Szkoda, że tylko jedna osoba pokusiła się o zauczestniczenie w eksperymencie mentalnym. Dobre i to, więc wyrażam podziękowania Wojtasowi za nie pozostawienie mej propozycji bez echa. Czemu ona służyła? Zbliżeniu maksymalnemu psychoanalizy do życia, opuszczeniu poziomu skrajnej abstrakcji, który niechętni Lacanowi profesjonaliści i niefachowcy określają zazwyczaj mianem skłonności do intelektualizowania. A gdzie przeżywanie, krzyczą wtedy, sprowadzając istnienie samo, egzystencję, do wymiarów drgań duszy, zwanych aktualnie uczuciami. Pozostawmy ten miazmat, owoc niechęci mającej miejsce przed poznaniem, czyli uprzedzenie, i przejdźmy do rzeczy.
Gratuluję Wojtasowi znajomości kobiet i mężczyzn, a także wyczucia kwintesencji neurotyzmu, nawet jeśli się z tym on sam nie zgadza. Śmiem twierdzić, że 9 na 10 kobiet, jak i 9-ciu na 10-ciu mężczyzn, powiedziałoby coś zbliżonego do Wojtasowych propozycji. Neurotycy tacy są, jak opisuje swą propozycją autor komentarza. Prześledźmy ją w miarę drobiazgowo.
„Wiesz, brakuje mi drugiej osoby i seksu” – brawo! Wszystko zaczyna się tak, jak rozmowa dobrych znajomych. Do kogo adresuje się ona? Do a-płciowej postaci. Jej interlokutorem może być zarówno przyjaciółka, jak i mama, babcia, dziadzio kochany, tudzież udający największego znawcę drżeń i wzruszeń kobiecych stanów, rozedrgany codziennością i wypełniający ją swymi ochami i achami przylepdusza – homoseksualista. (Jak dotąd nie pisałem nic o tych przedstawicielach ludzkiej populacji, a przecież im też należy się miejsce na tym blogu. Jaki jest do nich klucz? Kobieta jest ich koszmarem – lecz o tym kiedy indziej).
Coż więc mamy? Przysiadła się do stolika Ona i zaczęła mówić do Innego (on, jak i podmiot, nie ma płci). Całkiem niedawno odsłoniła swój dekolt, ale…to przecież jasne…to się nie liczy. Zaczyna mocno, obwieszcza urbi et orbi, że ma dwa braki. Pierwszy to brak drugiej osoby, koniecznie osoby, choć mówione to jest do wrzącego od środka nie osoby tylko mężczyzny, który beznadziejnie stara się zwalczyć pokusę wgapiania się w głąb dekoltu. Drugi to brak seksu. Akurat! Kto chce niech wierzy. Neurotykowi seksu nie brakuje, ma go na codzień w rozmaitych kształtach – gapienie się w dekolt jest tylko drobnym tego przykładem. Ona/On żyje nieustannie w opresji seksualnej. Ciężar seksu jest możliwy tylko wtedy, gdy go nie brakuje, gdy istnieje odwiecznie, a jego obecność przez to staje się fatum, przekleństwem neurotyka. Opresja ta przybieta dwie formy, każda związana z satysfakcją. Albo jest jej za dużo, albo za mało. Nie seksu, tylko satysfakcji.
To linia demarkacyjna oddzielająca naurotyka obsesyjnego od histerycznego. Ten pierwszy całym sobą stara się w życiu odnależć wytchnienie od opresji nadmiaru ekscytacji seksualnej. Z radością bieży do pracy, by fachowo podyskutować o kolejnej strategii marketingowej, a po tym pleć pleciugo przez kilka godzin, ciągnie go do squasha, gdzie, właściwie, co chce wypocić z siebie pod pozorem walki ze złym cholesterolem? I dlaczego, skoro jak głoszą inni marketingowcy, ci od zdrowia, redukuje to zły cholesterol, to dostają ci miłośnicy zdrowia i formy prawie zawału na widok swobodnie i z rozochoceniem dyndających piersi pań machających rakietą, czy biegnących naprzeciw dżogerek? Obsesja to środek do znajdywania wytchnienia od opresji ze strony ekscytacji. Najkomiczniejszymi przedstawicielami tej kategorii są jednak feministki, czyli kobiety z obsesją opresji seksualnej. Zakaz podniecania to ich marzenie. Większość mężczyzn przyjmie to z otwartymi rękami.
Wspomnijmy teraz o przedstawicielach zwanych strojnisiami i wykwintnisiami. Gdziekolwiek nie wyruszają, targają ze sobą cały ekwipaż dodatków, i które doznają załamania nerwowego na myśl, że zapomniały zabrać ze sobą seledynowej apaszki z delikatnym haftem uroczych, ledwo połyskujących ważek, która idealnie posawałaby do „tej torebki z wydzierganym na niej turkusowym kłączem tataraku”. To opresja ze strony za małego poziomu ekscytacji, ciągle za mało satysfakcji. Stroi się taka, by mieć więcej satysfakcji. Nasza bohaterka odsłoniła dekolt, bo liczy na więcej satysfakcji, a nie na seks.
I komentuję dalej: „pomyślałam, że może chcesz tego samego”. Aha! Ona chce, by on chciał. Lecz czego? To jasne, by dostarczyć jej satysfakcji, bo ma ona jej za mało. Ba! Tylko czemu nie przybierze to kształtu: „wiesz, mam ochotę na noc z tobą, potrzebuję poczuć twego w sobie”. Przecież to oczywiste, że aby doznać satysfakcji, nie potrzebny jest do tego warunek, by i on chciał, by ona miała satysfakcję – tego, by poczuć „twego” w sobie nie uzależniam od twego pargnienia, byś i ty tego chciał. To, czy on pragnie, należy tylko do niego. Jeśli pragnie, to tworzy to przemiłą dekorację sceniczną dla nocy tych dwojga, ale nie stanowi warunku koniecznego dla satysfakcji z tej nocy.
Podmiot ludzki w swym jądrze jest pęknięty jak uskok św. Andrzeja. Neurotyk większość swego neurotycznego istnienia poświęca na odnalezienie złotego środka, który sprawia, że jouissance staje się nierozdzielnie stopione z miłością. Ten, który mnie kocha równocześnie jest tym, który jest gigantem seksualnym, będącym źródłem satysfakcji z ciała płynącej.
Pomysł Wojtasa pokazuje to doskonale. Brakuje mi drugiej osoby oznacza kochaj mnie, brakuje mi seksu zaś, dogadzaj mi. Każdy neurotyk, każdy swojak i krajan, sąsiad i bliźni wie, chociaż wiedzę tę wypiera, że miłość nie przekłada się w sposób naturalny (np.ulubiony fantazmat ginekologów/położników – urodzi pani dziecko, pokocha go i w łóżku będzie cacy), tudzież symboliczny(ulubiony fantazmat polskiego kleru – weźmiecie ślub i łóżko stanie się przez to cacy), na seksualne jouissance, ale też, co ważniejsze, na jouissance ciała.
Problem w tym, że jouissance ciała jest sprawą wyłączną podmiotu, sprawą mą, czy sprawą twą. W żadnym razie nie jest to sprawą Innego, jego, jej. Z miłością odwrotnie. To sprawa Innego, a dokładnie podmiotu Innego lub podmiotu w Innym. Jouissansujemy siebie, rozkoszujemy siebie, ale kochamy Innego. Tak bardzo kochamy, że stajemy się zakładnikami miłości – „Kocham Ciebie, nawet jeśli tego nie chcesz””.
KP
P.S. Temat będę kontynuował. Tytuł tematu zawdzięczam pacjentowi. Pozwolił on na posłużenie się nim. Tylko w ten sposób można unikać pułapki kradzieży. To z niej bierze się mądrość analityczna.
3 Comments, Comment or Ping
troszeczkę od czapy:
„Najkomiczniejszymi przedstawicielami tej kategorii są jednak feministki, czyli kobiety z obsesją opresji seksualnej. Zakaz podniecania to ich marzenie.”
czuję zakłopotanie… w tymże pojęciowym worku znajdują się bardzo różne kobiety, nie tylko te biegające na manify i wykrzykujące hasła o nierówności płciowej. co więcej, feministami określają się czasem mężczyźni. mam mieszane odczucia, gdy natykam się na tego rodzaju uogólnienia. pozostaję z sympatią – A.
Luty 4th, 2013
Nie wierzę w lokale i głębokie dekolty.
Wszystko mi się rozjechało, no bo z jednej strony pisze Pan o podmiotowości, o stawianiu się konkretnym kimś, a z drugiej jakby występuje przeciw podmiotowości, bo adresuje Pan komentatorów per „neurotycy” i też bardzo konkretne wchodzi w pragnienia abstrakcyjnych feministek i homoseksualistów. Mi się rozjechało.
Też z innej czapy.
Mam doświadczenie osobiste bycia rodzicem w kraju z rozbudowanymi aktami państwowymi przeciwko dyskryminacji płciowej. Przykładem stosowanym tych praw jest min to, że matka może iść na conajmniej roczne macierzyńskie i pracodawca musi przechować stanowisko, a nawet dopasować godziny po macierzyńskim. Ojciec dostaje trzy tygodnie po porodzie na czas z rodziną. Aktywnie działają kluby dzidziusiow, mam i stowarzyszenie karmienia piersią, które rzeczywiście feministycznie, agresywnie i mocno krzyczą na rzecz swobodnego karmienia w miejscach publicznych i zaangażowania ojców w pielegnację dziecka jak zmienianie pieluszki itp. Prawo gwarantuje karmienie piersią wszędzie. To są takie szczegóły, niby nie istotne, niemniej prawna legislacja takich szczegolow wychodzi na przeciw dzieciom, poszerza przestrzeń w sferze spolecznej i rodzinnej matkom i ojcom, pilnuje finansów rodziny i jakby nie patrzeć chroni tą tradycyjną jednostkę społeczną.
Kondycja swiata, struktur społecznych jest jaka jest. Ja nie wiem, czy pewna reakcyjność feministyczna nie robi nam tu za interwencję kryzysową.
Zizek pisał o kryzysie ekologicznym i ociepleniu klimatu, że jedni desperacko/reakcyjnie a drudzy sceptycznie/represyjnie. Może Pan tutaj dołączył do tych feministów represyjnych ;)
Luty 5th, 2013
Prawdę mówiąc, to co napisałem, raczej nie pada literalnie między ludźmi. To raczej coś, czego druga strona powinna się domyślić. Jak trzeba mówić wprost, to już nie ma takiej zabawy.
Luty 6th, 2013
Reply to “„Wypowiedziałem wszystko, powiedziałem nic”; cz.I.opresja”