Nasza Ziemia to nie jeden kontynent. Zgadzamy się z tym wszyscy – nawet ci, którzy od bardzo dawna „działają” na rzecz integracji. Ludzie! Zakładajmy integracyjne przedszkola i szkoły! Miłe to, ale potwierdza jedynie wiedzę powszechną – Na Ziemię składa się kontynent i wyspy, a także masa mórz: może by tak połączyć w jedno naszych i innych? A może by tak poprowadzić innych do teatru? A może by tak zorganizować dla innych festiwal, co wy na to? Kołatanie do serc i głów odbywa się codziennie. Na transparentach manifestująch kontynentalczyków ryczą w kierunku nas hasła: „Wszyscy jesteśmy kontynentalczykami”, „Kontynent dla wszystkich”, „Niech wszyscy mają równe szanse”. Te hasła są wszelako tyci kłamliwe, bo ukradkiem obwieszczają też Wielką Prawdę Kontynentalczyków. Ci wielcy piewcy równości namawiają do równania do kontynentu, nie odwrotnie. Wszyscy ludzie są równi, ale kontynentalczycy są wyżsi. Chciałbym być dumny ze swego miasta rodzinnego. To Siedlce – ni to Mazowsze, ni to Podlasie. Ale nie łatwo jest być dumnym. Jakiś czas temu miasto me bajeczne postanowiło odbudować szpital miejski. Odbudować pieczołowicie, bo to zabytek z fundacji Czartoryskiej, księżnnej. Całe piękne zabytkowe skrzydło miało być oddane inności nad innościami. Plemieniu tych Wyspiarzy na imię Psychotycy. Cóż z tego skoro mieszkańcy centrum miasta przejęli się losem tych Wyspiarzy i wznieśli proekologiczne hasła. Ależ ci Wyspiarze potrzebują spokoju, czystego powietrza, kontaktu z żabkami i trelami ptasimi – ich pobyt w centrum nie będzie służył zdrowieniu oraz udanej aklimatyzacji i adapatacji do warunków kontynentalnych. Miejsce dla tych biednych dzikich, przy okazji barbarzyńców jest poza miastem. Wyspiarze precz na wyspy! Wyspiarze nie pochodzą z wysp. Oni je zasiedlili jako banici. Czym zgrzeszyli? To punkt widzenia, moment startu psychoanalizy w przypadku Wyspiarzy. Wszyscy rodzą się na kontynencie, a niektórzy, kiedyś tam, zasiedlą wyspy. To o tym jest koncepcja wykluczenia (znana jako wykluczenie Imienia Ojca). I jest koncepcja, że niczym nie zgrzeszyli, że grzech nie istnieje, że Wyspiarze takimi się już urodzili (to sprawa genów, defektu w miejscu Broca w mózgu itp.). Nie łudźmy się, to coś więcej niż tylko dwie konkurencyjne koncepcje walczące o uznanie swej racji, wyjątkowej zresztą. Problem w tym, że chodzi tu o etykę, o stosunek do grzechu. Ten wstrętny grzech! Jego się nie da poddać eksperymentom, to konstrukcja logiczna, a nie byt rzeczywisty. Grzech w koncepcji analitycznej istnieje i na imię mu jouissance. Tymczasem lewy gen lub niedokończona konstrukcja pola Broca, to nie grzech tylko błąd, oczywisty błąd Natury; a błędy można naprawiać. I oto znowu naprawiacze wieszczą przewagę Kontynentalczyków – to nie zestaw genów Kontynentalczyków jest błędny tylko zestaw Wyspiarzy. A jeśli ten zestaw jest po prostu inny? Jaka jest istota tego błędu? I jaki standard miałby zarządzać jego naprawą? Powrócę do historii z banku, tej, w której dla jakiejś pani byłem podrywaczem. Czy ja wiem lepiej kim jestem? Dlaczego moje „nie jestem podrywaczem” ma być standardem dla jej „jesteś podrywaczem”? Może jestem podrywaczem tylko tego nie wiem, kto wie? Ona wie. Jakie to proste! Ona wie źle, powiedzą. Lecz wtedy Kasandra jest psychotyczką – wszystko wie źle. Być może ona wie to, co za rok okaże się być prawdą! A teraz Klewki albo katastrofa smoleńska. Był taki, który mówił, że talibowie przebywają na Mazurach. I są tacy, którzy mówią, że istnieją substancje, które zmuszają pilotów do lądowania gdziekolwiek. Czy mają rację? Ten od Klewek miał, a ci co sądzili, że to wariat nie mieli racji. Podobnie ze Smoleńskiem. Dlaczego to piszę? By wskazać na to, że struktura myślenia ze swej istoty jest paranoiczna. Jeśli zakładamy, że można wyrazić całą prawdę w formie interpretacji, to tak właśnie jest. Wątpię więc jestem, a wszystko co możliwe jest do przekazania, jest takie tylko w formie pół, nie półprawdy, tylko w połowie powiedzianej prawdy. To dlatego urojenie nie jest dobrym wskaźnikiem do oceny psychotyczności. Wszyscy formułujemy sądy urojone. Lepiej zatem nie nadużywać interpretacji. Lecz Wyspiarze istnieją i coś ich Wyspiarzami uczyniło. Przyjmijmy na ten moment, że nie znają grzechu i że tę inność można pojąć bez odwoływania się do genów czy defektów mózgu. Rzecz idzie nie o rację, o to kto ją ma – defektolodzy czy psychoanalitycy. Rzecz idzie o wymiar etyki. Czy istnieje, a jeśli tak, czym jest dobro Wyspiarza? Jakie dobro jest realizowane w naprawianiu błędów Natury i czyje dobro? Widać to szczególnie w przypadku autystyków. Jego przebywanie poza językiem kwestionuje go jako podmiot. Więc, czy podmiot jest kategorią etyczną? Jestem przekonany, że tak. Film, który skłonił mnie do rozpoczęcia cyklu, pokazał, że analitykom nie udało się przekonać reżyserki o co idzie w analizie. Albo… Albo reżyserka olała sprawę podmiotu, co zresztą nie różni jej od matek autystyków. „Zimna matka” jest zimna na podmiot dziecka, a wykluczenie Imienia Ojca widać było w postaciach milczących ojców. KP
2 Comments, Comment or Ping
Musimy uczynić wyspiarzy choć trochę dla siebie strawnymi byśmy mogli im dowozić na wyspy to żarcie. Jeśli zobaczymy tam chodzące na rękach stwory z fiutem w miejscu twarzy i oni nie zechcą wcale nauczyć się sztuczek to ja nie wiem co wtedy zrobimy. Myślę, że abażury z nich. Nie da się kochać kogoś naprawdę innego. Trzeba go przebrać.
Kwiecień 13th, 2012
A jednak wydaje mi się, i tu nie zgadzam się ze Spokojnym, że mimo wszystko „przebieramy” odmiennego wtedy, gdy nasz ideał okazuje się wcale nie taki idealny, a my go chcemy zachować w naszej myśli jako właśnie idealny choć inny. Inaczej nasza na inność wrażliwość wkracza w nowe stadium. Na przykład zwątpienia dla inności- oby tylko -, czy aby wybór nasz – a czy to wybór bo mam wątpliwości – nie był całkiem taki oczywisty. I to się nazywa zużyciem materii. Przykre przemijanie naszej tolerancji. A znowu, niestety, to pewna norma – nikt nie jest ideałem, a obcość – odmienność często stanowi główną atrakcję, bo się uczymy czegoś nowego. Tak więc zapomnijmy i pogódźmy się z faktem oczywistym, żeby nie wylądować w gabineciku specjalisty. A może ja niczego tu nie rozumiem? ELŻBIETA
Czerwiec 1st, 2012
Reply to “Na wyspach inności (2) – odludki”