W międzyczasie


Niełatwo zachować jest ciągłość wpisów, gdy aktywność czytelników jest olbrzymia. Sądziłem na początku tygodnia, że skomentuję wpisem niektóre wątki zasygnalizowane przez nich. Liczyłem na to, że uda mi się to zrobić w środę, lecz im więcej życia za sobą, tym więcej ścigania się z nim. Niemniej jednak chcę pozostać wierny swemu planowi, że wpisy wymagające ciągu dalszego będę czynił pod koniec tygodnia, a wszystkie wtrącenia się w dyskusję w środku tygodnia. Za wyjątkiem dzisiejszego – cóż, falstarty się zdarzają.

Ilość wątków, które wymagają komentarza psychoanalitycznego, jest pokaźna. Stąd musiałem je poddać selekcji; wybrać te, które najczęściej rozsadnikiem są nieporozumień.

Uwzględniając nawet etologiczno-ekologiczny punkt widzenia, nie można bez wątpliwości stwierdzić, że seks jest prostą, by nie powiedzieć banalną sprawą. Robić seks (make love) jest łatwo, ale dopiero wtedy, gdy „jego” znajdzie się w jej „niej”, a co seksuologowie uczenie nazywają immisją. Tak to postrzegają wszystkie zwierzęta świata. One ciupciają gdy czują nacisk, rodzaj parcia, z istoty swej cyklicznego, to znaczy mającego swój wyraźny początek i koniec – albowiem, jak nie dopisano w Biblii, jest czas rui i czas wytchnienia od niej. Zwierzę przez całe swe życie robi ciągle to samo – budzi się, żre, drzemie, podróżuje do wodopoju, robi sobie sjestę i idzie spać. Od czasu do czasu wkracza do gry dodatkowy cykl, zmuszający je do walki o zwierzęce „niej”, a samice do „przychylnego” wyrażenia „tak” wobec „jego”. Po czym „jego” wnika w „niej” i krócej czy dłużej wykonuje czynność, najlepiej obrazowaną przez pracę młota pneumatycznego. Seks jest dodatkiem w życiu zwierząt, podczas gdy w życiu człowieka jest sednem – to reszta jest do niego dodatkiem. Cykl seksualny u człowieka nie występuje – bo gdzie miałby być jego początek? Przypomnijcie sobie „wasze” akcje seksualne w przedszkolu lub w wieku przedszkolnym – odkąd pamiętacie był w waszym życiu seks. A punkt końcowy? A nie czujecie czegoś w rodzaju zdziwienia, a nawet zaniepokojenia, promulgacji odcienia odrazy, gdy dowiadujecie się na żywo, że własni staruszkowie-rodzice „robią to”, choć „jego” i „niej” zawodzi na całego? Człowiek jako jedyny przedstawiciel istot żyjących, jest istotą seksualną, to znaczy jego istotą jest seksualność – dlatego czego się nie tknie jest echem tej istoty. A pomimo tego staje wobec seksualności z zakłopotaniem, własnej i czyjejś. Dla niego seksualność przekroczyła granice biologii, co najlepiej podkreśla wściekły opór „biologicystów” przed uznaniem potęgi seksualaności dziecięcej. To dla niej ciupcianie jest dodatkiem, a nie istotą. Gdy istotą jest tylko ciupcianie, to nie ma miejsca ani na oziębłość, ani impotencję (rzeczy w świecie zwierząt nie znane). Człowiek jest istotą perwersyjną i dlatego ciupcianie nieustannie przegrywa. To do dziś jest szokiem, a psychoanalizie kilkadziesiąt lat zajęło pożegnanie się z ideologią prymatu genitalności, do czego miało zmierzać tak zwane wychowanie seksualne. Służyło ono do wzięcia perwersyjności w cugle; było czymś w rodzaju świeckiej religii.

W obszarze miłości ludzie są platonikami. Nieustannie wierzą w istnienie „tej” lub „tego”, z którym stworzą jedność. Ta koncepcja, Platon jej autorem, zaludnia świat ludzkimi wagabundami, wałęsającymi się bez ładu i składu po ziemskim padole, w poszukiwaniu uzupełniającego „jego” lub „jej”. Lecz jak „go”, „ją”, rozpoznać? Czyżby podściółką dla tej koncepcji było promowanie promiskuityzmu, co współcześnie przybiera postać przestrogi: „nie bierz kota w worku”, najpierw wypróbujcie się w łóżku? W konsekwencji i tak rządzi dobranie się seksualne, czyli rozkosz górą. Platon w tej koncepcji przemawia jak zbereźnik, maestro alfonsów i rajfurów. Ludzie u niego, nie wiedząc nic o tym „jak i skąd” (to wariant platońskiej jaskini), mają się znaleźć, by się scalić. Tymczasem ludzie, w tym polu bez drogowskazów, kierują się wiedzą, którą mają od urodzenia (ale nie wrodzoną) – rozkoszne jest lepsze od nijakiego lub wstrętnego (chcecie innych przykładów, proszę bardzo: dłuższy od krótszego, grubszy od cienkiego, większy od małego, wyższy od niższego, krągły od szczapowatego, wypiętrzony od płaskiego itd.). Rozkosz jest wiedziana i stąd jest azymutem sterującym płciową peregrynacją po świecie – rzeczywiste jest tym, co sprawia rozkosz (opisałem w ten sposób istotę zasady przyjemności). Chrześcijaństwo jako oczywisty wróg seksualności dziecięcej porzuciło Platona, pozostając przy jego pomyśle – ludzie pałętają się po Ziemi w poszukiwaniu nie swojego „jednego”, czy „jednej”, tylko w poszukiwaniu absolutnego „jednego” dla wszystkich, z którym, ale bardziej prawdopodobne z którą, scalą się poza Ziemią i poza życiem. To Chrześcijan rozkosz absolutna, pozapłciowa, w zasadzie perwersja szczytowa. Rozkosz pozapłciowa to rozkosz biseksualna, to wyższość Chrześcijaństwa nad Islamem (ten proponuje rozkosz heteroseksualną; w raju islamu homoseksualiści nie mają dostępu do rozkoszy). Dlatego dla Lacana każda miłość jest hommoseksualna (dwuznaczność do uchwycenia tylko w języku francuskim -homme/homo to człowiek i mężczyzna), przekracza trwogę istniejącą na granicy między płciami, tak doskonale obecną w szaletach publicznych oznakowanych trójkątem podczas wizyt panów przy pisuarach (dostrzec/nie dostrzec;ukazać/nie ukazać). Platon, Islam, czy Chrześcijaństwo, to dla psychoanalizy kraina fantazmatu – scalenie w swym finale to śmierć podmiotu ludzkiego; wyzwolenie go od niedogodności życia przepołowionego przez płciowość (tym jest popęd śmierci, pragnienie śmierci jest pragnieniem wytchnienia od..). W życiu samym scalenie jest bajką – gdy kochasz, dostajesz po łbie równie często jak nie kochasz.

No, chyba że jesteś z nią/nim w łóżku wypełnionym przez was po brzegi, w łóżku nigdy nie opuszczanym. Czy ktoś z Was, których kocham, pięknych Pań i pięknych Panów, robi to teraz, wiecznym teraz?

KP

P.S. Możliwie szybko napiszę następny wpis poświęcony komentarzom moim do uwag czytelników. Nie zapominam przy tym o ciągu dalszym cyklu.

Skorzystałem z okazji wzbudzonej przez uwagi na temat scalania, by upublicznić tezy z mojego nigdy nie opublikowanego i nie ukończonego artykułu o religijości maryjnej, tak bardzo propagowanej w Polsce. Swego czasu (był to rok 1990) pomysł chwycił, ale zabrakło odwagi redaktorów. Nie ukończony tekst mam w szpargałach – tezy przedstawiłem.


4 Comments, Comment or Ping

  1. Spokojny

    Chrzescijanstwo zapewnia homoseksualistom dostapienie Boga bo przekroczyli plec?

    Marzec 2nd, 2013

  2. Jacek

    Hm, wieczne teraz jest wspaniałe… Ale co jeśli jednak w tym wypełnionym po brzegi łóżku znajdzie się igłę? Co zrobić z igłą, wyrzucić? Czy do czegoś jej użyć?

    Marzec 4th, 2013

  3. Joshe

    Delikatności i czułości kamień drążą.

    Marzec 6th, 2013

  4. Renata

    U Platona to, o ile pamiętam, uczta złożona z dwóch połówek, a w życiu , tak jak leci, tych „połówek” w jednym łóżku i jednym „wiecznym” tu i teraz bywa więcej.

    Marzec 7th, 2013

Reply to “W międzyczasie”