Gorąco się robi zważywszy na namiętność pań komentatorek, gdy rzecz kręci się wokół jouissance. Tak było gdy Freud zaproponował istnienie jouissance pochwowego i tak jest gdy Lacan proponuje istnienie jouissance kobiecego. Oba tuzy myśli „zaproponowali”,w sensie stworzenia konceptu, bez którego nie dałoby się nadgryźć paradoksu, jaki tworzą współistniejąc ze sobą dwie płcie, paradoksu biorącego się stąd, że człowiek jest istotą mówiącą (parle-etre i par-lettre – istnieje mówiąc i istnieje dzięki literze). Nie dziwi Was, że piszę do Was, a Wy to czytacie? Jasne, czytacie ze względu na znaczenie, o którym przypuszczacie, że jest zawarte w tym co piszę, ale…
Mam przed sobą Finnegana Tren i co widzę? Joyce też pisze, tylko czy pisze jakiekolwiek coś? Tymczasem zakładamy, że jakieś coś jest tam, gdzie jest napisane. Oto oglądam film; w nim ofiara gwałtu, na jej brzuchu napisane słowo „whore” i nic więcej. Wszyscy wiedzą, że oznacza, to „dziwka”. Wszyscy, nie dziwi Was to? Jakieś Jedno decyduje o tym, że „dziwka” to nie motyl, i że gdy czytacie to słowo, to nie mylicie jednego z drugim, nie myślicie o motylu, za to skupiacie się na dziwce – ja na przykład na tym, że to słowo było warunkiem aktu je poprzedzającego. Ono i tylko ono. To ono unosi organ męski czyniąc go gotowym do dalszego czynu; napisane łukiem na podbrzuszu zaprasza jak neon do wejścia do „house” i mamy burdel, whore-house. To słowo zmusza Was do myślenia, nie dziwi Was to? Nie wy się zmuszacie, alo ono was. Pewien ktoś, musząc zrobić to lub inne to, musiał powtórzyć trzykrotnie słowo „trzy”, a potem czynił to – „trzy” było jak wytrych (cóż, dewiza tego ktosia brzmiała jak zaklęcie: „trzymaj się X, trzymaj i nie puść się”). Jedno sprawia, że ten ktoś i Wy rozumiecie co jest przez to mówione, na dodatek rozumiecie to doskonale. Tylko co umożliwa samo rozumienie, połączenie, złącze znaczącego ze znaczonym, słowa z jego znaczeniem? Może się zdziwicie, ale jest tak dzięki libido, libido, które tylko męskie jest. Męskie, a zatem nie kobiece. Gdy założymy istnienie dwóch libido, wtedy albo „whore” nie istniałoby dla którejś z płci, albo znaczyłoby „motyl”. Tymczasem „whore” trafia w równym stopniu do dwóch płci – różnica tkwi gdzie indziej, na poziomie znaczonego. Gdy dla mnie było ono wytrychem umożliwiającym synowi kurwy (whoreson) stanie się mężczyzną, to dla innych było wyrazem poniżania kobiet, wyrazem lęków i wrogości w stosunku do nich. Whore to whore, whore to nie butterfly, choć butterfly może być przepustnicą – dziwka bliższa jest wojnie (whore/war), a motyl maślanej musze (butterfly/butter fly).
I znów łączę wpis o rodzinie, ósmy już, z refleksją na temat Jedno. W kilka godzin po filmie z napisem „whore” oglądałem inny film (niestety zagubiłem jego tytuł, więc może ktoś odgadnie go po przedstawionej przeze mnie treści). Para wieloletnich przyjaciół, on i ona, znająca się od szkoły podstawowej, uznają, że nie czują do siebie pociągu, za to uwielbiają siebie niemożebnie. Mają swoje prywatne życie seksualne, o którym rozprawiają ze sobą otwarcie, lecz nie łączy ich wspólnie. Lecz pojawia się kwestia wcale nie banalna. Skoro uwielbiamy siebie, zachowując się jak kochający się ludzie z wyłączeniem pociągu, to dlaczego nie mielibyśmy mieć razem dziecka? Dlaczego para tylko przyjaciół nie miałaby mieć dziecka, dlaczego może je mieć, ma je mieć tylko para kochanków? Ten paradoks rozwiązują po macedońsku – dorabiają się dziecka. Poza tym mieszkają oddzielnie, wymieniając się opieką na dzieckiem; gdy jedno jest ojcem/matką, drugie jest z kochankiem/kochanką.
Oto klarowny przykład dwóch libido, entuzjastycznej idei feministycznej głoszącej, że każde zwierzę z pazurami się masturbuje. Oto cudwony fantazmat współczesności, miazmat umysłów wolnych na tyle, by nie rezygnować z seksu, właściwie chodzi tylko o uszczuplenie jego, o „rzadziej”. A dlaciego mam mieć rzadziej? Oddajmy co rodzinne bogu rodziny, a co seksualne bogu seksualności.
Taki model rodziny można sobie wyobrazić… i nie tylko wyobrazić. Chcącemu nie dzieje się krzywda, czyż nie tak? Pewnego razu ojciec wraca z synkiem do domu jego matki i słyszy: „tato, spij z nami!”. Co zrobić teraz, by chcącemu nie stała się krzywda? Powiecie, że przecież mogą wszyscy ze sobą zamieszkać, stworzyć związek partnerski o charakterze rodzinnym. Ho, ho, niech umysły przesiąknięte enlightment odpowiedzą na pytanie: tato/mamo, dlaczego z nami nie śpisz? Jak żyć nie sprawiając nikomu z trójki krzywdy – toż to ideał etyki libertariańskiej, ideał uwolnienia jednostki z przymusów dyskursu na rzecz wolności ludzkich chceń.
Pytanie dziecka pokazuje niedwuznacznie, że status dziecka w rodzinie, to status symptomu rodziny, tudzież symptomu pary rodzicielskiej. Lepiej dziecka nie mieć, bo ono uwiera, bo łączy niechcących siebie i dzieli chcących siebie. Chcących, bo jeszcze nie zasnęło, niechcących, bo także nie śpi. Kastracja, funkcja ojcowska uszczupla jouissance, znosi jego nagłość, imperatywność, na rzecz odwlekania, na zaś nabywającego waloru czegoś pragnionego, pożądanego, waloru, że będzie, a nie że jest.
Film się kończy zamieszkaniem rodziny ze sobą, zgodnie z życzeniem synka. To on wyłonił naturę symptomu tej pary przyjaciół, wszelako nie kochanków – jeśli możecie być przyjaciółmi w rodzinie, to dlaczego nie możecie być przyjaciółmi w łóżku? Jeśli po przyjacielsku możecie począć dziecko, to dlaczego po przyjacielsku nie śpicie ze sobą? To oczywiste, krzykną współcześni naiwniacy, konsumenci viagry i jednocześnie nieprzyjaciele psychoanalizy: „nie odczuwamy do siebie pociągu!”. Ha, i powiecie to dziecku? Powiecie, że zostało ono poczęte bez pociągu, bez satysfakcji? Bohater na końcu pojmuje koszt swego ojcostwa – ostatnia scena filmu zaskoczyła mnie swoją prawdą. Wyrzucony z domu przez przyjaciółkę zawraca, wchodzi do domu, mówi do niej to, do czego nie sposób jest się nie przyznać: „przecież ciebie kocham”. Tyle tylko, że ona o tym doskonale wie, także jak i to, że ona też go kocha. Bohater zmuszony jest powiedzieć coś więcej, coś co przekreśla go jako przyjaciela, a ustanawia jako namiętnego kochanka. „I wanna fuck you!”, chcę cię zerżnąć, słyszysz, chcę cię zerżnąć, a Ty? A ona, zaszokowana i skonfudowana, przejęta owym „whore” z kilka akapitów wcześniej, przytakuje, parafuje swoją zgodę na jego fantazmat mówiąc: „F,f,f,fu,fu…fuck me, please”.
Co z tego wynika? Czy dojdzie do fucking? Jak najbardziej. Hormony zostaną podporządkowane znaczącemu; tym jest libido, to znaczące popędu, których jedynym celem jest zaangażowanie ciała, to okupanci ciała realizujące/y swe cele na wiele sposobów (np. przez somatyzacje i choroby psychosomatyczne). Ich domeną jest ciało nie uczucia, dlatego nie mylmy ich ze znaczącymi pragnienia.
Szanowni moi Czytelnicy, żaden mężczyzna nie ma dostępu do kobiety innego niż przez swój fantazmat, i żadna kobieta nie ma dostępu do mężczyzny innego niż przez obiekt męskiego fantazmatu. W przyjaźni tak bardzo szanuje się podmiot, że rżnie się wszystko, tylko nie tą, bez której nie można żyć. Gdy Freud stwierdza, że na końcu analizy winno być „Kochaj”, ma na myśli znaczące popędu wyrywające się z ram fantazmatu, którego przeznaczeniem jest istnienie w nieświadomości. Gdy tak się stanie, to dalej „możesz robić co chcesz”.
I jeszcze jedno, ten megajebaka, św. Augustyn (zajrzyjcie do jego Wyznań, a się przekonacie) wiedział co mówi.
KP
P.S. Niestety, nie jestem w stanie podać danych umożliwiajacych szybką identyfikację filmu, o który chodzi. Film amerykański, ale bez znanej obsady. Może jednak ktoś go oglądał.
Do jouissance kobiecego będę powracał, bo dorobia się do niego szczególną ideologię. I jeszcze, interpretacji koncepcji Lacana jest tyle, ilu mędrców współczesnych. Praktyk analizy ma tę przewagę, że konfrontuje je z praktyką życia ludzkiego. Myśliciele opierają się tylko na inercji mózgu, czyli uprzedzeniach i ideologiach.
„Od kiedy wiem, że to nie tylko dla anioła, a dotknąć Cię oznacza znów, coś więcej niż podglądać w niebie Pana Boga; tu jestem w niebie”. Tak może pisać tylko mężczyzna – dlaczego?
59 Comments, Comment or Ping
Pewni mężczyźni używali kiedyś słowa „nigger” by używać, poniżać i odmawiać praw innym mężczyznom. Ci drudzy wzięli sobie słowo w dłonie i zawłaszczyli na dobre i związali z godnością i dumą człowieka godnego w swoim poniżeniu.
Brać znaczące w dłonie – singifier in hands.
To samo mają na myśli kobiety organizującej w metropiliach świata tzw „slut walk”.
Maj 12th, 2013
http://youtu.be/oRaQv4yxM-o
Maj 12th, 2013
Och, jak mylą się te znaczenia… :)
„W splątanym gaju rąk i nóg szepcemy słowa święte,
jak szeptał kiedyś młody bóg bogini niepojętej
W czerwonym żarze rzewnych żądz płoniemy jak pochodnie
i opadamy w niebo śniąc, niewinnie i łagodnie”…
Maj 12th, 2013
Myśl generalnie jest super i czytając po raz kolejny mam okazję cieszyć się, że w oceanie psychoradztwa i psychotandety znalazło się takie miejsce gdzie się jeszcze coś kombinuje troszeczkę. Ale tak sobie myślę o tej kurwie i motylu. W poezji kurwa może być motyl. Czy motyl może być kurwa?
Motyle kurwy strojne
śliczne jak w Paryżu
Na łące leżę
Z wieżą jak u zwierząt
Rozpięty jak na krzyżu
Spokojny.
Całe kurewstwo. Wydane w cyklu Dzieła wszystkie nakładem wydawnictwa Perun Srogi.
Wynikałoby, że całe znaczenie z tego powstaje, że libido ojca jest zazdrosne i inni wiedzą o co chodzi i co do tego jest oczywista, odczuwalna libidalnie zgoda bo się muszą powstrzymać żeby po łbie nie dostać. No a skoro w tym punkcie jest zgoda libidalna wspólnego doświadczenia to to się staje punktem zakotwiczenia następnych znaczeń, tak jak Holokaust jest punktem zakotwiczenia europejskiej współczesnej etyki na przykład.
No i jak się zdarzy, że nie wiadomo jak to jest z tą ojcowską zazdrością, to wtedy znaczenia się rozjeżdżają i mamy na przykład obywatela który mówi „faszyzm to jest wtedy, jak się mówi o sobie jako o Narodzie Wybranym”. No i mamy jakiś inny punkt zakotwiczenia albo właśnie dwa albo trzy i nie można ustalić znaczenia żadnego wyrazu. No ale jednak znaczenia wyrazów to nie taka prosta sprawa.
Czas to pieniądz, pieniądz to grunt, grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż a stróż – to dozorca. I dziwić się, że wykończyli Żydów..?
Maj 12th, 2013
A więc na początku było Słowo. A Słowo było: „wara od moich bab”. (Tu raczej niezbędna jest liczba mnoga.) I na tym powstała nasza kultura i wszelkie duszy wzloty. Pięknie.
Maj 12th, 2013
Otóż to właśnie. A skąd było wiadomo, że to Ojciec jest? No z teorii. I stąd teoria.
Maj 12th, 2013
Przypomniało mi się zasłyszane zdanie, że pragnienie jest autystyczne, że jest jak usta, które zamykają się same na sobie.
Rżnie się wszystko tylko nie podmiot? Tego się pragnie, tego nie. Ciebie lubie ale nie pragnę. Słowo „kurwa” ja wytrych umożliwia coś, co bez słowa nie byłoby możliwe. Znaczące wyrywające się z fantyzmatu by kochać. To brzmi jak taki pozorny wielki dysonans, bukiet uwierających sprzeczności. Ja myślałam, że z tego się wyrasta, z braku tolerancji dla pozornych rozbierzności. A nawet jeśli nie, to czy takie autystyczne pląsy w fantyzmatach i rezonanse między sprzecznościami nie mają swojej magii, pewnej autentyczności i piękna. Czy tu naprawdę trzeba spółki sprytnej – duetu kurwy i psychoanalityka.
Tego filmu nr 2 nie widziałam, ale opisana fabuła przypomina mi idealnie jedną z tych typowych narracji w romansidłach, w których się zaczytywałam kiedy miałam lat 13. Jeśli cała gra pomiędzy przyjaźnią, pieprzeniem i miłością jest osią narracji literatury zwanej romansem, a więc tym, co kobiety nakręca, to być może autystyczne pląsy i bładzenie po omacku może być tylko przysłowiowym kremem na ciastku.
Maj 13th, 2013
Podwaliny kultury to jeszcze nie wyżyny kultury
Maj 13th, 2013
Spokojny, dopuki tak się jarasz Freudem i Jezuskiem dopóty o kondycję Żydów bym się nie martwiła :)
Maj 13th, 2013
Joshe,
„czy takie autystyczne pląsy w fantazmatach nie mają swojej magii, pewnej autentyczności i piękna”–piszesz. Jeśli to jest para łóżkowa, to –tak mi się widzi– te pląsy nie mogą być autystyczne, bo nawet jeśli nie tańczą tanga przytulanga, tańczą dość blisko, by „w razie czego” osunąć się na łóżko i dać się prowadzić muzyce, pulsowi, rytmowi. Jest natomiast jedno, co–jak widzi mi się– powinno się pojawić, by taka „spółka”mogła się cieszyć „dobrostanem”. Oni powinni się lubić. Nie kochać, bo to na wstępie, jak piszecie, ta „miłowiść” dałaby im popalić. Ale lubić. Zwyczajnie. A najlepiej nadzwyczajnie. Uwielbiać (kurde, znam ten stan!). „Lub i rób co chesz!”–nowe przykazanie daję wam :)
Może dajmy już spokój na chwilkę tym kurwom, ich bidulki można niestety, nie lubic. W starozytnym Tybecie kurwy czasami były wielkimi joginkami. Raz, że w ten sposób zarabiały na to, by praktykować i nie musieć być na utrzymaniu męża (wtedy nie ma przestrzeni na praktykę), a dwa, że kurwa to bodisattwa. I już.
Maj 13th, 2013
Wiesz Renatko, mi jest wszystko jedno, co komu pasuje, jak kto lubi, z kim lubi, w jaki sposób lubi. Niech się oni lubią, rżną, kochają, niech po kolei, lub w każdej innej kolejności lub jednocześnie lub niejednoczesnie. Niech się żenią, nie żenią, płodzą dzieci i nie płodzą, rozwodzą, nie rozwodzą? mają kochanków, nie mają. Cokolwiek. Mi jest tak wszystko jedno, że już bardziej być nie może.
Maj 13th, 2013
Pisząc atutyzm miałam na myśli jakieś takie mijanie się, z sobą z innym, kocha dziewczynę i dlatego mu nie staje itd ktore wydaje mi się często i gęsto jak się jest młodszym.
Maj 13th, 2013
Renato i Joshe – czy macie zamiar znów licytować się, która z Was ma lepiej, więcej, mocniej, fajniej?
Maj 13th, 2013
Ten trójkąt osobliwy między Freudem, Jezusem i ortodoksyjnymi Żydami mnie fascynuje coraz bardziej. Szczególnie w kontekście milczącego i nieobecnego czwartego wierzchołka, czyli tego wszystkiego co tu jest w nas w zbiorowej świadomości wyparte totalnie, zaprzeczone, wyśmiane i okrzyczane nieistniejącym, a co nie ma nic wspólnego z „wołaniem z pustyni” bo jest wcześniejsze. Jest wielka nienawiść do Żydów która nie poddaje się żadnej logicznej argumentacji i która mnie coraz bardziej fascynuje właśnie w tym kontekście. Tego co było tutaj przed tą chwilą kiedy Polacy zaczęli czcić żydowskie bóstwa i jarać się żydowską świętą księgą. Im więcej rozmawiam z antysemitami tym więcej w tym widzę tej wypartej historii wcześniejszego czasu. Zresztą Freud coś takiego kiedyś też sugerował, że tu jest jakiś związek. No i to rzeczywiscie mi się jakoś skleja z tym tematem tutaj poruszanym. Że jest „jedno prawo” czy też „jeden głos Ojca” który w naszej kulturze jest po hebrajsku. I myślę, że to ma olbrzymie konsekwencje w zbiorowej głowie. Niestety mam wrażenie, że temat mnie ciągle przerasta. Bardziej go czuję niż rozumiem, ale jest coś na rzeczy.
Maj 13th, 2013
O nie wiedziałam że to tak brzmi Jacku. Licytować o co, jedyne ekscesy jakie ja mam to wino na imprezie dla dwulatków mojej córki i wycieczki po internecie :) Poza tymninteresuję się analiza
Maj 13th, 2013
Perun Srogi błogosławiony między niewiastami.
Maj 13th, 2013
Ha ha, Joshe:) tak, tym z Renatą nie wygrasz:)
A z opisanym filmem ja mam taki problem, że w amerykańskim kinie rodzina zawsze triumfuje. Większość filmów Spielberga jest o tym, nawet Park Jurajski, z tego co pamiętam.
Wiem, że to tylko przykład, ale jakoś nie ufam przykładom z hollywoodu:)
Bunuel podobno miał tabelkę kina amerykańskiego, gdzie były rubryki typu: sceneria egzotyczna, miejska, itp, bohaterka taka, bohater taki itd. Dzięki temu od razu wiedział jakie będzie zakończenie.
Maj 13th, 2013
Joszko, Jacku, Spokojny, Wszyscy :),
Ja to się przede wszystkim cieszę, że mogę słyszeć–choć przez pismo–Wasz głos w interświecie, bo kiedy zdarza mi się wołać, nie czuję się jak na pustyni.
Mam przyjeciela (i Mistrza), który interesuje się mitologią słowiańską, a z pochodzenia jest Żydem (a właściwie pół-Zydem, a pół-Polakiem). To „żydostwo”, przede wszystkim chasydzkie, mnie jest bliskie. W Krakowie, na krakowskim Kazimierzu mamy w bliskim sąsiedztwie chasydzką synagogę, barokową świątynię pod wezwaniem Bożego Ciała, a nad samą Wisłą–buddyjską „mekkę” (kilka sang w jednej kamienicy). Doprawdy trudno o jednoznaczność :)
Maj 13th, 2013
Jak macie tyle rzeczy na raz w jednym miejscu to na pewno to coś jednego znaczy.
Maj 13th, 2013
:) Spokojny,
że smok pod Wawelem wciąż czuwa
Maj 13th, 2013
Mówi się, że Hollywood jest zbudowane na pojekcji – identyfikacji projekcyjnej. Zbudowane przez polskich Żydów min braci Wonskolaser – imperium Warner Bros. Główny bohater nigdy nie jest dookreślony, tak by możliwa była identyfikacja. A narracji zawsze będzie biegła tak, że zwykły człowiek napotyka przeciwności ponad ludzkie siły i podejmuje wyzwanie i je przezwycięża, a my razem z nim. I mamy swoje catarzis i poruszenie, bo nagle okazuje się, że nie jesteśmy samotni na tym świecie, że są tacy dobrzy ludzie jak my – ba – cała sala kinowe dobrych ludzi! Interesująco się robi natomiast gdy potem krytyka literacka bierze film pod lupę i wypunktowuje wszystkie elementy paranoi, omnipotencji i robi się klinika przez duże K.
Wyszedł właśnie nowy sezon Arrested Development, a więc jak najbardziej hollywoodzki serial, jak najbardziej o rodzinie i jak najbardziej Żydowskiej. W australijskich mediach czytam dzisiaj nagłówki i wszędzie o tym, że „packed with family disfunction”. To jeden z moich ulubionych seriali
http://youtu.be/C5ddjzGft0k
Z kolei o kinie europejskim i niezależnym mówi się, że jest jak literatura, gdzie protagoniści są tak dobrze zarysowani i napakowani szczegółami, że nijak nie ma miejsca na prostą identyfikację. I dlatego uczymy się czagoś nowego o świecie, dostrzegamy istnienie światów nieznanych, dotykamy inność. To pojawia się inna kwestia, czy inność w ogóle jest możliwa, czy jest możliwa bez jakiegoś wspólnego mianownika, horyzontu, nieświadomości zbiorowej, jednego libida, pewnego uniwersalizmu ludzkiego – jak zwał tak zwał. Są tacy co mówią, że aby dotknąć inności naprawdę trzeba zapomnieć o tym jednym.
Maj 14th, 2013
https://pl.wikipedia.org/wiki/Warner_Bros.
Maj 14th, 2013
Niewątpliwie Wonskolaser, Wonsal czy Warner to jakieś jedno, mimo, że nie jedno.
Maj 14th, 2013
Za Paramount mamy Adolpha Zukor, urodzonego na Węgrzech jako Cukor oraz Samuela Goldwyna urodzonego w Warszawie jako Gelbfisz. I za ostatnią wielką wytwórnią Columbia Pictures Harry Cohn urodzonego w Rosji. I w tej wielkiej trójcy wytwórni zamyka się całe Hollywood – magiczna stajenka kultury masowej :)
Maj 14th, 2013
Słuchałam na necie ostatnio Zizka jak mówił, że rok 2011 był najgorszym rokiem w kinie, bo męskość spolaryzowała się na dwóch skrajnosciach – szowinisty, który zabija dziewczynę-łabędzia i mowy króla, który nie daje rady być królem :)
Muszę przyznać, że czekam na premierę tego obrazu:
http://youtu.be/TaBVLhcHcc0
Maj 14th, 2013
„Dziwka bliższa jest wojnie”. Też tak kombinuję. Osobiście wolałabym być obsadzona w roli dziwki niż motyla (tu od razu przychodzą mi na myśli motyle Nabokova, tak upragnione, tak egzotyczne i tak niedosiężne, a jak już złowione, to zakonsekrowane na szpilce w szklanej gablotce).
A dziwka ma swojego „wspólnika” w sposób bardziej ludzki, choć czasami tak dramatyczny (bo tu przychodzi mi znowu na myśli „Ostatnie tango w Paryżu”).
Maj 14th, 2013
Spokojny, ja nie wiem, co tam u was w zbiorowej świadomości w Warszawie. Ja pochodzę ze śląska dolnego i opolskiego i to trochę inaczej wyglądało z tego co pamiętam. W rodzinie i u przyjaciół niejedno zmienione nazwisko i te babcie i ciocie, które bez końca sobie wypominały, która bardziej metrykę podkreciła i to starsze pokolenie, które jak chciało, żebyśmy ich nie rozumieli, to rozmawiali po ukraińsku lub niemiecku. Dolny Śląsk to trochę inna bajka niż taka warszawka, to są sami wykorzenieni i nawet nie do końca wiedzą z czego, bo traumy tyle, że lepiej przy dzieciach nie poruszać. Niemniej to jest inna narracja niż ta stołeczna, dużo więcej dystansu, do wszystkiego, tak myślę.
Maj 14th, 2013
Jest taka książka
http://www.krytykapolityczna.pl/Seria-Idee/Realne-spojrzenie-Teoria-filmu-po-Lacanie/menu-id-82.html
gdzie jest właśnie takie podejście do kina w stylu Zizka, tylko bardziej systematycznie. Więc na pewno w tym kinie hollywoodzkim można sie doszukiwać też wielu rzeczy.
Maj 14th, 2013
Ja czytalam to, moze byc, ale troche chaotycznie, bez jakiejs spojnej globalnej struktury, a tego nie lubie.
http://www.amazon.com/Looking-Awry-Introduction-Jacques-through/dp/026274015X
Maj 14th, 2013
Renata ale kurwa i dziwka to cos innego jednak. Dziwka ma wspolnika i demaskatorke lub demaskatora, a, kurwa raczej tylko demaskatora.
Maj 14th, 2013
No tak, Zizek zawsze jest chaotyczny. Z tym, że Mcgowan pisze tylko o kinie właśnie.
Maj 14th, 2013
Czy kurwa i dziwka to coś innego? pewnie zależy kto mówi, do kogo, kiedy i o kim:) i dlaczego
Maj 14th, 2013
I jeszcze co do tego jednego. Oglądałam taki program w tv, o pewnym milionerze z Korei południowej, który zakochał się w skrzypcach, bo skrzypce to taki instrument podobno, że pojedyncze słynne egzemplarze dają dźwięk tak unikalny, że wszyscy skrzypkowie i skrzypaczki wirtuozi są w stanie płacić wiele i podróżować na drugi koniec świata, by móc chociaż raz na danym egzemplarzu skrzypiec zagrać. No i ten Koreańczyk niektóre te skrzypce kolekcjonuje, i przechowuje w odpowiednich warunkach i umożliwia skrzypką na nich grać. Kosztuje go to hobby niemiłosiernie, wydaje chyba wszystko co ma. I mówił, że wiele osób z jego kręgu w ogóle tego nie rozumie i pytają dlaczego nie wspomaga rodzimej kultury, zamiast jakieś wybryki. On mówi, że zawsze odpowiada, że dziedzictwo kulturowe ludzkości jest dziedzictwem każdego człowieka. I to by było to jedno. Ale jest coś też innego w tym przykładzie. Miłość do skrzypiec a w zasadzie do unikalności dźwięku, który się z nich wydobywa. I czy nie jest to jak taka żywa legenda o pieśni syreny. Czy nie jest to coś, co zupełnie jakieś takie inne i obce, a raz zasłuszane każe marynarzom rzucać dom i płynąć w nieznane, być może na pewną zgubę.
I gdzie tu to męskie libido, które mówi, że kurwa to nie motyl?
Maj 14th, 2013
A taka Pani Bovary, typ prowincjuszki uprawiającej cudzołóstwo,to jaka to kategoria? Chyba raczej ćma.
Maj 14th, 2013
Ofiara systemu. Klasowego lub patriarchalnego jak kto woli.
Maj 14th, 2013
Spokojny,
ja tak się nie palę do roli dziwki czy kurwy, więc mnie te subtelne rozróżnienia na nic. Natomiast Pani Bovary (Flaubert powiedział „pani Bovary to ja”), to jeszcze insza inszość. Emma utożsamia się tak dalece z wyobrażeniem o tym, że jest jednością z kochankiem , że się w tym zatraca. Nie widzi rzeczywistego kochanka, ale swoje pragnienie bycia z kochankiem. Nie widzi ani swoich ograniczeń, ani jego ograniczeń, tylko prze do jednego. To samo może zdarzyć się i mężczyznie.
Maj 14th, 2013
Nie wiem ktoremu facetowi by sie chcialo myslec albo gadac o takich pierdolach.
Maj 14th, 2013
O, są tacy.
A kurwa może być i motylem, i to właśnie dla mężczyzny szczególnie.
To komplikuje Twoją potencjalną rolę, Renato. Umiałabyś zagrać kurwę tak, by wydawała się motylem, a jednocześnie pozostawała stuprocentową kurwą? To jest wyzwanie.
Maj 14th, 2013
Jacku,
nie wierzę ani w motyle (motyl to „efekt” przemiany), ani w stuprocentowe kurwy i w ogóle jeszcze raz to powtarzam: nie palę się do takich „ról”, a mówiąc wprost—w ogóle ich sobie nie życzę.
Maj 15th, 2013
Dziwka, to męczennica zmysłowości, daje po cichu, w sferze materialnej zadowoli się drobnicą, reprezentuje obszar nieprofesjonalny, z ducha masowy, taki klmacik w sam raz dla klonów. Tu spotykamy wczesne stadia motyla; larwy, poczwarki, motylki nocne czyli ciemki, są też pospolite bielikowate motyle, muszki(np. owocówki), największa ekscytacja, na jaką facet może liczyć w tej strefie, to spotkanie z muchą jako bonus-może być w maśle utytłana. Zatem, czarno na białym widać, że to pole, na którym można liczyć tylko na drobne grzeszki a co za tym idzie średnią satysfakcję.
Trochę inaczej to wygląda kiedy mężczyzna ma do czynienia z kurwą. Kurwa to charakter, obszar w pełni profesjonalny, wzniosły,nie dla cieniasów, tu obowiązuje twarda waluta, nigdy nie masz pewności czy tylko stracisz cnotę czy znajdziesz się na wojnie. Klimat, jaki tu panuje, sprzyja produkowaniu wzorów. Można tu spotkać najrzadsze motyle, stylowe, wyrafinowane i piękne. Nowotestamentową Wielką Babilonie- matkę rozpusty – zwaną Szkarłatną Wszetecznicą, słynną kokotę paryską Marie Duplessis uwiecznioną w powieści jako Dama Kameliowa- grały ją filmowe gwiazdy; Pola Negri, Yvonne Printemps, Greta Garbo, Izabelle Huppert, Elżbietę Rousset zwaną Baryłeczką, Esterę van Gobseck zwną Drętwą, Gruszeńke, Sonię, Carmen ale też Lady Makbet a nawet taką Helenę żonę Menelaosa, żądną tylko spojrzenia wroga i mamy efekt motyla. Jest jeszcze wariant trzeci, zwany synkretycznym, mężczyza zamiast polowć na konkretne gatunki łuskoskrzydłe, żeni się i wtedy przy odrobinie szczęścia ( no i musi mieć wolę długodystansowca), dostaje wszystko w pakiecie, a co nie którzy, mają dodatkowe gratisy od swoich „połówek”, np. wymiar reprezentowany przez Marię Skłodowską- Curie czy żona „Pantofelek”, która w kryzysowch chwilach, może rozmnożyć się przez podział.
Więc tak sobie myślę Renato, że jak będziesz umiała zagrać żonę to zagrasz wszystko- nawet budyń.
Maj 15th, 2013
hm, dobre.
Słyszałem o mężczyźnie, który z daleka przyjeżdżał specjalnie do tej jednej – hm, kurwy? prostytutki? – i czekał cierpliwie aż inni skończą, żeby móc do niej wejść. Miłość?
Maj 15th, 2013
Pewnie lubil cos miec z nimi wspolnego.
Maj 15th, 2013
Może ta metafora Renaty o tych motylach, ktore raz nadziane na szpileczkę kończą w gablotkach może być tu punktem zaczepienia. Może w krainie motyli, muszek i ciem kurwy to te które w gablotce się zamknąć nie dają, bo żadna szpileczka nie jest dla nich wystarczająco mocna :)
Maj 16th, 2013
I dlatego pewnie kurwa zawsze będzie najlepszym przyjacielem bolka cienkiego, bo dla niej wszyscy są cieniasy. Dla reszty będzie wyzwaniem, być może największym wrogiem albo miłością życia, albo oba po trochę.
Maj 16th, 2013
Jest takie kobiece spojrzenie i taki uśmiech, które wydają się jednocześnie człowieka przutulać i nim pogardzać.
Kurwy znamy wszyscy, bez względu na płeć. Poza tym wszystko jest projekcją, jeśli coś rozpoznajemy w świecie to dlatego, że mamy to w sobie. Czy to spojrzenie kurwy powoduje, że chcemy dać się mu jakoś ponieść, czy je zniszczyć, pokonać, i w jaki sposób to inna sprawa. To nie jest tak, że każdej kobiecie będzie się ono kojarzyć z poniżeniem kobiet a każdemu facetowi będzie stawał. Różnica na punkcie znaczonego będzie zawsze indywidualną sprawą i to nie płeć będzie tu decydować. Są kobiety, a nawet całe ich stada, które kurwę potraktowałyby mniej litościwie niż ten koleś w filmie nr 1. Ostatecznie facet też może okazać się niezłą kurwą i pewnie to też coś trochę innego niż męska dziwka czy żigolo, czy nawet ten pies na baby, kundel bury co to penetruje wszystkie dziury :)
Maj 16th, 2013
A co jeśli postawić tezę, że „kurwę” ustanawia libido sfrustrowanych i zawistnych seksualnie kobiet „z gablotki”.
Maj 16th, 2013
Elka i Joszka, dajecie Wy mi do myślenia! Dziękuję.
Zwłaszcza ta „szpilka” w gablotce, na którą nadziany jest motyl wbiła mi się w wyobraznię. W krainie motyli (tak się składa, ze mieszkam przy ulicy Motyla) te, które nie dają się wziąć na szpileczkę to są nie tyle kurwy (jak zwał tak zwał), ile kobiety nie uzależniające się od mężczyzn. Cokolwiek by to „uzależnienie” miało oznaczać. Chyba tak to mi się gdzieś plecie :)
Maj 16th, 2013
Nie oszukujmy się, potrafię zagrać kurwę, nawet kurwiszcze i rzeczywiście, Joszko, w tej roli czuje się silny pwiew zazdrosnej niechęci ze strony tych z gablotki.
Maj 16th, 2013
…tylko, że kobieta, która obsadza się w roli „kurwy” chyba zawsze musi włączać intencje tego typu—„daj mi jakiś powód, bym mogła to zrobić” i jeśli on jej taki powód daje, ona może wejść w tę rolę. Jeśli nie, to nie. Tak kombinuję. To są związki oparte na obustronnym zysku. Dla mnie ta transakcja jest atrapą głębszego związku, gdzie nie ma potrzeby wchodzenia w jakiekolwiek role , by się skomunikować.
Maj 16th, 2013
Jeśli założymy, że nasze wybory, postawy, to takie komentarze do rzeczywistości, sposób zapanowania nad nieprzeniknionym nurtem życia, to i tak trzeba pamiętać, że komentarz np. mojej sąsiadki jest naszym wspólnym dziedzictwem. „Inny” – w sensie Lacanowskim jest wspólny ale wybór, ustalenie hierarchii, poprz swój komentarz, jest podmiotowe i to boleśnie unaocznia psychoanaliza.
Maj 16th, 2013
O, znów się ścigacie czy lepiej ma kurwa, czy motyl. A to Pawlak Wam to zrobił rzucając Wam dwa słowa, w które wpadłyście jak… śliwki w kompot.
A wszystko przez feminizm. W świecie mężczyzn jest to teraz proste. Wiadomo, że mężczyzna, który jest kurwą jest zły, a ten co idzie na tacierzyński – dobry.
A Wy nie wiecie – czy kurwa dobra, czy motyl. Niby kurwą być nazwane nie chcecie, broń Boże, ale z drugiej strony… ta kurwa taka wolna. Nie uzależnia się od facetów.
Kurwa feministka. Tak mi się plecie:)
Maj 16th, 2013
Jedni wpadają w sidła Pawlaka inni w sidła prostych dychtomii :) I kto tu jest większą śliweczką?
Maj 16th, 2013
A motyl na tacierzynskim. Taki motyl Emanuel z Makowej Panienki. Doprowadzal mnie dk szalu jak bylem maly. Normalnie mi sie cos cofalo z zoladka. Za to Hanka z Rumcajsa mnie jarala juz w wieku lat pieciu. Pozniej zdystansowala ja figura Matki Bozej Maryi co stala na dole w kosciele jak sie szlo do kibla. Zawsze chodzilem do kibla i siedzialem tam pol mszy bo mnie bolal kregoslup i brzuch od stania i kiedys tam ja odkrylem. Coz to byla za figura. Jaki biust. Ten plaszcz czerwony.. Dzis juz takich nie robia. Ale chyba juz tu kiedys o tym pisalem.
Maj 16th, 2013
:)
Moje dwie największe traumy dzieciństwa to msza i leżakowanie w przedszkolu. Czasami udawało mi się naciągnąć kolezankę na grę w lekarza, i inne ściąganie majtek, ale nie często. Lezakowanie się rozwiązało jak zjadłam wszystkie rogi kołderki.
Maj 16th, 2013
Inna sprawa, że wtedy nie rozumiałam dlaczego mam chodzić do kościoła do którego moi ukochany dziadkowie nie chodzili i którego częścią nie byli a dzieciom chodzić kazali.
Maj 17th, 2013
Tak. Lezakowanie. To byla najwieksza masakra. Co za idiota wymyslil, ze dzieciak lepiej trawi jak sobie polezy. Wszyscy mieli paranoje ze jak gdzies sie spac poloza to juz z tego miejsca nie wroca. Lezelismy pod kocami udajac ze spimy a ta motyl chodzila jak gestapowiec miedzy nami tymi obcasami stukala i wyszukiwala kto ma oczy otwarte pani Irenka niech ja by szlag najjasniejszy trafil. Chcialy miec od nas przerwe i przy okazji pobawic sie w policje. Oto cala prawda o biologicznej koncepcji istoty ludzkiej. Przedszkole byloby spoko ale to lezakowanie to jest przemoc wobec dziecka normalnie. Ale byla tam taka jedna Baska ktora uwielbialem bajerowac. Zeby nas razem na tym lezakowaniu wsadzili pod koc to by moze i mialo jakis sens ale tak? Ten system nie zna podmiotu stojacego naprzeciw niego pisal ktostam. Basia pewnie jest juz stara i brzydka..
Maj 17th, 2013
Spokojny,
pismo ma to do siebie, że nie widać miny piszącego. Dywagując o motylu i kurwie (jasne, że Pan Krzysztof nas w jakimś sensie do tego zaprosił) ja przybieram miny trochę szelmowskie. W przedszkolu moją ulubioną bajką była ta o pchle szachrajce. Na leżakach komunikowałam się z Jureczkiem, zawsze tak urządziliśmy, że leżeliśmy koło siebie. Jak nam się znudziło szeptem gadanie, to ja zasypiałam. Lęków żadnych z tamtego okresu nie pamiętam, może jedynie ten, że za wielu chłopczyków za mną goniło z różnymi bolesnymi zabaweczkami. Mile tych chłopczyków wspominam. Jeden dał m kwiatki z łąki (w tym przedszkolu)–to przekreśliło jego szanse u mnie.
„Uciekająca Panna „Młoda” :)
Maj 17th, 2013
Jedynym kontynentem, na którym nie ma motyli, przedszkoli i kościołów jest Antarktyda. Co prawda, pingwiny trochę kombinują w temacie przedszkoli, zakładają takie okresowe kolonie – ale leżakują na stojaka!
Maj 17th, 2013
Elka,
już się widzę na Antarktydzie jak zakładam szpilki na getry i kombinuję jak tu uziemić najinteligentniejszego pingwina. A serio mówiąc–jestem bezradna, gdy mi brakuje normalnego faceta.
Maj 17th, 2013
Reply to “Rodzina, ach rodzina (8) – albo Edyp, albo…”