Zanim wrócę do kwestii postawionej przeze mnie w ostatnim wpisie wskażę na coś, co Spokojny bacznie/niebacznie uwydatnił. Oto na tatami, ringu czy macie mają zmierzyć się kobieta i mężczyzna. Zadałem przeto pytanie: czy mężczyzna zmierzy się z kobietą na 100%? Jak należało się spodziewać, pan zawahał się przed wyjściem na pojedynek z chęcią pozbawienia pani wszystkich zębów (to jasne, że wynik walki jest niepewny i równie dobrze pani może wybić wszystkie zęby panu – nie chodzi tu o wynik walki; chodzi tylko o moment zawahania). O czym świadczy takie wahanie? Tylko o tym, że coś przyczynia się do podtrzymywania różnicy między płciami. Jest tak, jakby mężczyźnie zależało na tym, by różnica taka trwała i trwała.
To samo dotyczy kobiet. Ubawiła mnie wczoraj pewna feminizująca niewiasta z WO, która w felietonie z ostatniego numeru przyznała się do całkowitej niewiedzy na ten temat. Powrócę następnym razem do tego felietonu, w którym niczego nie rozumiejąca kobieta przyznaje, że kobiety w swej masie są istotami irracjonalnymi, przez co ona jest wątpliwą kobietą, albowiem jest racjonalna do gruntu (ergo jest mężczyzną).
Powracamy aliści do scen z filmu. Tak, właśnie tak – tylko jeden komentator odpowiedział ze zrozumieniem na moje pytanie. Co zrobi kobieta dowiadująca się od przypadkowego faceta, który wiedziony okolicznościami odprowadza ją do domu, że zrobił co zrobił, bo należało tak zrobić (niewątpliwie dobrze wychowany ten pan był). Dlaczego bohaterka filmu, jak i „wszystkie” kobiety świata, jest tym urażona? Dlaczego dobrze wychowany pan jej nie wystarcza? Czego sobie życzy więcej? Co ją w tym razi?
Także w przypadku kobiet coś działa tak, aby różnica między płciami istniała nadal, by istniała, nie bójmy się tego słowa, wiecznie. Wskazuje to na problematyczność samej różnicy między płciami. Do jej istnienia nie wystarcza sama biologia. To podmiot kobiety i mężczyzny „życzy sobie” tej różnicy. Życzą sobie tego w odmieny sposób.
Bohater filmu „zapomina”, że pomógł kobiecie. Sądzi, że przede wszystkim dopomógł człowiekowi. Robi błąd, coś większego niż tylko grzech. Spróbujcie panowie potraktować kobietę nie jak kobietę, ale za to jako człowieka, tylko człowieka, a przekonacie się czym jest kobieta rozsierdzona i obrażona. Bohater ma swe powody by nie zauważać kobiet i skazuje siebie przez to na wzgardę ze strony kobiety, którą akurat co uratował. Jest tak, jakby kobieta życzyła sobie za wszelką cenę, by być dostrzeganą przede wszystkim jako kobieta. Bycie kobietą jest ważniejsze niż bycie człowiekiem. W to znakomicie wpisuje się oczekiwanie mężczyzn – dla niego współistnienie z kobietą realizuje ten warunek. Liczy się on z nią tylko w sytuacji, gdy ona „daje się mu” jako kobieta. Napisałem „daje się”, a nie oddaje się (to podkreślam, by nie wybiegano zanadto z interpretowaniem tego co piszę). Problem w tym, że nie może ona (jak i nikt inny) dać się cała. Może tylko dać się partes contra partes. Mężczyzna liczy się z nią tylko w sytuacji, gdy może mówić: „jej nogi”, „jej piersi” itd. Różnica między płciami jest podtrzymywana tylko w taki sposób, tym jedynie kosztem – dla mężczyzny będzie nim oskarżanie go o seksistowską przypadłość, dla kobiety osąd jej jako wszetecznicy, kusicielki, k…y itp.
Kontynuując, świat kobiet jest dostępny mężczyznom poprzez ich fantazmat; poza nim nic w gruncie rzeczy go w kobietach nie interesuje. Ograniczenie feminizmu polega na tym, że nie przyjmuje do wiadomości tej prostej rzeczy – gdy mówisz do kobiety „jesteś inteligentna, mądra, podziwiam to do czego doszłasz w życiu itd.” jesteś fantastyczny; lecz gdy powiesz to samo, a dodasz (nawet z poczuciem humoru): „ale piersi to ty nie masz”, „nóg to nie musi Ci nikt zazdrościć”, wykopujesz topór wojenny, często dozgonny.
Przede wszystkim, nawet kosztem miłości, masz mężczyzno pragnąć kobietę. Same kochanie to za mało.
Pisałem, że w standardowej sytuacji kobieta bierze pragnienie za miłość. Gdy pociąga mężczyznę skora jest przyznać, że to miłość. Coś takiego nie znane jest mężczyznom – gdy kobieta ich pociąga nie traktują tego jako miłość; miłości szukają, lepiej nawet, odnajdują poza pragnieniem. Kobieta tak nie może – tym bardziej kocha, im bardziej udaje się jej angażować i podtrzymywać mężczyznę w pragnieniu jej. Istotą pragnienia jest tu pragnienie pragnienia, pragnienie bycia pragnioną. Obiektem pragnienia chce być bardzo, ale to bardzo. Lecz..?
Nie godzi się być pod żadnym względem obiektem rozkoszowania się. Mężczyzna ma ją pragnąć, ale nie powinien się nią rozkoszować. Czyli, ma ją pragnąć, lecz nie mieć z tego satysfakcji.
Kłopot ten wynika z problematycznego statusu kobiety jako takiej. Kim ona jest w życiu mężczyzny poza obiektem pragnienia? Kim w ogóle jest poza obiektem pragnienia? Najczęstszą odpowiedzią na tę zagadkę jest stanie się matką – jestem kobietą, o ile jestem matką. W byciu matką ma ona pragnienie od strony dziecka, przez co pan idzie w odstawkę, a często w ogóle wszyscy mężczyźni.
Kończąc na dziś wskażmy kierunek dalszych dociekań – czego kobieta szuka w świecie męskim i czym za to płaci?
KP
No Comments, Comment or Ping
Reply to “Kontynuacja – błogosławiona różnica”