Rodzina, ach rodzina (6) – „jest, jak jest; nie, bo nie”


Przedłużyła się nieco przerwa między wpisami – ktoś uporczywie manipulował serwerem i nie miałem dostępu do swego pulpitu. Gdyby trwało to godzinę, zapewne nie byłbym poirytowany, ale jak nim nie być, gdy znika na moich oczach zasada, chyba kolejna z zasad: albo manipulacje były zaplanowane, ale wtedy, gdzie podziało się poinformowanie o tym użytkowników z wyprzedzeniem?; albo powstały w sposób nagły, związane z okolicznościami zaistnienia, ale gdzie wtedy jest przeproszenie użytkowników za nawet niezawinione trudności? Słucham młodych ludzi, spotyka ich to samo, też są poirytowani i…w sumie nic się nie stało – przecież wystarczy skonstruować tak umowy, by Oni/Owi płacili „za takie coś”. Niby to fajne, tylko gdzie wtedy znajduje się podmiot? Zostaje zastąpiony umową prawną, nie jest nam do niczego potrzebny. Obśmiewane Walentynki? No to spójrzmy – ona dostaje od niego coś w związku z tym czymś; oczywiście bierze to, i nic – sama nie daje niczego. „Bo nie obchodzę Walentynek”; no dobrze, ale on obchodzi. „No i co z tego?”. Chyba można już pojąć infantylizm pozycji „ale dlaciego?”, o którym pisałem ostatnio. „Ale dlaciego mam się do niego w zamian uśmiechnąć? Dlaciego szybko wymyśleć jak tu upiec drożdżowca?”

Są tacy, co wpadają na ten blog, czytają coś i piszą do mnie szczerze: „Ty pojebusie jeden, o czym ty piszesz, nic się nie da wyrozumieć z tego itd. itp.” A to proste, piszę o funkcji ojcowskiej – funkcji, która ucina rozkosze dziecięctwa. Gdzieś przecież leży, musi leżeć koniec w nieskończonym ciągu infantylnego „dlaciego?” „Te, Józek, wynieś śmieci!” „Dlaczego ja?” i rozliczne tego warianty: „sama se wynieś”, „niech Bacha wyrzuci”, czy popularne, skandowane bez końca „zaraz”. I teraz zagadka: w jaki sposób dojdzie do wyrzucenia śmieci, gdy każdy podmiot uważa, że nie urodził się po to? To proste, mówią coraz bardziej dziecięce podmioty współczesnego świata – „zadzwonić należy do firmy śmieci wynoszącej!” Przecież nic się nie dzieje; gdy korek strzeli, zadzwonimy po elektryka, gdy przepali się żarówka także; zawsze znajdziemy kogoś, kto się zajmuje wymianą żarówek.

Pisałem już, że współczesny dom rodzinny staje się hotelem. Każdy ma swój pokój, swój komputer i każdy ma siebie. Wszystko inne jest śmieciem – przyrządzanie posiłków, „a dlaciego ja, a nie ty?”, ścielenie legowisk, „to moje, śpię jak chcę, a w ogóle to wyjdź z mojego pokoju!”, pękło kolanko pod spłuczką, „to nie moje kolanko, niech zadzwoni do hydraulika X,Y,Z, ja gram w Mortal Combat”.

Funkcja ojcowska jest też, i przede wszystkim, funkcją kastracyjną, lecz nie kastrującą. „A dlaciego ja?” spotyka się z „jest tak, bo ma tak być!”; „a dlaciego ma tak być?” z „koniec pytań, rozumiesz co jest mówione i żadnej dyskusji nie będzie!” Funkcja ojcowska otwiera przestrzeń dla kastracyjnej bojaźni; najpierw protasis („jeśli tego nie wykonasz…”), potem epitasis („to…” – właściwy moment trwogi kastracyjnej), a na końcu catastasis („nogi ci z d…y powyrywam”) – katastrofa pokastracyjna, armageddon podmiotowy, życie pozbawione jaj, czyli życie ogołocone z wszelkiej rozkoszy. Element epitasis jest kluczowy – owe „to” na 5 minut odrywa Felka od Mortal Combat; 5 minut wystarczające na wyrzucenie śmieci, aczkolwiek redukujące rozkosz (jouissance) o te same 5 minut.

Sporo wzmiankowałem o psychoanalitycznym Jednym. Jest Jedno w miłości – owe „współ” pani Renaty, komentatorki. Jest Jedno, na które składają się wszystkie części, a nie Jedno istniejące z góry. Rodziną zatem nie jest twór składający się z mamy, taty, syna, córki i kopciucha-córki. rodziną jest mama, tata, syn, pierwsza córka i druga córka-Kopciuszek. „Chorą” rodziną jest ta, w której Kopciuszek istnieje w niej jakby z łaski.

Bez odniesień do Jednego nie da się być w świecie ludzkim. Tylko nie rozśmieszajcie mnie, na nic umowy między ludźmi – w poniedziałek śmieci wyrzuca tata, we wtorek mama, w środę Felek, w czwartek Bacha, a w piątek Kopciuszek (sobota wymienna cyklicznie, niedziela dzień odpoczynku). Już następnego dnia po podpisaniu umowy Felek natychmiast musi wyskoczyć do kolegi, Bacha ma bóle przedmenstruacyjne, tata pilny projekt do przejrzenia, mama badanie mammograficzne. W konsekwencji śmieci będzie wyrzucał forever Kopciuszek. Kooperatywy nigdzie się sprawdziły, zaraz po powstaniu rozpadały się na klasy darmozjadów i roboli. Wszystko dlatego, że Jedno nie ma zastosowania do jouissance. Jest co prawda jouissance falliczne, „współ” dla kobiet i mężczyzn, ale jest też jouissance inne, kobiece, wskazujące, że kobieta nie mieści się cała w jouissance fallicznym i dlatego jest nie-cała (jest nie-cała, ale nie nie cała).

Jedno jest konieczne, by płcie przyciągało do siebie coś więcej, niż tylko złożenie nasionka, czy ulga w napięciu seksualnym. Freud postuluje jego istnienie w stwierdzeniu: „istnieje tylko libido męskie”, lub rozszerzając je: „kastracja ma tylko męską twarz”.

Już słyszę chór podmiotów ludzkich zaludniających coraz powszechniej nasz świat, chodzi o typ effeminate: „ale dlaciego męskie?”

Napiszę coś o tym następnym razem.

KP

P.S. Postaram się nadrobić stracony czas i zamieszczę kolejny wpis szybciej niż zwykle. I przemówię teraz funkcją kastracyjną – dla tych, co to się nie potrafią wyrozumieć powiem tyle: pozbawiłem was trochę rozkoszy wyrozumienia. Ten blog jest dla tych, co chcą zrozumieć skąd wzięło się protasis, epitasis i catastasis.


30 Comments, Comment or Ping

  1. Jacek

    Ale czy to Jedno to nie jest takie wprowadzanie tylnymi drzwiami związku seksualnego, który, jak wiadomo, nie istnieje? Nie przeczę, że ładnie to brzmi – „Jedno” – niemalże mistycznie, ale czy to nie jest trochę coś, z czego się w innych kontekstach naśmiewamy, czyli np. dwie połówki pomarańczy, Platon, itd.?

    Maj 1st, 2013

  2. Joshe

    Hotel, komputer i internet – witamy w klubie!

    Zawsze sobie myślę – to nic. Jak spojrzeć na problemy takich Japończyków, to dopiero patologia. Co może wynikać z hybrydy nowoczesnej kultury popularnej i pewnej takiej tradycji z najsilniejszych i falusa malowanego nawet na wiejskich domkach. I potem słyszy się, że ktoś nie wychodzi z szafy (dosłownie) przez lat X. To jest dopiero kosmos, to jest nowoczesność – reszta świata niech się schowa!

    Maj 2nd, 2013

  3. Jacek

    No, Japończycy mają akurat bardzo malownicze schizy, choćby ten pan:
    http://www.youtube.com/watch?v=BosZxa1bYcE

    ale to już temat na zupełnie inną historię… a może właśnie nie. U niego kwestia rodziny też tam się jakoś pojawia.

    Maj 2nd, 2013

  4. Spokojny

    No ale jest jakoś erozja. Pan pisze, że bez funkcji ojcowskiej tylko biznes i kontrakt a ten ostatecznie kończy się tandetą i cwaniactwem jeśli nie ma tejże funkcji. Czego przykładem, że się nikt serwerem nie przejął. Jasna rzecz. Maluje nam się tutaj w oddali obraz Arkadii Utraconej, gdzie Funkcja Ojcowska króluje. Tak drzewiej bywało.
    Złoty najpierw wiek nastał. Nie z bojaźni kary, lecz z własnej chęci człowiek cnoty strzegł i wiary. Kary i trwogi nie znano. W spiżowych tablicach groźby praw, i wyroku na sędziego licach lud nie czytał: bez sędziów byli bezpiecznemi.
    I kindersztuba też była lepsza. Ale to podlega erozji choć doskonałe.
    Co się dzieje, że to się rozpaść może? Gdzie jest błąd? Jak to może szlag trafić jeśli nic w tym nie brak?
    Ja śmieci wyrzucać nie chcę. Kłócę się o to wiecznie i zwodzę i liczyć na mnie nie sposób. Ojcowskiej funkcji nie ma we mnie, lecz dlatego właśnie one mnie kochają, gdyż Ojciec i Syn, choć śmieci wyrzucają jak trzeba są kurwa mać nie do przeżycia i żadna baba naprawdę nie dogada się z nimi. Są drętwi. Pani łaskawa daruje. Kłaniam się ostro, trzewikami trzaskam i w rączkę całuję. I udaję się prosto do burdelu gdzie pod mostem Kierbedzia dają za kromkę chleba. Lecz kto mi co powie, gdy mężczyzną będąc pozostaję wypłacalny? To piękny blog. Niech się Pan nie przejmuje tymi co nie rozumieją ani tymi co się zalogować nie dają. Gdyby nie Pańska pamięć o mentalnej pale Freuda co się na niej świat jak na Atlasie wspiera cała tutejsza psychologia kończyłaby się na karnym jeżyku. Karny jeżyk nie jest karą. Oto słowo boże. Musimy się więcej modlić. Pozostanę jednak przy swoim, że nie ma do kogo. Prócz Trygława i Swaroga oczywiście, bo im dziś można w usta włożyć co się zechce.

    Maj 2nd, 2013

  5. Joshe

    Parę dobrych lat temu zahaczyłam w pracy o wielki szklany wazon i spadł i roztrzaskał się na oczach wszystkich. I ja na kolana i to szkło zbierać, a mój szef do wszystkich – co się tak gapicie, pomóżcie jej. O mój Boże jakie to wrażenie na mnie zrobiło – pomyślałam – to dopiero facet – ja takich nie znam.

    Od paru lat mam same szefowe i też mi imponują – jajami.

    Co do wypłacalności – przeczytałam u Lacanistów, że o facetach z kasą można śnić, ale nie można ich kochać, bo w innych kocha się przede wszystkim ich brak.

    Maj 2nd, 2013

  6. Joshe

    A jeszcze przypomniała mi się taka książka, pt „Shit my Dad says”. To w ogóle jest fenomen, bo cała historia zaczęła się tak, że pewien podrostek na Tweeterze postował powiedzonka i komentarze swojego ojca, lekarza i naukowca na temat życiowych spraw syna, problemów itd. Bardzo szybko jego konto Tweeterowe dorobiło się 3 milionów obserwatorów i została wydana książka, która stała się bestsellerem na liście New York Times!

    Sama książkę zakupiłam i zakochałam się w tym ojcu, np.

    „Just pay the parking ticket. Don’t be so outraged. You’re not a freedom fighter in the civil rights movement. You double parked.”

    ?The worst thing you can be is a liar. . . . Okay, fine, yes, the worst thing you can be is a Nazi, but then number two is liar. Nazi one, liar two.?

    ?See, you think I give a shit. Wrong. In fact, while you talk, I’m thinking; How can I give less of shit? That’s why I look interested.?

    ?Sometimes life leaves a hundred-dollar bill on your dresser, and you don’t realize until later it’s because it fucked you.?

    ?You’re ten years old now, you have to take a shower every day…I don’t give a shit if you hate it. People hate smelly fuckers. I will not have a smelly fucker for a son.?

    ?That woman was sexy. . . . Out of your league? Son, let women figure out why they won’t screw you. Don’t do it for them.?

    ?I don’t give a shit how it happened, the window is broken… Wait, why is there syrup everywhere? Okay, you know what? Now I give a shit how it happened, Let’s hear it.?

    Maj 3rd, 2013

  7. Joshe

    Podrostek zarobił na funkcji ojcowskiej i internecie miliony.

    A tak z innej beczki – faceta można kochać za poczucie chumoru. I to ono decyduje o tym, czy koleś jest drętwy, czy nie – nie funkcja ojcowska.

    Maj 3rd, 2013

  8. Spokojny

    To pierwsze z parkingiem najlepsze.

    Maj 3rd, 2013

  9. Renata

    Mnie się platońskie metafory o Erosie biedaku podobają.Znam mężczyznę, który przychodził na spotkanie ze mną i wystawiał dłoń gestem żebraka, albo prosił mnie „o łaskę”. Nie mogłam mu odmówić. Choć nie wiedziałam, czy dawałam akurat to, czego on potrzebował. Ale dawałam to, co miałam. On też dawał mi to, co miał. Coś z tego było. Nie wiem, co.

    Maj 3rd, 2013

  10. Renata

    .. a protasis, epistasis i catastasis to terminy z teorii dramatu. Pewno mogą mieć także przełożenie na dywagacje o strukturze psyche. Osobiście bardzo mnie to interesuje. Dynamika tragedii antycznej, jak się ją pod lupę weżmie, daje nie tylko do myslenia. Nie tak dawno byłam na spektaklu K.Warlikowskiego, w którym to łączył wątki współczesnych dramatów z antycznymi. Właśnie napięcia, momenty, w których aktorzy tych tragedii byli bezradni wobec losu, ukazywały podobieństwa pomimo różnicy w czasie. W tragedii czas nie gra roli. Tragedia jest kosmiczna. A „baba z jajami” to postać komediowa, zawsze ktoś jej może te jaja rozbroić :)

    Maj 4th, 2013

  11. Joshe

    Jaja to coś w głowie, nie kroczu

    Maj 4th, 2013

  12. Joshe

    W angielskim mówi się mieć „gats” a więc dosłownie „bebechy”, „wnętrzności” i zapewne też o brzuch nie chodzi

    Maj 4th, 2013

  13. Joshe

    „Guts” miało być

    Maj 4th, 2013

  14. Jacek

    Myślałem jeszcze o tym przykładzie Joshe z książką o ojcu i muszę przyznać, że trochę inaczej to widzę. Ja nie czułbym sie ok, gdyby mój syn zrobił coś takiego. Jeśli sprawdzam się jako ojciec, to wolałbym, aby on po prostu robił swoje, a nie zajmował się pracowitym spisywaniem moich sentencji. Nie wiem czy nie jest to znowuż takie kręcenie się wokół tego co tata powiedział. A jeszcze zarabianie na tym – to jak kradzież:) ciekawe, czy zapłacił tantiemy ojcu.

    Maj 4th, 2013

  15. Joshe

    Z tego co wiem, ojciec dał przyzwolenie i było ono równie zręczne i zabawne jak reszta

    Maj 4th, 2013

  16. Joshe

    … coś na wzór jak ktoś chce to czytać i jeszcze za to płacić to ich problem, nie mój

    Maj 4th, 2013

  17. Renata

    Tak, te „jaja” są w głowie: ona myśli, że rządzi, że jest twarda, że mu pokaze co i jak się robi i stąd potem biorą się nie zawsze zabawne komedie omyłek.

    Maj 4th, 2013

  18. Joshe

    A co jeśli wszystko, czego on chce to dobra tragikomedia z dominą w roli głównej.

    Maj 4th, 2013

  19. Renata

    Z „dominą” w roli głównej? A co to za figura ta „domina”?

    Maj 4th, 2013

  20. Joshe

    Ta co rządzi jest twarda i chce mu pokazać

    Maj 4th, 2013

  21. Renata

    Nie wiem, co. Ja się zle czuję w roli dominy. Choć rzeczywiście kilku mężczyzn próbowało mnie tak obsadzić. Jak zaczynam „rządzić”, łóżko odpada, nie pragnę wtedy faceta. Ale nie robię też z mężczyzn bogów (no, moze w początkowej fazie znajomości). W międzyczasie poczytałam sobie o „dominie” w archiwum bloga.

    Maj 4th, 2013

  22. Renata

    Spokojny,
    wiesz, nie wiem czy ja na temat, zwłaszcza, ze taki jakiś wkurzony w ostatnim wpisie jesteś, ale powiem Ci, że ja znam kilku takich facetów „bez funkcji ojcowskiej”, co to do burdelu albo do chętnej kochanki chodzą, ale u kochanki to oni potem (potem) tacy oczadzali leżą, smutnawi, choć kochanka wesolutka niby wiewiórka. Nie wiem, o tej żonie co nie daje myślą?

    Maj 4th, 2013

  23. Joshe

    A-cha! I tu Cię mam Renatko kochana!

    Czy to, że oznajmiasz co lubisz nie ma już w sobie dominacji?

    To, że kobieta nie daje się wrzucić na wierzch też submisją ( podaniem się) nie jest :)

    A „jaja” rozgrywają się być może gdzieś poza – odrębnie od tej gry, w którą wszyscy grają.

    Maj 4th, 2013

  24. Spokojny

    Renata chciałabyś wiedzieć czy mi żona daje? O takich rzeczach mógłbym tylko z dominą rozmawiać. No dobra, one nie istnieją wiem. Dominę wymyśla sobie facet i biedna dziewczyna robi co może żeby się w jego szaleństwie pomieścić. Oto najwyższa forma lacanowskiego niedogadania między mężczyzną a kobietą. Jak mam być naj dla niego? Gdzie jest jego słaby punkt w którym by mnie mógł potrzebować? Jak się starasz, to to znika. Jak się naprawdę nie starasz, to on znika w tym problem. Nie ma domin, nie ma Boga, nie ma w nieskończoność nas jarających żon ani kochanków zdolnych porzucić żonę dla jakże się starającej i o niebo lepszej. Dość szalonych, by uwierzyć że nie powtórzy się historia. Co robić? Wypuść gołąbka gdy czas nadejdzie.
    http://www.youtube.com/watch?v=a_saUN4j7Gw

    P.S. daje. Choć to nie żona. Trzecie właśnie w drodze.

    Maj 5th, 2013

  25. Joshe

    O k***a! Czy ja mam gratulować drogi Spokojny!? Szampana czas wyciągać, ruskiego – koniecznie!

    Maj 5th, 2013

  26. Joshe

    Ja nie mam wątpliwości, że dominy istnieja, co mnie bardziej zastanawia, to czy w takiej typowej dominie jest pewna ciągłość.

    Ja mam jedną taką szefową. Fajna, mądra babka, jest bardzo wysoka ale zawsze nosi szpilki i to takie najwyższe, włosy też spina jak najwyżej i idzie po korytarzu i wali tymi obcasami niemiłościwie, że wszystkim robi się słabo w głowie, niektórzy robią zjazd do kibla puki mogą. I wiem, że będzie ze mną zaraz gadać i albo będzie mnie wielbić, albo łajać, a zrobi to z odległości 10 centymetrów od mojej twarzy, patrząc mi prosto w oczy i oddychając swobodnie na mnie, co za każdym razem jest doświadczeniem dosyć intensywnym. I wiem, że wszyscy się zastanawiają jaka jest w łóżku, i czy chociaż tam sobie odpuszcza i się „daje”, jak w ogóle do łóżka chodzi, bo jak tak się wyjeździ na wszystkich za dnia, to potem może już jej „nie staje”, jak tym wszystkim facetom od wielkiego ryzyka i grubego biznesu – tyle się chłopaki życiem nastymulują, że potem bez viagry ani rusz.

    Maj 5th, 2013

  27. Renata

    Kurcze, Spokojny…akurat o sobie pisałam (to ja jestem tą rudą kochanką), ja nie wypytuję facetów. Prawie nic o nich nie wiem. A „gołąbka” chyba wypuszczę :)
    Joshe, bierzesz mnie w ogień podchwytliwych pytań. To,że nie lubię być „dominą”, nie znaczy, że nią nie jestem. Za mało wiem na ten temat, by jakoś dyskutować. Ale z ustawień hellingerowskich wyszło mi, że reprezentuje figurę kochanki, kiedyś nie uczczonej przez mojego Tatę. Rzeczywiście, mężowie, choćby i najlepsi mnie „nie rajcują” (a miałam dwóch nienajgorszych). Ale kochankowie, zwlaszcza ostatni, też dali mi tak w kość, że chyba pozostanie mi tylko…buddyzm :)))))

    Maj 5th, 2013

  28. Joshe

    :)

    Maj 5th, 2013

  29. Spokojny

    Chcesz rozbudzic pragnienia nie rob z siebie jelenia
    Kwiatki z łąki przyczyna rozłąki

    Chyba piosenke napisze.

    Maj 17th, 2013

Reply to “Rodzina, ach rodzina (6) – „jest, jak jest; nie, bo nie””