Rozważania tyczące sublimacji dotarły do punktu, w którym pozostaje wyjść poza podręcznikowe fiki-miki. W nich to, a w minimalnym stopniu w głowach psychologów, całą sprawę podsumowuje się wiążąc w magiczny sposób wytwór sublimacji z pojęciem wartości, cichuteńko nie wspominając kwestii podnoszonej przez istnienie samej wartości – no bo na czym polega wartość samego wytworu?
Moje wpisy na tym blogu mają się do psychologii nijak. Jestem od niej daleki i to coraz bardziej. Wszystko przez psychologię naukową. Jej czepialstwo staje się żenujące. Pisałem już o tym przy okazji unaukowiania psychoterapii, a teraz wspomnę o jej atakach na test Rorschacha. Podobno 1/6 badanych tym testem została zakwalifikowana jako schizofrenicy. Akademicy zawyli, bo to więcej niż podaje nauka. Ci sami akademicy nie podają innych argumentów za tym, wykazując brak rzetelności naukowej i przywiązanie do procentów jak do dogmatów (do głowy im nie może przyjść, że może są schizofrenicy bez urojeń). Przy sublimacji to samo. Dla akademików nie istnieje, bo wartość to tak mało wiarygodna kategoria.
Tymczasem sublimacja tworzy dzieła uznawane przez wielu. W jaki sposób nabierają one wartości? Nauka, a przez to i psychologia naukowa, milczy na ten temat. Gdy chodzi o dobro nauka rości sobie prawo do rozstrzygnięć (Rorschach jest fe, a test zdolności matematycznych hurra), ale gdy chodzi o piękno? Wydaje się ono takie bezużyteczne.
Przyjmijmy przez moment, że estetyka jest lepsza niż etyka, tak jak wyrażone jest to w powiedzeniu „lepsze jest wrogiem dobrego”. Na czym polegałaby ta jej „lepszość”? Na tym, że piękno bardzo bliskie jest złu, o wiele bliższe niż dobro. Oczywiście nie mam na myśli powinowactwa, ale bliskość jako miarę oddalenia. Gdy napotykamy piękno, to tuż za nim czai się zło. Jeżeli teraz założymy, że wzmiankowane zło to coś co wspólne jest wszystkim ludziom (dobro nie jest tym czymś wspólnym – dobra ciągle brakuje, a zła nie brakuje), to piękno jest spektakularnym hamulcem. Zatrzymuje nasz ruch; przystajemy i patrzymy. Wstrzymuje nasz oddech; widok, który zapiera nasz dech. Zamyka nam oczy, by uszy chłonęły tony tonów. Pohamowuje potok słów, by zbędne z nich nie zbezcześciło gładzi „niewypowiadalnego”. Piękno wyciska też łzy, wydobywa chrząkanie, porusza ciałem w jednostajnym rytmie – czegoż to nie robi piękno byś zszedł z drogi czy zatrzymał się na drodze wiodącej ku złu?
Zło jest wspólną platformą, na której ludzie mogą odnaleźć piękno. Wtedy zamierają odkładając na bok ich pęd ku namiętnościom. Piękno daje wytchnienie.
Stara sadzawka
Żaba – skok –
Plusk
I kto z Was teraz ją nadepnie? Kto wzburzy toń? Kto zakłóci ciszę poranka?
Stara sadzawka stała się czymś. I żaba stała się czymś. I skok, i plusk. A wszystko dzięki znieruchomieniu, wstrzymaniu oddechu i chwili zastygłej w uszach.
KP
No Comments, Comment or Ping
Reply to “H(i)Q”