Zastanawialiście się, że istnieje coś takiego jak „pomiędzy”? Bo że istnieje świat męski i świat kobiecy jestem pewny, że tak. Świat „pomiędzy” zakreśliłem w taki sposób, że na lewym jego krańcu (kierunek wynika z kierunku czytania) pojawia się domina, a na prawym Bóg. W ten sposób powstaje świat pomiędzy kobietą a mężczyzną. Tak się składa, że to świat miłonawiści. Z tym to światem mają problem (i to na masową skalę) kobiety. Im bardziej wyemancypowane, bardziej wykształcone, bardziej rzecz znające, tym większy.
Dzisiejszy wpis zawdzięczam dwóm takim paniom. Obie to profesorki, bynajmniej nie liceów. Obie feminizujące lub w ogóle feministki, czyli osoby mające wiedzę. Lecz o czym? Czym jest przedmiot ich wiedzy? Obie to stwierdzają, ale nie wiem na ile o tym co stwierdzają wiedzą. Jednej pani profesor(ki) nie znam, drugą bardzo szanuję. Tej pierwszej na tyle nie znam, że zapomniałem jej nazwisko gdy zerkając przez ramię czytałem wywiad, który udzieliła pewnemu tygodnikowi (chyba „Polityce”, ale z racji okazji nie byłem w stanie zorientować się, o który numer pisma może chodzić). Wiem natomiast, że uczy we Wrocławiu i ma coś wspólnego ze sportem. Ta druga to pani profesor Agata Bielik-Robson, szanowana filozof(ka), która czasami jednak lubi pofeminizować. Zrobiła tak w ostatnim numerze WO w małym felietoniku.
Pierwsza pani z gracją kulomiotaczki ni mniej ni więcej tylko stwierdziła, że niechęć do pań uprawiających boks, zapasy i tym podobne „męskie” sporty wynikała, i nadal nieco wynika, z niechęci mężczyzn, ich agresji do pań i zazdrosnego strzeżenia swego terytorium. Cóż, jaka wiedza, taka profesor(ka)!
Druga pani frasuje się mizoginizmem świata mężczyzn, dla niepoznaki zatuszowanego rzekomo silniej brzmiącą nienawiścią ich do kobiet. Uwiera ją obecność kwantyfikatora ogólnego (widać czerpanie z Lacana) w odniesieniu do świata mężczyzn, obecnego w rozważaniach Freuda na ten temat. Gdy Freud na przykład stwierdza, że wszyscy mężczyźni są mizoginami, to pani Agata powie na to, że to gruba przesada, czyli: ależ są wyjątki! Aż prosi się powiedzieć w tym miejscu, że muszą być, albowiem gdyby kwantyfikator ogólny miał rację, to mizoginem byłby też jej własny mąż, ojciec, dziadkowie, teść itd. Czy może to być racją?
Weźmy sąd ogólny inny: wszyscy ludzie są grzesznikami! Dysponentem jego, a zatem i dysponentem całej wiedzy (bo wiedzy o wszystkościach) jest Bóg. Nie wiem czy pani Agata zgadza się z jego istnieniem czy nie, ale napewno ma z nim na pieńku (użyłem słówka napewno, czym podkreślam boską swą postać, bo śmiem używać kwantyfikatora tak współcześnie pogardzanego).
To łączy panią Agatę z panią pierwszą. W/g tej pierwszej, mężczyźni z racji kwantyfikatora ogólnego: kobiety nie są stworzone do uprawiania boksu, zakazują lub uniemożliwiają kobietom jego uprawianie. No i tu pojawia się problem – kwantyfikator ogólny oddziałuje na scenę społeczną, politykę i kulturę (ostatnio widać to najznakomiciej w przypadku Gowina, z góry wiedzącego czym jest rodzina na wieki wieków amen). Lecz pani z Wrocławia nie interesuje, co wyrażają w ten sposób mężczyźni; twierdząc, że mężczyźni nie dopuszczają kobiet do boksu uzywa kwantyfikatora ogólnego dokładnie tak jak Gowin.
Pani Agata jest zdecydowanie subtelniejsza. Nie śmie twierdzić, że każdy mężczyzna to czy tamto; stwierdza tylko, że istnieją mężczyźni nienawidzący i nienienawidzący. Cóż, postęp do czegoś zobowiązuje. A jednak moje czepialstwo psychoanalityczne jest górą. Jeśli są mężczyźni lubiący truskawki i tacy, którzy ich nie lubią, to czym wyjaśnimy ewentualne zainteresowanie tymi, czy owymi z nich? Dlaczego mężczyźni nienawidzący kobiety frapują feministki, a nawet panią Agatę? Czemu nie dadzą spokoju nienawistnikom, tak jak dają spokój nielubiącym truskawek? Na czym polega interes pani Agaty w zajmowaniu się nienawistnikami akurat?
Pewno odpowie, że dokładnie na tym, na czym opiera się zakaz (!) głoszenia oficjalnie poglądów antysemickich. Polega on na tym, że wszyscy nie mają prawa do głoszenia takich poglądów, czyli: wszyscy mężczyźni mają nie nienawidzieć. Niechęć do kwantyfikatora ogólnego prowadzi do głoszenia i używania następnego kwantyfikatora ogólnego, tyle że w formie negacji, powszechnika, sądu ogólnego o nie istnieniu (Kochaj bliźniego swego/Nie nienawidź kobiet). Gdy wierzący mówi, że Bóg istnieje, a ateista, że Bóg nie istnieje, to obaj mówią z tego samego miejsca, z miejsca pewności (co nie musi oznaczać, że z miejsca prawdy).
Teraz mogę już pokazać Wam, szanowni Czytelnicy, czym jest Fallus. Hi, hi, hi…to kwantyfikator ogólny. To narzędzie pewności, pewności swego, które może mieć nawet człowiek niepewny siebie. Może być on używany w formie afirmatywnej (np. wszyscy ludzie obdarzeni są godnością), ale i w negatywnej (np. nie ma takich, którzy by tak nie myśleli).
Muszę przyznać, że jestem w rozterce. Zakładałem byłem bowiem, że znaczenie logicznych formuł seksuacji jest, choć trudne, to jednak ekspertom znane. Teraz nie wiem; choć mogę to sobie wyjaśnić. Sąd ogólny afirmatywny znajduje się po stronie męskiej, a ogólny negatywny po kobiecej. Oba są równie falliczne. Gdy sąd afirmatywny stwierdza coś z niezachwianą pewnością, to sąd negatywny działa w sposób „nie bądź tego taki pewny”; a to nic innego jak działanie od strony kastracji. Pani Agato! To tego boją się mężczyźni; to jest powodem ich mizoginizmu i ewentualnie nienawiści. Gdy kobieta (lub ktoś mówiący z tej pozycji) używa sądu ogólnego negatywnego, wskazuje na nie-całość wiedzy, na jej niepełność, na to, że czegoś w wiedzy brakuje. Nie przekreśla to wiedzy w ogóle, ale wskazuje na coś poza wiedzą istniejącego.
Skoro wszelako nie zachwyciły mnie rozważania dwóch dzisiejszych bohaterek, a nawet rozczarowały, to…powinienem je zaprosić od września do Krakowa na me zajęcia na te tematy. Co z powątpiewaniem, ale uczyniłem.
KP
P.S. Pytają mnie bardzo często czym jest pewność, ciągle mieszając pewność z prawdą. Przykład dowcipu, którym podzielił się profesor Heller przyjdzie mi tu z pomocą. Oto on: jadą ze sobą filozof, fizyk i matematyk. Widzą przez okno krowę. Filozof mówi: w tym kraju napewno jest jedna krowa; fizyk poprawia: nie, w tym kraju jest napewno jedna łaciata krowa; wszystkich koryguje matematyk – w tym kraju jest napewno jedna łaciata krowa, przynajmniej z tej strony. Jaki z tego wniosek? Wszyscy mają rację i żaden nawet nie otarł się o prawdę; prawda leży i tak gdzieś indziej niż wiedza. Wiemy to własnie dzięki Fallusowi, choć on sam w żadnej mierze prawdą nie jest.
10 Comments, Comment or Ping
Najzabawniejsze dla mnie jest zderzenie tych rozważań pań feministek z rzeczywistością taką jaka ona jest. Siedzę od lat w sztukach walki i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mężczyźni odmawiający kobietom prawa ćwiczenia zapasów, boksu czy mma istnieją wyłącznie w wyobraźni autorek. Jeśli dziewczyny przychodzą naprawdę trenować są wszędzie przyjmowane nawet lepiej niż dobrze i zachęcane, bo kluby chcą je mieć u siebie. Choćby z tego powodu, że wystawiając zawodniczkę w boksie czy mma ma się dużo większe prawdopodobieństwo medalu bo konkurencja jest mniejsza.
To jest klasyczne przerzucanie na facetów. Nie trenujemy walki ale nie dlatego, że nas to nie kręci tylko dlatego, że oni nam zabraniają.
Kobieta ćwicząca walkę (ale prawdziwą walkę nie jakieś aikido czy inne tam tajci) ma u faceta zawsze punkty na plus bo to jest przesłanka do przypuszczeń, że jest ostrą zawodniczką i może być fajnie. Niech się autorki same przejdą na salę i sprawdzą jak jest zamiast wypisywać bzdury wyssane z palca.
Lipiec 23rd, 2012
P.S. zresztą nie musiałyby panie przychodzić na salę. Starczyłoby, żeby się przeszły na dosłownie którykolwiek pokaz dosłownie którejkolwiek szkoły walki. Żelaznym elementem takich pokazów (nie widziałem żadnego gdzie by tego nie było) jest właśnie szczuplutka blondyneczka rozwalająca trzech albo pięciu dresów za pomocą cudownych technik tej konkretnej szkoły. Co ma pokazać jej uniwersalność i że jak taka nieduża daje radę to każdy może się zapisać, zapłacić składki i też da radę. To jest zawsze i każdy klub chce mieć co najmniej jedną taką a jak nie ma to dzwonią po mieście pożyczać. No więc w sumie to te panie zniechęcają panie bo im mówią, że panowie będą je zniechęcać czyli je straszą. Seksistki jedne.
Lipiec 23rd, 2012
SPOKOJNY dla Ciebie to mogę być nawet Xenią – księżniczką.
Lipiec 24th, 2012
Eska dotykasz tu tematu aktorskiego który mi jest bliski bo kiedyś to widziałem jak byłem w teatrze. Na przykład o czym oni myślą kiedy grają? Tu schabowe w domu czekają, ziemniaki jakieś, kapucha a tam litwo ojczyzno moja czy być czy nie być no i czy to kogoś obchodzi naprawdę? On jest dla nich antygoną, a oni dla niego siedzą, żaden nawet jednego esa nie napisze a w tramwaju owszem. Czym jest kapucha? Za niezłe rozważania nad istotą kapuchy oddałbym pewnie niejedno.
Lipiec 24th, 2012
Nieźle się zdystansowałeś, skoro myślałeś o czym oni myślą. Ale mnie teatr też często tak dystansuje, ze względu na pewien przerost formy.
A nie zapominajmy, że aktorzy kochają być oglądani.
Lipiec 25th, 2012
Aktor jak trzeba to i kapustę zagra więc może trzeba bezpośrednio się do niego zwrócić o czym myśli grając kapustę. Ja mogę powiedzieć jedynie, że zagrać ją nie jest prosto. Jak aktor gra to o kotletach nie myśli, bo głównie pochlania go granie i reakcja publiczności. Chętnie pomyślę, a nawet podejmę się rozważania czym jest kapucha. Konotacje nie wróżą dobrze. Kapusta głowa pusta – a kapusta włoska, na ten przykład, to dzieło sztuki. Taka piękna jest. Karbowana. Wielobarwna w odcieniach zieleni. W smaku doskonała okraszona bułką tartą albo prosto z wody. Małmazja. Ten odlot Spokojnego nawet mnie trochę zaniepokoił. Czyżby kanikuła na to się złożyła, bo gdzie Rzym a gdzie Krym? Może to też z powodu wakacyjnego rozleniwienia, ale nowy wpis do mnie jeszcze nie przemówił. E
Lipiec 25th, 2012
” Łatwiej obronić cnotę przed mężczyznami niż dobra opinię przed kobietami” Sophia Loren skoro jesteście przy aktorstwie.
Lipiec 26th, 2012
Do autora . Po co psychoanaliza skoro mamy yin i yang a wszystkim rządzi energia Qi?:)
Lipiec 26th, 2012
Wszystkim rządzi nasza psyche, a w tym nasze emocje. Psychoanaliza jest po to, żeby siebie usłyszeć, a w konsekwencji nabrać do siebie dystansu i odkryć, że emocje zgoda, tak, ale rozum Tak. Głośne mówienie to jak filtr do kawy, a ziarenka odcedzone przestają wchodzić między zęby i przeszkadzać w delektowaniu się nią, a więc w konsekwencji zostaje to co najlepsze. Esencja. A wtedy własne życie może zacząć mieć inny smak. Polecam wywiad z profesor Ewą Łętowską z WO/ 14 lipca br. Dla mnie wielkim autorytetem, która robi to po mistrzowsku jak na Mistrza przystało. Nie baczę na to, że zaraz będzie wrzask, że to z racji wieku (70 lat), ale to ona właśnie jest tą mądrą „babką” którą warto mieć w zanadrzu. Jedną rozmową może pokazać, jak wielką stratą czasu jest walenie od ściany do ściany. Przepraszam, musiałam wypuścić jaskółkę, która po raz drugi wpadła do mojego pokoju. Przywrócić jej wolność i o to chodzi w całej tej zabawie.
Lipiec 27th, 2012
Elżbieto i Esko ważny temat poruszacie a jest nim odlot Spokojnego. Wiele bowiem kobiet tu czy siam mi powiedziało, że chcą być tym lub owym dla mnie i były. Kiedyś tak siedzę z jedną w mieszkaniu i jest tylko ona, ja i taki stołek kuchenny i ona jest raz tym, raz owym aż w końcu ja tak stanąłem i sobie myślę czy ja tu jestem sam czy nie sam? Czy ona jest? Kim ona jest? I zorientowałem się, że jestem sam. Kupiłem bilet i mi coś grają, nie wiem. Całkiem przyjemnie bo jeszcze możemy to zrobić, jeszcze możemy tamto zrobić ale to wszystko razem choćby człowiek nie wiem jak się starał to i tak jest jak gadać do siebie. Od tego czasu uprawiam seks tylko z własnymi wyobrażeniami ale kobiety zdają się o tym nie wiedzieć.
Lipiec 28th, 2012
Reply to “Między dominą a Bogiem (6) – miazmaty pań innych”