Genderowe mrzonki, genderystyczne uprzedzenia (2)


Co to jest gender? A czemu nie określić tego jako osobistego przekonania jednostki ludzkiej, popartego działaniem na rzecz uzgodnienia tegoż przekonania z wymogami rzeczywistości, i które nie daje się w żaden sposób usunąć w wyniku leczenia psychotropami (takie leczenie zakłada, że jeżeli cokolwiek jest urojeniem, to da się to wyeliminować psychotropami, udowadniając przy tym, że dane przekonanie jest akurat urojeniem), co do osobistego statusu płciowości danego człowieka?

Taka definicja ujawnia ściśle wyobrażeniową jej postać. Nie ma znaczenia jakie są przekonania innych, co ma do powiedzenia Inny, czego Inny pragnie – moje przekonanie staje się równoznaczne prawu, które staram się narzucić innym. Lecz czy nie jest to wtedy promowanie perwersyjności?

Osobiste przekonanie traktowane jest jako cała prawda, a nie podatność na psychotropy dowodem niezmienności i trwałości tej prawdy. Nie zmienia to jednak faktu, że osobistość przekonań traktowana jest jako wyrocznia prawdy finalnej. W tej perspektywie genderyzm jest rodzajem „katastrofy smoleńskiej” – propagator tej katastrofy jako zamachu ma osobiste przekonanie o prawdziwości tegoż, przekonanie nie poddające się psychotropom, zatem to przekonanie nie jest urojeniem. Pośmiejmy się, czym przeto jest? Osobistym przekonaniem co do tego, co jest, a co nie jest urojeniem.

Gdyby genderyzm był konsekwentny, winien byłby przyznać, że każde osobiste przekonanie nieeliminowalne psychotropami jest prawdą. Zaproponujmy więc doświadczenie mentalne i przyjrzyjmy się przekonaniu, że mężczyżni są płcią uprzywilejowaną. To przekonanie, jak łatwo pokazać, nie jest pochodzenia płciowego, a nawet nie dotyczy płci. Obie płcie wyrażają to samo przekonanie; jedna z płci w formie nieakceptowanej przez genderystów (np. „kobiety zarabiają mniej od mężczyzn”, „praca domowa kobiet nie cieszy się prestiżem” itd.). Inaczej mówiąc, kobiety wyrażają badane przekonanie w formie akcentowania minusa, braku w jednej z płci. Prowadzi to w konsekwencji do angażowania się w próby naprawienia badanej rzeczywistości, co oddala genderyzm od naukowości i sprowadza go do ideologii – zamiast uwyobrażeniawiać realność badanej różnicy, starają się realizować jakiś projekt naprawczy, zrealizować wyobrażenie tego, czym ta różnica miałaby być. Działanie na poziomie realizacji zbliża genderyzm do religii, a oddala od nauki, ku której genderyzm aspiruje. Różnica między genderyzmem a religią dotyczy przedmiotu realizacji (w genderyzmie jest nim wyobrażenie symbolu różnicy między płciami, a więc RIS [to zapis odpowiadający działaniu magii i myślenia magicznego], podczas gdy w religii przedmiotem realizacji jest symbol jakiegoś wyobrażenia, czyli RSI).

Przekonanie o wyjątkowości płci męskiej w przypadku mężczyn zawiera się w sądach dotyczących kobiet, albo w tym, czego mężczyźni mają więcej, albo jawnie mizoginiczne akcentowanie tego, czego nie starcza kobietom (nadzwyczajnie oddaje to przekonanie dialog z filmu: ona mówi: „ten mężczyzna zrobił dla niej wszystko”, on dopowiada: „znałem takie, które chciały więcej”). Tak czy owak, obu płciom chodzi o to samo, a nie o swoje własne coś. Jeśli mężczyźni mają przywileje, to kobiety też mają je mieć, te same co faceci. W żadnym razie nawet najbardziej zażartym genderystom/feministkom (niezależnie od ich płci) nie przyjdzie do głowy odebranie przywilejów, chcą tylko dostępu do tych przywilejów. I dostają.

Co się dzieje, gdy kobieta uzyska dostęp do przywileju, czyli fallusa? Oto wypowiedź, która przejdzie do klasyki feminizmu polskiego. Profesorka Środowa wyraziła to tymi oto słowy: „pierze pralka, prasować nie trzeba, gotować uwielbiam…A sprząta mi pewna pani”. Co w tej wypowiedzi jest niesmacznego? To, że gdyby wypowiedział się tak mężczyna, stałby się przedmiotem androgynizmu samej profesorki, czemu niejednokrotnie dawała wyraz. To nie ja, ale inna rozczarowana feministka powiedziała o co chodzi. Pani Małgorzata Łukowiak, znana blogerka, napisała: „ta narracja wydaje mi się wykluczająca i w gruncie rzeczy męska. W takim sensie, że docenia głównie świat na zewnątrz, lekceważąc to, co się dzieje w domu, bo tutaj są przecież maszyny oraz pani sprzątająca”. Nie skomentuję szeroko tej wypowiedzi, zaznaczę tylko, że narracja, o której pisze pani Łukowiak jest esencjonalnie męska, a nie tylko w gruncie rzeczy męska, oraz że doceniany tylko świat [przez profesorkę] jest tylko w przenośni na zewnątrz, w istocie jest to świat mężczyn. Co dla pani profesorki jest w nim doceniane? Że nie musi prać, że nie musi prasować, że robi tylko to, co uwielbia, oraz że może wyręczać się kobiecą siłą roboczą. Podziwia to, co jako feministka z pianą na ustach zwalcza. Kobieta w świecie męskim staje się kobietą falliczną. Co pozostaje z kobiety, gdy jest ona kobietą falliczną?

Pani Łukowiak nie mówi tego, lecz zawarte jest to implicite w jej tekście – gdy już staniesz się falliczną, kobieto [określa ją jako ikonę feminizmu], to co pozostanie kobiecego z ciebie w tym świecie, poza ciałem i mniejszą lub większą atrakcyjnością? Na Boga samego, nie znałem dotychczas pani Małgorzaty Łukowiak, ale doceniam jej wysiłek w stawianiu zasadniczych kwestii – gdy już posiadasz fallusa, to co gwarantuje twoją kobiecość? W pełni chylę czoło przed intuicją tej współczesnej kobiety; mówi ona: „sprzątanie, pranie, gotowanie, to też wybór; więcej, to jest, być może, trochę masochistyczna, ale przyjemność”. Ciekawe, że intuicja tej kobiety, wprowadza do gry centralne koncepty, wypracowane przez Freuda dla opisu seksualności i płciowości kobiet, falliczność i masochizm (masochizm kobiecy, obok masochizmu perwersyjnego i moralnego). Najlepiej można to ukazać, gdyby nadać wypowiedzi profesorki następujący kształt: „uwielbiam prać, uwielbiam prasować, uwielbiam gotować, a najbardziej uwielbiam sprzątać”.

Intuicja ta jest dlatego tak wartościowa, że wyraża ona przekonanie, że nie da się kobiecości wpisać całkowicie i opisać funkcją falliczną, że pozostaje to coś, co pozostaje jako nie-całe względem tej funkcji. Funkcja falliczna pozostawia kobiecie jedynie ciało i atrakcyjność, a i to tylko jako odpowiedź na fantazmat mężczyzn – z wielkim przekonaniem twierdzę, że jeżeli chce się widzieć kobiety w szpilkach, to należy pracować w firmach zarządzanych korporacyjnie. Tam to można zachłysnąć się oczywistością, że kobiecie fallicznej pozostaje kobiecość tylko w funkcji maskarady, tylko pod postacią pastiszu.

Istota kobiecości lokuje się poza fallusem, poza odniesieniami do niego. Poza fallusem oznacza jednak, że także poza przywilejami, poza bonusami, znanymi najczęściej jako „przedłużenia członka”. Kobiecość inna niż „ale lala, co?”, czym jest?

No własnie, skoro poza fallusem, to i poza językiem – nie da się o niej nawet mówić; to widać, to słychać, to czuć.

KP

P.S. Pani Łukowiak stwierdza także, że „my kobiety nikomu się nie podobamy takie, jakie jesteśmy”. O nie, Pani Małgorzato, mi się pani podoba. W tekście wpisu korzystałem z rozmowy z autorką bloga (adres: zimnoblog.blogspot.com), której tekst znajduje się w TP 28/14 lipca 2013.


10 Comments, Comment or Ping

  1. Chcialem tylko dodac, ze u niektorych osob o plci prywatnej przekonanie o posiadaniu plci innej niz widoczna dla obserwatora zanika po podaniu lekow przeciwpsychotycznych.

    Lipiec 26th, 2013

  2. Hannah

    A ja chciałam dodać, że zanim zaczęłam chodzić na Pana wykłady, to pojmowałam kobiecość tak jak to proponowały media i sami zresztą mężczyźni. Proponuje się i przekonuje kobiety, że kobiecość to właśnie „opakowanie”, czyli szpilki, mini, czerwone usta itp. W każdej gazecie, programie znajdzie się tego typu porady. A i sami mężczyźni się do tego przyczyniają oglądając się za „laskami” :-)

    Lipiec 28th, 2013

  3. Renata

    Antek, wielbiciel kobiet i kobiecości, opowiadał mi, że kiedyś w górach (za siedmioma górami, za siedmioma lasami) spotkał kobietę na leśnej ściezce. Dzwigała tobół z drewnem. Była opasła, obwisła, jak się wyraził Antek–„kobiecy wycior”. Zaproponował grzecznie, poniewaz szli w jednym kierunku, ze poniesie jej ten tobół do wsi. Kobieta zareagowała z początku podejrzliwie, ale kto widział płomienne oczy i urok Antka wie, że nie sposób się mu dłużeć opierać. A więc oddała swój cięzar i niespiesznie podążyli do wsi. On obarczony, ona–może po raz pierwszy od wielu lat–odciążona przez męzczyznę. Kiedy pod jej chatką się zegnali, Antek zerwał stokrotkę z łąki i wręczył ją przygodnej nieznajomej. Został obdarowany, jak sam to określa, najbardziej świetlistym uśmiechem dakini, jaki kiedykolwiek mu się przydarzył, a Antek, wierzcie mi, znał i zna najbardziej urocze damy i czarownice z naszych salonów i ostepów.

    Sierpień 1st, 2013

  4. Joshe

    Renata, tym razem ja pozdrawiam Ciebie serdecznie!

    Miałam nie komentować, bo rażą mnie cytowane żarty. Zawsze zastanawiam się czy już zalapalam seksizm, czy rzeczywiście można być tak nielaskawym dla innych, czy odnajduje to w sobie, a jeśli tak czy mam ochotę gdzieś w to brnac i chyba niespecjalnie.

    Jak pamiętam jak byłam trochę młodsza ja i moje koleżanki eksperymentowaly z tym co znaczy być kobieta i co ciekawego w ofercie ma dla nas świat. Nie będę rozwijać, bo temat rzeka niemniej moim zdaniem warto być ta kobietą faliczną, której nie wystarczy już tylko pozycja społeczna i inteligencja mężczyzny, ale sama po pozycje i swój intelektualny rozwój sięga. Nie wiem ja w miarę szybko doszłam do wniosku, ze to po prostu madrzejsze niż marnowania czasu na kolejne kiecki, pary butów, albo nawet idealnie wysprzatany dom i inne takie. Mnie takie, myśle tradycyjne i chrześcijańskie role kobiety ofiary dla rodziny i innych nie interesują. I myślę, że w świecie w którym żyjemy można wybrać. no chyba, ze przyszło żyć nam w Afganistanie gdzie kobiety nie maja praw żadnych, są w zasadzie przedmiotami i wlasnascia mężczyzn, a średnia długość życia to niedużo ponad 30.

    http://youtu.be/xPAat-T1uhE

    Sierpień 1st, 2013

  5. Joshe

    I jeszcze uwaga, pani sprzatajaca to zawód i do tego coraz lepiej płatny, moja ciocia w Polsce zarabia obrcnie dwa razy tyle co paycholog z wieloletnim stazem, w australii chcą mininum $40/h, więc nie wiem na czym wysługiwanie się miałoby tu polegać.

    Sierpień 1st, 2013

  6. Renata

    Joshe, miło Cię znowu „zobaczyć” ( w szpilkach, czy bez). Po mamie zostało mi zamiłowanie do kiecek i w miarę posprzątanego domu, ale ”po sobie” mam niezależność i nie wybieram mężczyzn, kierując się stanem ich konta. A panie sprzątające, zgadzam się, mogą sporo zarobic. Moja koleżanka z podstawówki, zaczynała w Chicago od sprzątania, dziś ma firmę sprzątającą i ma się finansowo dobrze.

    Sierpień 2nd, 2013

  7. elka

    Pani M.Lukowiak napisała, że posypuje cukrem pudrem gotowe babeczki, parafrazując tę uroczą figurę stylistyczną powiem, że KP lubi posypać gotowe babeczki popiołem.

    Sierpień 2nd, 2013

  8. Hannah

    To ciekawe, że każdy z nas inaczej rozumie kobiecość.
    Ja myślę, że można nosić kiecki i buty na obcasie, i mieć pozycję oraz sięgać po indywidualny rozwój :-)
    To bardzo fajne uczucie, kiedy widzisz na męskiej twarzy zdziwienie, że kobieta przed nim stojąca myśli i wie czego chce :-)
    I dla mnie to jest kobiecość.

    Sierpień 2nd, 2013

  9. Joshe

    Hannah, no nie gadaj, że masz wszystko! Nienawidzę Cię!

    Inna sprawa, że taka prof Srodowa, nie mówi, ze idealna z niej matka, gospodyni i do tego naukowiec. Gdzieś tam priorytety poustawiała. Myśle, że inaczej to wyglada jednak gdy dzieci jest trójka, czwórka. Nie wydaje mi się realne łączenie tego z praca zawodowa czy uporzadkowanym domem, chociaż nie chce odbierać kobietom, które jakimś herkulesowym wysiłkiem jednak wszystko łączą.

    Każdy ustawia priorytety po swojemu.

    Sierpień 2nd, 2013

  10. Renata

    Nie mam pojęcia co to jest ”kobiecość”. Na podstawowym poziomie wszyscy po prostu jesteśmy ludzmi. Czasami mi się wydaje, że tzw. kobiety lepiej tę oczywistość rozumieją.

    Sierpień 3rd, 2013

Reply to “Genderowe mrzonki, genderystyczne uprzedzenia (2)”