Rodzina, ach rodzina (5) – „a dlaciego?”


Śledzę uważnie dyskusję czytelników. Potwierdza ona ważność rodziny w sposób właściwy psychoanalizie – podwójność negacji konstytuuje pozytywność jej bytu. Ludzie jeżdżą po niej, złożeczą, wyżywają się, próbują w negacji sięgnąć dna (rzecz charakterystyczna dla rysu hellingerowskiego). Im bardziej tak się dzieje, tym bardziej rodzina staje się bohaterem. Bezkarność negowania buduje wzniosłość negowanej rzeczy. Paradoks? Tylko dla przeciwników paradoksów – bohaterem jest ten, kogo można bezkarnie osądzać!

Zaczniemy od stwierdzenia: nie istnieja taka rodzina, która nie podlegałaby funkcji fallicznej, tożsamej z ojcowską, o ile ta podlega negacji.

Dotychczas opisałem zarys rodziny. Wyszedłem od sprawy posiadania dzieci, gdzie rodzina jest niepotrzebna; a jak uczy współczesność, łatwiej o dzieci bez rodzin, niż w obrębie samych rodzin. By mieć dzieci wystarczy być byle lwem salonowym, bezpardonowo wykorzystującym seksualnie byle lwicę salonową. Bęc, i dziecko gotowe. Gdy dziecko wybęcone, lew z lwicą myśli o założeniu rodziny. Z kolei istnienie seksualności dziecięcej, z łatwością rozpoznawalnej już w okolicach 3-4r.ż. (co stanowi circa 5% zakładanej długości życia), na dodatek nie poddawanej żadnej presji biologicznej, skazuje dzieci na „nieszczęśliwe” dzieciństwo w związku z koniecznością represjonowania jej (to z kolei wskazuje na to, że bycie rodzicem też nie skutkuje „szczęśliwością”  dla mamy czy taty). Seksualność dzieci jest represjonowana i seksualność rodziców również. Lecz pomimo tych napięć, tego podminowania często zakłócającego przejawy czułości i troski („mamę boli głowa, pobaw się sam”, „jestem zajęty, przyjdę później” itp.), rodzinę charakteryzuje zazwyczaj stałość, raczej strukturalna niż uczuciowa. Zawdzięczamy to komplesowi Edypowemu. W nim każdy ma rolę do odegrania i funkcję do wypełnienia.

Czym jest funkcja ojcowska? Zostawmy podręczniki uduchowionej psychologii na boku; weźmy w nawias opowieści „znających się na rzeczy”, co to prawią koszałki-opałki o reprezentowaniu wzorca (najczęściej męskości, ha-ha). Potraktujmy to jako kolejny stereotyp wyrosły na z góry założonej bazie podziału na płcie: kobieta=kobiecość, mężczyzna=męskość, z kolei kobieta=krągłe biodra, a mężczyzna=ktoś z brodą. Przyjrzyjmy się współczesnemu wzorcowi męskości (niestety, męstwa to on nie zna). Dla terapeutki, pisarki i psycholożki, Hanny Samson, jest nim niejaki pan Tomas Wetterberg, „Szwed działający na rzecz równości płci…mężczyzna świadomie przeciwstawiający się stereotypom płciowym”. Pani Hanna bierze pod lupę fragment wywiadu zaczerpnięty z internetowego wydania WO. Dziennikarka stwierdza pytajnie: „kobieta lubi czuć się przez mężczyznę chroniona” i dalej kontynuuje „przepraszam, ale nie ma nic bardziej żałosnego niż facet, który oczekuje od kobiety ochrony”. Na co Wetterberg odpowieda: „dlaczego?”. Ponieważ i pani Samson pyta tak samo, to uznaje w panu Tomasie wzorzec współczesnego mężczyzny. Z całą pewnością nie wszystkie kobiety chcą być przez mężczyzn chronione i nie dla każdej chroniony mężczyzna jest żałosny, tyle że nie o tym była to rozmowa. By to zobrazować zmienię nieco tekst stwierdzenia i włożę w usta pytającej to: „lubię czuć się przez mężczyznę chroniona…nie ma dla mnie nic bardziej żałosnego niż facet, który oczekuje ode mnie ochrony”. Co na to zrobiłby pan Wetterberg? Co oznacza zmiana tekstu wypowiedzi na podmiotową? Że stereotypy są pozorami, do których przywiązuje się podmiot z lęku przed byciem podmiotem-jednym i tylko jednym. Fascynujące jest, że rozmawiający ze sobą ona i on zajęli miejsca: ona reprezentuje funkcję ojcowską, a on zajmuje miejsce dziecka. Ona obdarza go wiedzą, co należy zrobić, by mieć miłość kobiety (chroń mnie, a będziesz mnie miał), a on na to: ale dlaciego mam dziewcynę chronić? Czego on nie wie? Tylko tego, że starsznie fajne jest mieć kobietę i jej miłość. Zróbmy krok dalej i włóżmy w usta dziecka (nie ważne, że Wetterberga): „ale dlaciego  mieć kobietę jest takie fajne?” Jaka obietnica kryje się za tym „mieć kobietę”? Przypuśćmy, że mamy odważnego, kto podniesie śmiało przyłbicę i rzeknie: „mieć kobietę to poczuć rozkosz”. Lecz mały Wetterberg jest nieustępliwy i swoje mówi: „ale dlaciego poczuć rozkosz [to takie ważne]?”. Funkcja ojcowska gdzieś tu znajduje swój kres – „a daj mi spokój z głupimi pytaniami, [dureń jesteś, że nie wiesz co to rozkosz – taki dureń to on nie jest, on swoją rozkosz zna, ale on pyta o inną rozkosz, o wartość dodatkową wynikającą z „mieć kobietę”]”. Stereotypy są niezbędne, by podmiot uchwycił się czegoś i by mógł powiedzieć coś na temat jouissance. To jouissance jest generatorem metafor, podczas gdy podmiot tylko kreatorem. Bez stereotypów żadnej kobiety mieć się nie będzie. Jedną uwodzi ochroniarz, a drugą (panią Samson) przesympatyczny oszust, co to walczy ze stereotypami, a zarazem, jak pisze pani Hanna „traktuje nas jak partnerki, wierzy w naszą siłę i gotowość współpracy” (ten to smoli cholewki, ależ kompelemnciarz z niego!), „a zarazem zapewnia dziennikarkę, że przepuściłby ją w drodze do szalupy” (niech pani Samson się zdecyduje, które ze stereotypów są ok, a które są wstrętne; zapewniam, że każde rozstrzygnięcie tej kwestii będzie wynikało z istnienia jakiś stereotypów).

Rzeczywistość jest dosięgana poprzez pozory, a więc i stereotypy. Streotypy są pozorami wiedzy dokładnie w taki sam sposób, w jakim wiedza jest pozorem prawdy. Wiedza celuje w rzeczywistość, prawda w Realne (realność). Funkcja ojcowska, nie mylić z funkcją ojca, dostarcza pozorów (nazywana jest także funkcją falliczną z racji tej, że fallus nie istnieje inaczej niż jako pozór) i wiedzy jak się nimi posługiwać. Pozory i sposób ich spożytkowywania jest miarą tego, co potocznie nazywane jest dojrzałością lub dorosłością. „Mamo, co założyć na spotkanie z nim?”. Odpowiedź dostarcza stereotypu, bo inaczej być nie może; nawet gdy brzmi „załóż co chcesz” dostarcza stereotypu niezależności – nikt nie ubierze się jak chce (poza psychotykami), nie zaglądając uprzednio do periodyków z modą, czy szaf koleżanek. Nawet walka ze stereotypami dotyczącymi płci jest stereotypem (pozwala on na nazywanie się feministą) – posługując się nim, jak poucza przykład Wetterberga, można robić za feministę i jednocześnie wpuszczać do szalup panie przed panami, potwierdzając w ten sposób niejeden stereotyp płciowy.

Funkcja ojcowska daje podstawę dla funkcjonowania społecznego. Lecz co będzie, gdy jej podkopywanie skutkuje redukcją pozorów aż do ich praktycznego wyeliminowania? Podmiot będzie szukał zastępników dla nich, poza tą funkcją, poza Imieniem Ojca. Dlatego powstają nowe typy ludzkie (za przykład weźmy nerdów i gików). O ile neurotyzm jest pochodną istnienia rodziny ugruntowanej na funkcji ojcowskiej, o tyle nerdzi i gikowie są pochodną erozji tej funkcji, tak powszechnej współcześnie. Erozja tej funkcji prowadzi do przekształcania się rodziny jako gniazda, domu-gniazda, w kooperatywę, w dom-hotel. To skutkuje tym, co można nazwać chorobą współczesności. Neurotyczność wypierana jest przez „co mi zrobisz jak mnie złapiesz, no co?”.

KP

P.S. Dla dociekliwych – czy istnieje różnica między stwierdzeniem „nie ma takiej rodziny, która nie podlega funkcji ojcowskiej”, a „każda rodzina podlega funkcji ojcowskiej”? A jeśli tak, to na czym ona polega?


36 Comments, Comment or Ping

  1. Joshe

    Czasami się zastanawiam jaki to by był idealny facet i muszę przyznać, że wiele sprzecznych rzeczy przychodzi mi do głowy, co znaczy, że być może taki nie istnieje. Nie znaczy, że nie można o nim śnić.

    W świecie poprawności politycznej, czy też polityczności poprawnej, panowie załatwiają to np tak – „wybacz mi ten płciowych stereotyp, ale jesteś taka piękna”. I to działa. Bo jak wie się, że nie zaczyna się zdania od „ale”, ale i tak się na to świadomie decyduje, to wtedy ma to inny wymiar. Zachodni uwodziciele dobrze są oczytani w „gender” i robią z tego użytek, oj robią.

    Niektóre kobiety też kochają dzieci, i jak taki spojrzy w oczy z tym głębokim smutkiem małego chłopca, to jak tu nie przytulić.

    A pani Samson to z tego, co pamiętam ma dużo traumy osobistej w tych sprawach.

    Kwiecień 23rd, 2013

  2. Joshe

    Różnica jest w kawantyfikatorach, to pierwsze zdanie to kawantyfikatoror szczegółowy – exist (?), a w zasadzie jego zaprzeczenie i to podwójne, a drugi to ogólny – all (?). Co z tego wynika, nie jestem pewna, ale to drugie zdanie jest za pewne mocniejsze. Znaczy, że w pierwszym przypadku być może istnieje i rodzina, która wymyka się funkcji ojcowskiej, bo fakt istnienia czegoś o ogólnym stanie rzeczy jeszcze nic nie mówi. Logicy tak w ogóle to by się pewnie dowalili do tej podwójnej negocji, ale to już inna sprawa.

    Kwiecień 23rd, 2013

  3. Joshe

    Jest w tym też jakaś taka potencjalność – nie istnieje jabłko, które nie byłoby słodkie, nie znaczy, że wszystkie jabłka są od razu słodkie :)

    Kwiecień 23rd, 2013

  4. Joshe

    Oraz ambiwalencja (sprzeczność) – nie istnieje jabłko, które nie byłoby kwaśne, nie znaczy, że jabłka nie są słodkie!

    Kwiecień 23rd, 2013

  5. Spokojny

    Polityczna poprawnosc psychologow. Czemu tak sie wszyscy daja zastraszyc histeryczkom? Mysle, ze winny jest Jezus. Syn matki samotnej wmowil wszystkim tutaj, ze demonstrowanie cierpienia chocby takiego co sie je ma na.wlasne zyczenie daje wiecej sily niz demonstrowanie skutecznosci w dbaniu o siebie. Odkad jezusowcy zaczeli zostawac analitykami jojczenie rzadzi rozumem.

    Kwiecień 23rd, 2013

  6. Joshe

    Ależ to wcale nie zastraszania, to cwaniactwo, to taka gra i do tego perwersyjna. Jeśli on i ona słów brzydkich nie używa i żadnych niepartnerskich stosunków nie prowadzi i potem on dla niej tylko wyjątkowo to seksistowskie słowo przywołuje, to ona czuje się taka wyjątkowa, że hej. A stąd już tylko krok do złamania kolejnego „tabu” i paru kolejnych.

    I pewnie dlatego w takiej Skandynawii tak bardzo lubują się we wszystkich BDSM – zapewne w ramach wyjątku od tego partnerstwa, ktore tak bardzo kochają.

    Kwiecień 23rd, 2013

  7. Biorąc pod uwagę jak Lacan traktuje zwrot „nie istnieje”, to pierwsze stwierdzenie pewnie mówi o tym, że rodzina bez tej funkcji jest „nierodziną”. Czymś takim jak replikator z Blade Runnera w stosunku do człowieka. Trawestując Witkacego: replikator tym tylko różni się od człowieka, że nim nie jest.

    Kwiecień 23rd, 2013

  8. Spokojny

    Ja jeszcze sobie mysle o tym cwaniaku od rownosci. On udaje, ze nie ma bolca – zapowiedzi bolesci dla niektorych – a one udaja ze mu wierza bo tylko tak sie moga do chlopa zblizyc jesli sie to glosno nie nazywa ze on bolca ma. A pozniej moga sie uskarzac ze bolalo a mialo byc niczym dotkniecie kwiecia. A on bedzie smutny bo probowal byc mily i nie wie dlaciego krzycza teraz na niego. Dlaciego? Dlaciego? A tych lamancow ze kwadrat nie jest prostokatem i tam dalej to nie chce. Odlegloscod chlopa do baby nie rowna sie odleglosci od baby do chlopa tak jak z plynac z krakowa wisla do warszawy to nie to samo co odwrotnie. Jest jeszcze sila ciazenia.

    Kwiecień 23rd, 2013

  9. Renata

    Może ja teraz tu powiem rzecz starszną, ale powiem ją w imieniu własnym, niepoprawnym–facet, który nie ma „bolca” dla kobiety, to niedorosły facet. Znam kilku gejów i oni dla mnie nie są „zdolni do wszystkiego”, tak właśnie jak niedorośli chłopcy, toteż nigdy nie udało mi się poważnie porozmawiać o życiu z żadnym gejem, od razu czuję się matką w ich obliczu. Nie siostrą, nie koleżanką, ale właśnie matką… Ki diabeł?

    Kwiecień 23rd, 2013

  10. Jacek

    BDSM to jest dopiero ‚partnerstwo’ w wersji skrajnej, tam każdy jest w swojej roli, z której nigdy nie wyskakuje i wszystko jest poddane regułom. Jak ktoś na kogoś bluzga, to tylko dlatego, że tak się wcześniej umówili. To jest na maksa bezpieczne, nigdy nie wydarza się w takim układzie nic, co mogłoby kogokolwiek nieprzyjemnie zaskoczyć.

    Kwiecień 23rd, 2013

  11. Jacek

    a co do kwantyfikatorów: miałem kiedyś logikę dawno temu u prof. Batoga w Poznaniu, ale nic prawie nie pamiętam. Jak dla mnie jedno i drugie zdanie znaczy to samo. Nie wiem, czy Batóg by mnie za to nie wybatożył:)

    Kwiecień 23rd, 2013

  12. Joshe

    Partnerskie zabawy w master&slave i kontrolowane bluzgi.

    Ktoś kiedyś powiedział, że prawdziwa kontrola paradoksalnie wymaga, żeby sobie odpuścić, żeby pogodzić się z umiarkowanym jej poziomem.

    Kwiecień 24th, 2013

  13. Renata

    Współczesny wzorzec męskości, jak pisze Autor bloga, podobno „niestety męstwa on nie zna”. To albo uogólnienie potrzebne w rozwijaniu dalszego dyskursu, albo jakaś podpucha. Jestem zatem czujna, włączam kobiecą intuicję i tak dociekam: męstwo (po łac. virtus-chyba dobrze pamiętam?) zawsze–czy to też dobrze pamiętam?–łączyło się z innymi cnotami, np. z taką „arethe” (dzielność). No, poprzestańmy na razie na „arecie”, jako cnocie. Dzielność, (samo) dzielność, dziel i rządz—o to rzeczywiście mężczyznie trudniej we współczesnym świecie niż np. w czasach Hadriana, gdzie i chłopaczka mógł mąż mieć bez skazy na honorze. Dzisiaj, jak będzie miał chłopaczka, okrzykną go bóg wie kim… No właśnie. Bóg wie? A jak bóg nie wie, to może kapłani za dużo wiedzą? Tak mi się myśli w tej sprawie męskości. Nie wiem, do czego to zmierza, ale tak mi się mysli.

    Kwiecień 25th, 2013

  14. Spokojny

    Jak pojdziesz do knajpy z chlopem i drugi chlop cie uszczypnie w tylek to mestwo twojego chlopa nie polega na prawie do znalezienia sobie chlopaczka. Btw cudowne jest to odkrycie na portalu Wyborczej ze dysleksji w duzych miastach pelno a na wsi nie ma. I panie psycholozki zastanawiaja sie nad swadomoscia spoleczna. Sliczne.

    Kwiecień 25th, 2013

  15. Joshe

    Renato

    Dobra droga, z tym słownikiem, bo jak nie wiadomo o co chodzi, to słownik zawsze pomocny. I proszę bardzo, idąc tym tropem, co znajduję:

    1. zbiór cech uważanych za typowe dla mężczyzny
    2. potencja seksualna mężczyzny
    3. eufem. genitalia, męskie narządy płciowe

    Czyli poza potencją i członkiem męskość to sprawa umowna?

    Jak chciałabym napisać, co mi się najbardziej podoba w mężczyznach, to byłaby to odwaga, determinacja, inteligencja i wrażliwość, a zatem dokładnie to samo, co podoba mi się u kobiet.

    Kwiecień 26th, 2013

  16. Renata

    A mnie się podoba, kiedy mężczyzni prowadzą swoje kobiety, za rękę, z czułością, troszcząc się o nie. Zdeterminowane kobiety–nie, mnie się to nie podoba. Wrażliwe–tak. Inteligentne, albo współinteligentne–tak.

    Kwiecień 27th, 2013

  17. Joshe

    Co to jest współinteligentne?

    Kwiecień 27th, 2013

  18. Spokojny

    Mnie sie plec podoba u kobiet. Ze jest zenska.

    Kwiecień 27th, 2013

  19. Joshe

    To nie jesteś wybredny, Spokojny

    Kwiecień 27th, 2013

  20. Spokojny

    Plec zenska jest rownie rzadko spotykana jak meska.

    Kwiecień 27th, 2013

  21. Joshe

    A więc znowu wszystko sprowadza się do wyjątku, do bycia wyjątkowym/ wyjatkową. Myślę, że to pewnie najlepszy podryw jaki wymyślono. I pewnie działa w dwie strony.

    Kwiecień 27th, 2013

  22. Joshe

    Z drugiej strony tak myślę, kto nie uwielbia męskich mężczyzn i kobiecych kobiet. Cokolwiek to znaczy. Jak on taki męski to od razu przy nim czuję się taka kobieca. I odwrotnie. Nawet geje uwielbiają kobiece kobiety i zawsze mnie zastanawia czemu.

    Kwiecień 27th, 2013

  23. Tomasz Dubis

    Martyna Wojciechowska – na przykład – czyli kobieta z jajami, w aktualnym wydaniu extra wysokich obcasów twierdzi, iż w ciągu ostatnich lat nie spotkała ani jednego mężczyzny. „Przecież to, że ktoś ma męskie genitalia, w żaden sposób nie świadczy, że jest mężczyzną” – a jeśli nawet to wiadomo, zajęty albo…

    Kwiecień 28th, 2013

  24. Joshe

    Wszyscy psioczą na WO, co nie przeszkadza im jednocześnie WO czytać. I pewnie nie jestem tu wyjątkiem, bo mnie WO miejscami irytuje.

    Wydaje mi się, że to samo odnosi się do mężczyzn/kobiet – wszyscy psioczą, co nie przeszkadza im …

    I dlatego mam też wrażenie, że albo ktoś tu ściemnia, ale coś mi jednak z rzeczywistości tego świata umyka.

    Kwiecień 28th, 2013

  25. Renata

    Joshe,
    „współinteligentne”– inteligentnie i po kobiecemu otwarte na dialog z inteligentnym męskim mężczyzną.
    Też nie spotkałam za wielu mężczyzn, albo mam tak wyśrubowaną poprzeczkę.

    Kwiecień 29th, 2013

  26. Joshe

    Wcale Wam nie wierzę – ani w tą współinteligencję u kobiet, ani tym bardziej w tą wybredność u mężczyzn :) Z mojego doświadczenia wynika zupełnie coś przeciwnego – panowie widzą się w marzeniach często i gęsto z wieloma paniami, a panie są istoty nader kapryśne, żadne tam współ. A i jednym i drugim ani męskości ani kobiecości nie brakuje.

    Kwiecień 29th, 2013

  27. Renata

    Joshe, może i tak jest jak Ty mówisz. Ale ja mówię o swoich „upodobaniach” . Ja lubię i mogę być z panem tylko wtedy, jak on mnie dopuszcza do dialogu i mogę z nim spółkować nie tylko w łóżku. Jak tylko w łóżku, to się to szybko dla mnie kończy. Lubię gadać z facetami, przyjażnić się z nimi, wyprawiać cuda na kiju. Kapryśna nie jestem. Wybredna–tak. Ale jak juz wybiorę–zaczyna się tango, z przejściami w walca, fokstrota, sambę, rumbę, znowu tango…etc.

    Kwiecień 29th, 2013

  28. Joshe

    A więc to facet ma być współinteligentny;)

    Kwiecień 29th, 2013

  29. Renata

    No, oboje, bo to jest dialog, albo taniec. Ale facet prowadzi, jak nie chce prowadzić, czy nie może, ja sama nic nie zdziałam,

    Kwiecień 29th, 2013

  30. Joshe

    Hmm.. można zawsze też trochę inaczej… można po prostu wziąć – ot tak – cały pakiet… i zastanawiać się potem, albo nie zastanawiać się w ogóle

    Kwiecień 30th, 2013

  31. Renata

    Nie wiem, co to takiego „cały pakiet”.

    Kwiecień 30th, 2013

  32. Joshe

    Miałam na myśli konkretnego faceta, z jego chcę i nie chcę, mogę i nie mogę, lubię i nie lubię.

    Co stanie się lub nie, wydarzy się lub nie – wydarzy się poza tymi słowami. I jeszcze nie wiesz kochana/kochany co lubisz i co możesz i niekoniecznie też będziecie o tym rozmawiać, bo albo nie będzie takich słów, ani takiej potrzeby. I jak dzielnie uczy psychoanaliza – nie tak łatwo znaleźć słowa, tak by rzeczom tego świata nie ujmować.

    Ona powie „lubię być przez mężczyznę chroniona” on odpowie – ależ oczywiście. Ona powie „nie lubię być przez mężczyzn chroniona”, on odpowie – „ależ oczywiście”. Ona powie nie lubię tych seksistowskich stereotypów i nie gap się na moje piersi, a już na pewno na piersi inne – on odpowie – ależ oczywiście. Ona powie – i żadnego seksu na pierwszej randce, a jak już to nieskończona gra wstępna – on odpowie – ależ oczywiście. A potem będą same wyjątki, bo ona taka wyjątkowa i on taki wyjątkowy :)

    Kwiecień 30th, 2013

  33. Spokojny

    A później on będzie siedział w gaciach i kapciach z browarem przed telewizorem a ona „królikom dałeś”? Ich króliki też będą wyjątkowe szczególnie Wacek co ma takie mądre oczy. I ona będzie podążać za swoim pragnieniem kupi sobie garnki Philipiak a on będzie oglądał w telewizji Tuska popatrz na te żydy jebane. Ale będą mieli oszczędności bo przy niewielkiej emeryturze nie będą w sumie dużo wydawać i kupią córce i jej mężowi Golfa dziesięciolatka żeby mieli czym wnuka wozić. Bo ich wnuk będzie wyjątkowy. Taki zdolny i w ogóle.

    Kwiecień 30th, 2013

  34. Joshe

    :)

    Maj 1st, 2013

  35. Renata

    No, teraz rozumiem, Yeshe. Zwłaszcza podoba mi się to, że psychoanaliza
    dzielnie uczy, że nie tak łatwo znależć słowa, by rzeczom tego świata nie ujmować. Dzięki, Yeshe w ogóle za ten wpis o „wyjątkach”. Stachura mi się przypomniał z „Kropki nad ypsylonem”:

    „pomóż, dopomóż wyjątku czuły
    przełamać twarde władze reguły”

    Może taki dystych powinien znajdować się nad drzwiami wejściowymi do rodzinnych naszych domostw? Ja mam przy drzwiach maskę potężnego buddyjskiego Strażnika z trzecim okiem, więc nieczułe reguły na ogół mają przechlapane u mnie. Pozdrawiam majowo!

    Maj 1st, 2013

  36. bogna choińska

    najbardziej znana odpowiedź na „dlaciego” : „jam jest, który jest”. No comments

    Maj 28th, 2013

Reply to “Rodzina, ach rodzina (5) – „a dlaciego?””