Między Dominą a Bogiem (1) – pozapłciowość


W pierwszym dziś zdaniu odnoszę się do refleksji Spokojnego o czynieniu z miłości religii i ubóstwianiu tego, którego się kocha. Rzeczywiście tak jest w przypadku kobiet, ale to nie jedyna kolej losu ich życia miłosnego. Lecz właśnie ta kolej losu czyni z nich męczennice miłości. Właśnie one, święte uniesień miłosnych stały się powodem rozgrzewającym do czerwoności namiętności feminizmu. „Niewolnice miłości – nie musicie być niewolnicami” – tak wyartykułuję proklamę feminizmu, ich PWKŁ. Dalej to już czysty komunizm, rasizm, nacjonalizm i co tylko chcecie.

Rzecz albowiem w tym jak odpowiada się na dylemat niewolnictwa. Mianowicie, co kryje się za niewolnictwem? Oryginalna odpowiedź podkreślała postać mężczyzny jako Pana niewolnic, każdej kobiety. Piszę Pana, bo nawet feministki nie potrafią obyć się bez zrównania mężczyzny z Bogiem, i to w dwóch postaciach. Po pierwsze, Tyrana zapędzającego kobiety do zapewniania mu wygód idyllicznej egzystencji (karmienie, wietrzenie, sprzątanie, rodzenie i łóżko na życzenie). Po drugie, miłosiernej postaci Ojczulka, który z pobłażliwością patrzy na ekscesy kobiet („Panie, wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”).

W drugim etapie feministki przejęły się Lacanem i mówią o Panu jako dyskursie, patriarchalnej kulturze. Tylko mówią, bo prawienie o krwiożerczych mężczyznach jest już demode. Patriarchalna kultura, pomimo zmiany akcentów, nadal skrywa obecność Pana, Boga feministycznego ateizmu. Za dyskursem mistrza nadal skrywa się Pan, prawdziwy demiurg płciowości.

Jakiś czas temu zajrzałem na blog pani Kingi Rusin, w którym jak zwykle przebywa odraza do Fallusa. Śmiałem się z komentarzy Spokojnego, który w najczystszej postaci przemawiał mową Fallusa, unaoczniając „uczonym białogłowom” czym jest Fallus, który od czasów nieszczęsnego freudowskiego „penisneid” brany jest za penisa. Cóż, strasznie mi żal, że go posiadam, tę widzialną postać Fallusa – powód i przedmiot miłości w wydaniu jego dzierżycieli. Że widzialna jego postać odciska się piętnem na relacji między mężczyzną a kobietą dowodzi milczenie feministek na dictum Spokojnego. To milczenie, wyniosłe lub pogardliwe, to miejsce Realnego dołączającego do Wyobrażeniowego. To tu prześwituje ułamek prawdy tak mały, że wgapione wytrzeszczonymi gałami w Fallusa Amazonki nie dostrzegają go. Spytacie czego dotyczy ta prawda? Śpieszę z odpowiedzią, która jest jednocześnie rekursem kobiet – chociaż byt kobiet ustanowiony jest, jak każdy byt, przez Fallusa, to jej bycie leży poza Fallusem.

Tylko czy kobiety to wiedzą?

Z pewnością nie wszystkie. Zdaje się, że tylko mniejszość. Jak rozumieć tę, jak mówią bezgranicznie oddane Fallusowi feministki, niesprawiedliwość?

Miłość kobiet jest u swej bazy histeryczna – zapamiętale dążydo bycia kochaną, do uzyskania swego bycia – ale od kogo? Od Innego, który ją na amen pragnie, bezgranicznie, bez jakiegokolwiek kresu. Histeryczna miłość nieustannie myli pragnienie z miłością, bierze pragnącego mężczyznę za mężczyznę kochającego – pragnienie (najlepiej widać to gdy przybiera ono postać pożądania) jest pozorem miłości. Pozorem, czyli czymś więcej niż bytem. Byt nie potrzebuje pozoru by być bytem. Lecz bycie już tak – to konieczność. Pozór to nie fikcja – to Symboliczne dołączające się do Realnego (zważcie jak wahadło potencja/impotencja jest pozorem podtrzymującym wiedzę, i mężczyzn i kobiet, że kochają – „stoi mi/mu, więc ją kocham/kocha mnie”). Stąd też chodzenie ze sobą do łóżka jest największym pozorem podtrzymującym miłość.

Kończąc na dziś należy dodać, że wiedza o miłości mężczyzn kończy się na potencji, u wcale nie garści kobiet zresztą też. Istnieją jednak kobiety, które pozoru potencjometru nie potrzebują jako gwaranta miłości, używają innego pozoru, zdecydowanie mniej zawodnego niż potencjometr.

KP

P.S. Koniecznie zwracam uwagę na to, by rozróżniać określenie „pozór miłości” od „pozór podtrzymujący miłość”. I tak oto otworzyłem nowy cykl.


4 Comments, Comment or Ping

  1. Z Kingą Rusin miałem sporo wspólnego bo byłem z nią na koncercie Stańki. Ona siedziała na krześle z takim wypasionym kolesiem w typie tego gościa co panie testujące Vizir mu drzwi otwierają. Poznałem ją od razu bo miała pod pachą tę książkę Co z tym Lisem czy tak jakoś którą napisała przy współudziale pani magister Jadzi. Nie wiedziałem co z tym Lisem ale kiedy to ja byłem na jej blogu? Pewnie byłem. Jakby Pan tak przy okazji gdzieś mi puścił mejla tu na mejla co to za link jest do tego to bym chętnie poczytał bo zwykle sam nie wiem co piszę a lubię czytać nowości.
    Jeśli chodzi o penisa, jest on ważny. Biologia bezlitosna jak bociana dziób co żabę wali to są na przykład wirusy. W tym wirus opryszczki, wirus patrzenia się na baby i ogólnie wirus życia zgodnie ze złem. Biologia, szatan, te sprawy. Czujemy z tego powodu wiele winy, więc penis jest bardzo ważny by wirus opryszczki – owej winy niezaprzeczalny znak i symbol – miał się gdzie osadzać i światu ogłaszać naszym mózgom na złość. Ważniejszy od takiego, który posiada penisa jest jednak ten co ma ciornom legitymacje. Miał ją jeden Jasiu który w przejściu podziemnym na Rondzie Waszyngtona książki sprzedawał. Nie miał już zębów, bo zawsze butelki zębami otwierał ale jak koło niego przechodziłem to mi kiedyś się przyjrzał i tak mówi:
    – ja wiem co ty szukasz. Wiem co cię interesuje.
    – no?
    – dwie rzeczy – tu się przychylił do mnie i wtedy tytoń – akido i jasnowidztwo
    Ja się spojrzałem na niego, a on się roześmiał.
    – skąd ty wiesz co ja szukam?
    – bo ja byłem szkolony. Na agenta. I mam ciornom legitymacje.
    Tu Jasiu opowiedział o ciornej legitymacji jak ją pokazywał różnym policjantom i oni się wycofywali dając mu nadal handlować. A wtedy były jeszcze baseny Wisły. Kiedyś Jasiu przyszedł na basen i zdjął spodnie. Został w takich galotach wojskowych prawie do kolan i w tatuażach wszędzie w syrenki i kotwice, więc wzbudził ogólną wesołość. Stanął na krawędzi basenu i krzyczy
    – ludzie odsuńcie się, bo będę płynął
    Wszyscy go olewali bo nie wyglądał żeby nawet chodzić umiał. A Jasiu się po paru nawoływaniach bezskutecznych w końcu rozpędził, odbił się od krawędzi basenu i taki skok perfekcyjny poza zawodami drugi raz to ja dopiero zobaczyłem dwa lata temu w Turcji u jednego marynarza. Jasiu do wody wszedł skokiem idealnie, po czym przepłynął dwudziestkę piątkę do końca basenu (bo to małe były), zrobił przewrót pod wodą i przepłynął ponad połowę basenu pod wodą w drugą stronę. Dopiero się wynurzył i poszedł. Mnie zobaczył. Mówi
    – ty przyjdź do mnie. Mam dla ciebie o jasnowidztwie książkę i o akido
    – a ty gdzie się tak pływać nauczyłeś?
    – bo ja mam ciornom legitymację. Byłem szkolony.
    Tak oto Jasiu, co nie miał możliwości kogokolwiek i czymkolwiek spenetrować zademonstrował ciornom legitymacje.

    Czerwiec 11th, 2012

  2. Elzbieta

    A Spokojny znowu wynalazł jakiegoś typa tym razem z ciornom legitymacją. No ja nie mam ciornej, ale chyba trochę zrozumiałam o co chodzi, chociaż przeraża mnie fakt, że trzeba tak kombinować i łapać się za lewe albo prawe ucho, żeby się połapać o co w tym wszystkim chodzi. Przypadek ciężki , bo przekombinowany, albo przypadek ciężki, bo nieskomplikowany. A co to znaczy to ja już na prawdę nie wiem. Jeśli wszystko jest pozorem, to co pozorem nie jest? Proszę o przykład. Bo jak mówi, że kocha to pozór, a jak mówi, że nienawidzi to fakt? Elżbieta

    Czerwiec 13th, 2012

  3. Kocha, nie kocha to ja wiem bo była taka roślinka. Listki się zrywało i dziewczyny zrywały, za plecy chowały kogucik czy kurka ale tu była już inna zabawa. W każdym razie im zawsze coś wychodziło, że albo kocha, albo nie kocha i istotowo oznaczało to dwójnię przeciwieństw. Co było zgodne z rzeczywistością, bo kiedy one wyrywały te listki to my scyzorykami robiliśmy z kory łódeczki. Cały teren u cioci Kapackiej w Zalesiu powycinaliśmy tymi scyzorykami całą korę z sosen mało nie dostała od tego zawału. Kochaliśmy te sosny czy nienawidziliśmy to ja nie wiem. Łódeczki z kory i kocha nie kocha z listków to była jedna para przeciwieństw. Druga to była jak jechał pociąg i trzeba było zgadnąć – towarowy czy osobowy. Chłopaki byli za towarowym i jak jechał towarowy to krzyczeliśmy zwycięstwo. A jak osobowy to dziewczyny krzyczały zwycięstwo. Ja znalazłem na to sposób i jak jechał osobowy to zacząłem krzyczeć przegraństwo i krzyczeliśmy później przegraństwo głośniej niż dziewczyny zwycięstwo. Ciocia Kapacka powiedziała ten chłopiec daleko zajdzie i miała rację. A w nocy nam kluski przyniosła jak nie mogliśmy spać. Kobiety są fajne. Ona już pewnie nie żyje.

    Czerwiec 14th, 2012

  4. Elzbieta

    Z tego co ja rozumiem, to te pozory miłości i pozory podtrzymujące miłość to taki język dla każdej miłości inny. Skoro kocha jest kruche, bo za chwilę będzie, że nienawidzi też kruchym jest, a jeszcze za chwilę, że zwisa mi, to gdzie jest stabilizator uczucia? Ten termometr może wypaść ze skali i robi się albo za gorąco i nie do wytrzymania, albo za zimno i też nie do wytrzymania. Jeśli więc zatem jest to taka huśtawka, a jest to huśtawka, to pytam jak można się długo tak bujać? I ktoś odpowie: ależ cale życie. Facet , którego znam poszedł na przyjęcie z żoną a „wyszedł” z przyjęcia z inną panią w sercu, i żeby było śmiesznie panią o tym samym imieniu co żona. A wszystko zadziało się w kilka godzin. I z nową panią pozostał, ale przez pewien czas był kryty, bo nie wiadomo było, o którą panią chodzi. I ja chętnie tę jajecznice zrobię na zgodę … albo zapalę świece i otworzę butelkę z winem oraz ugotuję tę ulubioną potrawę a i nawet dekolcik uchylę. Tylko niech ja mam gwarancję, że ta huśtawka pozorów podtrzymujących miłość i o miłości świadczących , a tak po prawdzie tego „wewnętrznego języka,” da mi jakąś minimalną gwarancję, że ten wózek pchamy pod górę razem. A w wózku całe to badziewie. Chyba sobie nie zaprzeczam, ale kruchość to jedyne constans. Sorry, jeśli kogoś uraziłam słowem badziewie oczywiście. A rośliny były dwie. Jedna to liście akacji – kocha nie kocha, a drugie to koniczyna wielolistna na szczęście w miłości, oczywiście. Szkoda, że wszystko powszednieje, ale kiedyś trzeba zmyć ten makijaż i dopiero wtedy wiadomym jest o co tak na prawdę chodzi. Czy nie? Elzbieta

    Czerwiec 14th, 2012

Reply to “Między Dominą a Bogiem (1) – pozapłciowość”