Na wyspach inności (4) – abelici, kainici i reszta


I o co było tyle krzyku? Autyzm to, autyzm tamto. Obwieszczono z hukiem i radością pełną werwy, że powodem autyzmu jest urodzeniowa wada ośrodka mowy – brak połaczeń, szlaki zakorkowane i gites. Pozostaje ciężka rehabilitacja i udawana w znacznej części komunikacja między, przykładowo, mną, szczęśliwie nie autystykiem, a mówiącym autystykiem. Wszystko jest cacy dopóki mowa nie wykracza poza skandowanie na poziomie imperatywów, których cudownym przykładem jest postać Felliniego z Amarcordu. Wlazła taka na drzewo i woła: „kobiety chcę!” Niby to nawet sensowne, gramatycznie poprawne, językowo zrozumiałe, ale co on robi na drzewie i do kogo kieruje swój apel?

Przecież gdy chcesz kobiety to schodzisz z drzewa, zwracasz się do kobiety i mówisz: ” chcę ciebie”, lub do mężczyzny: ” chcę kobiety”. Postać Felliniego woła, ale nie kieruje apelu do kogokolwiek. A jeśli są wśród nas tacy, co to z miejsca powiedzą, że kieruje ona swój apel do Najwyższego Stwórcy w formie skrótu modlitewnego, to czego nie robi tego z miejsca zwanego świątynią, kapliczką przydrożną czy jakiegokolwiek miejsca znanego powszechnie jako „dom boży”? Tak między innymi jest z autystykami (i innymi Wyspiarzami również). Mówią, ale będąc poza dyskursem. Bardzo podobne zjawisko widać w przypadku szympansów nauczonych 660 słów. Szympansy używają słów w postaci mówienia i to wszystko – na zawsze pozostają poza dyskursem.

Ciekawie jest z psami. One ewidentnie starają wpisać się w dyskurs. Mój Hugon na przykład siada obok mnie i czasami swą łapą próbuje chwycić moją rękę i zabrać mnie na spacer. Wyraźnie adresuje się do mnie, ale nie ma znaczącego by wyrazić o co mu chodzi. Jestem skazany na domysły. To, że zawsze wiem o co mu chodzi wynika tylko z tego, że kieruje nim jedynie porządek potrzeb. Gdyby drzwi od mieszkania były otwarte Hugon najzwyczajniej by wyszedł zapominając o moim istnieniu. Ergo, jego zachowanie ledwo sugeruje istnienie na horyzoncie znaczącego potrzeby, tylko tego. Z pewnością Hugon nie pragnie pójść ze mną na spacer, ale kojarzy mnie z funkcją drzwi: „otwarte-zamknięte”.

Zatem z triumfem oznajmiono, że autystycy mają zaburzony ośrodek mowy. I co z tego? Nauczony mówienia autystyk nadal pozostaje autystykiem. Dla psychoanalityka istotą zaburzenia autystyków (jak i pozostałych Wyspiarzy), nie jest dysfunkcja ośrodka mowy, tylko zasadnicza niemożność przebywania w dyskursie. No cóż, a jak dotychczas nikomu nie udało się zlokalizować w mózgu ośrodka dyskursu. A jak logika wskazuje, jeśli dyskurs lokuje się w przestrzeni wśródosobowej, intrapersonalnej, to nie może być zlokalizowany w mózgu kogokolwiek. Jest jeden dyskurs dla wszystkich mózgów, a nie tyle dyskursów ile mózgów. Wszyscy Wyspiarze nie odnajdują się w polu wśródosobowym. Mogą mieć relacje interpersonalne, ale nie intrapersonalne.

Czym to jest spowodowane?

Zilustrujmy to kilkoma znanymi historyjkami. Abraham pozostaje niewątpliwie w relacji interpersonalnej z Bogiem, nawet rozmawia z nim. Oto Bóg każe mu uśmiercić syna i Abraham zamierza to uczynić. Dlaczego to robi? Ponieważ nie znajduje się w polu wśródosobowym, to znaczy, syna w nim nie ma. Abraham nie zapytuje się czego chce dla swego syna, ani nie interesuje go czego chce syn – jest tylko w relacji on i Bóg. Syn pozostaje tylko przedmiotem zakładu znanego jako „jak wielka jest twoja wiara Abrahamie?” Gdy nie ma syna to i ojca nie ma w Abrahamie. Ojcem jest Bóg, a Abraham jest synem. Broń Boże ojcem!

Podobna sytuacja ma miejsce u Agamemnona. Wróżby nakazują mu uśmiercenie córki. Agamemnon tak czyni. Jak to jest, że nie ma on pragnienia ojcowskiego? Taką postać ojca nazywamy w psychoanalizie ojcem realnym, ojcem chromosomalnym, dawcę spermy. To ojciec dzieci przez spermę . Jego obecność odnajdujemy w całym systemie wierzeń obracających się wokół dziewictwa i czystości kobiet, pozwalających jednocześnie na zagwarantowanie spermy Jednego jako ojca (jedyność matki zapewnia jej brzemienny brzuch).

Teraz idziemy krok dalej. Oto historia Kaina i Abla. Jeden z nich lubiany jest bardziej przez Boga. Bóg pozostaje niewzruszony na uczucia i zgryzoty Kaina. „Lubię Abla i już, i w nosie mam twoje uczucia i zgryzoty Kainie”. Kain na to: „to w takim razie ja też mam ciebie w nosie i liczę się ze swymi uczuciami” – po czym zabija Abla. Kain jest wśród osób.

Rzadko kiedy widzi się podwójną śmierć w tej historii. Kain uśmierca Boga, by móc uśmiercić Abla. To jednak nie koniec historii. Po uśmierceniu Abla Kain zwraca się do Boga. Po co? By ten liczył się z jego uczuciami i wybaczył mu nie to, że go olał, ale to że zabił Abla. Bóg pojawia się wtedy jako to, co sugerowane jest w koncepcie Imienia Ojca. Drugi Bóg, bo nie pierwszy, nie wydaje Kaina na śmierć. Wprost przeciwnie, zakazuje zabijać Kaina. Bóg pragnie by Kain żył (Agamemnon nie wydaje Ifigenii na śmierć). Drugi Bóg jest ojcem pragnienia i ojcem pragnącym. On nie jest, jego się wzywa; on może być. Jawi się jako coś co nie zostało zabite i niemożliwe do zabicia. Reprezentuje pragnienie jako to coś, co nie poddaje się destrukcji, nigdy, przenigdy. Jest nieśmiertelne.

By wszelako stało się tak, Kain musi zabić Boga pierwszego, a powód tego musi leżeć gdzieś indziej. Jest czterech bohaterów tej historii: Bóg, Kain, Abel i Śmierć. Między każdą dwójką w tej czteropolowej partycji mieści się psychologia, ale w obrębie trójek w odniesieniu do czwartego elementu mieści się psychoanaliza. To w skrócie idea kompleksu Edypa i sytuacji edypalnej.

Wyspiarzem jest tylko ten, komu nie towrzyszy trzeci element układanki: jedynak Kain albo jedynak Abel, tudzież oni obaj, ale bez obecności Śmierci (obaj to znaczy Kain i Abel, a nie Kain albo Abel). To wykluczenie trzeciego elementu czyni Wyspiarza.

Czym różni się Bóg pierwszy od drugiego? Pierwszy istnieje jako ojciec całej rzeczywistości, Bóg w aspekcie ontologicznym. Drugi jest Bogiem wzywanym, który ma być. Będąc wzywanym jest on Bogiem znaczącego, znaczącym podmiotu i dla podmiotu, Bogiem, który pragnąc wyróżnia swym byciem jedno ze swych stworzeń.

Dlaczego Imię Ojca? Bo porządek pragnienia nie z porządku potrzeb się wiedzie i nie z porządku natury się wywodzi (tylko z porządku błagania Kaina, które nie może być niczym innym niż mową językiem wyrażoną). Pragnienie matki jest mniej oczywiste przez związki z naturą i potrzebami. Nawet i ono musi jednak pragnąć ojca by pojawiło się dziecko. Tajemniczość pragnienia inicjowanego Imieniem Ojca daje swój wyraz w strukturze rodziny. Jego nadrzędność aprobuje matka dziecka – no bo co robi i po co jest ojciec, gdy już zadanie zapłodnienia wypełnił? Z jednej strony, dlatego w rodzinie jest, bo pragnie w niej być, z drugiej, bo jest błagany przez matkę, by był.

Lecz z tych czy innych powodów bywa, że jest z ojcostwa swego wywłaszczony; jeśli jest, no to jest, ale nie jest wzywany, by ojcem był. Rodzina istnieje nominalnie, lecz nie strukturalnie.

Jak łatwo dostrzec, nie potrzebujemy mózgu, by takie rzeczy wyjaśnić. Trzeba przyznać, że to i dziwne, i piękne.

KP


No Comments, Comment or Ping

Reply to “Na wyspach inności (4) – abelici, kainici i reszta”