Dziś część II rozważań o rewolucyjnym zapale. Towarzyszyć nam będzie pewne przemyślenie modnej i uznanej pisarki, pani (?) – raczej wiecznej dziewczyny – Doroty Masłowskiej. (A propos kondycji współczesnego pisarstwa – nawet jeśli dobre, to cierpi na uwiąd. Zdekomponowane, sięga po okruszek confetti pozostałego po rozbiciu kontenera; oglada go, smakuje, obraca i sugeruje koniec końców, że pyłek jest wszystkim, ociupinka Jednym). W wywiadzie dla TP zwraca uwagę jej opinia na temat mężczyn. „Jak to 100 lat temu mężczyzna był mężczyzną! Drzewa narąbał, węgla do pieca przyniósł, a dzisiaj? A dzisiaj siedzi przed komputerem i brzuch mu rośnie, bo czas spędza na graniu w gry wideo”.
W wywiadzie zwykłe utyskiwanie (bo nieświadome tego co mówi) podawane jest do wierzenia, że pochodzi z ust kogoś, kto ma coś do powiedzenia…tylko, do diaska, o czym ono, to mówienie, jest? O tym , że drzewiej bywało solidniej, sensowniej? Łatwo sobie z tym poradzimy wtrącając do uszu pani Doroty to, że ten starodawny mężczyzna miał dłonie usiane gęsto bruzdami, co uczyniło z nich graby, zdatne co prawda do zacisku i obłapiań, ale niezdatne do używania języka w postaci dotyków. A co ważniejsze, zasiedział się za paznokciami takich dłoni brud, ludziki od domestosa, kpiące z usiłowań pozbycia się go. Ponadto gdy on pracował, to ona tyrała w balii piorąc i machała miotłą, by jako tako ogarnąć nieład mieszkań bez kaloryferów i bieżącej wody. To było wspaniałe życie, nie takie jak dzisiaj! Dawniej Inny to troszczył się o swych ludzi, dziś każe patrzeć na brzuchy facetów i przesiadywać w salonach makijażu.
Pani Masłowska, jak to wszyscy marzyciele, pisze co mózg podpowie bez domyślenia bardziej tego, co przelane na papier lub wypowiedziane. Zajmują sie owe typy ludzkie, chorujące przewlekle na adolescencję zwyczajną, Innym. Znany im Inny nie urządził świata po ludzku, ani rozsądnie, ani sprawiedliwie. A gdyby go tak nareperować? Przydać socjalizmowi ludzkiej twarzy – byłoby z pewnością lepiej. A może by tak skończyć z nim, zarżnąć jak Ludwika XVI, i zastąpić innym Innym – byłoby mądrzej, a przez to dobra więcej? (Platon już tak chciał, a elektorzy Chrystusa na Króla Polski, ale i rozszczęśliwieni wyznawcy Obamy tuż po jego wyborze na prezydenta, także). A może by tak usunąć na zawsze każdego Innego, także tych, co będą powoływać się na niego w przyszłości?
Ależ Szanowni Czytelnicy, analizanci i nieanalizanci, psychoanaliza nie bojkotuje i nie sabotuje Innego, nie reformuje go i nie leczy (standardowe życzenie współczesnego pariasa – „co zrobić, by on nie pił?”). Psychoanaliza respektuje Innego. To jemu człowiek zawdzięcza podmiotowość; bez niego ludzie stają się wariatami nie mogąc korzystać z dyskursu.
Respektowanie Innego – czy wiadomo o czym się mówi? Oto przykład z naszego politycznego podwórka: eksmisje lokatorów. Nie płacisz czynszu, idziesz na bruk! Parę setek adolescentyków w różnym wieku chodzi na akcję mającą na celu niedopuszczenie do eksmisji. Eksmisja jest przeprowadzana w imieniu prawa (to nasz Inny); policjanci są ramieniem prawa (to nie Inny). „Protestanci” sądzą, że przejmują się losem biednych podmiotów i życzą sobie, by Inny (prawo) sam je łamał, lub by jakiś Inny (parlament) tego Innego (prawo) odrzucił przez zmianę prawa. Co jest ważniejsze, zmiana prawa (choćby dokonana przemocą) czy pomoc eksmitowanym podmiotom? „Protestantom” napewno nie chodzi o zmianę prawa (jeśli już to anulowanie prawa do eksmisji) – twierdzą, że chodzi im o ratowanie nieszczęsnych podmiotów. To też wszelako nie jest prawdą, bo nie znalazł się nikt, kto jakąś rodzinę przyjąłby, choćby tymczasowo, do siebie.
To o co chodzi? O Innego, o jego istnienie. To pragnienia ludzkie ciągle na nowo wskrzeszają do życia kolejne formy Innego. Inny istnieje, albowiem jest pragniony. Przykład Somalii, marzenie każdego liebrtarianina i anarchisty, dobitnie pokazuje – Inny zostaje powołany do istnienia pragnieniami ludzi. Skoro zaś psychoanaliza szanuje każde pragnienie podmiotu (jako jądra ludzkiego bytu), to respektuje też Innego pragnionego przez podmioty.
Często pytają mnie, czy będę uczestniczył w wyborach. Oczywiście, że tak. Nie dlatego, że jest to obowiązek patriotyczny, lecz dlatego, że jestem o to indagowany, że Inny ich obchodzi.
Inny służy ludziom, ale nie w każdej postaci. W postaci znanej jako A jest tyranem, dawniej namaszczanym przez Boga, dzisiaj przez wszechwiedzę. W postaci znanej jako A/przekreślone jest pragniony, jest ludzki, a nie nadludzki. Dzisiejszy przykład wydarzenia, którego autorem jest biskup Jarecki to unaocznia. Biskup-alkoholik jest bliższy ludziom niż biskup-kardynał Wyszyński, nawet gdy zapowiedział poddanie się terapii antyalkoholowej. Oburzenie, które odczuwają ludzie, katolicy i niekatolicy, wskazuje na to, że pragną Innego bez cech ludzkich (paradoksalnie, ale nie zagadkowo, gdy wspólnym wysiłkiem wybrali Innego swych pragnień, niejakiego Adolfa, okazał się nim być człowiek, również bez cech ludzkich), ubóstwiają biskupa.
Czym jest psychoanaliza? Herezją! Na pytanie, czy biskupem może być alkoholik odpowiada, że tak. A czy psychoanalitykiem może być alkoholik? Oczywiście, że tak.
Relację między podmiotem a Innym wyśmienicie określa aforyzm Leca: „Odległość między mężczyzną a kobietą nie równa się odległości między kobietą a mężczyzną”.
KP
4 Comments, Comment or Ping
Cała władza biskupa polega na tym, że wierzy się w brak cech ludzkich u niego. Podobnie jest z psychoanalitykiem przecież. Nic innego nie uzasadniałoby takiej sytuacji w której biskup mówi z podwyższenia i się mu nie przerywa, albo w której psychoanalityk słucha a sam o sobie nic mówić nie musi. To możliwe tylko dlatego, że się nie do Piotrka przychodzi a do biskupa się przychodzi i nie do Krzyśka, a do analityka. Kto by chciał płacić Krzyśkowi albo Piotrkowi? Nikomu o nich nie chodzi. To Analityk i Biskup są ważni. Obaj istnieją dzięki oszustwu. Tak jak aktorzy. Chcemy się dawać oszukiwać. Ale jak aktor powie „bardzo przepraszam bo muszę nos wytrzeć wiecie państwo jaki katar mam..” a później kontynuuje, że to be or not to be i tam takie to kiepska sprawa. Chyba, że jest już mega aktorem i wtedy już puszcza do publiczności oko. Wy wiecie, że ja jestem aktor i ja wiem, że wiecie ale nie do Aktora, nie na szekspira ale na Mistrza aktorstwa przyszliście to i on wam tu kichnie nos wysiąka i się razem pośmiejemy z tego. Ale to trzeba wpierw zagrać u Wajdy.
Październik 22nd, 2012
Nie zgodziłbym się. Nie wiem, czy chodzi tu tak bardzo o władzę.
Ciekawie mówił o tym ostatnio w Wyborczej Iwan Wyrypajew – na pytanie czy ksiądz pedofil może być księdzem i czy wyspowiadałby się u takiego księdza, powiedział, że tak, może być i wyspowiadałby się. Bo to nie ksiądz spowiada, on tylko umożliwia spotkanie z Bogiem poprzez obrzęd. To samo odpowiedział na pytanie, czy nie przeszkadza mu, że Cerkiew jest tak blisko związana z władzą polityczną.
Zaznaczam, że jestem niewierzący (żeby nie być wrzucony w jakąś przegródkę). Oczywiście to jest ten rodzaj wiary religijnej, której w Polsce nie ma, albo i nigdy nie było. To jest bardzo rosyjskie, powiedziałbym. Może w Polsce zawsze było raczej uwielbienie dla takich postaci wykutych z marmuru jak Wyszyński czy Wojtyła.
W ogóle wiele słów Wyrypajewa było takich, jakbym słyszał jakieś postacie z Dostojewskiego, z Biesów na przykład. A zresztą Biesy to opowieść o rewolucjonistach. W dodatku wierzących. Chociaż niekoniecznie w Boga.
Październik 24th, 2012
… tak więc dla mnie nie chodzi tu o oszustwo, tak samo jak aktor nie oszukuje, chociaż nie przeżywa wcale tych emocji, które pokazuje.
Październik 24th, 2012
Ksiądz jest człowiekiem. Nie przemawia przez niego Bóg, tylko jego własne tripy z czasów gdy niegrzeczni koledzy wsadzali mu głowę do szkolnej toalety a tatuś miał romans z siostrą mamy. Oraz szkolenie teoretyczne w seminarium i lektura Tygodnika Powszechnego (w kościele w Warszawie na Starym Mieście) albo majaków Albina Siwaka (w całej reszcie Polski). No i może jeszcze wspomnienie ostatniej soboty kiedy skitrał koloratkę w tylną kieszeń, wsiadł w samochód i się wyrwał do Niej albo Chłopaków dwieście kilometrów stąd, zjadł extasy w klubie i było nieźle i później się umył. Psychoanalityk też jest człowiekiem, przez którego prócz tripów przemawia szkolenie w rozpoznawaniu u pacjentów tego, co mu się udało z tripów wyłapać u siebie. Obaj występują w roli. Do analityka mówi się „pan” choć zna się go całe lata. Do księdza mówi się w trzeciej osobie. Oszustwo polega na wierze w tę rolę, tj. wierze w to, że jest ona gdziekolwiek indziej niż w umyśle wierzącego. Nie twierdzę, że rola taka jest niepotrzebna. Nie da się ustanowić żadnego stabilizatora, kiedy nie ma tego oszustwa. Ale to wciąż oszustwo. Choć bez niego jest tylko kasza w głowie. Gęstszą pozostawia Pani Magister Jadzia, rzadszą wynurzenia brazylijskich szamanów ściągane z youtube.
Ksiądz może być alkoholikiem albo pedofilem pod warunkiem szczególnej techniki spowiedzi. Otóż w przypadku, gdy będzie po prostu milczał jako obiekt przeniesienia. Jeśli ma cokolwiek mówić, to lepiej żeby jednak mówił do rzeczy. Czy to jest różnica co mówi..? To trudne pytanie. Skłaniam się jednak do wniosku, że to może mieć znaczenie co się mówi.
Październik 25th, 2012
Reply to “„Gdy zrąbują szubienice, zważcie, by nie były podpałką na stosy””