątać tym wszystkim czym głowę należałoby sobie zaprzątać w takiej sytuacji.

    Lipiec 9th, 2014

  63. Joshe

    W Australii 80% populacji deklaruje ateizm lub brak przywiązania do jakiejkolwiek religii.

    Ja to mogę o sobie teź powiedzieć. Religia interesuje mnie jedynie z zewnątrz.

    Lipiec 9th, 2014

  64. Jacek

    ale jak to przyjemnie umówić się na randkę, kiedy to zabronione :) nie wyrzucałbym tak tego do kosza i łamanie takich zakazów nie świadczy moim zdaniem o ich fasadowości. Dodam może, że sam jestem niewierzący (w Boga).

    Lipiec 9th, 2014

  65. Paweł Droździak

    Seks zawsze jest jakoś tam zabroniony, póki z rodzicami jest zabroniony. Nie potrzeba do tego Abrahama, by mieć przyjemność z takich spraw. Poganie też znają śmieszne przyśpiewki o seksie i też lubią randki. A wyrzucanie, to nie. Ja bym nie był za wyrzucaniem. Komentuję tylko.

    Lipiec 9th, 2014

  66. Paweł Droździak

    Joshe, a w Australii jest tak może od 30 lat. Poczekaj jeszcze 40.

    Lipiec 9th, 2014

  67. Joshe

    No a co jeśli ja mam taki brak przywiązania i pewną zewnętrzność względem religii od zawsze choćby dlatego, że pól mojej rodziny z jednej religijnej bajki, pól z jeszcze innej. Religia zawsze była dla mnie kwestią dowolną, i bardzo nudną. Biblię przeczytałam w wersji dla dzieci w wieku lat 7, bo mi ta prostestancka część rodziny Biblię podrzuciła. Katolicyzm znam z rytuałów a na religię do liceum tez uczeszczałam i fajnie było gadać z księdzem o seksie i aborcji pamiętam.

    Moim zadaniem niebezpieczne jest jak ludzie nie myślą i nie zajmują się tym o czym religia mówi, ale tym moźna się zajmować w sposób świecki. Od czego w końcu literatura i poezja i humanizm. Freud, Lacan przecież oni separowali się od najmłodszych lat z tych religijnych tradycji z ktorych wyrośli. Dla mnie z tego tylko pozytywy mogą być. Jak nikt ci nie mówi źe to i tamto to masz przestrzeń, źeby poszukać i zadać pytanie nie jedno i odpowiedzieć sobie sam o milosc, zycie, godność itakie tam.

    Lipiec 9th, 2014

  68. Anna

    „separowali się od najmłodszych lat z tych religijnych tradycji z ktorych wyrośli”. Dobrze zatem mieć coś od czego można się separować. Dzięki tej bazie można zaczać stawiać pytania :)

    Lipiec 9th, 2014

  69. Joshe

    Skoro w Australii jedno przynajmniej pokolenie wyrosło bez religii, to znaczy że można tak żyć. Mi się tu żyje znacznie lepiej, duchowo. Liberté, Égalité :)

    Lipiec 9th, 2014

  70. Joshe

    No ale ja się nie separowałam na przykład. Dla mnie ta separacja zawsze była.

    Lipiec 9th, 2014

  71. Joshe

    Jak się dorasta w rodzinie z różnymi tradycjami to ich zewnatrzność i arbitralność zawsze jest gdzieś w tle.

    Lipiec 9th, 2014

  72. Anna

    Żyć można na wiele sposobów i nikt przecież nie mówi nic złego o Australii. Chodzi mi o to, że wyrastanie w religii teź może być rozwijające, a czasem wręcz zmuszać do stawiania pytań i szukania odpowiedzi. Podała Pani przykład Freuda i Lacana, stad mój komentarz.

    Lipiec 9th, 2014

  73. Joshe

    No tak, może być rozwijające, to oczywiste, ale nie jest warunkiem koniecznym do niczego.

    Lipiec 9th, 2014

  74. Joshe

    Do rozwoju, do funkcjonowania itd. Duźo napisano o Czechach o kulturze, o ich powszecnym ateiżmie, i o bohemie, o tamtym duchu, a to świecki duch przecież.

    Lipiec 9th, 2014

  75. Joshe

    Ja nie mam nic przeciwko Katolicyzmowi w Polsce oprócz tego, że chce wypełnić cała przestrzeń społeczną, oprócz tych łokci rozpychających się wszędzie i mimo wszystko nudy. W kółko to samo.

    Lipiec 9th, 2014

  76. Anna

    „Zrób sobie raj” Szczygła nie nastraja jednak optymistycznie. Ale nie chcę się wdawać w tę dyskusję, bo ja nic nie atakuję, tylko staram się patrzeć z różnych stron i nie potępiać w czambuł ludzi wierzacych. Fraternite :)
    Na marginesie: ciekawe, że wymieniając te hasła rewolucji francuskiej zapomina się co jest na końcu: ou la Mort.

    Lipiec 9th, 2014

  77. Joshe

    Anna, ależ ja nawet przez chwilę nie pomyślałam o ataku. A zachęcam wszystkie panie, dobrze robi na duszę, sama praktykuję czasami ;)

    Jasne, że koniec rewolucji był jaki był. Niemniej w krajach bardziej egalitarnych i liberalnych żyje się lepiej, więcej przestrzni jest, także na życie duchowe. Sprawdzone.

    Lipiec 9th, 2014

  78. Joshe

    Wydaje mi się też, że w Czechach zyje się lepiej niż w Polsce. Dorastałam w małej mieścinie na czeskiej granicy i zawsze im zazdrościłam.

    Lipiec 9th, 2014

  79. Paweł Droździak

    Joshe ja mysle, ze to wszystko zalezy, o jakiej sie rozmawia skali. Czecby laickie, to jest kwestia jednego, gora dwu pokolen. Podobnie z ta Australia. To jest troche tak, jakby ktos mowil, ze mozna zyc bez pracy, bo on juz dwa miesiace nie pracuje i ciagle w sklepach moze placic karta, a prosze, ile ma teraz czasu. Pytanie jest o to, czy spolecznosci ludzkie sa w stanie tworzyc kulture, a nie tylko czerpac z juz istniejacej, nie majac zadnej wspolnej metafizyki. I tu ja akurat jestem pesymista. Mysle, ze to niemozliwe. Metafizyke zastapic moze oczywiscie jakas idea nadwartosciowa o swieckim charakterze, na przhklad genialnosc Wodza, ktory wowczas przyjmje cechy boskie, jak w Korei, albo zemsta ucisnionych, oczyszczenie ze zla, jak podczas francuskiej rewolucji, albo w Kambodzy. Tak jak jezyka nie zbudujesz bez czegos podstawowego, co wychodzi poza sam jezyk, tak spoleczenstwa nie zbudujesz bez czegos podstawowego, co je poprzedza i jest w jakis sposob trudne do zakwestionowania. Oczywiscie moge sie mylic, ale nie znam zadnego przykladu inneji opcji. Te opowiesci o tym, jak to wesolo sie teraz zyje w zachodnich krajach, to sory, ale sa smieszne po prostu. To jest zwykle konsumowanie nagromadzonej przez pare wiekow przewagi, ktora w oczach topnieje.

    Lipiec 10th, 2014

  80. Anna

    Pan Paweł zgrabnie ujął to, o co mi chodziło.

    Lipiec 10th, 2014

  81. Joshe

    Ja nie mówię ze się lepiej żyje, mi się lepiej żyje, bo normy społeczne są rozliznione, łatwiej się zgubić w tłumie. Tez jak jest większa różnorodność to jest ciekawiej, dlatego ja wole wielkie miasta i kraje nowego swiata. Mi się tu lepiej żyje i tyle. W Norwegii pomimo ze wiele się nauczyłam żyło mi się kiepsko.

    Metafizyki moze tez być świecka, tym jest poezja i literatura. Mi to wypełnia całe życie.

    Lipiec 10th, 2014

  82. Paweł Droździak

    A, no jednej osobie to wiadomo, ze sie lepiej zyje. Co do literatury tez zgoda, bo ona wlasnie opisuje te dziury w serze. Im wiecej dziur, tym ser lepszy, pod warunkiem, ze to nie idzie do ekstremum. Jest tu pewna subtelna granica :)

    Lipiec 10th, 2014

  83. Krzysztof Pawlak

    Ja także mogę tylko przyklasnąć Pawłowi, bo ujął problemat w kategoriach fundamentalnych. Dodam tylko, że separacja zawsze jest „relacją od”, a nie „relacją obok”. Ta druga forma, lepiej ją chyba nazywać „relacją pomimo”, to tyle co alienacja. Dziś już HGW jest „ekskomunikowana”, a Kardynał Nycz gotów jest uznawać profesora Chazana za męczennika. Ten z kolei będzie się odwoływał, pokazując w ten sposób, że uznaje cywilny trybunał za nadrzędny. Jaki kraj, takie męczeństwo. Męczennicy czasów dawnych nigdy nie pozwoliliby sobie na odwoływanie się, albowiem każde odwołanie się jest przywołaniem Innego Innego. U Lacana wygląda to tak; jeśli pragnieniem Chazana jest nie wykonywać aborcji, to pozostaje jemu wierny; jeśli to pragnienie rozciąga się na nie dopuszczanie do aborcji w ogóle, to odwołując się od werdyktu odwraca się od pragnienia, ponieważ uznaje inne pragnienie za dopuszczalne. Jeśli przegra, to albo musi uznać je za nadrzędne, albo nie zgadzać się z nim i uznać je za obowiązujące, to znaczy być lekarzem, ale nie ordynatorem czy dyrektorem, lub też zostać załozycielem szpitala prywatnego, w którym może zatrudniać lekarzy w/g swego uznania. Biadolenie na werdykt HGW nie ma nic wspólnego z bohaterstwem. Bohaterem, czyli męczennikiem jest Antygona, czy Sokrates, albo męczennicy wczesnego okresu. Oni nie biadolili, byli zdradzeni przez swych bogów, lecz trwali przy swych pragnieniach. Ergo, profesor Chazan nie jest męczennikiem, jest najzwyczajniej ideologiem, bojownikiem jakiejś sprawy; wierzy w nią, ale życia nie chciałby za nią oddawać – tyle jeśli chodzi o codę hasła rewolucji francuskiej.

    Lipiec 10th, 2014

  84. Paweł Droździak

    „Ten z kolei będzie się odwoływał, pokazując w ten sposób, że uznaje cywilny trybunał za nadrzędny. ” – tak, to jest kolejny rozdział tego całego wariactwa i współczesnego pomieszania z poplątaniem. Który średniowieczny święty chodziłby do pogan i domagał się, by go rehabilitowali? Przecież to jest co najmniej tak samo kretyńskie, jak żądanie od państwa, żeby zalegalizowało nieformalny związek, jako nieformalny. Ludzie poszaleli.
    A swoją drogą mnie zawsze zastanawiał fenomen tych ludzi, którzy się domagali od rosyjskiego rządu, by rehabilitował ich rodziców po procesach, w których oni byli oskarżani o antykomunizm. I żądali tego nawet mocni prawicowcy. Nigdy tego nie mogłem pojąć. Albo fenomen tych wszystkich, którzy miesiącami i latami walczą w kościele, żeby im przyznał, że do niego nie należą. Coś niesamowitego po prostu.

    Lipiec 10th, 2014

  85. Mewa

    „Mnie tam chrześcijanie akurat nigdy nie czułem, żeby opluwali. Raczej mam poczucie, że ostatnio to ich wszędzie opluwają.” ?

    Ks. Lemański, za chwilę będziemy świadkami krucjaty przeciwko HGW (jej akurat to wyborczo dobrze zrobi?), protesty przeciwko ?Golgota Picnic? i szkalowanie grających w nim aktorów itd. Itd.

    Na tym ostatnim mojej znajomej literalnie splunięto w twarz znad różańca, po czym osoba ta beznamiętnie ponownie pogrążyła się w modlitwie. Tak jakby to było ziewnięcie. Takie przykłady można mnożyć?.Tylko na tym blogu zostałam wyzwana przez osobę, która nawoływała do przestrzegania X przykazań?

    Poziom agresji w polskim katolicyzmie jest naprawdę bardzo wysoki.

    Lipiec 10th, 2014

  86. Joshe

    Agresja i łokcie

    Lipiec 10th, 2014

  87. Paweł Droździak

    Na podstawie tego, co do tej pory napisalem, moja odpowiedz mozna latwo przewidzieć.

    Lipiec 10th, 2014

  88. Jacek

    Bo oni się czują zagrożeni. Z kolei z lewej strony mam wrażenie że demonizuje się zagrożenie ze strony prawej.

    Np. z tym Golgota Picnic to ja akurat uważam, że Malta się sama ocenzurowała. Nikt oficjalnie nie kazał odwoływać, że jakieś telefony nieoficjalne były to na pewno, ale nikt nie musiał niczego odwoływać. Dyrektor Malty też zamiast wprost powiedzieć, że się bał że mu festiwal odbiorą jak będą protesty, to się głupio tłumaczy że ktoś tam nieoficjalnie naciskał. No jak się przestraszył to się przestraszył, ale to nie jest cenzura tylko brak jaj.

    Splunąć w twarz też może równie dobrze lewicowy ateista. Religia tu chyba ani nie pomaga ani nie przeszkadza.

    Dlatego ja uważam że trzeba na to odpowiadać, a nie dokonywać autocenzury jak z tym przedstawieniem.

    Pewnie nie powiedziałaś tej pani od splunięcia że popełniła ciężki grzech? :)

    Lipiec 10th, 2014

  89. Mewa

    Oczywiście, że ocenzurował się sam Merczyński, a spektakl jest słaby i nie wart tego rozgłosu, ale nie w tym rzecz. Po lewej stronie teoretycznie też mogliby pluć, ale jakoś tej agresji z lewej strony jest dużo mniej. Przynajmniej w życiu publicznym.

    Nie, nie powiedziałam;-)? szczerze mówiąc kompletnie mnie zatkało.

    Lipiec 11th, 2014

  90. Krzysztof Pawlak

    Fenomenem Chrześcijaństwa jest to, że jest to religia idealna, zbudowana na podobieństwo nerwicy obsesyjnej, czyli nerwicy idealnej. Opluwający modlący się to wzorzec neurotyka obsesyjnego. W Chrześcijaństwie nie ma przeszkód, by i diabeł nim był. Skoro jednak, by było Jedno tożsamości Chrześcijanina, musi być tło negatywności (dla bytu czegokolwiek konieczny jest nie-byt), to stała się nim postać Judasza. W zasadzie wszelako nawet on zasługuje na miłosierdzie i miejsce w Niebie. Chrzescijaństwo jest największą z religii, albowiem w zasadzie nie ma z niego wyłączeń. Stąd jest to najliczniesza religia. Grupuje ona o wiele więcej niewierzących, niż jest ich poza tą religią. Casus arcybiskupa Wesołowskiego to uwydatnia. Nie będzie księdzem, lecz pozostanie Chrześcijaninem. Co własciwie można byłoby zrobić, by nim przestać być z wyroków innych od swoich decyzji? W zasadzie nie ma żadnych przeszkód, by znakiem pokoju obdarzali się stojący obok molestowany kleryk i molestujący arcybiskup. To przykład na „bezczelność” nakazu miłowania wroga swego i każdego bliźniego. Jestem przekonany, że nawet nawiedzony Tomasz Terlikowski tym znakiem pokoju podzieliłby się z arcybiskupem Wesołowskim. Po czym nazwałby to zwycięstwem nad nienawiścią. Stąd paradoks – większość wierzących (tych spod znaku Dziesięciorga Przykazań – tu ukłon w stronę Mewy) jest już poza Kościołem. Poczytajcie TP a łatwo się o tym przekonacie – wierzący obawiają się Kościoła i bycie w nim ich uwiera.

    Lipiec 11th, 2014

  91. Anna

    Wierzący nie mieszczą się w kościele, bo kościół zostawia coraz mniejsze drzwiczki. „Debata” rozgrywa się między „postępowcami” a katolikami, tymi „prawdziwymi”. Ale tych katolików, „nie na serio” jak ich nazwał Pan Paweł jest cała rzesza. I nie są fanatykami. Lektura TP bardzo pouczająca.

    Lipiec 11th, 2014

  92. Pawel Drozdziak

    Stad jest ten osobliwy jezykowy skret kiszek, bo chrzescijanstwo wprowadza taki rodzaj narracji, ze stanowisko pozachrzescijanskie (a nie antychrzescijanskie) jest jakby pozajezykowe. Dlatego ta totalna nielogicznosc osob w rodzaju HGW, ktore dziwia sie, jak mozna je wykluczac ze wspolnoty tylko z tego powodu, ze dzialaja przeciw jej regulom. W efekcie powstaje ta zachwycajaca iluzja „prawdziwego chrzescijanstwa”, czyli nie tego, ktore wyznaje adwersarz, a nie ma w jezykumozliwosci zanegowania chrzescijanstwa jako takiego i umiejscowienia pogladow Chazana tam, gdzie ich miejsce, czyli w chrzeacijanstwie, a pogladow HGW i 99% komentatorow takze tam, gdzie ich miejsce, czyli poza chrzescijanstwem. Tego po prostu nie daje sie ludziom przetlumaczyc. Troche to orzypomina sytuacje z czasow komuny, kiedy sie na lamach gazet spierano, czyj socjalizm jest prawdziwszy, bez mozliwosci zanegowania go w ogole, a tez i ostatecznego zdefiniowania, bo to by od razu stwarzalo mozliwosc negacji. Po prostu socjalizm, tak jak dzis to chrzescijanstwo, to po prostu „wszystko to nzjlepsze, co ja sobie wyobrazam jako moralnie najlepsze, czymkolwiek by bylo”. No i mamy takie absurdy, ze ludzie sie dziwia, jakze to mozna odebrac Lemanskiemu franczyze. Tylko z tego powodu, ze w McDonaldsie daje hamburgery z prawdziwej wolowiny? Przeciez McDonalds, to nie lkreslone, konkretne hamburgery z tej konkretnej firmy, ale „cos dobrego, co nam by zasmakowalo”. Daje cos dobrego, co smakuje, wiec czemu McDonalds go tepi, odbierajac mu logo? Chrzescijanstwo jest jak taki wszwchMcDonalds – jest wszystkim, wszedzie i na kazdy sposob po prostu.

    Lipiec 11th, 2014

  93. Krzysztof Pawlak

    Tylko krok i Merczyński stanie się Chazanem. W imię czego miałby nie rezygnować z wystawiania? W imię Sztuki? W imię Wolności? Chazan też w jakieś imię wierzy i chce być jemu wierny. Jeśli chcemy, by było tak z Merczyńskim, musimy dodać, że takie nasze pragnienia są religijne same przez się. Męczyński postąpił racjonalnie i pragmatycznie, nie chciał być męczennikiem. Skąd w Nas takie pragnienie posiadania męczenników? Ja zarzucam mu coś innego. W tej sprawie przestałem się orientować w tym, czym zajmuje się dyrektor od spraw sztuki. Jeśli promocją sztuki, to musi ważyć się na przesiewanie sztuki od nie-sztuki, sztuki od jeszce-nie-sztuki itd. Jeśli uznaje coś za jeszcze-nie-sztukę to po prostu jej nie wystawia. I krzyku nie ma; stwierdza tylko, że ta sztuka nie jest godna tego festiwalu. Oczywiście „opluwany” byłby. Przypomnę tu jak zareagowano na wystąpienie Szczepkowskiej. A pytanie jej było zasadne: czy każde wypięcie tyłka ze sceny jest zasadnie nazywane sztuką? Nie przypominam sobie, by rzetelnie zmierzono się z pytaniem co odróżnia sztukę od nie-sztuki. Co i raz pojawiające się afery mówią tylko tyle, że ludzie nie zgadzaja się na to, by akceptować jako sztukę dowolny wyraz czegokolwiek, ekspresję wnętrza, dekonstrukcję słowa na rzecz obrazu i emocji, czy dekonstrukcję obrazu na rzecz odruchów. Szczepkowska, histerycznie, wskazała na dylemat. Gdy zaczyna brakować Innego w świecie sztuki, Innym staje się ktokolwiek (reżyser, aktor, operator). Nawet gdy histerycznie podana, kwestia pozostaje ważną: jakie i czyje pragnienie ma udział w pokazie, przedstawieniu.

    Lipiec 11th, 2014

  94. Mewa

    Ja to nie wiem, czy nadal jestem wierząca, ale z powodów, które powyżej, z pewnością poza Kościołem?

    Lipiec 11th, 2014

  95. Pawel Drozdziak

    Jesli chce sie odroznic, co katolickie, od tego, co niekatolickie, sprawa teoretycznie powinna byc prosta. Katolickie jest to, co jako katolickie okreslily wladze katolickiego kosciola. Nalezysz, jesli poglady masz katolickie, czyli zgodne z tym, co te wladze okreslily w warunkach franczyzy,jako graniczne. Jesli tego nie akceptujesz, to po prostu do tego kosciola nie nalezysz, tak jak niewierzqcy w UFO nie nalezy do ufologow. Jednak jesli pod sslowem „katolickie” rozumie sie „wszystko, co w jakis sposob dobre, fajne i wlasciwe, tudziez uczciwe”, to nie mozna juz o nikim powiedziec, ze jego poglady nie sa katolickie. Wowczas nie ma nie-katolikow, ale jednoczesnie katolicyzm staje sie „religia wszystkiego najlepszego”. I nie mozna wykluczyc ani HGW, ani w ogole nikogo. Cena popularnosci. Jesli twoja marka stanie sie po prostu synonimem jakiegokolwiek jedzenia, zaczynasz miec problem.
    Co zas do sztuki, ja osobiscie nie jestem jakos religijnie do niej nastawiony. Dla mnie definicja jest prosta. To jak z religia. Gdxiekolwiek na swiecie pojedziesz, jak tylko to zobaczysz, od razu wiesz, ze to to.

    Lipiec 11th, 2014

  96. Pawel Drozdziak

    Mewa, ale wlasnie na tym polega caly paradoks, ze mozna wypowiadac slowo „wierzaca” i wszyscy maja poczucie, ze wiedza, o czym mowa, choc konia z rzedem temu, kto by odgadl, w co konkretnie Ty na przyklad jestes wierzaca. W cos dobrego na pewno. Dobrego i fajnego. Co do tego nie ma watpliwosci.

    Lipiec 11th, 2014

  97. Mewa

    Ale ja własnie z tego powodu właśnie mówię, że nie wiem.

    Lipiec 11th, 2014

  98. Krzysztof Pawlak

    Te „mniejsze drzwiczki” to efekt anamorfozy. Gdy jestem wewnątrz kościoła, to widzę drzwi bardzo szeroko otwarte, otwarte dla Terlikowskich i Chazanów; dziwię się temu, że znajdują się tam gdzie i ja. Kiedy jestem na zewnątrz kościoła widzę drzwiczki prawie domknięte i dziwię się, dlaczego nie są one dla mnie otwarte. Każdy z tych obrazów jest prawdziwy. Jak rozwiązać ten problem? Siła anamorfozy leży w tym, że to, co fascynuje jest i za wąskie i za szerokie zarazem. Chrześcijaństwo jest religią idealną i nie da się tak po prostu jej zignorować. I tych prokościelnych i antykościelnych łączy ta sama fascynacja: oczu szeroko zamkniętych (geniusz Kubricka pokazał to fenomenalnie).

    Lipiec 11th, 2014

  99. Anna

    A dla mnie Merczyński jest antyChazanem. Nie wystawił sztuki, bo byłaby chryja i straciłby stanowisko. Dyrektorzy instytucji kultury (jeśli są dobrzy) pokazują i wystawiają to, do czego są przekonani i co traktują za sztukę. I są za to gotowi poświęcić głowę (tak jak kiedyś Anda Rottenberg). Widać Merczyński myśli inaczej. Dlaczego trudno podjąć rozmowę o tym co jest sztuką a co nie? Bo jej przeciwnicy często słysząc tylko tytuł, obrzucają tę sztukę błotem. Nawet nie próbują się z nią mierzyć. Bardzo często ci, co na sztukę współczesną plują nie chodzą do muzeów ani do teatru. Oni po prostu wiedzą co jest dobre a co złe. Co ich obraża a co nie. Bardzo zasadne jest pytanie o sztukę i nie sztukę. O dobrze wypiętą dupę i źle wypiętą. Do mnie trafia zdanie prof. Marii Poprzęckiej :?Sztuka wtedy jest dobra, kiedy nie umiem łatwo ubrać jej w słowa. Zracjonalizować. Opowiedzieć. Bo pojawia się emocja, która przenika mnie tak silnie, że kasuje na chwilę całą erudycję i krytyczny odbiór. Kiedy na coś patrzę i przestaję być historykiem sztuki, wtedy czuję, że mam do czynienia z prawdziwą sztuką.?
    Więc jeśli mną „nie targa” to to jest albo słaba rzecz, albo jakimś naciąganiem i humbukiem.
    I nie mieszałabym pojęć „chrześcijaństwo” i „katolicyzm”. Inne wyznania chrześciajńskie często mają szerzej otwarte drzwi niż katolicyzm.

    Lipiec 11th, 2014

  100. Anna

    A z tymi drzwiami w kościele i poza kościołem to racja.

    Lipiec 11th, 2014

  101. Anna

    Panie Pawle teoretycznie bycie i nie bycie katolikiem jest proste. Przestrzegasz przepisów kościelnych – jesteś nim. Nie przestrzegasz – won. Ale po drodze jeszcze jest „grzech” i „wybaczenie”, różne interpretacje księży w zależności od ich otwartości. Więc choć i mnie dziwi zdziwienie HGW jestem w stanie zrozumieć dlaczego się dziwi.
    A jeszcze a propos otwartych i zamkniętych drzwi, to słyszałam opowieść o kościele na prowincji, gzdie w czasie mszy przy drzwiach wewnątrz kościoła stają bodyguardzi i pilnują, żeby nikt nie wymknął się z mszy. Mamy cię!

    Lipiec 11th, 2014

  102. Joshe

    Tylko że sa i tacy, co znajdują Boga tylko poza katedrami jak i tacy co znajdują filozofię tylko poza bibliotekami. I jak to wytłumaczyć?

    Lipiec 11th, 2014

  103. Paweł Droździak

    Historycznie rzcz biorac uczestniczenie w mszach bylo przez setki lat przymusowe. Istnieli specjalni funkcjonariisze, ktorzy tego pilnowali, byly kary finansowe za uchylanie sie i kary chlosty i to trwalo całe pokolenia, zanim uczestnictwo stalo sie tradycja. Wybaczenie i wszelkie gry tego rodzaju sa mozliwe, jesli istnieje odstepstwo, ktore odstepca sam definiuje jako odstepstwo. Fenomenenem katolicyzmu jest to, ze nikt nie definiuje sie jako odstepca. Ludzie po prostu zadaja od tego kosciola, zeby im wykladal taka nauke, jaka by im odpowiadala, a jak nie chce takiej wygladac. , tylko wyklada inna, to sie zloszcza, ale nie definiuja sie przez to jako poganie, tylko probuja przerobic system. To jest niezwykle.

    Lipiec 12th, 2014

  104. Anna

    Jak się definiujesz jako odstępca, to w dodatku chcesz to formalnie załatwić, „wypisać” się z kościoła. Pisał juz pan o tym, to jest niesamowite. A kościół jest fascynujący. Każdego zwierza po parze.

    Lipiec 12th, 2014

  105. Joshe

    Dzisiaj bylam na seminarium Marrie Helen Broisse cały dzień i ona mówiła że we współczesności nigdy nie było takiego fundamentalizmu religijnego jaki można obserwować obecnie. Tłumaczyła tym, ze kiedyś religia była brana bardziej symbolicznie i metaforyczne. W ostatnim czasie jest brana dosłownie, za sprawą dyskursu naukowego, ktory wszystko traktuje dosłownie. Jako przykład podała terrorystę z zamachu na world trade center, ktory do ataku ubrał podwójną bieliznę, bo w niebie są przecieź też panie.

    Mówiła teź źe w latach 70 czasach hippisów nikt nie wierzył Lacanowi, ktory przepowiadał radykalne odrodzenie religii, za sprawą osłabienia funkcji ojcowskiej.

    Mówiła teź, źe dzięki ferolucji francuskiej mamy prawa dziecka i podmiotowa traktowanie mniej uprzywilejowanych.

    Lipiec 12th, 2014

  106. Krzysztof Pawlak

    Nazwy Chrześcijaństwo użyłem w pełni świadomie, albowiem, niezależnie od wyznań w jego obrębie, zaproponowany kościół pomyślany jest jako uniwersalny kościół grzeszników – wiernymi są grzesznicy, a nie ludzie cnotliwi lub prawie cnotliwi. Chrześcijaństwo to religia idealna, nie w sensie doskonała (wprost przeciwnie, daleko mu do doskonałości, a zapewne jest najmniej doskonała z wielkich religii), ale w sensie, ze w nim może się doskonale odnaleźć każdy, o ile codziennie grzeszy, i to nie zwykłymi grzeszkami. Wyraźnie Kościół Chrześcijański przestał być sektą za sprawą donatystów. Zwyciężyła idea, że kościół nigdy ostatecznie nie może wykluczyć nawet największych grzeszników ze swego grona. Piszę kościół, albowiem rdzeń ewangelicznego przekazu był takim od początku. Kościół zdał sobie wtedy sprawę, że wiara i kościół to pojęcia (ale i doświadczenia) w gruncie rzeczy rozłączne. (zajmowałem się tym tematem na dwóch pierwszych latach studiów; korzystałem przy tym z przebogatej biblioteki seminarium duchownego w Łomży, jak i prywatnej biblioteki jego profesora, a mojego jednego z niewielu mentorów, być może wkrótce beatyfikowanego). Podobnie było w przypadku nestorianizmu, podkreślającego rozłączność rzeczywistą dwóch natur, cielesnej i duchowej. Żadna z pozostałych wielkich religii nie poważyła się na coś takiego, jak pozostawienie drzwi szeroko zamkniętych. Przypadek powrotu prezydenta Jaruzelskiego na łono na godziny przed śmiercią jest wymowny i wyjątkowo pociągający. Warto się temu przyjrzeć. Lecz teraz kończę, obiecując do tego powrócić, bo idę do gotowania rosołu a la Pawlak (po coś na urlopie przecież jestem).

    Lipiec 12th, 2014

  107. Paweł Droździak

    Jeśli masz jakiekolwiek bliżej nieokreślone poczucie winy, my ci tę winę zdefiniujemy, a następnie ci ją wybaczymy. Jak by nie patrzeć, jest to genialne.

    Lipiec 12th, 2014

  108. Joshe

    Wina, grzech, spowiedz, wybaczenie i armia administratorów od wybaczania.

    Lipiec 12th, 2014

  109. Mewa

    Moja wątpliwość dotycząca religijności ( to do Pawła) nie jest pytaniem o bycie czy nie bycie katolikiem. To pytanie o status tego, co jest poza tym podziałem ( czyli Bóg poza katedrą, o którym pisała Joshe). Czy można pomyśleć Boga poza religią? Prawdziwy ateista powie, że nie, bo Boga wymyśliła religia. A nie-ateista?

    Merczyński postąpił pragmatycznie i racjonalnie, ponieważ ratował swoją pozycję i budżet swojego festiwalu. Z tego jednak powodu jawi się on raczej jako konformista, aniżeli męczennik i bohater ( i daleko mu tu do postawy Andy Rottenberg).

    W moim przekonaniu powinien on działać w imię sztuki ( przez małe ?s?) i wolności słowa (?przez małe ?w?). Powinien był wziąć odpowiedzialność za sztukę, którą zaprosił, nawet jeśli uważałby, że Sztuką ona nie jest i nawet jeśli to nie on sam zdecydował o jej wyborze ( ktoś jednak z jego zespołu tę decyzję podjął). Odpowiedzialny dyrektor powinien stać murem za instytucją, którą prowadzi i zespołem, który powołał, a przede wszystkim za artystami, których zaprasza. Tak postąpiła właśnie Anda Rottenberg i odpowiedzialnie poniosła tego konsekwencje. Merczyński tej odpowiedzialności na siebie nie wziął.

    Tak więc sprawa wokół Golgoty Picnic nie jest pytaniem o Sztukę, ale o jakość instytucji publicznych, wolność słowa, swobodę artystyczną itd. Stając w obronie tego spektaklu bronimy de facto jakości demokracji, a nie jego wartości artystycznych. I nie jest to pierwszy taki przypadek w tym kraju. Wystarczy wspomnieć sprawę Doroty Nieznalskiej.

    Co zaś się tyczy pytania o sztukę i nie-sztukę to ta dyskusja trwa co najmniej od pierwszego Salonu Odrzuconych. I jak dotąd nie znaleziono na nie odpowiedzi. Nie sądzę też, by taka jednoznaczna odpowiedź istniała. Dlatego współcześnie sztuka w ogóle się nim nie zajmuje (albo zajmuje w stopniu marginalnym). Ja w tej kwestii wiernie pozostaję kantystką?. I zgadzam się, że wrażliwości na sztukę uczy się przez oglądanie (ale to też Kant?).

    Im więcej oglądasz, tym więcej widzisz. Ale ludzie są leniwi. Wolą chodzić na Gierymskiego, bo tam koń jest koń, a zagroda to zagroda. A współcześnie to nie dość, że konia brak, to jeszcze nie wiadomo, czy to na co patrzysz już jest Sztuką, czy jeszcze Sztuką nie jest. I jak tu się połapać!

    Lipiec 12th, 2014

  110. Anna

    Mewa, no właśnie, napisałam podobnie: Merczyński (zapisany przez pana Pawlaka „Męczyński”), pokazał, że nie bierze odpowiedzialności za sztukę i aktorów, czyli nie jest gotów ponieść konsekwencji wyborów swoich ani zespołu. Ja nie oczekuję od dyrektorów, że będa męczennikami (to do pana KP), ale, że będą gotowi ponieść konsekwencje swoich decyzji. Jeśli tak się przestraszył, że publiczności coś się może stać, to może powinien pracować bardziej w straży miejskiej, nie wiem sama, a nie być dyrektorem festiwalu i Narodowego Instututu Audiowizualnego.
    Żeby ludzie chodzili na Gierymskiego! Wiekszość nigdzie nie chodzi. Do kościoła. Sztuka jest elitarna, nawet malarswo Gierymskiego (z resztą lubię go bardzo) i nie ma się co napinać, że wszyscy muszą ją zrozumieć. Nie muszą.

    Lipiec 12th, 2014

  111. Mewa

    Oczywiście, że nie muszą. Rzecz w tym, że w większości nawet nie chcą. Nie uważam, żeby sztuka była dla wybranych. Sztuka jest dla tych którzy chcą i którzy jej potrzebują. Nie wszyscy potrzebują.

    Lipiec 12th, 2014

  112. Mewa

    Gierymski to górna granica tego, co w Polsce (powszechnie) uważa się za sztukę. Potem to już jest tylko czarna dziura?

    Lipiec 12th, 2014

  113. Anna

    Pisząc „elitarna” nie miałam na myśli, że dla wybranych. Sztuka jest elitarna, bo tylko niewielkiej grupce chce się ze sztuką spotykać :)
    Mewa, z tą czarną dziurą nie jest tak źle, pozostaje zawsze Duda-Gracz!

    Lipiec 12th, 2014

  114. Krzysztof Pawlak

    Ja nie mam takiego przekonania, z którego wynikałoby, że sprawa demokracji jest ponad sprawą Sztuki, bo to już tylko krok, by twierdzić, że polityka jest ponad. Dyskusja jaka wyniknęła, ale chyba szybko została wygaszona, w sprawie ukazania Sztuki w państwie, które właśnie przed chwilą anektowało Krym, pokazuje, czym może stać się Sztuka poddana demokracji. Zgadzam się w pełni z panią Anną; Sztuka z istoty swej jest elitarna, czyli eks-kluzywna, a nie in-kluzywna. Chodzi o to, by była wymagająca, by indagowała, by zaczepiała, by odciągała (przy czym zaznaczam, że ma nie przyciągać – różnica leży w tym, że pornografia przyciąga, a erotyka odciąga). Może jestem jakimś dziwakiem, ale pamiętam swoje spotkanie muzealne z Turnerem: widok/nie-widok, może zachód, a może wschód słońca, tylko krok dzieli ten widok/nie-widok od tego, by jedynie kolor istniejący tylko na płótnie, bo nigdzie indziej, mówił, że Rzeczą jest słońce, a reszta to trivia. Co w tym widoku/nie-widoku było tak pochwytujące? Bo przestał boleć mnie ząb. Bo widok/nie-widok odciągnął mnie na chwilę, dwie od bólu. Sztuka to nie tylko Ładność i Potrzebność. Aneksja Krymu jest draństwem, na które nie ma skutecznej odpowiedzi. Każda Sztuka jest dzieckiem erotyki – gdy się z nią mierzysz, i z jedną i z drugą, nic innego nie zawraca ci głowy.
    Przypadek Merczyńskiego to przykład na to, że pragniemy bohaterów-męczenników; zapewne gdyby nie uległ, dałby głowę (w więc byłby męczennikiem). Ja chciałbym tego, ale czy demokracja tego by chciała? Nie wiem jak się skończyła sprawa z prezentacją sztuki polskiej w dniach kryzysu krymskiego, ale chciałbym, by dyrektorowi takiego przedsięwzięcia zależało na Sztuce, a nie na Krymie.

    Lipiec 12th, 2014

  115. Anna

    Dlaczego miałby Pan być dziwakiem, gdy przy obrazie przestał boleć Pana ząb? To jest to, o czym mówiła Poprzęcka.
    Naprawdę źle jest wtedy, gdy w galerii/muzeum zęby zaczynają boleć :)

    Lipiec 12th, 2014

  116. Mewa

    Tylko, że żeby taka Sztuka, o której Pan mówi, mogła zaistnieć to nikt nie może narzucać, co pokazywać, ani jak artyści mają malować. Do tego potrzeba demokracji, a od niej wiadomo, czasami bolą zęby. Inaczej Sztuka rozwija się w podziemiu.

    Sprawa Sztuki na Krymie nie została jeszcze wygaszona i obawiam się, że w tej decyzji chodzić będzie raczej o Krym, aniżeli o Sztukę.

    Lipiec 12th, 2014

  117. Anna

    Sztuka tak jak i szukanie Boga może się świetnie odbywać w ukryciu, poza systemem. Demokracja jest potrzebna tylko do tego by ją rozpowszechniać.

    Lipiec 12th, 2014

  118. Joshe

    Moim zdaniem ze sztuką jest jak z tym serem – jak mówi Paweł – im wiecej dziur tym lepiej.

    Lipiec 13th, 2014

  119. Krzysztof Pawlak

    Podobnie psychoanaliza, tym lepiej się ma, im bardziej niezależna jest. Demokracja ma służyć rozpowszechnianiu? To trochę slogan. Sztukę trzeba pragnąć. Pragnienie z kolei nie ma nic wspólnego z biologią i genetyką. Pragnienie zaś jest zawsze pragnieniem Innego. To Inny i jego pragnienie przekłada się na pragnienie podmiotu. Inny nie jest metafizyką, jest miejscem, które może zająć ktokolwiek, lecz nie byle kto: rodzic, dziadek, wuj, nauczyciel, przyjaciel, sąsiad itd. I wcale nie musi tu chodzić o środowisko. Zdecydowanie chodzi tu o coś bardziej tajemniczego. Ksiądz Mościcki, o którym wspomniałem wczoraj, bliski kuzyn prezydenta Mościckiego, pomimo mej młodzieńczej czupurności i budowanej suwerenności, tej od kościoła też, zawsze nie wahał się pożyczać mi książek, a przed śmiercią przekazał mi część z nich, w tym bardzo cenne. Dyrektorka liceum, która wzięła mnie po zdanym egzaminie do gabinetu i prosiła, bym zmienił profil klasy na humanistyczny. Nauczycielka polskiego, która przez 3 lata co miesiąc organizowała wyjazdy do teatrów i muzeów; przy czym nie były to szkolne wyjazdy. Mógłbym dużo pisać i wspominać, ale nie jestem jeszcze emerytem i mam tyle do zrobienia. Jeśli te persony ustawię w szeregu, to okaże się, że każda z nich miała inny powód do robienia tego, co robiła. Ksiądz widział we mnie syna, dyrektorka jednego więcej chłopca w klasie humanistycznej, nauczycielka mogła co miesiąc spotykać się ze swym studenckim ukochanym. Lecz bez nich jest wielce prawdopodobne, że nie poznałbym Turnera i reszty. Zatkało mnie, gdy odnalazłem z lat szkolnych notatniki, w których oznaczałem obejrzane przeze mnie sztuki w teatrze TV, filmy w TV i w kinie, a także moje komentarze i wprawki recenzyjne nad wybranymi wydarzeniami. To akurat nie jest dla mnie zdumiewające. Zdumiewa to, że wszystko to zostało przechowane przez matkę. To akurat jest enigma pragnienia Innego.
    Może plotę mrzonki, ale najłatwiej byłoby rozpowszechniać Sztukę, i parę innych rzeczy przy okazji, gdyby świątynie ducha i świątynie sztuki były poprostu otwarte. Na okrągło otwarte.

    Lipiec 13th, 2014

  120. Anna

    Takie marzenia tylko w sztuce się spełniają. A o demokracji napisałam slogan? Tak na prawdę demokracja sztuce jest na plaster. Artysta nie przestanie być artystą nawet jak nie będzie mogł szeroko pokazywać swojej sztuki, z powodów właśnie, które Pan wymienił.
    A jeśli chodzi o metaforę serową: im więcej dziur w człowieku, tym lepiej sztuka smakuje.

    Lipiec 13th, 2014

  121. Krzysztof Pawlak

    To tylko nawiązanie do hasła „żądajcie niemożliwego”, które ostatni XX-wieczni rewolucjoniści wywodzą z myśli Lacana. „Żądajcie niemożliwego”, to oś wszelkiego pragnienia, co jest rozszerzeniem hasła markiza de Sade: „Francuzi, jeszcze jeden krok i…”. Marzenia to realizacja w Wyobrażeniowości, to zamiana niemożliwego w możliwe; marzenia to sposób osiągania spełnienia i osiągania go na poziomie substytutu. Podczas jednej z wizyt w Warszawie mego superwizora wydarzyło się i to: wracaliśmy z późnej kolacji; była może 2-3 godzina nad ranem. Mosze zatrzymał taksówkę przy kościele św.Krzyża i powiedział: „wstąpmy do kościoła”, ja na to oczywiście „ale kościół jest zamknięty”, a on: „a może wiesz dlaczego jest on zamknięty?”. Czy w gruncie rzeczy wiemy, dlaczego świątynie sztuk wszelakich są tak rzadko otwarte? Banalne, a la Merczyński odpowiedzi na to znam. Moja czupurność każe mi odpowiadać na nie zza kulis, la cantonade, LACANtonade: to sprawka grzechu pierworodnego.

    Lipiec 13th, 2014

  122. Jacek

    Ale w jakim sensie są rzadko otwarte? Otwarte dla kogo?

    Dla mnie samo określenie „świątynia sztuki” działa zniechęcająco. Cała sprawa z tym Merczyńskim mnie zainteresowała dopiero wtedy, kiedy usłyszałem lamenty, że w tym katolickim kraju tak się sztukę cenzuruje. Wtedy pomyślałem, no bez przesady, kto tu kogo ocenzurował.

    Tak poza tym to jest mi całkowicie obojętne jak się miewają świątynie sztuki.

    Nie do końca rozumiem Pana historię o zamkniętym kościele. Czy to jakiś symbol czy banał?

    Lipiec 13th, 2014

  123. Joshe

    A ja czytałam w seminarium V o pragnieniu coś takiego „Niektórzy gdziekolwiek się pojawią budują od razu jednocześnie burdel i więzienie, a zatem miejsce, w którym pragnienie mieszka na prawdę”.

    A dzisiaj za to słyszałam od przywołanej powyżej wielkiej lacanistki, że od seminarium xx Lacan zastąpił etykę psychoanalizy, ktora brzmiała do tego momentu „winnym się należy czuć się jedynie gdy się ustępuje z drogi pragnienia” na „kochaj swoją nieświadomość”. Spodobało mi się.

    Lipiec 13th, 2014

  124. Anna

    „Świątynia sztuki” to anachronizm, z czasów, gdy muzea budowane były jak świątynie właśnie. Trzeba było wspiąć się po wielkich schodach, wejść w inny wymiar, by ze sztuką móc się kontaktować.
    Współczesna architektura muzeów „schodzi” do poziomu ludzi. Nawet Luwr ze swoją piramidą.
    Sztuka nie potrzebuje żadnych świątyń i żadnych instytucji. Dobitnym przykładem jest historia Vivian Maier (polecam: http://www.filmweb.pl/film/Szukaj%C4%85c+Vivian+Maier-2013-700687)
    Zrobiła tysiące wybitnych zdjęć, których nikomu nie pokazywała, (pracowała jako niania), klisze zostały odkryte przypadkowo i tylko dzięki oddolnym działaniom, całkowicie poza instytucjami, dzięki portalom społecznościowym jej sztuka mogła zaistnieć. I dzięki pragnieniu Johna Maloofa, który te negatywy kupił :-)

    Lipiec 13th, 2014

  125. Krzysztof Pawlak

    Na ten temat z Mosze rozmawiałem, chociaż sedno zrozumiałem natychmiast. Zamknięcie tzw. świątyń jest skierowane przeciwko każdej pojedynczej owcy. Nie stad owiec czekajacych do godziny N. na otwarcie bram. Przeżyłem to zarówno oczekując na „zobaczenie” Kaplicy Sykstyńskiej, jak i oczekując wiele godzin na samo wejście do galerii Uffizzi. Byliśmy wszyscy tam i wtedy „baranami idącymi na rzeź”. Pamięta się kolejki i pot ciał ludzi z aparatami fotograficznymi na torsie. Całe te stada to parareligijny ruch miłośników sztuki. Od wielu lat łapię się na tym, że wolę sztukę poprzez doskonałe albumy. Albo spróbujcie obejrzeć obraz El Greca w Siedlcach. To koszmar. Rzucisz nań okiem tylko wtedy, gdy posłusznie staniesz się stadem baranów. Czy w ogóle można mieć poryw w tych sprawach? Czy jadąc taksówką o 3 nad ranem i doświadczajac zrywu ku enigmie czy to Sztuki, czy podszewki samej rzeczywistości, można się do niej zbliżyć, niechby nawet o krok? W tych sprawach piszę, i to całkiem nieprzekornie, że jestem rodzajem dziwaka; wolę księcia Mikołaja Sapiehę kradnącego obraz z Watykanu od tych wszystkich, którzy czekają na niedzielę, a potem w niedzielę, by zapamiętać z tego wszystkiego tylko to, że stali w gigantycznych kolejkach to toy-toyów. Na tym samym poziomie stawiam pseudootwartość kolegów-analityków, pracujących tylko 8 godzin, od 9 do 17, by potem wyskoczyć na squasha i popluskanie się w basenie. Drzwi szeroko zamknięte to właśnie takie drzwi – dzięki autopromocji szuka się kontaktu z enigmą, którą sam dla siebie jesteś, po czym dowiadujesz się, że aby być przyjętym, musisz 2 lata poczekać w kolejce. Miałem tę niesamowitą okazję spotkać Mosze, który przyjmował od 6 do 23, do ostatniego analizanta, i który umarł na zawał w basenie o 1 nad ranem.
    Historię o kradzieży Mikołaja Sapiehy współczesna zbanalizowana racjonalność kwestionuje. Więc Mikołaj oszukał, był mitomanem; zakupił obrazek gdzieś indziej. Oczywiście historycy sztuki sugerują, że w Hiszpanii, bo to hiszpańskość stylu itd., sami pozbawiając Sztukę jej enigmy – wystarczy pomyśleć o kradzieży, by opowiedzieć, że się obraz ukradło. Enigma tkwi w samej myśli o kradzieży, a zamówienie kopii obrazu, to tylko prosta konsekwencja spotkania z „oryginałem”, który często sam okazuje się być kopią. Gdy pierwszy raz ujrzałem obrazy de la Toura też zamówiłem kopię dwóch z nich (dziś zdobią gabinet w Krakowie). To, co mnie pochwyciło w nich, to radykalne spotkanie ciemności i światła, nie jako światła światłości, spychajacego ciemność w nie-byt, lecz współistnienia światła z ciemnością.
    „Kochaj własną nieświadomość”, podrowienia dla Marie-Helene Brouse przy okazji, to rozwinięcie tezy z Etyki Psychoanalizy, a nie jej obalenie. To własnie „bycie dobrym w złu” – to dobro spotkania Mikołaja Sapiehy z jakimś obrazem, obecne w kłamstwie jego opowieści. Inny nie okłamuje, Inny jest okłamywany. A czy ze mną było inaczej? Czy zamawiając kopie de la Toura, nie przyznawałem się do chęci kradzieży oryginałów? Ależ tak! Tym jest „kochaj swoją nieświadomość”, i dodajmy, „nie lękaj się swej nieświadomości”. A stąd już tylko krok do stania się analitykiem: „kochaj nieświadomość swych analizantów” i „nie lękaj się jej”.

    Lipiec 14th, 2014

  126. Anna

    „Barany na rzeź” – bardzo mi się podoba to określenie. Chyba dlatego nigdy nie zobaczę Uffizi ani Sykstyny. A reprodukcje, kopie, to jednak ersatz, tęsknota za czymś prawdziwym. Kto naprawdę nie kocha sztuki tej różnicy nie pojmie.

    Lipiec 14th, 2014

Reply to “„być dobrym w złu””