„Branie znaku za obiekt stanowi przeszkodę w rozumieniu znaczącego”


Dziś jeszcze raz odniosę się do obszernego, aktualnego komentarza Spocka. Chciałbym uniknąć zdominowania tego bloga przez merytoryczną dyskusję reprezentantów dwóch różnych stanowisk teoretycznych, tym bardziej, że mogę spierać się na innych forach. Przeto Renata musi trochę poczekać ze swym, równie ważnym pytaniem.

Rzecz wydawała mi się, i wydaje cały czas, prosta. Rzecz w tym, że istnieje Symboliczne i jest ono konstytutywne dla istnienia podmiotu – by był podmiot, musi być Symboliczne, ergo Symboliczne poprzedza go. W tym kontekście nie dziwi zmiana akcentów skutkująca zmianą definicji z „nieświadomość ustrukturowana jest jak język” na „ustrukturowana jak mowa”. Języczkiem uwagi jest podmiot, takie bycie, które istnieje tylko dlatego, że istnieje mowa (w językach wymarłych nie doczekamy się nigdy podmiotu: akadyjski nie wyprodukuje Akadyjczyka jako podmiotu). Możemy mówić o języku jako systemie znaków, lecz nie możemy powiedzieć tego samego o mowie – mowa nie jest systemem znaków. Język, ludzki czy pozaludzki, jest obiektem semiotyki, lecz mowa? Mowa to jakby zindywidualizowana postać języka, mowa to mowa jednostkowa. Każdy ma swoją nieświadomość (to dlatego nieświadomość zbiorowa, choć istnieje np. w postaci mitologii, nie jest osią analiz freudowskich).

I teraz, źródło znacząceniowości znaczących nie leży w języku jako systemie znaków („znak reprezentuje coś dla czegoś innego”, Lacan: „Radiophonie” 1970, str.65); to dlatego Lacan zmuszony jest przypomnieć zapoznany teren lingwistyki, język, gdy jeszcze nie miał on żadnego odniesienia ani do sensu, ani do znaczenia (sensu generowanego przez sam język, a nie umysł odbiorcy), język jako jejęzyk (wspomnijcie na „she loves you, yeh, yeh”), język samej radości jaką daje głurzenie i gaworzenie, te wszystkie grrrr…prrr…grrru, ene due like fake, eus deus kosmateus, a morele bęc. Jaka jest tego funkcja? Pomijając inne, byt staje się parle-etre, bytem mówiącym, podmiotem mowy, mowy czystej radości, zachwytu, beztroski. To dlatego później jesteśmy bytami gadającymi, bytami pogaduszek, gadania ecie-pecie, bla-bla-bla; gadamy, albowiem mówienie przynosi radość. To cząstka, jądro, które semiotyka nie ma w cenie. Istnieje w życiu ludzi cała kultura gadulstwa, podróżnej piećki-ławoćki, kawiarnianych szuru-buru, knajpianej jive-talking. To usymbolizowana bezsensowna postać mowy, mówienie nie do sensu, mówienie, bo fajnie jest pogadać. Znaczące biorą się z tego: mućki z muuu…, a odgłosy pewnych zabaw seksualnych z ihaha… – a niby skąd powstaje rymowanie, skąd te różne umpa-umpa? Jejęzyk generuje znacząceniowość, kompletnie mając za nic znaczeniowość. Symboliczne jako system znaków to grubo za mało. Umpa-umpa nie reprezentuje czegokolwiek względem czegokolwiek; natomiast jest znaczącym (w moim dzieciństwie używano „ruchu-ruchu” – do czego było to odniesienie i dlaczego zaśmiewaliśmy się wtedy do rozpuku; poza tym czym jest rozpuk?), reprezentuje podmiot, a nie coś, nie dla kogoś, lecz dla jakiegoś innego znaczącego.

Oto „moje” Symboliczne – symboliczne jak chciał Freud, z duszą. Symboliczność jest bez duszy.

Rozważając funkcje Symboliczności nie można pominąć pytania o źródło metaforyczności. Dlaczego musimy używać metafor? Dlaczego język komputerów obywa się bez metafor i dlaczego ich istnienie przyprawia filozofów-analityków i logików o palpitacje? A skoro język tych tworów jest tak skuteczny i tak sprawny, to dlaczego w mowę ludzką wpisany jest mechanizm impasu i fiaska, błędów i niedomówień? Wygląda to tak, jakby mowa ludzka nie miała służyć porozumieniu („język zwierząt jest językiem znaków, który nie dopuszcza metafor, ani zradza metonimii”, Lacan: „Pozycja nieświadomego, z kongresu w Bonneval, dwukrotnie w 1960 i 1964″; Ecrits, I wydanie, str.840). Słyszałem niedawno komentarze grona filozofów i logików do odzywki kogoś w miarę ważnego, który rzekł był: „no to ruszcie tyłki, zatem”. Wydziawiało grono nad bezsensem użycia spójnika współrzędnego „zatem”, rzekomo tylko mającgo funkcję zapowiadającą wnioskowanie. A zatem, „zatem” użyte na końcu jest niepotrzebne, a nawet błędne.

Trudno mi było uwierzyć, że można wątpić w poczynania zmierzające do destrukcji Symbolicznego. A jednak…Gdy pisałem, że znaczące „bóg”, „cud”, „życie” mają być wyeliminowane, nie uwierzono. To co mam powiedzieć o sytuacji, w której parlament Hiszpanii wprowadza zamianę polegajacą na tym, że w pismach urzędowych i oficjalnych znaczące „matka” i „ojciec”  zostają zastąpione określeniami „rodzic A” i „rodzic B”? Znaczący „murzyn” słowem „Afroamerykanin”, „kaleka” słowem „sprawny inaczej”? Chcąc nie chcąc jest to działanie przeciwko podmiotom. Nie chodzi tylko a narzucenie poprawności wysławiania się, albowiem uzasadnione jest pytanie, czy zastąpienie znaczącego „Cygan” słowem „Rom” będzie skutkowało nieużywaniem zdań w typie: „no patrz, krajan, a ocyganił mnie!”? Zamach to zasznurowywanie ust, to posługiwanie się cenzurą, to zastępowanie Innego Symboliczności Innym Wyobrażeniowości, ekspertem, maestro, maitre l’savoir-vivre itp.

Przyznam się do czegoś – wolę pozostawić Symboliczne bogom, niźli oddać je w pacht, dajmy na to, psychologom. Ci jednym tchem potrafią mówić, że ojcu/matce nie wolno strofować dziecka, karcić go, krzyczeć na niego, jednocześnie mogąc odebrać życie aborcją.

Symboliczne jest miejscem Innego. Zamach na nie jest zamachem na niego. Wielu jest chętnych do zastąpienia go. Owi Inni mogą być zręczni, bardzo zręczni, lecz tak czy owak będą eliminować innych aspirujących do bycia Innym.

Pozwolę zatem sobie mieć odmienne zdanie, własne.

KP

P.S. Wyrażam podziękowania panu Pawłowi za możliwość skorzystania z jego obserwacji i podniesionej kwestii.

Cytat będący tytułem pochodzi z „Radiophonie”, rok 1970, str.56.


30 Comments, Comment or Ping

  1. Renata

    Dziękuję, chętnie zaczekam. Dzisiejszy wpis mnie osobiście chyba trochę przejaśnił oko na psychoanalizę. I tak nasunął mi się w związku z tym wpisem o gadaniu, trajkotaniu, cieszeniu się własną gadką i grzeszeniu własną mową na żywo taki ulubiony bardzo wierszyk z Cummingsa:
    „szkarłatna ziębo
    powiedz czemu
    razem z tym latem (choć tak chcemy
    w nim żyć, i ty i ja)
    umrzemy”
    „gdybym
    ci coś powiedzieć miała”
    (odparła śpiewna żywa mała
    istota)
    „śpiewać bym przestała”

    Luty 26th, 2014

  2. Joshe

    Te przykłady powyżej są źle dobrane i w ogóle nic nie mówią.

    Poprawność polityczna (per se) prowadzi do absurdu i to jest oczywiste jak słońce. W amerykykanskich serialach i kulturze popularnej nieźle eksploatują motyw i się nabijają, gdy np pada „nie nazywaj go Meksykaninem bo to obraźliwe.”

    „Proszę pana pewna Kwoka traktowała świat z wysoka i mówiła z przekonaniem grunt to dobre wychowanie zaprosiła więc raz gości by nauczyć ich grzeczności…” Itd itd

    Niemniej Murzyn czy Afroamerykanin to jest przykład, którego nijak nie da się na polski język mapować, bo nie mamy kontekstu całej tej kultury i historii rasowych wątków. A w takiej Ameryce to kontekst kulturowy zarówno pozytywny jak i niegatywny słowa murzyn jest bardzo bogaty i nigdy się nie kończy. Wiem, bo mieszkałam w gettcie portorykanskim na Broooklynie, gdzie zycie toczy się na ulicy.

    Polska etnicznie, kulturowo, religijne jest krajem bardzo płaskim, i te wszystkie konotacje rasistowskie, to w ogole trudno mapować, a nawet takie seksistowskie trudno (przecież to nie przypadek, ze taka Skandynawia ma historię opresji kobiet jak zaden inny kraj). Niemniej nie możemy być ślepi na kontekst cudzy. To że nasz język nie oddaje „grawitacji” niektórych pojęć, nie znaczy, że te same słowa w innym języku nie niosą pewnego obciążenia. Arogancja nie jest dobra, nie tutaj.

    Ale weźmy takiego Niemca i Szwaba np. Szwab to słowo o etymologi niewinnej, bo to był lud pewien bawarski i sam się tak nazywał. Podczas gdy słowo Niemiec ma etymologię negatywną, bo w staropolskim znaczyło tyle co głupi i niemy. A jednak w oficjalnym dyskursie publicznym i urzędach nikt nie powie Szwab i nie dlatego, ze przeciwko podmiotowi i ze poprawność polityczna i ktoś zakazał, ani nawet z taktu, ale z głupiego zdrowego rozsądku. Jedno słowo nabrało znaczenie pejoratywnego a drugie nie i ani poprawność polityczna, ani etymologia niewiele tu wnosi. Chuj tez w dyskursie publicznym nikt nie używa, a przecież to staropolski niewinny kolec.

    Podobnie z „imbecylem”. Wystarczy stary psychologiczny test inteligencji dla dzieci i imbecyl stoi tam jak wół. I można się upierać, że to przecież niewinne medyczne określenie z przed lat. Jednak żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie zaadresuje tak upośledzonego dziecka i tyle. Słowa nabierają pejoratywnego znaczenia i tyle. Być może za lat 50 nie będziemy mówić upośledzony, kto wie.

    Być może jest o tak, że Wielka Kwoka załatwiła sobie sprawę Cygana, ale czym załatwi np taką sprawę „Żyda”. Mnie to dziwi na przykład, że we współczesnej anglo kulturze popularnej i zwykłym dyskursie z gazet funkcjonują na porządku dziennym takie słowa jak Sjonista, Goj, Samonienawidzący się Żyd. Za naszym Żydem puki co ciągnie się pewien niewygodny pejoratywny ogon milczenia.

    Luty 27th, 2014

  3. Joshe

    I tak analitycy boją się Wielkiej Kwoki i tego, że spuszcza w kanał „Cygana” i cuci „Roma”. Jednocześnie stają się Wielką Kurę gdy spuszczają w kanał cały dyskurs kolonialny i feministyczny wrzucając je do worka pt „polityczna poprawność”.

    Luty 27th, 2014

  4. Joshe

    Ale nic się nie martwcie, wszyscy i tak zginiemy w zupie pt „pseudonauka”.

    I tak pojechałam Brzechwą od początku do końca :)

    Luty 27th, 2014

  5. Renata

    Joshe, ta „zupa” pt pseudonauka jest już coraz cieńsza, nawet dla samych naukowców i na uniwersytetach pisze się juz pod prąd oficjalnej doktrynie, tak, że poczekamy…mamy żywot dłuższy niz poczciwe warzywa z Brzechwy.
    A a propos dyskursu feministycznego, to dlaczego analitycy mieliby się tym jakoś szczegółowo przejmować. Wystarczy, że będą słuchać poszczególnych „feministek” (na ucho mówiąc–osobiście trzymam się z daleka od feministek, ale lubię niektóre kobiety, które wyznają feminizm, zwłaszcza jak nie wyznają go w mojej obecności).

    Luty 27th, 2014

  6. Joshe

    Ja uwielbiam dyskurs feministyczny i postkolonialny i lacanowskie hasło „brać znaczący w dłonie”. Moim ulubionym pisarzem jest Salman Rushdie jakby nie było, a zaraz potem Doris Lesing, a zatem główni współcześni przedstawiciele obu nurtów, i w moim mniemaniu nikt nie bierze lepiej „signifier” w dłonie, a bogactwo słownika, referencji, znaczeń nigdy się nie kończy, jednocześnie nigdy się nie zatrzymuje, przemierza kontynenty od mitu o Orfeuszy i Eurydyce po slang slamsów w Bombaju.

    A panie Beyonce czy Chimamanda Ngozi Adichie są najprawdziwszymi divami, głosami na miarę naszych czasów. W ich ustach nawet słowo suka (bitch) nabiera innego wymiaru :) Obie panie w feminizującym duecie głosów tutaj: http://youtu.be/NzmjE9Ohyek

    Luty 27th, 2014

  7. Joshe

    GIRLS’ THYME!

    Luty 27th, 2014

  8. Joshe

    Z polskich pisarzy mój ulubiony to Ryszard Kapuściński, a zatem kresowiak, niezadomowiony duch i postolonialista jakby nie było. Lubię też Herberta, Janion czy nawet taką Gretkowską. A zatem samych barbarzyńców i wywrotowców, niemniej barbarzyńców w ogrodzie – ogrodzie świata.

    Luty 27th, 2014

  9. Joshe

    Jeszcze Mialana Kunderę bym dodała do kolekcji, o którym mówi się, ze to pisarz czeski, natomiast on się upiera, że jest pisarzem francuskim :)

    Luty 27th, 2014

  10. Joshe

    Czy Pepik na Czecha to obraźliwe czy nie?

    Luty 27th, 2014

  11. Jacek

    Mnie ciągle dziwi ten dramatyczny ton w sformułowaniu ‚zamach na symboliczność’. Nie wiem w jaki sposób można by wymazać słowa ‚bóg’, cud itd. Jeśli ludzie nie będą spotykać niczego co można by nazwać tymi słowami, to pewnie same wtedy znikną, ale czy to będzie jakiś zamach? Pewnie że byłby to uboższy świat, poezja Holderlina stałaby się jeszcze bardziej niezrozumiała, ale nie wiem w jaki sposób coś takiego miałoby się stać intencjonalnie? Przez jakieś dokumenty urzędowe? Ma Pan na myśli coś takiego jak próba wymazania słowa „Żyd”? Ale czy to nie zbyt dramatyczne jakieś?

    Luty 27th, 2014

  12. Spock a.k.a Magda Nawisielska

    Symboliczne jest miejscem Innego, co nie znaczy, że jest tym, czy tamtym Innym. Nieświadomość jest ustrukturowana jak język, co nie znaczy, że jest językiem. Tak! Lalangu to znaczące plus coś jeszcze. Co? Jouissance? Znaczy dusz(a)? I wydaje się, że to nie metaforą ‚mają problem’ komputery a z jouissance/popędem.
    Wyszłam z założenia, że prowadzi Pan merytoryczny monolog, jeśli nie dyskusję na temat psychoanalizy. Powołuje się Pan na Lacana i Freuda. Ja także powołuję się na Lacana i Freuda. Może bardziej na Lacana niż na Freuda. Moje stanowisko teoretyczne jest lacanowskie. Pana chyba też. Więc?

    W mojej opinii tym, czego najbardziej brakuje w półświatku polskich lacanistów, to właśnie merytoryczna dyskusja. Miast tego mamy kółka i kółeczka i ich zagranicznych tudzież rodzimych mistrzów, w których, niczym w Wielkie Kwoki (@Joshe, ależ mi się ta ?Wielka Kwoka? podoba, aż do zazdrości) niektórzy zapatrzeni są, wydaje się bez-namysłu. I się powtarza, że nieświadomość ustrukturowana jest jak jakaś mowa, bo ktoś kiedyś tak przetłumaczył a ktoś inny, wystarczająco Wielki się upiera. Kto nie pyta nie błądzi.
    To tylko moja opinia. Być może niesłuszna i krzywdząca – moje doświadczenie jest na polu kół i stowarzyszeń ograniczone.

    Znak to znaczące i znaczone. Obraz akustyczny i pojęcie. To de Saussure. Mowa służy raczej temu drugiemu ? pojęciu. ?Nie mam pojęcia co do mnie mówisz?. ?Rozumiem?. Więc nie o mowę w nieświadomości chodzi. I nie o sens. Z tej, odsensowionej perspektywy, ‚eliminacja’ znaczącego matka znaczącym rodzic A niczym się nie będzie różnić od ‚eliminacji’ znaczącego rodzic A znaczącym matka. Będzie to po prostu eliminacja z ramienia Wielkiej Kwoki.
    Znowóż ani praktyka ani teoria psychoanalityczna (lacanowska) chyba nie są po prostu efektem zdania, tudzież opinii, której ani Panu ani nikomu nie odmawiam. I nie tyle Pański światopogląd mnie interesuje a raczej to czy, i ewentualnie jak przekłada się na teorię i praktykę. W te meandry prowadzi mnie moja własna nieświadomość.

    Chciałoby się powiedzieć ?powróćmy do Lacana? – ale czy powrót nie zakłada uprzedniej obecności?

    Luty 27th, 2014

  13. Paweł Droździak

    „Z tej, odsensowionej perspektywy, ?eliminacja? znaczącego matka znaczącym rodzic A niczym się nie będzie różnić od ?eliminacji? znaczącego rodzic A znaczącym matka. Będzie to po prostu eliminacja z ramienia Wielkiej Kwoki.” Z odsensownionej perspektywy tak by bylo. Tak by to analizowal komputer, albo chocby ten Spock ze Star Treka. W rzeczywistości slowo mama brzmi w prawie kazdym jezyku tak samo, a rodzic A nie. Rodzic A nie rodzi uczuc u dziecka. Mama rodzi uczucia dziecka, bo rodzi samo dziecko. Uczucia sa przyczyna uzywania jezyka, a eliminowanie slow jest motywowane nadzieja, ze wraz z ich usunieciem nie bedzie uczuc, ktore te slowa wywoluja. Niestety pozostana wowczas uczucia, tylko niemozliwe do wyrazenia.

    Luty 27th, 2014

  14. Krzysztof Pawlak

    Mam odrobinę czasu więc odpowiem komentarzem na komentarz; Interpretacje analityczne mają być, i oby były, profetyczne – stąd echo dramatyzmu. Zamach dotyczy Innego, to nie jest zamach na słowa – one będą chociażby w pomnikach literackich. Słowa „Żyd” nie wymazuje się, będzie ono w leksykonach lingwistycznych, z adnotacją przestarzałe. Problem w tym, że nie będą używane, to znaczy znikną z mowy. Gorzej, niechby i znikały, lecz jakiś Inny, tylko jaki?, nakazuje używać słowa innego w miejsce zakazanego, czyli próbuje się unieczynnić innowację, dotychczas pozostawianą wolności podmiotu, lub pozostawiało się w grze nieświadomość. Inny Symbolicznego jest tym, który przyzwala na nieświadomość. Gdy ktoś zwraca się do kogoś mówiąc: „Te, Cygan, cho’no’tu” Inny pozostawia nierozstrzygniętą kwestię intencji – może chce gościa poniżyć, a może odzywa się ksywą, bo gość jest czarny i umaszczony z hinduska. Dotychczasowy Inny zostawia to nie-wiedzy („Panie, przebacz mu, bo nie wie co czyni”), Inny, który chce nadejść jest bez braku. On wie jaka jest intencja mówiącego i nie dozwala na niepewność, na znak zapytania, na nieświadomość. Taki Inny staje się prześladowcą neurotyków, czego przejawy widać w skrajnie nieodpowiedzialnym używaniu przez psychoterapeutów i psychologów gabinetowych nakazu nie odczuwania poczucia winy. Np. gdy prawie na oczach porwano ojcu dziecko, a on czuje się winny, to zakaz mówienia tego („nie jesteś winny”)wyklucza mozliwość, że ojciec mógł skrycie myśleć, by ktoś inny to dziecko wychowywał; poczucie winy z tym związane jest czymś innym, niż wina z powodu niezapobiegnięciu porwaniu. Na horyzoncie czeka Inny, który wie co jest, a co nie jest winą. To jest zamach.
    Joshe odpowiem tak: kontekst socjologiczny akcji afirmatywnej jest mi znany, tyle że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. W Symbolicznym muszą istnieć słowa pejoratywne, albowiem podmioty jouissansują. W konsekwencji walka z wykluczeniami jednych prowadzi do tworzenia drugich wykluczonych. W naszych, polskich warunkach, nie można neutralnie użyć znaczącego Żyd, za to ci, którzy pod żadnym pozorem nie chcą, by znaczący Żyd stał się neutralny, rozkoszują się niezmiernie używając znaczących Ciemnogród i Mohery, bez ogródek wykluczając i poniżając te „nędzne” byty. Widzimy, że akcja afirmatywna prowadzona jest według reguł nie mających wiele wspólnego z jej uzasadnieniem.
    Na koniec komentator M – nic nie napiszę, bo nie rozumiem komentarza

    Luty 27th, 2014

  15. Lord czarne ucho

    Skoro jest Spok, Star-trek i komputery to też muszę coś powiedzieć.

    @Paweł Droźniak – Mówi Pan o desygnatach, Spock mówi o denotacjach.

    Ta dyskusja toczy się na różnych płaszczyznach i odległych poziomach, dlatego zasadniczego nikt nikogo nie rozumie, a każdy [nie /\, lecz ^] wyraża samego siebie, samego. Stąd właśnie zapotrzebowanie na matematykę i komputery, matematyka to jedyna płaszczyzna poza seksem na której ludzie są w stanie w ogóle odnaleźć siebie na wzajem.

    @Panie Krzysztofie, skuteczność komputerów wynika zaś z tego, że w zamyśle ich twórców nie ma miejsca na konfabulację i „metafizyczne” odpływanie, do tego są pola poezji. Sama chęć kierowania się w stronę matematycznej uniwersalizacji jest pragnieniem z[od?]nalezienia porozumienia z drugim człowiekiem (paradoks) – „próbuję pokonać ścianę za którą stoi drugi człowiek” . To oczywiście nie możliwe, ale co mam do stracenia jako człowiek, który chce kochać drugiego człowieka? Kończy się to bardzo różnie, więc generalizuje Pan potwornicko robiąc z analityków/matematyków głupków przy użyciu jednego przykładu. To, że niekiedy sami się podkładają to już inny temat. A może dedukcja zamiast indukcji?

    Mieszanie porządków rzeczy nie czyni z życia chaosu [czyli logiki], a jedynie nieporozumienie i zamknięcie na samego siebie.

    Luty 27th, 2014

  16. Jacek

    Czyli matematyka i seks nas uratują? hm… Można to połączyć i np. liczyć kochanki/kochanków. Albo mnożyć.

    Dziękuję za rozjaśnienie kwestii zamachu na symboliczność. Zastanawiałem się czy to po prostu taka obrona ‚tradycyjnych wartości’. I trochę mi to pobrzmiewało tym ‚zamachem na tradycyjna strukturę rodziny’ o którym mówi się z ‚prawej’ strony.

    Z jednej strony to faktycznie jest pewnego rodzaju zamach i ja też nie wiem jaka może być sensowna odpowiedź na pytanie dlaczego homoseksualiści powinni mieć małżeństwa i dzieci. Jedynie taka, że tego chcą. Z drugiej – pary hetero też jedynie chcą. Czemu jedno chcenie miałoby być objęte zakazem? Czym ten zakaz miałby być motywowany? Samą tradycją?

    A jeśli mają mieć dzieci i małżeństwa to musi być rodzic A i B, przynajmniej oficjalnie.

    W ogóle kwestia płci to chyba jedna z głównych kwestii i ta strona ‚postępowa’ mówi, że płeć nie ma znaczenia. A znaczenie mają chęci. Choć z kolei feminizm paradoksalnie czyni z płci fetysz, dla feminizmu płeć jest wszystkim. Tak to widzę.

    Luty 27th, 2014

  17. Joshe

    Na seminariach u mojego obecnego mistrza, ktory na seminaria do samego Lacana chodził, ciąglę słyszę – nie ma czegoś takiego jak „teoria Lacana”, jest „nauczanie Lacana” więc nie liczcie na to, że usystematyzujemy coś z załozenia wewnętrznie sprzecznego, jedyne czego można się nauczyć to używać Lacana w sposób kreatywny. Do tego dorzuci coś o pragnieniu analityka i tyle. Pawlak w tej esencj analitycznej pływa i odsączyć się nie daje.

    Wykluczenie to nie to samo co zakazanie w urzędzie, prawda? A Mohery to wcale nie nędzne byty, tylko panie, ktore dobrze wiedzą czego chcą i jak zrobić sobie dobrze i to za własne pieniądze i na własnych nieruchomościach, które ostatecznie zamiast w kieszenie wnuków trafiają na konto Ojca przez duże O. Młodzi zdesperowani z „moherem” na ustach stają sie tu bytem nędznym. Zawsze lepszy moher na głowie niż moher na ustach obawiam się :)

    Luty 27th, 2014

  18. Joshe

    Bycie członkiem z urzędu, jeszcze z nikogo członka nie robi :))

    Luty 28th, 2014

  19. Renata

    Joshe „nauczanie Lacana”–to brzmi groznie :) Nie przeczę, że są wielcy humaniści, sama wymieniłaś ulubionych pisarzy, ja żywię wręcz admirację do jednego (Nabokova), ALE za rzeczonym „nauczaniem” zawsze stoi jakaś tradycja, jakiś przekaz ludzki , a nie tylko hokus-pokus kilku pojęć–Inny, Wyobrażone, Realne, Obiekt (etc.). No więc jesli nauczanie, jaka tradycja humanistyczna za tym stoi?

    Luty 28th, 2014

  20. Renata

    Zadaję takie pytanie o tradycję, bo przecież może być tak, że Guru Lacan, trafił na jakieś sprytne, operatywne pojęcia, nadajace się do operacji na ludzkiej psyche, skoro psychoanalitycy nimi operują, ale co wynika z tych operacji? Pogłębianie „pragnienia psychoanalityka”? Drążenie, błądzenie na zasadzie „jeśli myślicie, to jesteście w błędzie”? To też bardzo dobre. Ale co dalej? Jeśli to ma być pogłębianie rozmowy z „pacjentem”, to super. Ale jeśli to prowadzi do kumulacji dwóch pragnień–pacjenta i psychoanalityka, to już tylko brakuje na koniec wspólnej „modlitwy” do nie wiadomo jakiego Innego, czy Realnego…. Tak to sobie, jako buddystka, kombinuję :) i się przyglądam, nieśmiało włączając się w ten dialog

    Luty 28th, 2014

  21. Joshe

    Lacan podobno fascynował się Sokratesem i tym jak przybliżał się on do prawdy. Ten jest ojcem zachodniej filozofii jakby nie było. Poza tym wpadał na seminarium i krzyczał np – patrzcie, co przeczytałem i nie sądzę, źe przez to przebrniecie, ale wstęp jest naprawdę niezły! A czytał Freuda, wspolczesna filozofię i lingwistykę i składał skrawki tego i tamtego w monologu senmnariów, ktore ciągnęły się przez lat ponad 30 – dwie godziny, raz w tygodniu z niewielkimi przerwami.

    Luty 28th, 2014

  22. Joshe

    O pragnieniu niech piszą analitycy, ja nim nie jestem.

    I rzeczywiście bardzo nieśmiało się włączasz Renata!

    Luty 28th, 2014

  23. Krzysztof Pawlak

    Wywiązuje się dyskusja, zatem dyskutujmy – wpis niebawem też będzie. Odpowiem kolejno: Spokowi – pełna zgoda co do unikania dyskusji w kręgach małych polskich lacanistów, pytania o istotę wśród nich nie istnieją. Jak zauważyliście, komentuję cytaty z Lacana; chociaż zaczerpnął on całkiem sporo z de Saussure’a (koncepty znaczącego i znaczonego, a także nadrzędność pierwszego nad drugim), to przekreślił jego pogląd na arbitralność związku znaczącego ze znaczonym. Dla ojca lingwistyki strukturalnej przekaz „Skręć w prawo” oznacza wymuszony wybór kierunku, podczas gdy dla psychoanalityków od nieświadomości może oznaczać „zmień światopogląd na prawicowy”. W takiej sytuacji nie pomaga także oparcie się na kontekście; przechdzień pyta się drugiego przechodnia o drogę na dworzec kolejowy; dla lingwistów kontekst jednoznacznie przesądza o znaczeniu przekazu; tymczasem przechodzień trafia na dzielnicę uciech zakazanych; czy informator się mylił? Niekoniecznie, być może był zajęty rozmyślaniem nad tym, na którą opcję głosować w zbliżających się wyborach; ergo, związek znaczącego ze znaczonym nie jest arbitralny – tu mamy klasyczny już efekt subwersji podmiotowej. To dlatego Lacan mówi zdecydowanie, że nie jest lingwistykiem tylko lingwisterykiem. Ten efekt „nieporozumienia” dobitnie pokazuje, że histeryzacja leży u podstaw subwersji. W tym miejscu dodam co nie co do komentarza LCU: filozofowie-analitycy, logicy i informatycy starają się wyeliminować efekt histeryzacji (u Pana to konfabulacje i metafizyka), dlaczego?. Właśnie dlatego, by skręcając w prawo nie wylądować w dzielnicy rozpusty. Dla nich Inny jest Logikiem. Niestety, uważają naiwnie, że tak wygląda myślenie. Tymczasem nawet oni w taki sposób nie myślą. Gdyby myślenie tak wyglądało jak wierzą, że wygląda, nie nazywaliby, jak o. Bocheński, zwykłych ludzi „idiotami”. W człowieku odbywa się nieustannie proces dwu-myślenia, myślenie myślącego i myślenie Innego. I odpowiadając Jackowi – zamach na Symboliczne jest zamachem na myslenie Innego, na intencjonalność inną od mojej, tę, do której się przyznaję. Do tamtej się akurat nie przyznaję. Tym, Renato, zajmuje się psychoanaliza – relacjami człowieka z myśleniem, do którego się on nie przyznaje, choć jest ono w nim obecne. Kontynuując Spokowi: można dowolnie podmieniać znaczący na znaczący, „matka” może stawać się „osobą A,B,C,Q itd.”, czemu nie? Problem nie w tym. Problem w tym, by wiedzieć, kto to robi. Podmiot ludzki od niepamiętnych czasów nazywa matkę „suką”. „Jak ja nienawidzę tej suki!”, myśli, a nawet zdarza się, że mówi: „nienawidzę ciebie, suko!”. Inaczej mówiąc, to on jest autorem metafory, do której prawo daje mu Inny (który nie istnieje, dodaje Lacan). Dzięki takiemu Innemu podmiot pragnie i ma prawo myśleć i mówić co pragnie, albowiem Inny, chociaż jest Symbolicznym, to nie istnieje – łba za taki czy inny znaczący ci nie ukręci i piorunem nie trafi; on tylko zakazuje, a zakazując wzmacnia tylko pragnienie nazywania matki „suką”, gdy się ją nienawidzi do czerwoności. Za to co myśli i mówi podmiot tylko on w takiej sytuacji jest odpowiedzialny. Lecz co będzie, gdy autorem metafor będzie nie podmiot tylko Inny? Inny zmieni postać z symbolicznej (Inny nie istnieje) na realną, kogoś z sierpem (hebrajskie „lameh”), który jak Kronos będzie łby ucinał. Czyli Inny Symboliczny ma tylko zakaz, ale Inny Realny ma i zakaz i sierp. Reasumując, jeśli podmiot „wybiera” używanie znaczącego „osoba A” za znaczący „matka” to ok. – on sieje, on zbierze plony, jeśli to Inny wybiera znaczący do używania, to należy się bać. Element konsekwentnie pomijany w tych wszystkich zabiegach współczesnych na Symboliczności, to intencje nowego Innego – chce budować dobro? A skąd niby to ma on całą wiedzę o Dobru? Kto nadał mu taki przywilej? Jako analityk i jako osoba jestem ostrożny, gdy mam do czynienia z kimś, kto „zna” dobro i zło” – nawet Jezus, Inny, który nie istnieje, („co pytacie się mnie co jest dobrem, to wie tylko mój ojciec”), nie zna tego, i przechodząc do Renaty, można wymienić przynajmniej 4 źródła tradycji, Freud (także z jego częściowym nawiązywaniem do Kabały), racjonalistyczna tradycja kartezjańska, pozateologiczna tradycja etyczna i majeutyczna Sokratesa, oraz tradycja judeo-chrześcijańska, ta źródłowa. Nie jest jasne jaką rolę nalezy przypisać tradycji buddyjskiej z kręgu Zen – napewno podczas wizyty w Japonii Lacan przebywał w zespole klasztornym buddyjskim, konferował z mistrzami Zen, nie wiem czy podczas tego czasu medytował, ale przypuszczam, że tak.
    I na koniec Jackowi – realizowanie pragnień własnych należy do podmiotu, nie do Innego; problem w tym, że pomija się zasadniczą różnicę między pragnieniem perwerta a neurotyka – wkrótce zajmę się tym zagadnieniem; po czym odezwie się jakiś czytelnik i skomentuje mnie jako homofoba, albowiem zakazane ma być myślenie i mówienie o homoseksualistach, nie wszystkich, jako podmiotach perwersyjnych. Ot, zwyczajny los psychoanalityka.

    Luty 28th, 2014

  24. Lord czarne ucho

    @Panie Krzysztofie, chyba nie zrozumiał Pan. Celowa piszę „metafizyka”, a nie metafizyka, by odróżnić bujanie od metafizyki filozoficznej. Do metafizyki (tej bez cudzysłowia i filozoficznej) nie mam stosunku negatywnego (jak Pan wydaje się mniemał – choć mogę się mylić), raczej widzę ją okiem Wittgensteina, a ontologię z przesunięciem Hiddegera. To dlatego słowa mają takie znaczenie. Znów przesada – jak matematyka i logika to najlepiej Boheński, albo platonicy albo koło Wiedeńskie – nie! Zaczęło się od Husserla, nie Boheńskiego.

    Luty 28th, 2014

  25. Jacek

    Hm, ciekawe, ciekawe…

    Co do homoseksualistów to tylko dopowiem, że wcale nie uważam, że to nie jest perwersyjne i chętnie przeczytam o tym coś więcej.

    Zresztą oni również padają ofiarą tego zakazywania słów. Od pewnego czasu mówi się, że słowo ‚pedał’ jest obraźliwe, co akurat czyni obraźliwą całą literaturę Jeana Geneta, który z lubością nazywa swoich bohaterów pedałami i ciotami. I nie jest to dla niego obraźliwe, a jeśli nawet – to tym lepiej. I to jest z pewnością perwersyjne.

    Ciekawa jest swoją drogą ta zmiana w kwestii homoseksualizmu. Można powiedzieć, że pedał Geneta mówił „nigdy mnie nie zaakceptujecie i o to mi właśnie chodzi’, a współczesny gej mówi: „musicie mnie zaakceptować”. Chyba wolę to pierwsze. A może to jedno i to samo?

    Luty 28th, 2014

  26. Renata

    A czy nie można przyjąć, że pedał Geneta w ogóle ma gdzieś „nas”, i naszą akceptację. On ma „swój” świat, a to „my” go ustawiamy w opozycji wrogości . Ale to już nasza broszka. A współcześni homo chcą być i
    domagają się akceptacji? Przypisywanie temu znaczeń —tę postawę wolę–jest już sprawą tego, kto woli to, czy tamto? Nawet jeśli postawa pedała jest z naszego punktu widzenia perwersyjna, to cóż–to jest nasze znakowanie, które oczywiście jakoś tego „pedała” dotyka. Tylko co to za dotyk? Co to za dotyk?

    Marzec 1st, 2014

  27. Krzysztof Pawlak

    Szanowni komentatorzy, śpieszę donieść, że udało namówić się mnie do napisania, jako współautor, pokaźnej części książki poświęconej lacanizmowi. Będę pisał tam o klinice. Oczywiście, narazie to tylko zapowiedź. A co do komentarzy. Perwerci nas nie olewają, oni olewają Innego. Od nas, zwykłych ludzkich podmiotów, życzą sobie, żebyśmy nie tylko akceptowali ich jako bliźnich, ale także milczeli na temat tego, co się nam „w nich” nie podoba. Perwerci zaprzeczają kastracji, chcą ją unieczynnić (perwerci, w tym ci homoseksualiści, którzy nimi są). A więc „akceptuj nas” i „przyklaskuj” temu jak zyjemy, na przykład. To w potoczny sposób strategia perwersyjna, o której obiecałem napisać. Tak więc, nie wystarczy napisać, że ustawiamy się w postawie wrogości („wrogość” to akurat słowo, znaczenie przypisywane nie-perwertom przez perwertów, dokładnie w taki sam sposób przypisywana jest wrogość Polaków względem Żydów, znana jako antysemityzm, bez niuansowania odmiennych zmiennych; antysemityzm przedwojenny [w jakiś sposób legalizowany przez państwo] wydaje się być taki sam, jak „zwierzęcy strach” ludzi i wszechobecność zawiści, podsycana przez tych, co wskazują obiekty do zniszczenia; a w sumie, gdyby „panowie” wskazali na prawą stronę wsi jako obiekty do zniszczenia, to lewa strona stałaby się „antysemicka”; antysemityzm czasów wojny był koszmarem nie tylko dla Żydów, unaocznił „prawdę” pesymizmu Freuda i psychoanalizy [nagle wśród psychoanalityków pojawili się antysemici, a wśród mnichów buddyjskich antykoreanizm]). A zatem należy wyjaśnić źródła niezgody homofobów, nie w małości ludzi „Ciemnogrodu”, ale w strategii naurotyków – gdy jedni bronią swego jouissance, drudzy bronią Innego. Czy istnieje rozwiązanie w takiej sytuacji? Owszem, lecz trzeba wyjść od tego, że to nie antagonizm, tylko konflikt – konfliktowi daleko do antagonizmu, postawienie obok siebie dwóch odmiennych bytów tworzy tylko konflikt; do antagonizmu trzeba czegoś więcej.

    Marzec 3rd, 2014

  28. Joshe

    Fantastycznie! Czekam na książkę!

    Marzec 3rd, 2014

  29. Renata

    No rozumiem. Byłoby cudownie, właśnie „cudownie”, gdyby psychoanaliza zdołała przez wyjaśnienie zródeł niezgody znalezc rozwiązanie konfliktu między perwertami i nie-perwertami. Chocby teoretyczne rozwiązanie, bo zeby była możliwość wprowadzenia go w zycie, to oczywiście wiemy, że tu jeszcze musielibyśmy mieć do czynienia ze strony (jednej i drugiej konfliktu) z jakąś mocną praktyką chęci odczynienia „uroków”, czy też rozpoznania kim jest ten Inny? Czytam nastepny wpis, bo tam coś na temat Innego.

    Marzec 4th, 2014

  1. Encourage positive energy - Styczeń 14, 2023

Reply to “„Branie znaku za obiekt stanowi przeszkodę w rozumieniu znaczącego””