Pragnę ciebie, nawet kiedy tego nie wiem


Komentarze ustanawiają oblig dla mnie, stawiając wyzwanie do eksplorowania pola pragnienia. A tak chciałoby się zareagować na różne aktualia i chociażby wytknąć pani Graff (znów odnoszę się do ostatniego numeru WO) poważne zagubienie, by nie powiedzieć utratę orientacji w zakresie funkcji ojca, którą bystra, aczkolwiek ograniczona ramami tzw. przekonań feministycznych, osoba płci nadobnej, myli z funkcją tatusia, próbując, jak to kobieta, przekonać z histeryczną naiwnością mężczyzn tego świata, że nie wiedzą co tracą, gdy nie mają do dyspozycji tzw. urlopów tacierzyńskich. Nie próbuje przy tym nawet ukrywać, że służy to jej do ostatecznego demontażu tej świni patriarchatu vel paternalizmu – tatusiowie tak, ojcowie nie! No i mamy potem takie kwiatki jak ryk aktywistek KKP, że samiec-ojciec, Palikot, odwołał odważną kobietę z funkcji wicemarszałkini sejmu. Gdyby jeszcze z powodu kaprysu, ale skąd, pani Nowicka połasiła się na raptem 40tys.zł, których zresztą mogła odmówić, nagłośnić swój czyn aktem zwany i zyskać dozgonny szacunek mądrych ludzi (w tym mężczyzn). Czemu do tego nawiązuję? Bo to Ojciec stoi za etyką, nawet jeśli jest kobietą. A tak? A tak zwyciężyła zwykła solidarność babska – solidarność w tym, że kobiety mogą zachowywać się i nierozsądnie i niegodnie zarazem. Strzeżmy się Rzeczpospolitej Babskiej!

Powracamy teraz do głównego nurtu – pragnienie i jego zakręty życiowe. Czyżby czytelnicy nie dostrzegli, że w opisie trybu funkcjonowania pragnienia (na przykładzie zdarzeń w foyer teatru) użyłem pewnej figury stylistycznej, równoległości planów. Pierwszy z planów – czynów zwanych aktami oraz aktów mowy zwanych odzywakami; drugi – myśli podmiotów, które wszelako leżą poza wiedzą ich samych. I tak, to że kobiety defilują gdy pragną, wiedzą wszyscy wokół, wyjąwszy same paradujące. By się o tym przekonać wystarczy im to powiedzieć („czemu chcesz zwrócić jego uwagę na siebie?”); zobaczycie wtedy wyparcie (ale nie pierwotne tylko właściwe) w całej okazałości – „Ja? No coś ty, tego buraka?”. Myśli poprzedzające i towarzyszące aktom pozostają w niewiedzy – to podstawa psychoanalizy; w nieświadomości nie ma uczuć, są tylko myśli. Uczucia bywają nieświadome, lecz nie bywają w nieświadomości. Ludzie są nieświadomi tego, czy owego (w tym uczuć), ale istotą jest to, że są przede wszystkim nieświadomi nieświadomości; negują niebyt („a jednak wystroiłaś się dla tego buraka”. „Nie pieprz głupot, lubię taka chodzić”). Czy teraz jest tyci jaśniejsze, dlaczego nieświadomość jest domeną Innego, a nie podmiotu? O istnieniu nieświadomości wie tylko Inny (tu znajoma, wspominająca o paradowaniu). Burak o tym wie, nawet on, a panna za niedługo buraka, nic o tym nie wie. Tę negację niebytu, czy też negację możliwego bytu, bytu domniemanego, doskonale chwyta scena z „Depresji gangstera” – „jeśli powiesz mi, że chcę spać z matką, ojcem, synem, córką itd.itp., zabiję ciebie”. Jaka siła stoi za tym, by coś co nie istnieje, nie ma prawa istnieć, jest głupie i szalone, mogło powodować taką groźbę?

Rządzi nami nieświadomość, choć wie o tym tylko Inny, sąsiad, bliźni, osoba postronna, w końcu psychoanalityk. Co bardziej światli psychoterapeuci też, tyle że nie odbiegają za daleko od pozycji znajomej, kolegi czy przyjaciela. Mówią „wystroiłaś się dla niego”, a potem mężnie walczą z negacją nieświadomości, czyli denegacją (freudowską Verneinung), bez sensu nazywają to oporami, zamieniają się w rodzica próbującego wperswadować swoje, a wyperswadować dziecku jego nieadekwatność. Posuwają się nawet do nazywania tego analizą oporów.

Tam właśnie jest pragnienie. Czasami aliści wychynie ze swego rezerwatu i przybiera postać znaną powszechnie z setek filmów. Mamy lokal jakiś. Jakiś samotny jegomość siedzi przy kielichu czegoś osobliwie mocnego. Do tegoż lokalu przychodzi singielka, ona, jejmość znana mu z pracy. Zauważa go, rozpuszcza luzem włosy potrząśnięciem głowy, rozpina o jeden guzik głębiej dekolt, podchodzi do jego stolika, nachyla się znacząco, by nie mógł nie zauważyć pustki między jabłkami jej piersi, i pyta” „czy mogę się przysiąść?”. Czego ona pragnie? Czytelnicy już wiedzą, podobnie jak i widzowie w kinie. Czy wszelako ona wie? Być może tak, odrobinę. Zapewne jednak nie. Napewno nie tego, żeby się przysiąść, rozpiąć guziczek i rozpuścić włosy. Pragnie czegoś innego, i więcej. Bywa, że jest cała nie-wiedzą, czyli Świętą Naiwną. Przypuśćmy aliści, że wie, że prawie wie, że chciałaby tego jegomościa ugościć sobą w łóżku. Czy do tego dojdzie? A jeśli tak, to na jakiej drodze?

Jesteśmy na progu zagadnienia zniżenia pragnienia do domagania, oswojenia popędu przez domaganie. Lecz ponieważ nie lubię traktować swych czytelników jako gamoniów, to zostawiam ich z ostatnimi pytaniami sam na sam. Napiszcie w komentarzach czy do tego dojdzie oraz, o ile tak, to w jaki sposób. Następnym razem zrobimy krok dalej.

KP


5 Comments, Comment or Ping

  1. wojtas

    To jasne przecież, kobieta na pewno powie:
    „Wiesz, brakuje mi drugiej osoby i seksu, więc jak zobaczyła cię samego to pomyślałam, że może chcesz tego samego.”
    A mężczyzna: „Skoro już wiem, że tak ci tego brakuje, to chętnie spełnię twoje życzenie.”

    Albo wersja hard: „Wiesz, brakuje mi kogoś, kto mnie przykuje do kaloryfera.”

    Styczeń 27th, 2013

  2. Spokojny

    Przykuwanie do kaloryfera mam za sobą. Teraz już nie praktykuję ponieważ podążam drogą rozsądku, który jest ojcem rodzinnego szczęścia i wielu życiowych sukcesów. A wyrzeczenie wzmacnia mi mięśnie zwieracza co procentuje w skuteczności internetowych sadyzmów.
    Ale interesuje mnie jedna sprawa tak całkiem na boku. Panie Krzysztofie – pan tu często różne komentarze do aktualnej sytuacji umieszcza w sumie politycznej. Teraz na przykład z tą panią Nowicką, niedawno też coś było.. Te feministki, ta Graff.. Tak się zastanawiam czy Pańskie analizy na tym jakoś nie cierpią? Pacjenci to przyswajają, że Pan taki dookreślony z takim czy innym poglądem? Stoi Pan w tym na gruncie analizy, nie tak jak ten Hartman ostatnio i to trzeba przyznać ale nie wiem czy dla każdego to takie czytelne. Pewnie Pan wie o co pytam i nawet rozwijać nie muszę, ale wzbudza to moją ciekawość. Jak to funkcjonuje razem – ten blog i prowadzone przez Pana procesy. Ludzie co u Pana kładą się na kozetkę wiedzą, że za ich głową siedzi taki co pisał te słowa? Czytają to? Komentują? Zastanawiają się, czy pan zgadł kto napisał komentarz? Jest diada czy trójkąt w tej sesji? No i pewnie dlatego Pan nie odpowiada na komentarze. Jak to działa jedno z drugim? Taką mam ciekawość.

    Styczeń 29th, 2013

  3. Spokojny

    A jeszcze co do komentarzy i tego co w nich napisać. Panna siada z dekoltem ale nie wie po co. On wie po co ale nie jest rozmowny i dochodzi do gwałtu. Ona żyje z myślą „to była moja wina” i nie wie dlaczego. Idzie na terapię do Katarzyny Miller i ona przekonuje ją, że to nie jej wina. Ale ciągle ma objawy. No więc idzie na terapię do jakiegoś gościa co przeczytał Wstęp do psychoanalizy i chce przykozaczyć i on jej mówi „może pani chciała wsadzić rękę do klatki z tygrysem a on odgryzł rękę”. Wtedy ona wychodzi i pisze na niego skargę. Faceta wyrzucają, odsądzają od czci i wiary że krzywdzi ofiary przemocy. Kończy pod mostem pijąc denaturat rozrobiony z wiślaną wodą. Wchodzi na most żeby skoczyć ale tam spotyka ją. Mija ją w milczeniu, nie skacze bo nie chce jej dać satysfakcji, ona na wąskim chodniczku go mija udając, że wcale nie widzi i się rozchodzą wstrząśnięci. On się dobija denaturą, ona kończy wieczór oglądając Bridget Jones ale zasypia snem bez snów. Później do końca życia oboje masturbują się samotnie myśląc o sobie. On pod mostem, ona w kawalerce którą wynajmuje na Pradze żeby mieć blisko do szkoły bo studiuje psychologię. Później jak już ma ostatni dzwonek wychodzi za taksówkarza i ma czwórkę dzieci. Magisterki nie robi bo się poświęciła rodzinie. Za pięć tysięcy lat archeolodzy znajdują ich czaszki i wychodzi, że mają haplogrupę indoeuropejską. Archeolodzy są zachwyceni bo to ważne.

    Styczeń 29th, 2013

  4. eska

    żeby doszło do gwałtu nie trzeba rozpinać guzika …
    i wtedy jak skończą????
    Takich historii można tworzyć na pęczki przez 5 tysięcy lat a i tak ludziom będzie mało.
    i wcale nie przyczyni się do tego ,że ona będzie wiedziała- ”przegnę ciebie” .

    Luty 1st, 2013

  5. Elzbieta

    Z pamiętnika samobójcy
    Sens

    Kiedy pytam siebie po co żyję natrafiam na ścianę milczenia. Nic. Głucho. Nawet echo nie niesie. Po prostu ściana. Patrzę dookoła kogo by zapytać. Znowu pytam i znowu głucho. A przyjaciele? Ja ich nie pytam. Czuję, że odpowiedzieliby: na takie pytania odpowiada się każdego dnia albo nigdy. Każdy jakiś sens sobie nadaje. A ty jeszcze nie wiesz? Albo powiedzą: ciesz się, że nie jesteś rośliną. Że żyjesz. Chodzisz o własnych silach. Wstajesz rano. Ścielesz łóżko. Patrzysz na słońce. To bardzo wiele, ale ja pytam, po co żyję? Tu i teraz. Patrzę na półki z książkami. Na te nieprzeczytane. Wśród nich jedna przykuwa szczególnie moją uwagę. Joseph Heller ?Bóg wie?. Zaczynałam ją czytać kilkakrotnie, ale odkładałam. Wierzyłam, że tak jest, ale ja pytam o sens swojego życia. Pytam siebie, nie Boga. Jego nie pytam dziś . Nie teraz. A ja chcę wiedzieć, tak jak Heller, że się wie. Że ja wiem. A nie wiem. Gdzieś podział się mój sens i nie mogę go odnaleźć. To pytanie na dziś i dziś chcę znać odpowiedź. Spieszno mi. Sensu, powiedzieliby przyjaciele, szukamy całe życie. Ja nie mam czasu. Nie mogę tak żyć jak teraz. Jestem bardziej po drugiej stronie niż tu. Może schowałam ten sens przed światem. Może to kryzys wieku. Wieku pomiędzy dekadami. Nie wiem jak inni, ale ja pytam, a ściana jest głucha. Nawet nie słucha mnie. No to ja walę. Stukam. Dobijam się. I nic. Nie odpowiada. Przyjaciele, przypuszczam, powiedzieliby: nikt nie wie naprawdę. Ale ja pytam o mój sens. Ja go nie odnajduję. Ten, który wie, też milczy. Nie podpowiada. Może to jakiś znak. Wiem jedno. To ja muszę sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nikt inny. Czuję, że stoję na skraju przepaści i pytam: już? Też cisza. Pustka. Nikt nie odpowiada. Czeka? To ja stoję i czekam na sygnał. Zamykam oczy. Czy już? Cisza. Samotność we dwoje. Ten, którego pytam i ja. Pytam raz jeszcze. Znikąd odpowiedzi, a ja stoję na skraju przepaści. Wystarczy nacisnąć klamkę. Cisza. Straszliwa cisza. Wystarczy jeden krok do przodu. Nacisnąć klamkę. Ale to nie ma sensu, bo stoję i nie idę do przodu. Cofam się. Zamykam okno. Może to ma sens? Ale ja nie znam odpowiedzi, a pytam po co żyję? Dlaczego nie żyję wczoraj i dziś. A jutro? Tak żyć nie ma sensu, ale i przepaść, nad którą staję codziennie, też nie dla mnie. Zawodzę. A to tylko jeden krok do przodu. Trzeba mieć odwagę, żeby ten krok miał sens. Chociaż ten jeden. Jeszcze nie dziś. Może jutro? Nie wiem. Pytam o sens swojego życia. Odpowiada milczenie. Może pytam bez sensu?

    Marzec, 2012

    Aż do 18 grudnia był względny spokój. A 16 się zaczęło. Stanęłam na szafce na balkonie. Jeden krok w zamaskowanej chuście. Jeden krok po sens. Dla sensu. Jeden jedyny. Wtedy nie myśli się o innych w tym Bogu, który nadaje sens. Który wie za Josepherm Hellerem. Który czuwa i odpowiada przed sobą i nami wszystkimi. Sens rodzi się w głowie. Głowie bezsensownych myśli. Każdemu komu opowiadałam o tych chwilach stukał się w głowę pełną mylnych wyobrażeń, a sensu w tym nie ma , bo nic nie ma sensu i wszystko jest banalne. Nawet śmierć z 9 piętra. Ten jeden krok. Ta podróż w czasie i przestrzeni. Teraz myślę inaczej. Ten katharsis musiał mieć miejsce. Przyjść jak słowa o samobójstwie. One dopiero nabrały sensu, nieodwracalnego i nadal taki sens mają. Wszystko nabrało sensu nawet Bóg się objawił. Byłam u spowiedzi z jednym grzechem i jedną intencją za siebie, o sobie. To ma prawdziwy sens. Nawet Marysine gadanie nie miało sensu. Nawet Piotra słowa pójdż do sklepu. Kup sobie coś do jedzenia. Żyj jak każdy inny na Twoim miejscu. Po co pytam, po co. Co ma zatem sens jeśli wszystko jest bez sensu. Bez widoków na przyszłość. Bez sensu s łów. Gestów. Wskazówek. Bez tajemnicy choć tajemnicą jest zarówno życie jak i śmierć. To jednak ma sens żeby się temu bliżej przyjrzeć nawet będąc krótkowzroczny. Ślepą kreaturą nie widzącą sensu w niczym. To pragnienie śmierci kończy się karetką pogotowia, strażą i policyjnym negocjatorem. Tym razem skutecznym. Kosztowało mnie to ponad dwa tysiące , bo tyle zapłaciłam za wyważone metalowe drzwi a sąsiadka nie zdołała poczęstować mnie śniadaniem. Zjadłam obiadf w szpitalu, z którego wyszłam już prawie. Pozdrawiam EO

    Luty 2nd, 2013

Reply to “Pragnę ciebie, nawet kiedy tego nie wiem”