„Znaczący istnieje poza jakimkolwiek znaczeniem”


No patrzcie, objaśniam cytaty i odzew przebogaty. Cóż, Lacan potrafił namieszać. Dziś przede wszystkim odpowiem Spokowi, Akirze i zasygnalizuję problem innym. Ponadto kontynuował będę ufinezjowywanie (neologizm, ale weź tu się bez nich obądź) konceptu „znaczącego”.

Szanowny Akiro, do którego to znaczenia imienia uczyniłem aluzję swym neologizmem, „znaczący” jest głupi i taki ma być. Parafrazując tytuł jednego z seminarium Lacana: „znaczący czyni z nas głupków”, więcej, „pozwólmy mu czynić z nas głupków” (ale nie głupców). Cóż, istnieje w mężczyznach skłonność, centralny fantazmat poniżający głupków, zwłaszcza w przebraniach kobiecych i intronizujących Ja (zawsze zrównując je z podmiotem) jako władcę – master of masters. Pisałem, że „jeśli aborcja zostanie uznana za morderstwo” – nie uznaję aborcji za morderstwo, tak jak nie uznaję za morderstwo masowego zabijania przeciwników w wojnach (zresztą Terlikowski pewno też nie). Znaczący jest głupi, bo jego status wygląda na arbitralny. Zastanawiam się wszelako, czy Akira z równie zawadiacką wojowniczością twierdzi, że „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż” czy „Nie kradnij” są znaczącym podporządkowanym podmiotowi. Znaczący jest głupi, albowiem nie podporządkowuje się wyjątkom. Przeto muszę zadać pytanie, czy biedak biedniejszy od wszystkich biedaków, dokonując zaboru jednego jabłka, przestaje być złodziejem?. Pisałem tylko, że może ten biedak nad biedakami zostać uniewinniony, ale jako złodziej, a nie jako nie-złodziej. Sam akt odpuszczenia winy, abolicji wszelakiej, byłby bez sensu, gdyby biedak nad biedakami był nie-złodziejem. Przerażenie absurdem ma miejsce tylko wtedy, gdy Ja stając w obliczu „znaczącego” musi uznać lub odrzucić swój status jako wyjątku od reguły; uznając, czyni siebie wyjątkowym, odrzucając, czyni siebie poddanym „znaczącego”. Inaczej całe gadanie o równości ludzi jest akurat wyobrażeniowym fantazmatem.

Znaczący z racji swej funkcji alienuje podmiot od Ja. Widzimy to w namiętnej ignorancji. Gdy znaczący „życie” pokazać jako coś, co ma być wyeliminowane z gry, to chodzi zawsze o uniknięcie tejże alienacji, nazywanej wówczas absurdem.

Szanowny Akiro, to nie „znaczący” jest zmieniany przez podmiot, ale „znaczone”, a jeszcze częściej znaczenie. Tak należy widzieć to, co Ja próbuje zrobić. Ja niczego nie zmienia w statusie znaczącego „Życie”; Ja dopełnia ten znaczący Zarodkiem, Karaluchem itd. uzyskując efekt w „znaczonym” – przestaje istnieć życie karalucha i zarodka; powstaje karalusze życie, zarodkowe życie, a takie życie jest we władaniu Ja, albowiem życie karalucha czy zarodka brzmi mniej godnie niż życie Ja. Od tego momentu wystarczy przykleić metaforę życia karaluszego do osoby Trynkiewicza, by można było dokonać aborcji jego godności. Aliści nikt zdroworozsądkowy nie będzie twierdził, że znaczący „życie” nie istnieje w przypadku biedaka nad biedakami, nieszczęsnego Trynkiewicza.

Tę samą refleksję odnoszę do komentarza Spoka. Pełna zgoda co do tego, że opisuje on moment tworzenia się identyfikacji symbolicznej, rysu jednostkowo-jedynościowego, różnicy minimalnej kreującej poszczególność bytów w klasie bytu w ogóle, imienia własnego. Tyle że podstawą do tego jest funkcja znaczącego czystego; bez niej efektu różnicy nie da się osiągnąć. Ten efekt czyniony jest przez substytucję znaczącego, efekt wyparcia, na który składa się nazywanie do woli dzięki znaczącemu „zarodek”, sytuacji ocenzurowania bytu zarodka; znaczący „dziecko, człowiek” choć istnieje, pozostaje wyparty.

Zwykle gdy czytam komentarze, niektóre z nich swą przenikliwością skłaniają do przemyśleń. Układałem odpowiedź w myślach i nagle niespodziewanie list Anny ze Śląska przyszedł mi z pomocą. W nim to stawia autorka pytanie: dlaczego osoba w pełni władz umysłowych, źle znosząca antykoncepcję hormonalną, zwolenniczka zdrowego trybu życia, nie chcąca przejść na celibat, chcąca się dalej cieszyć seksem bez lęku o ciążę, której sumienie nie pozwala na dokonywanie aborcji, nie może zażyczyć sobie i przeprowadzić zabieg sterylizacji?

Pomijając oczywisty kłopot z tym, że przyjmując sterylizację jako wyjątek, którego ramy precyzyjnie nakreśla, sama lokuje się w nich jako wyjątek, to porusza wszelako kwestię relacji między podmiotem a znaczącym, nie ukrywając przy tym doświadczenia alienacji. Dlaczego podmiot zależny od znaczącego musi tkwić w alienacji owocującej rozejściem się dróg podmiotu i Ja?

Pani Anna nie patrzy poza swój horyzont. Nie tylko sterylizacja; żaden podmiot nie może życzyć sobie obcięcia dowolnego własnego członka, nawet jeśli jest zdrowy na umyśle. Nawet A.Jolie nie przeprowadziłaby amputacji piersi, gdyby poprzedzający ją Inny nie uznał jej życzenia za zasadne. Oznacza to, że „znaczące” nie należą do podmiotu; ich miejscem jest Inny – Symboliczne jest nadrzędne w stosunku do Wyobrażeniowego (wszystko co napisała o sobie pani Anna, od tego, że jest zdrowa na umyśle, po sumienie nie pozwalające jej na dokonanie aborcji jest z tego rejestru – pani Reiter z poprzedniego wpisu wzbogaciła ten rejestr kolejnymi przejawami chciejstwa), nie jest aliści nadrzędne w ogóle, albowiem ulega nadrzędności Realnego (tylko w tym rejestrze podmiot wymyka się  władzy Symbolicznego). Podmiot wiedzy, zwłaszcza w tej okrojonej postaci jaką jest samowiedza, jest na łasce Innego – jednakże podmiot popędu już nie.

To oczywiste, że to co napisałem o dopuszczalności aborcji jest poglądem osobistym, lecz także poglądem psychoanalityka. Ogół życzyłby sobie, by analityk tkwił tylko w gabinecie. Ci stanowiący ogół nie rozumieją, że analityk nie istnieje tylko in intenso – tkwiący w swym gabinecie i mierzący swe analizy ich „głębokością”, intensywnością. Analityk ma być także in extenso – jako mówiący, nauczający o analizie, jako analityczny przemierzacz dróg kultury, cywilizacji i dyskursów. Coś w rodzaju orędownika pewnej myśli, a zarazem pewnej drogi. To w wymiarze in extenso zachodzi zjawisko znane jako niemożność istnienia analityków w grupach. Gdy tylko wejdzie taki w tryb in extenso dochodzi zaraz do pęknięć – zaczyna mówić sam, a nie głosem grupy; mówi o psychoanalizie i analitycznie swoim głosem. Taki ktoś mówi z rysem genialności i zarazem matołectwa. Ostatni taki, który dał temu wyraz to wybitny analityk lacanowski, nazywający mnie i pionierem i uzurpatorem zarazem.

Co mam na myśli? Oto powstała kwestia: czym jest rodzina? Tylko że o tym rozstrzyga Symboliczne, sieć znaczących. Tata, mama, dziadek, babcia, dzieci, wnuki. Finito, kpw? Jakie zatem jest stanowisko psychoanalizy wobec rodzin łamiących reguły Symboliczności, rodziny z dwiema mamami, dwoma tatusiami i innymi wariacjami? To jasne, są do pomyślenia różnorodne rodziny. Rzecz wszelako nie w tym. Rzecz w tym, że w przypadku tych różnych wariacji dokonuje się zamach na Symboliczność, jego redukowanie czy nawet eliminowanie. Jest to pod pewnym względem manipulowanie węzłem boromejskim. Powstaje cały szereg ważnych pytań: jakie patologie to stworzy, a także, czy życie neurotyka jest najlepszym z możliwych?

Stanowisko analityków było, jest?, „konserwatywne”, czyli opowiadało się za Symbolicznością. Stanowisko analityków nie jest jednak stanowiskiem szkół czy grup. Tu pojawiają się rozbieżności. Słysząc dla przykładu uzasadnienie dla zmiany opcji z pro na contra Symboliczności, które pojawiło się po tym, jak przedstawiciele nie psychoanalityków, a nawet antypsychoanalityków, zaczęli powoływać się na argumenty psychoanalityków i koncepcje analityczne, potwierdzające ich konserwatywne przekonania obyczajowe, zacząłem mieć wątpliwości, a te z kolei utwierdziły mnie do stanowiska pro. Fakt, że nasi wrogowie stają się naszymi przyjaciółmi w sprawie jest mniej groźny, niż przyjaciele w nowej sprawie. Strzeżmy się przyjaciół, albowiem z wrogami poradzimy sobie sami. Każdą politykę można robić w różny sposób. Dylematem jest jaki jest cel polityki. Trwanie Symbolicznego jest dla mnie takim celem, triumf i chwała psychoanalizy już nie.

Psychoanaliza jest dla pacjentów, a nie dla psychoanalityków.

KP

P.S. W tekście czynię aluzję do stanowiska naczelnego rabina Francji i Episkopatu Francji.

List pani Anny ze Śląska ukazał się w ostatnim numerze WO.

Tytuł wpisu pochodzi z tekstu Lacana „Instancja litery w Nieświadomym, czyli racja Freuda” z roku 1957. Chodzi o stronę 498 z I wydania Ecrits.


36 Comments, Comment or Ping

  1. jedz bób nożem

    No ale na przykład odrzutowiec, to już nie aeroplan, chociaż ciągle jeszcze samolot. Słowa miewają płynne znaczenia.

    A z obcinaniem dałbym sobie rękę uciąć, że w Brazylii starsi faceci obcinają sobie jaja, a w to miejsce wszywają kauczuk, żeby nie mieć raka prostaty. Stary sposób. Dam też glowę, że Bodhidharma miał tylko jednego ucznia, który sobie uciął rękę, żeby zostać przyjętym na naukę, a sam B. obciął sobie powieki, żeby nie przysypiać w medytacji. Wprawdzie Bodhidharma prawdopodobnie w ogóle nie istniał, ale to bez znaczenia, bo w obcinaniu to nic nie przeszkadza. Indiańskie kobiety obcinały sobie palec na znak żałoby po krewnym zabitym w walce.

    Luty 18th, 2014

  2. jedz bób nożem

    Zresztą mniejsza o aeroplan. Można przecież wyobrazić sobie sytuację, gdzie po prostu człowiek nie będzie miał ani ojca, ani matki, tylko będzie jakieś inne słowo na określenie różnych osób. I automatycznie wiele różnych tożsamości własnych, tak jak to proponuje ostatnio Facebook:
    Agender
    Androgyne
    Androgynous
    Bigender
    Non-Binary
    Male to Female
    Female to Male
    Trans
    Trans Female
    Trans Male
    Trans Man
    Trans Person
    Cs
    Cs Female
    Cs Male
    Cs Woman
    Cs Man
    Cs Gender
    Csgender Male
    Csgender Female
    Csgender Man
    Csgender Woman
    Gender Fluid
    Gender Nonconforming
    Gender Questioning
    Gender Variant
    Genderqueer
    Neither
    Neutrois
    FTM
    MTF
    Trans*
    Trans* Female
    Trans* Woman
    Transgender Female
    Transgender Male
    Other
    Intersex
    Transsexual
    Transsexual Man
    Transsexual Woman
    Transsexual Person
    Transsexual Male
    Transsexual Female
    Trans Masculine
    Trans* Male
    Trans* Man
    Two Spirit
    Pangender
    I będzie można psychoanalizować wedle oddzielnej teorii do wszystkiego.

    Luty 18th, 2014

  3. Jacek

    No tak, ale to obcinanie, o którym piszesz odnosi się do czegoś, co już jest wcześniej, to o czym piszesz jest faktycznie symboliczne: żałoba, przyjęcie na naukę, życie bez ‚snu’ itd.

    Z kolei nazwy innych płci znów rzeczywiście odwołują się tylko do dwóch płci. Nawet ‚intersex’, czy ‚other’ mogą być inter albo other tylko w stosunku do bycia mężczyzną albo kobietą. Nie ma wyjścia.

    Ja nie rozumiem tego momentu ‚zamachu na Symboliczność': „w przypadku tych różnych wariacji dokonuje się zamach na Symboliczność”. Ale jak może się dokonywać zamach na symboliczność?

    Luty 18th, 2014

  4. jedz bób nożem

    Zamach na symbolicznosc dokonuje sie symbolicznie.

    Luty 18th, 2014

  5. Renata

    Słowa miewają płynne znaczenia, symbole też w różnych kulturach co innego symbolizują. Ale są jeszcze np.archetypy. Noi jeszcze coś ludzkiego się dzieje za pomocą słów, symboli, archetypów, etc. Tak że Jedz Bób Nożem, dlaczego posiewasz zamieszanie (co nie znaczy, ze zabraniam, tylko pytam)—po to, aby ironizować, ze my ludzie tacy wieloznaczni, czy jeszcze w jakimś innym celu? Serio pytam, bo nie rozumiem.

    Luty 18th, 2014

  6. jedz bób nożem

    Bo z jednej strony rozumiem o co chodzi, ale z drugiej jak czytam o zamachu na symboliczność, to mi to jakos zalatuje tym, że ktoś dokładnie wie, jaka jest symboliczność czego. Archetypy, rzecz zrozumiała, ale i względna. Jest ich jakaś określona,dokładna liczba? Ile ich jest i kto to policzył?

    Luty 18th, 2014

  7. Spock

    Kwestia nie dotyczy tego, co jest na górze a co jest na dole ? czy realne nad symbolicznym, symboliczne nad wyobrażeniowym itd. czy odwrotne. Celem analizy jest umiejętność radzenia sobie z realnym poprzez symboliczne. Nieco inaczej niż za pomocą symptomu. W symptomie realne i symboliczne są sklejone ? znaczący tamuje nadmiar jouissance. Ale skąd ten znaczący, kto odpowiada za nominację? Inny. Inny jest dostępny i na wierzchu. Powtarza się uparcie. A wraz z tą upartością wskazuje na coś poza samym sobą.
    Symboliczne samo w sobie niczego nie determinuje ? to językowa omnipotencja, podziurawiona ‚materia’, której elementy różnicuje różnica. Difference i differance. Symboliczne nie istnieje. Więc jak bronić przed nieistnieniem czegoś co nie istnieje? Więcej, Symboliczne nie ma mocy, nawet do zmiany dyskursu. Dyskurs zmienia miłość, nie znaczący. Więc czego tu bronić?
    Jolie czy przywoływana tutaj Pani Anna podporządkowują się nie tyle znaczącemu, co konkretnemu dyskursowi, którego koherencja, spójność, konsystencja jest determinowana wyobrażeniowo. Ale czy nie jest zbyt pochopnym wskazywanie tutaj jednostkowego, różnicującego znaczącego? Wydaje się, że jest.
    I czy nie jest tak, że ostatecznie, na końcu ów jednostkowy znaczący jest na tyle jednostkowy, że aż bezsensowny i nie stoi za nim absolutnie żadna instancja poza partykularną rozkoszą analizującego się? Rozkoszą, którą ten nowy, skonstruowany w analizie znaczący bierze w karby, chroniąc przed horrorem realnego? Se parere. Sinthome. Sin-thome. Synthomme.
    Symboliczne rozwija się dzięki błędom, przypadkom, wypadkom. To dość jasne, kiedy przyjrzeć się temu jak konstruowane są nowe nazwy. Ot na przykład. Pewnego dnia jedna z sióstr Tatin postanawia zrobić tradycyjną szarlotkę. Ale zapracowana zapomina o jabłkach prażących się na patelni w cukrze. Choć te przysmażają się zanadto Pani Tatin postanawiać jakoś deser ratować. Przykrywa patelnię kawałkiem ciasta i wsadza do piekarnika. I ot mamy tartę Tatin. Można przypuszczać, że konserwatywny wielbiciel tarty zakrzyknął widząc owo jeszcze coś autorstwa Pani Tatin ? Ależ! To nie jest tarta! Nie tak ją robiła moja matka, babka i prababka. Tarta wygląda inaczej! Wyobraźmy sobie ten mały horror, jaki słysząc to przeżyłaby Pani Tatin. I brak, którego byśmy nawet nie odczuli, gdyby ów wyfantazjowany konserwatywny Pan efektywnie stłumił inwencję Pani Tatin. Ale! Tarta Tatin to nowy znaczący, który swobodnie pływa w dyskursie (takim czy innym) i stanowi materię międzyludzkiej wymiany.
    Symboliczne o niczym nie rozstrzyga. Bo niby jak? Znaczenie słów przesądza człowiek. Nie symboliczne. Dlatego każda rozprawa naukowa w przypisach odsyła do kolejnych autorów. I tak ad infinitum, ad absurdum.
    Obraz rodziny nie zależy od symbolicznego, tylko od spojrzenia matki, ojca, dziadków itd. Spojrzenia reifikowanego spojrzeniem, z perspektywy którego się patrzy. Czyż to nie jest dopiero zamach na Symboliczne? Zasuszone w bezruchu trwanie przy jednym obrazie zmumufikowanym w słowie ?rodzina?? Czy Symboliczne nie spęczniało by bardziej, gdyby spojrzeć nieco inaczej na rodzinę, dojrzeć w niej coś więcej niż kobietę, mężczyzną i dziecko? Np. więź? Włączyć w obieg dyskursu o rodzinie, rodziny homoseksualne?
    Wyobrażam sobie dziecko, które wychowywane przez dwóch ojców przeżywa cichy koszmar pod presją zakonserwowanego obrazu znaczącego ?rodzina? – ?to nie jesteśmy rodziną??
    Albo zarodek. Dziecko jest wyparte? Czy zarodek jest wyparty? A może początkowo bezkształtny pasożyt? A może cud? Kto wie, co jest wyparte? Ktoś niewątpliwie wyjątkowy ? skoro wie. Bo nie mówimy tutaj chyba o jakiejś indywidualnie inkarnowanej zbiorowej świadomości zanurzonej w jednym dyskursie i niepodatnej na przypadek? Czy mówimy?
    Chciałabym choć odrobinę pojąć, co ma Pan na myśli pisząc o zamachu na Symboliczność w tym kontekście, bo widzę to zgoła inaczej. Także kontekst. Widzę inaczej.
    Z greckiego analysis to rozłożenie na części. Węzła Borromejskiego. Tego boo-boo węzła, którym bawił się Lacan. Żeby go złożyć na nowo, zawiązać. W tym sensie psychoanaliza to, jak mawiał Freud profesja niemożliwa ? jako praktyka Realnego dotyka niemożliwego. Czy zmusza to psychoanalityka do milczenia? Jest różnica między pragnieniem analitycznym a pragnieniem analityka. Tak jak różnica między dyskursem analitycznym a dyskursem analityka. To, czego życzyłby sobie jakiś ogół nie jest istotne. Chwała analizy też nie. Konieczne separacje? Nie. To ożywia teorię, jeśli sami teoretycy okazują się mało żywi. Ale istotne jest to, czy psychoanalityk może ulegać pasji ignorancji pod naporem niewiedzy nawiedzanej obrazami potencjalnej patologii.

    Luty 18th, 2014

  8. Renata

    Pan tego bloga już na samym wstępie pisze, że będzie objaśniał „K o n c e p t symboliczności”, a więc mówił o tym, jak Lacan rozumie, jak on rozumie, etc. Na blogu się mówi, a język jest symboliczny, zwłaszcza na blogu, gdzie nie mogę Pana zobaczyć i doznać bardziej bezpśrednio, ale nawet wtedy moje doznania byłyby zapośredniczone przez np. upodobania, bo ja lubie blondynów, a Pan np. nie lubi rudych kobiet…
    Co do archetypów, to nie wiem, czy ktos je liczył , i czy to ma znaczenie ile ich jest.
    Co do mowy, fajnie ze mówimy i mamy w zapasie trochę tej symboliczności. Nie sądzi Pan? (Pani?)

    Luty 19th, 2014

  9. jedz bób nożem

    Ma znaczenie ile ich jest, bo jesli nie ma ich okreslonej liczby, to sa plynne i umowne, wiec nie moga byc stalym punktem odniesienia.

    Luty 19th, 2014

  10. Jacek

    Tego właśnie nie rozumiem, dlaczego ewentualne nowe patologie w rodzinach homoseksualnych miałyby być gorsze niż znane patologie z rodzin heteroseksualnych? To może być gorzej?

    Z drugiej strony ja nie mogę zgodzić się ze Spock(iem), kiedy mówi, że Symboliczne nie ma mocy, niczego nie rozstrzyga itd. Niedawno byłem świadkiem sytuacji, która pokazuje chyba coś innego:

    W przedszkolu wysłuchałem pretensji rodzica pod adresem pani przedszkolanki, która doprowadziła jego córkę do płaczu. Na pytanie córki „dlaczego nie chodzę na religię?” pani odpowiedziała: „bo nie wierzysz w boga”. A na moje pytanie: „no to dlaczego nie posyłacie dziecka na religię? skoro nie wierzycie w boga, to nie posyłacie, proste”, on mówi: „ale my nie wiemy czy nie wierzymy”.

    Skoro doprowadza dziecko do płaczu, to chyba to symboliczne coś jednak rozstrzyga? Czy nie?

    Luty 19th, 2014

  11. jedz bób nożem

    Najzabawniejsza ta odpowiedź rodziców. Dopóki nie posylaja to wiedzą, że nie wierzą, ale kiedy stykają sie z jezykowa kalka wedle której nie wierzyc w Boga, to byc wykluczonym, to znaczący goruje nad ich rozumem i mowia, że w sumie, to sami nie wiedzą, czy wierza. Czy ty nie masz Boga w sercu? Tak sie mowi. Nie chodzisz na religie, bo Boga w sercu nie masz. Kazde dziecko sie poplacze, ale weź to i wytlumacz przedszkolance, skoro sami rodzice tego nie pojmuja.

    Luty 19th, 2014

  12. jedz bób nożem

    Choc sprytny czlek by powiedzial „nie mam Boga w sercu, ale mam serce do idiotow”. Znaczacy moze nie musi rozstrzygac. Dziecko dwu gejow moze powiedziec „nie mam matki, ale przynajmniej nie bede maminsynkiem”.

    Luty 19th, 2014

  13. Renata

    JBN—a gdyby były policzone te archetypy, to byłyby bardziej „solidne”? godniejsze pewnego odniesienia? Przecież humanistyka to nie rachunki.

    Luty 19th, 2014

  14. Jacek

    A ja akurat zgadzam się z tym co ona odpowiedziała. Pokazała, że to jedna z tych kwestii albo-albo. Albo tu, albo tu. To nie jest wykluczenie, to jest wybór. W tym wypadku wybór rodziców, którzy nie poinformowali o tym dziecka.

    I to też było takie zderzenie z tą symbolicznością, tak jak to widzę przynajmniej. Zderzenie z tym, że te słowa mają jednak ciężar.

    Luty 19th, 2014

  15. jedz bób nożem

    Jacek, problem w tym, że to nie jest ciezar dla przedszkolaka. Do rodzicow to ma sens, owszem. Przeciez dzieciak tevo sam i tak nie wybieral.

    Luty 19th, 2014

  16. jedz bób nożem

    Renata, no wlasnie w tym rzecz, ze humanistyka to nie matematyka, wiec argument, ze nie moze byc rodzin homo bo ojciec, matka, czy rodzina maja sens scisly jest slaby. Maja sens jaki sie im nada. I podobnie z archetypami. Odwolywanie sie do stalosci ar hetypow nie ma sensu, bo jesli archegypow nie jest stala ilosc, to najbardziej ewidentny z mozliwych dowodow wskazujacy na to, że one sa umowne i plynne.

    Luty 19th, 2014

  17. jedz bób nożem

    Przy czym ja tu wcale jakos nie optuje za takimi rodzinami koniecznie. Na co facetom dziecko, jeslj nie na to tylko, zeby udowodnic, ze sa normalni? Ktoremu chlopu dziecko potrzebne? No ale moze chca jakos sami z siebie, szkoda, ze tu zaden sie nie wypowiada. Ciekawe czemu.

    Luty 19th, 2014

  18. Jacek

    Dziecko mało co samo z siebie wybiera, szczególnie takie małe, ale słysząc takie słowa orientuje się, że funkcjonuje w świecie pewnych znaczeń, nawet jeśli samo nie było tego świadome. „nie chodzenie religię” wcześniej nie miało żadnego symbolicznego znaczenia, a teraz nabrało. Dlatego tu się nie zgodzę, to jest ciężar dla przedszkolaka, nawet jeśli nie rozumie co to znaczy, a na pewno nie rozumie. Nie chodzi o rozumienie, tylko o odczucie, że to „nie chodzenie” posiada jakieś znaczenie w świecie ludzi. Że ktoś inny rozpoznaje to jako „niewiarę w boga”.

    No i przecież słusznie rozpoznaje.

    Oczywiście rodzice mogą mu teraz powiedzieć „pani jest głupia, nie słuchaj jej” ale to już inna historia.

    Nie rozumiem za to kwestii ilości archetypów. Co nazywacie archetypem? (hihi, teraz się zacznie:)

    Luty 19th, 2014

  19. jedz bób nożem

    No właśnie jakoś nie jestem przekonany, czy sygnał, że ma to jakieś znaczenie, gdy nie ma szans zrozumieć jakie, wnosi coś dobrego. W ten sposób rownie dobrze pani mogla powiedzieć „bo masz rodziców komuchow”, albo „bo ty jesteś zydówa”. W perspektywie dlugookresowej patrząc tez ciekawe doświadczenie. Tak być może tworzy się jakiś nowy Hlasko, kto wie. Ja bym jednak wolał, żeby w odniesieniu do mojego dziecka pani powiedziala zgodnie z tym, co wie na pewno i co dziecko bez problemu pojmie. Bo rodzice cie nie zapisywali. I jesli przyjdzie ten dzień, ze sie dzieciak będzie chciał dowiedzieć czemu, to się rodziców spyta i od nich się dowie.

    Luty 20th, 2014

  20. jedz bób nożem

    A co to sa archetypy? Kombinacje planet w znakach zodiaku wyrazalne za pokoca ukladow Tarota. Jak ktoś taki archetyp chce zrozumiec lepiej, moze zrobic heksagram i’cingu i wszystko jest jasne. A trudno to policzyc, bo nie wiadomo, czy Pluton jest planeta i czy wliczac Lilith.

    Luty 20th, 2014

  21. Renata

    JBN—„rodzina ma sens jak się jej ten sens nada”? A kto ma jej nadać sens? Człowiek, który wpada w rodzinę, chcąc nie chcąc, korzysta z tego, że rodzina dała mu zycie, często opiekę i troskę, gdy był mały i bezbronny. To domaga sie nadawania sensu? Jesli to się domaga nadawania sensu, to rzeczywiście zle z nami i zle nam na tym swiecie.

    Luty 20th, 2014

  22. Renata

    Archetypy to są ponadczasowe ludzkie wartości, które grają juz na poziomie podświadomości, np. archetyp Matki—Niobe, Matka Boska, Zielona Tara, etc.

    Luty 20th, 2014

  23. jedz bób nożem

    Chodzi o to, ze o ile otrzebny jest ktos, kto nami sie zaopiekuje, to niekoniecznie musi to byc rodzina. Spotkalem w zyciu pare osob, ktore mi mowily, jak dobrym doswiadczeniem bylo dla nich zycie np. u dziadkow i jak fatalnym opuszczenie tych dziadkow i powrlt do rodzicow. Albo jakim bydlakiem byl ojciec i jak fajnym czlowiekiem ojczym. Nie ta matka co urodzi, ale ta co wychowa, mowi przyslowie ludowe. Moze nie ma co tak fetyszyzowac tych ojcow, matek i rodzin. Czasem przezywa sie dzieki ciotce, albo starszemu bratu. Albo dziski pani Czesi szatniarce bo to jedyna osoba, z ktora szescillatek w zycii moze akurat pogadać.

    Luty 20th, 2014

  24. jedz bób nożem

    Czyli nie moze byc rodzin homo, bo to zamach na ponadczasowe wartosci.

    Luty 20th, 2014

  25. Jacek

    Kończąc wątek pani przedszkolanki – mi się ta odpowiedź podoba właśnie dlatego, że nie jest tak poprawna politycznie jak ‚bo rodzice tak zdecydowali’. Podejrzewam, że ona powiedziała to automatycznie, bo było dla niej oczywiste, że jedno wynika z drugiego. I to jest odpowiedź, która ma ten ciężar, wiesz, to nie jest jakaś bliżej nieokreślona ‚decyzja rodziców’ tylko konkret. Dla mnie to jest właśnie słowo, które coś znaczy.

    Luty 20th, 2014

  26. Renata

    Jja też spotkałam w życiu parę osób, dla których opieka nie-matki i nie-ojca była właściwsza, nawet siebie taką spotkałam. Gdyby nie horrory w moim rodzinnym domu na granicy życia, śmierci i groteski nie byłaby ze mnie na pewno taka artystka. Ale żadna nie rodzina, ciotka, Czesia z szatni nie da Ci życia. To jest tak proste jak rogalik, a jakoś co rusz ktoś wymysla o sensie bez rodziny. Zadnej wdzięczności za życie. Niech was państwo ozywia, albo Makarenko, drogie przemądrzałe dziatki.

    Luty 21st, 2014

  27. jedz bób nożem

    Nie ożywia nas matka, ani ojciec, tylko seks nas ożywia, który ich napędzał. To nic osobistego. Zachodzisz w ciążę, czy chcesz, czy nie, o ile się bzykasz i zapomnisz gumy. A bzykać lubi się każdy.

    Luty 21st, 2014

  28. Renata

    Seks to nic osobistego? A… to nie wiedziałam.

    Luty 21st, 2014

  29. jedz bób nożem

    Seks bywa czyms osobistym wobec osob z ktorymi go uprawiwmy, choc to zadna koniecznosc, bo poped masz nawet nie majac nikogo, by go zaspokoic. Ale nawet jesli, to i tak nie jest to nic osobistego wobec dziecka, bo go jeszcze nie ma i nie uprawia sie seksu majac wobec niego zamiar. Dopada sie w piwnicy kogos na worku z kartoflami i dziecko moze z tego byc, lub nie byc. Nie sterujemy tym.

    Luty 21st, 2014

  30. Renata

    JBN –znowu ta piwnica i worek z kartoflami! Już to gdzieś słyszałam (nie od moich Rodziców, bo ja zostałam poczęta na fortepianie).
    JBN to, co Ci tu piszę, to oczywiście moja osobista wiedza i doświadczenie, a więc nawet nie tyle Ci piszę, co się z Tobą jakoś wymieniam (mam nadzieję, że czujesz róznicę), a wieć powiem Ci, że ja nie wierzę w takie nicniewiedzenie o możliwości dziecka. Oczywiście, nie sterujemy tym, jak piszesz, bywają dzieci z „wpadki”, ale przecież–do jasnej anielki–zawsze albo prawie zawsze oni (nasi Rodzice) mogli nas wyskrobać, a nie zrobili tego. Nie zrobili! Alleluja. Pozdrawiam.

    Luty 22nd, 2014

  31. jedz bób nożem

    Jasne. Ale mogli nie wyskrobac z wielu roznych powodow i raczej nie chodzilo w tym o nas. Czasem moze o dziecko, choc i to nie zawsze.

    Luty 22nd, 2014

  32. Renata

    Wszystko być może, ale łagodniejsze, cieplejsze i mniej podejrzliwe wobec Rodziców i nas samych (dzieci) „morza” są lepsze i dla nas i dla Nich.

    Luty 22nd, 2014

  33. jedz bób nożem

    Renata, ale tak serio, czemu jedne „morza” mają być lepsze, niż inne? Są rodzice, którzy mają dziecko, bo chcieli mieć dziecko. Są tacy, którzy mają dziecko, żeby partner od nich nie odszedł, są tacy, co mają je dlatego, że nie mieli jak usunąć, niektórzy mają dzieci, żeby dostać socjal, albo dlatego, że w ogóle nie zauważyli, że są w ciąży. Jest tysiące możliwości. Automatyczne zakładanie jakiegoś ujednoliconego stosunku do rodzicielstwa naszych rodziców jest ideologią, albo opieraniem naszego obrazu świata na pobożnych życzeniach. Są super, bo „chcieli nam dać życie”. Niektórzy może chcieli, inni nie chcieli, ale czy chodziło im o nas, skoro nas jeszcze nie znali? Pewien gość potrzebował kasy, bo chciał sobie kupić śmigło do poduszkowca. No to sprzedał nasienie w banku i wziął 200 baksów. Też powinno się go afirmować? Ja rozumiem, że jest fajniej, jak się z rodzicami lubimy, ale czasem są powody, a czasem ich nie ma. Może nie chodzi wcale o ojca i matkę realnych, tylko o symbolicznych i to do nich ma być jakiś stosunek? No to bym mógł jakoś predzej zaakceptować.

    Luty 22nd, 2014

  34. Renata

    E, „symboliczni” mnie nie interesują, to są jakieś konstrukty, może i uzyteczne, może im podlegamy, ale bliscy mi są ci realni i nie są ważne ich motywacje, bo mogą być–jak piszesz–różne. Ale rodzice to ludzie z wszystkimi ludzkimi ułomnosciami, ale ludzie „najfajniejsi” bo mamy od nich zycie . Po prostu. Wiem, że to może zbyt proste, by przyjąć od razu i nie namawiam Cię do tego, zwłaszcza że wiem, że od rodziców oczekuje się mimo wszystko najwięcej, zwłaszcza jak jesteśmy mali, ale jak dorastamy i sami stajemy się rodzicami, to zaczynamy ich rozumieć.Ja tak mam. Piszę o sobie, nie zapodaję dogmatów. Mnie zresztą też proces godzenia się na własnych Rodziców :)))) zajął sporo czasu.

    Luty 22nd, 2014

  35. jedz bób nożem

    Powtarzasz jedno w kółko do wyrzygania.

    Luty 23rd, 2014

  36. Renata

    Nie, nie powtarzam „w kółko”, a nawet jeśliby tak było, to przecież rozmawiam z Tobą i mówienie do mnie w taki impertynencki sposób nie sprawia mi wielkiej przykrości, bo się nie znamy, ale sprawia, że nie chcę już z Tobą rozmawiać.

    Luty 23rd, 2014

Reply to “„Znaczący istnieje poza jakimkolwiek znaczeniem””